Closer dreams 5.doc

(32 KB) Pobierz
Budzik zabrzęczał dokładnie o 6

 

Budzik zabrzęczał dokładnie o 6.00. Hattie wydała z siebie ciche jęknięcie. Zwlekła się z łóżka i weszła do łazienki. Spojrzała na swoje odbicie; zmęczona twarz z podkrążonymi, pochmurnie wyglądającymi oczami.

-Jak jakiś wampir normalnie – powiedziała do siebie – Głównie przez nie, nie mogę spać po nocach – przypatrywała się jeszcze chwile swojemu odbiciu. Miała już tego dosyć. Czuła się jak zakładnik czyjejś duszy. Kiedy się to skończy? Z tego co pamiętała, Blase powiedział, że to minie. Kiedyś. Fajnie by było. Wolała swoje zwykłe, a ostatnio prorocze sny. Na co jej takie o rzeczach fikcyjnych?

Wyprostowała plecy. „Jeśli mi nie powie, będę go nękała aż do śmierci”. Z tym przekonaniem weszła pod prysznic.

              Schodząc na śniadanie zadrwiła z samej siebie: „Może trochę krwi dla wampira?”. Zadowoliła się jednak płatkami z mlekiem. Jedząc przypomniała sobie o wilku którego widziała w nocy. Teraz miała wątpliwości czy go naprawdę ujrzała, czy to może był jeszcze sen? Od kiedy wspomnienia stały się tak realne,  miała problemy z odróżnianiem ich od realnych, nocnych wspomnień. „To się robi zbyt zakręcone jak na mój mało pojemny mózg” stwierdziła i wyszła na ganek z torbą w ręce. Spojrzała przelotnie na linie drzew za płotem. Niektóre gałęzie były połamane. Serce stanęło jej w gardle. Podbiegła do miejsca w którym wczoraj w nocy stanął wilk. Jedno z drzew nosiło ślady pazurów. Przecięcia były głębokie na kilka centymetrów. Niemożliwe! Wilki nie mają takiej siły. Raczej niedźwiedzie. Chodziarz tego nie była pewna. W mchu coś błysnęło. Przykucnęła, aby zbadać glebę. Tym razem jej serce przyspieszyło do niepokojąco licznych uderzeń. Pomiędzy darniami migotało malutkie, kryształowe serduszko. Podniosła je. Bransoletka! A na jej drugim końcu malutki, drewniany wilk. Hattie myślała, że umrze na zawał. „To niemożliwe… To jest… Oczywiste! Ale jakim cudem?”. Zaschło jej w gardle. Teraz nie było już mowy o pomyłce. To prawda. Dziewczyna jeszcze nie pojmowała jakim cudem to się mogło stać.. naprawdę. Jednak dowodów było w bród. Nagle zdała sobie sprawę, że jest sama. Nikt jej nic nie wytłumaczy, nie powstrzyma, nikt nigdy się nie dowie co przeżywa. Co odkryła. Na razie miała jeden cel. Odnaleźć właścicielkę bransoletki. Była przekonana o swojej racji i nie wierzyła żeby komukolwiek udało się ją odciągnąć od tego pomysłu. Wmówić, że to fikcja. Pochłonięta myślami, aż podskoczyła kiedy jej telefon zawibrował. Przypomnienie: szkoła. Kto by pomyślał, aby po tym wszystkim co właśnie sobie uświadomiła, obchodziło ją coś takiego jak szkoła.

              - Hej, Hattie! Na jakim świecie ty żyjesz? – Nel, szkolna koleżanka przebudziła ją z rozmyśleń. – Wyglądasz tak jakoś… inaczej. Jakby ci się cały świat zawalił, czy coś w tym stylu. – Hattie spojrzała na nią z wyrzutem. Tyle do przemyślenia, a ta ją rozprasza następną głupią rozmową. Zapewne zaraz zacznie snuć na temat Chada Stevensa z trzeciej klasy. Właściwie to jej koleżanka miała trochę racji, świat jej się zawalił. Totalnie.

- Nie, jasne, że nie. Po prostu jestem strasznie nie wyspana. Chyba pójdę po latte. – wstała od stolika i powędrowała przez długość stołówki do stoiska z napojami. Jak na razie miała dość na głowie żeby wysłuchiwać pogadanek na temat: „taka zamyślona… Pewnie się zakochała, hah.” Tia, i co jeszcze? Może: „Taka zamyślona, pewnie ją dzisiaj szkolny autobus potrącił i ma wstrząs mózgu”. To już chyba lepsze niż odkrycie, że saga książek znajdujących się na czele listy bescelerów jest jakimś cudem napisana na podstawie życia prawdziwych wampirów. Do tego całkiem fajny chłopak którego poznałaś w LESIE ma z tym coś wspólnego. Wiedziała, że zaraz po powrocie do domu musi do niego iść. I nie pójdzie dopóki on jej nie powie prawdy. Nie ma takiej opcji.

Na miejsce wróciła kiedy dziewczyny były w środku rozmowy

- Weź przestań! Moja siostra to jest masakra. Wczoraj weszła do mnie do pokoju, otworzyła sobie szafę (moją szafę!) i bezceremonialnie wyjęła sobie pasek. Myślałam, że ją zabiję. – skarżyła się Lucy na swoją siostrę. Hattie klapnęła na krzesło. Nici z bojowych odwiedzin. Em przyjeżdża. Po kilku minutach rozmowy Lucy zagadnęła:

- Hej, pamiętasz? Umawiałyśmy się na zakupy w sobotę. Przypominam ci bo znając ciebie zapomnisz. Pytałaś się rodziców? – Hattie wypadły z głowy te zakupy. Najpierw kłótnia z Alex, potem to wszystko…

- Eee… Nie. Moi rodzice dzisiaj wyjechali na długo i siostra do mnie przyjeżdża. Nie wiem czy to się uda…

- Twoja siostra? Ta Em? Mówiłaś coś o niej kiedyś. Podobno całkiem fajna. Weź ją po prostu ze sobą. Starsza jest przecież  to zakupy lubi.

- Tylko rok. Acha, lubi zakupy. To może się udać. Pogadam z nią dzisiaj. – Co z tego, że jej się świat zawalił? To nie znaczy, że trzeba rezygnować od razu z takiej przyjemności jaką są zakupy. Do tego z Em. Obydwie uwielbiały kupować ciuchy. A jak już się nadarza okazja to trzeba korzystać.

-Super! To będziemy miały frajdę! – dziewczyny się roześmiały i powróciły do swoich tematów.

              Przechodząc przez autobus Hattie szukała wzrokiem znajomych, zielono-bursztynowych oczu. Blase’a nie było w autobusie. Możliwe, że kończył później, albo miał zajęcia dodatkowe. Właściwie mógł jechać też wcześniejszym autobusem bo dziewczyna przed powrotem do domu musiała kupić coś na obiad. Siadając wróciła do rozmyślań. Jeśli Blase i tak nic nie powie? Co wtedy zrobi? Może pojedzie do Forks. Nie, to głupie. Na pewno nie mieszka tam nikt taki. Już dawno by ich podejrzewali. Kiedy zastanawiała się nad miejscem przebywania domniemanych wampirów zdała sobie sprawę, że w zeszłym roku z rodziną przystanęli na plaży La Push w czasie powrotu z wakacji. Starała się dobrze przypomnieć każdy moment z tamtego dnia. Zimny wiatr, jasny piasek, kilku chłopaków o przeciętnym wzroście 190cm. Byli ogromni. Tutaj się zatrzymała. Porównując ich z postaciami książkowymi naprawdę pasowali na początkujące wilkołaki.

              Autobus się zatrzymał. Hattie powiedziała sobie jeszcze raz „Za głupia jestem. Nie nadaje się do odkrywania żadnych mrocznych tajemnic.” I wyszła z autobusu na rześkie powietrze. Gdy była już całkiem blisko domu dostrzegła w furtce wysoką, szczupłą dziewczynę na obcasach. Jej ubrania gryzły się z szaro-burym otoczeniem.

- Hej Ejcz! – zawołała Emily podbiegając w jej stronę – Przyjechałam trochę za wcześnie. Te autobusy to jakiś koszmar! Jakby nie mogli dokładnie podać godziny wyjazdu! Dobrze, że przyszłam szybciej na dworzec bo bym chyba kierowcę tego autobusu pozwała gdyby na mnie nie zaczekał…

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin