R.Gąsierkiewicz-MetodyNLP.doc

(828 KB) Pobierz

Ryszard Gąsierkiewicz

METODY NLP

Podstawy skutecznej techniki osiągania sukcesu

 

 

 

 

Spis treści

Wstęp ..................................................................................9

Rozdział 1.

Dlaczego nikt mnie nie rozumie,

czyli Mapa nie jest terenem..............................................25

Rozdział 2.

Neurolingwistyczne programowanie...............................29

Rozdział 3.

Wojny i potyczki czyli Strategie i Taktyki........................37

Rozdział 4.

Magiczna formuła nieśmiertelności - modelowanie …...45

Rozdział 5.

Naczelna strategia magii - dopasowanie się

i prowadzenie .....................................................................51

Rozdział 6.

Taktyki sensoryczne...........................................................61

Rozdział 7.

Kotwice..................................................................................67

 

Rozdział 8.

Magia szczęśliwego życia.....................................................79

Zakończenie i podsumowanie.............................................124

 

Książkę tę dedykuję z wyrazami najwyższej miłości i szacunku

mojej żonie Agnieszce, dzięki której odkryłem na nowo sens życia

i której bezinteresowne uczucie

i wspierająca obecność nauczyły mnie

więcej niż wszyscy guru i ich nauki,

jakimi mnie kiedykolwiek opatrzono.

Dedykuję ją także moim dzieciom

- Piotrowi, Mii, Magdalenie i Michałkowi

- z podobnych powodów.

Wstęp

Ta książka ma być o Neurolingwistycznym Programowaniu, czyli o magii skutecznego działania. Magia skutecznego działania to dziedzina, na której wszyscy się znają i o czym wielu trąbi bez ustanku, na nowo wynajdując koło. Co lepsze, każdy z nich uważa, że tylko on ma rację, tak jakby wcześniej było tylko stworzenie świata. Dotyczy to także autora tej książki, a także być może Ciebie, Drogi Ewentualny Czytelniku. Wszyscy niekiedy stajemy się podobni do Indian Pikaninów, o których mądre księgi podają:

Pośród czarnej nocy czerwonoskórzy wywiadowcy pełzną w trawie, jak węże... Przez cały czas jest zupełnie cicho z wyjątkiem chwili, gdy pozwalają sobie na cudowne naśladowanie tęsknego wycia samotnych kojotów... niektórzy z nich robią to nawet lepiej niż kojoty, które nie robią tego nadzwyczajnie.1

Ot, co. Niektórzy z nas wynajdują nawet bardziej okrągłe koła niż to właściwe.

 

1 James Matthew Barrie, Przygody Piotrusia Pana, Wyd. Zielona Sowa, Kraków 1999.

 

Zanim zatem zaczniesz się w dalszą treść wgłębiać, uważnie zapoznaj się ze wstępem.

 

Drogi Czytelniku.

Po pierwsze będę zwracał się do Ciebie jak do bliskiego znajomego, choć tego z Tobą wcześniej nie uzgodniłem. Mam jednak nadzieję, że mi to wybaczysz - z przyczyn oczywistych nie mogę przecież zgody Twej uzyskać, a konwencję taką uważam za przydatną i sprawdzoną w licznych, od wielu lat prowadzonych przeze mnie treningach. Uważam ponadto, że formuły oficjalne w działaniach magicznych wadzą, nadmiernie komplikując prostą w sumie materię.

Myślisz może, że to w porządku, bo nie lubisz napuszonego mentorstwa i wszechwiedzącego kaznodziejstwa, ale tu prosta uczciwość każe mi przed czymś Cię przestrzec. Mam otóż uzasadnione podejrzenia, że czasami (czytaj -

10

często) nie udaje mi się unikać tzw. smrodu dydaktycznego i wpadać w ton mentorski. Jest to silniejsze ode mnie.

Chlasnąłem go szeroko, po rękach dzierżących drzewce i jeszcze raz, przez brzuch. Chciałem niżej, ale mi nie wyszło. Nikt nie jest doskonały.1 Ja też nie.

Po drugie - w założeniu ma to być wyprawa w głąb nieznanego - w zakamarki jaźni i meandry myślenia, z pełną czujnością i gotowością do ciągłego stawiania czoła nowym wyzwaniom. Jedno wyzwanie masz już za sobą -wszedłeś (nieważne, jaką drogą) w posiadanie tej książki, ryzykując wiele i jednocześnie licząc na profity. Teraz czeka Cię druga próba - być może dowiesz się, że zainwestowałeś źle, bo uprzejmie (aby gorzką pigułkę Ci osłodzić) donoszę, że nie jest ona poradnikiem sensu stricto. Długo zastanawiałem się, jaką konwencję jej nadać. Choć doceniam rolę poradników i podręczników w poznawaniu tajników życia i ludzkiej natury, wiem także, że suche „intelektualne" poznanie niewielkie wbrew pozorom ma znaczenie praktyczne. Stosy poradników nauczających, jak żyć, robić dobre interesy, być szczęśliwym, wiecznie młodym, bogatym i zdrowym stanowią źródło sukcesu przede wszystkim ich autorów (finansowo nader zresztą wątpliwego, biorąc pod uwagę wysokość tantiem). Kupującym natomiast dają niewiele. No, chyba że kupujący czerpią poczucie szczęścia i sens życia z dotowania autorów poradników, w co wierzę raczej niechętnie.

1 Andrzej Sapkowski, Świat króla Artura. Maladie, Wyd. SUPERNOWA, Warszawa 2001.

11

Uważam, że nowych wzorców zachowań nauczyć się można wyłącznie poprzez rzeczywiste przeżycia i wynikające z nich refleksje, a uczynić to można przede wszystkim w działaniu (czyli w wypadku wszelkich technik komunikacyjnych na treningach o odpowiednim, sprawdzonym poziomie). Tylko bardzo nieliczni potrafią w sposób twórczy czerpać wiedzę wyłącznie z literatury i poradników. Kandydat na pilota nie nauczy się latać wkuwszy na pamięć podręcznik pilotażu. Wielogodzinne „loty" na symulatorze bez rzeczywistej praktyki w powietrzu również nie uczynią go kompetentnym pilotem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzy mu samolotu. „Wiara bez uczynków martwa jest" - mówi Ewangelia. Nauka bez kontekstu praktycznego - również.

Czy znaczy to, że wszelka wiedza podręcznikowa nie ma znaczenia? Ależ nie - ma!!!. Absolutnie ma, choćby jako źródło inspiracji i ewentualnej weryfikacji posiadanych już wiadomości, a także konieczna teoretyczna podbudowa podejmowanych działań. Podręczniki i symulatory, dając przedsmak istoty późniejszych przeżyć, stanowią także (lub stanowić mogą) wstępny próg pierwszej weryfikacji.

 

Gdy jednemu z mistrzów buddyjskich, lamie Olemu Nydhalowi zadano pytanie, jak postrzega nasz kraj, odparł, że „wielu Polaków, z którymi się spotyka, żyje tak, jakby uważali, że do zachowania czystości wystarczy noszenie w kieszeni kawałka mydła". Mówił te słowa, patrząc z dziwną zadumą na kobietę, która przerwała mu wykład, prosząc, by przyspieszył jego tok i przeszedł do konkretów, dając tzw. „schronienie" jej i jej synowi, spieszy się bowiem na pociąg.

12

Wiedz zatem, że mag nie staje się magiem dzięki wyuczeniu się na pamięć rozmaitych zaklęciowych formuł, ale dzięki temu, że odkrył swoją wewnętrzną przestrzeń i wytyczył granice własnych możliwości dużo dalej niż nie-magiczne (mugolskie1) otoczenie. A gdy jest już magiem, musi zachować szczególną czujność, bo nic nie jest dane raz na zawsze, a na poszukiwaczy ze wszystkich stron czyhają pułapki i niebezpieczeństwa. Jakie - niech objawi je opowiadanie, które, być może, znasz bardzo dobrze.

Dawno, dawno temu żył sobie młody książę, który nie wierzył w trzy Tylko rzeczy. Nie wierzył w księżniczki, nie wierzył w wyspy, nie wierzył w Boga. Bo tak go nauczył jego ojciec, stary król. A że we włościach ojca nie było ani księżniczek, ani wysp, ani Boga, młody książę łatwo w to uwierzył.

Ale któregoś dnia uciekł z pałacu. Wybrał się do sąsiedniego kraju. I tam, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, zobaczył z brzegu morza wyspy, a na nich jakieś dziwne, niepokojące istoty, których nawet w myśli nie ośmielił się nazwać. Kiedy szukał łodzi, podszedł do niego jakiś mężczyzna w wieczorowym stroju.

- Czy to naprawdę są wyspy? - spytał książę.

- Oczywiście, że wyspy - odparł mężczyzna we fraku. -A te dziwne, niepokojące istoty?

- Są to najprawdziwsze, autentyczne księżniczki.

- Czyżby zatem miał istnieć także i Bóg! - zawołał książę. -Jestem Bogiem - odparł z ukłonem mężczyzna we fraku.

1 Mugol - zwykły, niemagiczny człowiek (występujący w opowiadaniach o Harrym Potterze autorstwa J. K. Rowling).

13

Młody książę, jak mógł najszybciej, powrócił do domu.

- Zatem wróciłeś - powiedział jego ojciec, król.

- Widziałem wyspy, widziałem księżniczki, widziałem Boga

- oświadczył książę tonem pełnym wymówki. Na królu nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.

- Nie istnieją wyspy, ani księżniczki, ani Bóg.

- Widziałem na własne oczy. -Jak wyglądał Bóg?

- Bóg miał na sobie frak.

- Z podwiniętymi rękawami?

Książę przypomniał sobie, że istotnie - rękawy były podwinięte. Król uśmiechnął się.

-Jest to strój czarodzieja. Zostałeś wystrychnięty na dudka. Słysząc to książę szybko udał się do sąsiedniego kraju i poszedł na brzeg, gdzie znów spotkał tego mężczyznę w wieczorowym stroju.

- Ojciec mój, król, powiedział mi, kim jesteś - zawołał z oburzeniem książę. - Oszukałeś mnie, ale już mnie więcej nie oszukasz. Teraz wiem, że nie są to prawdziwe wyspy ani prawdziwe księżniczki, bowiem ty jesteś tylko czarodziejem.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- To nie ja cię oszukałem, mój chłopcze. W królestwie twego ojca wiele jest wysp i wiele księżniczek, ale ojciec rzucił na ciebie czar i nie jesteś w stanie ich dojrzeć.

Zamyślony książę wrócił do domu. Kiedy zobaczył ojca, spojrzał mu prosto w oczy.

- Ojcze, czy to prawda, że nie jesteś prawdziwym królem, tylko czarodziejem?

Król uśmiechnął się i zawinął rękawy.

14

- Tak, synu. Jestem tylko czarodziejem.

- Zatem ten mężczyzna na brzegu jest Bogiem?

- Nie, synu, on także jest czarodziejem.

- Muszę znać prawdę, muszę wiedzieć, co jest prawdą, a co czarami.

- Nie ma prawdy poza czarami - oświadczył król. Księcia ogarnął smutek.

- Zabiję się! - powiedział.

Król za pomocą czarów przywołał śmierć. Śmierć stanęła w drzwiach i skinęła na księcia. Księcia przeszedł dreszcz. Przypomniał sobie nierzeczywiste, lecz piękne wyspy, nierzeczywiste, lecz piękne księżniczki.

- W porządku - powiedział. -Jakoś to zniosę.

- Widzisz, mój synu - uśmiechnął się król - teraz ty także stajesz się czarodziejem.1

 

I co Ty na to? Jak myślisz, o czym jest ta bajka? I która postać lub rzecz w niej występująca była Ci obojętna, która wzbudziła negatywne emocje, a do której poczułeś sympatię? Czy był to król, śmierć, książę, mag, wyspy, księżniczki czy podwinięte rękawy czarodzieja? Masz prawo do każdego osądu i uczucia - skorzystaj z tego prawa!

Już? Naprawdę już? To teraz, jeżeli pozwolisz (innego wyjścia zresztą nie masz, jeżeli nie chcesz pominąć tego fragmentu) powiem Ci, co ja o tej bajce myślę.

Choć wiele elementów opowiadania wzbudza we mnie sympatię (czasami zresztą elementy te się zmieniają), w mo-

 

1 John Fowles, Mag, Dom Wydawniczy REBIS, 1992.

15

im odczuciu bajka ta jest nader smutna. Jest bowiem bajką o nieudanej inicjacji.

Znakomity wynalazca, Thomas Edison, ujął to następująco: Wielu życiowych rozbitków to ludzie, którzy nie zdawali sobie sprawy, jak bliscy są sukcesu, kiedy się poddali.1

„No tak - powiesz - teraz wiem wszystko. Autor, cholerny nieudacznik, usiłuje zarazić mnie swoim czarnowidztwem. Niech mówi o sobie, moje wszystkie inicjacje były udane, że ho! ho! Widocznie on się nie sprawdził i przenosi swoje frustracje na otoczenie. Co w ogóle ma tutaj piernik do wiatraka - przecież w bajce wszystko skończyło się szczęśliwie. Książę został czarodziejem i mógł czarować -każdy by tak chciał!"

Może masz rację. Zastanów się jednak przez chwilę, co by się stało, gdyby książę nie cofnął się z drżeniem serca przed mirażem - śmiercią, która nie mogła przecież być prawdziwa. Wyraźnie przecież powiedział mu o tym król, jego ojciec. „Nie ma prawdy poza czarami" - a zatem i śmierć była czarem i złudą, przywołaną zaklęciem. Książę jednak nie usłyszał wskazówki i nie podjął ryzyka - nie dowie się już zatem nigdy, co kryje się po drugiej stronie lustra.

Uwierzywszy w iluzję, został na nią skazany. Do końca, tak jak ojciec, który pewnie kiedyś też przed próbą stanął, będzie żył w świecie, w którym prawdziwe są tylko złudzenia. Czyż nie smutek i lekką drwinę słychać w głosie króla i w słowach - „Teraz ty także stajesz się czarodziejem". Tak jakby w tle zabrzmiały dalsze słowa: „Mogłeś zobaczyć praw-

 

1 G. Dryden i J. Vos, Rewolucja w uczeniu, Wyd. Moderski i S-ka, Poznań 2000.

16

dę, ale w trosce o swoje, niezagrożone przecież, bezpieczeństwo wolałeś z niej zrezygnować. Nie podjąłeś ryzyka i próby wyrwania się z zaklętego kręgu niemożności, w którym tkwisz teraz razem ze mną, daleki od rzeczywistych księżniczek, wysp i Boga".

Zmartwiłeś się? Spieszę z pocieszeniem. Król nie znał prawdziwej magii - magii dokonywania przemian. Był tylko czarodziejem, a między magią a czarostwem jest ogromna różnica. Nawet najwięksi mędrcy nie wiedzą wszystkiego, a on nie był wyjątkiem. Nikt bowiem nie jest do końca skazany. Nawet ten, który popisał się nieudaną inicjacją, dalej może wpływać na bieg wydarzeń, jeżeli tylko wie, jak zmienić przeznaczenie.

Najważniejszą bowiem w świadomym życiu jest sztuka dokonywania zmian. Konieczna zwłaszcza wtedy, gdy nie satysfakcjonuje Cię los królewicza, a zmiany są jedynym wyjściem. To tej odmianie magii właśnie poświęcone będą dalsze rozdziały.

 

17

              To proste - powiesz, boś czytał rozmaite mądre poradniki i być może spojrzysz na mnie mądrze

i z politowaniem. - Jeżeli Neurolingwistyczne Programowanie jedynie to oferuje, to nie ma nic w nim odkrywczego. Przecież jesteśmy tacy jak nasze myśli - należy zatem zmienić sposób myślenia, a reszta pojawi się sama.

Jeżeli wiesz, jak to zrobić, nie czytaj dalej, napisz do mnie, a ja pokornie będę słuchał Twoich nauk. Moje fascynacje NLP biorą się właśnie stąd, że sam nieustająco szukam odpowiedzi na pytanie: jak skutecznie i powtarzalnie okiełznać mózg, tą jedyną, znaną nam strukturę, która nie ustaje w wysiłkach, by zrozumieć sama siebie? Rozwijając stosownie problem wypuczę się teraz na banalne pustosłowie, może jednak niepozbawione do końca sensu:

GDYBY MÓZG BYŁ TAK PROSTY, ABY MÓGŁ SAM SIEBIE ZROZUMIEĆ, TO BY NIE MÓGŁ.

Widzisz, moim zdaniem nie ma jedynie słusznych rozwiązań, dotyczących w jednakowy sposób wszystkiego, co w życiu się przydarza. Wyjściem najbardziej chyba optymalnym jest zaakceptowanie ciągłej wędrówki w poszukiwaniu „kamienia filozoficznego". Zaakceptowanie siebie jako Głupca, wyruszającego w drogę opisywaną przez karty Tarota.

Każde życie, jeśli nie przerwał go nagły zgon, obejmuje cykl przeobrażeń... Każdy człowiek przechodzi fazę Głupca, Maga, Kapłanki... Sposób doświadczania owych etapów zależy od stopnia samopoznania, a więc rozwoju duchowego Wędrowca1 - pouczają magowie.

 

1 Jan Witold Suliga, Tarot Magów, Wyd. DERTOR, Warszawa 1994.

18

Aby jednak ciągle nowe stopnie tegoż samopoznania zdobywać, trzeba nieustająco poszukiwać nowych metod myślenia i działania, co w efekcie pozwoli w końcu odkryć (albo i nie!) własne zasoby

i możliwości. Dzięki takiemu podejściu do sprawy dajesz sobie szansę na zdobywanie ciągle nowego oręża, pozwalającego stawić twórczo czoło problemom, a na niwie zawodowej (bo wszystko winno mieć swój aspekt praktyczny) zdobyć przewagę nad konkurencją i opanować „docelowy" segment rynku. Nie można bowiem liczyć na to, że w szybko i dynamicznie rozwijającym się świecie wiedzy wyniesionej ze szkoły czy uczelni wystarczy każdemu na długo. Kto tak myśli, zasila już lub zasili w przyszłości szeregi frustratów, do końca nie mogących zrozumieć, że powodem ich braku powodzenia są oni sami, a nie wrogie otoczenie. Rzecz jasna, olbrzymia część populacji nadal wierzy w zbawczą rolę opatrzności w kierowaniu ich życiem doczesnym i jeżeli przynosi im to właściwy poziom gratyfikacji, to nie ma sensu tego zmieniać na siłę. Nim wygłosisz inne zdanie, weź pod uwagę, że: Badania czynione w USA dowodzą, iż wiedza, którą student wynosi z uczelni, już w chwili jej ukończenia może być nieaktualna, a na pewno dezaktualizuje się w trzy lata później. Sam się domyśl, jak szybko tracą na wartości wiadomości zdobyte w dziedzinach, w których produkty charakteryzują się szczególnie krótkim cyklem życia - np. okresem trzymiesięcznym (w informatyce). Jutro nikt nie da Ci medalu za wczorajsze osiągnięcia, musisz zatem jak najszybciej zrobić to, co możesz - pozwolić sobie na dotarcie do swoich wewnętrznych zasobów i NAUCZYĆ SIĘ CIĄGŁEGO I DYNAMICZNEGO POZNAWANIA NOWYCH

19

ZACHOWAŃ, PRZYBLIŻAJĄCYCH CIĘ DO DOSKONAŁOŚCI. A zdobycie nowej wiedzy lub odkrycie posiadanych zasobów niewiele w Twoje osiągnięcia wniesie, jeżeli tylko Ty będziesz o nich wiedział, a otaczający Cię świat - nie. To otoczenie przecież, poprzez stwarzanie kontekstów, nadaje rzeczywistą rangę Twoim umiejętnościom. Wysyłane przez Ciebie sygnały nie dotrą do niego, gdy nie poznasz podstawowych, magicznych reguł rządzących komunikacją. Badania wykazały, że menadżer dowolnego szczebla aż 80% czasu swojej pracy poświęca na stosowanie rozmaitych form komunikowania się z otoczeniem - czy zatem wiedza o komunikacji nie jest istotniejsza (a przynajmniej równie istotna) jak wiedza techniczno-zawodowa? A komunikacja z samym sobą - czy dalej ma leżeć odłogiem jak pole niczyje?

Oczywiście, pisząc to zakładam, że ciągle widzisz przed sobą nowe perspektywy i czujesz głód osiągnięć. Jeżeli zaś jesteś całkowicie zadowolony z tego, co masz i nic więcej nie chcesz - sam powinieneś napisać własną książkę, bo ta jest Ci potrzebna jak psu piąta noga.

Będę z Tobą przez cały czas, jeżeli jednak sądzisz, że jestem w stanie nauczyć Cię czegokolwiek, mylisz się. Zrobić to możesz wyłącznie Ty sam. Przekonanie odwrotne (jakiego żeś mnie Panie Boże stworzył, takiego i mnie masz) lokuje odpowiedzialność za skutki na zewnątrz Ciebie, a to Ty i wyłącznie Ty za skutki jesteś odpowiedzialny. I pamiętaj:Jeżeli spotkasz Buddę, zabij go1, inaczej zawsze będziesz świecił odbitym światłem

i nigdy wyżej nie sięgniesz, niż ograniczające Cię autorytety.

 

1...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin