Nawrócenie zakonnika.doc

(35 KB) Pobierz
Nawrócenie zakonnika

Nawrócenie zakonnika

 

Świadectwo Mariusza



        Nazywam się Mariusz. Pragnę podzielić się tym wielkim weselem, które wypełnia moje serce, tą radością, która udzieli się każdemu z nas, gdy do swego serca przyjmiemy Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela.

        "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego" (Jan.3:3).

        Wywodzę, się z rodziny katolickiej i, mówiąc szczerze, byłam gorliwym katolikiem. Sumiennie uczęszczałem do kościoła na msze św. Byłem nawet członkiem Ruchu Odnowy w Duchu Św., który prowadzili księża katoliccy.

        Będąc w ósmej klasie, w drodze powrotnej ze szkoły, w autobusie spotkałem koleżankę. Nawiązaliśmy rozmowę, a ponieważ obydwoje chcieliśmy się nauczyć gry na gitarze, zaczęliśmy wymieniać uwagi na ten temat. W pewnej chwili wyciągnęła ona z torby młodzieżowy śpiewnik "Wędrowiec" i powiedziała: "Ja też mam śpiewnik, a pieśni z niego śpiewany na nabożeństwach, na które uczęszczam. Dziś o 18-tej mamy społeczność. Przyjdź, jeśli chcesz". Byłem zaszokowany. W głowie kłębiły się mi różne myśli: "Iść tam? Przecież to... Nigdzie nie idę! Jednak, co oni tam robią?". Zaś koleżance odpowiedziałem wymijająco: "Zobaczymy". Wcale nie miała zamiaru zrezygnować: "Jeśli chcesz, to przyjdź. Zadzwoń, ja ci otworzę. Wiesz przecież, gdzie to jest. Wybór należy do ciebie".

        "I oto wyszedł siewca, aby siać" (Mar.4:3).

        I w moim sercu zostało zasiane ziarno. Czułem to, ale chciałem zagłuszyć odgłos pukania Jezusa do drzwi mego serca. Wieczorem poszedłem do kościoła, a w drodze powrotnej do domu toczyłem wewnętrzną walkę: iść, czy nie iść? Idąc ulicą, machinalnie skręciłem do domu, w którym miała się odbyć społeczność. Nacisnąłem dzwonek. W pierwszym odruchu chciałem uciec, ale było już za późno.

        Wszedłem do pomieszczenia, gdzie siedzieli zebrani. Czytano fragment z listu ap. Pawła do Rzymian, 1:18-32. "I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, a nawet ptaki, czworonożne zwierzęta i płazy".

        Godzinę wcześniej byłem w kościele na mszy św. i czytany był ten sam fragment Pisma Świętego, ale ten powyższy werset był pominięty. W pierwszej chwili pomyślałem, że coś pokręcili, ale się myliłem. W Biblii rzeczywiście tak pisało. Co więc się dzieje? Oczywiście, w kościele ten werset był niewygodny. Musiano go wyrzucić.         W późniejszym czasie uczęszczałem na społeczności, przez co wzrastałem duchowo. Było to słońcem, wodą i minerałami dla ziaren Słowa Bożego w moim sercu. Ale tam, gdzie układa się zbyt dobrze, to szatan musi coś zepsuć. Tak było i tym razem.

        Przyszedł maj. Ósma klasa się kończyła i trzeba było poważnie się zastanowić nad wyborem szkoły. Udałem się do księdza po radę. Jego słowa brzmiały: Idź do klasztoru.

        Poszedłem. Co miałem do stracenia? Zawsze byłem gorliwym katolikiem, a że przez kilka miesięcy chodziłem do zboru, to nic nie szkodzi. Wszystko można naprawić.

        W zakonie dali mi habit i wówczas mogłem się czuć dumny, bo przecież chodziłem w stroju zakonnika. Ludzie na ulicach się kłaniali, mówili "proszę księdza", i to pomagało wyżej wznosić głowę. Przecież1 to zaszczyt. Ale, co o takim zachowaniu mówi Pan Jezus? Jego racje są wręcz odwrotne, mówi inaczej:

        "I mówił w nauczaniu swoim: Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach, lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w synagogach, i pierwsze miejsca na ucztach; którzy pożerają domy wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok" (Mar.12:38-40).

        Wtedy nie zastanawiałem się nad tymi słowami, a gdy już była taka konieczność, to tłumaczyłem sobie, że Pan Jezus mówił tak o faryzeuszach, a nie o księżach i zakonnikach. A przecież Biblia jest wieczna i wszystko, co jest w niej zawarte, pasuje do dzisiejszych dni.

        Wszystko było dobrze, dopóki nie posłano mnie do pracy w chlewni przy świniach. Dopiero wtedy zacząłem się przyglądać, jak wygląda rzeczywiście życie w zakonie.

        Wtedy zdałem sobie sprawą, że wszystko jest inaczej niż powinno być. W tych też dniach głód Słowa Bożego, który odczuwałem już wcześniej, nasilił się tak, że stał się wprost niemożliwy do wytrzymania.

        Podczas ferii zimowych pojechałem na urlop do domu. Gdy widziałem gdzieś znaną mi wierzącą osobą, to uciekałem na drugą stroną ulicy. Jednak tak się stało, że w pewnej sprawie musiałem się udać do domu, w którym bywałem na społecznościach. Wywiązała się krótka rozmowa, podczas której powiedziano mi: "A mówiłeś, że wierzysz". W porywie gniewu prawie krzyknąłem: "Na te tematy nie chcę w ogóle dyskutować! Mi jest dobrze tam, gdzie jestem – w klasztorze!".

        Powrót do klasztoru okazał się być makabrą. Te słowa wciąż brzmiały w moich uszach. Po kilku tygodniach zrezygnowałem z bycia zakonnikiem. Ziarna Słowa Prawdy wydały pierwszy owoc - Owoc Nawrócenia.

        Do zboru nie poszedłem od razu. Dopiero po dwóch tygodniach uczestniczyłem w pierwszej, od dwóch lat, społeczności. Po tygodniu postanowiłem: "Wierzę w Jezusa. Chcę za Nim iść!".

        Niełatwo było mi odejść z zakonu, a i teraz wciąż doznaję wiele przykrości ze strony rodziny i otoczenia. Jednak Chrystus jest silniejszy. On cierpiał bardziej niż ja. Radość, która wypełnia moje serce, jest tak wielka, że mógłbym iść po ulicach i krzyczeć: "Alleluja! Jezus moim Panem!". Chrystus żyje i działa, jeśli się dotyka takich serc, jak moje.

        Chcę być mocny, abym pod koniec tej ziemskiej pielgrzymki mógł powtórzyć za ap. Pawłem: "Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem" (2Tym.4:7).

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin