Trylogia Thrawna - T1 - Dziedzic Imperium - Zahn Timothy.pdf

(1718 KB) Pobierz
01. Dziedzic Imperium - Zahn Timothy
GWIEZDNE
WOJNY
DZIEDZIC IMPERIUM
TIMOTHY ZAHN
Przekład Anna i Jan Mickiewicz
114090939.002.png
Tytuł oryginału HEIR TO THE EMPIRE
Redaktor serii ZBIGNIEW FONIOK
Redakcja stylistyczna DANUTA BORUC
Projekt graficzny okładki MAŁGORZATA CEBO-FONIOK
Ilustracja na okładce TOM JUNG
Opracowanie graficzne okładki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER
Skład WYDAWNICTWO AMBER
KSIĘGARNIA INTERNETOWA WYDAWNICTWA AMBER
Tu znajdziesz informacje o nowościach i wszystkich naszych ksiąŜkach! Tu kupisz wszystkie nasze
ksiąŜki! http://www.amber.supermedia.pl
Copyright © 1994 by Lucasfilm Ltd. & ™
All rights reserved.
Used Under Authorization. Published originally under the title Heir to the Empire by Bantam Books.
For the Polish edition Copyright © 1994 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83 - 7169 - 350 - 8
WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o. 00 - 108 Warszawa, ul. Zielna 39 , tel. 620 40 13 , 620 81 62
Warszawa 2001 . Wydanie IV Druk: Finidr, s.r.o., Český Těšin
114090939.003.png
ROZDZIAŁ
1
- Kapitanie Pellaeon? - dobiegł z oddali jakiś głos. Ktoś starał się przekrzyczeć
panujący na mostku gwar rozmów. - Wiadomość z patrolowców: statki zwiadowcze
wyszły przed chwilą z nadprzestrzeni.
Pellaeon zignorował okrzyk i pochylił się nad monitorem, przy którym siedział
oficer techniczny “Chimery”.
- Proszę mi przedstawić zmiany tych wielkości na wykresie - rozkazał, dotykając
piórem świetlnym ekranu.
- Ale, panie kapitanie...? - InŜynier rzucił mu pytające spojrzenie.
- Słyszałem - przerwał Pellaeon. - Wydałem panu rozkaz, poruczniku.
- Tak jest - odparł posłusznie oficer i zaczął wystukiwać polecenie dla komputera.
- Kapitanie Pellaeon? - powtórzył głos; tym razem mówiący znajdował się bliŜej.
Nie spuszczając wzroku z monitora, Pellaeon wyczekał do momentu, gdy usłyszał za
sobą odgłos zbliŜających się kroków. Wyprostował się i odwrócił; z jego ruchów przebijał
cały majestat, jaki dawało pięćdziesiąt lat słuŜby we Flocie Imperialnej.
Młody oficer dyŜurny zatrzymał się raptownie.
- O, panie kapitanie... - urwał, spojrzawszy w oczy zwierzchnika.
Pellaeon się nie odezwał. Przez chwilę panowała martwa
cisza. NajbliŜej stojący Ŝołnierze odwrócili głowy w ich kierunku.
- To nie jest targowisko w Shaum Hii, poruczniku Tschel - powiedział w końcu
Pellaeon. Jego głos był opanowany, ale brzmiał lodowato. - To jest mostek imperialnego
niszczyciela gwiezdnego. Tu meldunków nie przekazuje się, krzycząc w kierunku, w
którym przypuszczalnie znajduje się ten, do kogo są adresowane. Zrozumiał pan?
Oficer nerwowo przełknął ślinę.
- Tak jest, panie kapitanie.
Pellaeon wpatrywał się w niego przez chwilę, po czym skinął głową.
- A teraz proszę o raport.
- Tak jest, panie kapitanie - powtórzył Tschel. - Przed chwilą patrolowce
zawiadomiły nas, Ŝe grupa zwiadowcza powróciła z rajdu na układ Obroa-skai.
- To dobrze. Czy były jakieś trudności?
- Niewielkie, panie kapitanie. Tubylcom najwyraźniej nie spodobało się, Ŝe ktoś
przetrząsa ich centralną bazę danych. Dowódca zwiadu twierdzi, Ŝe wysłali za nim
pościg, ale go zgubił.
- Mam nadzieje, Ŝe to prawda - rzucił ponuro Pellaeon. LeŜący na pograniczu
układ Obroa-skai miał olbrzymie znaczenie strategiczne i - jak donosił wywiad - Nowa
Republika usilnie zabiegała o jego członkostwo w sojuszu. Jeśli w czasie rajdu
przebywały tam akurat jakieś statki Republiki, to...
“CóŜ, wkrótce i tak się o tym przekonam” - przemknęło mu przez głowę.
- Niech dowódca grupy natychmiast po wylądowaniu zamelduje się w kabinie
operacyjnej. I ogłosić Ŝółty alarm dla patrolowców. To wszystko. MoŜe pan odejść.
- Tak jest. - Porucznik niezupełnie przepisowo zrobił w tył zwrot i skierował się z
powrotem do centrum komunikacyjnego.
“Młody - pomyślał z goryczą kapitan. - I w tym tkwi cały problem. Dawniej - kiedy
Imperium znajdowało się u szczytu potęgi - byłoby nie do pomyślenia, Ŝeby ktoś tak
114090939.004.png
niedoświadczony był oficerem na statku takim jak »Chimera«. A teraz...”
Spojrzał na siedzącego przy monitorze młodego chłopaka.
“A teraz, jak na ironię, na pokładzie »Chimery« słuŜą wyłącznie młodzi ludzie.”
Pellaeon omiótł wzrokiem mostek. Obudził się w nim dawny gniew i nienawiść.
Wiedział, Ŝe wielu wyŜszych dowódców floty w skrytości ducha sądziło, Ŝe Gwiazda
Śmierci miała słuŜyć przede wszystkim ściślejszemu podporządkowaniu sił zbrojnych
Imperatorowi, tak Ŝeby - podobnie jak w sprawach politycznych - mógł on o wszystkim
decydować osobiście. Fakt, Ŝe mimo iŜ zniszczenie pierwszej stacji bojowej odsłoniło jej
wszystkie słabe strony, to Imperator nakazał budowę kolejnej Gwiazdy Śmierci, jeszcze
bardziej wzmógł podejrzenia. Tamta strata nie byłaby tak dotkliwa, gdyby nie fakt, Ŝe
wraz z nią uległ zagładzie gwiezdny superniszczyciel “Egzekutor”.
Choć od tego czasu minęło juŜ pięć lat, Pellaeon skrzywił się na wspomnienie
chwili, gdy dryfujący bezwładnie “Egzekutor” uderzył w nie dokończoną Gwiazdę
Śmierci, a następnie uległ dezintegracji w potęŜnej eksplozji, która rozerwała stację
bojową. Utrata superniszczyciela była ciosem tym dotkliwszym, Ŝe statkiem dowodził
sam Darth Vader, a mimo iŜ wybuchy gniewu Czarnego Lorda były wręcz legendarne - i
często kończyły się śmiercią któregoś z podwładnych - słuŜbę na “Egzekutorze”
uwaŜano powszechnie za najszybszą drogę do awansu.
Na pokładzie superniszczyciela zginął kwiat kadry oficerskiej niŜszego i średniego
szczebla oraz świetnie wyszkolona załoga. Flota juŜ nigdy nie zdołała się podnieść po
tej klęsce.
Pozbawione dowództwa siły imperialne szybko poszły w rozsypkę i bitwa
zamieniła się w pogrom. Po stracie jeszcze paru niszczycieli dano wreszcie sygnał do
odwrotu. W bitwie zginął kapitan “Chimery”. Starając się opanować sytuację, Pellaeon
przejął dowodzenie. Jednak mimo jego intensywnych wysiłków flocie nie udało się juŜ
odzyskać inicjatywy. Spychana przez Rebeliantów coraz dalej i dalej, w końcu znalazła
się tu...
Tu - w miejscu, które niegdyś było odległym zakątkiem Imperium. Obecnie ledwie
jedna czwarta dawnego terytorium znajdowała się nominalnie pod kontrolą sił
imperialnych. Tu - na pokładzie niszczyciela gwiezdnego, którego załogę stanowili
niemal wyłącznie młodzi, intensywnie przeszkoleni, ale bardzo niedoświadczeni
Ŝołnierze. Wielu z nich siłą lub groźbą jej uŜycia zmuszono do opuszczenia rodzinnych
planet i wcielono do słuŜby.
Tu - pod dowództwem najzdolniejszego stratega, jakiego kiedykolwiek oglądało
Imperium.
Pellaeon ponownie rozejrzał się po mostku. Na jego ustach pojawił się ledwie
dostrzegalny, jadowity uśmiech. “Nie - pomyślał - Imperium nie zostało jeszcze
pokonane. A butna i samozwańcza Nowa Republika wkrótce się o tym przekona.”
Spojrzał na zegarek. Była druga piętnaście. Wielki admirał Thrawn zwykł o tej
porze oddawać się medytacji w kabinie dowodzenia... I jeśli wykrzykiwanie meldunków
na mostku było wbrew przyjętym w siłach imperialnych zwyczajom, to przerywanie
rozmyślań admirała za pomocą interkomu stanowiło jeszcze powaŜniejsze naruszenie
obowiązujących zasad. NaleŜało zwracać się do niego osobiście albo nie zwracać się
wcale.
- Proszę nadal kontrolować zmiany tych wielkości - polecił oficerowi
technicznemu Pellaeon, kierując się w stronę wyjścia. - Niedługo wrócę.
Kabina dowodzenia admirała Thrawna znajdowała się
114090939.005.png
o dwie kondygnacje niŜej niŜ mostek. Urządzono ją w luksusowo wyposaŜonym
pomieszczeniu, które poprzedniemu dowódcy słuŜyło do wypoczynku. Kiedy Pellaeon
odnalazł Thrawna - a właściwie, kiedy Thrawn odnalazł jego - jednym z pierwszych
posunięć admirała było przejęcie apartamentu i przekształcenie go pod względem
funkcjonalnym w kopię mostku.
Drugi mostek, pokój do medytacji... a moŜe coś jeszcze... To, Ŝe odkąd
zakończono przebudowę, wielki admirał spędzał w kabinie dowodzenia bardzo duŜo
czasu, nie stanowiło dla załogi “Chimery” tajemnicy; sekret tkwił w tym, co właściwie
Thrawn robił w ciągu długich godzin, które spędzał samotnie w tym pomieszczeniu.
Podchodząc do drzwi kabiny, Pellaeon obciągnął mundur
i poprawił pas. “MoŜe zaraz się tego dowiem” - pomyślał.
- Melduje się kapitan Pellaeon - powiedział. - Panie admirale, przynoszę
informa...
Drzwi się rozsunęły, nim zdąŜył skończyć. Przygotowując
się psychicznie na spotkanie z Thrawnem, wszedł do słabo oświetlonego przedsionka.
Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł nic ciekawego. Ruszył w stronę odległych o parę
metrów drzwi do głównego pomieszczenia.
Nagle poczuł na karku nieznaczny ruch powietrza.
- Kapitanie Pellaeon - niski, chrapliwy głos, który odezwał mu się tuŜ nad uchem,
przypominał trochę miauczenie kota.
Pellaeon podskoczył i błyskawicznie odwrócił się do tyłu. Był zły zarówno na
siebie, jak i na niską, chudą postać stojącą
o niecałe pół metra od niego.
- Rukh, do cholery! - wybuchnął. - Co ty wyprawiasz?
Przez dłuŜszą chwilę Noghri tylko mierzył go wzrokiem
i kapitan poczuł krople potu spływające mu po plecach. Wpatrująca się w niego istota
miała duŜe, ciemne oczy, wydatne szczęki i lśniące, ostre kły. W półmroku przypominała
bestię rodem z koszmaru - szczególnie komuś takiemu jak Pellaeon, kto doskonale
wiedział, do jakich zadań Thrawn uŜywa Rukha i innych Noghrich.
- Wykonuję tylko swoje obowiązki - powiedział w końcu Rukh. Niedbale skinął
Ŝylastą ręką w kierunku wewnętrznych drzwi i kapitan zauwaŜył błysk wąskiego noŜa,
który w jednej chwili zniknął w rękawie Noghriego. Rukh zacisnął, a potem rozluźnił
pięść. Pod ciemną skórą wyraźnie widać było pracujące mięśnie. - MoŜe pan wejść.
- Bardzo dziękuję - mruknął Pellaeon. Ponownie obciągnął mundur i odwrócił się
w stronę drzwi. Te otworzyły się natychmiast, gdy się do nich zbliŜył. Wkroczył do
środka i znalazł się w... nastrojowo oświetlonym muzeum sztuki.
Stanął jak wryty. Opanowując zdumienie, rozejrzał się dokoła. Ściany i sufit w
kształcie kopuły były pokryte malowidłami i płaskorzeźbami. Parę z nich przypominało
trochę dzieła ludzkich twórców, ale większość była obcego pochodzenia. W róŜnych
miejscach kabiny poustawiano rzeźby: część na cokołach, inne wprost na podłodze.
Pośrodku, w dwóch kręgach, stały szklane gabloty. Zewnętrzny krąg był nieco wyŜszy.
Na ile Pellaeon mógł dostrzec, w gablotach takŜe znajdowały się dzieła sztuki.
W samym środku podwójnego kręgu, na fotelu będącym
idealną kopią znajdującego się na mostku fotela admiralskiego siedział nieruchomo
wielki admirał Thrawn.
Jego granatowoczarne włosy lśniły w półmroku. Bladoniebieska skóra wydawała
się lodowata i zupełnie nie pasowała do ludzkiej sylwetki. Opierał głowę o zagłówek, a
114090939.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin