new 5(1).txt

(17 KB) Pobierz




. Robert
Cętkowane promienie słońca odnajdywały przerwy w koron drzew lasu deszczowego, tworzšc wietlne strugi błyszczšc barw w mrocznej, obwieszonej pnšczami alei przebiegajšcej rodku. Srogie wichry rodka zimy uspokoiły się przed kilkoma godniami, lecz nieustępliwy wietrzyk nie pozwalał zapomnieć t tych dni. Kołysał i potrzšsał konarami, stršcajšc z nich wił pozostałš po padajšcym w nocy deszczu. Krople lšdowały w łych, skrytych w cieniu kałużach z mlaskajšcym, pluszcza dwiękiem.
W górach wznoszšcych się ponad dolinš Sindu było cicho. C ta była może głębsza niż powinna panować w lesie. Był on bu lecz to powierzchowne piękno przesłaniało chorobę, dolegliv wywodzšcš się ze starożytnych ran. Choć w powietrzu unosiło bogactwo żyznych zapachów, jednym z najsilniejszych była ^ rozkładu. Nie potrzeba było empaty, by poznać, że jest to smi miejsce. Melancholijny wiat.
Porednio to włanie ten smutek sprowadził tu Ziemian. Nie pisano jeszcze ostatniego rozdziału historii Garthu, lecz plai znalazła się już na licie. Na licie umierajšcych wiatów.
Jedna z kolumn wiatła słonecznego owietlała wachlarz ró;
barwnych pnšczy zwisajšcych w pozornym nieładzie z gałęzi brzymiego drzewa. Robert Oneagle wskazał rękš w tamtym runku.
- Może zechcesz się im przyjrzeć, Athacieno - powiedzia Rozumiesz, można je wytresować.
Młoda Tymbrimka podniosła wzrok sponad przypominajšc orchideę kwiatu, który włanie poddawała oględzinom. Poda wzrokiem we wskazanym kierunku, spoglšdajšc za jasne słupy dajšcego pod kštem wiatła. Przemówiła uważnie w anglicu. M specyficzny akcent, lecz jej dykcja była wyrana.
- Co można wytresować, Robercie? Widzę tu jedynie pnšcza.
Robert umiechnšł się. - Włanie te lene roliny, AthacL One sš zdumiewajšce.
Athadena zmarszczyła brwi. Mina ta nadawała jej bardzo lui wyglšd mimo szeroko rozstawionych, owalnych oczu oraz oba zielonej w złote cętki - barwy ich wielkich tęczówek. Lekko krzywiona, delikatna linia jej żuchwy oraz pochyłe czoło spraw że wyraz jej twarzy wydawał się lekko ironiczny.
Rzecz jasna, Athadena była córkš dyplomaty i być może ucz jš, by - gdy znajdowała się w towarzystwie ludzi - w okrelor momentach przybierała pewne, starannie wyuczone miny.
liej Robert był pewien, że jej twarz wyrażała autentyczne zakło-Dtanie. Gdy przemówiła, zapiew w jej głosie zdawał się suge-vać, że anglic w jaki sposób ogranicza jej możliwoci wypowie-
- Robercie, nie chcesz z pewnociš powiedzieć, że te zwisajšce Birmę witki sš przedrozumne, prawda? Rzecz jasna istnieje kilka pożywnych, rozumnych gatunków, lecz ta rolinnoć nie wyka-|e żadnych wskazujšcych na to oznak. Poza tym... - gdy się Incentrowała, zmarszczyła brwi jeszcze mocniej. Jej tymbrimski lierz zadrżał, zaczynajšc od granicy tuż nad uszami, gdy sre-ste witki zafalowały, wszczynajšc poszukiwanie. ...poza tym nie wyczuwam żadnych, płynšcych od nich emo-alnych emisji.
obert umiechnšł się. - Nie, oczywicie, że nie wyczuwasz. [chciałem powiedzieć, że one majš jakikolwiek Potencjał Wspo-aniowy czy nawet system nerwowy jako taki. To zwykłe roli-; deszczowego lasu. Posiadajš jednak pewien sekret. Chod, to każę.
haciena skinęła głowš - kolejny ludzki gest, który mógł być lie być również naturalnym gestem tymbrimskim. Starannie róciła na miejsce kwiat, który oglšdała, i płynnym, wdzięcz-uchem podniosła się na nogi.
ziemska dziewczyna była delikatnej budowy. Proporcje jej |nóg odbiegały od ludzkiej normy. Na przykład miała dłuższe i mniej długoci w udach. Jej wšska, połšczona stawami ica przechodziła w jeszcze szczuplejszš talię. Robert odnosił lie, że Tymbrimka skrada się w lekko koci sposób, który fas- go już od chwili, gdy przybyła na Garth pół roku temu. jej górnych piersi prowokacyjnie widocznych nawet pod i kombinezonem podróżnym mówił Robertowi, że Tym-cy sš dajšcymi mleko ssakami. Wiedział z ksišżek, że la ma ich jeszcze dwie pary, podobnie jak torbę, takš jak :zy. W tej chwili jednak tamte szczegóły były niewidoczne. la przypominała teraz bardziej człowieka - czy może elfa eziemca.
oda, Robercie. Obiecałam ojcu, że postaram się jak najwię-zystać z tego przymusowego wygnania. Pokaż mi jeszcze udów tej małej planety.
jej głosu był tak ponury i zrezygnowany, że Robert uznał, iż a przesadza, by wywrzeć na nim wrażenie. Ten teatralny awił, że wydała mu się jeszcze bardziej podobna do ludz-olatki, co samo w sobie było odrobinę denerwujšce. Popro-[ ku kępie pnšczy.
- To tutaj, w miejscu, gdzie skupiajš się w ciółce lenej.
Kołnierz Athadeny - hełm z bršzowej sierci zaczynajšcy wšskim pasmem meszku biegnšcym wzdłuż kręgosłupa i wzna cy się na tyle jej szyi, by zakończyć się niczym czapka trójh kiem włosów ponad grzbietem jej mocnego nosa - był teraz stroszony i zmierzwiony na brzegach. Ponad jej gładkimi, łagocj zaokršglonymi uszami falowały rzęski tymbrimskiej korony, gdyby dziewczyna starała się wykryć na wšskiej polanie l wiadomoci innej niż ich własna.
Robert powtórzył sobie, że nie powinien przeceniać tymbi skich zdolnoci mentalnych, co tak często zdarzało się łudził Smukli Galaktowie posiadali imponujšce umiejętnoci wykryw silnych emocji. Mówiono też, że majš talent formowania swego dzaju sztuki z samej empatii, Niemniej prawdziwa telepatia nie ła wród Tymbrimczyków czym częstszym niż wród Ziemian.
Robert nie mógł się nie zastanawiać, co też myli teraz Atha na. Czy wiedziała w jakim stopniu, od chwili gdy opucili ra;
Port Helenia, wzrosła fascynacja, jakš w nim wzbudzała? Miał dzieję, że nie. Nie był jeszcze pewien, czy chce się przyznać dc go uczucia nawet przed samym sobš.
Pnšcza były grubymi, włóknistymi pasami, z których, co ol pół metra, sterczały węzłowate wypukłoci. Zbiegały się z naj niejszych stron na tę wšskš polankę. Robert odsunšł na bok różnobarwnych sznurów, by pokazać Athacienie, że wszystkie kończyły się w jednej małej kałuży koloru umbry.
- Takie sadzawki można znaleć na całym kontynencie - janił. - Łšczy je ze sobš ta olbrzymia sieć pnšczy. Grajš kluczowš rolę w ekosystemie lasu deszczowego. Żadne inne k wy nie rosnš w pobliżu tych zlewisk, gdzie pnšcza wykonujš s\ robotę.
Athaciena uklękła, by przyjrzeć się bliżej pnšczom. Jej koi wcišż falowała. Dziewczyna wyglšdała na zaciekawionš.
- Dlaczego kałuża ma taki kolor? Czy w wodzie sš jakie za czyszczenia?
- Tak, zgadza się. Gdybymy mieli zestaw do analiz, mógłl cię poprowadzić od stawu do stawu, by zademonstrować, że w dej kałużce jest niewielki nadmiar jakiego ladowego pierwia lub zwišzku chemicznego. Wydaje się, że pnšcza tworzš siec czšcš ze sobš wielkie drzewa i przenoszšcš substancje odżyv z miejsc, gdzie jest ich pod dostatkiem w inne, gdzie ich brakuje.
- Umowa handlowa! - kołnierz Athadeny rozwinšł się w nym z nielicznych czysto tymbrimskich gestów, co do których bert był pewien, że je rozumie. Po raz pierwszy od chwili,
razem miasto, widział, że co wyranie wzbudziło jej zain-inie.
nawiał się, czy formuje ona w tej chwili "glif empatyczny", vykłš formę sztuki, którš niektórzy ludzie - jak się zarze-lotrafili wyczuwać, a nawet nauczyli się w niewielkim stop-umieć. Robert wiedział, że miękkie jak piórka witki tym-sj korony brały jaki udział w tym procesie. Pewnego razu, /arzyszył matce na przyjęciu dyplomatycznym, zauważył po prostu musiało być glifem. Unosiło się to, jak się zdawa-kołnierzem tymbrimskiego ambasadora Uthacalthinga. Było ivykłe, ulotne wrażenie - jak gdyby dostrzegł co, na co było patrzeć jedynie lepš plamkš oka, co uciekało szybko widzenia, gdy tylko próbował skupić na tym wzrok. Potem, szybko, jak zdał sobie z tego sprawę, widziadło zniknęło. kacie nie był pewien, czy rzeczywicie co widział, czy też dko wytwór jego wyobrani.
st to oczywicie zwišzek symbiotyczny - oznajmiła Atha-
rt mrugnšł. Mówiła, rzecz jasna, o pnšczach. - Hm, znowu Iza. Pnšcza czerpiš pokarm z wielkich drzew i w zamian za sportujš do nich składniki odżywcze, których korzenie lie mogš wycišgnšć z ubogiej gleby. Wypłukujš też toksyny wajš się ich w odległych miejscach. Kałuże takie jak ta peł- banków, w których spotykajš się roliny, by magazynować substancje i wymieniać się nimi.
iewiarygodne - Athaciena przyjrzała się korzonkom. - To mina handel, jakim istoty rozumne zajmujš się dla korzyci. że to logiczne, iż kiedy i gdzie ewolucja doprowadziła ro-
odkrycia tej metody. Przypuszczam, że takie mogły być po-(antenów, zanim linteńscy ogrodnicy wspomogli ich i uczy-ezdnymi wędrowcami.
dosła wzrok ku Robertowi. - Czy to zjawisko jest skatalogo-ZTangowie mieli dokonać inspekcji Garthu dla Instytutów, planetę przekazano wam, ludziom. Dziwi mnie, że nigdy lie słyszałam.
irt pozwolił sobie na cień umiechu. - Oczywicie raport w dla Wielkiej Biblioteki wspomina o tym, że pnšcza potra-onywać chemicznego transferu. Częć tragedii Garthu pole-
tym, iż wydawało się, że ich sieć znajdowała się na krawę-llnego załamania, zanim Ziemi przyznano dzierżawę. Jeli nie do czego takiego dojdzie, połowa tego kontynentu za-ię w pustynię. ZTangowie przeoczyli jednak pewien kluczo-[. Najwyraniej nigdy nie zauważyli, że pnšcza poruszajš się
bardzo powoli po lesie, w poszukiwaniu nowych minerałów swych drzewnych gospodarzy. Las, jako aktywna wspólnota ] diowa, przystosowuje się. Zmienia. Można mieć naprawdę na(| je, że jeli tu czy tam skieruje się jš lekko we właciwym kierul sieć pnšczy stanie się orodkiem zdrowienia planetarnej ekosi Jeli tak się stanie, może uda nam się zgarnšć trochę grosza, sp dajšc tę metodę pewnym grupom.
Spodziewał się, że Athacienie to się spodoba, gdy jednak po liła korzonkom z powrotem wpać do wody o barwie umbry, wróciła się w jego stronę i przemówiła chłodnym tonem.
- Odnoszę wrażenie, że jeste dumny, iż udało się wam zł;
tak skrupulatny, intelektualnie nastawiony starszy gatunek ZTangowie na błędzie, Robercie. Jak mógłby to okrelić j(...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin