Listy10.txt

(60 KB) Pobierz
202






























 IX
 SZKICE AMERYKA�SKIE
 Z PUSZCZY
 I
 �ycie le�ne � Poranne rozmowy � �niadanie � Sjesta � Walka z grzechotnikiem � Kolekcja
 ogon�w � �upy z polowa� � Gimnastyka zmys��w � Akustyka ska� � Prace literackie i przeszkody
 � Moja pracownia � St� i fotel � Ch�ody nocne � Dolegliwo�ci � Budowa domu � Mustang
 � Charakter mustang�w � Siod�a meksyka�skie � Co wychowanie zrobi� mo�e? � Stepowa
 hodowla � Ceny mustang�w � Mustangi wy�cigowe i poci�gowe � Uko�czenie domu �
 Oczekiwanie pory d�d�ystej � Moje zdrowie � Zmiany klimatyczne � D�ak � Jednostajno��
 usposobienia � Cechy ameryka�skiego ludu � Skwaterowie jako typy � Refleksje D�aka �
 D�ak i natura � Z Bogiem � Plany D�aka na przysz�o��
 Rozpocz�o si� wi�c dla mnie w kanionie g�rskim �ycie le�ne, na poz�r jednostajne, a jednak
 nie pozbawione wra�e�. Wstawa�em codziennie, gdy na niebie by�o jeszcze szaro, i schodzi�em
 do w�wozu, w kt�rym zwykle zastawa�em ju� rozniecone ognisko i skwatera gotuj�cego
 �niadanie. Przy �niadaniu w�tku do rozmowy dostarcza�y nam wypadki nocy ubieg�ej.
 Wi�c czasem zdarza�y si� szkody wyrz�dzone przez szopy w pasiece; czasem znajdowali�my
 �lady jakich wi�kszych zwierz�t w pobli�u, a wtedy uk�adali�my na nie polowanie i zasadzki;
 to zn�w rozmawiali�my o zbli�aj�cej si� porze d�d�ystej i potrzebie porobienia tych zapas�w,
 kt�re nie mog�y by� porobione gdzie indziej jak w mie�cie, a kt�re nale�a�o porobi� wcze�nie,
 albowiem w czasie wezbrania potok�w i Santa Ana River drogi mi�dzy miastem a kanionami
 s� poprzecinane.
 Po �niadaniu, ko�cz�cym si� zawsze przed wschodem s�o�ca, skwater chwyta� za top�r i
 zabiera� si� do budowy chaty, ja za� zarzuca�em na plecy karabin i udawa�em si� ku jelenim
 �cie�kom. Bywa�y dnie, �e wraca�em z pr�nymi r�koma, co zdarza�o si� zw�aszcza w�wczas,
 gdy nie zachowa�em nale�ytej ostro�no�ci; cz�ciej jednak przynosi�em to antylop�, to
 kozioro�ca. Mi�so tych zwierz�t krajali�my na cienkie p�atki i w�dzili�my w dymie lub te�
 porozwieszawszy na sznurze suszyli�my je na s�o�cu. O godzinie dziesi�tej k�adli�my si� obaj
 ko�o potoku na pos�aniu z mch�w i do godziny dwunastej odprawiali�my sjest�: o tej porze
 dnia bowiem jest tak gor�co, �e nawet w zimie ani pracowa�, ani chodzi� po g�rach niepo-
 dobna. Po po�udniu, gdy wiatr, wiej�cy stale co dzie� od Oceanu Spokojnego, och�odzi� powietrze,
 bra�em zn�w strzelb�, ale ju� nie karabin, jeno zwyczajn� do szrutu dwururk�, i szed�em
 strzela� ptactwo.
 Zabija�em ba�anty przesiaduj�ce zwyczajnie w kaktusach i uciekaj�ce za zbli�eniem si�
 strzelca piechot�, jako te� i wielkie g�rskie kuropatwy, kt�rych miliony �yj� na stokach i przy
 strumieniach. Podczas tych wycieczek spotyka�em do�� cz�sto grzechotniki. P�azy te lubi�
 wyczo�giwa� si� na dobrze o�wiecone kamienie i wygrzewa� si� na s�o�cu. Zwykle ucieka�y
 ujrzawszy mnie z daleka, niekiedy jednak przychodzi�o mi stacza� walk�. Pewnego razu wyszed�szy
 �witaniem spostrzeg�em na samej drodze w�a. My�la�em, �e p�az ust�pi mi z drogi,
 jak si� to zreszt� zwykle zdarza; ale on wyprostowa� si� do wp� cia�a i zagi�wszy g�ow� pocz��
 sycze�. Mog�em mu si� wtedy dobrze przypatrzy�. Sam koniec ogona jego, podniesiony
 w g�r�, porusza� si� na prawo i na lewo tak szybko, �e pojedyncze drgania grzechotek zlewa�y
 si� w jeden dosy� wysoki ton. W�� widocznie musia� by� albo czym� rozdra�niony, albo
 najedzony do tego stopnia, �e mu si� nie chcia�o ucieka�. Gdy jednak zachodzi�em mu z bok�w,
 prostowa� si� coraz bardziej i w miar� moich ruch�w obraca� g�ow�. Trwa�o to wszystko
 do�� d�ugo, albowiem nie widzia�em w tym dla siebie �adnego niebezpiecze�stwa, gdy� w
 ostatecznym razie �atwo mog�em uciec. Na koniec uci��em za pomoc� bowie-knife d�ugi pr�t
 laurowy i ogo�ociwszy go z li�ci przyst�pi�em bli�ej. W�� stan�� w�wczas jak �wieca i ju�
 chcia� si� rzuci� na mnie, gdy uderzenie pr�ta zabi�o go na miejscu.
 Oddawszy mu ogon naliczy�em siedemna�cie dzwonk�w, co znaczy�o, �e p�az mia� siedemna�cie
 lat; zatem stary by� i niebezpieczny. Od owej pory zebra�em ju� bardzo pi�kn�
 kolekcj� ogon�w, nie licz�c bowiem zdobytych osobi�cie, dosta�em ich przesz�o dwadzie�cia
 od skwater�w i Indian. Najwi�ksze z nich dochodz� do jedenastu grzechotek, chocia� cz�sto
 zdarzaj� si� w�e daleko starsze. W San Francisco np. w Woodward�s Garden widzia�em w�a
 o czterdziestu dzwonkach w ogonie.
 Wracaj�c do popo�udniowych polowa� na ptactwo � �upy z nich bywa�y prawie zawsze
 dziwnie obfite. Strzelaj�c po ca�ych dniach od rana do wieczora, a czasem nawet i po ksi�ycu,
 nabiera�em coraz wi�kszej wprawy. Pomaga�o mi przy tym w czynieniu owych post�p�w
 w sztuce my�liwskiej dziwnie szybkie doskonalenie si� zmys��w wzroku i s�uchu. By�y
 wprawdzie wyborne po temu warunki higieniczne. W Warszawie pisywa�em czasem po nocach
 do godziny trzeciej i czwartej rano; tu chodzi�em spa� o zachodzie s�o�ca � wstawa�em o
 �wicie. Ale g��wna przyczyna owego doskonalenia si� zmys��w le�a�a w samym tym �yciu
 dzikim i le�nym. Konieczno�� ci�g�ego badania wzrokiem okolicy, wpatrywanie si� w g�stwiny
 le�ne, w mroczne rozpadliny ska�, nat�ona uwaga i dok�adno��, z jak� to czyni� nale�y:
 oto prawdziwa gimnastyka, z pomoc� kt�rej zmys� po kilku miesi�cach wzmacnia si� i
 wyostrza jak brzytwa.
 Jest to rzecz wprawy. To samo nale�y rozumie� i o s�uchu. W g�rach, o ile noce bywaj�
 ha�a�liwe, o tyle w dzie�, zw�aszcza w godziny upa�u, w kt�rych milknie nawet i ptactwo,
 puszcza jest tak cicha, jak gr�b. S�uch, przyzwyczajony do tej ciszy nie zm�conej ani ha�asem
 i gwarem ludzkim, ani g�osami stworze�, staje si� w ko�cu tak delikatny i wra�liwy, jak s�uch
 wi�nia p�dz�cego �ycie w milcz�cej celi. Nas�uchiwania rozwa�ne na polowaniach i samotno��
 �wicz� go jeszcze bardziej. Dochodzisz w ko�cu do tego, �e wed�ug s��w Mickiewicza,
 s�yszysz: �jako si� motyl ko�ysze na trawie, jako w�� �lisk� piersi� dotyka si� zio�a�. Nieraz,
 gdym siedzia� i pisa� w zacz�tej chacie, a D�ak pracowa� o kilkaset jard�w dalej w parowie,
 s�ysza�em, jak m�wi� do psa, a s�ysza�em z tak� dok�adno�ci�, �e mog�em powt�rzy� ka�de
 s�owo. Wiedzia�em r�wnie�, kiedy wraca� do domu, a kiedy odchodzi� dalej w puszcz�. Pomaga�a
 zapewne do tego i naturalna akustyka ska�, kt�ra sprawia, �e wystrza� karabinowy,
 odrzucany przez jedn� ska�� drugiej, huczy tu jak grzmot i powtarza si� kilkakrotnym echem,
 nim wreszcie, rozbity o z�amy, wyrwie si� z parow�w i uleci na bory i lasy.
 Ow� wi�c strzelanina zabiera�a mi wi�ksz� cz�� dnia, ale do zwyk�ych zaj�� moich nale�a�o
 i pisanie. Jaka� nieprzezwyci�ona si�a zmusza�a mnie ustawicznie, abym dzieli� si� z
 czytelnikami t� sielank� g�rsk�, tak oryginaln�, �e mnie samemu zdawa�a si� urojeniem i jakby
 snem jakim�, a tak rzadko trafiaj�c� si� ludziom mego zawodu i tak zdrow�, �e by�a mi
 uspokojeniem wielkim po �yciu w mie�cie i niby pocz�tkiem drugiej m�odo�ci, zanim min�a
 pierwsza.
 �atwiej jednak by�o chcie� pisa�, ni� przywie�� ono �yczenie do skutku. Pomijaj�c, �e zesztywnia�e
 i pokaleczone cz�stokro� o ska�y moje palce nie chcia�y utrzyma� pi�ra � by�y i
 inne trudno�ci. Przybory do pisania wo�� zawsze ze sob�, mia�em je tedy i w�wczas w jukach;
 ale za to D�ak nie mia� ani sto�u, ani krzes�a, ani �adnych podobnych rzeczy, kt�re nam
 wydaj� si� czym� niezb�dnym, a na kt�re skwaterowie patrz� jako na zbytkowne i niepotrzebne
 zniewie�cia�ego �ycia wymys�y. D�ak siada� na kamieniu w parowie, jada� na kamieniu
 w parowie, a na noc k�ad� si� na mchu pod namiotem. Prawdopodobnym jest, �e gdyby
 nawet i mia� krzes�a, nie u�ywa�by ich nigdy. M�wi� wprawdzie, �e wyko�czywszy dom pragnie
 si� urz�dzi� inaczej, ale nie zar�czam, czy w tych zamiarach sto�y i sto�ki gra�y jakow�
 rol�.
 Musia�em wi�c pomy�le� o urz�dzeniu sobie wygodnej pracowni, ile �e niewygodna nie
 pozwala zebra� my�li, skupi� si� i odda� wy��cznie pisaniu. Z pr�nego szafkowego ula uda�o
 mi si� z pomoc� tylko siekiery urz�dzi� pyszny st�, kt�ry mia� nawet i szuflad� chroni�c�
 papier od zamokni�cia w czasie rosy nocnej, z robot� za� krzese� poszed�em za wzorem Meksykan�w.
 Jeszcze mieszkaj�c w Anaheim zwiedza�em tak zwane estanszje, czyli osady pasterskie.
 Osady takie stoj� na go�ym stepie, sk�adaj� si� za� z sza�asu byle jak skleconego z
 desek, a cz�sto i bez dachu � i z ogromnego ogrodzenia, czyli korallu, mog�cego w sobie pomie�ci�
 kilkaset sztuk byd�a, kt�re dniem pasie si� w stepie. Meksykanie i Metysowie, zamieszkali
 w osadach, �yj� prawie dziko. W dzie� hulaj� konno za byd�em po stepach, wieczorem
 siedz� w sza�asie wok� ogniska z �odyg kukurydzowych i graj� w karty, k��c�c si� przy
 tym, bij�c i pij�c. Sto��w i sto�k�w nie posiadaj�, zar�wno jak i skwaterowie, ca�e za� umeblowanie
 sza�asu sk�ada si� z czerep�w wo�owych poustawianych pod �cianami. Wieczorem
 wakerosi stawiaj� je ko�o ogniska i siadaj� mi�dzy rogami. Tak uczyni�em i ja. Wynalaz�szy
 w parowie kilka szkielet�w wo�owych, wybra�em najwi�kszy czerep i przynios�em go do domu,
 po czym, przywi�zawszy wi�zk� mchu mi�dzy rogami, mia�em krzes�o co si� nazywa, na
 kt�rym mog�em rozpiera� si� jak Voltaire w swoim fotelu.
 Od tego czasu zacz��em pisywa� prawie codziennie i nim pewien wypadek, o kt�rym
 wspomn� p�niej, oderwa� mnie od pracy, wyko�czy�em te wszystkie rzeczy, kt�re wam pos�a�em.
 Tymczasem jednak spad�o na mnie nowe zaj�cie. D�ak Harrison, czyli m�j Robinson,
 budowa� dom ju� par� miesi�cy, a by�o rzecz� arcyprawdopodobn�, �e nim wyko�czy dach i
 zaci�gnie go na �ciany, up�ynie jeszcze czas niema�y.
 By�oby to dla mnie wszystko jedno, gdyby nie to, �e noce w miar� zbli�ania si� jesieni
 stawa�y si� coraz ch�odniejsze, nad ranem za� pada�a tak obfita rosa, �e wierzchni gruby koc,
 kt�rym si� okrywa�em, bywa� przemoczony jakby po do�� ulewnym deszczu. Zacz�o mi to
 szkodzi�, jako nieprzywyk�emu do sypiania pod go�y...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin