Stasiuk Andrzej - Tekturowy samolot.pdf

(634 KB) Pobierz
* * *
Andrzej Stasiuk
Tekturowy
samolot
czarne
Wołowiec 2000
156059563.002.png
Zamieszczone w książce teksty ukazały się w latach
1993-2000 w „Gazecie Wyborczej", „Tygodniku
Powszechnym", „Tytule", „Kwartalniku
Artystycznym" i „Frankfurter Allgemeine Zeitung .
3
156059563.003.png
Spis treści
* * * 6
Powrót 7
Twarz Samuela Becketta 10
O dyskursach 13
Koniec starej śmierci 14
Rewolucja czyli zagłada 22
O pięknoduchostwie 31
Krew Ludwika 32
O Bablu i o Rembeku 37
Nasza konkwista 39
O płonącej Ukrainie 45
O bohaterach 46
Utracone dziedzictwo 47
O środkowej Europie 55
O starości i śmierci 56
O graczach 60
Tekturowy samolot 61
O wypoczynku 63
Cień Roberta Damiensa 64
O zgrozie w gruzach 71
Ikona Marie 72
Hans Bellmer czyli chirurgia cierpienia 78
O albumach 82
4
156059563.004.png
Według Rybczyńskiego 83
O istocie sztuki 88
Święty Graal i detektywi 89
O makatkach 95
Fantomy po przystępnej cenie 96
O okrucieństwie świąt 104
Duchowy lumpenproletariat 105
O Iwoniczu 114
W poszukiwaniu zdradzonego czasu 115
O wielości światów 121
O kartografii 123
Zygmunt Haupt 124
O sensie świata 133
Lunch z robakami 134
O śmierci bohaterów 141
Amerykanin w Petersburgu 142
W hołdzie dla Philipa Marlowe'a 153
Karol Bukowski, Brzeska 4 155
Lekcja doktora Destouches'a 159
O Medzilaborcach 164
O Hrabalu 165
5
156059563.005.png
* * *
Nie wiem czy to wszystko się wydarzyło. Im jestem
starszy, tym bardziej w to wątpię. W to, co minęło. Wstaję
codziennie i powtarzam sobie: to było twoje życie, te
wszystkie zdarzenia, które pozostały w przeszłości.
Przyglądam się im, a one są coraz dalej, coraz
wyraźniejsze i coraz bardziej obce. Na tym polega
autobiografia. Na obcości, która jest nam bliska, i tyle.
Widzę na przykład siebie w grudniowy zmierzch. Mam
osiem albo dziewięć lat. Siedzę w szkolnej klasie na lekcji
rysunków. Palą się lampy. Za oknem wszystko jest już
szarobłękitne. Pokrywam arkusz ciemnobrązową farbą, a
potem przy pomocy specjalnego rysika z lipowego drewna
zdejmuję wilgotną jeszcze farbę. Próbuję w ten sposób
przedstawić wzgórze i zjeżdżających narciarzy. Za tydzień
zaczyna się Boże Narodzenie. Lampy świecą ciepłym,
żółtym blaskiem i jest mi dobrze. Kusi mnie jednak chłodny
błękit za oknem i samotna droga do domu wśród
ośnieżonych czarnych drzew i zapalających się latarni. To
jest moje najwyraźniejsze, najżywsze wspomnienie z
dzieciństwa. Towarzyszy mu aura dziwnego smutku i
jednocześnie najgłębszej radości Nie wiem dlaczego. Mogę
tylko podejrzewać, ze właśnie wtedy w jakiś niewytłu-
maczalny, intuicyjny sposób poczułem wieloznaczność, a w
każdym razie dwoistość istnienia. Po prostu pierwszy raz
w życiu poczułem jednocześnie pragnienie bycia „tu" i
bycia „gdzie indziej".
Reszta była już tylko kontynuacją.
6
156059563.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin