Nowy56(1).txt

(3 KB) Pobierz
56
Ojciec de Soya jest zdziwiony, gdy na głównym kanale przychodzi odpowied. Nie 
sšdził, że zabytkowy komlog uciekinierów będzie w stanie nadawać na wišzce, 
którš łšczy go 
ze statkiem, tymczasem ma nawet przekaz holograficzny, aczkolwiek trochę 
zamazany: nad 
monitorem unoszš się dwie poparzone, osmalone twarze.
- Niech mnie diabli, ojcze! - Kee patrzy na przełożonego.
- Mnie też - kiwa głowš de Soya i wraca spojrzeniem do czekajšcej na odpowied 
dwójki. - Mówi ojciec kapitan de Soya z pokładu okrętu Rafael, wchodzšcego w 
skład floty 
Paxu...
- Pamiętam pana - przerywa mu dziewczynka. De Soya uwiadamia sobie, że kamery 
archanioła przekazujš obraz na planetę i Enea go widzi - miniaturowš, widmowš 
twarz, 
podkrelonš koloratkš tuż nad powierzchniš komlogu.
- Ja też cię pamiętam - de Soya nie wie, co innego mógłby powiedzieć. Długie 
poszukiwania skończone. Patrzy w ciemne oczy dziecka, widzi jej bladš, poparzonš 
skórę. 
Tak blisko...
- Kto to był? - odzywa się Raul Endymion. - A właciwie: co to było?
- Nie wiem - ojciec kapitan kręci głowš. - Nazywała się Rhadamanth Nemes. 
Dopiero 
parę dni temu przydzielono jš do mojej załogi. Twierdziła, że wchodzi w skład 
nowego 
Legionu, który Pax szkoli... - urywa w pół zdania. Przecież to wszystko tajne 
informacje! 
Rozmawia z wrogiem! Spoglšda na kaprala i w jego umiechu dostrzega zrozumienie 
ich 
położenia: i tak zostanš potępieni. - Mówiła, że należy do nowego Legionu 
wojowników 
Paxu, ale nie wydaje mi się, żeby to była prawda. Nie sšdzę, żeby była 
człowiekiem.
- Amen - dopowiada miniaturowy Raul Endymion znad monitora. Zerka gdzie poza 
pole widzenia kamery, po czym wraca. - Ojcze kapitanie de Soya, nasz przyjaciel 
umiera. Czy 
może mu pan jako pomóc?
De Soya kręci przeczšco głowš.
- Nie możemy zejć na dół. Nemes zabrała nasz ładownik i wyłšczyła zdalne 
sterowanie; ładownik nie reaguje na nasze rozkazy. Gdyby jednak udało się wam do 
niego 
dotrzeć, to na pokładzie znajduje się autochirurg.
- Dokšd mamy ić? - pyta dziewczynka.
W polu widzenia kamery na Rafaelu pojawia się kapral Kee.
- Radar namierzył go mniej więcej półtora kilometra na południowy wschód od 
miejsca, w którym jestecie. To już wzgórza. Jest trochę zamaskowany, ale 
znajdziecie go bez 
trudu. Będziemy was zresztš pilotować.
- To pański głos usłyszałem z komlogu - stwierdza Raul Endymion. - To pan kazał 
nam biec do skał.
- To fakt - przytakuje Kee. - Całš energię statku przenielimy na systemy 
bojowe. Po 
przebiciu atmosfery oznaczało to jakie osiemdziesišt gigawatów mocy, ale wybuch 
odparowanych wód gruntowych mógłby was zabić. Skały wyglšdały najsensowniej.
- Uprzedziła nas - Raul umiecha się krzywo.
- O to włanie chodziło.
- Dziękuję - mówi Enea.
Zakłopotany Kee kiwa tylko głowš i odsuwa się na bok.
- Jak już kapral zdšżył wam powiedzieć, popilotujemy was do ładownika - 
potwierdza 
de Soya.
- Dlaczego? - pyta Raul. - I dlaczego zgładzilicie własny twór?
- Nie stworzyłem jej - odpowiada ojciec kapitan.
- Ale była dzieckiem Kocioła - nalega Raul. - Więc dlaczego?
- Mam nadzieję, że się mylisz - mówi cicho de Soya.  Bo jeli rzeczywicie tak 
było, 
znaczyłoby to, że Kociół przerodził się w potwora.
Przez chwilę nikt się nie odzywa. Z głoników dobiega tylko syk zakłóceń.
- Ruszajcie! - rzuca wreszcie de Soya. - ciemnia się.
Holograficzne twarzyczki rozglšdajš się dookoła, co daje nieco komiczny efekt - 
jakby zapomniały, gdzie sš.
- To prawda - zgadza się Raul. - A wasza lanca czy laser, czy co to tam było 
zmieniło 
mojš latarkę w kałużę metalu i plastiku.
De Soya się nie umiecha.
- Mógłbym wam powiecić, ale oznaczałoby to ponowne uruchomienie systemów 
bojowych Rafaela.
- Nie, dziękuję, damy sobie radę. Wyłšczam wizję, ale kanał audio zostawiam 
otwarty 
do czasu znalezienia ładownika.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin