12. Turniej.doc

(16 KB) Pobierz

              W walce magów obowiązywała jedna zasada: można było używać wszystkich zaklęć, oprócz tych, po których trzeba by było zbierać kawałeczki przegranego  po całym mieście. Służby sprzątające życzyły sobie astronomiczne kwoty za tego typu usługi i dodatkowe opłaty za wyskrobywanie ludzkich szczątków z murów i dachówek.

              Filipa wszedł na ring. Był otoczony magiczną barierą, by przypadkiem od odbitego zaklęcia nie ucierpiał jakiś widz. Nigdy nie uczestniczył w tego typu zawodach, więc trochę się denerwował. Bariera otworzyła się i na ring wszedł przeciwnik. Był to dość wysoki mężczyzna z długimi, czarnymi włosami. Nosił czarny płaszcz. Wyglądał na 25 lat, lecz Filipa domyślał się, że to pewnie dzięki miksturom odmładzającym. Sam próbował kilka razy stworzyć taki, ale wychodziła co najwyżej oranżada.

              Uderzył gong. Mag rzucił zaklęcie tak szybko, że Filipa nie zdążył nawet wydobyć różdżki. Przekoziołkował przez cały ring, zatrzymując się na magicznej barierze. Podniósł się powoli, wyciągał zza pasa różdżkę, gdy naglę zauważył, że paznokieć na jego wskazującym palcu jest ułamany! Poczuł, jak dzika furia wypełnia jego ciało, jak krew uderza mu do głowy. Poderwał się i błyskawicznie odskoczył. W miejsce gdzie przed chwilą leżał, trafiło zaklęcie. Zamachnął się i rzucił czar oszałamiający. Potem drugi i trzeci i następny. Mag ledwo nadążał za ich odbijaniem.  Z każdym zaklęciem Filipa przybliżał się do niego. W oczach maga widać było niepewność. Próbował odskakiwać, ale natychmiast był bombardowany kolejną serią zaklęć. Stali już w odległości niecałego metra od siebie. Nagle Filipa doskoczył do niego, mag chcąc wykorzystać błąd przeciwnika zamachnął się, by rzucić zaklęcie. W tym momencie poczuł pierw przeszywający ból w skroni, później ciepło, a później już nic nie pamiętał. Nie słyszał już, jak arbiter woła: „Zwycięzcą została” - chlast - „au! został Filipa!”. Nie słyszał też wiwatu widzów i przyjemnego brzdęku monet w sakiewce, którą wygrany wesoło podrzucał.

              Filipa pobiegł w kierunku zawodów walk bronią białą. Miał nadzieję, że zdąży chociaż na końcówkę walki Pawlofura. Zauważył leżącego mężczyznę. Z ramienia sączyła mu się krew. Jakiś medyk próbował zatamować krwawienie. Obok stał zdyszany Pawlofur, opierał się na toporze. Miał śliwę pod lewym okiem. Poza tym, chyba nie doznał większych obrażeń.

-Widzę, że wygrałeś – zagadał Filipa

-A no, nie było łatwo, ale jakoś się udało.

-No to co, idziemy zobaczyć, jak idzie naszym kucharzom?

-Pewnie, może załapiemy się na jakieś żarcie.

***

Zapach roznosił się po całej okolicy. Na placu było 6 drużyn, każda przy swoim kotle. Rolę jury pełnili zgromadzeni ludzie, którzy dostawali po porcji dania, a następnie glosowali na swojego faworyta.

-Spokojnie, nie pchać się, starczy dla wszystkich! - krzyczał Grzesion napełniając kolejne miski niezidentyfikowaną masą. Pawlofur chwycił za talerz i ustawił się w kolejkę.

-Chyba się skuszę. - powiedział -Wygląda smakowicie. Co to jest?

-Gulasz z kurzych łapek. - odparł z dumą Jakcep.

-Niestety wszystkie kurze łapki zabrała nam tamta drużyna – dodał Grzesion wskazując chochlą na stojących nieopodal kucharzy – więc musieliśmy improwizować.

-O, ummm. Ale dobre, co to to jest, te okrągłe? - spytał z pełnymi ustami Pawlofur

-Kozie jądra.

***

Cała szóstka siedziała w karczmie przy piwie.

-Podsumowując – zaczął Karol'um – wygraliśmy razem 80 guldenów: po 20 za walkę wręcz, bronią białą, magią i w konkursie strzeleckim. - Markendil promieniował dumą. Jeszcze nigdy nie wygrał żadnych zawodów.

- Ty się tak nie ciesz. Przecież te zawody mogły potoczyć się zupełnie inaczej, gdybyś miał chociaż jednego przeciwnika.

-Ważne, że wygrałem – odparł – a to, że inni potruli się na konkursie gotowania, nie moja wina.

-Ta, i co do zawodów. - Karol'um spojrzał krzywo na Jakcepa i Grzesiona. - Musimy zapłacić 70 guldenów kary za leczenie tych co się zatruli. Czyli zostaje 10 guldenów. Nie dużo, ale starczy na kilka noclegów i porządnych posiłków.

-Nie moja wina, że jądra były nieświeże! – oburzył się Grzesion po czym zanurzył się pociągnął duży łyk piwa z kufla.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin