Fakty i Mity 2008-34.pdf

(10693 KB) Pobierz
114261164 UNPDF
Prezydent i premier przesądzili o losie Polaków
JESTEŚMY ŻYWĄ TARCZĄ
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 34 (442) 28 SIERPNIA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 2, 3, 4, 22
ISSN 1509-460X
Sam Bóg i Matka Przenajświętsza nakazali mu
wybudować kościół. Najprawdziwszy. Taki z ołtarzem
i ławkami. We własnym ogródku. No to wybudował.
I zaprosił dziennikarzy „Faktów i Mitów”.
Pana Witolda – gawędzącego na co dzień z Absolutem
– nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.
No może tylko to, że łomżyński biskup Stefanek
nie chce wypełnić woli samego Jezusa. Nas to akurat
zupełnie nie dziwi...
Str. 13
114261164.032.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 34 (442) 22 – 28 VIII 2008 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Co najmniej trzy ofiary śmiertelne, dziesiątki rannych osób, ty-
siące zniszczonych domów – oto efekt burz i tornad, jakie prze-
szły nad Polską. W samym środku burzowego horroru TVP emi-
tuje w paśmie „Hit na sobotę” katastroficzny film „Twister”,
czyli robi sobie jaja z ludzkiego nieszczęścia. Pogratulować do-
brego smaku i wyczucia.
Kaczaszwili
Założony w USA Reformowany Kościół Katolicki (odpowiedź
na panoszenie się i wszechwładzę Krk) dotarł do Polski i otwo-
rzył swoje filie w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gorzowie
Wielkopolskim. W zastępach wikarych, proboszczów i bisku-
pów Kościoła rzymskiego powiało grozą. Powód? RKK udzie-
la ślubów gejom. Powód dziwny, bo przecież wielu polskich księ-
ży chętnie by skorzystało. Niestety, na razie takie związki nie są
ważne, bo nowy Kościół nie jest jeszcze w Polsce oficjalnie za-
rejestrowany. Będziemy się bacznie przyglądać, jakie to krucz-
ki prawne zostaną użyte, aby nie dopuścić do legalizacji RKK.
Motto z Mariana Załuckiego:
(...)
Tysiąc lat szablą
cięliśmy dla glorii
i nikt się tak jak my
nie naciął w historii.
Millennium heroizmu –
z tarczą lub na tarczy!...
Przepraszam – a może wystarczy?...
Może za te boje
dawne i ostatnie
można już Polakiem
być trochę prywatnie?...
Bez czekania
aż znowu nam gębę rozkwaszą
za Wolność Naszą i Waszą?...
(...)
tylko o kasę tu chodzi. Tibilisi to nie jest Praga 1968 roku, czy
kolejny radziecki zamach na namiastki demokracji w roku
1956 na Węgrzech. Gruzja nie jest w pełni demokratycznym
krajem, a jej prezydentowi daleko do obrońcy prawa i spra-
wiedliwości... To może stąd to nagłe uczucie? Przecież hipo-
kryzja może łączyć ludzi, podobnie jak np. altruizm.
Jednak występ Kaczora w Tbilisi był dopiero preludium do
informacji z końca tygodnia, która brzmiała: po negocjacjach
z USA wracamy z tarczą. Antyrakietową. Co dostaliśmy w za-
mian? Bezpieczeństwo? Otóż nie. Jedną (może to i dobrze, że
tylko jedną) baterię rakiet Patriot – 96 pocisków – która mo-
że obronić około 30 procent województwa mazowieckiego.
A co z resztą kraju? Resztę instalacji możemy
sobie kupić po preferencyjnych (podobno)
cenach. Czy takich jak samoloty F-16
wraz z dołączonym do nich offsetem
na papierze?
W jaki sposób sprawa gruzińska
połączona jest z tarczą antyrakieto-
wą? „Absolutnie w żaden, to tylko
zbieg okoliczności” – kłamią pospo-
łu Tusk i Kaczyński. Ale francuski
„Le Figaro” widzi to inaczej: „Pierwszym
ubocznym skutkiem gruzińskiego konfliktu jest
kolejny kryzys zaufania pomiędzy starą
i nową Europą. Nie mogąc przekonać Unii
do przyjęcia twardego stanowiska wobec
Rosji, Warszawa bardziej niż kiedykolwiek
stawia na Amerykę” . „To dziwne i pełne hi-
pokryzji, że Polacy popierają amerykańską
interwencję w Iraku, a interwencję rosyj-
ską nazywają agresją i okupacją” – stwier-
dza „Le Figaro”.
Nie innego zdania jak „LF” jest „New York
Times”: „Porozumienie Polski z USA w sprawie
tarczy to reakcja na rosyjską operację w Gruzji. Gdyby nie
ona, rozmowy z Polakami byłyby nadal trudne, a tak prezydent
Kaczyński dostał dodatkowy argument w naciskach na premie-
ra Tuska. Ten argument to zagrożenie” .
Pan Donald kłamał w TVN, że po raz pierwszy w historii
Polska nie ma się czego bać, bo jej bezpieczeństwo nareszcie
gwarantują Stany Zjednoczone. Piszę „kłamał”, bo szefowi rzą-
du zapewne doskonale znany jest artykuł 5 traktatu NATO,
który stanowi, że „zbrojny atak na którykolwiek kraj członkow-
ski traktowany będzie przez Sojusz jako agresja na wszystkie
pozostałe państwa stowarzyszone, które zobowiązują się do
udzielenia zaatakowanemu natychmiastowej pomocy militarnej
i każdej innej” . Ergo jankesi i tak muszą nas w razie czego bro-
nić, a my ich. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Ale bronić nie
oznacza zasłaniać własną, chuderlawą piersią awanturującego
się nieustannie sojusznika i najeźdźcy!
Reasumując: dzięki Kaczaszwiliemu staliśmy się wrogiem
Rosji, pośmiewiskiem Zachodu, ale za to kimś BARDZO WAŻ-
NYM! Bardzo ważnym celem dla kilku państw – tak zwanych
bandyckich oraz dla organizacji terrorystycznych. No ale prze-
cież te straty bilansuje nam (?) wyborny smak gruzińskich
win.
57 procent obywateli mówi otwarcie, że nie wierzy w Boga; po-
nad 70 procent nie chce nawet słyszeć o zwrocie Kościołowi je-
go rzekomo zagrabionych majątków; 88 procent nie widzi naj-
mniejszej potrzeby posyłania dzieci na lekcje religii; 79 procent
nie chce brać ślubów kościelnych, spowiadać się i przyjmować
komunii. Gdzież, ach, gdzież jest taki szczęśliwy, piękny i mą-
dry kraj? Tuż za ścianą. To Republika Czeska!
Polscy sportowcy w Pekinie są rozmodleni, licznie uczestniczą
w mszach, przyjmują komunię świętą, a Bóg jest dla nich na
pierwszym miejscu – zachwyca się duszpasterz polskiej ekipy,
ksiądz Edward Pleń. No i wszystko jasne, a my, głupcy, myśle-
liśmy, że na pierwszym miejscu powinny być wyniki, medale...
Zwiedzanie świątyń, koncerty, wystawy dzieł sztuki sakralnej to
krakowskie atrakcje w ramach ganz nowej imprezy pod tytułem
„Noc kościołów”. Nazwa, naszym zdaniem, świetna i obiecują-
ca, a to dlatego, że z logiczno-astronomicznego punktu widze-
nia, przed nocą kościołów najpierw musi nastąpić ich zmierzch.
Wszystko wskazuje na to, że cuchną-
cą rosyjską ropę zamieniliśmy na aromatycz-
ne gruzińskie wina. Jakże pięknie. Tylko, czy da
się je lać do baków?
Upajając się entuzjazmem tłumu w sto-
licy Gruzji, Tbilisi, Kaczyński (nazywany na
Kaukazie Kaczaszwili) mówił: „Jesteśmy
tutaj po to, żeby podjąć walkę (...) po
raz pierwszy od dłuższego czasu na-
si sąsiedzi (Rosja) pokazali twarz,
którą znamy od setek lat. Ci sąsie-
dzi uważają, że narody wokół nich
powinny im podlegać. My mówimy nie.
Te czasy się skończyły raz na zawsze”.
Na ową wojenną retorykę – takie wyma-
chiwanie szabelką, przez które już tyle razy
nacięliśmy się w historii – strona rosyjska oświad-
czyła natychmiast, że Polska za to zapłaci.
Ale nasz niezłomny Kaczaszwili nie uląkł się (wszak eme-
rytury mu Ruskie nie zabiorą), w odróżnieniu od innych, stra-
chem podszytych przywódców europejskich. „Strachy na La-
chy” – zawtórowały mu usta PiS osadzone w twarzy Girzyń-
skiego i zagroziły, że skoro tak, to Polska sprawi, iż Rosji zosta-
nie odebrane prawo organizacji zimowych igrzysk olimpijskich
w Soczi w 2014 roku. Nim przerażeni takim obrotem sprawy
Rosjanie pokażą swoje miękkie podbrzusze, sprawdźmy, czy my,
Polacy, rzeczywiście nie mamy się czego obawiać. Otóż mamy.
Rosja na razie (potencjał tego rynku nie zna ograniczeń!)
jest drugim na świecie (import) naszym gospodarczym partne-
rem i szóstym, jeśli chodzi o eksport. Ten ostatni rósł ostatnio
nadzwyczajnie, by w roku ubiegłym osiągnąć wartość 6,5 mi-
liarda dolarów. Co więcej, niewielkie polskie firmy (rolne, bu-
dowlane, meblarskie itp.), korzystając ze sprzyjającej koniunk-
tury, zainwestowały ostatnio nad Wołgą ponad pół mld zielo-
nych. Teraz liczą na zysk. No i chyba się przeliczą.
Rosyjska ropa to 88 procent przerobu polskich rafinerii.
A gaz? Jesteśmy właśnie w przededniu (styczeń 2009 r.) re-
negocjacji cen na te dwa strategiczne surowce. Pójdzie pew-
nie jak po maśle...
O rynku rolnym już nie wspomnę. Setki pol-
skich firm, małych i dużych, a co za tym idzie,
setki tysięcy rolników boleśnie odczuło rosyjskie
embargo np. na polskie mięso. Po jego zniesie-
niu dopiero mozolnie liżemy rany. Ale przecież jest
pociecha. Oto otworzył się nam rynek z nowym
bratnim krajem, czyli z Gruzją. W roku ubiegłym
wszystkie do kupy polskie firmy sprzedały temu
kaukaskiemu krajowi towar za – UWAGA! – 170
milionów złotych. To 0,04 procent całego nasze-
go eksportu. Cieszmy się jednak z dodatniego bi-
lansu, bo sprowadziliśmy różności za 20 milionów.
Głównie wina i wodę mineralną. Ale przecież nie
„Rosja nie produkuje niczego oprócz broni i żołnierzy podbija-
jących nierosyjskie terytoria” – oto zdanie z najnowszego, ultra-
prawicowego „Wprost”, na którego okładce eksponowana jest
twarz Putina jako żywo przypominająca Hitlera. Mój Boże,
a myśmy niedawno chcieli wypowiedzieć Niemcom wojnę za
zwykłego kartofla.
„Czy pan wie, co robią bracia Kaczyńscy na tenisowym korcie?
Grają w siatkówkę!” – z takim oto, dość starym dowcipem wy-
palił na antenie TVP w sportowym programie (na żywo) były
trener Andrzej Niemczyk. Prowadzącemu szczęka opadła i w ta-
kim stanie wstrząsu pourazowego pozostał do końca audycji.
Tymczasem w studiu dało się słyszeć dziwne trzaski. To wielki
gmach przy ul. Woronicza chwiał się w posadach.
Wywiad Rosji podał, że floty USA, Kanady i Polski planują wpły-
niecie na Morze Czarne. Abstrahując już od kwestii, co to ta-
kiego „flota polska” (rowery wodne?), zapytujemy z przeraże-
niem: jakaż to durna wypożyczalnia wideo udostępniła Kaczyń-
skiemu film pod tytułem „Jak rozpętałem II wojnę światową”?
Platforma Obywatelska jest ekspozyturą rosyjskiej agentury
w Polsce! No i kto tak może twierdzić? Jakiś wariat? Niewyklu-
czone, ale służbowo to aktualny wiceprezes Polskiego Radia
Jerzy Targalski i cytat z jego blogu.
Idzie „nowe”. W całej Europie na pchlich targach, aukcjach
staroci i dziwnych pamiątek, a także w sklepach z militariami
można kupić czerwone opaski ze swastyką, Żelazne Krzyże, na-
zistowskie odznaczenia, a nawet mundury SS. Skąd się wzięły?
To nowy polski hit eksportowy produkowany w kilkuset małych
fabryczkach. Często w tych samych, w których jeszcze do nie-
dawna wytwarzano medaliki, brązowe popiersia JPII, posążki
Maryi i ogrodowe skrzaty, na które to precjoza popyt spadł
dramatycznie.
Jak tak dalej pójdzie, to prezydentowi Saakaszwiliemu z przy-
jaciół pozostanie tylko Kaczyński. Nawet w jego rodzimej Gru-
zji rozlegają się coraz liczniejsze głosy coraz ważniejszych poli-
tyków, że prowokowanie Rosjan w Osetii i Abchazji było błę-
dem. Saakaszwili ustąp! – woła opozycja przy coraz głośniejszym
wtórze rządu Ukrainy. A my na to: kwa, kwa, kwa!!!
Obywatelowi Rocky’emu Twymanowi straszliwie doskwierały
wysokie ceny paliwa. Wyruszył więc przez USA w dziwnej piel-
grzymce. Szedł od stanu do stanu, od stacji benzynowej (nie
krzyżowej) do stacji, a przed każdym dystrybutorem zanosił
modły o obniżkę. No i ceny spadły z 4 dolarów za galon do 3,8.
„To za sprawą wstawiennictwa Boga” – ogłosił Rocky triumfal-
nie. Czyli co? Bóg dogadał się z islamskimi szejkami?
JONASZ
Kenia. Sprowokowany utrapieniem, czyli brakiem datków, a więc
mizerią finansową, Krk zlikwidował jedyny istniejący tam zakon
i klasztor – trapistów. Mnisi są strapieni.
Ekwadorski Kościół katolicki ostro skrytykował projekt nowej
humanistycznej, lewicowej konstytucji kraju. Hierarchów do hi-
sterii doprowadziły planowane nowe zapisy o wolności religij-
nej oraz o zdecydowanym rozdziale państwa od Krk. No to twór-
cy i zwolennicy nowej ustawy zasadniczej uznali, że biskupi
chcą w ten sposób wpłynąć na wyniki referendum, i oddali
sprawę do prokuratury. Jeśli ta, a później sąd uznają słuszność
oskarżenia, to ekwadorski Kościół może... pójść siedzieć.
114261164.033.png 114261164.034.png 114261164.035.png 114261164.001.png 114261164.002.png 114261164.003.png 114261164.004.png
Nr 34 (442) 22 – 28 VIII 2008 r.
GORĄCY TEMAT
3
skich wybrał się na pi-
kietę przed konsulatem
rosyjskim w Gdańsku.
Obaj jego panowie mieli akurat
ważniejsze zajęcia, więc poszedł
bez smyczy. Wrócił ratlerkiem...
9 sierpnia przed konsulatem Fe-
deracji Rosyjskiej w Gdańsku odbyła
się pikieta zorganizowana przez lokal-
ny aktyw Prawa i Sprawiedliwości
z prezesem Zarządu Okręgowego par-
tii, posłem Jackiem Kurskim , na cze-
le. Zebrało się ich tam około trzydzie-
stu. Najodważniejszych, niewahają-
cych się pokazać Rosji, gdzie raki zi-
mują. Było też kilku przypadkowych
przechodniów, grupka dziennikarzy
i fotoreporterów.
Aktyw, jak to aktyw: wdzięczył się
do kamer telewizyjnych, skandując,
machając transparentami i grożąc na-
jazdem na Moskwę. Kurski, jak to
wpływu! – zawył z bólu jeden z przy-
bocznych prezesa-posła.
– To jest prowokacja, rosyjska
prawdopodobnie. Ten pan był szko-
lony w KGB, to jest stary numer
– ogłosił jegomość dzierżący w dłoni
megafon.
„Agentura, agentura, agentura...”
– skandowali pozostali, wymachując
pięściami przed twarzą człowieka, któ-
ry ośmielił się sponiewierać ich idola.
– Szkoda, że to nie było jajko stru-
sie na twardo – westchnęła przyglą-
dająca się zamieszaniu kobieta.
Mężczyzna przeszedł na drugą
stronę ulicy, gdzie został wylegitymo-
wany przez strzegących konsulatu po-
licjantów. Po spisaniu personaliów pu-
ścili go wolno.
– Ci ludzie nie mają pojęcia, w ja-
kiej sprawie demonstrują. Mają jed-
nego wroga – Rosję. A przecież my
do nich nic nie mamy. Ani Rosjanie
Uczestnik dziesiątków wypraw eks-
ploracyjnych do Rosji, laureat pre-
stiżowej Nagrody Kolosa oraz tytułu
Podróżnika Roku 1999. Światowy re-
kordzista w wykonaniu najdłuższego
– trwającego 54 godziny i jedną mi-
nutę – koncertu fortepianowego.
Kim jest jeszcze? Z pewnością mi-
łym gawędziarzem...
~~~
– Był pan dotychczas znany sto-
sunkowo wąskiemu gronu osób za-
interesowanych zmaganiami z dzi-
ką przyrodą i polarnymi pejzaża-
mi. I nagle, za sprawą jednego
jajka à 50 groszy na głowie Kur-
skiego, zdobył pan popularność
i – proszę nam wierzyć – poklask
wśród milionów Polaków. Jak pan
się z tym czuje?
– Zapewniam, że nie chodziło mi
o tani poklask. Dowodem niech bę-
dzie fakt, że dzisiaj wszystkie media
(śmiech) Nawet znajomi w to
nie wierzą, choć ono naprawdę było
pierwotnie przeznaczone do zjedze-
nia. Otóż żona z dziećmi wyjechała
na wczasy, a ja – w podróżach żyją-
cy na konserwach – potrafię zrobić
tylko jajecznicę. Po drodze kupiłem
więc parę jajek, ale tak mnie wku-
rzyli, że niestety nie zdołałem ich
wszystkich donieść do domu. A już
całkiem serio: to jajko nie było rzu-
cone w Kurskiego jako człowieka
czy polityka. Ono było rzucone w siew-
ców nienawiści...
– Gdy już doszedł do siebie,
powiedział, że on osobiście skłon-
ny jest panu wybaczyć i nie zło-
ży zawiadomienia o przestępstwie,
ale bardzo się ucieszy, jeśli ktoś
z uczestników pikiety zawiadomi
prokuraturę o „czynnej napaści
na posła”.
– Innymi słowy, daruje mi, ale
chciałby, żeby ktoś powiesił mnie na
suchej gałęzi? Bardzo to obłudne. Cze-
kam jeszcze na Zbigniewa Ziobrę, któ-
ry uroczyście oznajmi, że „już nikt
nigdy przez tego pana jajkiem ude-
rzony nie będzie!”. Oni uważają, że
atakować można wszystkich, ale ich
pod żadnym pozorem. Odbieram po-
gróżki, słyszę, że jestem „pachołkiem
Rosji”, pod konsulatem wyli: „agent
KGB”... – w tym nie widzą proble-
mu? Z góry też chciałbym ich uprze-
dzić, że gdyby szukali jakiegoś haka
na mojego dziadka, to zginął w nie-
mieckim obozie koncentracyjnym. Za-
bili go ludzie, którzy nienawidzili in-
nych ludzi i sami nie wiedzieli, dla-
czego ich nienawidzą. Jeśli zaś cho-
dzi o sąd... No cóż, konsekwencje wła-
snych czynów trzeba przyjąć jak
mężczyzna, a nie zapłakana „ma-
ła dziewczynka”.
– A może z tzw. ostrożno-
ści procesowej lepiej zagrać
„psychicznego”? Wszak Kur-
ski początkowo twierdził, że
jest pan niespełna rozumu...
– Później zaś, że jestem ra-
dykałem. To przykre, gdy lu-
dziom myślącym inaczej przypi-
suje się zaburzenia psychiczne. Mój
rzekomy „radykalizm” poglądów na
temat Rosji polega jedynie na mó-
wieniu prawdy. Prawdy o zwykłych
ludziach, którzy do Polaków nie
czują żadnej niechęci, są życzliwi, po-
mocni, mają charakter. Ja o tym wiem,
bo przemierzyłem Rosję dziesiątki ra-
zy. A ile razy panowie Kaczyńscy od-
wiedzili ten kraj? Czy Kurski oddy-
chał kiedyś powietrzem Kaukazu? Idę
o zakład, że nie, choć zdają się mieć
dzisiaj najwięcej do powiedzenia.
– Zatem jak tam jest napraw-
dę? Kto zawinił, że popłynęła rze-
ka krwi?
– To jest temat na książkę, bo kon-
flikt między Gruzinami i Osetyńcami
oraz Abchazami trwa od wieków,
a wydarzenia ostatnich dni były jed-
ną z wielu w tym regionie eksplozji
nacjonalizmów. Kwestia winy jest nie-
słychanie delikatna i – jak to zwykle
bywa – rozkłada się na wszystkich.
Niektóre narody w tamtych stronach
mają niezachwiane przekonanie o swo-
jej wyższości nad innymi. Dochodzą
do tego ich odmienne religie, które
czasem przynoszą więcej zła niż do-
bra... Oni już dawno by się wzajem-
nie powyrzynali, gdyby nie Rosja, któ-
ra jest w tym regionie buforem i roz-
jemcą, a czasem także twardym eg-
zekutorem stabilizacji. Szkoda że pol-
skie media tego nie dostrzegają.
W niemal każdym serwisie mówi się
na przykład o niedoli tysięcy gruziń-
skich uchodźców z rejonu walk. Fakt.
Ale dlaczego nie przypomina się, że
to nikt inny, jak właśnie ich prezydent
Micheil Saakaszwili, serdeczny kole-
ga naszego, zasiał wiatr?
ANNA TARCZYŃSKA
Fot. PAP/Adam Warżawa
Rosyjska
ruletka
Kurski: wzorując się na panach („Bę-
dę bulterierem Kaczyńskich. Nie za-
wiodą się na mnie” – deklarował
w 2005 r. „Gazecie Wyborczej”), krzy-
czał bardziej dostojnie niż tłuszcza,
najostrzej też piętnował wskazanych
przez pana prezydenta Lecha nieprzy-
jaciół... Chodziło oczywiście o Rosjan,
którzy akurat krwawo karcili Gruzję
za jej zbrojną interwencję w zbunto-
wanej Osetii Południowej.
W pewnym momencie do Kur-
skiego podszedł mężczyzna w śred-
nim wieku. Próbował z nim roz-
mawiać.
– Czy wy nie rozumiecie, że gdy-
by Rosjanie nie stabilizowali sytu-
acji na Kaukazie to Abchazi i Ose-
tyńcy już dawno by się tam powyrzy-
nali z Gruzinami? Dlaczego nie pro-
testujecie przeciwko wojnie w Iraku
i Afganistanie? – dociekał nieznany
posłowi intruz.
Bulteriera dopadł szczękościsk
i nie mógł wydusić słowa. Bardzo na-
tomiast ożywili się dziennikarze, któ-
rzy bez trudu rozpoznali w mężczyź-
nie znanego polskiego podróżnika,
szczególnie popularnego w rodzimym
Trójmieście. Zaniepokojony rozwo-
jem sytuacji aktyw (jego czujność i wy-
robienie polityczne godne są dopraw-
dy kilku kilogramów najlepszej kieł-
basy), natychmiast zareagował, pró-
bując odepchnąć intruza. Ten zaś się-
gnął do jakiegoś zawiniątka, wyjął
z niego jajko i celnym rzutem roz-
trzaskał życie poczęte na głowie
Kurskiego .
– Prowokacja! Panowie, to jest
prowokacja rosyjskich agentów
do nas. Człowiek jest najważniejszy,
a nie polityka. A tu jest polityka
– rzucił na odchodne żurnalistom.
Tymczasem Kurski, po oczyszcze-
niu ze spływającej mu po obliczu ja-
jecznicy, usiłował wygłosić sklecone
naprędce oświadczenie.
– To jest jakiś nieszczęśliwy czło-
wiek, niespełna rozumu, albo prowo-
kacja... – rozpoczął.
– To był nasz znany podróżnik
z Gdańska – wtrącił jeden z dzien-
nikarzy.
– Znany podróżnik? – powtórzył
niczym echo już nie bulterier, lecz zgo-
ła roztrzęsiony ratlerek.
I znowu go zamurowało, a gdy
wreszcie zdołał poskromić ścigające
się w głowie myśli, skonkludował:
– Ale to, oczywiście, no powiedz-
my, że tak powiem, eee..., yyy..., no...,
że nie w pełni władz umysłowych to
może za dużo powiedziane, ale na
pewno o jakichś radykalnych przeko-
naniach na temat Rosji.
~~~
Szczerzącego kły „bulteriera” za-
gonił do budy Romuald Koperski
(fot. powyżej) – podróżnik, przewod-
nik i pionier wypraw samochodowych
po Syberii, pilot samolotowy, pi-
sarz, dziennikarz, fotograf, nurek,
a także... pianista. Autor książek
i albumów („Pojedynek z Syberią”,
„Przez Syberię na gapę”, „1001 ob-
razów Syberii”), pomysłodawca oraz
organizator trzech edycji rajdu sa-
mochodowego „Transsyberia”, w tym
najdłuższego (30 tys. km) i najtrud-
niejszego „Transsyberia-Gigant
2004” (Atlantyk-Pacyfik-Atlantyk).
zapraszają mnie na ciąg dalszy pyskó-
wek, ale konsekwentnie odmawiam.
Pod konsulatem chciałem jedynie wy-
razić sprzeciw wobec siania nienawi-
ści między ludźmi, w tym przypadku
między Polakami a Rosjanami.
– Tak pan odebrał atmosferę
pikiety?
– Przecież oni robili tam zadymę
dla zadymy. Usiłowali wzniecić atmos-
ferę nadzwyczajnego zagrożenia dla
naszego państwa tylko po to, żeby po-
kazać się w telewizji oraz zdobyć kil-
ka punktów u swoich fanów. Jestem
głęboko przekonany, że nikt z tych
krzykaczy nie miał porządnej, obiek-
tywnej wiedzy o konflikcie w Gruzji
i jego historycznym tle.
– Domyślam się, że nie ma pan
żadnych kontaktów organizacyj-
nych z partią braci Kaczyńskich.
Skąd zatem wiedział pan o akcji
pod konsulatem?
– Z publicznej telewizji, która
włożyła niezaprzeczalny wkład w za-
ognianie nastrojów, zwołując miesz-
kańców Trójmiasta na polityczne
harce organizowane przez PiS.
Co ciekawe, owa telewizja na-
wet się nie zająknęła o tym, kto
rozpoczął wojnę w Osetii i dla-
czego uczynił to akurat w dniu
otwarcia olimpiady. Nie było żad-
nej wzmianki o tym, ile niewinnych
dzieci straciło tego dnia matki, oj-
ców, domy, a często także i życie,
z rąk – będących inicjatorami pogro-
mu – Gruzinów.
– Ale nie będzie pan chyba pró-
bował nam wmówić, że jajko za-
brał ze sobą, ot, tak po prostu...
Bulterier + jajko = ratlerek
B ulterier braci Kaczyń-
114261164.005.png 114261164.006.png 114261164.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 34 (442) 22 – 28 VIII 2008 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Mokre Pyski
Fojut (21 l.) – Bolton Wanderers;
bramkarz Tomasz Kuszczak (26 l.)
– Manchester United; napastnik Bar-
tosz Ślusarski (27 l.) – West Brom-
wich Albion; pomocnik Tomasz Cyw-
ka (20 l.) oraz napastnik Tomasz
Kupisz (18 l.) – Wigan Athletic.
Siedzieliśmy w gospodzie z chło-
pami z mojej wsi (wieś nazywa się
Mokre Pyski) – tym razem nie nad
browcem, ale nad winem „Uśmiech
braci Kaczyńskich”, kulturalnie ser-
wowanym w musztardówkach przez
bufetową Jadźkę. Wino lepsze od
„Arizony”. Serio! I tańsze o cztery
złote. I nagle jak bomba wpada Jó-
zek Oblatywacz i od drzwi krzyczy:
– Chłopy! Biegusiem na boisko!
Ksiądz Eustachy-Belzebub dostał roz-
kaz od biskupa i tworzy drużynę pił-
karską na EURO Parafiadę im. św.
Józefa Kalasancjusza pod hasłem:
„Piłka kopana rzeźbi ruch, serce
i ciało dla Królowej Niebios”. Nasz
zespół bedzie sie nazywał Barcelona
Mokre Pyski i pierwszy mecz gramy
z sąsiednią wioską, czyli z Chelsea
Suchy Las! ANDRZEJ RODAN
www.arispoland.pl
Prowincjałki
Pewien chłop z Sandomierza popił sobie po
robocie. Jak już miał zdrowo w czubie, do-
siadł kombajnu, którym zamierzał dojechać do chałupy. Szło opornie. Zanim za-
trzymała go policja, zdążył rozjechać ogrodzenie posesji sąsiadów.
Premier Tusk obiecał boiska pił-
karskie w każdej gminie. Sutan-
nowi skaczą do góry z radości.
Będą mieli gdzie robić swoje „Pa-
rafiady”!
W drugiej połowie sierpnia sezon
piłkarski 2008/2009 rozpoczęła liga
angielska uważana za najlepszą ligę
europejską. Grają tam znakomici za-
wodnicy, ale Anglia nie odnosi suk-
cesów w mistrzostwach świata oraz
Europy. Ostatni tytuł mistrza świata
piłkarze Albionu zdobyli ponad czter-
dzieści lat temu (Londyn, 1966 r.)
pod wodzą legendarnego trenera sir
Alfa Ramseya , ale mistrzami Euro-
py nie byli nigdy. W 1996 roku – ja-
ko gospodarze turnieju – dostali się
do finału bez eliminacji. Dyspono-
wali wówczas świetnymi zawodnika-
mi – takimi jak Paul Gascoigne , Ga-
ry Neville , Alan Shearer , Teddy
Sheringham – ale w półfinale prze-
grali z Niemcami (Niemcy zwycięży-
li w rzutach karnych 6:5). Pechowy
zespół czy też są inne czynniki wpły-
wające na brak sukcesów na EURO
i mundialach? Problem w tym, że li-
ga angielska jest naszpikowana ob-
cokrajowcami o wielkich nazwiskach
i umiejętnościach i to w zasadzie
utrudnia przebicie się utalentowa-
nej młodzieży wyspiarskiej do reno-
mowanych zespołów. Aby nie być go-
łosłownym, podam tylko cztery przy-
kłady z najlepszych drużyn sezonu
2007/2008, czyli tzw. Top Four. Mi-
strzostwo Anglii zdobył wówczas
Manchester United, wicemistrzostwo
– Chelsea Londyn, trzecie miejsce
– Arsenal Londyn, a czwarte – Li-
verpool. Manchester United ma 28
piłkarzy w podstawowej kadrze, a po-
łowa składu to cudzoziemcy. Chel-
sea ma 27 zawodników, w tym 20 ob-
cokrajowców (!). Arsenal ma 32 za-
wodników, z tego 24 to obcokrajow-
cy! Rekord bije FC Liverpool, w któ-
rym na 29 kopaczy aż 24 pochodzi
z innych krajów! Tak więc nie dzi-
wota, że Anglia ma najlepszą ligę
w Europie, ale nie ma reprezentacji
narodowej godnej ojczyzny futbolu.
Oczywistym jest, że w pierwszej
lidze angielskiej (Premier League) nie
zabrakło Polaków. Bramkarz Łukasz
Fabiański (23 l.) reprezentuje Ar-
senal Londyn; obrońca Jarosław
Nie ustalono jeszcze, czy 23-letni mieszka-
niec Lublińca bardziej kocha widok policyj-
nych mundurów, czy też dźwięk radiowozów pędzących na sygnale. Dość, że
regularnie dzwoni na lokalny komisariat, żeby poinformować, że na jednym z osie-
dli podłożono bombę. Za każdym razem tłumaczy, że zrobił to z powodu nieod-
partej chęci popatrzenia na prowadzoną przez funkcjonariuszy akcję ratowniczą.
Dość miał rozwrzeszczanych turystów 20-let-
ni Marek D. z Sopotu. Postanowił ich wy-
strzelać. Zaczął od jednego z obleganych miejscowych lokali, do którego otwo-
rzył ogień z pistoletu naładowanego kulkami na śrut. Żadnemu z klientów nic się
nie stało.
W Nowym Zadybiu dziesięcioletni chłopiec
postrzelił z wiatrówki swojego o cztery lata
młodszego brata. Z kolei w Kaliszu pijany dziadek dał pięcioletniemu wnukowi
karabinek pneumatyczny. Załadowany. Chłopczyk trafił swego młodszego brata.
Na szczęście tylko w rękę.
W Horodyszczach nieopodal Chełma policja
zatrzymała 33-letniego Roberta J. , który
z wynikiem prawie jednego promila alkoholu w wydychanym powietrzu prowa-
dził poranne kursy autobusu. Na pokładzie pojazdu, zgodnie z normą, mogło znaj-
dować się 23 pasażerów. Ten wynik pan J. także przebił – o 12 osób.
Dziewięć osób zmarło na miejscu lub niedłu-
go po przewiezieniu do szpitala. Ponad trzy-
dzieści jest ciężko rannych, niektórzy walczą o życie. To skutki wypadków dro-
gowych na samej tylko Lubelszczyźnie po długim weekendzie rozpoczętym od
Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny. Najczęściej przyczyną wypadków
była brawura oraz alkohol, gdyż sierpień tradycyjnie określany jest miesiącem
trzeźwości.
Opracowali: WZ i KC
W trakcie zamieszania wokół Gruzji rząd za-
a być może wówczas, gdy z naszego punktu widzenia nie
będzie to zupełnie konieczne. Tym sposobem Patrioty,
zamiast nas chronić, mogą stać się kolejnym powodem
do powstania konfliktu międzynarodowego i pretekstem
do ataku na nasz kraj. A oto, co pisze na temat nowej
sytuacji naszego kraju brytyjski „Daily Telegraph”: „Pol-
ska nie stoi już bowiem wobec groźby wymierzenia w nią
rosyjskich rakiet, lecz – w stu procentach – ryzyka wojsko-
wego ataku. I to nie zwykłego ata-
ku, lecz ataku nuklearnego” .
Polakom pozostanie decy-
zja o lokalizacji Patriotów w Pol-
sce, co może być wstępem do bu-
dowy trzeciej bazy wojsk USA
w naszym kraju, jeśli ich lokali-
zacja wypadnie poza dwoma już planowanymi garnizo-
nami. Ale w tej umowie chyba nie to jest najgorsze. Do-
kument przewiduje dalsze wzajemne zobowiązania do
działań militarnych i niewojskowych „wobec zagrożenia
ze strony trzeciej”. Polska nie jest na razie przez nikogo
zagrożona, natomiast USA pod pretekstem „polityki bez-
pieczeństwa narodowego” co kilka lat bombardują lub
okupują jakieś kolejne państwo. Taka umowa może nas
wepchnąć w niekończące się, kosztowne „misje pokojo-
we” agresywnego imperium, połączone z atakowaniem
rozmaitych krajów i śmiercią naszych żołnierzy.
Nasz tryskający miłością premier zafundował więc Po-
lakom to, czego nie chcieli, w taki sposób, że możemy
sądzić, że przychylił nam nieba: premier – zuch! – ura-
tował nas przed niechybnym pożarciem przez rosyjskie-
go niedźwiedzia. Trzeba przyznać, że taka trudna sztuka
kamuflażu wymaga nie lada sprytu i talentu. Będziemy
bacznie obserwować, czy tego rodzaju zdolności i tym ra-
zem zostaną nagrodzone jakimiś wysokopłatnymi wykła-
dami za oceanem.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
fundował społeczeństwu tarczę antyrakie-
tową. W tym kontekście nie ma już wątpliwości,
że tarcza ma być wymierzona w Rosję. A więc
znów nas okłamywano!
W samym środku kaukaskiego kryzysu, kiedy wielu
Polaków dało się zastraszyć rusofobicznej nagonce me-
diów i polityków, a niektórzy już niemal widzieli oczami
wyobraźni rosyjskie samoloty na
Warszawą, rząd nagle podpisał
wstępną umowę z Amerykana-
mi o zainstalowaniu w naszym
kraju tarczy antyrakietowej. Je-
żeli prawdą jest to, co mówią
niektórzy eksperci, a mianowi-
cie, że tarcza ma dać Amerykanom bezkarność w kon-
flikcie atomowym z Rosją (i z kimkolwiek innym na
świecie), to warto było rozpalić na chwilę Kaukaz, aby
pchnąć nasze władze do podpisania takiej umowy. No
i dać im alibi wobec niechętnego tarczy, ale skołowane-
go strachem przed Rosją społeczeństwa. Nikt już nawet
nie powtarza starego kłamstwa, że tarcza ma Amerykę
chronić przed bezsilnym przecież ciągle Iranem.
Na co się właściwie umówiono z Amerykanami? Na
czym ma polegać głośno teraz reklamowane większe
bezpieczeństwo Polski? Po pierwsze, na ograniczeniu su-
werenności, bo na terenie naszego kraju mają powstać
dwie (a nie jedna, jak dotąd na ogół mówiono) bazy
amerykańskie. Ponieważ nikt nie ukrywa, że tarcza zwięk-
szy bezpieczeństwo USA, ale spotęguje zagrożenie Pol-
ski, Amerykanie obiecali Polakom baterię pocisków an-
tyrakietowych Patriot. Jednak owa bateria nie będzie za-
rządzana przez polską armię, lecz amerykańską. Zatem
to Amerykanie zdecydują o jej ewentualnym użyciu – nie-
koniecznie wtedy, kiedy będziemy tego potrzebować,
Przyzwyczailiśmy się już do tego, że prezydent Kaczyński porusza się w polity-
ce międzynarodowej z wdziękiem kulawego słonia. Jego wizyta to świadectwo,
że popiera on bombardowanie Osetii i zabicie od półtora do trzech tysięcy
niewinnych mieszkańców Cchinwali. Tym razem zachowanie Lecha Kaczyń-
skiego (...) nie dotyczy już niestrawności czy kartofli w niemieckim brukow-
cu. Swoim wojażem Lech Kaczyński psuje (...) coś niezwykle istotnego: euro-
pejską jedność (...). Ale polityczne ambicje Lecha Kaczyńskiego są ważniej-
sze (...). Ta wycieczka (wyjazd prezydentów pod wodzą L. Kaczyńskiego
– przyp. red. ) jest politycznie niemądra, krótkowzroczna i wynika z osobistej
zaciekłości prezydenta. Ale prawica uwielbia jątrzyć. Interes narodowy ma dla
prawicy znaczenie, w najlepszym wypadku, drugorzędne (...). Żaden mąż sta-
nu, żaden prawdziwy, europejskiego formatu polityk nie wymachuje szabelką.
(Grzegorz Napieralski)
RZECZY POSPOLITE
Na celowniku
Lech Kaczyński to chłopiec z procą. Jego postawa wcale nie pomaga Gruzji
(...) i jest skrajną nieodpowiedzialnością. Nie dla (...) narażania Polski na
straty gospodarcze, polityczne i inne poważne zagrożenia. Działajmy solidar-
nie z Unią, zamiast samemu jątrzyć, wystawiać się przed szereg bez odpowied-
niego przygotowania i zaplecza europejskiego i światowego. (Lech Wałęsa)
Nie ma się co podpalać, ten medal to już jest historia. Fajnie było, ale trze-
ba żyć dalej. No i cóż? Spokojnie przede wszystkim. Naprawdę, nie podnie-
cajmy się, to tylko złoty medal olimpijski.
(Tomasz Majewski, zdobywca złotego medalu w pchnięciu kulą)
Na mistrzostwach świata w Osace także młot nie chciał ze mną współpraco-
wać. No i dzisiaj też odmówił współdziałania. Może powinienem podejść do
niego łagodnie, a ja za bardzo po chamsku z nim postąpiłem. Pierwszy rzut
oddałem na pałę, drugi na zaliczenie, by nie wypaść z konkursu, i – jak się
na koniec okazało – najdalszy, a potem było już coraz gorzej.
(Szymon Ziółkowski, młociarz)
Wybrali: OH i MiC
ADAM CIOCH
ROBOTY POLOWE
PODGLĄDACZ
SIŁA PERSWAZJI
ZABAWY Z BRONIĄ
WESOŁY AUTOBUS
CZARNY WEEKEND
114261164.008.png 114261164.009.png 114261164.010.png 114261164.011.png 114261164.012.png 114261164.013.png 114261164.014.png 114261164.015.png 114261164.016.png 114261164.017.png 114261164.018.png 114261164.019.png 114261164.020.png 114261164.021.png 114261164.022.png 114261164.023.png 114261164.024.png 114261164.025.png 114261164.026.png 114261164.027.png
 
Nr 34 (442) 22 – 28 VIII 2008 r.
NA KLĘCZKACH
5
KRYZYS
ROZWODOWY
Co ciekawe, na proboszcza doniósł
były poseł Samoobrony, Grzegorz
Kołacz . Ksiądz odwołał się do Sa-
morządowego Kolegium Odwo-
ławczego, a poparło go 900 para-
fian zatrwożonych kwotą, którą
przecież to oni będą musieli za-
płacić.
z życiem. Po fali protestów niemiec-
kich środowisk medycznych i ko-
ścielnych żaden tamtejszy wydaw-
ca nie ośmielił się opublikować
książki i wydano ją po niemiecku
w Holandii. Książka zawiera in-
formacje o odpowiednich środkach
farmaceutycznych, ich dawkowaniu
oraz skutkach ubocznych. Podaje
także sugestie, jak prowadzić sku-
teczną głodówkę ze skutkiem śmier-
telnym.
Według danych kościelnych, licz-
ba wniosków o unieważnienie mał-
żeństwa w Polsce zaledwie w ciągu
5 lat wzrosła o 330 procent (sic!).
Głównym wskazywanym powodem
unieważnienia jest „niezdolność do
podjęcia istotnych obowiązków mał-
żeńskich z przyczyn natury psychicz-
nej”. A my pytamy: o jaką niezdol-
ność tu chodzi?! A parafialne kur-
sy przedmałżeńskie, a łaska sakra-
mentalna, to nic?!
przeznaczone w budżecie lokalnym
na całkiem inne inwestycje. Nie ma
pewności, czy mimo obietnic dro-
gowców, że z zakończeniem podsta-
wowych prac zdążą „na czas”, rocz-
nicowa ulica będzie mogła zostać
dopuszczona do ruchu. Ale jak pięk-
nie jest – przed kamerami i z wiel-
kim nabożeństwem – przeciąć wstę-
gę i dokonać rytualnego pokrop-
ku...
KASA W BŁOTO
Mieszkańców Brdowa (diecezja
włocławska) bulwersuje skuwanie
tynków w tamtejszej zabytkowej
świątyni. Tynki owe położone zo-
stały zaledwie ponad dwadzieścia
lat temu i są w znakomitym stanie.
Dlaczego wykonuje się tak bezsen-
sowną robotę? Bo sanktuarium
Matki Boskiej Zwycięskiej dzięki
obrotnemu proboszczowi z Mini-
sterstwa Kultury i Dziedzictwa Na-
rodowego otrzymało na remont
świątyni 661 tys. zł. Czyżby ministe-
rialni urzędnicy przyznali kasę na
ładne oczy wielebnego o. Broni-
sława ? Nie mamy nic przeciwko
ratowaniu zabytków i finansowaniu
ich z publicznej kasy, ale znamy zbyt
wiele starych cennych obiektów, na
których konserwację brakuje pie-
niędzy, gdy tymczasem w Brdowie
wyrzuca się je w błoto.
MaK
KILOGRAM JPII
Chełmskim zbieraczom złomu
przyjdzie chyba umrzeć z głodu lub
pragnienia, bo nieoczekiwanie wy-
rosła im konkurencja. I to nie by-
le jaka, bo w osobie proboszcza pa-
rafii pw. Świętej Rodziny, ks. Ja-
na Pokrywki , który ogłosił wielką
akcję zbierania złomu. Bynajmniej
nie w ramach troski o środowisko
naturalne. Ksiądz proboszcz chce,
by na wieży świeżo wybudowane-
go przez niego kościoła jak najszyb-
ciej zawisły dzwony – osiemsetki-
logramowy Świętej Rodziny i pięć-
setkilogramowy Jana Pawła II. Pro-
blem w tym, że do końca tego ro-
ku w swoich domowych budżetach
parafianie muszą już wygospoda-
rować środki na spłatę ekskluzyw-
nych włoskich organów, które moż-
na stroić na tysiąc sposobów. A każ-
dy kilogram dzwonu to wydatek 65
zł. Na szczęście dla wiernych pro-
ducent dzwonów zamiast gotówki
zgodził się przyjąć jej równowar-
tość w postaci złomu. Dzięki temu
za kilogram Jana Pawła II para-
fianie mogą zapłacić 65 kg złomu
zwykłego, 10 kg aluminium lub kil-
koma kilogramami miedzi. Nie-
stety, miejscowi złomiarze nie ma-
ją już czego szukać w osiedlowych
kontenerach, pozostaje im jedynie
z zazdrością podziwiać znoszone
pod kościół „dobra”.
MaK
AC
AK
BISKUP FASZYSTA
RYDZYKOWY
ŚLEDCZY
SZLAK PĄTNICZY
Spory problem ma rząd Chor-
wacji z biskupem Jurajem Jezeri-
naciem , przełożonym katolickich
duszpasterzy wojskowych w tym
kraju. Biskup nie tylko obraża obec-
ny, socjaldemokratyczny rząd, na-
zywając jego program „satanistycz-
nym”, ale na dodatek odwołuje się
do katolicko-faszystowskiej symbo-
liki ustaszy. Jezerinac podczas ofi-
cjalnych spotkań recytuje poezję fa-
szystowską i używa symboliki zbrod-
niczego ruchu chorwackiego z cza-
sów II wojny światowej. Premier
Stipe Mesić , bezradny wobec nie-
subordynacji biskupa, zagroził, że
wydali go z armii, i złożył skargę
do Watykanu. Ale czy biskup robi
coś złego? Przecież on nawiązuje
tylko do bogatej katolickiej trady-
cji chorwackiej. A tradycja to w Ko-
ściele podstawa, nawet jeśli odro-
binę makabryczna.
Wśród publicystów Radia Ma-
ryja rozpoczął się wyścig, który
z nich odkryje więcej obcych agen-
tów. Do ścisłego finału zakwalifi-
kowali się między innymi Jerzy Ro-
bert Nowak , który wszędzie widzi
spiski żydowskie, oraz Stanisław
Michalkiewicz węszący za agenta-
mi Moskwy. Ten drugi dowodził
niedawno, że UE jest dziełem KGB
i powstała, aby zniszczyć wśród eu-
ropejskich narodów ducha wolno-
ści. Teraz zabrał się za lustrowanie
Forum Ekonomicznego w Krynicy.
Coroczne spotkanie ludzi biznesu,
nauki, kultury i polityki z Europy
i Azji nazywane jest także polskim
Davos. Przez trzy dni formalnie (na
ponad 130 sesjach tematycznych)
i nieformalnie wymienia się poglą-
dy i opinie. Pracami Forum kieru-
je Rada Programowa, a w jej pra-
cach biorą udział zarówno ludzie
lewicy ( Józef Oleksy , Dariusz Ro-
sati ), jak i prawicy ( Maciej Pła-
żyński , Janusz Lewandowski ).
Stanisław Michalkiewicz odkrył jed-
nak prawdziwych organizatorów kry-
nickich debat. Według niego, za ca-
łą imprezą stoi szefostwo rosyjskich
służb specjalnych. I nie jest to żad-
ne miejsce debat, lecz spotkanie
łowców posad w państwowych fir-
mach. Ciekawostką jest to, że lu-
strator Forum w Krynicy nigdy
w nim nie uczestniczył. MiC
PS
SAMI SOBIE
U schyłku sezonu pielgrzymko-
wego w Silnicy (powiat radomszczań-
ski) rdzenni i nieco znieczuleni pro-
milami mieszkańcy pobili pątników,
za szczyt bezczelności uznając roz-
bijanie namiotów przy wiejskim skle-
pie. Ostatecznie czterech uczestni-
ków bójki, wśród nich jeden z piel-
grzymujących, zaszczyciło swoją
obecnością lokalny areszt. OH
Stowarzyszenie Gloria Vitae
pod koniec maja tego roku zorga-
nizowało na terenie parafii św.
Franciszka w Krasnymstawie kon-
cert-festyn. Patronował mu hono-
rowo marszałek województwa lu-
belskiego, kilkukrotny negatywny
bohater naszych publikacji, Krzysz-
tof Grabczuk z PO. Na tym jed-
nak pomoc samorządu regionalne-
go Lubelszczyzny się nie zakończy-
ła. „Koncert zrealizowano przy po-
mocy finansowej województwa lu-
belskiego” – poinformowała lubel-
ska kuria, od lat zarządzana przez
abp. Józefa Życińskiego .
Stowarzyszeniu Gloria Vitae
szefuje Andrzej Leńczuk – kieru-
jący Oddziałem Kultury Departa-
mentu Edukacji, Kultury i Sportu
w Urzędzie Marszałkowskim w Lu-
blinie. Wprawdzie przepisy stano-
wią, że „pracownik samorządowy nie
może wykonywać zajęć tożsamych,
pozostających w sprzeczności lub
związanych z zajęciami, które wy-
konuje w ramach obowiązków służ-
bowych, wywołujących uzasadnione
podejrzenie o stronniczość lub inte-
resowność” , ale – zdaniem szefo-
stwa UM – nie ma żadnego proble-
mu. Oto bowiem dyrektor gene-
ralny urzędu, Leszek Burakow-
ski (ostatni wojewoda chełmski,
z nadania AWS zresztą), stwierdza,
że nie podziela oceny, iż tacy ludzie
jak Leńczuk pracują w urzędzie, ła-
miąc ustawę o pracownikach samo-
rządowych.
MaK
CO WOLNO
Z DZIEĆMI
AK
Diecezja Cincinnati w USA, aby
zapobiec dalszej eskalacji liczby po-
zwów o molestowanie seksualne,
postanowiła opublikować szczegó-
łową instrukcję na temat tego, jak
może wyglądać fizyczny kontakt pra-
cowników diecezji z dziećmi. I tak
duchownym i wychowawcom szkół
katolickich kategorycznie zabrania
się całowania, łaskotania, przytula-
nia, brania „na barana” i sadzania
na kolanach młodych parafian. Na-
dal wolno natomiast trzymać dzie-
ci za ręce, poklepywać je po ple-
cach i „przybijać piątkę”. AC
PENIS CAPTIVUS
JAK ODEJŚĆ
BEZPIECZNIE
To miała być zwyczajna zaba-
wa dwóch panów w sutannach, któ-
rym zamiast panienek wystarcza
własne towarzystwo. W pewnej
chwili podczas seksualnych igraszek
w męskim wydaniu doszło do rzad-
kiego zjawiska „zakleszczenia” ( pe-
nis captivus ) i trzeba było wezwać
pogotowie ratunkowe z pobliskie-
go Krosna Odrzańskiego. Przyby-
ła na miejsce obsługa ambulansu
nie mogła się nadziwić, jako że po-
mocy wymagał wielebny z D. i wi-
kary z pobliskich B. Choć od opi-
sywanego zdarzenia minęło już kil-
kanaście dni i mieszkańcy parafii
o niczym innym nie mówią, jak
o przypadku sutannowych kocha-
siów, oni sami udają, że nic się nie
stało. Milczą także purpurowe emi-
nencje diecezji zielonogórsko-go-
rzowskiej, choć szczególne upodo-
bania swoich podwładnych znają nie
od dziś. Jak wieść gminna niesie,
jeden z kochasiów wcześniej przy-
łapany został na zabawach z chłop-
cem, a to już sprawa znacznie po-
ważniejsza niż miłosne uniesienia
dorosłych menów.
Prawdziwy skandal w Niem-
czech wywołał podręcznik zatytu-
łowany „Droga do humanitarnego
samobójstwa”, napisany przez ho-
lenderskich lekarzy, będący drogo-
wskazem dla osób, które chcą sku-
tecznie i bezboleśnie rozstać się
ULICA NA 30-LECIE
W czasach PRL-u ulubionym
terminem na uroczyste oddawanie
do użytku wszelkich inwestycji (nie-
ważne, że często faktycznie nie-
ukończonych) były kolejne roczni-
ce 22 lipca. W III RP świetnie do
tego nadaje się na przykład 16 paź-
dziernika – rocznica wyboru Ka-
rola Wojtyły na papieża. Dlatego
drogowcy pracujący przy budowie
przedłużenia (2,4 km) ulicy Jana
Pawła II w Lublinie uwijają się jak
mogą. Wprawdzie ustalony w kontr-
akcie ostateczny termin zakończe-
nia inwestycji upływa dopiero 31
października 2010 roku, ale władze
miasta mają ambicje budowany od-
cinek oddać do użytku już w tym
roku – 16 października właśnie. Na
ten cel oddano dodatkowe środki
KC
KSIĄDZ PODCIĘTY
BS
Ponad dwa miliony złotych ka-
ry ma zapłacić proboszcz Marek
Bordakiewicz z gminy Nowa Ru-
da za samowolne wycięcie wieko-
wych lip na cmentarzu parafialnym.
114261164.028.png 114261164.029.png 114261164.030.png 114261164.031.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin