1. My się jeszcze nie znamy…
Od kiedy pamiętam jestem osobą, która zawsze pakuje się w kłopoty. Tym razem wyrzucili mnie ze szkoły za zniszczenie komputera w pracowni informatycznej.
To było niechcący. Po prostu popchnęła mnie koleżanka, a ja wpadłam na komputer. Cały sprzęt spadł na podłogę i zniszczył się. Zostałam wezwana do dyrektora. Potem przyszli tez rodzice. To nie fair, ale niestety musiałam opuścić szkołę.
Dzisiaj jednak wszystko może się zmienić. Jest to pierwszy dzień w mojej nowej szkole. Nikt mnie tu nie zna. Mieszkam u ciotki Zofii. Nie jest to mój ulubiony członek rodziny. Na szczęście nie ma dzieci. Chyba naoglądałam się za dużo filmów z takimi wrednymi ciotkami i ich dziećmi.
Ciotka mieszka w małej miejscowości Księżycowe Wzgórze niedaleko Warszawy. Jest to trochę ponure miejsce. Nie ma nigdzie zakątków, w których można by się zaszyć i rozmyślać. Dziwna miejscowość. Mam wrażenie, ze ludzie tez są dziwni. Pewne nikogo ciekawego nie poznam. Nie jestem osobą zbyt ciekawą. Często, gdy się zdenerwuję, zaczynam paplać jak najęta i nie mogę przestać. Ludzie mnie unikają, bo mnie nie znają, a mnie jest ciężko zaprzyjaźnić się z kimś. Może sobie jakoś poradzę.
Szkoła znajduje się niedaleko domu cioci. Droga jest jednak pod górkę. Musze iść na nogach, ale jestem do tego przyzwyczajona. Do swojej starej szkoły chodziłam pieszo aż 2 kilometry. Często droga była ciężka, bo często padał deszcz. Nie lubię deszczu, ale musiałam tak żyć. Nie miałam wyjścia, bo rodzice nie mięli czasu na to, by mnie wozić do szkoły, a na samochód jest trochę za wcześnie. Mam dopiero 16 lat. Musze poczekać więc jeszcze co najmniej rok.
Budynek szkoły jest przestarzały. Nie jest duży. Ma tylko 2 piętra i stołówkę, która jest osobno. Przed szkołą nie ma nikogo, ale to może dlatego, ze dzisiaj pada deszcz. Nigdy nie wyobrażałam sobie jak to jest przyjść do innej szkoły w połowie semestru. Teraz mogę się przekonać. Ludzie pewnie znają się tu od zawsze. Ja jestem nowa. Nigdy tu nie byłam. Pewnie dlatego rodzice wysłali mnie właśnie tu. Daleko od domu. Daleko od znajomych, którzy przyzwyczaili się już do mnie i do moich dziwnych zachowań. Daleko od miejsc, w których lubiłam przebywać. Daleko od tego co kochałam. Teraz musze żyć tu, gdzie nie znam nikogo i nic. Trudno. Sama tego chciałam. Trzeba było się nie pakować w ciągłe kłopoty.
Kiedy weszłam do budynku spojrzało na mnie kilka osób z zaciekawieniem. Ich oczy patrzyły tak, jakby wiedzieli kim jestem, ale byli ciekawi jaka jestem. Nie jest to dla mnie zaskoczenie, ale wolałabym, żeby nie patrzyli w ten sposób. W tej samej chwili podszedł tez do mnie wysoki szczupły chłopak.
-Cześć! Jestem Michał. Ty pewnie jesteś Eliza. Słyszeliśmy, ze masz tu chodzić. Potrzebujesz pomocy? Może cie oprowadzić?
-Cześć! Jestem Liza. Właściwie, to szukam sekretariatu. Możesz pokazać mi gdzie jest? Byłoby na prawdę super.
- Pewnie! Chodź za mną. – i podszedł ze mną do samych drzwi. Potem okazało się, ze jestem w tej samej klasie, co on. Chyba bardzo się z tego ucieszył. Trochę dziwne, bo sądziłam, ze ludzie boją się utrzymywać ze mną jakiekolwiek kontakty. I o dziwo nie zaczęłam paplać, gdy podszedł do mnie Michał. Czuje się jakoś inaczej. Nie wiem, czy to dobrze.
Weszliśmy do Sali, w której mieliśmy pierwszą lekcje. Od razu spojrzało na mnie wiele par oczu. Właściwie wszyscy oprócz jednej osoby. Wyglądał na złego. Nie wiedziałam, co mu jest. Miałam ochotę mu pomóc, ale nie mogłam. Bałam się, bo go nie znałam. Wyglądał jakoś inaczej niż pozostali. Był blady, smutny i wyglądał na samotnego. Wszyscy mieli z kim rozmawiać. On siedział sam i chyba nad czymś myślał. Zaintrygował mnie.
Michał przyprowadził pare osób, które poznałam. Myślałam, ze będzie gorzej. Nie spodziewałam się, ze w takim miejscu spotkam miłych ludzi. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę i do sali wszedł nauczyciel angielskiego. Zajęłam miejsce z tyłu klasy i słuchałam wykładu. Nie był zbyt ciekawy. Właściwie, to ja to wszystko już przerabiałam w starej szkole. Byłam dobrą uczennicą, tylko trochę pechową. Zastanawiałam się, jak będzie w nowym, nieznanym miejscu. Teraz zastanawiam się, kim jest ten tajemniczy chłopak. Nigdy nie widziałam nikogo podobnego. Dziwny, smutny, samotny i blady.
Wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę. Z zamyślenia wyrwał mnie Michał z kolegą Łukaszem. Na przerwie nie działo się nic ciekawego. Rozmawialiśmy cały czas o mnie. Byłam zdziwiona tym, ze tak łatwo rozmawia mi się z chłopakami. Poznałam też Asię, Angelę i Tomka. Mili ludzie. Nie przypuszczałam, ze pierwszego dnia będę miała tylu dobrych znajomych.
Kolejna lekcja – geografia. Mój ulubiony przedmiot. Nie słuchałam nauczyciela. Nawet nie zapisałam tematu. Cały czas przyglądalam się tajemniczemu chłopakowi. Zauważyłam, ze jest bardzo przystojny. Kilka razy przyjrzałam się jego twarzy, gdy spojrzał w moją stronę. Ma piękne brązowe oczy. Co ja mówię. Jakie brązowe. Mają kolor miodu. Są piękne. Jego twarz, choć blada ma wyraźne rysy i jest cudowna. Ale to nie chłopak dla mnie. Gdybym się do niego odezwała, pewnie spaliłabym się ze wstydu. Zaczęłabym się jąkać, albo w ogóle bym się nie odezwała. A poza tym, pewnie ma dziewczynę i nigdy na mnie nie spojrzy. Szkoda, ale jestem do tego już przyzwyczajona. Jak do wielu innych rzeczy. Nie wiem, jak długo moi nowi znajomi będą się do mnie odzywać. Pewne za chwilę coś wypalę i mnie znienawidzą. Tak samo byłoby z tym chłopakiem. Nie wiem kim jest. Ciągle się nad tym zastanawiam, ale pewnie się na razie nie dowiem.
Niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Niespodziewanie, bo wyrwał mnie z zamyślenia. Kolejna lekcja minęła podobnie. Potem była przerwa śniadaniowa. Z nowymi znajomymi poszliśmy na stołówkę. Tam zobaczyłam, ze tajemniczy chłopak siedzi przy stoliku sam. Znowu to samo. On samotny, smutny, blady. Zdawało mi się, że kryje jakąś tajemnicę. Jej ciężar jest dla niego za duży. Myśląc, co to może być nie zauważyłam, ze do jego stolika dosiadły się jeszcze dwie osoby. Wyglądały podobnie blado i pięknie. Od razu pomyślałam, ze ta bladość jest tylko z tego powodu, ze w Księżycowym Wzgórzu rzadko świeci słońce, przynajmniej o tej porze roku. Jedną z tych osób była dziewczyna. Niska, szczupła i śliczna. Wyglądała trochę jak wróżka, tylko bez skrzydeł. Dziewczyna była wesoła i rozgadana. Właściwie mówiła tylko do mojego kolegi z klasy. Druga osobą był chłopak, który wyglądał trochę dziwnie. W porównaniu do swojej koleżanki, czy siostry (właściwie to nie wiem kim dla siebie są, nie znam ich) był zamyślony i prawie się nie odzywał. Stwierdziłam, ze są rodzeństwem, ale ona wygląda jakby była dziewczyną któregoś z nich. Od razu zrobiło mi się smutno, choć przecież nie byłam w nim zakochana, czy coś. Moi znajomi rozmawiali. Ja się tym nie interesowałam. Nawet ich nie słuchałam. Gdy jednak spojrzałam w ich stronę zauważyłam, ze chłopcy gdzieś odeszli. Zostały tylko Asia i Angela. To najlepsza okazja, by o tym pogadac. Zaczęłam więc:
-Dziewczyny, kim jest ta trójka??
- To są Bianka, Feliks i Wiktor Klamerowie. Są adoptowanymi dziećmi pana Klamera, adwokata. Nie odzywają się do nikogo. Trzymają się z boku. – powiedziała Asia.
- Bianka i Feliks są razem. Nie wiem czy to dobrze, bo przecież mieszkają razem. Mają jeszcze dwójkę starszego rodzeństwa. Dianę i Filipa. Też są razem, ale już skończyli szkołe. To trochę dziwne. – powiedziala Angela.
- A Wiktor? Dlaczego on nie ma nikogo? – zapytałam niby od tak.
- On jest mega przystojny, ale nie zwraca uwagi na dziewczyny. Oczywiście tez kiedyś chciałam się do niego zbliżyc, ale jakoś mnie unikał, jakby wiedział, co planuję. – wtedy wrócili chłopcy. Już więcej nie rozmawiałyśmy na temat Klamerów. Wiedziałam jednak kim on jest.
Zadzwonił dzwonek. Poszliśmy do sali. Wszyscy rozmawiali o jakiejś dyskotece, która miała się chyba za niedługo odbyć. To mój pierwszy dzień w szkole, ale wiem prawie wszystko, co się tu dzieje. Zamyśliłam się, bo przypomniałam sobie oczy Wiktora. Te piękne złociste oczy. Oczywiście powinnam domyślić się, ze zaraz coś się stanie. Potknęłam się o prog klasy i upuścilam wszystkie książki. Spadły pod ławkę chłopaka. Niespodziewanie wstał i pomógł mi. Zaskoczona popatrzyłam prosto w jego oczy. Nie mogłam oderwac wzroku od jego boskiej twarzy. Uśmiechnął się do mnie, ale nie pomógł mi wstac. Podniósł tylko moje rzeczy i podał mi je.
- My się jeszcze nie znamy. Jestem Wiktor. A ty jesteś Liza, tak?
- Tak, ale skąd wiedziałeś, ze tak mam na imię?
- Wszyscy tak do ciebie mówią.
- No tak. Rzeczywiście.
- Idę do swojej ławki. Do zobaczenia.
katrin162