Nowy23(1).txt

(29 KB) Pobierz
ROZDZIAŁ 22
Członkowie Rady Julatsy stali z rozkrzyżowanymi ramionami wokół wiatła many płonšcego w samym centrum Serca Wieży. Wokół nich szalała demoniczna mana, próbujšc rozedrzeć z trudem utkane magiczne wišzania. Magowie musieli powięcać dużš częć energii tylko na utrzymanie zamkniętych wrót do wymiaru demonów.
Rytuał majšcy zamknšć i rozproszyć Całun-Demonów zaczšł się doć spokojnie. Konstrukt many  majšcy wyłšczyć Całun i przesłać jego energię z powrotem do wymiaru demonów, przypominajšcy nieco koronę  został utkany i uwolniony. Jednak dokładnie w momencie, gdy połšczył się z Całunem, demony zaatakowały, powodujšc eksplozje czystej many na całej powierzchni Całunu.
Starajšc się nie utracić koncentracji i rozpaczliwie trzymajšc się resztek korony, Barras dziękował bogom, że magowie Rady byli tak wyjštkowymi mistrzami w swej sztuce. Słabsza grupa już dawno utraciłaby konstrukt, a ich umysły zostałyby strzaskane mocš, którš rzucały na nich demony. Kiedy Endorr i Cordolan stracili na chwilę koncentrację, reszta Rady utrzymała mentalnie konstrukt do momentu, kiedy jš odzyskali z powrotem.
Jednak w umyle Barrasa prócz podziękowań, czaił się też strach. Nieważne, jak potężna była Rada, nie mogli zbyt długo wytrzymać, a było już za póno, by się wycofać. Istnienie konstruktu many wokół Całunu było całkowicie podtrzymywane przez demony i za to włanie żšdali w zamian duszy. W czasie rozproszenia, należało odebrać kontrolę demonom i przenieć jš na powrót do domeny Julatsy.
Oznaczało to olbrzymie wyczerpanie energii rzucajšcych, ale przede wszystkim zmianę w samej naturze konstruktu. Włanie w tym momencie, przynajmniej teoretycznie, demony mogły przełamać barierę konstruktu i zalać Balaię wystarczajšcš ilociš many, by wydrzeć życie z każdej żywej istoty. Magowie zawsze wiedzieli o takiej ewentualnoci, jednak nigdy przedtem demony nie posiadały wystarczajšcego ródła energii, by uczynić to zagrożenie rzeczywistym. Aż do teraz.
Najbardziej jednak martwił Barrasa fakt, iż demony wiedziały dokładnie, kiedy uderzyć. Oznaczało to, że były o wiele lepiej poinformowane na temat julatsańskich formuł i ogniskowania many, niż mógł przypuszczać. Potencjalnie mogły więc także odczytywać lady energetyczne, a jeżeli to okazałoby się prawdš, to byłyby w stanie zablokować wszelkie działania Rady, jeszcze zanim zostałyby podjęte.
Dlatego włanie musieli utrzymywać koronę, na zmianę próbujšc objšć niš Całun i wzmacniajšc jej konstrukcję, by demony nie rozerwały jej na strzępy, co wyranie zamierzały zrobić. Korona była słabym punktem ogniska, a jej zniszczenie zmieniłoby i osłabiło poważnie konstrukt Całunu. Nie mogli do tego dopucić. Demony wydostałyby się na wolnoć.
 Kerela, musimy przeformować ognisko. Korona blednie. Nie możemy jej tak stracić.  Barras wiedział, że jego głos był cichy, ale miał pewnoć, że wszyscy członkowie Rady usłyszš go, pomimo wycia many uderzajšcej o ich umysły.
 Najpierw musimy odzyskać spójnoć. Wię z Całunem nie jest stabilna  głos Kereli był jak zwykle spokojny i władczy.  Endorr, potrzebujemy tarczy przeciw demonicznej manie.
 Tak jest, Starszy Magu  wysiłek w głosie młodego mistrza odzwierciedlał trud jego umysłu.
 Pozostaw nam koronę. Utrzymamy jš, kiedy będziesz rzucał  powiedziała Kerela.
 Wycofuję się  dał znak Endorr. W chwili, gdy jego umysł odłšczył się od korony, Vilif i Seldane przejęli jego uchwyt, utrzymujšc konstrukt. Barras zamknšł oczy i pozwolił swej wiadomoci dotknšć Endorra. Poczuł, jak mag wydobywa manę do utworzenia tarczy, jak modyfikuje jej ognisko, zazwyczaj służšce do odpierania zaklęć ofensywnych, w taki sposób, by mogło zablokować strumień czystej many. Umiechnšł się. Młody mag był niezwykle błyskotliwy. Połšczył zwykłš tarczę przeciw zaklęciom z Maskš-Many majšcš moc powstrzymywania ataków na umysł.
Umiech Barrasa zniknšł tak szybko, jak się pojawił. Ognisko many Endorra było nierówne. Dwa zaklęcia nie łšczyły się dokładnie, co pozwalało na swobodny przepływ między nimi, powodujšc niestabilnoć. A jednak mag wydawał się tego nie wyczuwać, pompujšc w konstrukt coraz więcej mocy. Brzegi ogniska zaczęły pulsować, kiedy zbliżał się do uwolnienia. Jednak w samym rodku nierównego dwunastocianu rozlały się kolory trucizny. Żółty mieszał się z fioletem i ciemnš migoczšcš szarociš, ostrzegajšc o potencjalnie katastrofalnej wadzie.
 Endorr, nie jeste stabilny. Sprawd formuły. Nie rzucaj. Masz czas  niespokojny głos Barrasa osłabił koncentrację wszystkich zgromadzonych wokół wiatła many. Widok niestabilnego ogniska Endorra odwrócił ich uwagę, powodujšc, że z korony oderwały się kolejne pasma energii. Ale młody mag go nie słyszał. Zatopiony we własnej koncentracji, poruszał bezgłonie ustami, nieznacznymi ruchami ršk utrzymujšc swój konstrukt. Jako jedyny nie dostrzegał, co działo się w jego wnętrzu. Barras nie wiedział dlaczego, ale ciemnoć pochłaniała rdzeń połšczenia między zaklęciami i rzucanie mogło się zakończyć tylko w jeden sposób.
 Endorr!  krzyknęła Kerela. Jej mentalny uchwyt na koronie nie osłabł nawet, kiedy wiadomy umysł przejšł kontrolę, próbujšc powstrzymać młodego maga. Ten jednak kontynuował cichš intonację, a w umysłach Rady pojawił się niepokój, który natychmiast odbił się na konstrukcje korony. Kerela poprosiła o zwiększonš koncentrację i ognisko wyrównało się, choć oczy wszystkich pozostały skupione na młodym magu.
Żadne z nich nie mogło się poruszyć, inaczej korona zostałaby zniszczona. W pięcioro nie byliby w stanie utrzymać jej poród burzy energii płynšcej z wymiaru demonów. Endorr przygotowywał się do rzucenia. Dwunastocian pulsował żółtym wiatłem, przetykanym pasmami bršzu i bieli, ale jego centrum pozostawało szare. Barras czuł napięcie budujšce się w kręgu.
 Trzymajcie się. Jeli się spali, będziemy potrzebować wszystkich sił  ostrzegła Kerela.
Dlaczego Endorr nie dostrzegał swego błędu? Barras starał się dotrzeć do niego, znaleć co, co mógłby mu przesłać, ale nic z tego. Wiedział też, że kolejna dekoncentracja poważnie naraziłaby koronę.
Endorr otworzył oczy, wypowiedział komendę i dopiero wtedy dostrzegł defekt w swoim konstrukcje, mimo iż jego umysł powinien był dawno to zauważyć. Twarz mu poczerwieniała, kiedy patrzył, jak ognisko rozrasta się gwałtownie, a potem zapada w sobie, całkowicie pochłaniane przez niszczšcš szaroć.
Z jego zaciniętych ust wydobył się cienki pisk, a z nosa i uszu popłynęła mu krew. Zadrżał i zamachał wciekle rękami, próbujšc opanować spalajšce się zaklęcie.
Z olepiajšcym błyskiem w całym spektrum many konstrukt implodował. Głowa Endorra odskoczyła do tyłu, członki mu zesztywniały i sparaliżowane ciało opadło na posadzkę.
Blask zniknšł niemal natychmiast, ale korona zakołysała się. Kolejna eksplozja many wystrzeliła z brzegów Całunu, rozrywajšc połšczenie w kilkunastu miejscach.
 Zamknijcie jš  poleciła Kerela.  Zamknijcie jš.
Pozostałych szeciu członków Rady mocowało się z rozpadajšcym się ogniskiem, próbujšc zachować resztki porzšdku.
 Co teraz?  zapytała Seldane, głosem pełnym strachu.
 Czekamy i zastanawiamy się. Koncentrujemy się, zbieramy siły  odpowiedziała Kerela.
 Na co czekamy?
 Nie wiem, Seldane  w jej oczach po raz pierwszy Barras dostrzegł myl o porażce.  Nie wiem.

* * *
Korytarz zadrżał, wbijajšc się w zewnętrznš powłokę Całunu-Demonów. Momentalnie zielona powierzchnia Martwej Przestrzeni pokryła się niebieskimi kształtami demonów. Bez ochrony zaklęcia dusze Kruków już dawno zostałyby pochłonięte, a tymczasem usłyszeli pełne bólu i bezsilnoci wycie wydarte z setek wypełnionych ostrymi zębami ust. Przez chwilę żaden z demonów nie odważył się wkroczyć w obszar cierpienia.
 Nie czekajcie na nie. Uderzajcie w ciała pokrywajšce zaklęcie. Niech się was bojš. Osłabcie je  powiedział Sha-Kaan i jakby chcšc wszystkim zademonstrować, otworzył wypełnionš ogniem paszczę i wyskoczył do przodu, uderzajšc przednimi łapami i ogonem, który jednak zaraz potem wykręcił do tyłu, by chronić Kruków.
Miecz Bezimiennego przestał stukać o posadzkę.
 Krucy!  ryknšł.  Razem, Krucy!
Zamachnšł się mieczem szerokim hakiem ku górze. Stal wbiła się w nieopancerzone ciała demonów przed nim. Odpowiedziały mu wrzaski bólu i szybkie jak błyskawica uderzenia łap o metal broni. Hirad zerknšł na lewo i zobaczył Willa, który wymachiwał dwoma mieczami, wymierzajšc wciekłš serię skomplikowanych ciosów. Thraun zawył i włšczył się do walki.
Hirad skupił uwagę na własnej pozycji. Ostrza Kruków rozwcieczyły demony i spowodowały, że coraz większa ich liczba przylegała do powierzchni Martwej Przestrzeni, szukajšc miejsca na łatwe uderzenie. Raz po raz jaki demon przeciskał się do pozbawionego many obszaru po to tylko, by odskoczyć natychmiast z wrzaskiem i twarzš wykrzywionš bólem.
Ale gromadziło się ich coraz więcej i w końcu pragnienie bycia tym pierwszym, który skosztuje ciała i dusz wrogów, musiało pokonać strach przed lotem w wolnej od many przestrzeni. Hirad spojrzał w górę. Nad ich głowami zebrała się liczna grupa, krzyczšc o krew i energię życiowš.
 Jest ich tak wiele. Jak je pokonamy?  zapytał Hirad.
 Nie mamy ich pokonać  przypomniał Sha-Kaan, spopielajšc krótkim zionięciem ramię demona, który wysunšł się zbyt daleko. Stwór zniknšł.  Im więcej ich przycišgniemy, tym słabszy będzie atak na julatsańskš Radę. Musimy ich zajšć. To może dać magom szansę zamknięcia Całunu.
 A jeli nie?
 Wtedy wszyscy jestemy już martwi.  Sha-Kaan odwrócił głowę i spojrzał na swego Dragonitę. Hirad poczuł, jak przepełnia go pewnoć siebie.  Walcz, Hiradzie Coldheart. Walczcie Krucy. Jak nigdy przedtem.
Pierwszy z demonów pokonał straszliwy ból Martwej Przestrzeni i zaczęła się walka o przetrwanie.

* * *
Nacisk na ich umysły zwiększył się nagle, jakby wiatr szarpišcy wišzania korony niespodziewani...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin