Nowy46(1).txt

(31 KB) Pobierz
TRZYDZIECI DZIEWIĘĆ 
 Złe zrozumienie. Oszukano jš. 
Ravna próbowała wyczytać co z tonu głosu. Samnorski Stali był toporny jak zawsze, 
ton głosu dziecięcy i piskliwy. Dokładnie tak samo jak wczeniej. Ale dzi jego słowa zostały 
poddane ostrej weryfikacji przez to, co stało się przed chwilš... Albo był istotš obdarzonš 
największym tupetem w całej galaktyce... albo rzeczywicie mówił prawdę. 
 Człowiek musiał zostać skrzywdzony, a potem oszukany przez Snycerkę. To wiele wyjania, 
Ravno. Bez niej Snycerka nie mogłaby zaatakować. Bez niej wszystko byłoby bezpieczne. 
Na zastrzeżonym kanale Ravna usłyszała głos Phama. 
 Dziewczyna rzeczywicie była nieprzytomna przez częć zasadzki, Rav. Ale omal nie 
wydrapała mi oczu, kiedy zasugerowałem, że może się mylić co do Stali i Snycerki. A sfora, 
która jest tu z niš, przekonuje mnie o wiele bardziej niż Stal. 
Ravna rzuciła pytajšce spojrzenie siedzšcej po drugiej stronie kabiny Zielonej Łodyżce. 
Pham nie wiedział, że ona była tutaj. Nie ma się czego bać. Zielona Łodyżka była jak wyspa 
spokoju na morzu szaleństwa... a poza tym znała się na PPII nieskończenie lepiej niż Ravna. 
Stal mówił dalej widzšc, że Ravna się waha. 
 Jak widzisz, nic się nie zmieniło, chyba że na lepsze, jeszcze jeden człowiek żyje. Jak 
możesz w nas wštpić? Porozmawiaj z Jefrim, on rozumie. Uczynilimy wszystko, co moglimy, 
by ochronić dzieci, które sš...  bulgot, a po chwili jaki (inny?) głos dopowiedział:  
zahibernowane. 
 Koniecznie musimy z nim pomówić raz jeszcze, Stal. On jest najlepszym dowodem 
twoich dobrych intencji. 
 W porzšdku. Za chwileczkę, Ravno. Ale zauważ, że on jest także najlepszym zabezpieczeniem 
przed waszymi sztuczkami. Wiem, jak jestecie potężni... obawiam się was. Musimy 
dojć do porozumienia w celu  kolejna bulgoczšca konsultacja  rozwiania naszych wzajemnych 
obaw. 
 Hm. Co wymylimy. Czy możesz teraz dać nam Jefriego. 
 Dobrze. 
Ravna przełšczyła kanały. 
 Co o tym mylisz, Phamie? 
 Nie mam wštpliwoci. Ta Johanna to nie żadne naiwne dziecko jak Jefri. Zawsze wiedzielimy, 
że Stal to twardziel. Mielimy po prostu zły obraz innych faktów. Miejsce, gdzie 
wylšdował tamten statek, znajduje się porodku jego terytorium. To on jest zabójcš rodziców 
Jefriego.  Głos Phama stał się cichszy, przeszedł w szept.  Ale najgorszy w tym wszystkim 
jest fakt, że to niewiele zmienia. Stal ma przecież statek. A ja muszę się do niego dostać. 
 To na pewno będzie jeszcze jedna zasadzka. 
 Wiem. Ale czy to ma jakie znaczenie? Jeli będę miał czas na dotarcie do Przeciwwagi, 
może warto dać się w niš złapać?  Co za różnica: pojedyncza samobójcza wyprawa 
w ramach i tak samobójczej misji. 
 Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, Phamie. Nawet jeli ustšpimy mu we wszystkim, 
zabije nas, zanim znajdziemy się choćby w pobliżu statku. 

 Na pewno będzie próbował. Posłuchaj, rozmawiaj z nim najdłużej, jak możesz. Spróbujemy 
namierzyć bydlaka przez radio i zniszczyć go razem z jego kryjówkš.  W jego głosie 
nie było zbyt wielkiego optymizmu. 
Presfora nie zabrała ich z powrotem na statek ani do pokojów. Zeszli razem po schodach 
znajdujšcych się wewnštrz zewnętrznych murów obronnych, na poczštku częć Amdiego, 
potem Jefri z jego resztš, a na końcu singiel Presfory. 
-Nic nie rozumiem, nic nie rozumiem  narzekał Amdi.  Przecież możemy się bardzo 
przydać. 
 Nie widziałem żadnych dział wroga  dodał Jefri. Singiel miał mnóstwo wyjanień, 
aczkolwiek po jego głosie można było poznać, że jest bardziej niespokojny niż zwykle. 
 Widział je jeden z moich członków, ukryty w dolinie. Rzucamy do walki wszystkich 
naszych żołnierzy. Musimy stawić wrogom solidny opór, bo inaczej wszyscy zginiemy i nie 
będzie kogo ratować. Na razie to będzie dla was najlepsze miejsce. 
 Skšd wiesz?  spytał Jefri.  Czy pan Stal jest gdzie blisko ciebie? 
 Tak, jeden z moich członków jest z nim cały czas. 
 Powiedz mu więc, że my musimy mu pomóc. Mówimy po samnorsku lepiej niż ty. 
 Zaraz mu to powiem  szybko odparł Płaszcz. 
Doszli do miejsca, gdzie w cianach nie zostawiono już wšskich okiennych szczelin. Jedyne 
ródło wiatła stanowiły kopcšce kaganki zatknięte na cianach tunelu co dziesięć metrów. 
Powietrze w coraz węższym korytarzu było chłodne i zatęchłe, nie obite kamienne 
ciany lniły wilgociš. Malutkich drzwiczek nie zrobiono z polerowanego drewna. Zamiast 
tego były kraty, a za drzwiami panowała ciemnoć. Dokšd my idziemy? Jefri nagle przypomniał 
sobie lochy ze wszystkich opowieci, jakie znał, zdradę, jakiej dowiadczyła Wielka 
Dwójka i Hrabina Jeziora. Amdi najwyraniej nic nie podejrzewał. Przy całej swej przekornej 
naturze, Szczeniaki był bardzo ufny. Zawsze wierzył w to, co mówił pan Stal. Ale rodzice 
Jefriego nigdy nie zachowywali się w ten sposób, nawet podczas ucieczki z Górnego Laboratorium. 
Pan Stal nagle stał się taki inny, jak gdyby stracił ochotę na udawanie miłego. 
A poza tym Jefri nigdy nie ufał posępnemu Presforze. Zwłaszcza teraz, gdy zachowywał się 
coraz bardziej podejrzanie. 
Na pewno nie było żadnego nowego niebezpieczeństwa na wzgórzu. 
Strach, bunt i podejrzliwoć, wszystko to pojawiło się naraz. Jefri obrócił się i stanšł naprzeciw 
Płaszcza. 
 Dalej nie idziemy. To nie tu mielimy przyjć. Chcemy, żeby wysłuchał nas pan Stal 
i Ravna.  I wtedy doznał nagłego, odkrywczego olnienia:  A ty jeste zbyt mały, żeby nas 
zatrzymać. 
Singiel wycofał się gwałtownie i usiadł. Opucił głowę i mrugał. 
 Więc mi nie ufasz? Masz całkowitš rację. Nie macie nikogo, komu moglibycie zaufać, 
prócz siebie samych.  Przeniósł wzrok z Jefriego na Amdiego, a następnie na cišgnšcy się 
dalej korytarz.  Stal nie wie, że was tu przyprowadziłem. 
To wyznanie zostało wypowiedziane szybko i bez ogródek. Jefri głono przełknšł linę. 
 Przyprowadziłe nas tutaj, żeby zabić. 
Amdi wpatrywał się w niego i w Presforę oczami wielkimi z przerażenia. 

Singiel ułożył głowę w półumieszek. 
 Mylisz, że jestem zdrajcš? Po tak długim czasie przyszła wreszcie chwila zdrowej podejrzliwoci. 
Jestem z ciebie dumny  cišgnšł cicho pan Presfora.  Jeste otoczony zdrajcami, 
AmdijeM. Ale ja nie jestem jednym z nich. Jestem tu po to, by wam pomóc. 
 Wiem.  Amdi wysunšł się do przodu, aby dotknšć pyska singla.  Nie jeste zdrajcš. 
Jeste jedynš istotš oprócz Jefriego, której mogę dotknšć. Zawsze chcielimy cię polubić, 
ale... 
 Powinnicie być podejrzliwi. Wszyscy zginiecie, jeli nie będziecie.  Presfora spojrzał 
na szczeniaki i na Jefriego, któremu twarz wykrzywiał nieufny grymas.  Twoja siostra żyje, 
Jefri. Jest teraz tam, na polu bitwy, i Stal wiedział o tym od poczštku. To on zabił twoich 
rodziców, zrobił niemal wszystko, o co obwiniał Snycerkę.  Amdi cofnšł się parę kroków, 
przerażony, starajšc się wszystkiemu zaprzeczyć ruchem głów.  Nie wierzycie mi? To 
mieszne. Kiedy byłem takim znakomitym kłamcš. Potrafiłem zachęcić ryby, żeby same 
wskakiwały mi do pysków. A teraz, kiedy mówiš prawdę, nie potrafię was przekonać. Posłuchajcie. 
Nagle usłyszeli ludzki głos Stali, który dochodził od strony singla. Stal rozmawiał 
z Ravnš o tym, że Johanna jest żywa, starajšc się wytłumaczyć z ataku, jaki kazał na niš 
przeprowadzić. 
Johanna. Jefri ruszył naprzód i upadł na kolana przy Płaszczu. Niemal bez zastanowienia 
chwycił go za gardło i zaczšł nim potrzšsać. Ostre zęby zacisnęły się na jego ręce, gdy tamten 
starał się wyzwolić z ucisku. Amdi ruszył za chłopcem i zaczšł odcišgać go za rękawy. 
Po chwili Jefri wypucił Presforę z ršk. Kilka centymetrów od jego twarzy singiel wpatrywał 
się w niego oczyma, w których odbijało się wiatło kaganka. 
 Ludzkie głosy łatwo podrobić...  odezwał się Amdi. Fragment spojrzał na niego lekceważšcym 
wzrokiem. 
 Oczywicie. Nie twierdzę też wcale, że była to bezporednia transmisja. To, co słyszelicie, 
zdarzyło się kilka minut temu. A oto, co Stal i ja planujemy dokładnie w tej chwili.  
Przestał mówić po samnorsku i hol wypełnił się bulgoczšcymi akordami mowy sfor. Mimo 
że spędził wród nich cały rok, Jefri mógł zrozumieć jedynie przybliżony sens rozmowy. Słyszał 
konwersację dwóch sfor. Jedna z nich chciała, żeby ta druga co zrobiła. Przyprowad 
Amdijefriego  te dwięki były dla niego jasne. Amdiranifani cały zesztywniał, z każdym 
członkiem wsłuchanym uważnie w przekazywane odgłosy. 
 Przestań!  zapiszczał. W korytarzu zapanowała grobowa cisza.  Pan Stal, och, pan 
Stal.  Cały Amdi przytulił się do Jefriego.  Mówił o skrzywdzeniu ciebie, jeli Ravna go 
nie posłucha. Chce zabić wszystkich Goci, kiedy wylšdujš.  W szeroko otwartych oczach 
pojawiły się łzy.  Nic nie rozumiem. 
Jefri wysunšł rękę w stronę Płaszcza. 
 Może te głosy też podrabia. 
 Nie wiem. Nigdy nie udałoby mi się podrobić rozmowy dwóch sfor w tak znakomity 
sposób...  Malutkie ciałka drżały wtulone w Jefriego i słychać było tylko dwięk ludzkiego 
płaczu, dziwnie znajome odgłosy, jakie wydaje małe dziecko, które nagle zostało całkiem 
samo.  Co teraz zrobimy, Jefri? 
Ale Jefri nie odpowiadał, przypominajšc sobie i wreszcie rozumiejšc wrażenia 

z pierwszych minut po tym, jak wojska Stali uratowały go  pojmały?  przy statku. Wspomnienia 
przytłumione póniejszš uprzejmociš pana Stali wypełzły z zakamarków jego pamięci. 
Mama, Tata, Johanna. Alejohanna wcišż żyje, gdzie za tymi murami. 
 Jefri? 
Ja też nie wiem, co robić. Może gdzie się ukryjemy? Przez chwilę wpatrywali się 
w siebie. W końcu odezwał się fragment. 
 Jest lepszy sposób niż ukrywanie się. Wiecie już, że w tych cianach biegnš ukryte korytarze. 
Jeli zna się punkty wejciowe  a ja je znam  można się dostać niemal do każdego 
miejsca. Można nawet wydostać si...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin