Obecna praca Rose Weasley nie była wszystkim co chciała osiągnąć, a raczej środkiem do celu. W końcu chce zostać prokuratorem, więc bycie sekretarką w biurze prokuratury* powinno jej pomóc w osiągnięciu tego. Przynajmniej miała taką miała nadzieję.
Niezależnie jednak od tego czy tak było musiała siedzieć za biurkiem przez kilka godzin z uśmiechem na ustach mimo tego, że nikt z przychodzących nie zawracał sobie głowy słuchaniem tego co miała do powiedzenia. No chyba, że przychodził któryś z młodych aurorów, którzy często zwracali na nią, aż za dużo uwagi.
Rose siedziała nad gazetą, którą kupiła rano, kiedy śpieszyła się do pracy przez co nie sprawdziła nawet jak nazywa się gazeta którą kupiła, za to wiedziała, że jest w niej interesujący ją artykuł. Tak na pierwszej stronie był wielki nagłówek mówiący „Wampiry bez nadzoru”. Uśmiechnęła się widząc rysunek potwora zabijającego swoją ofiarę. Wzięła do ręki kubek z kawą i wypiła łyk napoju po czym wróciła do gazety. Przełożyła kilka stron by znaleźć cały artykuł.
„Wszyscy wiemy jak niebezpieczne są stworzenia takie jak wampiry czy wilkołaki dlatego są one szczególnie obserwowane przez biuro aurorów. Jednak nie wystarczyło to, aby uniknąć kilkunastu brutalnych zabójstw dokonanych przez wampiry niedaleko Manchesteru w miejscowości Umrston.”
Przestało to być dla Rose zabawne. Biuro w którym pracuje zajmuję się tą sprawą więc nie dobrze, że prasa obwinia aurorów o niedopatrzenie, bo to nie prawda. Nikt nie mógł przypuszczać, że istnieją jeszcze jakieś wampiry. Wszyscy byli pewni, że zostały wybite jakieś trzysta lat temu kiedy to na Ukrainie zarządzono zebranie łowców, którzy mieli „oczyścić świat z tego plugastwa”. Łowców było więcej, byli świetnie wyszkoleni oraz dostali wolną rękę we wszystkich krajach świata. Większość wampirów nie miało szans się bronić, a nawet jeśli udało im się „przeżyć” wysyłanych było kilku łowców, aby dokończyć to co zaczęli.
Wzięła następny łyk kawy i spojrzała jeszcze raz w dół, ale za nim wróciła do czytania zobaczyła kątem oka przesuwającą się w stronę drzwi do biura Piniks'a postać, która oczywiście nie zwróciła na nią uwagi przechodząc obok biurka jakby go tam wcale nie było.
– Nie może pan tam teraz wejść- powiedział rzeczowym tonem wyciągając jednocześnie z kieszeni różdżkę aby uniemożliwić dostanie się do środka mężczyźnie, który (co zdziwiło Rose) zatrzymał się w miejscu na jej słowa. Ruda zaczęła żałować, że stał do niej tyłem i nie widziała jego twarzy.
Odwrócił się z do niej z wyrazem zdziwienia na twarzy. Przyjrzała mu się dokładnie po czym z wielkim trudem rozpoznała dawno nie widzianą twarz.
– Teddy?- zapytała zaskoczona swoim odkryciem- Co ty tutaj robisz??
– Przyszedłem w sprawie wampirów – powiedział spokojnie. Rose przypomniała sobie, że przecież Teddy Lupin jest aurorem. Jak mogła zapomnieć? Przecież dlatego nie widzieli się jakieś trzy lata. Zawsze miał jakąś ważną sprawę, którą musiał się zająć, czasami nawet w święta. Wstała zza biurka.- Minęło trochę czasu odkąd cię ostatnio widziałem.- uśmiechnął się lustrując ją wzrokiem.- Zmieniłaś się- Rose spojrzała na siebie krytycznym wzrokiem po czym na jej twarzy również pojawił się uśmiech.
– Dobrze cię widzieć- odgarnęła z twarzy rude loki, które opadały jej na oczy i włożyła je za ucho. Spojrzała mu prosto w oczy w których widziała to co sama czuła zdziwienie, ale także radość. Kiedyś byli przecież dobrymi przyjaciółmi może i był starszy, ale nie naśmiewał się z jej małych problemów, a potem była ta sprawa z Victorią i wszystko się poplątało.
Drzwi do biura jej szefa otworzyły się i wyszedł z nich młody auror dający dziwne spojrzenie Lupinowi, który stał dokładnie naprzeciwko Rose uśmiechając się przy tym, po czym auror spojrzał na rudą.
– Do widzenia Rose- powiedział wychodząc.
– Do widzenia Mark- odpowiedziała grzecznie spoglądając na zdezorientowanego Lupina. Lecz zanim zdążyła mu wyjaśnić, że właśnie jej w jakiś sposób pomógł usłyszała głos z gabinetu Piniksa.
– Jeśli przyjdzie Lupin to powiedz mu, ze może wejść- zawołał bez jakiejkolwiek uprzejmości w głosie. Wskazała na drzwi pokazując, że może wejść, a on nie ruszył się z miejsca, tylko patrzył w jej stronę z zamyślonym wyrazem twarzy.
– Co robisz dziś po pracy?- zapytał wciąż stojąc w miejscu. Rose wzruszyła ramionami. - Co byś powiedziała gdybym zaprosił cię na drinka po pracy?- przez cały czas patrzył jej prosto w oczy.
– Powiedziałabym czemu nie- uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Ale masz już siedemnaście prawda?- zażartował.
– Kończę o 15. 30- uśmiechnęła się przygryzając lekko dolną wargę.
– Przyjdę tu po ciebie
Weszli do małego miło wyglądającego mugolskiego baru o niewiele im mówiącej nazwie „Pasaran” i usiedli przy małym okrągłym stoliku.
grzeslawo2