Forbes Emily - Na właściwej drodze.pdf

(466 KB) Pobierz
212168775 UNPDF
Emily Forbes
Na właściwej drodze
212168775.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lexi zerknęła na kalendarz na biurku. Dwudziesty czwarty listopada. Niby dzień jak
każdy inny, a jednak co roku o tej porze powracały wspomnienia. I jak zwykle tego dnia
wracała myślami do Toma. Mogła, a co więcej powinna była, inaczej to rozegrać, ale
wówczas miała za dużo na głowie. Po prostu nie poradziła sobie z tamtą sytuacją.
Usiadła wygodniej i włączyła komputer, by otworzyć program, którym posługiwali się w
przychodni. Czekała na pierwszego pacjenta. Tego dnia zawsze walczyła ze sobą, żeby nie
oglądać się wstecz, nie wyobrażać sobie, co by było, gdyby wybrała inną drogę. Mogłaby na
przykład stać teraz w sali operacyjnej i szykować się do zabiegu, zamiast przyjmować
pacjentów w prywatnym gabinecie lekarzy rodzinnych. Odsunęła tę myśl. A zresztą jest
zadowolona z obecnego życia – z mamą i Mollie. To tylko ta data zawsze wytrącała ją z
równowagi.
Raptem odezwał się interkom.
– Doktor Patterson? Pani Foster już czeka.
– Dziękuję, Peggy, będę za sekundę.
Lexi przełknęła ostatni łyk herbaty. Pora brać się do pracy, pacjentów jak zwykle
przyszło wielu. A ona cieszyła się z tego, bo odwracali jej uwagę od niepotrzebnego
roztrząsania faktów z przeszłości.
Kiedy Lexi załatwiła ostatniego przedpołudniowego pacjenta, wyjęła plan
cotygodniowego spotkania pracowników. Była do niego dołączona notatka przypominająca,
że tego dnia poznają doktora Rossa Nightingale’a, właściciela kilku przychodni w kraju.
Najwyraźniej przymierzał się do tego, by włączyć praktykę rodzinną z Pelican Beach do
swojej stajni.
Nie mogła mieć za złe Billowi Norrisowi, który skończył już sześćdziesiąt siedem lat, że
chciał sprzedać praktykę i przejść na emeryturę. A jednak wolałaby rozwiązać to inaczej.
Jeszcze nie zdążyła wpaść do banku, ale była niemal pewna, że powiedzieliby, iż nie stać jej
na wykupienie praktyki. Dlatego właśnie zamierzała porozmawiać z kolegami, Donną i
Pete’em, i przekonać się, czy byliby zainteresowani współwłasnością. Ale tego też do tej pory
nie załatwiła. Czy za długo zwlekała i straciła już szansę? Ross Nightingale dopiero co się
zgłosił, więc może, jeśli się pospieszy, zdąży przygotować konkurencyjną ofertę.
Wzięła notatki i ruszyła do pokoju służbowego. Postanowiła rozpocząć kampanię na
rzecz zatrzymania praktyki w rękach obecnych pracowników, i to jeszcze tego samego dnia,
zaraz po pracy. Kiedy otworzyła drzwi, Donna, Pete i Peggy siedzieli już przy stołe. Pete
zdejmował właśnie folię z półmiska świeżych bagietek i ciastek, które Peggy zawsze
zamawiała na zebrania. Jak twierdziła, tylko dzięki temu wszyscy pojawiali się punktualnie.
– Bill zaraz będzie – rzekła Peggy. – Przyprowadzi tego lekarza z Sydney, prosił,
żebyśmy zaczekali.
– A mówił, że z jedzeniem też mamy zaczekać? – zapytał Pete. Wysoki i chudy, miał
wilczy apetyt, zawsze był głodny i stale coś przeżuwał.
212168775.003.png
– Nie, nie jest taki naiwny, żeby liczyć, że z tym zaczekasz – odparła Peggy.
Pete uśmiechnął się i odłamał kawałek bagietki, zanim Peggy skończyła zdanie. Lexi
nalała sobie szklankę wody i stanęła obok chłodziarki, kiedy pojawił się Bill.
– Witajcie. – Bill zasłaniał sobą mężczyznę, który stał za nim w korytarzu. – Nastąpiła
mała zmiana planów. Ross przysłał kogoś w zastępstwie. – Wszedł do pokoju i zaprosił do
środka swojego towarzysza. – Poznajcie doktora Toma Edwardsa.
Lexi zamarła, a gdy drżącą ręką odstawiła szklankę na blat, woda się rozlała. Nie, na
pewno się przesłyszała.
Bill nadal coś mówił, ale jego słowa nie docierały do Lexi. Patrzyła na mężczyznę, który
wyłonił się zza jego pleców. A jednak dobrze słyszała. To był Tom.
Jej serce zaczęło walić jak oszalałe, zacisnęła pięści, by opanować drżenie. Bill po kolei
przedstawiał gościowi zebranych. Lexi była więcej niż zaskoczona, że Tom tak nagle zjawił
się znowu w jej życiu, i to akurat tego dnia. Był jeszcze bardziej przystojny niż kiedyś. Miała
przed sobą wysokiego, lekko opalonego mężczyznę z włosami rozjaśnionymi słońcem. Jeżeli
te pięć lat od chwili ich rozstania zmieniło cokolwiek w jego wyglądzie, to tylko na lepsze.
Wydawał się też silniejszy i natychmiast przyciągał wzrok. Lexi zlustrowała go i stwierdziła,
że jego postawa wyraża pewność siebie.
Tom wyczuł na sobie jej spojrzenie, co było do przewidzenia, bo w końcu nie spuszczała
z niego wzroku od momentu, gdy wszedł do pokoju. Kiedy się do niej odwrócił, zobaczyła na
jego twarzy lustrzane odbicie swojego zaskoczenia. Rozpoznał ją, ale zachowywał się jakby
nigdy nic. Bill właśnie przedstawiał mu Donnę. Odrobina próżności, od której Lexi nie była
wolna, nasunęła jej pytanie, jakie wrażenie zrobiła na Tomie.
On tymczasem całą uwagę poświęcił jej koleżance. Był niezwykle opanowany, więc nikt
niczego nie zauważył. Gdyby jednak ktoś spojrzał na Lexi, zarumienioną i rozedrganą,
mógłby przypisać jej reakcję spotkaniu z atrakcyjnym mężczyzną. W końcu nawet Donna,
szczęśliwa mężatka, świergotała coś do niego z rozpalonymi policzkami.
Lexi policzyła szybko w myśli, że Tom miał teraz trzydzieści dwa lata. Opalenizna
podkreślała jego niebieskie oczy. Często pocieszała się, że z czasem pewnie się roztył albo
zaczął łysieć, ale nic podobnego. Miał wciąż gęste włosy, bez śladu siwizny. Zachował
wszystkie uroki młodości wzbogacone teraz zaletami wieku dojrzałego. Ale to nie jego
dobrze zbudowane ciało ani drobne zmarszczki zwróciły jej uwagę, lecz właśnie opanowanie
oraz to, że czul się świetnie we własnej skórze.
Ściskał teraz dłoń Pete’a, a Lexi była następna w kolejce. Gdy do niej podszedł, wzięła
głęboki oddech i stwierdziła, że Tom nadal pachnie morzem, solą morską i wiatrem. Nie
czekał, aż mu ją przedstawią, ani nie udawał, że się nie znają. To nie było w jego stylu.
– Witaj, Lexi.
Dwa słowa. Żadnego „Miło cię widzieć”, ponieważ pewnie wcale się nie ucieszył.
Lexi czekała, aż wyciągnie do niej rękę. Próbowała się uśmiechnąć, ale jej twarz była
jakby zamrożona. Jej serce nadal waliło tak mocno, że zastanawiała się, czy wszyscy je
słyszą. Tymczasem Tom nie zamierzał chyba ściskać jej dłoni. Lexi z trudem opanowała
chęć, by to na nim wymusić, tak bardzo pragnęła go dotknąć, upewnić się, że jest prawdziwy.
212168775.004.png
Spojrzała tylko na jego ręce, i wtedy dojrzała na palcu obrączkę. No więc tak, jest prawdziwy,
ale nie stanowi prezentu od losu. Nie otrzymała drugiej szansy, o której w skrytości ducha
marzyła. Nie przyjechał tu z jej powodu. I nie jest wolny.
Przełknęła rozczarowanie, zdumiona, że po tylu latach ma nadal taki gorzki smak.
– Witaj, Tom. – Dosyć gwałtownie odwróciła się, by usiąść przy stole, niepewna, jak się
zachować.
Sądziła, że Bill rozpocznie spotkanie, a ona będzie w stanie zignorować obecność Toma i
skupić uwagę na tym, co istotne. Rzecz jasna, nie zdołała się skoncentrować ani zlekceważyć
gościa. Raz jeszcze spojrzała na plan zebrania, lecz jej wzrok biegł w tę samą stronę, w którą
płynęły jej myśli, na koniec stołu, do Toma.
Kiedy ich oczy się spotkały, Lexi ogarnęło nerwowe podniecenie. Bardzo nie chciała
zdradzić Tomowi swoich uczuć, ale tego dnia miała wypisane na twarzy wszystko, co działo
się w jej sercu.
Tom zerkał kilkakrotnie w jej stronę i za każdym razem stwierdzał, że Lexi na niego
patrzy. Zawstydzona, w końcu zerwała kontakt wzrokowy i przeniosła spojrzenie na Billa.
– To nie tajemnica, że chcę przejść na emeryturę – zaczął Bill – i sprzedać praktykę. Szef
Nightingale Clinics wyraził zainteresowanie.
Lexi próbowała się skupić siłą woli, w końcu sprawa dotyczy jej źródła utrzymania.
Wiedziała już, że Nightingale Clinics przymierza się do wyceny ich praktyki.
Przez jakiś czas nie zapadną jeszcze ostateczne decyzje. W tej chwili chciała wiedzieć
jedynie to, jak długo Tom u nich pozostanie.
Kiedy ostatnio go widziała, wybierał się do Sydney na rozmowę w sprawie pracy. To
było pięć lat temu. Wówczas Tom chciał poślubić Lexi, a ją kusiło, by wszystko rzucić i
wyjechać z ukochanym. Ale nie miała tego w planach, przynajmniej nie w tamtej chwili.
Jakże inaczej wyglądałoby teraz jej życie, gdyby nie była tak uparta i przekonana, że wie, co
jest dla niej najlepsze.
Uważała, że ciąża to nie powód, by wychodzić za mąż. Skąd miała wiedzieć, czy Tom
szczerze chciał ją poślubić, czy tylko spełnić swój obowiązek wobec dziecka? Odrzuciła jego
oświadczyny, a on wyjechał robić specjalizację.
Zerknęła znów w jego stronę. Miała wrażenie, jakby od ich ostatniego spotkania upłynęła
ledwie chwila. Tom podniósł wzrok i posłał jej lekki uśmiech. Lexi wytarła o spodnie
wilgotne ze zdenerwowania dłonie.
Widziała wszystko jak przez mgłę, udawała, że słucha, ale tak naprawdę niczego nie
widziała ani nie słyszała. Tom zapewne zrobił specjalizację, a do tego się ożenił. Po co
zawracać sobie głowę czymś, co stało się niedostępne? Nietrudno zgadnąć, że Tom został nie
tylko mężem, ale również ojcem.
A co ona osiągnęła? Ma co prawda dyplom medycyny, lecz na liście sukcesów nie
dopisałaby nic więcej.
– Lexi?
Donna szturchnęła ją łokciem, a Lexi zamrugała i wróciła myślami do spotkania.
Koleżanka patrzyła na nią ze zdziwieniem.
212168775.005.png
– Czy coś straciłam? – spytała Lexi.
– Wygląda na to, że będziemy kilka tygodni pod obserwacją. Nie mogę powiedzieć, żeby
mi to przeszkadzało... – Donna skinęła głową w kierunku Toma – skoro to on ma się nam
przyglądać.
Lexi uśmiechnęła się, tak jak tego od niej oczekiwano, a gdy Donna wyszła, została na
miejscu. Postanowiła zaczekać, aż wszyscy opuszczą pokój, udawała, że jest bardzo zajęta
jakimiś papierami. Nie musiała podnosić wzroku, by wyczuć obecność Toma. W końcu
odsunęła krzesło i wstała, przerywając ciszę.
– Skąd się tu wziąłeś?
Tom przysiadł na skraju stołu.
– Tak jak powiedział Bill, przyjechałem ocenić rentowność tej praktyki i stwierdzić, czy
Ross zechce ją nabyć.
– Jak długo zostaniesz? – Mówiła jakimś obcym głosem i w przeciwieństwie do Toma
była sztywna, ale co mogła na to poradzić? On znał tylko połowę historii. Co by powiedział,
gdyby poznał całą prawdę?
– Kilka tygodni. Przy okazji wziąłem też urlop. – Głos Toma był jakby mocniejszy i
głębszy. Lexi bała się, że nie utrzyma się na nogach. Gdyby przynajmniej nie zawodził jej
rozum!
– Podobno to doskonałe miejsce do pływania na desce.
– W okolicach Sydney na pewno nie brakuje miejsc do surfowania. – Jej głos zabrzmiał
nieprzyjaźnie.
– Nie martw się, Lex. – Tom nie wydawał się obrażony jej tonem, raczej rozbawiony. –
Przyjechałem popracować i odpocząć, a nie po to, żeby wracać do przeszłości. Nie miałem
pojęcia, że tutaj jesteś.
Lexi poczuła ukłucie rozczarowania, kiedy tak wprost potwierdził, że wcale jej nie
szukał.
– Jestem tu dopiero od roku. – Nadal była spięta, ale jeśli nawet Tom coś zauważył, nie
zwrócił na to uwagi.
– I co, pracujesz na pełnym etacie?
– Tak. Przejęłam sporo pacjentów Billa. Miasto się rozrasta, mam dużo pracy. – Nie
brakowało jej zajęć także poza przychodnią, ale nie miała ochoty opowiadać mu o sobie,
wolała posłuchać, jak potoczyły się jego losy.
– Więc zostałaś lekarzem rodzinnym. – Tom siedział i machał nogą. Jego nonszalancję
trudno było znieść. – Jesteś zadowolona?
– Jasne. – Chciała, żeby już przestał udawać zainteresowanie jej osobą.
– Tak bardzo zależało ci na specjalizacji... Nie przyszłoby mi do głowy, że z niej
zrezygnowałaś.
Wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok.
– To było bardzo dawno temu.
Tyle rzeczy wydarzyło się od tamtej pory, i nie zrealizowała swoich marzeń. Ale nie
zamierzała teraz tłumaczyć się z tego. To właśnie z powodu Toma jej życie potoczyło się
212168775.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin