Bullen Fiona - Przerwane lato.pdf

(1989 KB) Pobierz
A limited season
FIONA BULLEN
PRZERWANE LATO
Przekład EWA WOJTCZAK
230990728.163.png 230990728.174.png 230990728.185.png 230990728.196.png 230990728.001.png 230990728.012.png 230990728.023.png 230990728.034.png 230990728.045.png 230990728.056.png 230990728.067.png 230990728.078.png 230990728.089.png 230990728.100.png 230990728.111.png 230990728.122.png 230990728.125.png 230990728.126.png 230990728.127.png 230990728.128.png 230990728.129.png 230990728.130.png 230990728.131.png 230990728.132.png 230990728.133.png 230990728.134.png 230990728.135.png 230990728.136.png 230990728.137.png 230990728.138.png 230990728.139.png 230990728.140.png 230990728.141.png 230990728.142.png 230990728.143.png 230990728.144.png 230990728.145.png 230990728.146.png 230990728.147.png 230990728.148.png 230990728.149.png 230990728.150.png 230990728.151.png 230990728.152.png 230990728.153.png 230990728.154.png 230990728.155.png 230990728.156.png 230990728.157.png 230990728.158.png 230990728.159.png 230990728.160.png 230990728.161.png 230990728.162.png 230990728.164.png 230990728.165.png 230990728.166.png 230990728.167.png 230990728.168.png 230990728.169.png 230990728.170.png 230990728.171.png 230990728.172.png 230990728.173.png 230990728.175.png 230990728.176.png 230990728.177.png 230990728.178.png 230990728.179.png 230990728.180.png 230990728.181.png 230990728.182.png 230990728.183.png 230990728.184.png 230990728.186.png 230990728.187.png 230990728.188.png 230990728.189.png 230990728.190.png 230990728.191.png 230990728.192.png 230990728.193.png 230990728.194.png 230990728.195.png 230990728.197.png 230990728.198.png 230990728.199.png 230990728.200.png 230990728.201.png 230990728.202.png 230990728.203.png 230990728.204.png 230990728.205.png 230990728.206.png 230990728.002.png 230990728.003.png 230990728.004.png 230990728.005.png 230990728.006.png 230990728.007.png 230990728.008.png 230990728.009.png 230990728.010.png 230990728.011.png 230990728.013.png 230990728.014.png 230990728.015.png 230990728.016.png 230990728.017.png 230990728.018.png 230990728.019.png 230990728.020.png 230990728.021.png 230990728.022.png 230990728.024.png 230990728.025.png 230990728.026.png 230990728.027.png 230990728.028.png 230990728.029.png 230990728.030.png 230990728.031.png 230990728.032.png 230990728.033.png 230990728.035.png 230990728.036.png 230990728.037.png 230990728.038.png 230990728.039.png 230990728.040.png 230990728.041.png 230990728.042.png 230990728.043.png 230990728.044.png 230990728.046.png 230990728.047.png 230990728.048.png 230990728.049.png 230990728.050.png 230990728.051.png 230990728.052.png 230990728.053.png 230990728.054.png 230990728.055.png 230990728.057.png 230990728.058.png 230990728.059.png 230990728.060.png 230990728.061.png 230990728.062.png 230990728.063.png 230990728.064.png 230990728.065.png 230990728.066.png 230990728.068.png 230990728.069.png 230990728.070.png 230990728.071.png 230990728.072.png 230990728.073.png 230990728.074.png 230990728.075.png 230990728.076.png 230990728.077.png 230990728.079.png 230990728.080.png 230990728.081.png 230990728.082.png 230990728.083.png 230990728.084.png 230990728.085.png 230990728.086.png 230990728.087.png 230990728.088.png 230990728.090.png 230990728.091.png 230990728.092.png 230990728.093.png 230990728.094.png 230990728.095.png 230990728.096.png 230990728.097.png 230990728.098.png 230990728.099.png 230990728.101.png 230990728.102.png 230990728.103.png 230990728.104.png 230990728.105.png 230990728.106.png 230990728.107.png 230990728.108.png 230990728.109.png 230990728.110.png 230990728.112.png 230990728.113.png 230990728.114.png 230990728.115.png 230990728.116.png 230990728.117.png 230990728.118.png 230990728.119.png 230990728.120.png 230990728.121.png 230990728.123.png 230990728.124.png
1
Rozdział pierwszy
Zatoka Repulse, Hongkong Rok 1969
Klaudia intensywnie przekopywała nadmorski piasek małymi pulchnymi
paluszkami, cicho coś do siebie mrucząc. Kiedy natrafiła na muszelkę,
ostrożnie zeskrobała z niej piasek, obmyła ją w wodzie i podniosła w górę, aby
obejrzeć znalezisko ze wszystkich stron. Obok dziewczynki na piętach
przykucnął Harry, chłopiec o ciemnych jedwabistych włosach, opadających na
gładką, wyzłoconą słońcem buzię, i zapatrzył się w znaleziony przedmiocik.
- Ma za dużo dziur, Liddie - oświadczył po chwili milczenia, a Klaudia
westchnęła i wrzuciła lśniącą muszelkę w zielone wody zatoki. Z trzech stron
nad taflą górowały wysokie szczyty porośnięte gęstymi pasami zieleni. Z
miejsca, w którym znajdowały się dzieci, widać było mnóstwo palm i jeden
samotny budynek. Dzięki otoczeniu zatoka wyglądała jak migocząca
zawartością misa. Samotny jastrząb pikował w pustce zasłanego chmurami
nieba, zataczał kręgi unoszony falą ciepłych wiatrów i co chwila łagodnie
opadał ku spokojnej, migoczącej powierzchni Morza Południowochińskiego.
Był upał mimo lekkiej mgiełki przesłaniającej słońce; dzieci pociły się w
kąpielowych kostiumach, ale mimo to kucały blisko siebie na brzegu; były
zgarbione i całkowicie pochłonięte swoim zajęciem.
Obok nich krążył luzem puszczony Wolf. Pies wesoło rył mokry piasek i co
chwilę rzucał w stronę chłopca i dziewczynki bystre wilcze spojrzenia. Od
czasu do czasu któreś z dzieci podnosiło głowę i bez specjalnego entuzjazmu
odrzucało daleko kij, a pies radośnie i szybko biegał po niego, zawsze potem
wracając i kładąc go im przy nogach.
Był późny sierpień. Harry kończył tego dnia dziewięć lat. Rano matka,
ubrana w biało-czarny uniform służącej i niedbale narzucony na ramiona
sweter, wcisnęła mu w rękę nowe tenisówki, za które zapłaciła większą część
swojej miesięcznej pensji. Surowo nakazała chłopcu, aby ich nie zabrudził, a
dopiero potem wypuściła go z kuchni i pozwoliła iść się bawić. Harry w
milczeniu zaniósł prezent do sypialni, którą dzielił z matką, wdychając słodki,
mdlący aromat kadzideł i szczególny zapach matki, a raczej lakieru i balsamów
do włosów, które przynosiła od lokalnego zielarza albo z kramiku z chińskimi
lekami.
Przez chwilę stał niezdecydowanie obok swego łóżeczka, rozejrzał się po
maleńkim pokoiku. Zerknął na pokrytą linoleum podłogę, a potem na
umieszczone wysoko w górze okratowane okienko. Następnie ruszył na
2
poszukiwanie Klaudii. Dziewczynce udało się ubłagać matkę, aby zgodziła się
zabrać Harry'ego na plażę. Tak nalegała i tłumaczyła, że są to urodziny
chłopca, że jej matka, Lucilie Babcock, myśląc podczas rozmowy z córką o
czymś zupełnie innym, niespodziewanie się zgodziła.
Jednakże teraz, siedząc na plaży w cieniu licznych sękatych drzew, Lucilie
obserwowała dwoje dzieci zwężonymi oczyma. Kiedy Harry wstał z kucek i
roześmiał się, trzymając w górze muszelkę o idealnym kształcie, matka Klaudii
zacisnęła usta z dezaprobatą. Pomyślała, że jej córka spędza naprawdę zbyt
wiele czasu z synem ich służącej. Klaudia miała już przecież siedem lat i była
wystarczająco duża, aby dostrzegać różnicę między nimi i wiedzieć, jak
powinna się zachowywać dziewczynka w jej wieku. Było tu przecież tak wiele
innych dzieci, dzieci z przyzwoitych europejskich i amerykańskich domów. Na
miłość boską, co sprawia, że Klaudia aż tak bardzo interesuje się tym
euroazjatyckim służącym, zastanawiała się z niepokojem Lucilie. Zupełnie tak
samo jak jej ojciec, ta mała zupełnie nie rozumie, jakie zachowanie jest
właściwe. Zniecierpliwiona, obróciła się w stronę grupki kobiet, ale usta miała
ciągle zacięte z irytacji. Zaczęła się powoli wachlować.
- Spójrz, Liddie, spójrz! Tu jest jedna cała. - Harry z dumą pokazał muszelkę
i Klaudia uklękła przy nim, biorąc w dłoń kruchy skarb. Twarz dziewczynki
wyrażała wielkie zainteresowanie, szeroko otwarte oczy wręcz chłonęły
delikatną zdobycz. Aby lepiej widzieć, odgarnęła proste, ciemne włosy za
uszy. Muszelka była cieniutka, wyglądała jak maleńki opłatek różowego
granitu, a kiedy Klaudia uniosła ją do światła, dostrzegła przez nią zarys
swoich palców. Aż westchnęła z zadowolenia.
- Mógłbyś znaleźć dla mnie taką samą, Harry? Czy jest ich jeszcze więcej?
Ostrożnie oddała mu muszlę i wpatrzyła się w zagłębienie w piasku. W
miejscu, gdzie kończyło się wycięcie jednoczęściowego opalacza, plecy
dziewczynki miały kolor jasnobrązowy, a kręgosłup odznaczał się łańcuszkiem
małych sterczących guzków. Przez moment Harry milczał, wpatrując się w
muszelkę.
- Nie. Nie sądzę. Ale... weź ją, Liddie. Weź. To dla ciebie - dodał szeptem po
krótkiej walce z samym sobą. Szeroki uśmiech rozjaśnił mu twarz, kiedy jego
mała przyjaciółka zaklaskała w dłonie i z różowym skarbem w ręce wspięła się
na wydmę, aby pokazać muszelkę matce. W tym czasie nad brzegiem pojawił
się drugi chłopiec, wyższy, z włosami barwy ciemnoblond i naburmuszoną,
ładną twarzyczką. Kroczył lekko, ledwie muskając stopami piasek; idąc
odrzucał go szerokim łukiem do wody. Najwyraźniej lekceważył Harry'ego, ale
ten obserwował go z uwagą.
Kiedy Klaudia wróciła, jej pozornie obojętna twarzyczka zdradzała, że coś
ukrywa. Oddała muszelkę Harry'emu.
- Wiesz, nie mogę jej przyjąć. To są przecież twoje urodziny. Zatrzymaj ją,
Harry. Znajdę sobie drugą.
Odwróciła się szybko, żeby jej towarzysz nie mógł zobaczyć smutku na
drgających ustach ani gniewu w oczach. Dlaczego matka zabroniła jej
przyjmować prezenty od Harry'ego? Klaudia zupełnie nie mogła tego
zrozumieć.
Zamyślona, zapatrzyła się ponuro na oślepiająco białe ściany domku
ratownika, nad którym powiewała flaga, poruszana łagodną bryzą, a potem
spojrzała na wielki posąg Tin Hau, tkwiący nieruchomo przed budynkiem.
Stłumiła w sobie skryte pragnienie, aby być również Chinką. Wtedy mogłaby
się modlić do Bogini Niebios i wolno by jej było się bawić, z kim zechce.
Przez chwilę czuła się jakaś gorsza i jakby matka coś jej odebrała.
Jasnowłosy chłopiec, który dotąd zapamiętale kopał w przybrzeżnym piasku,
wydał nagle okrzyk radości. Jego palce szukały czegoś z zapamiętaniem,
podczas gdy morze zalewało wykopywaną dziurę. Wolf kręcił się obok,
poszczekując wesoło. W końcu chłopiec podniósł w górę swoją zdobycz.
Wspaniała rozgwiazda. Uśmiechnął się szeroko. Klaudia podeszła bliżej i
popatrzyła z zazdrością na skarb w rękach chłopca, głęboko wdychając
poruszany wiatrem zapach morskiej wody i roślinności, ciepłego mulistego
piasku i gorących olejków.
- Ojej, Tony! Jakie to piękne - szeptała, wahając się chwilę, zanim
zdecydowała się wyciągnąć palec i lekko dotknąć tego dziwnego kształtu. - Co
to jest?
Tony roześmiał się, dumnie wypinając pierś.
- To rozgwiazda, głupia! Nie dotykaj jej w taki sposób. Przecież cię nie
ugryzie, droga Liddie. No masz, weź - powiedział aroganckim tonem
jedenastolatka i wcisnął morską gwiazdę w wyciągniętą prosząco dłoń
dziewczynki, śmiejąc się, gdy mała zmieszała się i chwilę stała z wypro-
stowaną ręką.
- Patrz, Harry! Rozgwiazda! - Klaudia obróciła się, aby pokazać skarb
młodszemu chłopcu, który stał ze spuszczoną głową, zaciskając mocno
muszelkę w dłoni. Niechętnie podniósł oczy i wyciągnął rękę, aby dotknąć to
dziwaczne żyjątko, które najwyraźniej zainteresowało Liddie bardziej niż jego
4
muszelka. Spojrzał z tajoną urazą na drugiego chłopca, który nagle pochwycił
rozgwiazdę, usiłując ją wyrwać z rąk dziewczynki.
- Hej, Liddie! Nie powiedziałem, że możesz ją obnosić po całej plaży.
Oddawaj.
Tony złapał rozgwiazdę, zanim Klaudia zdążyła ją pokazać Harry'emu, i
teraz trzymał w dłoniach swoją własność, mierząc wzrokiem drugiego chłopca.
Na dziecinnych twarzach pojawiła się wzajemna niechęć, dotąd może
niezupełnie uświadamiana, ale nagle całkowicie oczywista. Obaj chcieli
przyciągnąć uwagę Klaudii. Dziewczynka przez moment patrzyła na Tony'ego,
najpierw z zaskoczeniem i zmieszaniem, a potem z całkowitą obojętnością.
- Więc weź ją sobie, zobacz, ile mnie obchodzi. Głupia, stara rozgwiazda! I
tak nie chciałam jej oglądać. Chodź, Harry. - Oddaliła się od Tony'ego, biegnąc
na płytką wodę i krzycząc radośnie, kiedy chłodne krople rozprysnęły się na jej
rozgrzanym ciele. Piasek był sypki, woda chlupotała pod stopami. Klaudia
znowu wesoło krzyknęła.
Harry ruszył za nią dopiero po dłuższej chwili. Najpierw przypatrzył się
chłopcu z rozgwiazdą. Nie znał go. Nie znał zresztą wielu spośród przyjaciół
Liddie, nie widywał również znajomych jej brata czy siostry. Chodzili do
innych szkół i na inne przyjęcia. Inne? Prawdę powiedziawszy, Harry nie
bywał na żadnych przyjęciach, ani na europejskich, ani na chińskich. A nie
istniało nic pośredniego. Starszy chłopiec także przez moment wpatrywał się w
niego - chłodno, butnie i z pogardliwą wyższością. Nagle Harry uśmiechnął się
i pobiegł do wody.
- Poczekaj, Liddie. Już pędzę. - Harry nie pływał zbyt dobrze, ponieważ
rzadko miał okazję ćwiczyć. Niezdarnie rozchlapując wodę, przesuwał się
powoli do miejsca, gdzie Klaudia podskakiwała i brykała przez fale, raz
nurkując, a potem się na nie rzucając. Jej opalone ciało połyskiwało jak rybie
łuski. Przez jakiś czas bawili się i głośno śmiali, kiedy fale uderzały ich w
twarz albo gdy przewracali się, ciągnąc się wzajemnie za nogi. Tony
obserwował ich z brzegu z wyrazem bólu na twarzy.
Odwrócił się i chciał się pochylić nad małą chińską dziewczynką, która
kopała w piasku łopatką, ale jej opiekunka szybko wyciągnęła rękę i na
wszelki wypadek położyła ją opiekuńczo na główce małej. Tony uśmiechnął
się niepewnie, a służąca zmarszczyła brwi.
Nagle westchnął z ulgą, gdyż zauważył dwóch kolegów. W następnej chwili
wydał z siebie okrzyk wojenny i pobiegł w górę po piaszczystej plaży, aby ich
Zgłoś jeśli naruszono regulamin