· 20 lip 2012
· Metro
– Zapłaciłem właśnie 300 zł za usunięcie dwóch gniazd os. Żadne preparaty nie działały, musiałem zdać się na fachowca – opowiada nam czytelnik, który walczy z owadami na działce pod Warszawą.
Firmy zajmujące się likwidacją gniazd os i szerszeni od maja do września mają ręce pełne roboty. – W sezonie codziennie jesteśmy wzywani do siedmiu-ośmiu posesji – opowiada Anna Ciok ze stołecznej firmy Usuwanie os.
Telefon dzwoni częściej w czasie upałów – wtedy owady są aktywniejsze. Nie ma reguły, że osy zagnieżdżają się tylko w domkach, bo z problemem walczą tak samo mieszkańcy bloków. – Owady na gniazda najczęściej wybierają poddasze, miejsca wokół rynien albo wnętrza poręczy – wymienia Anna Ciok.
Zakładają je błyskawicznie: wystarczy im niespełna godzina, by umościć się np. pod dachem budynku.
Fachowcy mówią, że czasami właścicielom zaatakowanej posesji udaje się zniszczyć gniazdo za pomocą środków chemicznych. – Ale to ryzykowne, szczególnie jeżeli w domu są dzieci albo starsze osoby – ostrzega Eugeniusz Zieliński z firmy DDD Owady.
Walka z osami jest droga: w Warszawie ceny wahają się od 150 do 500 zł za pozbycie się jednego gniazda. Nie ma też co liczyć na pomoc strażaków.
– Usuwamy gniazda z obiektów użyteczności publicznej, np. szpitali, przedszkoli, szkół. Właścicielowi prywatnej posesji w niebezpiecznej sytuacji możemy pomóc w ewakuacji, ale do pozbycia się gniazda musi wezwać wyspecjalizowaną firmę – tłumaczy kpt. Artur Laudy z warszawskiej Państwowej Straży Pożarnej.
– Jednak jeżeli w domu są dzieci i trzeba udzielić im pomocy w ciągu kilku minut, czego nie jest w stanie zrobić prywatna firma, oczywiście reagujemy – dopowiada kpt. Remigiusz Adamańczyk z PSP we Wrocławiu.
amber440