Dahak 01 - Księżyc buntowników.rtf

(1646 KB) Pobierz

NA KSIĘŻYCU DZIEJE SIĘ COŚ DZIWNEGO...

 

 

Tunel zdawał się nie mieć końca, mimo to dotarł do jego krańca zanim to sobie uświadomił, i pospiesznie wspiął się po kolejnej drabinie. Szyb był zamknięty, lecz dostrzegł uchwyt, więc pchnął go ramieniem. Wypadł w noc... i jego zmysły zostały nagle oślepione ogromną liczbą źdeł zasilania. Mnóstwo pancerzy! Zbliżali się od tyłu dziwnymi skokami silników rakietowych, czekali w rozciągającym się przed nim lesie!

Usiłował uruchomić karabin, lecz uderzyła w niego fala energii. Krzyknął, kiedy każdy implant w jego ciele zaczął protestować. Wił się rozpaczliwie, usiłując to pokonać i zachować świadomość, mimo bólu, jaki mu to sprawiało.

To było pole chwytające - nie morderczy strzał, lecz coś znacznie gorszego: urządzenie policyjne pętające z brutalną siłą jego syntetyczne muskuły.

Pociągnięty siłą rozpędu, przewrócił się. Walczył z ogarniają go ciemnością z całą furią rozwścieczonej woli, lecz nadaremnie.

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, było szaleństwo świateł, kiedy od wystrzałów energii eksplodowały drzewa. Zabrał wizję ze sobą w mrok, mgliście świadomy, że jest ona w jakiś sposób ważna.

A potem, kiedy jego zmysły całkiem przygasły, zrozumiał. Ten ogień nie był wycelowany w niego; niszczył ziemię za nim, powalał ścigających go buntowników...


DAVID WEBER

 

KSIĘŻYC BUNTOWNIKÓW

 

(MUTENEERS MOON)

 

Dahak 1

 

umaczenie: Michał Studniarek


 

 

 

 

 

 

 

 

 

Księga pierwsza


Rozdział pierwszy

 

 

Na dużym mostku dowodzenia było jak zawsze cicho i spokojnie. Ciszę zakłócały tylko dźwki zapisu otoczenia. Przez iluminatory widać było usianą gwiazdami przestrzeń i biało-błękitną kulę świata, na którym toczyło się życie. Wszystko było dokładnie takie, jakie być powinno - spokojne, uporządkowane, w miarę dalekie od chaosu.

Lecz twarz kapitana Druagi była ponura. Stał obok swego fotela dowódcy, a przez jego łącza neuralne przepływały dane. Odczuwał skwierczące błyski broni energetycznej niczym dotknięcia rozpalonego żelaza. Maszynownia nie odpowiadała - nie było w tym niczego dziwnego - stracił też kontakt z systemami podtrzymywania życia jeden i trzy. Hangary zostały zamknięte przed buntownikami, lecz rzeźnicy Anu zablokowali szyby przesyłowe polami przechwytujący-mi z cięż bronią. Nadal utrzymywał kontrolę nad systemem prowadzenia ognia i większością systemów zewnętrznych, lecz pierwszym celem buntowników był system nadawania. Wyłączyła go już pierwsza eksplozja, a nawet okręt klasy Utu miał tylko jeden hiperkom. Nie mó ani kierować okrętem, ani zameldować, co się stało, a wierni mu członkowie załogi przegrywali.

Druaga rozluźnił mięśnie szczęki, zanim zetrą mu się od tego zęby. Od siedmiu tysięcy lat, gdy Czwarte Imperium wyczołgało się z powrotem w kosmos z ostatniego ocalałego świata Trzeciego, na pokładzie flagowego okrętu Floty Wojennej nigdy nie doszło do buntu. W najlepszym razie przejdzie do historii jako kapitan, którego załoga zwróciła się przeciwko niemu i została przykładnie ukarana. W najgorszym razie w ogóle nie przejdzie do historii.

Raport o stanie okrętu dobiegł końca. Kapitan westchnął.

Buntowników nie było wielu, lecz mieli przewagę wynikają z zaskoczenia, a Anu dział rozważnie. Druaga parsknął; bez wątpienia wykładowcy z Akademii byliby dumni z jego taktyki. Dobrze - i dzięki za to Stwórcy! - że był zaledwie głównym inżynierem, a nie oficerem mostka. O pewnych kodach rozkazów w ogóle nie miał pojęcia.

- Dahak - rzekł.

           Tak, kapitanie? - spytał spokojny, miękki głos.

Wypełniał cały mostek, dobiegał zewsząd i jednocześnie znikąd.

- Jak szybko buntownicy dostaną się do punktu dowodzenia numer jeden?

- Trzy standardowe godziny, kapitanie, plus minus piętnaście procent.

- Nie można ich zatrzymać?

- Odpowiedź negatywna, kapitanie. Kontrolują wszystkie dojścia do punktu dowodzenia i niemal wszędzie odpierają ataki lojalnego personelu.

Pewnie, pomyślał gorzko Druaga. Mają pancerze bojowe i ciężki sprzęt, czego nie można powiedzieć o większości wiernej mu załogi.

Rozejrzał się jeszcze raz po opustoszałym mostku. Działa były nieobsadzone, a planszet, inżynieria, komputer bojowy, astrogacja... Kiedy ogłoszono alarm, tylko on zdoł dotrzeć na swoje stanowisko, nim buntownicy odcięli zasilanie wind. Tylko on. Aby tu dojść, musiał zabić dwóch zbuntowanych członków

- Dobrze, Dahak - powiedział ponuro do wszechobecnego głosu. - Skoro mamy tylko system podtrzymywania życia numer dwa i systemy uzbrojenia, wykorzystajmy je. Odetnij z obwodu systemy podtrzymywania życia numer jeden i trzy.

- Wykonane - oznajmił prawie natychmiast głos - lecz przywrócenie ich na ręcznym sterowaniu zajmie buntownikom najwyżej godzinę.

- Wiem, ale tyle czasu wystarczy. Alarm czerwony dwa wewnętrzny.

Nastąpiła chwila ciszy, Druaga stłumił gorzki uśmiech.

- Nie ma pan skafandra, kapitanie - powiedział obojętnie głos. - Jeśli wprowadzi pan alarm czerwony dwa, zginie pan.

- Wiem. - Druaga żował, że nie jest tak spokojny, jak można by sądzić po brzmieniu jego głosu, gdyż wiedział, że bioodczyty „Dahaka” i tak wykryjąamstwo. Mimo to była to jedyna szansa, jaką miał - a raczej jaką miało Imperium.

- Wykonasz ostrzegawcze odliczanie do dziesięciu minut - powiedział, siadając na swoim fotelu. - To da wszystkim czas na dotarcie do kapsuł. Kiedy już się ewakuują, nasza zewnętrzna broń stanie się aktywna. Wtedy natychmiast przeprowadzisz dekontaminację, lecz pozwolisz ponownie wejść na pokład tylko lojalnym członkom załogi, dopóki nie otrzymasz innych rozkazów od... swego nowego kapitana. Zanim lojalni oficerowie przejmą dowodzenie, każdy zbuntowany członek załogi, który zbliży się na odległość pięciu tysięcy kilometrów, ma zostać zlikwidowany.

- Zrozumiano - Druaga gotów był przysiąc, że głos wypowiedział to słowo znacznie ciszej - jednak rdzeń głównego komputera domaga się zatwierdzenia rozkazu.

- Alfa-Osiem-Sigma-Dziewięć-Dziewięć-Siedem-Delta-Cztery-Alfa - powiedział obojętnie.

- Kod potwierdzenia rozpoznany i przyjęty - odparłos. - Proszę określić czas wykonania.

- Natychmiast - rzekł Druaga, zastanawiając się, ezy powiedział to wystarczająco szybko, aby nie stracić panowania nad sobą.

- Przyjęto. Zamierza pan wysłuchać odliczania, kapitanie?

- Nie, Dahak - szepnął Druaga.

           Zrozumiano - odparłos.

Kapitan zamknął oczy.

To drastyczne rozwiązanie... o ile w ogóle można je nazwaćrozwiązaniem”. Alarm czerwony dwa wewnętrzny to niemal ostatnie stadium obrony przeciw wtargnięciu wrogów. Otwierał wszystkie szyby wentylacyjne - można to było uczynić dopiero na wyraźny, potwierdzony rozkaz dowódcy okrętu - by zalać cały okręt środkami chemicznymi i radioaktywnymi. Z załenia docierały one w każdy zakamarek, nawet tutaj. Okręt nie nadawał się już do zamieszkania i stawał się śmiertelną pułapką, a dekontaminację przeprowadzić tylko główny komputer, nad któ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin