Gordon Abigail - Żar uczuć.pdf

(645 KB) Pobierz
Fire rescue
Abigail Gordon
Żar uczuć
1
158323027.051.png 158323027.062.png 158323027.066.png 158323027.067.png 158323027.001.png 158323027.002.png 158323027.003.png 158323027.004.png 158323027.005.png 158323027.006.png 158323027.007.png 158323027.008.png 158323027.009.png 158323027.010.png 158323027.011.png 158323027.012.png 158323027.013.png 158323027.014.png 158323027.015.png 158323027.016.png 158323027.017.png 158323027.018.png 158323027.019.png 158323027.020.png 158323027.021.png 158323027.022.png 158323027.023.png 158323027.024.png 158323027.025.png 158323027.026.png 158323027.027.png 158323027.028.png 158323027.029.png 158323027.030.png 158323027.031.png 158323027.032.png 158323027.033.png 158323027.034.png 158323027.035.png 158323027.036.png 158323027.037.png 158323027.038.png 158323027.039.png 158323027.040.png 158323027.041.png 158323027.042.png 158323027.043.png 158323027.044.png 158323027.045.png 158323027.046.png 158323027.047.png 158323027.048.png 158323027.049.png 158323027.050.png 158323027.052.png 158323027.053.png 158323027.054.png 158323027.055.png 158323027.056.png 158323027.057.png 158323027.058.png 158323027.059.png 158323027.060.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zoey popatrzyła z niepokojem na mężczyznę wysiadającego mozolnie z
ciężarówki. Był otyły, miał dobrze po sześćdziesiątce i poczerwieniał z wysiłku.
Towarzyszył mu młokos z irokezem na głowie i kolczykiem w uchu. Widząc to,
zwątpiła w profesjonalizm firmy, którą zatrudniła do przewiezienia rzeczy z
kawalerki w mieście do większego domu na prowincji.
Na szczęście wzięli się ostro do pracy i nieźle sobie radzili, chociaż
starszy mężczyzna ciężko dyszał przy noszeniu pak. Wszystko jednak poszło
szybciej, niż myślała. Wkrótce Zoey zamknęła drzwi mieszkania i pojechała
swoim nissanem micrą za ciężarówką wiozącą jej dobytek.
Z natury była pogodna i radosna, teraz jednak czuła się przygnębiona i
wcale nie cieszyła się ze zmiany. Postanowiła zostawić tętniące życiem miasto i
przenieść się w spokojniejszą okolicę, gdzie zacznie nowe życie. Gdyby rok
temu ktoś jej powiedział, że tak postąpi, wykpiłaby go niemiłosiernie. Życie
jednak płata nam figle.
Spotykała się z Damienem, czarującym kolegą z jednostki strażackiej,
który twierdził, że ją kocha, ale równocześnie umawiał się na randki z
nauczycielką poderwaną przy okazji pogadanki przeciwpożarowej w szkole.
Gdy to odkryła i postanowiła się z nim rozstać, udawała, że niczym się nie
przejmuje, ale zdrada Damiena bardzo ją zabolała i utrudniła wspólną pracę. Na
dodatek zachowywał się tak, jakby to ona go skrzywdziła. Przyrzekła sobie, że
już nie uwierzy słodkim słówkom i uśmiechom mężczyzny.
Niestety, wkrótce pojawiły się znacznie większe problemy, wobec
których rozstanie z Damienem wydało się drobiazgiem.
Dwa lata wcześniej jej owdowiały ojciec ożenił się z Mandy, dziewczyną
znacznie od siebie młodszą, która urodziła mu córkę. Maleństwo miało zaledwie
2
158323027.061.png
kilka tygodni, gdy ojciec Zoey zmarł na zawał, pozostawiając młodą żonę i
dziecko na łasce losu.
Zoey szybko przekonała się, że Mandy zupełnie sobie nie radzi z sytuacją.
Pogrążyła się w żałobie i apatii, więc Zoey, chcąc nie chcąc, przejęła lwią część
obowiązków. Uwijała się jak w ukropie, starając się pogodzić pracę zawodową,
podnoszenie na duchu zrozpaczonej wdowy i opiekę nad maleńką Rosie.
Wkrótce sytuacja ją przerosła, więc postanowiła zamieszkać z Mandy i
przenieść się do mniejszej jednostki strażackiej, gdzie mogłaby dalej pracować
jako sanitariuszka. Musiała odłożyć na bok własne sprawy, bo ze względu na
pamięć ojca czuła się zobowiązana do opieki nad jego rodziną. Czasami się tyl-
ko zastanawiała, do czego to wszystko doprowadzi.
W ciągu następnych tygodni nie miała ani chwili dla siebie i kiedy teraz
jechała za ciężarówką firmy transportowej, pomyślała, że przyszłość nie
zapowiada się różowo.
Kiedy przybyli na miejsce, przed domem powitała ich Mandy z
kapryszącą Rosie. Zoey natychmiast wyjęła z jej rąk małą i z troską popatrzyła
na bladą twarz młodej kobiety.
- Jak się czujesz? - spytała.
- Lepiej, bo już przyjechałaś - odparła apatycznie Mandy.
- Dobrze. - Zoey starała się nie poddawać zniechęceniu i tuląc
maleństwo, dodała z uśmiechem: - Świetnie sobie we trzy poradzimy.
Przekonasz się.
Był chłodny jesienny wieczór. Kierowca otworzył tył ciężarówki i z
pomocnikiem zaczął wyciągać szafę, kiedy chłopak zawołał nagle:
- Proszę pani, coś się stało szefowi!
Zoey ujrzała, że szafa pochyla się niebezpiecznie, a starszy mężczyzna
osuwa się na ziemię, łapiąc za klatkę piersiową. Natychmiast oddała dziecko
matce, podbiegła do samochodu i chwyciła szafę, by ta nie przygniotła leżącego.
Kiedy z pomocą chłopaka zdołała wepchnąć mebel do środka, pochyliła, się nad
3
158323027.063.png
kierowcą i rozpięła mu kołnierzyk. Mężczyzna oddychał z trudem i obficie się
pocił. Pomyślała, że skoro boli go w klatce piersiowej, to zapewne dostał ataku
serca.
Zoey przebiegła obok Mandy, wpadła do domu i zadzwoniła na
pogotowie. Opisała stan chorego i podała adres. Gdy wybiegła na dwór,
zobaczyła, że przed domem naprzeciwko zatrzymuje się samochód i wysiada z
niego jakiś mężczyzna.
Czy nam pomoże? - zastanawiała się, sprawdzając puls chorego. Należało
go jak najszybciej przewieźć na kardiologię i jeśli jego serce przestanie bić
przed przyjazdem karetki, będzie musiała udzielić mu pierwszej pomocy. A to
akurat umiała robić doskonale.
- Co mu się stało? - rozległ się chłodny głos. Podniosła głowę i zobaczyła
mężczyznę z naprzeciwka.
- Podejrzewam, że to zawał - rzuciła krótko.
Mężczyzna natychmiast klęknął obok niej i przyjrzał się choremu.
- Jeśli przestanie oddychać, zacznę go reanimować - dodała. - Ale na razie
nie jest to jeszcze potrzebne.
- Sam się tym zajmę - oświadczył lodowato. - W takiej sytuacji
nieumiejętna pomoc może bardziej zaszkodzić niż brak działania. Jeśli pani się
przesunie...
- Dobrze wiem, co robię - odparła równie chłodnym tonem. - A karetka
przyjedzie za chwilę.
- Aaa! - jęknął z bólu chory.
Zoey pomyślała, że kierowca nie dba, kto się nim zajmie, byle ktoś mu
ulżył w cierpieniu.
W kilka sekund później karetka wjechała z piskiem opon w cichy zaułek i
zatrzymała się przy krawężniku, a Zoey i nieznajomy odsunęli się, by zrobić
miejsce sanitariuszom.
4
158323027.064.png
Pielęgniarze błyskawicznie zajęli się chorym i umieścili go na noszach, a
gdy równie szybko odjechali, Zoey odetchnęła z ulgą. Kierowca wkrótce
znajdzie się na kardiologii, gdzie lekarze udzielą mu pomocy. Gdyby doszło do
najgorszego, sama nie mogłaby wiele poradzić.
Chłopak, który osłupiały przyglądał się całemu zdarzeniu, dopiero teraz
zdał sobie sprawę z powagi sytuacji.
- Sam nie wniosę mebli do domu - oświadczył.
- Oczywiście - przyznała Zoey. - Pomogę ci, jakoś sobie poradzimy.
- Jak widzę, pani się tu wprowadza - zauważył nieznajomy.
- A... i owszem - odparła skrępowana.
Dlaczego sobie nie pójdzie? Miała dość kłopotów i szkoda jej było czasu
na zdawkową rozmowę z mężczyzną, który patrzył na nią z góry. Nieznajomy
zerknął na Mandy i Rosie.
- Wejdźcie lepiej do domu, zanim dziecko się przeziębi - zaproponował -
a ja pomogę wnieść rzeczy.
Zoey chciała odpowiedzieć, że sama sobie poradzi, ale była zmęczona i
przejęta losem właściciela firmy przewozowej, więc pokornie skinęła głową.
- Dziękuję za pańską uprzejmość... Później odwiozę pomocnika i
ciężarówkę do miasta.
- Wolnego, po kolei - rzucił chłodno mężczyzna.
Jego ton znowu ją rozłościł. Zachowywał się tak, jakby uważał ją za
bezradną dziewczynkę, która sama nie da sobie rady, więc ktoś musi wszystko
za nią załatwić.
Ani się obejrzała, a jej łóżko, toaletka i szafa znalazły się na piętrze w
pokoju frontowym, ubrania zostały złożone na podłodze, a komputer trafił do
dawnego gabinetu ojca.
- Zawiozę chłopaka do domu - oświadczył nieznajomy. - Po drodze
zawiadomimy rodzinę chorego o tym, co się stało. Odpowiada to pani?
Powinna uprzejmie podziękować, ale stać ją było tylko na burknięcie.
5
158323027.065.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin