PRZYGODA CZWÓRKI PRZYJACIÓŁ Z HOGWARTU.odt

(38 KB) Pobierz

PRZYGODA CZWÓRKI PRZYJACIÓŁ Z HOGWARTU

 

Rozdział 1

 

 

Pewnego dnia, gdy Harry, Ron, Hermiona i Veronika siedzieli sobie w salonie Gryffindoru wpadli na genialny pomysł. 
- Może pójdziemy do profesor Trelawney, i przepowie nam przyszłość ? - zapytał Ron. 
- Sama nie wiem, jesteśmy sami z uczniów w szkole, są wszyscy nauczyciele, gdy nas zobaczą na korytarzu, pomyślą że coś knujemy, przecież wszyscy są w Hogsmeade. - powiedziała stanowczo Hermiona. 
Wtedy wszyscy zaczęli się zastanawiać, bo chcieliby teraz dowiedzieć się o przyszłości, w końcu Harry wpadł na pomysł : 
- Hmmm... mamy przecież... 
- Co mamy ? - zapytała Veronika. 
- Peleryne Niewidke i Mapę Huncwotów. 
- Właśnie, zakryjemy się Niewidką, weźmiemy Mapę, a reszta będzie już prosta jak nie wiem co ! - rzekł Ron. 
- No sama nie wiem... a jak nas przyłapią ? - zapytała niepewnie Hermiona. 
- No też tak myślę że to może być niebezpieczne. - zgodziła się Veronika. 
- Oj tam - zaczął Ron - wy zawsze widzicie jakieś niebezpieczeństwo. 
- Hahahahhahahahahahahaha - nagle Hermiona i Veronika wybuchnęły śmiechem. 
Harry i Ron spojrzeli zdziwieni po sobie. 
- Chcecie żeby żaden nauczyciel się nie dowiedział że jesteśmy na korytarzu ? - zapytała rozbawiona Hermiona. 
- No właśnie, wy to jesteście cudaki - zaczęła Veronika - przecież profesor Trelawney... 
- O matko - powiedzieli jednocześnie Harry i Ron. 
- No racja, w końcu Dumbledore ogłosił, że jeżeli ktoś nie jedzie z resztą szkoły do Hogsmeade, to ma siedzieć w salonie, a jak my pójdziemy do profesor Trelawney to ona będzie wiedziała że nie byliśmy w salonie jak kazał Dumbledore - powiedział Harry. 
- Ale z was dziwolągi, dopiero teraz to zauważyliście - roześmiała się Hermiona. 
Przez dłuższą chwilę w salonie był spokój, było słychać tylko mruczenie kotów, Krzywołapa - kota Hermiony i Riki'ego - kota Veroniki. 
- Chyba mogłyśmy iść do tego Hogsmeade nie ? - zwróciła się Hermiona do Veroniki - straszne nudy... 
- No tak... 
Cisza panowała dosyć długo, przerwał ją Ron : 
- Ja tu nie będe tak siedzieć. 
- To co zamierzasz ? Stać ? - zapytała z lekkim uśmiechem Veronika. 
- Nie ja i Harry idziemy sobie pochodzić po zamku. Nie Harry ? - Zapytał Ron zwracając się do Harry'ego. 
- Co ? Gdzie ? Ja... 
- Ok, to chodźmy. 
Dziewczyny spojrzały na siebie, gdy Ron i Harry wychodzili już, Hermiona krzyknęła :
- Idziemy z wami ! - po czym wstała 
Wszyscy byli już na korytarzu, mieli ze sobą Mapę, a Pelerynke nie. Nagle na Mapię zobaczyli kropke, która była blisko nich, koło kropki widniał napis " Severus Snape ". 
- O matko - pisnęły dziewczyny. 
Wszyscy stali nie ruchomo, ręce i nogi jakby odmówiły im posłuszeństwa, Harry szybko wyciągnął różdżkę stuknął nią w mapę i powiedział " Koniec Psot " po czym chował różdżke i mapę do kieszeni. Po chwili zobaczyli przed sobą Snape. 
- A co czwórka uczniów robi tutaj, podczas gdy reszta jest w Hogsmeade ? - zapytał profesor. 
- My, my... - zaczął Ron, a Snape spojrzał na niego surowo z drwiącym uśmiechem. 
- A więc nie macie wytłumaczenia... - zaczął Snape. 
- Mamy ! - przerwała mu Veronika. 
- Jakie ? Tylko proszę mi tu bez żadnych bajeczek... 
- Dumbledore pozwolił zostać uczniom w szkole ale... 
- Ale mieli być w salonach, a ja nie widze żebyście byli w salonie Gryfonów. 
- Tak, tylko że yy, szliśmy właśnie do yy - zaczęła Veronika a pozostali przyjaciele patrzyli na nią z nadzieją - tak się składa że my szliśmy właśnie zapytać Dumbledore czy możemy teraz również wybrać się do Hogsmeade. - przyjaciele spojrzeli na nią z ulgą. 
- A może po prosu, coś knujecie, a teraz wymyśliliście sobie tą bajeczkę co ? - zapytał głośno Snape. 
- Nie. - powiedziała stanowczo Hermiona. 
Co prawda Hermiona nie lubiła kłamać, ani łamać regulamin, ale w tej sytuacji nie miała innego wyjścia. 
- Hmmm... teraz wam daruję, a dyrektora nie ma, wyjechał, jutro wróci, więc śpieszcie do salonu Gryfonów, bo jak was spotkam jeszcze raz, już nie będe taki miły - powiedział Snape, uśmiechnął się drwiąco, po czym odszedł. 
Cała czwórka w ciszy wróciła do salonu.

 

 

Rozdział 2

 

 

- No więc macie za swoje ! - krzyknęła Hermiona gdy wrócili do salonu. 
- Ale same chciałyście iść ! - powiedział Ron. 
Hermiona podeszła do niego. 
- Ronaldzie, ostrzegam cię, jeżeli to się powtórzy jeszcze raz... 
- Ale Hermiona ! - krzyknął Harry 
- Co, może powiedzie jeszcze ze to był nasz pomysł - powiedziała Hermiona wskazując na Veronike. 
- Dobra koniec - przerwała Veronika. - Dajmy na to że wina była wszystkich, ale bardziej chłopaków. 
Ron i Harry spojrzeli na nią. 
- No co ? Sami wymyśliliście te całe przyszłości, chodzenie po korytarzach, całe szczęście że Snape nie dał nam kary, jak myślicie wypił jakiś elisir że był taki dobry ? - zapytała Veronika. 
- No, to do niego nie podobne, jak go zobaczyłem - zaczął Harry - to myślałem że pozamienia nas w ropuchy ze złości, a nawet kary nie dał. 
- A może mu się gdzieś śpieszyło, że nie miał teraz głowy do takich spaw. - oznajmił Ron. 
- Może tak, może nie. Zmieńmy temat - zaproponowała Veronika. 
Minuty mijały powoli, w salonie było cicho. Dochodziła 16:00. 
- O której oni wracają z Hogsmeade ? - zapytała Hermiona. 
- Chyba o 17:00, chyba że będą chcieli zostać dłużej to mogą wrócić później - oznajmił Harry. 
W pewnym momencie usłyszli coś, dochodziło to z kominka, spojrzeli na niego i zobaczyli w niej głowę Syriusza. 
- Syriusz, co ty tu robisz ? - zapytał Harry. 
- Chciałem cię zobaczyć, co tam u was ? - zapytał wesoło Syriusz. 
- Nie no, wporządku, poza tym że przed chwilą przyłapał nas Snape jak chodziliśmy po korytarzach, podczas gdy mieliśmy być w salonie - powiedziała Hermiona i spojrzała na Harry'ego i Rona. 
- Przyłapał was Severus ? Jaką macie kare ? - zapytał Syriusz. 
- No właśnie o to chodzi że żadną, i to jest dziwne, zachowywał się inaczej, podejrzanie - powiedział Ron ściszając głos. 
- Snape nie dał żadnej kary ? Dziwne... Dobrze, ja musze już zmykać, pogadamy następnym razem. A tak w ogóle to co tam u Remusa ? - zapytał Syriusz. 
- Dobrze. - odpowiedział Harry. 
- No więc żegnajcie. 
- Do zobaczenia. - odpowiedzieli.

 

 

Rozdział 3

 

 

                     Wstawaj Harry ! 
- Co chcesz Ron ? - zapytał Harry. - jest sobota. 
- No nic, już wszyscy wrócili z Hogsmeade. - oznajmił Ron. 
- No Ron, przecież to logiczne, wątpie żeby pozwolono im zostać do rana. 
- Ok, chodź na śniadanie, dziewczyny na nas czekają w salonie.- powiedział Ron i wyszedł do pokoju wspólnego. 
Harry ubrał się. Potem zeszedł do salonu i razem z przyjaciółmi udali się na śniadanie. Wszędzie w około słychać było tylko o wczorajszej wycieczce do Hogsmeade. Usiadli do stołu Gryffonów i zjedli śniadanie. 
Po śniadaniu Cho Chang podeszła do Harry'ego. 
- Cześć Harry, czemu nie byłeś wczoraj w Hogsmeade ? - zapytała. 
Harry spojrzał na przyjaciół którzy stali obok, oni zrozumieli że Harry chce aby zostawili go sam na sam z Cho, poszli więc. 
- A bo, wiesz... Nie chciało mi się, razem z Hermioną, Ronem i... 
- Veroniką ? - dokończyła za niego Cho. 
- Tak... uczyliśmy się. 
- Aha, szkoda, fajnie by było jakbyśmy razem poszli na kremowe piwo. 
- Tak, wiesz ja musze już iść, cześć - powiedział Harry i pomknął w strone schodów. 
Cho zrobiła smutną minę. 
Harry nigdzie nie mógł znaleźć reszty przyjaciół. Pobiegł więc do pokoju Gryfonów, ale nie było tam nikogo prócz Freda, Gregora i Lee Jordana. Wspiął się po schodach do sypialni chłopców, i spojrzał na mapę Hunctwotów, mapa mówiła, że Ron, Veronika i Hermiona są w łazięce Jęczącej Marty. Pobiegł wiec tam. 
Gdy otworzył drzwi do łazienki, zobaczył przyjaciół. 
- Czemu przyszliście tutaj ? - zapytał Harry. 
- Nie chcieliśmy ci przeszkadzać - powiedziała ostro Veronika patrząc przez okno w siną dal. 
- To nie tak, nic między nami nie ma. 
- Poza tym jednym pocałunkiem. - dokończyła Veronika patrząc na niego. 
Hermiona i Ron udawali że nic nie słyszą. 
- To było dawno... - powiedział Harry patrząc w dół. 
- Ale było, Hermiona idziemy ? - zapytała Veronika patrząc na przyjaciółkę. 
- Tak, jasne, chodźmy. - powiedziała Hermiona obdarzając spojrzeniem najpierw Rona później Harry'ego, po czym wyszła. 
Harry i Ron przez dłuższą chwile patrzyli tylko na siebie. Potem Ron powiedział : 
- Oj stary, kobiety takie są... 
- Ale to z Cho było dawno, nie wiem w ogóle jak do tego doszło, zresztą nie mam ochoty o tym rozmawiać. Wy z Hermioną jesteście dobrymi przyjaciółmi, czasem cię kłócicie ale potem godzicie, a tu nie wiem jak będzie. 
- No właśnie, pogodzicie się, tak jak my. Zresztą wy nie kłócicie się tak jak my, ja się czasami zastanawiam czemu Hermiona się jeszcze ze mną przyjaźni. - powiedział Ron. 
- Dobra, nie ważne. Chodź, idziemy do Hagrida. 
- Ale dziewczyny, nie idą z nami ? - zapytał Ron. 
- Obojętnie. 
Harry i Ron poszli szukać Hermionę i Veronike, po pewnym czasie znaleźli ich w wielkiej sali, grały w czarodziejskie szachy. 
- Nieźle wam idzie - powiedział Ron, który fascynował się szachami - Veronika, masz bicie. 
- Idziecie z nami do Hagrida ? - zapytał Harry patrząc w innym kierunku. 
Hermiona spojrzała na Rona. 
- Idziemy - oznajmiła Hermiona 
Veronika nie była zachwycona tym pomysłem ale poszła, gdy byli już przy chatce Hagrida, Ron powiedział : 
- Macie się pogodzić. 
Veronika i Harry spojrzeli na siebie. 
- Ja ide do zamku, jakoś chłodno się zrobiło - powiedziałą Veronika i poszła. 
Hermiona chwile wahała się ale jednak została z Harrym i Ronem. Weszli do chatki Hagrida. 
- O, witajcie - powiedział wesoło Hagrid. 
- Cześć - powiedział Harry. 
- O, witaj Kieł - powiedziała Hermiona zwracając się do psa. 
- No a gdzie Veronika ? - zapytał Hagrid. 
Harry spojrzał w okno jakby chciał uniknąć odpowiedzi. 
- W zamku, pokłocili się z Harrym... - oznajmiła Hermiona. 
- Ja się nie kłóciłem ! - krzyknął Harry. 
Wtedy Hermiona opowiedziała Hagridowi o Cho, podczas gdy Harry i Ron bawili się z Kłem na dworze. 
- To oni są... - zaczął Hagrid - razem ? 
- Kto ? - zapytała Hermiona. 
- No wiesz, Veronika i Harry. 
- Nie - odpowiedziała szybko Hermiona. 
Harry i Veronika nie byli parą, ale świetnie się dogadywali, i po zamku krążyły nieraz plotki, że są razem. 
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin