Closer dreams 3.doc

(32 KB) Pobierz

              Hattie weszła pod gorący prysznic zaraz po powrocie do domu. Była zmarznięta i mokra. Zdała sobie z tego sprawę dopiero po przejściu przez furtkę ogrodową. Zastanawiała się długo nad słowami Blase’a. „Możesz widzieć dziwne rzeczy…”. Co on miał na myśli? Czemu miała nie wierzyć w to co widzi? To jakieś nienormalne.

              Wyszła spod prysznica i spojrzała na budzik. Była 17.15. Długo zajął jej ten spacer. Przebrała się w luźny dres. Siedziała chwilę na łóżku. Wszystko co powiedział tak ją dręczyło. Nie rozumiała go… Nie znała. A tak bardzo chciała mu uwierzyć. Jednak jej umysł nie przyjmował tego do wiadomości. Już dawno zauważyła, że ma coś nie tak z mózgiem. Kiedy miała wybór to zawsze wybierała mnie racjonalną hipotezę. Zdecydowanie za dużo czytała. Ta wiara w kłamstwo tego chłopaka. Doskonale wiedziała. Kłamał. Wiedziała też dlaczego ma dobre przeczucia. Sama uważała to za głupotę. Kto normalny wzorowałby się na książce? Kto normalny uwierzyłby, że w jego świecie żyją wilkołaki? Tak. Tylko nastolatka z wybujałą wyobraźnią.

              Zeszła na parter, do kuchni. Mama czytała czasopismo o gotowaniu, a tata wkładał do zmywarki. Hattie otworzyła pudełko z pizzą i wzięła kawałek. Z lassagne nic nie wyszło.     Jej matka - Kristin jak zwykle ją przypaliła. Z oporem zgodziła się na propozycję męża, żeby zamówić pizzę.

- Kotku, musimy ci coś powiedzieć. – rodzicielka odłożyła gazetę. Ojciec zamknął zmywarkę i usiadł przy stole.

- Wyjeżdżam za granicę na kilka tygodni. – powiedział. To było całkiem normalne. Tata był dziennikarzem. Często wyjeżdżał.

- Nooo, to nic nowego. – stwierdziła Hattie.

- Tyle, że ja też wyjeżdżam. Na razie nie mam wiele do roboty w Piedmount. Tutaj nic się nie dzieje. Ustaliłam z szefem, iż będę co miesiąc na kilka dni jeździć do Seattle. – jej matka od przeprowadzki do nowego domu nie pracowała. Zrezygnowała, mimo nalegań Chada – jej szefa. Jednak była zawsze pracowita i długa bezczynność ją nudziła.

- O, wracasz do pracy? Fajnie. Widzowie się ucieszą, że wracasz na ekrany i tak dalej. Czyli zostaję sama na parę dni czy jak? – zapytała wyraźnie zaciekawiona córka.

- Nie. W żadnym wypadku nie zostawimy cię tu samej. To znaczy zostawimy, ale tylko na jedną noc. Po jutrze przyjeżdża Em. Zostanie z tobą do naszego przyjazdu. – Emily była jej 17-letnią siostrą. Po przeprowadzce zamieszkała u wujków żeby skończyć Liceum. Niestety Hattie nie pozwolili zostać bo jest za młoda. Kiedy próbowała wytłumaczyć rodzicom, że to tylko dwa lata różnicy, zachowywali się jakby jej nie słyszeli. Jednak ucieszyła się na wieść o przyjeździe siostry. Były dobrymi przyjaciółkami. Gadały ze sobą o swoich problemach. Zaczęło jej już brakować towarzystwa kochanej siostrzyczki. Jedyne czego zazdrościła Em to wyglądu. Zawsze uważała, że nie dorównuje siostrze do pięt. Szczupła blondynka, miała niezwykły urok osobisty i radziła sobie świetnie z chłopakami. Hattie miała ciemno-rude włosy, była nieśmiała i nie potrafiła flirtować.

- Wyjeżdżamy jutro rano. Bardzo wcześnie. Pojedziemy razem do Seattle – powiedział tata nie słysząc żadnych sprzeciwów córki. – Stamtąd ma samolot.

- Acha. O której będzie Em?

- Myślę, że gdzieś w południe. Tylko naszykuj jakiś obiad, dobra córcia? – spokojnie oznajmiła mama

- taaa.. okej. Wyposażyliście mi lodówkę?

- Jasne. – odpowiedział tata zmierzając do salonu. – Jak już wszystko ustalone to obejrzę sobie mecz.

- To ja zjem pizze na górze. – wzięła talerzyk z mikrofalówki i poszła do swojego pokoju.

              Hattie postanowiła odrobić lekcje. Doszła do wniosku, że jeśli zrobi je dziś wieczorem to będzie mogła mieć wolną „leniwą” niedzielę. Zabrała się za lekcje o wpół do szóstej. Po dwóch godzinach udało jej się zrobić wszystkie prace domowe na poniedziałek i projekt na historię. Później zeszła do salonu pooglądać telewizję z rodzicami. Kiedy wróciła do siebie poczuła wszechogarniającą senność. Ledwo przebrała się w piżamę (za którą uznawała luźną koszulkę i szorty) padła na łóżko i zasnęła jak po lekach usypiających.

              Biegła przez las. Węszyła. Niczego nie szukała. Upewniała się czy teren jest bezpieczny. Nagle usłyszała głosy w swojej głowie. Przystanęła i usiadła na omszałej ziemi.

Hej Jake, o ile pamiętam, to mówiłeś, że będę ci potrzebny o zmierzchu. Dlaczego nie kazałeś Lei mnie obudzić zanim poszła spać?

Bo cię nie potrzebowałem. Radzę sobie.

Masz coś?

Nie, nic a nic.

Urządzałeś sobie wycieczki?

Znalazł widocznie mój trop, oddalający się od głównego szlaku i ruszył nim.

Tak, odbiłem w bok parę razy. Sprawdzałem, czy wszystko w porządku. Wiesz, skoro Cullenowie wybierają się na polowanie...

Hattie zdała sobie sprawę, że to nie jej ciało, nie jej  mózg. Czuła jakby gościła w czyjejś głowie. Osoba ta nie zdawała sobie najwidoczniej sprawy z jej obecności. Kedy właściciel ciała wstał zobaczyła także, że ten ktoś nie jest człowiekiem. Przebywała w ciele wilka. Wielkiego wilka. Nagle scena się zmieniła.

Znalazła się w schludnym salonie o białych ścianach. Jake, właściciel ciała nie był już wilkiem. Spoglądał w dół na swoje potężne ramiona. Czuł złość. Wielką, nieopanowaną złość. Spojrzał przed siebie na blondwłosą dziewczynę trzymającą w ramionach niemowlę. Poczuła drżenie ciała tego chłopaka. Szykował się do skoku na to dziecko. Dziewczyna zagruchała do dziecka. Odłożyła metalową butelkę, podnosząc stwora w powietrze, żeby

oprzeć swoją twarz o jego policzek. Pochylił się i Hattie poczuła fale gorąca, które

zaczęły go zmieniać w wilka. Dziecko spojrzało na niego przez ramię blondwłosej, jego wzrok był bardziej skupiony niż powinien być.

Ciepłe brązowe oczy, kolor mlecznej czekolady  „identyczny kolor jak u Belli.” Pomyślał zmiennokształtny. Trzęsące się drżenie ustało; gorąco zalało go jeszcze bardziej, ale był to inny rodzaj gorąca – nie paliło.

Błyszczało.

Wpatrywał się w małą twarzyczkę pół-wampira, pół-człowieka. Tysiąc myśli przeleciało mu przez umysł. Wtedy Hattie to zrozumiała.

Miłość.

Na piętrze pojawił się nowy dźwięk.

Szalone walenie, szybkie bicie...

Bicie zmieniającego się serca.

              Hattie obudziła się zalana potem. Oddychała ciężko. Jej serce biło w takim tempie jak to które przed chwilą słyszała. To nie był sen. Zbyt rzeczywisty. Zbyt prawdziwy. To było jak… czyjeś wspomnienia.

 

(Fragmenty wycięte z 4 tomu „Zmierzchu” – „Świt”)

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin