Rozdział 36.pdf

(57 KB) Pobierz
Rozdział 36
Rozdział 36
Jak tylko poczułam asfalt pod nogami, zaczęłam biec. Nie chciałam marnować czasu, by wchodzić do
garażu i uruchamiać swój samochód, wycofywać go na podjazd. W tej chwili nie potrzebna była mi
cała ta „normalna” rutyna, którą odstawiałam codziennie po to tylko, by zadowolić Sabine. Nie
chciałam nic manifestować, bo ona wciąż mi się przyglądała. Wiedziałam, że spowodowałoby to
masę nowych pytań. Pytań, na które nie mam czasu odpowiadać w tej chwili.
Jej wzrok podążył za mną. Czułam jak jej gniew, strach owija się wokół mnie.
Myśli również są rzeczami. Wykonanymi z bardzo konkretnej formy energii. A jej, dźgały mnie prosto
w serce.
Mimo, że czułam się strasznie przez to wszystko co się wydarzyło, to nie miałam czasu zatrzymywać
się i martwić się tym. Będzie na to czas później. W tej chwili, bez wątpienia muszę znaleźć Haven.
Skręciłam na drogę wiodącą od mojej ulicy i już myślałam, że jestem wolna gdy zobaczyłam Munoza
podjeżdżającego do mnie swoim Piusem.
Świetnie, wybełkotałam patrząc jak opuszcza szybę i wykrzykuje moje imię. Jego twarz pełna jest
troski, gdy pyta: „Wszystko w porządku?”
Zatrzymałam się i odwróciłam się w jego stronę. „Właściwie nie. Nic nie jest w porządku. Tak
naprawdę to daleko mi do tego by było w porządku.”
Zmarszczył czoło i spojrzał na mój dom, a potem znowu na mnie. „Mogę ci jakoś pomóc?”
Potrząsnęłam głową myśląc, że nie ma niczego co by mógł dla mnie zrobić. Ale potem przypomniałam
sobie o jednej sprawie. „Tak, powiedz Sabine, że przepraszam. Że jest mi szczerze i naprawdę
przykro. Za wszystko… za wszystkie kłopoty, które powodowałam, ranienie jej w jakikolwiek sposób.
Pewnie nie będzie chciała w to uwierzyć, ani tego zaakceptować. Nie mówię, że mam do niej o to
pretensje, nieważne…” Poczułam się głupio, ale nie zamierzałam przez to przestać. „Oh, zawsze
możesz jej to ode mnie dać…” Zamknęłam oczy i wymanifestowałam olbrzymi bukiet jasnożółtych
żonkili. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, że to tylko skomplikuje sprawy między nami, że
będę musiała odpowiedzieć na wszystkie pytania i wyjaśnić to, a nie miałam na to teraz czasu.
Jednak, wciąż stałam i patrzyłam prosto na niego. „Jej ulubione – nie mów jej skąd je masz, dobrze?”
Zanim mógł coś powiedzieć, zanim z jego twarzy zniknął szok spowodowany tym co właśnie zrobiłam,
mnie już tam nie było.
Nie mogłam sobie pozwolić na zmarnowanie czasu, więc wymanifestowałam BMW, takie jak jedno z
tych, które ma Damen. Zdawałam sobie sprawę z oszołomienia Munoza, jego zdumienia gdy patrzył
na mnie we wstecznym lusterku. Widziałam jak niemal szczęka opadła mu na kolana po tym co
zobaczył. Nie mógł w to uwierzyć.
Jechałam w stronę Wybrzeża. Chciałam najpierw zająć się Haven, dopiero potem Munozem.
Musiałam sprawdzić czy pojechała tam gdzie myślałam, że pojedzie.
Wszystko się we mnie przekręcało gdy zaczęłam o tym myśleć.
Koszula .
Teraz, gdy dostała to czego chciała – dzięki interwencji Sabine – nie miała żadnego powodu by
dotrzymać naszej umowy. Nienawidzi mnie tak bardzo, że na pewno nie zawaha się przed
zniszczeniem tego na czym mi zależy, tego o co ją poprosiłam w zamian za to, że dałam jej eliksir. I na
pewno nie przeszkodzi jej w tym sentyment jaki do niej ma.
Mimo to jestem cholernie pewna, że nie ma pojęcia po co jest mi potrzebna koszula Romana.
Ale to tylko jeden punkt dla mnie. Jeżeli chodzi o Haven, jestem pewna, że byle powód sprawi, że nie
zawaha się by ją zniszczyć.
Mogłam wywnioskować to po sposobie w jaki na mnie patrzyła. Nie była pewna czego tak naprawdę
chcę, ale wystarczy jej odrobina eliksiru by wyostrzyć wszystkie jej zmysły.
Więc kiedy zaoferowałam jej, by dała mi coś czego potrzebuję, w zamian za dostawę eliksiru,
powiedziała: „Dobra. Cokolwiek chcesz. Idźmy do przodu i miejmy to już za sobą. Co to za rzecz, którą
tak rozpaczliwie potrzebujesz?”
- „ Chcę koszulę.” Stanęłam naprzeciwko niej, widząc jak przekręca oczami z braku zrozumienia.
„Koszulę, w której zginął Roman. Tej, którą wyrwałaś mi z ręki zanim zaczęłaś mi grozić i kazałaś się
wynosić.”
Jej spojrzenie zrobiło się ostrożniejsze, ale pewna byłam, że jeszcze nie wpadła na to. Nie miała
pojęcia po co mi ona była. Miałam tylko nadzieję, że koszula jest jeszcze bezpieczna.
- „ Chciałaś powiedzieć, koszulę, którą miał na sobie w nocy gdy go zabiłaś?” Powiedziała.
- „ Nie.” Powiedziałam starając się, by mój głos był w miarę stabilny. „Chodzi mi o koszulę, którą nosił
gdy niefortunnie został zabity przez Juda.” Zatrzymałam się upewniając się, że mam całą jej uwagę.
„Chcę byś dała mi jego białą, lnianą koszulę. Tą, którą wtedy miał na sobie. Uwierz mi Haven, będę
wiedzieć gdy będziesz próbowała dać mi jakąś podróbkę. W zamian dam ci eliksir. Tyle ile
potrzebujesz.”
Spojrzała na mnie i na eliksiry wyraźnie zadowolona takim układem. Nie mogąc zrobić nic, by
zaspokoić swój głód, musiała przystać na moją propozycję.
Wreszcie, kiwnęła głową na znak zgody. „Dobrze. Umowa stoi. Miejmy to już za sobą, okej?”
I wtedy zeszłyśmy na dół. Haven niosła butelkę, którą opróżniała po drodze, a ja niosłam pudełko
eliksirów, które postanowiłam trzymać do momentu, gdy ona również wywiąże się z umowy.
A potem wróciła Sabine i wszystko zepsuła.
Westchnęłam wracając do teraźniejszości. Zatrzymałam się przy jej starym domu, w którym wciąż
mieszkali jej rodzice i jej młodszy brat. Zastanawiałam się z jakiego powodu mogłaby akurat tam ją
ukryć. Przede wszystkim dlatego, że to ostatnie miejsce do którego, by się udała gdyby miała kłopoty.
Wtedy wpadłam na coś innego i postanowiłam pojechać gdzie indziej.
Nie wiedziałam czy to pewnego rodzaju wiadomość, znak, a może moja intuicja. Za każdym razem
gdy ignorowałam jeden z moich silnych instynktów, bardzo tego żałowałam. Teraz, postanowiłam
wyciągnąć szybkie wnioski i zobaczyć gdzie mnie poniesie.
Byłam rozczarowana gdy znalazłam się w miejscu, które już sprawdziłam. Miles i ja już je
sprawdziliśmy, ale wciąż coś kazało mi tam iść. Podeszłam do drzwi myśląc o tym, że mieszka tu już
parę miesięcy. Miejsce to od razu wywołało szereg wspomnień związanych z Romanem.
Pamiętałam jak przyjechałam tu ostatnio – jak rozwaliłam drzwi i weszłam do środka, a potem
walczyłam z nim. Jak prawie mu się poddałam, jak patrzyłam gdy Jude go zabijał. Odepchnęłam te
myśli od siebie i zaczęłam się rozglądać. Oglądałam rzeczy do niedawna znajdujące się w sklepie, a
teraz przeniesione tutaj. By przedostać się do sypialni, musiałam odpychać wiele rzeczy znajdujących
się na mojej drodze, przez co chwilę to trwało.
Moje spojrzenie dryfowało między zabytkowym fotelem wykonanym z jedwabiu, aksamitną kanapą,
lśniącym stolikiem Lucite, który wydawało mi się, że pochodził z lat 80. Spojrzałam na ogromne stosy
obrazów olejnych ozdobionych złotymi ramami. Wszystkie opierały się o ścianę, tworzyły szereg.
Zauważyłam wiele kreacji sięgających setek lat. Były porozrzucane po całym pomieszczeniu m.in. po
barze, w którym Roman trzymał eliksir, który mi podawał gdy siedziałam na kanapie. Pamiętam
chwile, gdy ciemny płomień mną zawładnął. Roman próbował wykorzystać sytuację i mnie uwieść.
Myślał, że byłam Driną. W tą samą noc, w którą przemieniłam Haven, piłam napar z Romanem.
Mój wzrok wędrował po wszystkim, aż napotkał stary kominek przed którym leżał skulony Jude.
Przestraszony, pokonany, zdezorientowany, zszokowany. Haven stała przed nim trzymając
poplamioną koszulę Romana w jednej dłoni, a w drugą chwyciła Juda. Transformacja się zaczęła, a
przynajmniej w pewnym stopniu poprawiła jej wygląd – zęby były o wiele prostsze. Mimo to, jej
gniew nadal był przytłaczający.
- „ Proszę, proszę.” Mówi, zwracając się do mnie, a jej oczy są niemal czerwone jak krew. „Myślisz, że
naprawdę zdołasz mnie oszukać?”
Pokręciłam głową. Byłam kompletnie zdezorientowana tym co się działo.
Moje spojrzenie na zmianę lądowało to na Haven, to na Judzie – który był wyraźnie przerażony tą
sytuacją – cóż, w przeciwieństwie do mnie. Nie docierało do mnie to wszystko.
Czy Jude zorientował się po co jest mi potrzebna koszula – milczał, a Haven próbowała zmusić go do
mówienia?
Albo co gorsze i bardziej prawdopodobne, powiedział jej wszystko, udawał, że zawarł rozejm z
Damenem, wybaczył mu przeszłość i to jest moment, który planował prze cały ten czas, jego zemsta?
Zanim mogłam jakkolwiek zareagować, ona była na nim. Stała się silna przez eliksir, który jej dałam,
więc tylko złapała go za gardło. Podniosła go wysoko w powietrze. Jego nogi kopały Haven i zwisały
przed nią. Potrząsała koszulą, którą miała w dłoni. „Co on tu robi?”
- „ Nie wiem.” Mówię, uważając, by mój głos był niski, stabilny. Powoli starałam się do niej
podchodzić, tak by nie mogła tego zauważyć. „Naprawdę nie mam pojęcia. Może powinnaś zapytać
jego?”
Haven spojrzała na Juda. Jego twarz z każdą chwilą robiła się czerwieńsza, bardziej spuchnięta. Haven
rozluźniła uścisk, ale złapała go za ramie. Jude, walczył teraz, by złapać powietrze.
- „ Zaplanowaliście to?” Patrzy na mnie.
- „ Nie.” Spojrzałam na Jude, zastanawiając się dlaczego zawsze musi pokazywać się w złych
momentach.
Dlaczego zawsze musi wszystko zniszczyć.
Wiedziałam jedno – nie był to zbieg okoliczności. Nie było o tym mowy. Wszechświat jest zbyt
harmonijny jak na losowość.
Więc co dalej? Dlaczego zawsze, gdy jestem blisko osiągnięcia własnego celu, zjawia się Jude i
krzyżuje wszystkie moje plany?
Musi być coś więcej – coś co pozwoli mi to wyjaśnić lub zrozumieć – ale w tej chwili, jest to poza
moim zasięgiem.
Haven spojrzała na koszulę, próbując ustalić po co jest mi potrzebna. Potem spojrzała na Juda,
wyraźnie rozważając powód jego obecności tutaj.
Gdy ponownie spojrzała na Jude, zobaczyła, że jego wzrok skoncentrowany jest na plamach. Zwróciła
na nie swoją uwagę. Zaczęła je oglądać i wtedy zorientowała się we wszystkim.
Żarówka zapaliła się w jej głowie i wszystko miała już poskładane w całość.
Wybucha ogromnym śmiechem, który powoduje, że cała zaczyna się trząść.
Śmiała się tak mocno i głośno, że ledwo mogła utrzymać Juda. Pochyliła się do przodu i złapała się za
brzuch. Zaczęła kaszleć, a gdy udało się jej uspokoić, powiedziała: „Wszystko rozumiem.” Macha
przede mną koszulą, a na jej twarzy pojawia się demoniczny uśmiech. „Łapię, faktycznie łapię. Na
twoje nieszczęście.” Uśmiechnęła się do mnie. „A może i nawet twoje.” Patrzy na Juda. „Wydaje mi
się, że Ever będzie musiała podjąć bardzo ważną decyzję.”
Zgłoś jeśli naruszono regulamin