Harry Potter i Czarna Prawda.doc

(2634 KB) Pobierz
http://hp-i-czarna-prawda

http://hp-i-czarna-prawda.blog.onet.pl/

 

Harry Potter i czarna prawda                            Mal vel Słonek

  

 Wakacje na Privet Drive były inne niż dotychczas. Mieszkańcy z niepokojem wsłuchiwali się w radia lub oglądali telewizje. Spiker ogłaszał jednego dnia burze i wichury żeby następnego dnia ogłosić upalny dzień. Rodzice bali się wypuszczać swoje dzieci słysząc o nowych napadach i porwaniach.

 Państwo Dursley’owie starali się nie zauważać tych wszystkich „nienormalności”. Jak co dzień usiedli razem w sterylnie czystej kuchni i zaczęli jeść kolacje.

- Gdzie ten chłopak? – warknął Vernon Dursley zauważając, że przy stole brakuje jednej osoby.

*

Harry Potter spacerował po ulicach. Nie przeszkadzało mu, że pada, jest ciemno i strasznie wieje. Od powrotu na Privet Drive zadręczał się śmiercią swojego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka.

- To moja wina – pomyślał Harry. – i Dumbledore’a. Gdyby mi powiedział wcześniej o przepowiedni nie poleciałbym jak głupi do Ministerstwa. A ja mogłem rozpakować ten cholerny pakunek. Dlaczego o tym nie pomyślałem…

W gazetach Harry Potter jest znany jako „chłopiec - który - przeżył” i jako „Wybraniec”. Rok temu pisano, że jest kłamcą, teraz gazety piszą o nim jako nadziei na lepsze życie. A wszystko tylko przez jedną osobę - Lorda Voldemorta. Kiedy Harry miał roczek zaatakował dom Potterów. Po zamordowaniu matki i ojca Harry’ego, Lord wycelował różdżką w stronę chłopca i wypowiedział śmiertelne zaklęcie, które odbiło się od dziecka i zabiło jego. Niestety dwa lata temu odrodził się i od nowa zaczął wojnę. A Harry dwa tygodnie temu dowiedział się, że to on ma go pokonać.

- Nie ma co - mruknął cicho Harry. – na pewno z nim wygram, wbije mu różdżkę w serce o ile je ma i rzucę lwą na pożarcie. Chociaż nie… jeszcze biedne lwy padną na zawał za nim go zjedzą – Harry westchnął lekko. – Ron i Hermiona przestali pisać, pewnie Święty Dumbledore im zabronił… dla mojego dobra – zacisnął ze złości zęby i skierował się w stronę obskurnego budynku. Zszedł schodkami w dół i stanął przed drzwiami. Uderzył pięścią sześć razy w drzwi.

- Kto tam? – rozległ się mocny głos.

- Czarny – odpowiedział Harry cicho.

- Jaki czarny?

- Czarny do cholery! – warknął Harry. – Każdy wie kto to Czarny! Nowy jesteś czy co?

- Jestem nowy – warknął. – i cię nie wpuszczę dopóki nie dowiem się kim jesteś.

- Komu nie otwierasz, Bodygardzie? – rozległ się wesoły głos.

- Jakiemuś Czarnemu… - nie skończył bo przerwał mu tamten.

- Otwórz mu!

- No wreszcie – warknął Harry, wchodząc do środka i otrzepując się jak pies. – Cześć, Mistrzuniu – uśmiechnął się do wyższego od siebie mężczyzny.

- Cześć, Harry – uśmiechnął się. – ktoś na ciebie czeka…

- Wujuś! -  krzyknął mały na około czteroletni chłopiec z białymi włoskami biegnąc do Harry’ego.

- Hey, smyku – uśmiechnął się Harry, biorąc małego na ręce. – a gdzie twój brat?

- Leży – odpowiedział mu mały.

- Wykończyłeś go? – zapytał się Czarny śmiejąc.

- Wcale nie – mruknął mały. – On tylko krzyczy!

- Aha – mruknął Harry patrząc na obrażoną minę chłopczyka. – To teraz my idziemy trochę na niego pokrzyczeć – uśmiechnął się wesoło.

Harry z małym na rękach podszedł do białowłosej osoby, leżącej na kanapie.

- Oj, Silver -  mruknął patrząc na leżącego chłopaka. – zaniedbywać własnego braciszka? Przecież to tylko dziecko…

- To diabeł, a nie dziecko – powiedział słabo Silver. – wykończył mnie. Tylko pamiętaj o srebrnej trumnie wykładanej brylantami…

- Nie zapędzaj się – mruknął Harry. – wiesz ile taka trumna kosztuje? Te brylanciki to na siebie założę żeby… cię dobrze wspominać – uśmiechnął się ledwo widocznie.

- Świnia – zaszlochał chłopak. – najpierw mówi, że kocha a teraz na mnie złamanego grosza nie chce wydać.

- Wiesz… brylanciki to nie taki grosik – mruknął Harry i jęknął. – przecież to i tak do piachu idzie! Takie marnotractwo…

- Chodź do baru – mruknął Silver. – Muszę się napić bo inaczej umrę.

- Do baru? Zawsze – odpowiedział chętnie.

- Co podać chłopaki? – zapytał się wesoło barman.

- Wódkę z Colą – mruknął Silver.

- Dla mnie to samo – wyszczerzył się Harry sadzając malucha na kolanach. – A dlatego pana poprosimy Colę... samą.

- Powinieneś spać – warknął Silver na swojego młodszego braciszka. – Jak przyjdzie ojciec i nie będziesz spał to mi się dostanie!

- Bujaj się – odpowiedział mu mały zadzierając nosek, Harry parsknął śmiechem.

- Spokojnie – powiedział szybko patrząc na minę Silvera – to nie ja go tego nauczyłem!

- Jasne – syknął chłopak.

Harry wywrócił oczami i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. – Chcesz?

- Dawaj – mruknął Silver.

- Ja też chcę – usłyszeli oburzony głos.

- Ty dostaniesz jak będziesz większy – mruknął Silver złośliwie.

- Wujuuuś! – jęknął Serp.

- Jesteś za mały smyku – uśmiechnął się Harry zapalając papierosa. – A papierosy są niezdrowe i najlepiej jakbyś ich nigdy nie posmakował.

- Wy palicie od kiedy byliście mali – powiedział smutno malec.

- A skąd możesz wiedzieć skoro cię wtedy na świecie nie było? – zapytał się Silver.

- Tata mi mówił! – wyszczerzył się Serpens.

- Ja palę przez niego – usprawiedliwił się Silver.

- Ej! Nie zwalaj winy na mnie! Ja palę bo muszę! Inaczej dawno bym wylądował w psychiatryku – mruknął Czarny. – A, że ty palisz to twoja własna decyzja.

- Ja nie chce wujcia w psychiatryku – powiedział smutno maluch.

Czarny i Silver spojrzeli się po sobie i na raz parsknęli śmiechem.

- Oj mały – mruknął Silver głaszcząc swojego brata po głowie.

- Co? – zdziwił się Serp.

- Wujka nie chcą w szpitalu – powiedział cicho Silver. – stwierdzili, że na takie przypadki żal łóżka – zaśmiał się widząc morderczą minę Harry’ego.

- Dostałeś jakieś zlecenie? – zapytał się blondyn.

- Nie – mruknął Harry zgaszając papierosa. – Dursley ostatnio ma złe dni i się trochę na mnie wyżywa więc Mistrzunio powiedział, że na razie nie będzie mnie męczył – Harry westchnął zmęczony. – Muszę iść – powiedział cicho, przekazując malca Silverowi.

- Już? – zapytał się cicho.

- Tak – mruknął Czarny. – Nie byłem na kolacji więc już mi się za coś dostanie, a poza tym… zresztą nieważne – uśmiechnął się lekko. – Idę – pochylił się żeby pocałować Serpa w czubek głowy i Silvera w czoło. – Do jutra – odwrócił się i wyszedł cicho trzaskając drzwiami.

*

 Potter wolnym krokiem skierował się w stronę Privet Drive.

- Oby już spali – mruknął Harry cicho.

- Harry! – usłyszał szept.

Odwrócił się gwałtownie i zobaczył… Remusa.

- Profesor Lupin? – zdziwił się Harry.

- Nazywaj jak chcesz byle nie Profesor – uśmiechnął się lekko Remus. – Co ty tu robisz o tej porze? Jest już późno.

- Ja? Byłem się przejść – odpowiedział szybko Harry.

- Śmierdzi od ciebie papierochami i wódką na kilometr, Harry – Remus spojrzał się na niego.

- No bo… - Harry spojrzał się na Remusa z lekko oburzoną miną. – papierosy rozumiem ale skąd niby wódkę wyczułeś?

- Harry – mruknął Lupin. – jestem wilkołakiem, a wilkołaki mają wyczulony węch – uśmiechnął się lekko widząc nieszczęśliwą minę Harry’ego – Ale jak nie chcesz mówić to nie mów – usiadł na ławce – ostatnio zrobiłem się trochę za ciekawski…

- Niech pan nie przesadza – uśmiechnął się Harry, trochę zdziwiony postawą Remusa. – w końcu Dumbledore panu kazał – Czarny usiadł na ławce koło Lunatyka.

- Myślisz, że cię wypytuje bo Dumbledore mi kazał? – Remus uśmiechnął się lekko.

- Kazał wam mnie śledzić więc wypytywać pewnie też – odpowiedział.

- Kazał cię śledzić ale tak żebyś nie wiedział – Remus westchnął lekko. - przecież każdy mu już chyba powiedział, że ty wiesz.

- Czyli porozumiewa się pan ze mną nielegalnie? – zapytał się Harry, teatralnym szeptem rozglądając się czy ktoś nie patrzy.

- Wariat – stwierdził Remus, patrząc na rozbawioną minę Harry’ego.

- Nie poznaje pana po prostu – stwierdził Harry, patrząc na Remusa jakby mu wyrosły dodatkowe uszy. – Pan i taka zniewaga poleceń Dumbledore’a?

- Powiedzmy, że – Lupin przygryzł wargę. – nie jestem taki jaki ci się zawsze pokazywałem?

- Tak – stwierdził Harry. – teraz wszystko rozumiem… naprawdę.

- Harry! – syknął Remus, patrząc na śmiejącego się cicho Harry’ego. – W ciebie coś dzisiaj wstąpiło!

- Diabeł – szepnął dramatycznie Harry. – za dwa dni mnie pan w ogóle nie pozna, wyrosną mi rogi, będę miał czerwone oczy i będę czarny jak smoła – Remus uśmiechnął się lekko.

- Widzę, że humorku nie mamy – stwierdził Harry, a w jego oczach pojawiły się łzy. – albo to ja jestem taki beznadziejny w żartach.

- Harry – Remus spojrzał się na załamanego Pottera z rozbawieniem. – Twoje żarty są świetne to mnie ostatnio trudno rozśmieszyć.

Czarny przyjrzał się Lunatykowi. Blady z podkrążonymi oczami siedział ze spuszczoną głową.

- Przepraszam – szepnął cicho Harry.

- Za co? – zdziwił się Remus.

- Każdy wie przez kogo Syriusz umarł – szepnął Harry.

- Ty chyba nie uważasz, że to przez ciebie? – zapytał się Remus ze zdziwieniem.

- A przez kogo? – Harry spuścił głowę. – Gdybym tam nie poszedł… to moja wina.

- Harry – powiedział Remus. – spójrz na mnie – Harry podniósł głowę.

- To była wina Dumbledore’a – szepnął Lupin. – na pewno nie twoja!

- Tutaj – mruknął Harry kładąc dłoń na sercu Remusa. – myśli pan inaczej.

- Nie słucham cię – burknął Remus. – ani razu nie pomyślałem, że to twoja wina!

- Tęskni pan? – zapytał się cicho Harry.

Remus spojrzał się na niego. – Harry – szepnął cicho. – Syriusz to nie był dla mnie zwykły przyjaciel… jak ja mam nie tęsknić?

- A kim dla pana był Syriusz? – zapytał się Harry. – Brat? – uśmiechnął się lekko.

- Można tak powiedzieć – mruknął Remus, lekko zarumieniony.

- Em… nie chce się wcinać ale ten rumieniec o czymś świadczy – Czarny uśmiechnął się złośliwie. Rumieniec Remusa pogłębił się.

- Wydaje ci się – mruknął Remus.

- Wątpię – odpowiedział mu Harry.

- Harry, nie denerwuj mnie – warknął cicho Remus.

- Ha! Wiedziałem! – Harry zaklaskał jak małe dziecko.

- Niby co? – burknął Remus.

- Jesteś zakochany w Syriuszu! – Harry wyszczerzył się. – Znaczy się pan – poprawił się.

- Po pierwsze jestem Remus, a nie żaden pan – mruknął. – po drugie mylisz się.

- Ależ skąd – wyszczerzył się Harry. – Ja się znam! Kiedy mieliście pierwszą randkę? – uśmiech pogłębił się.

- A co ty taki nagle bez problemowy się zrobiłeś – burknął Remus. – trochę strachu, że możesz mnie urazić czy coś! – Harry wywrócił oczami.

- Nie chce pan rozmawiać to nie – westchnął lekko. – myślałem, że może ja panu też wtedy coś powiem… - wstał.

- Poczekaj – powiedział szybko Remus ciągnąc Harry’ego z powrotem na ławkę. – Skoro ja ci powiedziałem o swojej tajemnicy to ty mi powiedz jakąś swoją - uśmiechnął się lekko.

- Ej! Ja się sam dowiedziałem! – burknął obrażony Harry.

- Dobra – Remus usiadł wygodniej. – Skoro i tak już wiesz… - spojrzał się podejrzliwie na Harry’ego. – naprawdę tak po mnie było widać?

- Nie – uśmiechnął się wesoło Harry. – wiedziałem wcześniej!

- Co? – zapytał się zdumiony Remus.

- No… na Grimmauld Place – Potter uśmiechnął się niewinnie.

Remus przeczuwając najgorsze zapytał niepewnie. – A jak się dowiedziałeś?

- No… emm – Harry zaciął się lekko. – przypadkowo was zauważyłem…

- Harry – zapytał się Remus. – gdzie i co robiliśmy?

- Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? – zapytał się i po chwili wybuchnął śmiechem widząc minę Remusa.

- To opowiedzieć ci? – zapytał się niewinnie Potter.

- Nie, ja już nie chce – powiedział szybko Remus.

- Opowiem ci! – odpowiedział chętnie Harry.

- Nie – jęknął Remus.

- Ale ja naprawdę mało widziałem! – powiedział Harry.

- Zatrzymaj to dla siebie – burknął Remus.

- Oj nie bądź sztywniak! Naprawdę musiałem się nieźle przyjrzeć… - Harry spojrzał na morderczą minę Remusa. – gdybym wiedział to bym się nie przyjrzał! Myślałem, że ty się nachylasz po prostu nad stołem grzebiąc w papierach, a Syriusz ci nad ramieniem zagląda! – Harry powstrzymał śmiech. – Tylko potem zauważyłem, że obaj nie macie spodni… - dokończył wolno z głupią miną.

Remus ukrył twarz w dłoniach.

- Remusku! – powiedział Harry głaszcząc Lupina po włoskach. – ja naprawdę poza waszymi gołymi nogami nic nie widziałem – Remus spojrzał się na niego. – No… chodzi mi, że nie widziałem tego miejsca poniżej waszego brzucha i powyżej waszych ud…

- Zabiję cię – warknął Remus z łatwością przewracając Harry’ego na plecy i zaczynając łaskotać.

- Remus! – zaczął się śmiać Harry. – Przestań! Ja mam straszne łaskotki! Buhahah! – Lunatyk po chwili przestał go łaskotać. Spojrzał się na dyszącego Harry’ego. – Tylko jak cię zabierzemy na Grimmauld Place to cię uduszę poduszką w łóżku – warknął.

- W łóżku? Mrr – mruknął Harry.

- Harry! – krzyknął Remus.

- Co? – zapytał niewinnie.

Remus westchnął. – Nie powinieneś iść już do Dursley’ów? Jeszcze ci awanturę zrobią…

- E tam – wyszczerzył się Harry. – I tak już sobie nagrabiłem więc mnie zleją i…- zasłonił ręką usta w przerażeniu patrząc na Remusa. – to ja już pójdę – zerwał się szybko.

- O nie mój panie – Remus złapał go i posadził na ławce. – Co to miało znaczyć?

- Przejęzyczyłem się – odpowiedział Harry.

- Od kiedy Dursley’owie cię biją? – warknął Remus.

- Nie biją mnie! Chodziło mi, że nakrzyczą na mnie! – Harry przełknął ciężko ślinę.

- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! – zapytał się groźnie Remus.

- Nie było o czym – warknął Harry. – naprawdę nie ma o czym gadać! Przecież nie jestem posiniaczony czy coś!

- Od kiedy cię biją? – powtórzył Remus.

Harry zacisnął zęby i spojrzał na Remusa wkurzony. – Od kiedy pamiętam – warknął. – musze już iść – powiedział cicho wstając.

- Mam cię puścić wiedząc, że zaraz ci zrobią krzywdę? – jęknął Remus.

- Nic mi nie będzie – uśmiechnął się lekko Harry. – Będziesz jutro? – zapytał się.

- Oczywiście, że będę jutro ale, Harry! – Remus złapał za rękę Pottera. – Naprawdę nie musisz tam iść!

- Remus – uśmiechnął się. – ja wiem, że ty byś mnie najlepiej nie puścił i, że się martwisz ale mi nic nie będzie! Naprawdę! – spojrzał się na Lupina.

- Tobie się może coś stać, a ja mam tak po prostu iść na Grimmauld Place? – zapytał się Remus.

- Tak – odpowiedział mu Harry.

- Harry – jęknął Lupin.

- Mój drogi kochany Remusku – Harry wyszczerzył się i pocałował Lunatyka w czubek głowy. – nie martw się zobaczymy się jutro.

- Harry? – zapytał się Remus.

- Tak?

- Będę wiedział jeśli coś się stanie – szepnął Remus.

 

 

 Harry skierował się wolnym krokiem w stronę Privet Drive 4. Wichura z deszczem nadal trwała poruszając liśćmi na drzewach. Na niebie mrugały gwiazdki.

- Ciekawe – mruknął Potter. – Może będą spali? – wszedł cicho do domu gdy nagle zapaliło się światło.

- Gdzie byłeś tyle czasu? Kazałem ci wracać przed Dudley’iem – warknął Vernon Dursley.

- To był ostatni raz – powiedział Harry cicho. – Naprawdę to się więcej nie powtórzy.

- Nawet przepraszam nie umiesz powiedzieć? – warknął Dursley.

- Nie bądź śmieszny – odwarknął. – Jakby to coś zmieniło…

Chlast. Harry poczuł ostry ból w policzku.

- Do mnie zwracasz się wuju Potter albo proszę pana – powiedział groźnie Vernon. – Masz mi coś do powiedzenia?

- Nieważne co bym powiedział i tak mnie zaczniesz bić… jak zawsze – szepnął Harry.

Chlast. Kolejny cios w policzek.

- Po tylu latach powinieneś się nauczyć kultury, Potter – powiedział Dursley. – Dzięki nam masz dach nad głową, nie umarłeś z głodu i masz w czym chodzić. Bez nas nic byś nie miał!

- Tak – warknął Harry. – Mieszkam w pustym pokoju, dajecie mi resztki jedzenia jeśli zamykacie mnie na ileś dni w komórce pod schodami bo wtedy sam nie mogę czegoś znaleźć, a ciuchy dajecie mi po Dudley’u! Żyję dzięki przyjaciołom, a nie wam!

Następny cios wymierzony w twarz był tak silny, że Harry upadł na podłogę.

- Wstawaj – warknął Vernon.

Harry wstał powoli.

- Do piwnicy ale już!

Czarny szybko zszedł po schodkach do ciemniej piwnicy. – Witam z powrotem w piekle -  szepnął cicho.

Piwnica kojarzyła się Harry’emu od kiedy pamiętał z piekłem. Wystarczyło, że zrobił coś nie po myśli Dursley’ów był tutaj wrzucany i bity. Przebieg tortur oczywiście zależał od humoru Vernona.

- Dawno nie dostałeś z bata po plecach nie uważasz, Harry? – zapytał się Dursley patrząc się na Pottera z obrzydliwym uśmiechem.

- Oczywiście – odpowiedział cicho Harry.

- Nie mam dzisiaj ochoty paprać się w twojej krwi – mruknął. – więc załatwimy to szybko.

Podszedł do Harry’ego który przymknął oczy czekając na cios. Po chwili poczuł mocne uderzenie w brzuch przez które wywrócił się na podłogę. Zaczęło się tak jak zawsze… uderzenia w brzuch, klatkę piersiową. Ale Dursley nie miał zamiaru na tym skończyć. Po chwili wrócił z batem.

*

 Kropelki wody spływały po poranionym ciele Harry’ego. Obmył się delikatnie sycząc cicho.

- Nienawidzę cię, Dursley – szepnął Harry.

Najgorsze rany wysmarował specjalnym kremem, a poprzecinane dłonie zawinął w bandaż. Spojrzał w lustro. Zielone oczy nie świeciły swoim blaskiem, twarz miał upiornie bladą, a duże cienie widniały pod oczami.

- Ślicznie wyglądasz, Harruś – mruknął ironicznie Czarny. – oby jutro padało bo inaczej głupio będę wyglądał z kapturem na głowie.

Kiedy zatrzasnął jak najciszej drzwi od swojego pokoju, położył się na brzuchu na swoim posłaniu.

- Nie lubię spać na brzuchu – mruknął Harry. – Jeśli Dursley’owi nie polepszy się w końcu w pracy to mnie zabiję. Cholera jakby to było wszystko moja wina! – jęknął cicho.

*

- Potter wstawaj! – Harry przebudził się z sykiem. Usiadł powoli czując jak kręci mu się w głowie.

- Chyba przesadziłeś, Dursley – wychrypiał Harry, przebierając się jak najszybciej w ciemne jeansy, czarną bluzkę z długim rękawem i czarną bluzę z kapturem. Zszedł powoli na dół żeby zobaczyć zdenerwowaną ciotkę Petunie.

- Dzisiaj nie chce cię tu widzieć! – warknęła. – Masz przyjść dopiero wieczorem bo przychodzą do nas goście!

- Tak jest – mruknął Harry, uśmiechając się lekko widząc deszcz.

*

 Za parkiem przeszedł przez wysoką bramę żeby dojść do jeziorka z małą plażą. Uwielbiał to miejsce. Nikt tu nigdy nie chodził. Nie wiedział dlaczego. Deszcz uderzał w wodę, a wiatr poruszał listkami drzew. Usiadł na piasku skrywając się pod skałą.

- Będzie tu trzeba siedzieć do wieczora – mruknął Harry, zdejmując kaptur. – Dopiero koło dwudziestej Silver będzie w pubie - Czarny zaczął wykopywać małą dziurę żeby po chwili wyjąć z niej skrzynkę. Otworzył ją i wyjął z niej jakieś papiery.

- Następne zlecenia – mruknął Harry. – Zobaczymy kto daje najwięcej – uśmiechnął się groźnie.

*

 Kiedy zaczęło się ściemniać Harry wstał i ruszył w stronę tajemniczego budynku. Zapukał sześć razy w drzwi.

- Kto tam? – rozległ się mocny głos.

- Ten którego nie chciałeś wczoraj wpuścić – powiedział Harry, rozbawionym głosem.

Drzwi otworzyły się. Harry wszedł do środka i zobaczył niepewną minę Bodygarda.

- Chciałem przeprosić – bąknął. – Nie wiedziałem kim jesteś…

- Mistrzunio ci powiedział, że ci łeb mogę w każdej chwili odstrzelić to zacząłeś się bać? – powiedział ironicznie Czarny.

Bodygard spojrzał na niego z przerażeniem.

- Spokojnie – wyszczerzył się Harry. – Na razie mnie nie wkurzyłeś więc ci nic nie zrobię – ruszył w stronę białowłosego chłopaka nachylonego nad Serpem.

- Znowu na niego krzyczysz? – westchnął.

- Harry! – ucieszył się Silver, przytulając do siebie Pottera.

- Wiesz… znam cię od dawna i wiem, że bez powodu mnie tak czule nie witasz – mruknął Harry.

Chwila ciszy.

- Pomóż mi z, Serpem – jęknął chłopak. – nie mam już na niego siły.

- Jesteś taki sam jak on to się powinieneś dogadać – mruknął Czarny.

- Ja się tak nie zachowuję! Nie jęczę co chwile! – oburzył się Silver.

- Z tym jęczeniem to nie byłbym pewny – mruknął Harry z dwuznacznym uśmiechem.

- Sukinsyn – warknął.

- Kto to sukinsyn, wujuś? – zapytał się Serp.

- Mówisz czasami tak na kogoś kto robi coś nie tak jak chcesz – odpowiedział mu Harry.

- Sukinsyn! – ucieszył się Serp, wskazując palcem na swojego brata.

- Idiota – warknął Silver.

- Też cię kocham – odpowiedział mu Harry, biorąc małego na ręce.

- Wujuś? – zapytał się Serp, kiedy siedział już na kolanach Harry’ego. Czarny siedział na wygodnej kanapie razem z Silverem.

- Tak?

- Dlaczego wy się nie spotykacie nigdzie indziej poza tym pubem? – zapytał się maluch.

- Pytałeś się już o to – mruknął brat Serpa.

- Bo wszyscy myślą, że się nienawidzimy – Harry uśmiechnął się lekko.

- Ale dlaczego? Przecież moglibyście po prostu każdemu pokazać, że się lubicie! – mruknął Serp, patrząc na Harry’ego swoimi dużymi szarymi oczami.

- Bo ja gram bardzo dobrego chłopca, Serp – uśmiechnął się Harry. – a on gra nieczułego drania – pokazał palcem na Silvera.

- Yhym – mruknął Serp.

- To bardzo długa historia, a ty musisz iść spać – wyszczerzył się złośliwie szarooki.

- Opowiesz mi chociaż trochę? – wyszczerzył się mały.

- A co powiesz na to żeby moja opowieść była bajką na dobranoc? – zapytał się Harry.

- Tak! – ucieszył się.

Całą trójką udali się na górę do małego pokoju. Położyli na dużym łóżku Serpa wcześniej przebierając go w piżamę.

- No dobrze – westchnął Harry, siadając na łóżku i opierając o ścianę razem z Silverem. – Co powiesz na opowieść o samochodach które kocham? – uśmiechnął się lekko. – Jak wiesz bardzo lubię… wypożyczać samochody… - przerwał mu Silver.

- On wie, Harruś, że bez ciebie kradzieże samochodów spadłyby o kilkadziesiąt procent – mruknął ironicznie.

- No dobra, no! – jęknął Harr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin