Trocki Lew - Moje zycie.pdf

(2642 KB) Pobierz
379693808 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
379693808.001.png 379693808.002.png
LEW TROCKI
MOJE ŻYCIE
PRÓBA AUTOBIOGRAFII
AUTORYZOWANY PRZEKŁAD Z ROSYJSKIEGO
JANA BARSKIEGO I STANISŁAWA ŁUKOMSKIEGO
1
Copyright by Tower Press
Wydawnictwo „Tower Press ”
Gdańsk 2001
2
PRZEDMOWA
Ukazuje się obecnie znaczna liczba pamiętników, może znaczniejsza nawet,
niż w jakimkolwiek innym okresie czasu. Tłumaczy się to obfitością tematów.
Bieżące wypadki historyczne tem większe budzą zainteresowanie im
dramatyczniejsza i bogatsza w nagłe zmiany jest dana epoka. Malarstwo
pejzażowe nie mogłoby powstać na Saharze. „Kalejdoskopowe” epoki, jak
nasza, rodzą potrzebę spojrzenia na dzień wczorajszy, tak bardzo daleki,
oczami tych, którzy w nim byli czynni. Tem objaśnić należy ogromny rozwój
literatury pamiętnikarskiej podczas ostatniej wojny. Być może, że to
usprawiedliwia również ukazanie się książki niniejszej.
Przerwa w czynnej politycznej działalności autora umożliwiła wogóle
pojawienie się jej na świecie. Konstantynopol został jednym z
nieprzewidzianych, jakkolwiek nie przypadkowych, etapów mego życia.
Jestem tutaj na biwaku – nie po raz piewszy zresztą, – i czekam cierpliwie na
to, co się dalej stanie. Bez pewnej dozy ,,fatalizmu” życie rewolucjonisty
byłoby wogóle niemożliwe. Tak czy inaczej, konstantynopolski antrakt okazał
się najodpowiedniejszą chwilą do obejrzenia się za siebie, zanim okoliczności
pozwolą znowu ruszyć naprzód.
Początkowo napisałem pobieżne szkice autobiograficzne do gazet i
zamierzałem poprzestać na tem. Na tem miejscu zaznaczę, że ze swego
obecnego schroniska nie miałem możności sprawdzić, w jakiej postaci szkice
te doszły do czytelnika. Ale każda praca posiada własną logikę. Dopiero w
chwili, gdy kończyłem artykuły dziennikarskie, naprawdę zajął mnie mój
temat. Wówczas postanowiłem napisać książkę. Przyjąłem inną, bez
porównania szerszą, skalę i wykonałem calą pracę na nowo. Pierwotne
artykuły dzienikarskie i książka niniejsza mają tylko tyle wspólnego, że
omawiają ten sam przedmiot. Poza tem zaś są to dwie różne prace.
Ze szczególną dokładnością traktuję okres rewolucji sowieckiej, którego
początek przypada na chorobę Lenina i rozpoczęcie kampanji przeciw
„trockizmowi”. Walka epigonów o władzę, jak tego staram się dowieść, była
nietylko walką osobistą. Była wyrazem nowego politycznego okresu: reakcją
przeciw Październikowi i przygotowaniem Termidora. Z tego właśnie wynika
odpowiedź na pytanie, które mi tak często stawiano: „W jaki sposób
utraciliście władzę?”
Autobiografia rewolucyjnego polityka zazębia się w sposób nieunikniony o
cały szereg zagadnień teoretycznych, związanych ze społecznym rozwojem
Rosji, częściowo zaś i całej ludzkości, szczególnie zaś o te krytyczne okresy,
które zwą się rewolucjami. Oczywiście, nie miałem możności rozpatrywania w
tej książce istoty skomplikowanych problematów teoretycznych. Jednak tak
zwana teorja ciągłej rewolucji, grająca w mem osobistem życiu tak wielką rolę,
a która, co ważniejsze, staje się teraz tyle aktualna dla krajów wschodnich,
przewija się przez te stronice, jak odległy leitmotiv. Jeśli to nie zadowoli
czytelnika, to mogę mu tylko powiedzieć, że rozpatrywanie istoty problematu
rewolucji stanowić będzie treść oddzielnej książki, w której postaram się
zreasumować ważniejsze teoretyczne wnioski z doświadczeń ostatnich
dziesięcioleci.
3
Ponieważ na kartach mojej książki przewija się znaczna ilość osób,
niezawsze w tem oświetleniu, któreby one same wybrały dla siebie lub dla
swej partji, zapewne wiele z pośród nich uważać będzie, że moje wywody
pozbawione są koniecznego objektywizmu. Już ukazanie się urywków tej
pracy w czasopismach wywołało tu i owdzie protesty. To jest nieuniknione.
Nie należy wątpić, że gdyby mi się nawet udało zrobić z tej autobiografji
poprostu dagerotyp mego życia – do czego wcale nie dążyłem – to i taka
autobiografia obudziłaby echa sporów, które wywołane zostały w swoim
czasie przez opisywane w niej wypadki. Książka ta nie jest jednakże obojętną
fotografją mego życia, lecz jego częścią składową. Na kartach jej prowadzę w
dalszym ciągu walkę, której poświęciłem całe moje życie. Opisując,
charakteryzuję i oceniam, odpowiadając, bronię się i, częściej jeszcze,
nacieram. Zdaje mi się, że jest to jedyny sposób, stworzenia biografji
objektywnej w pewnem wyższem tego słowa znaczeniu, tzn. uczynienia jej
najwierniejszem odbiciem osoby, stosunków i epoki.
Objektywizm nie polega na udanej obojętności, z jaką należycie
skrystalizowana obłuda mówi o przyjaciołach i wrogach, narzucając
czytelnikowi pośrednio to, co niezręcznie byłoby powiedzieć wprost. Tego
rodzaju objektywizm jest jedynie tylko salonową pułapką. Nie jest mi ona
potrzebna. Z chwilą, gdy poddałem się konieczności mówienia o sobie –
nikomu jeszcze nie udało się napisać autobiografji, nie mówiąc o sobie, – nie
mam żadnych powodów do ukrywania moich sympatyj i antypatyj, mojej
miłości i nienawiści.
Książka ta jest pracą polemiczną. Odbija się w niej dynamika życia
społecznego, które całkowicie zbudowane, jest na sprzecznościach.
Zuchwałość ucznia w stosunku do nauczyciela, szpilki zawiści, ukrywane pod
pokrywką uprzejmości salonowych, nieprzerwana konkurencja handlowa,
zaciekła rywalizacja we wszystkich dziedzinach techniki, wiedzy, sztuki,
sportu, utarczki parlamentarne, w których pulsuje głęboka rozbieżność
interesów, codzienna nieludzka walka prasowa, strejki robotnicze,
rozstrzeliwanie demonstrantów, pyroksylinowe posyłki, które cywilizowani
sąsiedzi wymieniają drogą powietrzną, płomienne języki wojny domowej,
niewygasające prawie na naszej planecie – wszystko to są rozliczne formy
„polemiki” społecznej, od powszedniej, codziennej, normalnej, prawie
niedostrzegalnej, mimo napięcia – do zwykłej, wybuchowej, wulkanicznej
polemiki wojen i rewolucyj. Taka jest nasza epoka. Wzrośliśmy z nią razem.
Oddychamy nią i żyjemy. Czyż więc możemy nie być polemistami. jeśli
chcemy być wierni naszym ojczystym czasom?
Istnieje jednak inne, bardziej elementarne kryterjum, dotyczące zwykłej
uczciwości w przedstawianiu faktów. Podobnie, jak najbardziej nieubłagana
walka rewolucyjna liczyć się musi z okolicznościami miejsca i czasu,
najbardziej polemiczny utwór musi przestrzegać tych proporcyj, jakie istnieją
między rzeczami i ludźmi. Mam nadzieję, że przestrzegałem tego warunku, nie
tylko w stosunku do całości, ale i w szczegółach.
W niektórych, coprawda nielicznych, wypadkach podaję dyskusję w formie
dialogu. Nikt nie może wymagać dosłownego odtworzenia dyskusyj,
toczonych wiele lat temu. Nie roszczę nawet pretensyj do tego. Niektóre
dialogi mają raczej charakter symboliczny. Ale w życiu każdego człowieka są
chwile, kiedy ta czy inna rozmowa szczególnie mocno zapada w pamięć.
Zazwyczaj rozmowy takie często powtarza się bliskim i politycznym
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin