Listy23.txt

(42 KB) Pobierz
403






























 CHI�CZYCY W KALIFORNII
 PRZEZ LITWOSA
 San Francisco � Dzielnica chi�ska � Sklepy � Widok ulic � �wi�tynie � Wn�trze �wi�tyni �
 Pos�g Buddy � Modlitwy � Buddaizm � Przyczyny rozszerzania si� buddaizmu w ni�szych
 warstwach narod�w azjatyckich � Nirwana � Stopniowe ska�enie buddaizmu � Og�lny jego
 charakter � R�nica w Indostanie a w Chinach � Praktyczno�� Chi�czyk�w � Niepowodzenie
 propagand chrze�cija�skich � Teatr chi�ski w San Francisco � Sztuka z dalszym ci�giem
 � Domy gry � Domy tymczasowego przytu�ku � Policja i Chi�czycy � Moralno�� � Brak
 kobiet � Poliandria � Kompanie chi�skie � Monopol � Najem r�wny niewolnictwu � Postrach
 � Co robi� Chi�czycy? � Ludno�� miejska i wiejska � Ogrody warzywne na kra�cach San
 Francisco � Najemnicy chi�scy w gospodarstwie ogrodowym � Ludno�� g�rnicza � N�dza jej
 � Klemy g�rnicze � Ludno�� miejska � Wszelkie rodzaje pos�ug � Spadek cen � Praca Chi�czyk�w
 � Po�ytki ich � Z�e strony � Konkurencja z ludno�ci� bia�� wyrobnicz� � Agitacja
 antychi�ska � Rozruchy w San Francisco � Meetingi � Prasa w kwestii chi�skiej � Drobni
 kupcy, drobni przemys�owcy � Chi�czycy i prawo obywatelstwa � Ograniczony przyp�yw
 bia�ej emigracji � Pierwiastek antydemokratyczny � �rodki powstrzymuj�ce ��t� emigracj� �
 Komisarz chi�ski � Zakaz wywo�enia zw�ok � Kwestia chi�ska � w stosunku do og�lnej konstytucji
 Stan�w � Przysz�e niebezpiecze�stwa � Kongres
 P�nocn� stron� miasta San Francisco, pocz�wszy od ulicy Clay, zajmuje dzielnica chi�ska.
 Gdyby nie kamienice budowane w stylu europejskim, zwiedzaj�cemu te cz�� miasta
 mog�oby si� wydawa�, �e cudem jakim zosta� przeniesiony do Kantonu lub Szanghaju. Dziwne
 wra�enie robi tu ta ludno�� gwarna i ruchliwa, ubrana w jednakowe kostiumy, o cerze ��tej,
 sko�nych oczach i d�ugich, si�gaj�cych ziemi warkoczach, uplecionych z w�os�w i czarnego
 jedwabiu. Dzielnica, szczeg�lniej w godzinach po�udniowego targu, przedstawia bardzo
 o�ywiony widok. Chodniki mrowi� si� w�wczas dos�ownie od kupuj�cych i sprzedaj�cych,
 sklepy czysto chi�skie z wyrobami przemys�u chi�skiego i napisami chi�skimi, otwarte na
 rozcie�, �ci�gaj� go�ci. Na ka�dym kroku spotykasz tu rzeczy nowe i niezwyczajne; tu sklep
 z�otnika chi�skiego: br�zowe smoki wystawione w oknie zdradzaj� jego zaj�cie: tu zn�w apteka:
 stary Chi�czyk, aptekarz a zarazem i doktor, przyprawia jak�� mikstur� przypatruj�c si�
 jej przez z�ote okulary; obok sklep z porcelan� i palmowymi wachlarzami, dalej traktiernia:
 przez okna wida� kucharzy ubranych bia�o, z warkoczami okr�conymi ko�o g�owy, jak skacz�c
 ko�o sto�u, na kszta�t marionetek, kraj� w ten spos�b ciasto przeznaczone do gotowania.
 W przyleg�ej golarni pi�ciu czy sze�ciu Chi�czyk�w kl�czy przed golarzami, z g�owami
 opartymi o ich kolana, a ci podnosz�c jedn� r�k� warkocze swych pacjent�w, drug� wodz�
 ostro�nie brzytwami po wypuk�o�ciach ich czaszek. W fajczarniach starzy i m�odzi Chi�czycy
 pal� w male�kich metalowych fajeczkach tyto�, a mo�e nawet i zakazane opium. Na ulicach
 wrzawa coraz wi�ksza; pracowici kulisowie nosz� na d�ugich bambusowych dr�gach
 poprzywi�zywane po obu ko�cach kosze z ogrodowizn�, p�ki trzcin cukrowych, banany lub
 ryby morskie dziwacznych kszta�t�w. Przed domami stoj� Chinki ubrane w pantalony, z w�osami
 uczesanymi w motyla, z br�zowymi szpilkami pozatykanymi we w�osach. W cz�ci s�ycha�
 krzyki i nawo�ywania w dziwacznej mowie, kt�rej jednozg�oskowe d�wi�ki podobne s�
 czasem do westchnie� lub kl�ska�. Bia�ej ludno�ci niewiele si� tu spotyka, po rogach ulic
 tylko stoj� powa�ni policjanci, ubrani w szare surduty, ze srebrnymi gwiazdami na piersiach �
 wreszcie cywilizacj� swojsk� przypominaj� chyba omnibusy, ci�gni�te bez koni i pary przez
 niewidzialne �a�cuchy po wzg�rzach zalegaj�cych ca�� dzielnic�.
 Sklepy ameryka�skie rzadko tu si� trafiaj�, na wszystkich innych wida� napisy chi�skie,
 kt�rych cudaczne litery kre�lone w prostopad�e wiersze odbijaj� na czerwono lakowanym
 papierze. Ale nie byli�my jeszcze w miejscach najciekawszych. Oznaczaj� je latarnie porobione
 z laki i r�nokolorowego papieru. To �wi�tynie buddyjskie. Przed ka�d� z nich wisi
 pi�� lub sze�� takich latarni, aby wyznawcy mogli na pierwszy rzut oka odr�ni� �wi�tyni� od
 innej zwyk�ej kamienicy. Wejd�my do �rodka, przyst�p tu dozwolony ka�demu. Teraz ju�
 jeste�my w Chinach naprawd�. Obszerny pok�j obr�cony na �wi�tyni� o�wiecony jest przez
 kolorowe lampy i r�nokolorowe szyby. Po k�tach jego stoj� jedwabne parasole osadzone na
 d�ugich r�koje�ciach, chor�gwie ze s�o�cami, ksi�ycami i smokami lub d�u�sze dr�gi, na
 kt�rych wierzchnim ko�cu osadzone s� br�zowe emblemata nieokre�lonych kszta�t�w, podobne
 czasem do fantastycznych kwiat�w, zwierz�t lub przedstawiaj�ce chaotyczn� mieszanin�
 jednych i drugich. R�nobarwne �wiat�o szyb i lamp rzuca pewien tajemniczy blask na
 ca�� naw�. W �rodku jej wznosi si� pierwszy o�tarz, rodzaj niezbyt wysokiego, ale wielkiego
 sto�u, na kt�rym stoj� dwa wysokie na dwie stopy srebrne smoki, w �rodku za� piramida br�zowa
 o nieokre�lonych kszta�tach, pokryta inkrustacjami maj�cymi postacie zwierz�t i ludzi.
 Piramida ta jest zarazem sanctuarium, w kt�rym chroni� si� �wi�te ksi�gi Buddy; g��wny
 jednak o�tarz wznosi si� w g��bi �wi�tyni. Tam, w mroku tajemniczym, a roz�wiecanym tylko
 migotliwym �wiat�em dw�ch �a�cuszkowych lamp, w�r�d smok�w, tygrys�w i br�zowych
 kwiat�w lotusu, wychyla si� spoza jedwabnych firanek pos�g wielkiego Buddy. Budda przedstawiony
 jest w postaci siedz�cej, z r�k� i wskazuj�cym palcem podniesionym do g�ry, jak
 gdyby naucza�. W�osy jego brody przechodz� przez szpary wzniesionej r�ki, twarz koloru
 ��to-br�zowego wyra�a mieszanin� nudy i g�upoty.
 W podr�y z Indostanu do Chin straci� widocznie swoj� indyjsk� fizjonomi�, albowiem
 oczy jego s� sko�ne, policzki wystaj�ce, nos sp�aszczony, twarz w og�le przedstawiaj�ca opas�y
 typ chi�ski. Ubrany jest tak�e w suknie chi�skiego mandaryna, sk�adaj�ce si� z bogato
 haftowanej opo�czy, krojem podobnej nieco do ubra� moskiewskich �kuczer�w�, ze spodni
 obwi�zanych przy kostce i papuci na grubych, bia�ych podeszwach, z nosami pozadzieranymi
 do g�ry; Przed pos�giem jego, na tej cz�ci o�tarza, kt�ra w katolickim ko�ciele nazywa si�
 mensa, le�� ma�e pa�eczki wyrobione z czarnego drzewa, a kszta�tem nieco do tkackich cz�enek
 podobne. Ka�dy przychodz�cy Chi�czyk bierze owe pa�eczki, stuka przez par� minut
 ku wi�kszej chwale Buddy jedn� o drug� i uwa�aj�c swoj� modlitw� za sko�czon�, wraca
 czym pr�dzej do businessu. Innych mod��w w tych �wi�tyniach, w kt�rych zreszt� bywa�em
 dosy� cz�sto, nie widzia�em. Zauwa�y�em tak�e, �e na twarzy modl�cych si� przez stukanie
 nie wida� �adnego skupienia my�li, �adnego wzniesienia ich b�d� ku Buddzie, b�d� ku rozpami�tywaniu
 wielkich prawd przez niego g�oszonych. Ca�a czynno��, naprz�d, trwa bardzo
 kr�tko, a po wt�re, zdaje si� odbywa� w spos�b czysto mechaniczny, przypominaj�cy owe
 modlitwy bonz�w za pomoc� ko�owrotka, na kt�rego sprychach s� wypisane modlitwy, a
 kt�rego obr�t powtarza je i posy�a ku niebu, wed�ug poj�� bonz�w, po tysi�c razy. Zreszt�
 �wi�ty� tych liczy si� w San Francisco kilkana�cie � ca�a bowiem ludno�� wyznaje zasady
 buddyjskie. Mi�dzy �koolis� pochodz�cymi z Mongolii i Mand�urii ma si� znajdowa� pewna
 liczba szamanist�w � ci jednak nie maj� osobnych b�nic. Mahometan i wyznawc�w Konfucjusza
 nie ma wcale. Mahometanizm, lubo w swoim czasie propagowany do�� silnie w zachodniej
 cz�ci Pa�stwa Niebieskiego, a zw�aszcza w Bucharze, nie znalaz� nigdy wielu wyznawc�w
 mi�dzy w�a�ciwymi Chi�czykami. Porywa� on z �atwo�ci� gor�c� wyobra�ni� lud�w
 wschodnich, rozszerza� si� za w�adztwa Mogo��w nawet w Indiach, ale tre�ci� swoj�,
 fantastyczn�, pe�n� nami�tno�ci i uniesie�, nie przemawia� nigdy do zimnego rozs�dku chi�skiego,
 kt�ry zdaje si� by� wcieleniem praktycznego pozytywizmu. Co do zasad Konfucjusza,
 wyznaj� je tylko cesarz, dw�r, klasy wy�sze i mo�e o�wiece�sza ludno�� sto�eczna. Jest to
 religia urz�dowa, je�eli zasady te religi� nazwa� mo�na, albowiem ca�a nauka Konfucjusza
 jest raczej wyk�adem o moralno�ci. O ile przypominam sobie tytu�y pi�ciu ksi�g pozosta�ych
 po Konfucjuszu, pokazuje si� z nich, i� o w�a�ciwej teologii nie ma w ca�ej nauce mowy. S�
 ksi�gi traktuj�ce o pa�stwie, o szacunku dla rodzic�w, o pie�niach obrz�dowych, o obowi�zkach
 etc., nie ma �adnej traktuj�cej o istocie najwy�szej. Masy jednak narodu chi�skiego wyznaj�
 prawie wy��cznie religi�, a raczej filozofi� Buddy. Jako� b�d� si� jeszcze garn�� d�ugo
 do niej wszyscy uciemi�eni, wszyscy biedacy � ni�sze klasy w Indostanie a �koolisowie� w Chinach.
 Budda � jak wiadomo � nie uznaje kast, w tym r�wna ludzi nie tylko w sprawach duchownych
 i w niebie, ale na ziemi. Dalej: �ycie uwa�a tak, jak z natury rzeczy musi na nie patrzy�
 biedny i zapracowany cz�owiek, za pokut� � za ci�g niedoli. Jest to swego rodzaju filozofia
 pesymizmu, kt�ra na tysi�ce lat uprzedzi�a Schopenhauera i Hartmanna. Byt indywidualny,
 zjawiskowy i nietrwa�y, uwa�a ona za nieszcz�cie i przeciwstawia mu Nirwan�. Czym jest
 Nirwana w poj�ciu buddyst�w? � czym� og�lniejszym od Brahmy, Sziwah i Wisznu.
 Wzgl�dnie do Nirwany trzy te nazwy s� tylko nazwami trojakiego rodzaju zjawisk, kt�re jako
 zjawiska musz� min�� i rozp�yn�� si� w Nirwanie. �ycie jest ruchem, zatem trudem, zatem
 zm�czeniem � zatem m�k�; Nirwana jest nieruchomo�ci�, zatem spokojem, zatem spoczynkiem
 � zatem szcz�ciem. Jest ona bytem og�lnym, niebytem indywidualnym. Kropla deszczu
 wpadaj�ca do oceanu ��czy si� z nim, przestaje by� kropl� � przestaje by� czym� osobnym
 � nie ma jej jako kropli, ale niemniej istnieje w znaczeniu og�lnym: ludzkie �ja� tak samo
 rozpuszcza si� w Nirwanie, przestaje istnie� jako �ja�, przestaje wiedzie� o sobie, kr�tko
 m�wi�c, przestaje by...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin