3. Bogowie Nieba i Ziemi.rtf

(72 KB) Pobierz

3. BOGOWIE NIEBA I ZIEMI

Co to było? Co po setkach tysięcy, a nawet milionach lat ociężałego rozwoju człowieka raptownie zmieniło wszystko, tak kompletnie, w trzech uderzeniach, następujących po sobie jak trzy klaśnięcia w dłonie: 11 000 – 7400 – 3800 prz. Chr.? Co przeobraziło prymitywnych, koczujących myśliwych i zbieraczy w rolników i garncarzy, a potem w budowniczych miast, inżynierów, matematyków, astronomów, metalurgów, kupców, muzyków, sędziów, doktorów, autorów, bibliotekarzy, kapłanów? Można pójść dalej i zadać jeszcze bardziej zasadnicze pytanie, słusznie postawione przez profesora Roberta J. Braidwooda (Prehistoric Men): „Dlaczego w ogóle to się wydarzyło? Dlaczego wszystkie ludzkie istoty nie żyją wciąż tak, jak żyli ludzie w kulturze maglemoskiej?”

Sumerowie, lud, dzięki któremu ta wysoka cywilizacja tak nagle przybrała realny kształt, mieli gotową odpowiedź. Streścili ją w jednej inskrypcji, odnalezionej wśród dziesiątków tysięcy starożytnych mezopotamskich zapisów, jakie zostały odkryte: „Cokolwiek wydaje się piękne, uczyniliśmy dzięki łasce bogów”.

Bogowie Sumeru. Kim byli?

Czy bogowie Sumerów byli tacy, jak greccy bogowie, o których mówiono, że żyją na wielkim dworze, ucztując w przestronnym pałacu Zeusa w niebie – Olimpie, którego odpowiednikiem na ziemi była najwyższa góra w Grecji, nosząca tę samą nazwę?

Grecy opisywali swoich bogów jako istoty antropomorficzne, fizycznie podobne do śmiertelnych mężczyzn i kobiet i mające ludzki charakter: mogli być szczęśliwi, rozgniewani i zazdrośni, angażowali się w stosunki miłosne, kłócili się, walczyli i rozmnażali się jak ludzie, prokreując potomstwo przez kontakty płciowe – między sobą lub z ludźmi.

Byli niedosiężni, a jednak ustawicznie wplątani w ludzkie sprawy. Mogli podróżować z olbrzymią szybkością, pojawiać się i znikać; mieli bronie o ogromnej, niespotykanej sile rażenia. Każdy z nich pełnił specyficzne funkcje i w rezultacie każde ludzkie działanie mogło wziąć zły obrót lub osiągnąć powodzenie, zależnie od postawy boga sprawującego pieczę nad daną dziedziną; dlatego rytuały kultowe i ofiary dla bogów miały pozyskać ich łaski.

Czołowym bóstwem Greków w okresie cywilizacji helleńskiej był Zeus – „ojciec bogów i ludzi”, „pan niebiańskiego ognia”. Jego zasadniczą bronią i głównym symbolem był piorun. „Król” na ziemi, który zstąpił z niebios; rozstrzygał sprawy i był rozdawcą dóbr i nieszczęść wśród śmiertelników, ale właściwym jego królestwem pozostało niebo.

Nie był ani pierwszym bogiem na ziemi, ani pierwszym bóstwem przebywającym w niebiosach. Mieszając teologię z kosmologią, by otrzymać coś, co uczeni traktują jako mitologię, Grecy wierzyli, że najpierw panował Chaos; potem pojawiła się Gaja (Ziemia) i jej małżonek Uranos (Niebo). Gaja i Uranos wydali na świat dwanaścioro potomków – sześciu tytanów i sześć tytanid. Chociaż areną ich legendarnych czynów była ziemia, przyjmuje się, że miały one także wymiar kosmiczny.

Na pierwszy plan w olimpijskiej mitologii wysunął się Kronos, najmłodszy z tytanów. Zdobył supremację wśród rodzeństwa jako uzurpator, kastrując swojego ojca Uranusa. Obawiając się braci i sióstr, Kronos uwięził ich, a potem wypędził. Za to przeklęła go matka: spotka go ten sam los, co jego ojca: zostanie zrzucony z tronu przez własnych synów.

Kronos wszedł w związek ze swoją siostrą Reą, która urodziła mu trzech synów i trzy córki: Hadesa, Posejdona i Zeusa oraz Hestię, Demeter i Herę. Jeszcze raz los sprawił, że najmłodszy syn zdetronizował ojca; klątwa Gai ziściła się, gdy Kronosa obalił Zeus.

Wszystko wskazuje na to, że ten przewrót nie przebiegał gładko. Przez wiele lat ciągnęły się walki bogów z nieprzebraną chmarą potworów. Do rozstrzygającej rozgrywki doszło między Zeusem a wężowatym bóstwem Tyfonem. Zmagania toczyły się na szerokich przestrzeniach ziemi i nieba; miejscem decydującego starcia była góra Kasjo w pobliżu granicy między Egiptem a Arabią – najwyraźniej gdzieś na Półwyspie Synajskim (il. 21).

 

Il. 21

Po wygraniu walki Zeus został uznany za największego wśród bogów. Mimo to musiał podzielić się władzą z braćmi. Wybrał (czy też, wedle innej wersji, wylosował) władzę nad niebem, najstarszemu bratu, Hadesowi, przypadł w udziale świat podziemi, a średni brat, Posejdon, objął panowanie nad morzami.

Jakkolwiek z biegiem czasu Hades stał się synonimem piekła, jego pierwotnym królestwem było terytorium położone gdzieś „daleko na dole”, bagna, odludne okolice i ziemie spłukiwane potężnymi rzekami. O Hadesie mówiono, że „nie można go zobaczyć” – jest nieprzystępny, groźny, surowy; nie dający się poruszyć modlitwą czy ofiarą. Posejdon natomiast ze swym atrybutem – trójzębem – był widywany często. Chociaż władał morzami, był też nauczycielem rzeźby i metalurgii, a nawet przebiegłym magikiem i sztukmistrzem. Podczas gdy Zeusa przedstawiano w greckiej tradycji i legendzie jako władcę srogiego dla ludzi – który powziął nawet w pewnej chwili zamiar wytracenia ludzkości – Posejdona uważano za przyjaciela i boga, który zadawał sobie wiele trudu, by zdobyć pochwały śmiertelników.

Tych trzech braci i ich trzy siostry, dzieci Kronosa i Rei, tworzyły starszą grupę bogów Olimpu, grona dwunastki wielkich bogów. W skład pozostałej szóstki wchodzili wyłącznie potomkowie Zeusa; greckie opowieści dotyczą głównie ich genealogii i pokrewieństw.

Matkami męskich i żeńskich bóstw spłodzonych przez Zeusa były różne boginie. Pierwszą była Metyda, z tego związku urodziła mu się córka, wielka bogini Atena. Zawiadywała rozsądkiem i rękodziełem, a zatem uznawano ją za boginię mądrości. Ale ponieważ okazała się jedynym bóstwem, które pozostało na miejscu walki Zeusa z Tyfonem (wszyscy inni bogowie zbiegli), przyswoiła sobie przymioty militarne i była też boginią wojny. Była „nie tkniętą dziewicą”, niczyją żoną; jednakże niektóre opowieści łączą ją często ze stryjem Posejdonem i jakkolwiek oficjalną małżonką Posejdona była pani labiryntu z Krety, bratanicę Atenę miał za kochankę.

Potem Zeus zbliżył się do innych bogiń, ale ich dzieci nie miały odpowiednich kwalifikacji, żeby wejść do olimpijskiego kręgu. Przystępując z premedytacją do powołania na świat męskiego potomka, Zeus zwrócił się do jednej ze swoich sióstr. Najstarsza, Hestia, była, jak mówiono, kimś w rodzaju pustelnicy – może zbyt stara lub zbyt chora, by stać się obiektem małżeńskiej aktywności – więc Zeus nie musiał wiele wyjaśniać, gdy skierował swoją uwagę na Demeter, średnią siostrę, boginię urodzajów. Lecz zamiast syna urodziła mu córkę, Persefonę, która poślubiła swojego stryja Hadesa i panowała razem z nim nad światem podziemi.

Rozczarowany, że nie urodził się syn, Zeus zaapelował do innej bogini o pociechę i miłość. Z Harmonią miał dziewięć córek. Potem Leto urodziła mu córkę i syna – Artemidę i Apolla – dzieci te od razu zostały przyjęte do grona głównych bóstw.

Apollo, pierworodny syn Zeusa, był jednym z największych bogów helleńskiego panteonu, drżeli przed nim zarówno ludzie, jak i bogowie. Przedstawiał i wyjaśniał śmiertelnikom wolę swojego ojca, Zeusa, był zatem autorytetem w kwestiach norm religijnych i kultu świątynnego. Jako reprezentant praw moralnych i boskich wzywał do oczyszczenia i doskonałości duchowej, a także fizycznej.

Drugim synem Zeusa, urodzonym przez boginię Maję, był Hermes, patron pasterzy, opiekun stad i trzód. Mniej ważny i nie tak potężny, jak jego brat Apollo, bliższy był ludzkim sprawom; jemu przypisywano każdy uśmiech szczęścia. Jako rozdawca dóbr został bóstwem opiekuńczym handlu, patronem kupców i podróżników. Jednak mit i epika przedstawiają go przede wszystkim w roli posłańca bogów, herolda Zeusa.

Pobudzony koniecznością podtrzymania pewnych tradycji dynastycznych, Zeus wciąż domagał się od swych sióstr syna. Tym razem zwrócił się do najmłodszej Hery. Poślubiając ją według rytuałów świętego małżeństwa, Zeus obwołał ją królową bogów, boginią matką. Ich małżeństwo zaowocowało synem Aresem i dwiema córkami. Wstrząsane było jednak ustawicznymi zdradami ze strony Zeusa, a także, jak krążyły pogłoski, ze strony Hery, co rzuca cień i poddaje w wątpliwość prawość pochodzenia następnego syna, Hefajstosa.

Ares został od razu włączony do dwunastu głównych bogów Olimpu. Powierzono mu stanowisko zastępcy Zeusa. Był bogiem wojny, przypisywano mu udział we wszelkich rzeziach; a jednak daleko mu było do niezwyciężoności – gdy w wojnie trojańskiej stanął do walki po stronie Trojan, otrzymał ranę, jaką tylko Zeus mógł wyleczyć.

Hefajstos natomiast musiał sobie wywalczyć drogę na szczyt Olimpu. Był bogiem twórczości, ognia kuźni, uważano go za patrona sztuki metalurgii. Ten boski rzemieślnik wytwarzał zarówno praktyczne, jak i magiczne przedmioty dla bogów i ludzi. Legenda mówi, że urodził się ułomny i dlatego został wyrzucony precz przez rozzłoszczoną matkę, Herę. Według innej i bardziej wiarygodnej wersji Hefajstosa przepędził Zeus, który powątpiewał w swe ojcostwo. Hefajstos jednak użył swoich magicznych, kreatywnych mocy i zmusił Zeusa do tego, by udzielił mu miejsca wśród wielkich bogów.

Legenda relacjonuje też, że pewnego razu Hefajstos skonstruował niewidzialną sieć, która miała spaść na łóżko jego żony, gdyby ogrzał je swą obecnością kochanek. Mógł potrzebować takiego zabezpieczenia, ponieważ jego żoną była Afrodyta, bogini miłości i piękności. Nie ma w tym nic dziwnego, że snuto wokół niej mnóstwo romansowych opowieści; w wielu z nich uwodzicielem był Ares, brat Hefajstosa. (Jednym z rezultatów tego nieprawego romansu był Eros, bóg miłości.)

Afrodyta została przyjęta do olimpijskiego kręgu, a okoliczności jej przyjęcia rzucają światło na nasz temat. Nie była siostrą Zeusa ani jego córką, a jednak nie dało się jej ignorować. Przybyła z azjatyckich wybrzeży Morza Śródziemnego, leżących naprzeciw Grecji (drogą przez Cypr, według greckiego poety Hezjoda); i roszcząc pretensje do wielce starożytnego pochodzenia przypisała swoje przyjście na świat genitaliom Uranusa. Genealogicznie wyprzedzała więc Zeusa o jedno pokolenie, będąc (jak gdyby) siostrą jego ojca i wcieleniem skastrowanego antenata bogów (il. 22).

 

Il. 22

Afrodyta zatem musiała zostać przyjęta do olimpijskiego grona. Ale najwidoczniej jego skład określała nieprzekraczalna liczba dwanaście. Rozwiązanie było pomysłowe: dodać jeden i odjąć jeden. Odkąd Hades otrzymał królestwo świata podziemi, nie pojawiał się wśród wielkich bogów na Olimpie. W tym ekskluzywnym kręgu dwunastu bogów powstał zatem wakat, zachwycająco dogodny do objęcia przez Afrodytę.

Okazuje się też, że liczba dwanaście była wymogiem obowiązującym w obie strony: bogów olimpijskich nie mogło być więcej niż dwunastu, lecz nie mogło być ich także mniej. W sposób oczywisty wskazują na to okoliczności, jakie doprowadziły do włączenia Dionizosa do olimpijskiego kręgu. Był synem Zeusa, urodzonym przez Semele, córkę Zeusa. Dionizosa trzeba było ukryć przed gniewem Hery, został więc wysłany do dalekich krain (dotarł nawet do Indii). Gdzie tylko się pojawił, rozpowszechniał uprawę winorośli i metodę wyrobu wina. Tymczasem na Olimpie znów powstał wakat. Hestia, najstarsza siostra Zeusa, słaba i wiekowa, została usunięta z kręgu dwunastu bogów. Wtedy Dionizos powrócił do Grecji i pozwolono mu wypełnić lukę, Bogowie olimpijscy byli znów w komplecie.

Jakkolwiek grecka mitologia nie wypowiadała się wyraźnie na temat pochodzenia człowieka, legendy i tradycje przypisywały bogom wydanie na świat królów i herosów. Ci półbogowie tworzyli więź między ludzkim przeznaczeniem – ciężką pracą dnia powszedniego, uwarunkowaniem materialnym, plagami, chorobami, śmiercią – a złotą przeszłością, kiedy ziemię przemierzali tylko sami bogowie. I chociaż tak wielu z nich urodziło się na ziemi, wybrany krąg dwunastu bogów olimpijskich reprezentował niebiańską postać bogów. Oryginalny Olimp został opisany w Odysei jako leżący w „czystości górnych przestworzy”. Oryginalną dwunastkę wielkich bogów tworzyli bogowie nieba, którzy zstąpili na ziemię i reprezentowali dwanaście ciał niebieskich na „sklepieniu nieba”.

Łacińskie nazwy wielkich bogów, dane im w czasie, gdy Rzymianie przyswoili sobie grecki panteon, wyjaśniają ich planetarne powiązania: Gaja była Ziemią, Hermes Merkurym, Afrodyta Wenus, Ares Marsem. Kronos Saturnem, a Zeus Jowiszem. Kontynuując grecką tradycję. Rzymianie postrzegali Jowisza jako boga gromowładnego, którego orężem była błyskawica. Tak jak Grecy, Rzymianie kojarzyli go z bykiem (il. 23).

 

Il. 23

Nie ma obecnie kontrowersji co do tego, że fundamenty greckiej cywilizacji powstały na Krecie, gdzie kultura minojska kwitła od około 2700 do 1400 roku prz. Chr. Spośród minojskich mitów i legend na czoło wysuwa się opowieść o Minotaurze. Tego półczłowieka, półbyka urodziła zapłodniona przez byka Pazyfae, żona króla Minosa. Archeologiczne znaleziska potwierdziły rozbudowany kult byka w kulturze minojskiej, a niektóre pieczęcie cylindryczne przedstawiają go jako istotę boską z przydzielonym mu symbolem krzyża, reprezentującym jakąś nieznaną gwiazdę czy planetę. Dlatego przypuszcza się, że byk jako obiekt kultu na Krecie nie był zwykłym, ziemskim stworzeniem, lecz bykiem niebiańskim – gwiazdozbiorem Byka – jakiemu oddawano cześć dla zachowania żywej pamięci pewnych wypadków, które miały miejsce w czasie wiosennego zrównania dnia z nocą w tej konstelacji około 4000 lat prz. Chr (il. 24).

 

Il. 24

Grecka tradycja utrzymuje, że Zeus przybył na grecki ląd stały przez Kretę, skąd był uciekł (przepływając Morze Śródziemne) po porwaniu Europy, pięknej córki króla fenickiego miasta Tyru. Rzeczywiście kiedy najdawniejsze pismo minojskie zostało ostatecznie rozszyfrowane przez Cyrusa H. Gordona, okazało się, że był to „semicki dialekt ze wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego”.

Grecy właściwie nigdy nie twierdzili, że ich olimpijscy bogowie zeszli do Grecji prosto z nieba. Zeus przybył z przeciwległej strony Morza Śródziemnego przez Kretę. O Afrodycie mówiono, że przebyła drogę morską z Bliskiego Wschodu przez Cypr. Posejdon (dla Rzymian Neptun) przywiódł ze sobą konia z Azji Mniejszej. Atena przyniosła do Grecji z krajów biblijnych „drzewo oliwne, urodzajne i samosiewne”.

Greckie tradycje i legendy dotarły na grecki ląd bez wątpienia z Bliskiego Wschodu przez Azję Mniejszą i wyspy Morza Śródziemnego. To właśnie tam helleński panteon miał swoje korzenie; tam właśnie powinniśmy doszukiwać się pochodzenia greckich bogów i ich astralnych powiązań z liczbą dwanaście.

Hinduizm, starożytna religia Indii, uważa Wedy – zbiory hymnów, formuł ofiarnych i innych wypowiedzi odnoszących się do bogów – za pisma święte, „nie pochodzące od człowieka”. Hinduskie tradycje utrzymują, że Wedy zostały ułożone przez samych bogów w okresie poprzedzającym obecną epokę. Lecz w miarę upływu czasu coraz większa część z oryginalnych 100 000 wersetów, przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie, ulegała zagubieniu lub zniekształceniu. Ostatecznie, pewien mędrzec spisał ocalałe w przekazach ustnych wersety dzieląc je na cztery części i powierzył czterem najlepszym uczniom, by je zachowali, każdy jedną Wedę.

Kiedy w dziewiętnastym wieku uczeni zaczęli rozszyfrowywać i rozumieć zapomniane języki oraz śledzić związki między nimi, uświadomili sobie, że Wedy zostały zapisane bardzo starożytnym językiem indoeuropejskim, poprzedzającym klasyczny język Indii – sanskryt – oraz grekę, łacinę i inne języki europejskie. Gdy zdołali w końcu odczytać i zanalizować Wedy, byli niezwykle zaskoczeni niesamowitym podobieństwem między wedyjskimi a greckimi opowieściami o bogach.

Wszyscy bogowie – twierdziły Wedy – byli członkami jednej, wielkiej, lecz niekoniecznie pokojowo nastawionej rodziny. W opowieściach o wstąpieniach do nieba i zstąpieniach na ziemię, bitwach powietrznych, cudownych broniach, przyjaźniach i rywalizacjach, małżeństwach i niewiernościach, daje się zauważyć zasadnicza dbałość o zachowanie kroniki genealogicznej – kto kogo spłodził i kto był czyim pierworodnym. Bogowie ziemi pochodzili z nieba, a główne bóstwa, nawet na ziemi, pozostawały reprezentatami ciał niebieskich.

W pradawnych czasach Riszi („pierwotnie płynący”) „pływali niebiańsko” w prądach nieprzepartych mocy. Siedmiu z nich było wielkimi przodkami. Bogowie Rahu („demon”) i Ketu („odłączony”) stanowili kiedyś jedno ciało niebieskie, które usiłowało przyłączyć się do bogów bez pozwolenia, ale bóg burzy cisnął w nie płomiennym dyskiem i przeciął je na dwie części – Rahu, „głowę smoka”, która nieustannie zygzakuje po niebie w poszukiwaniu zemsty, i Ketu, „ogon smoka”. Marici, protoplasta dynastii słońca, był ojcem Kaśyapy („tronującego”). Wedy opisują go jako bardzo płodnego; jednak dynastyczna sukcesja była kontynuowana tylko przez dziesięcioro jego dzieci urodzonych przez Prythiwi („niebiańską matkę”).

Jako głowa dynastii, Kaśyapa był także przywódcą dewów („jaśniejących”) i nosił tytuł Djaus-pitam („jaśniejący ojciec”). Razem ze swoją małżonką i dziesięciorgiem dzieci tworzył boską rodzinę dwunastu Aditjów, bogów, z których każdy miał przypisany znak zodiaku i ciało niebieskie. Ciałem niebieskim Kaśyapy była „jaśniejąca gwiazda”, Prythiwi reprezentowała Ziemię. Potem następowali bogowie, których odpowiedniki niebieskie obejmowały Słońce, Księżyc, Marsa, Merkurego, Jowisza, Wenus i Saturna.

Z czasem przywództwo tego panteonu przeszło na Warunę, boga przestrzeni nieba. Był wszechobecny i wszechwidzący; jeden z hymnów adresowanych do niego brzmi niemalże jak psalm biblijny:

„On jest tym, który sprawia, że słońce świeci w niebie.

A wiatry, które wieją, są jego oddechem.

On wyżłobił koryta rzek; na jego rozkaz płyną.

On uczynił głębiny mórz”.

Jego panowanie po jakimś czasie też dobiegło końca. Indra, bóg, który ściął niebiańskiego „smoka”, przywłaszczył sobie tron, zgładziwszy swojego ojca. Był nowym panem nieba i bogiem burzy. Błyskawica i grzmot były jego orężem, nazywano go panem panów domu. Musiał jednak podzielić się zwierzchnictwem z dwoma swoimi braćmi – z Vivaswanem, który był przodkiem pierwszego człowieka, Manu, i z Agnim („ogniem”), który przyniósł na ziemię z nieba ogień, by ludzkość mogła go używać do swych celów.

Podobieństwa między panteonem wedyjskim a greckim są oczywiste. Opowieści dotyczące głównych bogów oraz wersety opisujące mnóstwo pomniejszych bóstw – synów, żony, córki, kochanki – są wyraźnymi replikami (czy pierwowzorami?) greckich podań. Nie ma wątpliwości, że Djaus stał się Zeusem; Djaus-pitar – Jowiszem (Jupiter), Waruna – Uranusem i tak dalej. I w obu przypadkach bez względu na zmiany, jakie następowały w boskiej sukcesji, krąg wielkich bogów określała liczba dwanaście.

W jaki sposób te panteony mogły się tak upodobnić na dwóch obszarach tak odległych od siebie czasowo i geograficznie?

Uczeni przypuszczają, że w jakimś okresie w drugim tysiącleciu prz. Chr. jakiś lud mówiący językiem indoeuropejskim i skupiony w północnym Iranie czy rejonie Kaukazu przedsięwziął wielkie migracje. Jedna grupa poszła w kierunku południowo-wschodnim, do Indii. Hindusi nazwali ją Ariami („szlachetni”). Ariowie przynieśli ze sobą Wedy w ustnym przekazie około 1500 roku prz. Chr. Inna fala tej indoeuropejskiej migracji ruszyła w kierunku zachodnim, do Europy. Część okrążyła Morze Czarne i przybyła do Europy przez stepy Rosji. Jednak główną trasą, jaką ten lud wraz ze swą tradycją i religią dotarł do Grecji, była trasa najkrótsza: przez Azję Mniejszą.

Ale kim byli ci Indoeuropejczycy, którzy wybrali na swoją siedzibę Anatolię? Wiedza Zachodu rzuca niewiele światła na ten temat.

Jeszcze raz jedynym łatwo dostępnym – i wiarygodnym – źródłem okazał się Stary Testament. Uczeni znaleźli w nim kilka wzmianek o Hetytach, ludziach zamieszkujących góry Anatolii. W odróżnieniu od wrogości przebijającej ze Starego Testamentu wobec Kanaanejczyków i innych sąsiadów, których zwyczaje uważane były za „obrzydliwość”, Hetyci postrzegani byli jako przyjaciele i sprzymierzeńcy Izraela. Batszeba, której pożądał król Dawid, była żoną Uriasza Hetyty, oficera w armii króla Dawida. Król Salomon, który wykuwał alianse, pojmując za żony córki cudzoziemskich władców, poślubił córki faraona egipskiego, a także córki hetyckiego króla. Innym razem napastnicza armia syryjska pierzchła, usłyszawszy pogłoskę, że „król izraelski wynajął sobie przeciwko nam królów hetyckich i królów egipskich”. Te napomknienia o Hetytach sugerują, że ich walory militarne były wysoko oceniane przez inne ludy starożytnego Bliskiego Wschodu.

Wraz z odszyfrowaniem egipskich hieroglifów – a później mezopotamskich inskrypcji – uczeni natrafili na liczne wzmianki o „kraju Hatti”, wielkim i potężnym królestwie w Anatolii. Czy takie mocarstwo mogło przeminąć bez śladu?

Uzbrojeni we wskazówki zaczerpnięte z egipskich i mezopotamskich tekstów uczeni przystąpili do odgrzebywania starożytnych osad w górzystym rejonie Anatolii. Wysiłek się opłacił: znaleźli hetyckie miasta, pałace, królewskie skarby i grobowce, świątynie, obiekty kultowe, narzędzia, broń, dzieła sztuki. Znaleźli nade wszystko wiele inskrypcji – tworzonych zarówno pismem piktograficznym, jak i klinowym. Biblijni Hetyci wrócili do życia.

Unikalnym pomnikiem przekazanym nam przez starożytny Bliski Wschód są płaskorzeźby naskalne w pobliżu dawnej stolicy hetyckiej (miejscowość ta nazywana jest obecnie Yazilikaya, co po turecku znaczy: „ryta skała”). Po przejściu przez bramy i sanktuaria starożytny pielgrzym wkraczał do galerii na otwartym powietrzu, prześwitu między półkolami skał, na których przedstawieni byli w procesji wszyscy bogowie Hetytów.

Maszerująca od lewej strony długa procesja głównie męskich bóstw uformowana jest wyraźnie w dwunastoosobowe „kompanie”. Skrajnie po lewej, a więc na końcu tego zadziwiającego pochodu, znajduje się dwanaście bóstw wyglądających identycznie i noszących taką samą broń (il. 25).

 

Il. 25

W skład środkowej maszerującej dwunastki wchodzą pewne bóstwa wyglądające starzej, niektóre noszą odmienny typ broni, dwa z nich wyróżnione są boskim symbolem (il. 26).

 

Il. 26

Trzecią (przednią) dwunastkę tworzą wyraźnie najważniejsze męskie i żeńskie bóstwa. Ich bronie i emblematy są bardziej zróżnicowane – nad czterema umieszczony jest niebiański, boski symbol – dwa są skrzydlate. W skład tej grupy wchodzi też dwóch nieboskich uczestników – dwa byki podtrzymujące glob oraz król Hetytów mający myckę na głowie, a nad nią godło skrzydlatej tarczy (il. 27).

 

Il. 27

Od prawej strony maszerują dwie grupy żeńskich bóstw; skalne rzeźby są jednak zbyt okaleczone, by ustalić ich pełną, pierwotną liczbę. Prawdopodobnie nie popełnimy błędu zakładając, że one takie tworzyły „kompanie” dwunastek.

Te dwie procesje, od lewej i prawej, spotykają się w części centralnej, która najwyraźniej przedstawia wielkich bogów, jako że wszyscy ukazani są na podwyższeniu – stoją na szczytach gór, na zwierzętach, ptakach, a nawet na ramionach boskiego orszaku (il. 28).

 

Il. 28

Uczeni włożyli wiele wysiłku (np. E. Laroche, Le Pcrrtheon de Yozilikaya) w analizę tych wizerunków, hieroglificznych symboli, a takie częściowo czytelnych tekstów i wyrytych w skale imion bogów, by określić nazwy, tytuły i role bóstw biorących udział w tej procesji. Bezsporne jest to, że także hetyckim panteonem rządziła „olimpijska” dwunastka. Pomniejsi bogowie byli podzieleni na grupy dwunastu, a wielcy bogowie Ziemi mieli powiązania z dwunastoma ciałami niebieskimi.

O tym, że ów panteon hołdował „świętej liczbie” dwanaście, dodatkowo upewnia nas jeszcze jeden hetycki zabytek, murowana świątynia odnaleziona nie opodal dzisiejszego Beit-Zehir. Przedstawiona jest w niej wyraźnie boska para, otoczona dziesięcioma innymi bogami – co tworzy w sumie dwunastkę (il. 29).

 

Il. 29

Archeologiczne znaleziska wykazały ostatecznie, że Hetyci czcili bogów „nieba i ziemi”, powiązanych ze sobą i uporządkowanych w genealogicznej hierarchii. Niektórzy bogowie, ważniejsi i „dawniejsi”, pochodzili z nieba. Ich symbol – wyrażający w hetyckim piśmie piktograficznym pojęcie „boski” lub „niebiański bóg” – wygląda jak gogle (il. 30). Często pojawia się na okrągłych pieczęciach jako część obiektu przypominającego rakietę (il. 31).

 

Il. 31

Inni bogowie byli obecni nie tylko na ziemi, lecz również działali wśród Hetytów jako najwyżsi władcy kraju, wyznaczając ludzi na królów i pouczając ich w sprawach wojny, traktatów i innych międzynarodowych kwestiach.

Na czele fizycznie obecnych bogów hetyckich stało bóstwo nazywane Teszub, co znaczyło „uderzający wiatrem”. Był to ktoś, kogo uczeni nazywają bogiem burzy, związanym z wiatrem, grzmotem i błyskawicą. Miał też przydomek Taru („byk”). Podobnie jak Grecy, Hetyci przejawiali kult byka; Teszub, niczym późniejszy Jowisz, przedstawiany był jako stojący na byku bóg grzmotu i błyskawicy (il. 32).

 

Il. 32

Hetyckie teksty, zbliżone do późniejszych greckich legend, relacjonują walkę, jaką ich główne bóstwo musiało stoczyć z pewnym potworem, by utrwalić swoje panowanie. Tekst, nazwany przez uczonych „Mitem o zgładzeniu smoka”, utożsamia przeciwnika Teszuba z bogiem Illujanką. Nie mogąc go pokonać w walce, Teszub zaapelował do innych bogów o pomoc, ale tylko jedna bogini okazała mu wsparcie i rozprawiła się z Illujanką upijając go podczas biesiady.

Rozpoznając w podobnych opowieściach źródło legendy o świętym Jerzym i smoku, uczeni powołują się na przeciwnika – „smoka” – rozgromionego przez „dobrego” boga. Jest jednak faktem, że Illujanka oznaczał „węża” i że starożytne ludy w tej postaci przedstawiały „złego” boga – jak widać to na płaskorzeźbie z hetyckiej osady (il. 33). Także Zeus, o czym była mowa, walczył nie ze „smokiem”, lecz z bogiem-wężem. Jak wykażemy to później, w tych starożytnych legendach o zmaganiach boga wiatru z bóstwem-wężem ukryte jest głębokie znaczenie. W tym miejscu możemy tylko podkreślić, że walki pomiędzy bogami o boskie królestwo były relacjonowane w starożytnych tekstach jako nie ulegające wątpliwości fakty.

 

Il. 33

Długi i dobrze zachowany hetycki epos, zatytułowany „Królestwo w niebie”, dotyczy właśnie tego tematu – niebiańskiego pochodzenia bogów. Szczegółowa opowieść o wydarzeniach z czasów, kiedy śmierci jeszcze nie było, wzywa najpierw dwunastu „potężnych, dawnych bogów”, by wysłuchali tej opowieści i byli świadkami jej ścisłości:

„Słuchajcie bogowie, którzy jesteście w niebie,

I ci, którzy jesteście na mrocznej ziemi!

Słuchajcie potężni i dawni bogowie”.

Ustalając w ten sposób, że dawni bogowie byli zarówno w niebie, jak i na ziemi, epos wymienia dwunastu „potężnych dawnych” przodków bogów; skupiając na sobie ich uwagę, narrator przedstawia okoliczności, w jakich bóg, który był „królem nieba”, zszedł na „mroczną ziemię”:

„Poprzednio, w dawnych czasach, Alalu był królem w niebie;

On, Alalu, zasiadał na tronie.

Potężny Anu, pierwszy wśród bogów, stał przed nim,

Kłaniał mu się do stóp, podawał czarkę do ręki.

Przez dziewięć obliczonych cykli Alalu był królem w niebie.

W dziewiątym obiegu Anu wydał wojnę Alalu.

Alalu został pobity i uciekł przed Anu

Zstąpił na mroczną ziemię.

W dół poszedł, na mroczną ziemię;

Na tronie zasiadł Anu”.

W ten sposób epos łączy przybycie „króla w niebie” na ziemię z uzurpacją tronu: bóg zwany Alalu został siłą zdetronizowany (gdzieś w niebie), po czym zmuszony do ucieczki, „zstąpił na mroczną ziemię”. Na tym się jednak nie skończyło. Tekst opowiada w dalszym ciągu, jak z kolei Anu został usunięty przez innego boga, zwanego Kumarbi (brat Anu, według niektórych interpretacji).

Nie ma wątpliwości, że ten epos, napisany tysiąc lat przed powstaniem greckich legend, był zwiastunem opowieści o strąceniu Uranusa przez Kronosa i Kronosa przez Zeusa. Nawet wzmianka dotycząca dokonanej przez Zeusa kastracji Kronosa znajduje się w hetyckim tekście, bo właśnie to uczynił Kumarbi z Anu:

„Przez dziewięć obliczonych cykli Anu był królem w niebie;

W dziewiątym obiegu Anu musiał walczyć z Kumarbim.

Anu wyślizgnął się Kumarbiemu i uciekł

Wznosząc się w górę nieba, Anu uciekł.

Pośpieszył za nim Kumarbi, pochwycił go za stopy;

Ściągnął go z wysokości nieba.

Okaleczył jego lędźwie; a »męskość« Anu

z wnętrznościami Kumarbiego stopiła się jak brąz”.

Według starożytnej opowieści ta walka nie zakończyła się całkowitym zwycięstwem. Mimo tak poważnego zubożenia Anu zdołał dolecieć do swojej niebiańskiej siedziby, pozostawiając Kumarbiemu władzę nad ziemią. Tymczasem „męskość” Anu spłodziła we wnętrzu Kumarbiego kilka bóstw, które (tak jak Kronos w greckiej legendzie) Kumarbi był zmuszony uwolnić. Jednym z tych bóstw był Teszub, główny bóg hetycki.

Zanim Teszub spokojnie zapanował, miała się jednak, według eposu, rozegrać jeszcze jedna bitwa.

Dowiedziawszy się o tym, że Anu doczekał się potomka w Kummija („niebiańska siedziba”), Kumarbi obmyślił plan „przeciwstawienia rywala bogu burzy”. „Wziął berło w rękę, na nogi włożył buty szybkie jak wiatr” i udał się do miasta Ur-Kisz, siedziby pani Wielkiej Góry. Gdy przybył do niej:

„Obudziło się w nim pragnienie;

Spał z panią Górą;

Jego męskość wpłynęła do niej.

Wziął ją pięć razy [...].

Wziął ją dziesięć razy”.

Czy Kumarbi był po prostu lubieżny? Mamy powody przypuszczać, że chodziło o coś więcej. Domyślamy się, że według praw sukcesji bogów syn Kumarbiego mógł rościć pretensje do prawowitego dziedziczenia niebiańskiego tronu i że Kumarbi „wziął” boginię pięć i dziesięć razy, ażeby upewnić się, iż poczęła, co rzeczywiście się stało. Urodziła syna, którego Kumarbi nazwał symbolicznie Ullikummi („pogromca Kummiji” – siedziby Teszuba). Kumarbi przewidywał, że walka o sukcesję wywoła wojnę w niebie; wyznaczywszy swego syna na pogromcę beneficjantów w Kummiji, obwieścił jego posłannictwo:

„Niech wstąpi do nieba po królestwo!

Niech podbije Kummiję, piękne miasto!

Niech spadnie na boga burzy

I rozerwie go w strzępy jak śmiertelnika!

Niech zestrzeli wszystkich bogów z nieba”.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin