Kwiat księżyca(2).doc

(834 KB) Pobierz
Rozdział 1

 

Rozdział 1.

 

Westchnął, zamykając drzwi. Że też musiał trafić na tego samego zgreda trzy razy w ciągu jednego dnia. Odepchnął się od drzwi i ruszył do pokoju.

-          Ej, jak ci poszło? – usłyszał za sobą.

Obrócił się i westchnął. Znów ten przylepny duszek.

-          Jakoś poszło. – wzruszył ramionami.

-          Twój mąż wyjechał dwa i pół roku temu. Prawda? – duch przysadzistej kobiety zrównał się z nim.

-          Tak, pojechał.

To zabolało. Musiała wspominać tego, za kim tak bardzo tęskni?! Na szczęście ktoś zawołał tę jędzę i odleciała. Mężczyzna otworzył drzwi swego pokoju. Zamrugał. Na łóżku czekał smoczek.

-          Witaj, mały.

Podszedł i nakarmił smoczka wątróbką. Dopiero wówczas wziął list. Pismo poznał od razu. Rozerwał kopertę i rozwinął notkę.

 

Witaj, skarbie.

 

Wiem, nawaliłem, ale teraz te głupie egzaminy szkolne i tak dalej. Albus bardzo nas przetrzepał. Do tego Hermiona odeszła i szkolna pielęgniarka ma urwanie głowy. Dlatego Sev i Fav zaczęli płakać, by czwarty wielki wampir przybył do nas i wsparł swoim ramieniem. Oczywiście nie obrażę się, jak będziesz blisko mnie. Bardzo tęsknie, tym bardziej, że mojej rodzince coś odbiło i tak dalej. Kiedy wracasz?

 

Derby.

 

Zachichotał i spojrzał na biurko, zawalone notatkami i liścikami. Ilość tak krótkich notek dochodziła czasem aż do czterdziestu dziennie. Poszukał wolnej kartki i znalazł ją. Złapał za ołówek i zaczął zastanawiać się, jak odpisać.

 

Mój mały zboczeńcu.

 

Właśnie wróciłem z ostatniego egzaminu. Z jutrzejszych trzech jestem zwolniony, więc muszę czekać na wyniki. Znów miałem tego starego zgreda na egzaminach. Dzisiaj na wszystkich.

Co do propozycji, nie wiem co zrobię. Nie mam jej jeszcze oficjalnie a przede wszystkim nie znam wyników. Co do teściów, powiedz im, że mnie martwią. A Hermiona ma odpoczywać!

 

Harry.

 

Włożył notkę do koperty i uwiązał do obróżki smoczka. Zwierzak szczypnął mu palca, po czym odleciał. Harry westchnął i spojrzał na bałagan. Powinien zacząć się pakować. Jutro, czy zda czy nie, będzie musiał się wyprowadzić. Wyjął torbę i zaczął pakować do niej ciuchy. Z tym nie miał problemów. Dopiero potem zaczęło się najgorsze. Na szczęście miał kufer z siedmioma komorami. Upychał w nim tony papierków, notatek, książek i przede wszystkim – listów. Gdy skończył, załamał się. Złapał za podręczną walizeczkę i umieścił w niej osobiste przedmioty. Pracę ukończenia szkoły, kilka ważniejszych spisów, bieliznę i zostawił miejsce na indeks lub dyplom. Na oparciu krzesełka powiesił ubranie na jutro. Przeciągnął się i zawędrował do łazienki. Derby i on nie widzieli się prawie trzy lata. W sumie dwa i pół, ale wolał zaokrąglić. Albus wybłagał powrót wampira do nauczania po wypadku w połowie roku szkolnego. W tym czasie Harry strasznie się zmienił. W ogóle nie przypominał już niewinnego chłopca. Pamiętał, jak panikował na początku zmian i dopiero Rada to wyczuła, przybyła i wyjaśniła mu, że to normalne. Wampiry w wieku od dwudziestu trzech do dwudziestu pięciu lat zmieniają wygląd na stałe. Potter odrzucił dłuższe włosy na plecy i rozpiął koszulę. Planował wziąć długi prysznic. Oczywiście nie wiedział, że z tych planów będą nici.

 

***

 

Derby usiadł przy stole. Nałożył sobie jakiegoś warzywa na talerz i poza tym gestem nie wykonał żadnego.

-          Marzycielu, bo on się załamie. Daj mu spokój. – Fav klepnął go w czaszkę, aż ten spadł na podłogę, ku ogólnej wesołości.

-          Jeszcze dwa dni egzaminów i będzie wiadome, czy zdał czy nie. – westchnął, siadając na swoim miejscu.

-          Powinieneś się cieszyć, wkrótce go zobaczysz… właśnie ci napisał, jak się nie mylę.

Derby spojrzał na okno. Rzeczywiście, siedział tam jego smoczek. Teraz podleciał do niego i wampir oderwał kopertę. Smok fuknął coś i odleciał do Fava, podjadając mu kotleta.

-          I? Co pisze? – Severus uśmiechnął się.

-          Że nie ma od was oficjalnej propozycji pracy i że ma już po egzaminach, bo z jutrzejszych jest zwolniony. – Derby przywalił głową w stół. – Chce do niego!

-          To jedź. Fav ci wszystko przypilnuje przez te dwa dni. A potem przywieź go do nas, to ci pomoże w zaległościach a my z nim porozmawiamy o pracy. – Severus popchnął go do drzwi.

Nie trzeba było mu tego powtarzać. Wampir natychmiast poleciał do uczelni. Naskakał się przy bramie, aż w końcu go wpuścili. Pobiegł lekko, ku rozbawieniu rektorów, obserwujących go przez okno.

-          Nawet nie wie, jak bardzo jego mąż się zmienił. – zaśmiał się dziekan.

 

 

***

 

Harry przeklął. Co za wariat dobija mu się teraz do drzwi?! Wyszedł z wody i owinął się ręcznikiem na biodrach. Podszedł do drzwi i przekręcił klucz, wpuszczając intruza. I niemal nie zszedł na zawał. Przed nim stał jego mąż!

-          Witaj. Zastałem może Harry’ego? – Derby spojrzał na uroczego młodzieńca.

-          Tak. Jest gdzieś tutaj. – Harry zachichotał.

-          Ale zabawne. Wiem, że jest gdzieś w tej szkole. Najwyżej poczekam sobie na mój skarb.

Derby usiadł na łóżku Pottera i zaczął ukradkiem obserwować młodzieńca. Harry wspominał mu, że ma nowego współlokatora. Ale to przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Chłopak był wysportowany, miał długie włosy i urocze, złote oczy. Zaraz dostał ataku zazdrości. Ale po chwili opamiętał się. Przecież Harry go nie zdradziłby i…

-          Harry, dasz mi alibi? Chcę iść na randkę z Remeem a ponoć będą po nocy łazili i sprawdzali czy śpimy. – do środka wpadł młodszy blondyn.

-          Nie ma sprawy, Amer.

Derby drgnął i blondyn dopiero go zauważył. Zamrugał.

-          Panie Mensorau, odkąd Harry zmienił wygląd na wampirzy, wciąż za nim się oglądają. Niech go pan pilnuje. – blondyn roześmiał się i wyszedł.

Mężczyzna spojrzał teraz na nieziemsko przystojnego wampira, który obserwował go złotymi oczami.

-          O Merlinie, mój słodki chłopiec odszedł do lamusa. – zajęczał.

-          Jesteś dziecinny. Przecież młode wampiry zmieniają się w tym okresie. – Harry podszedł i usiadł na łóżku. – Nie podobam ci się?

-          Wręcz przeciwnie. Jesteś cudowny.

Derby rzucił się na nich i przytulił go. Nie zdołał go jednak nawet pocałować, gdyż ktoś zapukał do drzwi.

-          Nie ma nas! – zawołał żałośnie Potter.

-          Harry, twój dyplom.

Potter poderwał się i otworzył drzwi. Sekretarka podała mu dyplom.

-          Zlitowaliśmy się nad wami. No dalej, masz godzinę, by się stąd zmyć.

Oba wampiry pomniejszyły bagaże i wyszli z pokoju. Potter zostawił list do Amera i oddał klucze w dziekanacie. Na końcu ruszyli do bramy. Zanim jednak odeszli, Derby zapalił świeczkę na grobie kolegi.

 

***

 

Błędny Rycerz był zapchany, jak weszli do niego. Każdy zerkał na nich. Derby’ego znali, ale chłopaka mało kto rozpoznawał. Usiedli na końcu.

-          Jak w pracy? – Harry rozpuścił warkocz i roztrzepał włosy wokół siebie.

-          Nudno. Marudzą i marudzą. Za dwa dni koniec roku szkolnego. Dzieciaki wariują, Pomfrey chce pomoc medyczną, bo się nie wyrabia. – Derby przeciągnął się.

-          Pomogę jej, o ile zaproponują mi pracę. Sam się nie będę narzucał. – Harry mrugnął do Stana.

Zapłacił im ekstra, by wysadzili ich jak najszybciej. Dlatego kwadrans później stali już przed bramą szkoły. Przesadzili ją i pobiegli do środka, ścigając się.

-          A oni wiedzą o zmianie mojego wyglądu? – Harry zatrzymał się.

-          Nie. Przecież ja sam nie wiedziałem. – Derby zamrugał zdziwiony.

-          Aha. – Harry zatarł dłonie.

Wkroczyli poważnie do Wielkiej Sali. Uczniowie zamarli.

-          Ale Fajnie, kolejny wampir! – zawołała Ginny, siedząca wśród nauczycieli.

-          Jeszcze Pottera brakuje to będzie cała piątka. – Draco pokręcił głową.

-          Derb, miałeś jechać do Pottera a nie na romanse. – Albus się skrzywił.

Potter poczekał aż jego mąż usiadł, po czym wbił mu się na kolana. Sev już miał się odezwać, ale Fav go uciszył.

-          To Harry, jestem tego pewny. Nie psuj im zabawy. – mruknął mu.

-          Hę?!

Snape spojrzał na złotookiego wampira. W ogóle nie przypominał dawnego chłopaka.

-          A tak. Harry odmówił, ale poprosił mnie, bym przyszedł rozmawiać o pracy tutaj. On już ma propozycję pracy w Tokio. – Harry złapał za bułeczkę.

-          Tak? – Derby westchnął. – On mnie totalnie olewa! A gdzie będzie pracował?

-          W zakładzie usług pogrzebowych Voldemort i spółka...

Uczniowie wrzasnęli a nauczyciele pospadali z krzeseł. Derby zaczął się śmiać. Niemal w tej samej chwili pojawiła się Rada Wampirów.

-          No, zdążyliśmy przed zakopaniem się tej dwójki w łóżku. Potter, daj nam plan swojej pracy, musimy to ci wpisać – tylko temat i ocenę. – przywódca wyciągnął rękę.

-          Ty draniu! Ja ich tu wkręcam, że zacząłem zabijać a ty mnie wydajesz?! – Harry poderwał się z kolan męża.

Rada prychnęła śmiechem. Harry marudził troszkę, po czym powiększył kufer i przekopał go.

-          Harry, a ty nie masz tego w walizce? – Derby złapał za jakieś notatki, które wyleciały Potterowi z ręki.

-          Myślisz?

Mężczyzna wrzucił wszystko do kufra i zmniejszył go. Teraz wyjął walizkę i ją powiększył. Rzeczywiście, praca leżała na wierzchu. Podał ją Radzie i zaczął bujać się na piętach.

-          Leczenie i egzorcyzmy wampirze? – Przywódca uniósł brew. – To chociaż przydatne?

-          Czasami. – młody wzruszył ramionami. – Musiałem dorwać jakiś ambitny temat, by mieć dobrą pracę. A tego nikt nigdy nie połączył.

-          Jesteś stuknięty… - jeden z członków Rady westchnął.

-          I szalony. Tak jak Derby dostałeś dwieście procent. Dwa kujony. – przywódca oddał mu pracę.

Pożegnali się i Harry został sam ze społecznością uczniów Hogwartu.

 

 

 

Rozdział 2.

 

Albus pierwszy otrząsnął się z szoku. Złapał za łyżkę i rzucił nią w wampira.

-          Jesteś potworkiem! Jak mogłeś tak z nas kpić?! – podszedł bliżej i przytulił go.

Zaraz po nim rzuciła się reszta. Harry podszedł do Malfoya.

-          Co uczysz? – potrząsnął jego dłonią.

-          Numerologii. – Draco wyszczerzył się. – Za Hermionę.

-          A jak ona się czuje? – usiadł przy nim a Derby się obraził.

-          Ciężko jej. Pomfrey marudziła, że to bliźniaki.

-          A ojciec? Dalej to samo? – Harry sięgnął przez nauczycieli i przeciągnął do siebie Derby'ego.

Ten westchnął i objął go. Fav prychnął, ale nie zamierzał im dokuczać.

-          Harry, dlaczego wybrałeś akurat takie połączenie do pracy? – Ginny ugryzła tosta.

-          Tak, dalej jest tak samo. – równocześnie odpowiedział Draco.

-          Ginny, bo miałem pewien pomysł. – Harry mrugnął jej. – Draco, przykro mi. Ale masz nas. – uśmiechnął się.

-          Wiem. – skinął głową.

-          Czy ja o czymś nie wiem? – Sev spojrzał na nich.

-          Ojciec wyrzekł się Draco za to, że będzie miał dziecko ze szlamą. – Derby spojrzał na ponurego blondyna.

-          Oł.

Zebrani zarumienili się. Wiedzieli, że Lucjusz nie wybaczył im zwycięstwa, ale żeby pozbyć się syna? Harry westchnął, po czym zabrał się za kanapki.

-          Chcesz trochę krwi? – Sev podsunął mu kielich.

-          Nie, odzwyczaiłem się od niej. – Harry zachichotał na widok ich min.

-          Potrafisz obejść spożywanie krwi? – wampiry stały się nieufne.

-          To jedna z rzeczy, które odkryłem przy pisaniu pracy. Miałem mało czasu na zebrania takiej ilości materiałów i ograniczyłem się do ludzkiego jedzenia. – Harry spojrzał na kielich a oczy zrobiły mu się czerwone. – Obawiam się, że oszalałbym, gdybym napił się teraz krwi, więc weź to ode mnie!

Teraz dopiero go zrozumieli. Słyszeli o tym i o przykrych reakcjach na krew po tak długim czasie postu. Snape zabrał kielich jak najdalej od chłopaka.

-          Zgłoś to Radzie. To nie jest bezpieczne. – Albus zerknął na wypełnioną uczniami salę.

-          Zgłoszę. Ale na razie czeka mnie rozmowa o pracę. – mrugnął im.

Dyrektor wstał i skinął mu głową. Harry ruszył za nim do biura. Swoje rzeczy zostawił mężowi. Ten spojrzał z rozpaczą na jego kształtny tyłek.

-          Zmienił się, co nie? – Ginny otrząsnęła się z zamroczenia.

-          To norma. Wampiry, które zostały poślubione zanim skończyły dwadzieścia pięć lat zmieniają wygląd. – Fav pokroił kurczaka. – W każdym razie, zaskoczyły mnie tylko jego oczy. Nie powinny zmieniać barwy.

-          Może to przez brak krwi? – Derby spojrzał tęsknie na drzwi.

 

***

 

Harry szedł niepewnie za profesorem. Był w szoku. I to delikatnie mówiąc. On tak bardzo się zmienił. Ale szkoła nic przez ten czas nie przestawiła. Nawet ilość kurzu czy pajęczyn została ta sama. 

-          Zaniepokojony? – Dyrektor obejrzał się za siebie.

-          Troszkę. – Harry podszedł blizej niego.

-          Cieszę się, że wróciłeś. W szkole było zdecydowanie za cicho.

-          Wydaje mi się, że nic nie zmieniliście. – wampir zadrżał, gdy chimera odskoczyła i wpuściła ich na schody.

-          Mało co się zmieniło od twojego wyjazdu. W sumie zawsze zmieniają się tylko nauczyciele.

Dumbledore otworzył drzwi gabinetu i Potter też się skrzywił. Tu to już w ogóle nic się nie zmieniło. Wampir usiadł w fotelu gości a Albus za biurkiem.

-          Wiem, że nie mam za dużo do zaoferowania. Twoja szkoła dała ci wysoki prestiż i nie stać nas na ciebie. – zaczął.

-          To nie jest problem. Stać mnie na dodatkowe prace...

Ledwo Harry się odezwał, otoczyła go mgła a jej część zniknęła w kominku.

-          Przeklęte ministerstwo. Mamy kłopoty, Harry…

-          A co oni znów chcą? – wampir rozluźnił się.

-          Wściekają się, że zostałeś wampirem. Chcą cię zaklasyfikować jako wroga…

Dalsze słowa zagłuszyło przybycie Korneliusza Knota. Wraz z nim było pełno prasy. Zamrugali na widok Pottera.

-          Jakiś problem? – tym razem chłopak użył swojego dawnego głosu.

-          Wow. – Kingsley zamrugał. – Zmieniłeś się.

-          W końcu byłem uczniem Wyższej Szkoły Magii. – Harry zaśmiał się.

-          Ty nic nie warty wampirze… - zaczęła Umbrigde.

-          Zdaje sobie pani sprawę, że jeśli nie udowodnicie mi wampiryzmu, nie spłacicie się do końca życia? – Harry uśmiechnął się podle, ukazując rządek równiutkich zębów.

Harry i Albus zauważyli Radę Wampirów, jak zmaterializowali się i obserwowali przebieg akcji.

-          Ależ ci to udowodnimy. – Knot był z siebie zadowolony. – Wystarczy kropla twojej krwi i…

Harry pewnie wyciągnął rękę w ich stronę. Wizengamot zanotował, w razie udowodnienia kłamstwa, że ministerstwo poniesie karę. Kingsley wziął trochę krwi od niego i poddał ją zaklęciu na wykrywanie wampirów. Obserwowali ją dobre pięć minut, po czym Knot zbladł.

-          Czyste. – Kingsley zachichotał. – To człowiek.

-          Który domaga się teraz zadośćuczynienia po tych kłamstwach. – przypomniał im z wyższością.

Knot i Umbrigde szybko opuścili gabinet a za nimi wyszli pozostali. Harry zabezpieczył kominek i położył głowę na ramionach, śmiejąc się jak wariat.

-          Jak ty to zrobiłeś?! – Rada podleciała blizej.

-          A, to. Miałem wam powiedzieć później, bo nie wiem, czy to nie był fuks. Ale cóż… Do szkoły w tamtym miesiącu wpadli łowcy wampirów. Wyczuli mnie.

-          Oj… - Albus zadrżał.

-          Ale ja wcześniej połączyłem już rytuał egzorcyzmu z eliksirem maskującym...

-          Dlatego nie musisz pić krwi?! To połączenie zablokowało cię jako wampira?!

Rada zerknęła na Pottera.

-          Muszę. To mnie blokuje tylko na okres miesiąca. Musiałem się ratować przed łowcami. Za to po miesiącu grozi mi szał krwi, więc będę musiał prosić o pomoc Radę. – Harry podkulił nogi. – Ktoś im o mnie powiedział, mieli dokładne namiary na moją osobę. Nawet nie wiecie, jak się bałem.

-          To zrozumiałe. Łowcy są niebezpieczni. – przywódca przyklęknął przed nim.

-          Pół szkoły panikowało a ja miałem raptem dwie godziny na zrobienie tej mieszanki. Co prawda teorię opracowałem, ale praktyka zawsze się różni. Bałem się, że umrę…

-          Ale walczyłeś, Harry. Co z łowcami? – członek Rady był wściekły.

-          Dali sobie spokój po tym samym teście, co mi zaserwowało ministerstwo. A, mam jeszcze dwie fiolki tej mieszanki. Zrobiłem do badań.

Pogrzebał w woreczku na szyi i wyjął je. Jedną z nich podał Radzie.

-          Jedną zachowam, na wypadek, jakby szał dopadł mnie z daleka od was, za to w tłumie ludzi. – spojrzał niepewnie.

- &#...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin