Barker Księga krwi III.txt

(372 KB) Pobierz
CLIVE BARKER

Ksi�ga Krwi III

KSI�GA KRWI
Wszyscy jeste�my ksi�gami krwi, pod �nie�n� biel� kart t�tni krew gotowa 
wytrysn�� szkar�atn� fontann�.
SYN CELULOIDU
(SON OF CELLULOID)
I. ZAPOWIED�
Pomimo postrza�u Barberio czu� si� nie�le. Owszem, kiedy oddycha� g��boko, czu� 
w piersiach ucisk, a rozwalone udo nie nale�a�o do najmilszych widok�w, ale nie 
raz ju� go dziurawiono i zawsze wychodzi� z tego z u�miechem. Najwa�niejsze, �e 
w ko�cu by� wolny. Nikomu, przysi�g�, nikomu nie da si� zn�w zapuszkowa�; raczej 
si� zabije ni� da si� raz jeszcze wsadzi� do pud�a. Je�eli szcz�cie nie dopisze 
i nie b�dzie mia� innego wyj�cia, wpakuje sobie luf� w usta i poci�gnie za 
spust. Nie ma mowy, nie zawlok� go ju� �ywcem do celi.
Je�li siedzi si� w ciupie i odmierza �ycie sekundami, robi si� ono zbyt d�ugie. 
Zrozumienie tej lekcji zaj�o mu zaledwie kilka miesi�cy. �ycie robi si� d�ugie, 
monotonne i og�upiaj�ce, a je�li nie jeste� do�� silny, szybko dochodzisz do 
wniosku, �e lepiej umrze� ni� �y� w tym pierdlu, do kt�rego ci� wpakowano. 
Lepiej w samym �rodku nocy zadynda� na pasku ni� znosi� brzemi� kolejnych 
dwudziestu czterech godzin, kolejnych osiemdziesi�ciu tysi�cy czterystu sekund.
Tak wi�c postawi� na zrywk�.
Zacz�� od kupienia na wi�ziennym czarnym rynku spluwy. Kosztowa�a go wszystko, 
co posiada�, i jeszcze gar�� rewers�w do sp�acenia na wolno�ci, o ile zostanie 
przy �yciu. Potem wykona� najklasyczniejszy ruch: przeszed� przez mur. I �w b�g 
strzeg�cy drobnych w�amywaczy, kimkolwiek by�, czuwa� nad nim tej nocy, gdy�, do 
cholery, uda�o mu si� przele�� przez ten mur i zwia�, a nawet pies z kulaw� nog� 
go nie zauwa�y�.
A gliny? Pocz�wszy od niedzieli pieprzy�y wszystko r�wno i dok�adnie, szukaj�c 
go tam, gdzie nawet nie trafi�; zatrzymuj�c jego brata i bratow� pod zarzutem 
ukrywania go, podczas gdy tamci nawet nie wiedzieli, �e zwia�; wypuszczaj�c list 
go�czy z jego rysopisem z czas�w przedwi�ziennych, kiedy by� o dobre dziesi�� 
kilo grubszy ni� obecnie. Wszystkiego tego dowiedzia� si� od Geraldine, swej 
dziewczyny z dawnych lat, kt�ra opatrzy�a mu nog� i obdarowa�a butelk� southern 
comfort. Flaszka ta, nie: mai pusta, znajdowa�a si� w jego kieszeni. Przyj�� 
wtedy gorza�� i wsp�czucie i uda� si� w drog�, ufaj�c legendarnej g�upocie 
prawa i bogu, kt�ry doprowadzi� go tak daleko.
Nazwa� tego boga Sing-Singiem. Wyobra�a� go sobie jako t�ustego faceta z 
u�miechem od ucha do ucha i pierwszorz�dnym salami w jednej r�ce, a fili�ank� 
czarnej kawy w drugiej. Wierzy�, �e Sing-Sing pachnie dobrym �arciem jak dom za 
czas�w, gdy mama mia�a jeszcze dobrze w g�owie, a on by� jej dum� i rado�ci�.
Na nieszcz�cie, kiedy jedyny sokolooki glina w ca�ym mie�cie wypatrzy� 
Barberia, le��cego w zau�ku, i rozpozna� go na podstawie zdezaktualizowanego 
listu go�czego, Sing-Sing spogl�da� w inn� stron�. M�ody gliniarz, najwy�ej 
dwudziestolatek, rwa� si� do tego, by zosta� bohaterem. By� zbyt t�py, by poj�� 
lekcj�, jak� ni�s� w sobie ostrzegawczy strza� Barberia. Zamiast si� ukry� i da� 
opryszkowi szans� ucieczki, wymusi� rozstrzygni�cie, id�c przez zau�ek w jego 
kierunku.
Barberio nie mia� wyboru. Strzeli�.
Glina odpowiedzia� ogniem. Tu zapewne Sing-Sing si� wtr�ci� i zm�ci� celno�� 
policjanta, gdy� kula, kt�ra mia�a trafi� zbiega w serce, waln�a Barberia w 
nog�, natomiast jego pocisk, wiedziony bosk� moc�, wbi� si� prosto w nos 
gliniarza. Sokolooki run�� tak nagle, jakby w�a�nie przypomnia� sobie o randce z 
ziemi�, a Barberio umkn�� kln�c, ranny i przera�ony. Nigdy dot�d nie zastrzeli� 
cz�owieka, a teraz zacz�� od gliny. Niez�e wej�cie w fach.
Ale Sing-Sing nadal go chroni�. Zraniona noga bola�a, lecz zabiegi Geraldine 
powstrzyma�y krwawienie, trunek cudownie u�mierzy� b�l i oto w par� godzin 
p�niej Barberio przeku�tyka� ju� p� miasta, tak g�stego od m�ciwych glin jak 
Bal Policjanta. Teraz prosi� swego opiekuna jedynie o miejsce, gdzie m�g�by 
spokojnie wypocz��. Nie d�ugo, tylko tyle, by z�apa� dech i zaplanowa� dalsze 
posuni�cia. Godzina czy dwie drzemki te� nie by�yby od rzeczy.
Problem w tym, �e bola� go brzuch - by� to ostry b�l, nasilaj�cy si� z ka�dym 
dniem. Mo�e odpocz�wszy nieco, Barberio znalaz�by telefon i zadzwoni� do 
Geraldine prosz�c, by nak�oni�a s�odkimi s��wkami jakiego� lekarza do obejrzenia 
go. Pocz�tkowo planowa�, �e przed p�noc� opu�ci miasto, lecz teraz �w wariant 
wydawa� si� ma�o prawdopodobny. Mimo zagro�enia zmuszony by� sp�dzi� tu gdzie� 
noc, a mo�e nawet i wi�kszo�� nast�pnego dnia, a pr�b� wydostania si� z miasta 
podj�� dopiero wtedy, gdy nabierze troch� si� i wyjm� mu kul� z nogi.
Rany, ale ten brzuch nadawa�! Barberio podejrzewa�, �e to wrz�d, pami�tka po 
ohydnej breji, kt�r� klawisze nazywali jedzeniem. Wielu facet�w z wi�zienia 
mia�o problemy z brzuchem i dup�. By� jednak cholernie pewien, �e po kilku 
dniach przy pizzy i piwie przejdzie mu to.
W s�owniku Barberia nie istnia�o s�owo "rak". Nie zaprz�ta� sobie g�owy t� 
koszmarn� chorob�, a z pewno�ci� nie ��czy� jej ze sob�. To by�oby tak, jakby 
jaki� rze�ny w�, id�c pod n�, zadr�cza� si� wrastaj�cym kopytem. Cz�owiek z 
jego bran�y, �yj�cy za pan brat ze �mierci�, nie oczekuje, �e scze�nie przez 
nowotw�r z�o�liwy. Ale tym w�a�nie by� �w b�l.
Na ty�ach kina "Movie Pa�ace" by�a kiedy� restauracja, lecz przed trzema laty 
zniszczy� j� ogie� i nikt nawet nie uprz�tn�� pogorzeliska.
Nie nadawa�a si� do odbudowania, tote� nikt zbytnio si� ni� nie interesowa�. W 
s�siedztwie niegdy� bywa�o gwarno, ale to w latach sze��dziesi�tych i wczesnych 
siedemdziesi�tych. Przybytki rozrywki - restauracje, bary i kina - mia�y wtedy 
sw�j z�oty okres, kt�ry trwa� przesz�o dekad�. Potem dosz�o do nieuchronnego 
upadku. Coraz mniej dzieciak�w przychodzi�o tu wydawa� swoj� fors�; pojawi�y si� 
nowe lokale do podbicia, nowe miejsca, w
kt�rych nale�a�o si� pokaza�. Bary pozamyka�y swe podwoje, restauracje posz�y w 
ich �lady. Pozosta� tylko "Movie Pal�ce", pami�tka dawnych dni w dzielnicy, 
kt�ra z ka�dym rokiem stawa�a si� coraz bardziej niebezpieczna.
Bujne powoje, poprzetykane przegni�ymi belkami, pokrywaj�ce pusty plac, 
przypad�y do gustu Barberiowi. Noga dawa�a zna� o sobie, potyka� si� ze 
zm�czenia, a brzuch bola� coraz bardziej. Potrzebowa� miejsca, gdzie b�dzie m�g� 
z�o�y� otumanion� g�ow�, i to cholernie szybko; gdzie b�dzie m�g� doko�czy� 
southern comfort i pomy�le� o Geraldine.
Dochodzi�a pierwsza trzydzie�ci, kocie schadzki na placu trwa�y w najlepsze. 
Kiedy rozsun�� kilka desek p�otu i zag��bi� si� w cie�, zwierzaki, sp�oszone, 
uciek�y w krzaki. Schronienie cuchn�o szczynami, ludzkimi i kocimi, �mieciami i 
spalenizn�, ale dla niego by�o prawdziwym sanktuarium.
Barberio opar� si� o tyln� �cian� "Movie Palce" i wyrzuci� z siebie nadmiar 
southern comfort oraz ��ci. Kawa�ek dalej, pod sam� �cian�, jakie� dzieciaki 
postawi�y sza�as z d�wigar�w, osmalonych desek i skorodowanego �elastwa. 
"Idealny - pomy�la�. - Sanktuarium wewn�trz sanktuarium." Sing-Sing szczerzy� do 
niego zat�uszczone z�by. Barberio, j�cz�c cicho - brzuch dzi� naprawd� dawa� mu 
w ko�� - powl�k� si� wzd�u� muru i wsun�� si� do wn�trza owej szopy.
Kto� tu kiedy� sypia� - zbieg siadaj�c wymaca� wilgotny worek. Jaka� butelka z 
brz�kiem upad�a na ceg��. �mierdzia�o tu tak strasznie, jakby gdzie� wzbiera�y 
�cieki - wola� nie my�le�, dlaczego. Wszystko tu by�o plugawe, ale mimo to 
dawa�o wi�ksze poczucie bezpiecze�stwa ni� ulica. Siedzia� oparty o �cian� 
"Movie Pa�ace" i d�ugo, powoli dochodzi� do siebie.
Nie dalej ni� o przecznic�, a mo�e nawet bli�ej, niczym dziecko zbudzone w nocy, 
zawy�a syrena wozu policyjnego, i spok�j prysn�� bez �ladu. Zbli�ali si� tu, by 
go zabi�, wiedzia� o tym. Igrali z nim, pozwolili mu my�le�, �e uciek�, a ca�y 
czas kr��yli jak rekiny, bezszelestnie, czekaj�c, a� b�dzie zbyt zm�czony, by 
stawi� op�r. Rany, zabi� glin�; za�atwi� go na cacy, jak tylko go dostan�. 
Ukrzy�uj� go.
"OK, Sing-Singu, co teraz? Zetrzyj ze swej twarzy ten wyraz zdziwienia i 
wyci�gnij mnie z tego."
Przez chwil� nic si� nie dzia�o. Potem oczyma duszy ujrza� u�miech boga i 
niespodziewanie poczu�, �e w plecy uwieraj� go jakie� zawiasy.
"Kurcz�! Drzwiczki. Opieram si� o drzwiczki."
St�kaj�c z b�lu, odwr�ci� si� i przesun�� palcami po klapie, przy kt�rej 
siedzia�. Je�li wierzy� dotykowi, by�a to ma�a kratka doprowadzaj�ca powietrze, 
najwy�ej trzy stopy kwadratowe. Mo�e wiod�a do kana�u wentylacyjnego, a mo�e do 
czyjej� kuchni - jedna cholera! Wewn�trz jest bezpieczniej ni� na zewn�trz - tej 
lekcji uczy si� ka�dy noworodek przy pierwszym klapsie.
Od wycia syreny cierp�a mu sk�ra. Serce bi�o szybciej. Grube palce Barberia 
w�drowa�y wzd�u� kraw�dzi kratki, szukaj�c jakiego� zamka i, do diab�a, znalaz�y 
k��dk�, r�wnie prze�art� przez rdz�, jak reszta metalu.
"No, Sing-Singu - modli� si�. - Jeszcze jeden raz, to wszystko, o co ci� prosz�. 
Wpu�� mnie, a na zawsze b�d� tw�j, przysi�gam."
Poci�gn�� za k��dk�, ale ta diablica nie zamierza�a ust�pi�. Albo by�a 
solidniejsza ni� mu si� zdawa�o, albo on by� s�abszy. Mo�e i jedno, i drugie.
Samoch�d z ka�d� sekund� by� coraz bli�ej. Wycie zag�uszy�o nawet jego w�asny 
oddech.
Wyci�gn�� z kieszeni spluw�, zab�jczyni� gliny i wepchn�� j� w k��dk� jak �om. 
Niezbyt nadawa�a si� do tego, by�a zbyt kr�tka, ale kilka chwil wysi�ku, 
okraszonych przekle�stwami, za�atwi�o spraw�. Zamek ust�pi�, deszcz p�atk�w rdzy 
zasypa� mu twarz. Barberio ledwie st�umi� okrzyk triumfu.
Teraz pozostawa�o tylko otworzy� kratk� i uciec z tego wrednego �wiata w mrok.
Przesun�� palce pomi�dzy pr�tami i poci�gn��. Przeszy� go b�l, skr�ci� mu 
trzewia, docieraj�c a� do nogi. Zakr�ci�o mu si� w g�owie.
- Otw�rz si�, do cholery - powiedzia� do kratki. - Sezamie, otw�rz si�.
Drzwiczki ust�pi�y. Otwar�y si� nagle, przewracaj�c go na wilgotny bar��g. W 
chwil� p�niej zn�w sta�, wpatr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin