slonce-przyjaciel_czy_wrog.pdf

(103 KB) Pobierz
Microsoft Word - Słońce.doc
Słońce – przyjaciel czy wróg ?
rozdział książki „Ekomedycyna. Nie bójmy się raka i chorób serca. Od lekarza do grabarza”
autor Jerzy Maslansky
Słońce – przyjaciel czy wróg ?
Odpowiedź na szczęście będzie krótka: przyjaciel. Kończąc rozważania lekarzy leczących
przyczyny na temat zwiększającego się z roku na rok problemu, jakim są choroby
nowotworowe i układu krążenia, chciałbym dołożyć dosłownie kilka zdań na temat słonecznej
paniki i wynikających z niej konsekwencji. RAK SKÓRY jest jedną z nich i jak twierdzą
„przyczynowcy”, na nim nie koniec. Inne odmiany raka , MIAŻDŻYCA, OSTEOPOROZA,
PARKINSON , STWARDNIENIE ROZSIANE to kolejne z chorób cywilizacji, których nagminność
występowania POTĘGUJE właśnie UCIECZKA PRZED SŁOŃCEM . Radzą, żeby zamiast
koncentrować się na wywoływaniu słonecznej paniki, lekarze i „strażnicy zdrowia
publicznego” zaczęli wreszcie mówić o wielu innych i ważniejszych czynnikach, które nam
zagrażają.
Co więcej, badając przyczyny powstawania raka skóry, twierdzą wręcz, że filtry, których
celem jest chronić nas przed szkodliwymi promieniami ultrafioletowymi, same w sobie
karcynogenne, nie są w stanie zabezpieczyć nas przed najbardziej śmiertelną postacią raka
skóry, jakim jest czerniak. Ta forma raka, jak mówią, ma zupełnie inne podłoże.
Zacznijmy od Księgi Rodzaju:
„Niechaj się stanie światłość. I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra,
oddzielił ją od ciemności.”
Skoro światłość, jak mówi księga, jest dobra, to należałoby uznać, że słońce podarował Pan
Bóg w jakimś konkretnym celu: aby umożliwić nam życie, a nie wygubić rodzaj ludzki jeszcze
przed jego stworzeniem.
Nie ma też w Biblii ostrzeżeń i wskazówek typu: Abrahamie, włóż okulary, smaruj się
kremem z filtrem ! Ktoś powie w tym momencie: cóż, czasy się zmieniają.
Owszem, zmieniają się – słabnie ludzka pamięć, coraz mniej czyta się Biblię. Przestała
pasować do naszych czasów. Biblią naszych czasów stały się kolorowe magazyny, które
wprowadziły całkiem nowy Dekalog. Ale czy lepszy ? To pytanie trzeba by skierować do tych
naukowców, którzy uwielbiają kreować problemy, których wcześniej nie było, którzy
stwarzają nowe prawdy i udowadniają je, bo to ich praca. (…)
Zajęli się też słońcem, aby w rezultacie doprowadzić do słonecznej paniki na świecie.
W efekcie dziś ludzie wręcz nienawidzą słońca. Co ciekawe, nienawidzą i boją się, ale też i
wyczekują zarazem. A kiedy już zaświeci na niebie, przeklinają, i tak szybko, jak to tylko
możliwe, wprowadzają w życie porady „troskliwej” jak zawsze, korporacyjnej inwencji:
kapelusze, przyciemnione szyby, okulary przeciwsłoneczne, parasole, filtry 5, 15, 20, 30 – i
tak bez końca.
„Proszę unikać słońca”, to dzisiejsze porady nie tylko tych, którzy zapowiadają pogodę, ale
też nieomal już wszystkich lekarzy.
Czyżby Pan Bóg naprawdę popełnił błąd ?
Nie sądzę.
Potwierdza to, m.in. dr Michel Holick, dermatolog z ponad 30 – letnim stażem naukowym i
praktyką w Centrum Medycznym uniwersytetu w Bostonie. I zgodnie z informacją, jaką
przesłał mi dr W. Douglas, wyniki badań doktora Holicka stanowczo zaprzeczają
propagandzie prognostów pogody oraz uczulonej na słońce grupie lekarzy.
Otóż, dr Holick, na podstawie wieloletnich badań uważa, że zanotowana ostatnimi laty …
… słoneczna panika jest jedną z głównych przyczyn wzrostu zachorowań na osteoporozę,
choroby układu krążenia, cukrzycę, raka piersi, prostaty, jajników i skóry !
Niespodzianka ?
Dla wielu tak, ale nie dla dra Holicka, który niedoborowi witaminy D przypisuje obecność
wielu innych chorób cywilizacyjnych. Ten znany i cieszący się respektem naukowiec
amerykański zna witaminy na wylot, a witaminie D poświęcił wiele lat pracy. Uważa on, że
odgrywa ona wiodącą rolę w prawidłowym wzroście komórek, przez co bezpośrednio
wpływa na jakość działania systemu immunologicznego. W jednym z wielu
przeprowadzonych badań obserwował zależność pomiędzy regionalnym nasłonecznieniem a
stopniem stężenia witaminy D. Badania miały miejsce w Bostonie (USA), a udział w nich
wzięła dorosła młodzież.
Wyniki były raczej zaskakujące. Co trzeci badany wykazał niedobór witaminy D pod koniec
okresu zimowego, natomiast zaskoczeniem, o którym mowa, był wciąż jej niedobór wśród
11 % badanych pod koniec lata !
Biorąc pod uwagę wiek badanych (poniżej 30 lat) oraz ich sportową aktywność, można sobie
tylko wyobrazić, jaki poziom witaminy D wykazują mieszkańcy domów starców …
(Uważa się, że około 11 – 13 % populacji Amerykanów cierpi z powodu zmian
osteoporotycznych. W Polsce natomiast mówi się już o co czwartej osobie z tego typu
zmianami, i że co druga osoba ze złamaniem kości udowej lub biodrowej umrze w przeciągu
dwu lat z powodu komplikacji natury fizyczno – psychicznej).
Jednym z prestiżowych magazynów medycznych Ameryki jest „Cancer March” (2002). To
właśnie w nim swoje badania opublikował dr William Grant, jeden z tych naukowców,
któremu też nie odpowiada teoria szkodliwości słońca. Podobnie jak dr Holick, on też zajął
się wyjaśnianiem zagadki ultrafioletowych promieni UV – B.
Analizując 506 regionów USA i Europy oraz stopień nasłonecznienia, biorąc jednocześnie
pod uwagę dietetyczne nawyki ich mieszkańców oraz stopień ekspozycji ich na promienie
UV – B, porównał uzyskane w ten sposób dane do częstotliwości zachorowań i zgonów z
powodu trzynastu różnych odmian raka.
341560990.001.png
Wyniki okazały się wielce alarmujące.
Im mniejsza ekspozycja na promienie słoneczne (brak możliwości syntezy witaminy D), „tym
większa i wzrastająca proporcjonalnie zależność z rakiem piersi, jelita grubego oraz
jajników”.
Brak możliwości syntezy witaminy D to także bezpośredni związek, jak stwierdził dr Grant, z
rakiem pęcherza, macicy, przełyku, odbytu oraz żołądka.
Związkiem pomiędzy nasłonecznieniem, a nagminnością tym razem przypadków miażdżycy
zajął się również znany magazyn z Ameryki „Circulation” (1997). Z rezultatów badań, które
opublikował wyraźnie wynika, że niski poziom witaminy D łączy się z miażdżycą:
„Im niższy poziom witaminy D, tym większe prawdopodobieństwo zamknięcia światła tętnic
wieńcowych, dzięki odkładaniu się w nich zwapniałych złogów.” Wiadomo, „wapno”, które
cywilizacje konsumują w nadmiarze, nie zmetabolizuje się bez witaminy D. A bez słońca,
tranu i jajek znaleźć w organizmie witaminę D jest rzeczą niesamowicie trudną …
Konsekwencjami słonecznej paniki zajęli się także uczeni z Rosji oraz magazyn „Lancet”.
Obserwacja 900 kobiet pozwoliła im dojść do wniosku, że większym dla nich
niebezpieczeństwem zachorowania na raka skóry są ich uniki przed słońcem na rzecz
światła jarzeniowego (fluorescencyjnego). I to aż o 210 % w porównaniu z tymi kobietami,
dla których słońce nadal jest idealnym rozwiązaniem wielu chorobowych problemów.
Na brak witaminy D i wynikającego z tego powodu raka skóry wskazali również naukowcy
armii amerykańskiej (NAVY). Ich zdaniem, rak skóry najczęściej atakuje tych, którzy smarują
się kremami z filtrem lub przebywają przez większość czasu w pomieszczeniach biurowych.
Z kolei ci, którzy korzystają z kąpieli słonecznych częściej, mogą pochwalić się najmniejszą
ilością przypadków zachorowań . Do podobnych wniosków zresztą doszli naukowcy z
Australii. Tam, gdzie słońca przecież niemało …
PLAŻOWI RATOWNICY chorują na raka skóry rzadziej,
aniżeli PRACOWNICY BIUROWYCH DRAPACZY CHMUR !!!
Skąd wzięła się zatem słoneczna panika, która doprowadziła do niebezpiecznych nawyków,
uniemożliwiających syntezę witaminy D ?
Otóż, zapoczątkowali ją naukowcy z amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska
(Environment Protection Agency), których ambicje nakazywały coś udowodnić.
Potrzebne były jeszcze zwierzęta, bo teza już była. Znieczulenie, rozwarte powieki i
półgodzinna aplikacja wiązki promieni UV – C (są mniej od nich szkodliwe UV – A i UV – B).
Rezultat ? Zniszczenie siatkówki oka.
Konkluzja ? Promieniowanie ultrafioletowe – „no good for you” !
341560990.002.png 341560990.003.png
Potem już tylko telewizja, radio, gazety. Trzeba było przecież ludzi przekonać, że mrużenie
oczu na słońcu to zjawisko wielce szkodliwe. Czas najwyższy ! – rzekli producenci kremów z
filtrami i okularów. Naukowcy już dawno mówili o tym, że należy unikać promieni
ultrafioletowych. No i ludzie zaczęli się bać nie na żarty. Nikt im przecież nie powie, ze
rozsądne ilości ultrafioletowego promieniowania Pan Bóg dał ludziom nie od parady.
Dał też pigment zwany melaniną. Dał ją białym, dał i Murzynom. Dał też Eskimosom, z tym,
że ich braki słoneczne zrekompensował inaczej – dał w zamian kaszaloty i tran.
Podziękowali wszyscy: Eskimosi, biali i Murzyni, wiedząc, że cokolwiek podarował, jego
celem była dobra, psychiczna i fizyczna kondycja człowieka.
Czym jest melanina ?
Jest to pigment zawarty w skórze, oczach i włosach, którego zadaniem jest m.in. chronić je
przed zbyt długą ekspozycją na działanie ultrafioletu. Jest po prostu dla niego naturalną
barierą. Natomiast ilość melaniny decyduje o zabarwieniu skóry. Zmieniając jej kolor w
trakcie ekspozycji na działanie promieni słonecznych, daje znać, że opalanie dobiegło końca.
Tym samym daje znak, że synteza witaminy D osiągnęła wymagany tego dnia poziom.
Murzyni mają melaniny większe ilości, stąd też Natura dała im 10 do 20 razy większą
możliwość dłuższego przebywania na słońcu po to, aby mogli zakumulować tę samą ilość
witaminy D co biali, którym wystarczy około jednej godziny słonecznej kąpieli, by uzupełnić
witaminową „baterię”. A to, że panika strachu posiada uniwersalny wymiar, tłumaczy,
dlaczego Murzyni zamieszkujący kraje Europy Północnej i Ameryki zapadają najczęściej na
choroby nowotworowe i osteoporozę.
Podobna relacja w odniesieniu do koloru skóry oraz czasu trwania ekspozycji słonecznej
obowiązuje, gdy jest mowa o gruczole szyszynki i wydzielanym przez nią hormonie, zwanym
melatoniną. Im skóra ciemniejsza, tym okres ekspozycji powinien być dłuższy. Melatonina to
jeden z tych ważniejszych hormonów, którego zaniżony poziom wykazują wszyscy ci, dla
których ciało niebieskie - Słońce, jest głównym wrogiem cywilizacji – od osteoporotyków po
tych ze zdiagnozowaną chorobą nowotworową czy miażdżyca.
Melatoniną zajął się m.in. dr Reven Sandyk ze stanu Connecticut (USA), który nie tylko
ponad wszelką wątpliwość udokumentował, że im mniejsze zasoby witaminy D, tym większe
prawdopodobieństwo zachorowań na chorobę Parkinsona i stwardnienie rozsiane, ale też
wykazał, że wszyscy badani pacjenci ze stwardnieniem rozsianym, posiadający niski poziom
melatoniny, wykazują kalcyfikację (zwapnienie) gruczołu.
Wspomniałem wcześniej o czerniaku, czyli raku skóry, którego spośród dwóch innych
odmian, mniej groźnych dla życia, powinniśmy obawiać się najbardziej.
Otóż, w kręgach medycyny przyczyn generalnie uważa się, że ta postać raka częściej dotyka
tych o jasnym kolorze włosów i skóry lub też wykazujących tendencje do wzrostu tzw.
pieprzyków (zaśniadów). Stwierdzono, że osoby te wykazują o 600 % zwiększoną podatność
zachorowania na czerniaka. Nie oznacza to jednak, że kiedy stosują kremy z filtrem, ich
ryzyko zachorowania na czerniaka maleje, co o dziwo, zostało udokumentowane badaniami
przeprowadzonymi w Memorial Sloan – Katering Hospital : „Filtry przeciwsłoneczne … nie
chronią przed czerniakiem.”
Co zatem jest główną przyczyną czerniaka ?
Na pewno nie promienie słoneczne. (…)
Jeśli więc nie one, to co ?
c.d.n.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin