Fakty i Mity 2011-31.pdf

(6185 KB) Pobierz
680600440 UNPDF
CO UKRYWA RAPORT MILLERA
 Str. 3
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 31 (596) 11 SIERPNIA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Istota ludzka sprowadzona w prawach do rangi rzeczy – oto najkrótsza
definicja niewolnictwa. Ale bywa, że człowiek jest jeszcze mniej
wart niż rzeczy, które wykonuje. Wówczas mamy do czynienia
z ludzkimi robotami zasilanymi miską brei. Dopóki się nie zużyją.
Wówczas są zastępowane nowymi robotami, bo naprawa starych
jest nieopłacalna... Witajcie we wspaniałym XXI wieku... Â Str. 10
ISSN 1509-460X
680600440.026.png 680600440.027.png 680600440.028.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 31 (596) 5–11 VIII 2011 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Po makabrze w Norwegii wrócił w Polsce dyżurny temat ka-
ry śmierci. Nagle okazało się, że za społeczną zemstą opowia-
dają się niektórzy platformersi, pisiory oraz Kargule i Pawla-
ki. I choć problem jest wyłącznie wyborczy (w krajach UE ka-
ra śmierci jest niedopuszczalna), to i tak wydaje się nam, że
na jednego ew. skazańca znalazłoby się nad Wisłą ze 20, a mo-
że nawet i 220 chętnych katów. Wtedy TVN zbiłby kokosy
na castingowym programie „You Can Kill”.
Idziemy razem
Na 41 listach SLD w wyborach do Sejmu pierwsze miejsca
dostały zaledwie 4 kobiety. Ot, i tyle warte są obietnice Na-
pieralskiego, dla którego Miller, polityk przegrany, a robiący
za spadochroniarza w Gdyni, więcej jest wart niż Dorota
Gardias czy Wanda Nowicka.
nusza Palikota i patronowanie temu sojuszowi przez „FiM”
wywołało Waszą ostrą dyskusję. Przeplatały się w niej dwa
wątki. Jeden dotyczył rzekomej zdrady ideałów lewicy po-
przez związanie się RACJI i „FiM” z liberałem. W drugim wska-
zywano na szansę, jaką daje wspólne wejście antykleryka-
łów do gry.
Zarzut zdrady smuci podwójnie, bo jest dowodem na siłę
prawicowej propagandy, która od lat sączy w umysły i ser-
ca Polaków nieprawdziwy, skrzywiony obraz lewicy i libera-
łów. Daliśmy się zamknąć w getcie słów i pojęć, które aktu-
alne były jeszcze w 2 połowie
XX wieku, a dzisiaj trącą anachro-
nizmem. Według konserwatystów
jedynym zadaniem ludzi lewicowych
jest obrona najbiedniejszych, wyklu-
czonych oraz robotników. A że pró-
bują się oni zajmować innymi zada-
niami, na przykład walką z kleryka-
lizmem, ochroną środowiska czy pra-
wami kobiet, to taka lewica jest
nic niewarta, a wręcz szkodliwa. Na-
leży więc wskazać wyborcom lep-
szy wybór – nas samych! – prawi-
cowych populistów, którzy konser-
wują życie społeczne pod dyktan-
do kleru, wciskając przy tym kit
o Polsce solidarnej. Ale z kim? Chy-
ba z Watykanem, bo Polacy, po-
za becikowym, nic od rządów PiS
i PO nie dostali.
Jarosław Kaczyński od daw-
na usiłuje zająć miejsce lewicy i po-
dzielić scenę polityczną na dwa obo-
zy konserwatywne: gospodarczy
spod znaku PO i populistyczny spod znaku PiS. Ten układ sił
(niby wrogich, ale jakże podobnych) przypomina zimną woj-
nę pomiędzy USA i ZSRR. U nas rolę gwaranta pokoju, czyli
atomu, ma pełnić Kościół. Tak jak dawniej, pomiędzy Solidar-
nością i PRL-em, ma on być patronem i arbitrem narodowe-
go pojednania, co mu się zresztą w ogóle nie udaje. Żywi się
raczej sporami i podsyca je, aby ciągle uzasadniać swą do-
mniemaną przydatność. Wszystko to w zamian za przywileje
i wpływ na stanowienie prawa. Nie jest to pomysł nowy.
Od 1990 roku kruchtowi konserwatyści robili wszystko, by nie
powstała silna partia liberalno-lewicowa. Zwłaszcza Kaczyń-
scy blokowali jak mogli rodzący się z trudem sojusz liberal-
nego skrzydła Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (Adam
Michnik, Bronisław Geremek, Jacek Kuroń) z częścią działa-
czy SdRP (Aleksander Kwaśniewski, Marek Siwiec, Danuta
Waniek). Taki układ stanowił śmiertelne zagrożenie dla hege-
monii Kościoła. Mając w swoich szeregach znane i budzące
sympatię postaci, był on w stanie zbudować swoje struktu-
ry w terenie bez potrzeby oglądania się na poparcie z ambon.
Następstwem tego mogło być zepchnięcie na bocznicę kle-
rykalnej prawicy. I to nawet pomimo wojtyłomanii. Niestety,
prawdziwym liberałom i socjaldemokratom (głównie Kwa-
śniewskiemu) zabrakło odwagi, a część wydarzeń przyszła
za wcześnie. Ale to już inna opowieść.
Do dziś hierarchia katolicka ingeruje w proces tworzenia
prawa i uniemożliwia naprawę państwa. Szefowie organiza-
cji grupującej 2 miliony obywateli RP (tylu członków według
badań GUS liczą obecnie wszystkie kościelne organizacje)
otrzymali przywilej bycia naczelnym recenzentem projektów
aktów prawnych i polityki rządów. Prawo przestało służyć
dobru wspólnemu obywateli, a stało się polem do przetar-
gów i gier politycznych. Polski Związek Wędkarski liczy po-
nad milion członków. Dlaczego wędkarze nie mają choć po-
łowy tych przywilejów i milionów państwowych złotych, któ-
re dostaje watykański kler?
Dzisiaj stajemy przed wielką szansą przywrócenia w Pol-
sce normalności. Sojusznikiem prawdziwej lewicy w tym dzie-
le są prawdziwi liberałowie. Oni wiedzą, że bez rozerwania
związków państwa i Kościoła nie zbudujemy naprawdę wol-
nego państwa i społeczeństwa. To powinno nas łączyć, ale
nie tylko to.
Kilka dni temu spotkałem się z szefami RACJI PL. Przy-
znali oni, że po spotkaniach z Januszem Palikotem i przeana-
lizowaniu programu jego Ruchu Poparcia nie znaleźli żadnego
rozdźwięku z własnymi tezami programowymi, z wyjątkiem
podatku liniowego, którego chcą liberałowie z RPP. Na łamach
„FiM” pisaliśmy już kilkakrotnie o liberali-
zmie XXI wieku – nowoczesnym, prosocjal-
nym, nietraktującym gospodarki jako sztu-
ki dla sztuki (patrz Balcerowicz), ale w ści-
słym powiązaniu z potrzebami wszystkich
środowisk i ze sprawiedliwością społeczną.
Może temu posłużyć tak zwany do-
chód gwarantowany, nad projektem które-
go pochylili się wyłącznie liberałowie Pali-
kota. Jego wprowadzenie może pomóc ogra-
niczyć rządową i samorządową biurokrację,
a pomoc społeczna – zamiast bawić się
w papirologię – zajmie się tym, do czego
została powołana. Spadnie także rozmiar
kontroli państwa nad obywatelem i nasz za-
pał do ukrywania dochodów. Podatki prze-
staną być kradzieżą, a staną się daniną
na rzecz instytucji i funduszy, z których wszy-
scy będziemy korzystać. W dobrze rządzo-
nym państwie pracodawcy nie kombinują
nad kolejnymi wariantami śmieciowych
umów o pracę z pracownikami i sposo-
bem zaoszczędzenia na składkach ZUS. Jak
to jednak zrobić, skoro utrzymujemy Fun-
dusz Kościelny opłacający składki za duchownych, a rolni-
kom – w tym najbogatszym – fundujemy bezpłatną opiekę
zdrowotną? Sojusz liberała i socjaldemokraty w walce z tymi
i innymi patologiami jest rzeczą naturalną. Dzisiaj to pracow-
nik i pracodawca powinni stanąć po jednej stronie naprzeciw
biurokracji, marnotrawstwu, a często zwykłej głupocie. Obraz
liberała krwiopijcy to obecnie mit. Liberałowie wiedzą, że wy-
zysk do niczego nie prowadzi. Powielanie tego mitu jest jed-
nak na rękę konserwatystom. Bo mogą wtedy żerować na na-
turalnym strachu zwykłych obywateli o swój los. Bo człowiek,
który boi się pustego garnka i swoich przekonań, łatwiej da-
je sobą manipulować. Łatwiej jest wtedy wzbudzić przekona-
nie, że biskup krytykujący prawo należy do naszej tradycji. Li-
berałowie i socjaldemokraci mają szansę zburzyć ten szatań-
ski spokój. Ich sojusz – teraz lub w następnych wyborach
– jest do tego zdolny, bo łączy kapitał i pracę. A kapitał ze
światem pracy przeplata się niezmiennie.
Czyż nie jest problemem lewicy to, że dzisiaj prawo po-
zwala wymuszać na producentach udzielanie wielkim sie-
ciom handlowym kredytu kupieckiego na 180 dni i więcej?
Jaki biznes wytrzyma oczekiwanie pół roku i więcej na płat-
ności za towar? Jak wtedy wypłacać godne pensje pracow-
nikom? Jak inwestować? Czy nie jest problemem lewicy, że
państwo dawało i daje zlecenia na budowę dróg firmom, któ-
re nie mają żadnego potencjału i do wszystkich prac wynaj-
mują za grosze małe przedsiębiorstwa, którym płacą z opóź-
nieniem lub wcale? A przepisy prawa pracy, które powodu-
ją, że firma zatrudniająca zgodnie z prawem nie ma szans
na konkurowanie z kościelnym biznesem, na przykład tury-
stycznym? To nie jest problem? Czy sprawą dla lewicy nie są
zapisy kodeksu pracy, które zniechęcają firmy do zatrudnia-
na młodych kobiet? Czy nie jest to odbieranie im szans
na rozwój i bycie samodzielnymi? O tym myślą nowocześni
liberałowie i nowoczesna lewica. I dlatego idziemy razem.
JONASZ
Dziennikarze Polsatu wdarli się na Jasną Górę jak Szwedzi
– ogłosił Rydzyk w RM. Byliśmy i na własne oczy widzieli-
śmy. Tak było! Dwójka reporterów od Solorza biła, kopała
i żywym ogniem przypalała 40 tys. moherów!
„Rzepa” piórem red. Czaczkowskiej zastanawia się, ileż to ko-
ściołów ucierpiało podczas powstania warszawskiego. Czesław
Miłosz w wierszu „Piosenka o porcelanie” (też o powstaniu)
pisał o człowieku, któremu nie żal umierającego miasta, tylko
kilku potłuczonych filiżanek: „Niczego mi proszę pana / Tak
nie żal jak porcelany” – mówi bohater wiersza Miłosza. A Czacz-
kowskiej żal kościołów.
Młody, dziarski 2,5-metrowy (!) mężczyzna trzyma w ręku mo-
dlitewnik, a u jego stóp leży kotwica – tak ma wyglądać gdań-
ski pomnik prałata Jankowskiego. Projekt już jest, ale potrze-
ba na jego realizację minimum 130 tys. zł (bez honorarium
rzeźbiarza). Na razie hojni gdańszczanie dali 11 tys. i więcej
ani myślą. Oj, prałat szybko by od nich zebrał...
W zakrystii warszawskiej katedry św. Floriana doszło do kra-
dzieży prawie 8 tys. złotych. Policja przypadkowo ujęła rabu-
sia Rafała D. Złodziej sam przyznał się do przestępstwa, a to
wywołało wśród funkcjonariuszy konsternację, bo żadnego
zgłoszenia zaginięcia pieniędzy nie otrzymali. Proboszcz ka-
tedry nie umiał wytłumaczyć, dlaczego zataił przestępstwo.
Może dlatego, że parafianie mogliby mylnie zrozumieć okrzyk:
„Łapać złodzieja!”.
Zanim proces Dody ruszył na dobre, już nurza się w oparach
absurdu. Przypomnijmy, że Rabczewska obraziła kilku kato-
lików stwierdzeniem, że Biblię pisali „napruci winem i palą-
cy jakieś zioła”. No to warszawski Sąd Rejonowy rozpoczął
przewód od przepytania historyka – prof. Wipszyckiej-Bravo
– na okoliczność, czy spożywanie wina w kulturze śródziem-
nomorskiej jest normą, czy raczej nie. Istotna kwestia. Jej
rozstrzygnięcie może doprowadzić do rewelacyjnych konsta-
tacji, że podczas Ostatniej Wieczerzy pito coca-colę.
„Pewien prorok nakarmił tłumy 5 rybami i 2 bochenkami chle-
ba. Jeśli wiesz, że taka porcja nawet cudem nie wystarczy
twojemu wygłodniałemu pupilowi, to zaopatrz się w zapas kar-
my za 19 zł” – anons tej treści zamieścił w internecie jeden
ze sklepów zoologicznych... w Polsce!!! Teraz przeprasza na wy-
ścigi, ale nie wiadomo, czy zdąży, bo „prawdziwi” katolicy chcą
zrobić z reklamodawców karmę dla psów.
Setki anonimowych alkoholików, narkomanów, palaczy, ha-
zardzistów, onanistów, żarłoków oraz erotomanów i seksoho-
lików spotkało się w bazylice w Licheniu na Ogólnopolskim
Zjeździe Trzeźwości Osób Uzależnionych. Ludzie, ale musia-
ła być impreza!
Euro-Zbysio Ziobro na jednej z podberlińskich dróg ponaddwu-
krotnie przekroczył dopuszczalną prędkość. Policjantom, któ-
rzy go zatrzymali, szczeny dodatkowo opadły, gdy stwierdzili,
że Ziobro ma z przodu autka inną niż z tyłu tablicę rejestra-
cyjną. I co zrobili? Nic, bo były minister sprawiedliwości za-
słonił się paszportem dyplomatycznym. Ale to nie koniec chryi:
Ziobro chce skarżyć niemieckie media za porównanie go do sy-
na Kaddafiego, a syn Kaddafiego grozi procesem za porów-
nanie go do Ziobry.
Niektóre poglądy Andersa Behringa Breivika są wyjątkowo
trafne – powiedział głośno włoski europoseł Mario Borghezio.
U nas cichutko, za to identycznie, pomyślało kilkaset tysięcy
wyznawców Rydzyka, Natanka, a pewnie i Cejrowskiego.
Tymczasem suspensowany Natanek napisał do papieża Bene-
dykta list (zachowując służbową drogę – poprzez nuncjusza),
w którym przestrzega: „Zagrożeniem dla Polskiego Kościoła
nie jestem ja – ksiądz Piotr Natanek – czy mi podobni kapła-
ni, ale Hierarchia Kościelna”. No i jak tu nie wierzyć psychia-
trom, którzy twierdzą, że każdy szaleniec ma przebłyski zdro-
wego rozsądku.
Na 5 i 6 lat więzienia skazał sąd w La Valletcie (Malta) dwóch
księży pedofilów, którzy dopuszczali się gwałtów na dzieciach
z sierocińca św. Józefa. Ot, dziki kraj. U nas wyrok za podob-
ne ohydztwo byłby znacznie surowszy: 10 i 11 lat zesłania
na... malowniczą, wiejską parafię lub nawet na misję. Na przy-
kład na Maltę do sierocińca św. Józefa.
D ecyzja o starcie kandydatów RACJI PL z list Ruchu Ja-
680600440.029.png 680600440.001.png 680600440.002.png 680600440.003.png
Nr 31 (596) 5–11 VIII 2011 r.
GORĄCY TEMAT
3
Wypadków Lotnictwa
Państwowego kierowa-
nej przez szefa MSWiA
Jerzego Millera jest bardzo dobrą,
aw zakresie aspektów technicznych
oraz procedur urzędowych i lotni-
czych wręcz doskonałą fotografią wy-
darzeń związanych zkatastrofą smo-
leńską. Jeśli chodzi ojej bezpośred-
nie przyczyny, dokument wzasadzie
potwierdził to, oczym oddawna wie-
my, zaś odraportu Międzypaństwo-
wego Komitetu Lotniczego (MAK)
różni się jedynie tym, że rozkłada
odpowiedzialność także narosyjskich
kontrolerów, którzy10 kwietnia2010
roku zarządzali ruchem lotniczym
w Smoleńsku. I tak:
~ według polskiej oceny bez-
pośrednią przyczyną wypadku było
„zejście poniżej minimalnej wysokości
zniżania, przy nadmiernej prędkości
obezwładniało kapitana Arkadiusza
Protasiuka (fot. str. 1), gdyż ten
„w przypadku odejścia na lotnisko za-
pasowe oczekiwał negatywnej reakcji
Głównego Pasażera”.
– MAK uznał (i jest to w grun-
cie rzeczy logiczne), że jeśli dowód-
cy statku powietrznego pod żadnym
pozorem nie wolno było zejść poni-
żej 100 metrów bez wyraźnej zgody
na lądowanie, której przecież nie
otrzymał (zapewniał, że chce tylko
wykonać „próbne podejście”, czyli
przekonać się na własne oczy o sytu-
acji), to żadne działanie lub zaniecha-
nie kontrolerów podtym pułapem nie
miało związku zdalszym ciągiem. Tym
bardziej że oni stawali na głowie, że-
by wypędzić Tu-154 na lotnisko za-
pasowe. Z korespondencji wieża–sa-
molot jasno bowiem wynika, że po-
dawali pewne dane „z górką”, żeby
zniechęcić Protasiuka nawet do tego
osoba obecna wkabinie mówi: „ On
wścieknie się , jeśli jeszcze... (dalej
niezrozumiałe)”. Raport nie szuka
odpowiedzi na pytanie, kto miałby
się „czepiać” i „wściekać”, bo roz-
trząsając przyczyny zachowań pilo-
ta, po prostu te słowa pominął.
~ Godz. 8:23:00,5 – do kabiny
załogi przyszedł dyrektor Protokołu
dyplomatycznego Mariusz Kazana .
Nie wiadomo, jak długo przebywał
wkokpicie, ale prawdopodobnie wy-
chodził i wracał, bo dopiero trzy
minuty później (godz.8:26:18,5) Pro-
tasiuk przekazał mu taką oto infor-
mację: „Panie dyrektorze – wyszła
mgła, w tej chwili i w tych warun-
kach, które są obecnie, nie damy
rady usiąść. Spróbujemy podejść
– zrobimy jedno zejście – ale praw-
dopodobnie nic z tego nie będzie.
Tak że proszę już myśleć nad de-
cyzją, co będziemy robili ”. Kazana
~ Z raportu dowiadujemy się
dalej, że o godz. 8:36:48,5 w kabinie
załogi pojawił się generał Błasik, „naj-
prawdopodobniej porozmowie zdy-
rektorem Protokołu. Podczas poby-
tu wkabinie nie miał założonych słu-
chawek radiowych”. Podkreślmy
w tym miejscu dwie bardzo istot-
ne kwestie: 1 – powód przybycia ge-
nerała jest wyłącznie domysłem ko-
misji niepopartym żadnym dowodem,
więc równie dobrze mógł go wysłać
do kabiny prezydent Kaczyński lub
któryś z jego najbliższych współpra-
cowników; 2 – twardy fakt, że Bła-
sik nie miał słuchawek, oznacza, że
słyszał, co piloci mówią do mikrofo-
nów, ale nie mógł się z nimi komu-
nikować, więc jego uwagi były dla
załogi absolutnie nieprzydatne (oile
w ogóle do niej kierowane).
~ Godz. 8:39:07 – Błasik czyta
na głos tzw. kartę podejścia (lista
a skoro piloci nie mieli prawa go
słyszeć, zatem każde wypowiedzia-
ne przezeń słowo musiało być
skierowane do innej, nieznanej
osoby obecnej w kokpicie w ostat-
niej fazie lotu – zapewnia nasz
ekspert.
~~~
Komisja orzekła, że Błasik „nie
ingerował bezpośrednio w proces
podejmowania decyzji przez dowód-
cę statku powietrznego”. I znowu
naczołówkach gazet znalazło się żą-
danie panny Małgorzaty Wasser-
mann (córka Zbigniewa ), by wszy-
scy, którzy twierdzili, że na pilotów
wywierano presję, natychmiast prze-
prosili wdowę po generale i rodzi-
nę pana prezydenta Kaczyńskiego.
Czy faktycznie jest za co? Uważny
czytelnik raportu znajdzie w nim
takie oto stwierdzenia:
~ „Praca załogi była chaotycz-
na, zakłócana przez pojawiające się
w kabinie załogi osoby trzecie”;
~ „Obecność w trakcie tej fazy
lotu (manewr odejścia w autopilo-
cie – dop. red. ) wkabinie załogi osób
postronnych i rozmowa z nimi mo-
gła rozpraszać załogę i powodować
odwrócenie uwagi od jej podstawo-
wych obowiązków”;
~ „Praktyczna zasada „cichego
kokpitu” polega na tym, że poniżej
poziomu FL100 (3050m – dop. red. )
niedopuszczalna jest obecność osób
postronnych w kabinie załogi oraz
rozmowa z nimi”;
~ „Przy tak wysokim poziomie
stresu oddziałującego nazałogę (...)
dodatkowym dystraktorem (czynnik
rozpraszający uwagę – dop. red. ) by-
ło nieprzestrzeganie niepisanej za-
sady „cichego kokpitu”, która naka-
zuje całkowitą koncentrację załogi
na wykonywanym podejściu do lą-
dowania. Tymczasem w krytycznym
momencie przebywał wkokpicie do-
wódca Sił Powietrznych, awcześniej
dyrektor Protokołu”.
Że pilotom przeszkadzano, nie
da się więc zaprzeczyć . Aco zpre-
sją? Według komisji:
~ „piloci podejmowali tę bar-
dzo ważną decyzję (podejście dolą-
dowania mimo potwierdzonej infor-
macji obardzo trudnych warunkach
atmosferycznych, znacznie niższych
odminimum załogi ilotniska – dop.
red. ), kierując się nie tyle prze-
słankami lotniczymi, ile faktem,
kogo i w jakim celu przewozili
na pokładzie ”;
~ istniała presja, która od-
działywała na załogę w sposób
pośredni , związana z rangą lotu,
obecnością najważniejszych osób
w państwie na pokładzie samolotu
i wagą uroczystości w Lesie Katyń-
skim. Należy także przyznać, że
elementem presji pośredniej by-
ła obecność dowódcy Sił Powietrz-
nych w kabinie załogi , gdyż wświa-
domości dowódcy statku powietrz-
nego mogła pojawić się obawa ooce-
nę jakości wykonania przez niego
podejścia do lądowania”.
Zatem nie przepraszamy, a ra-
czej oskarżamy.
ANNA TARCZYŃSKA
CO UKRYWA RAPORT MILLERA
Między wierszami
Nikt nie wydał rozkazu, żeby lądować w Smoleńsku
i nigdzie indziej. Było jeszcze gorzej...
opadania, w warunkach atmosferycz-
nych uniemożliwiających wzrokowy
kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczę-
cie procedury odejścia na drugi krąg” ;
~ zdaniem MAK dotragedii do-
prowadziło „niepodjęcie przez zało-
gę we właściwym czasie decyzji o odej-
ściu na lotnisko zapasowe pomimo
otrzymania wielokrotnych i termino-
wych informacji o rzeczywistych wa-
runkach meteorologicznych znacz-
nie gorszych od ustalonego dla tego
lotniska minimum” oraz „zniżenie
bez widoczności obiektów naziem-
nych do wysokości znacznie mniej-
szej od ustalonej przez kierownika lo-
tów minimalnej wysokości (100 m)
odejścia na drugi krąg”.
Nasi eksperci wyodrębnili sześć
czynników, które wprost przesądzi-
ły o takim, a nie innym finale. Czte-
ry dotyczą wyłącznie załogi Tu-154
(najbardziej koszmarny błąd w po-
staci kontrolowania wysokości zapo-
mocą radiowysokościomierza zamiast
wysokościomierza barometrycznego,
zlekceważenie ostrzeżeń systemu
TAWS oniebezpiecznej bliskości zie-
mi, błąd w sztuce przy próbie odej-
ścia z pomocą autopilota oraz bra-
ki w wyszkoleniu), dwoma obarczo-
no kontrolerów (przekazywanie in-
formacji o prawidłowym „kursie
i ścieżce”, choć samolot znajdował
się poza strefą dopuszczalnych od-
chyleń, oraz zbyt późne wydanie ko-
mendy do przerwania manewru po-
dejścia do lądowania). W raporcie
MAK również znajdujemy 6 takich
czynników, ale wszystkie sprowadza-
ją się do błędów w pilotażu, złego
współdziałania załogi oraz „napię-
cia psychoemocjonalnego” , które
próbnego lądowania. Na stronie 263
polskiego raportu stoi jak wół, że
komunikaty wieży świadczą oproble-
mach z obserwacją samolotu na
wskaźnikach lub celowym podawaniu
odległości do progu pasa startowego
z wyprzedzeniem, „co prawdopodob-
nie miało spowodować wcześniejszą
decyzję załogi o przerwaniu podejścia”
– tłumaczy nasz ekspert, instruktor
zajmujący się szkoleniem pilotów woj-
skowych.
stwierdził: „No to mamy problem”.
Dowódca wyjaśnił: „Możemy pół go-
dziny powisieć i odchodzimy na za-
pasowe”. Napytanie dyrektora olot-
niska zapasowe odpowiedział: „Mińsk
albo Witebsk”.
Dyrektor opuścił kokpit. Poczte-
rech minutach (godz. 8:30:33) po-
jawił się tam ponownie i zakomuni-
kował Protasiukowi: „Na razie nie
ma decyzji prezydenta, co dalej
robimy ”. Nie czekając na odpo-
wiedź, opuścił kabinę.
Zdaniem ekspertów MAK „sam
fakt takiego postawienia sprawy przez
Głównego Pasażera wywierał nacisk
psychiczny na dowódcę i powodował
u niego stan nieokreśloności , prze-
jawiający się w walce motywów:
odejść na lotnisko zapasowe czy pró-
bować wykonać lądowanie” . Komi-
sja Millera orzekła, że prośba Pro-
tasiuka opodjęcie przez Kaczyńskie-
go jakiejś decyzji „wynikała z po-
trzeby przekonania przełożonych, że
nie będzie warunków dolądowania”.
Zamiast jednak napisać wprost, że
wymowne milczenie nieprzekona-
nego pana prezydenta doprowa-
dziło pilota do desperacji, w rapor-
cie czytamy: Przy braku wsparcia
procesu decyzyjnego dowódca statku
powietrznego kontynuował wcześniej
zaplanowane podejście do lądowa-
nia do wysokości minimalnej” .
procedur przedlądowaniem), tłuma-
cząc znaczenie mechanizacji skrzy-
dła (wychylenie klap). Tej sytuacji
specjaliści Millera nawet nie odno-
towali. MAK podkreślił, „że w da-
nej chwili w kabinie pilotów były
minimum dwie postronne osoby ”.
~ Autorzy raportu z najdrob-
niejszymi szczegółami cytują słowa
Błasika odczytującego wskazania wy-
sokościomierza barometrycznego,
akcentując, że te dane odpowiada-
ły faktycznemu położeniu samolotu
względem płyty lotniska (przypo-
mnijmy, że załoga wpatrywała się
w radiowysokościomierz, więc nie
miała pojęcia o sytuacji). „Generał
Błasik jako jedyny prawidłowo od-
czytywał wysokość samolotu na wy-
sokościomierzu barometrycznym”;
„Zapisy z czarnych skrzynek dowo-
dzą, że generał dwukrotnie podał
prawidłową wysokość –na250 i100
metrach”; „Tylko on się nie pomy-
lił” – tego typu tytuły pojawiły się
niedawno na czołówkach niemal
wszystkich mediów donoszących, że
oto objawił nam się nowy bohater,
który usiłował odwrócić bieg histo-
rii, ale niedołęgi siedzące za stera-
mi Tu-154 go nie posłuchały.
– Brednie i manipulacja! Zna-
łem Błasika. Te śmieszne 0,6 pro-
mila alkoholu w jego krwi nie spra-
wiło, by gadał już sam do siebie,
~~~
Dlaczego Protasiuk zaryzyko-
wał mimo braku wystarczających
umiejętności? Od wielu miesięcy
najwięcej emocji i spekulacji wywo-
łują domniemane naciski na kapi-
tana, skoro nie sposób znaleźć in-
nego wytłumaczenia faktu, że mimo
dramatycznie złej pogody starał się
wylądować. Kto z obecnych na po-
kładzie miał tyle władzy, żeby go do-
prowadzić do krytycznego stanu
„psychoemocjonalnego”? Pan pre-
zydent Lech Kaczyński ? Amoże
dowódca Sił Powietrznych generał
Andrzej Błasik , który w ostatniej
fazie lotu przyszedł do kabiny pa-
trzeć pilotom na ręce? Raport ko-
misji Millera starannie tę kwe-
stię rozmywa (pewne fakty są
wręcz ukrywane!), ale z fragmen-
tów rozrzuconych po różnych
stronach wyłania się bardzo czy-
telny obraz . Popatrzmy...
~ Godz. 8:16:48 (czas polski)
– Protasiuk już wie, że warunki
nalotnisku wSmoleńsku są tragicz-
ne. Rzuca do załogi: „Nie wiem,
ale jeśli tutaj nie usiądziemy, to on
będzie się mnie czepiał ”. Później
(godz. 8:38:00) niezidentyfikowana
R aport Komisji Badania
Między wierszami
680600440.004.png 680600440.005.png 680600440.006.png 680600440.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 31 (596) 5–11 VIII 2011 r.
POLKA POTRAFI
Wykręć numer
Prowincjałki
Szatan zamieszkał w Bełżycach. Do ta-
kiego wniosku doszedł Dominik Tar-
czyński , prezes stowarzyszenia Wspólnota Katolików Charyzmatycy, który
wpadł na pomysł, aby ściągnąć do miasta papieskiego egzorcystę. Wszyst-
ko przez falę samobójstw w mieście: 5 osób w ciągu 4 miesięcy.
Wiecie, czym zajmowała się pa-
ni „sprośny koszyczek”? A kto to
taki „półcnotka”?
Pierwsza była dziewczątkiem,
które chodziło od domu do domu
niby sprzedawać szpilki i inne du-
perele, a tak naprawdę – prostytu-
owało się. Druga to dziewczyna, któ-
ra na co dzień wykonywała zupeł-
nie nieseksualną profesję, a płatną
miłością zajmowała się od czasu
do czasu, kiedy pilnie potrzebowa-
ła dorobić. Obie definicje – i wiele
podobnych – to wymysł XVIII-
-wiecznych dżentelmenów. Od tam-
tej pory z każdym stuleciem odmian
prostytutek jakby przybywa. Na przy-
kład w latach 60. XX wieku Mag-
dalena Jasińska , autorka „Proce-
su społecznego wykolejenia mło-
docianych dziewcząt”, wyróżniła kil-
ka nowych mutacji: gwardzistki
– prostytutki z długim stażem, nie-
koniecznie atrakcyjne; rasówki
– działające na ulicach po zapad-
nięciu zmroku; mewki – pracujące
w pobliżu portów; ksiutówki – zdo-
bywające klientów na plaży. Seksu-
olog Jacek Kurzępa wyróżnił ostat-
nio najniższy sort wśród prostytu-
tek: tzw. dżonty – roznosicielki rze-
żączek, którymi mało kto się inte-
resuje i które często oddają się
za wódkę lub papierosa.
Mam przed sobą opracowanie
„Call girl i video sex chat” autor-
stwa Marty Godzwon , traktujące
o najnowszej formie nierządu. Okre-
ślenie call girl można rozumieć
na dwa sposoby: w pierwszym przy-
padku telefon służy do tego, żeby
umówić się na seks, w drugim – pod-
niecająca rozmowa jest jedynym
kontaktem między dziewczyną i jej
klientem. Opracowanie skupia się
na drugiej grupie pań i ma na celu
odpowiedź na pytanie: czy nazywać
je prostytutkami?
Dzięki rozwojowi internetu po-
pularniejsze od sekstelefonów są już
video sex chaty. Seksowną rozmów-
czynię można nie tylko usłyszeć, ale
i – roznegliżowaną – oglądać na ekra-
nie komputera. Praca pań polega
na jak najdłuższym „przytrzymaniu”
klienta po drugiej stronie. Jedyne,
czego wymaga się od pracow-
nic, to żeby część zarobków
zainwestowały w swój wy-
gląd. Na szczęście
mają z czego
inwestować.
Pensje – w za-
leżności od te-
go, czy klienci
dzwonią z Pol-
ski, czy zagranicy
– wahają się
w granicach 10–15
tys. zł na miesiąc.
Badania obję-
ły 10 panienek. Trzy
z sekstelefonu, po-
zostałe – z video
chatów. Aby z nimi porozmawiać,
autorka opracowania podążyła śla-
dem ogłoszenia: „Szukamy sympa-
tycznych dziewczyn ze znajomością
języka angielskiego do dobrze płat-
nej pracy”. Trafiła na zwyczajne osie-
dle domków jednorodzinnych w Po-
znaniu. Dziewczyny miały od 19
do 27 lat. Jedna na studiach pody-
plomowych, 6 studentek, 3 z wy-
kształceniem średnim. Tylko jed-
na wychowywała się w domu dziec-
ka. Pozostałe – w tzw. normalnych
rodzinach. Na pytanie, czy swoje za-
jęcie postrzegają jako prostytucję,
reagują śmiechem – nie chodzą
do łóżka, więc dziwkami nie są. Ich
marzenia i plany? Sztampowe. Mąż,
dzieci, wycieczki, kursy językowe...
Podobnie na analogiczne pytania
odpowiadałyby krawcowe i sklepo-
we. Typowe rodziny, typowe przy-
jaźnie, typowe doświadczenia z męż-
czyznami. Co ciekawe – w przeci-
wieństwie do wiecznie za-
kompleksionych Polek – call
girls uważają się za atrak-
cyjne, inteligentne, spryt-
ne, są zadowolone z za-
robków i... władzy nad
mężczyznami. „Sami te-
go chcą, płacąc kupę ka-
sy za to, że się potrzepią
przed kompem” – pod-
sumowała klientelę
najstarsza z dziewczyn.
JUSTYNA CIEŚLAK
Oczy z orbit wyszły policjantom z Wę-
gorzewa, którzy przyjechali, żeby uda-
remnić kradzież konia. Na miejscu okazało się, że kręcący się wokół źreba-
ka 17-latek wcale zwierzęcia nie kradnie, ale je wykorzystuje. Seksualnie.
Gwałciciel dostał 500-złotowy mandat i grożą mu 2 lata więzienia. Koń nie
odniósł obrażeń. Nie miały tyle szczęścia dwie kaczki z gminy Bartniczka, z któ-
rymi obcował 49-letni Zygmunt Ś. Ptaki padły.
„Policjanci” wchodzili do białostockich
mieszkań pod pozorem wykonywania
czynności służbowych. Po każdej z takich wizyt właściciele odnotowywali brak
biżuterii bądź gotówki – od 20 zł do 6 tys. zł. Rewidowali też przechodniów,
odchudzając ich bagaże z pieniędzy i cennych przedmiotów. Fałszywi mundu-
rowi zostali zatrzymani przez swoich prawdziwych kolegów. Okazało się, że ca-
ła piątka przebierańców to nastolatki. Najmłodszy ma 14, a najstarszy – 16 lat.
Compania Folklorica Orizaba – ten mek-
sykański zespół zjechał do Zamościa
na gościnne występy folklorystyczne. Jego członkowie rozpływali się nad pol-
ską gościnnością do czasu, aż ktoś z pokoju artystek ukradł odzież, biżuterię,
pieniądze i laptopa. Wszystko o wartości ok. 12 tys. zł.
Papieskości nigdy mało. Do kremówek
dołączył... wąwóz w Kluszkowcach.
Oficjalne miano „papieskiego” otrzymał dlatego, że Wojtyła 33 lata temu od-
prawiał tu mszę podczas spotkania oaz. Inicjatywę sfinansował Zarząd Wo-
jewództwa Małopolskiego.
Patrol policji zatrzymał do kontroli trój-
kę mieszkańców Bełchatowa podró-
żujących samochodem w kierunku Częstochowy. Panowie ubrani w ciemne
dresy twierdzili, że pielgrzymują na Jasną Górę, a znalezione w ich aucie no-
że i maczeta posłużą im do... zbierania grzybów. Policja podejrzewa, że „piel-
grzymi” byli de facto kibolami jadącymi na rozróbę.
Opracowali: WZ i MaK
kanie PO „przed księdzem”, czyli de facto po-
wstanie z kolan. Bo polska polityka ciągle tkwi
w tej pozycji przed Kościołem.
Istnieją setki sposobów na to, aby obecna koalicja
rządząca pokazała, że potrafi przyjąć pozycję wypro-
stowaną wobec kleru katolickiego. Żeby to zrobić, nie
trzeba wszczynać mitycznej „wojny z Kościołem”, któ-
rej strasznie boją się polity-
cy i media głównego nurtu.
Jednym ze sposobów
zmiany atmosfery w stosun-
kach władza państwowa–Ko-
ściół mogłaby być zmia-
na na stanowisku ambasa-
dora Polski przy Watykanie. Od dziesięciu lat stano-
wisko to pełni Hanna Suchocka . To o całe 10 lat
za długo! Jako premier „zasłużyła się” przede wszyst-
kim dwiema niechlubnymi decyzjami – manipulacjami
przy rewaloryzacji emerytur i pensji budżetówki, za któ-
re późniejsze rządy przez lata musiały płacić wielomi-
liardowe odszkodowania, oraz podpisaniem konkor-
datu. Przypomnijmy, że katolicka działaczka Suchocka
(zwana przez antyklerykałów „Parafianką”) podpisała
niezwykle korzystną dla Kościoła umowę z Watykanem
wtedy, gdy straciła już poparcie Sejmu i jako szef rzą-
du była na wylocie. Nie miała więc żadnego politycz-
nego mandatu do zaciągania w imieniu Polski poważ-
nych zobowiązań.
Zamiast stanąć za to wszystko przed Trybunałem
Stanu, Suchocka została w 1997 roku nagrodzona w rzą-
dzie Jerzego Buzka teką ministra sprawiedliwości.
Odeszła stamtąd w atmosferze skandalu (tolerowanie
inwigilacji opozycji w latach 1992–1993) i po krótkim
oczekiwaniu znów otrzymała nagrodę – ciepłą posadę
ambasadora przy Watykanie i Zakonie Maltańskim.
Polska nie musi utrzymywać w Watykanie ambasa-
dora, nie musi nawet mieć stosunków dyplomatycznych
z tzw. Stolicą Apostolską, o groteskowym ni to pań-
stwie, ni to Zakonie Maltańskim nie wspominając.
Wszak wszelkie sprawy z Kościołem rzymskokatolic-
kim nasze państwo może załatwiać poprzez krajowy
episkopat i nuncjusza. Ostat-
nimi laty wiele państw zli-
kwidowało swoje ambasady
w Watykanie – na przykład
Dania. Wiadomo jednak, że
zerwanie stosunków z Waty-
kanem uznano by nad Wisłą
za „wojnę z Kościołem”. Jednak to, co można zrobić
od zaraz i bez wielkiego hałasu, to zmienić przedsta-
wiciela naszego kraju przy papieżu. Nie musi nią być
osoba skompromitowana, której podwójna lojalność
(wobec Polski i Kościoła) dyskwalifikuje ją jako wiary-
godnego reprezentanta naszego kraju.
Zdaję sobie sprawę z tego, że Watykan wymusza
na krajach historycznie katolickich mianowanie na am-
basadorów ludzi przynależących do rzymskiego Kościo-
ła. Zapewnia sobie w ten sposób psychologiczną prze-
wagę w relacjach dyplomatycznych. Ale dyplomata for-
malnie katolicki nie zawsze musi prezentować taki sto-
pień bezgranicznego oddania Kościołowi, jaki wielokrot-
nie wykazała Suchocka. A jeśli Watykan nie zechce za-
akceptować nowego, polskiego kandydata, dłuższy wa-
kat na tym stanowisku może być sygnałem, że rząd Tu-
ska naprawdę wstał z kolan. Miliony ludzi w tym kraju
taki powrót do pionu przywitałyby z wdzięcznością.
ADAM CIOCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
W Polsce też mamy środowiska (podobnie jak w Norwegii – przyp. red. ),
które uważają, że demokratycznie wybrany prezydent czy rząd to zdrajcy,
którzy naprawdę nie reprezentują Polski i Polaków.
(minister Radosław Sikorski, szef MSZ)
Widziałem Donalda Tuska klęczącego przed papieżem w Warszawie. No
ale wtedy był on tylko szefem partii. (ks. Kazimierz Sowa, TVN)
Ależ to dzicz jednak ci PiS-owcy! Wstyd to mało. I niech mi nikt nie pi-
sze, że za mocno, że obrażam, że nie przystoi itd. Po prostu mali, mści-
wi ludzie, którzy oby już nigdy nie rządzili.
Jak nie klęczeć
(jw.)
Neomesjanizm, którego źródłem jest zmartwychwstanie Chrystusa i ocze-
kiwanie najego ponowne przyjście, bez Smoleńska będzie ucieczką odwła-
snej historii, przez którą Bóg chce mówić do człowieka.
(Wojciech Wencel, poeta i publicysta katolicki)
To rosyjska wieża kontrolna błędnymi komunikatami sprowadzała polski
samolot ku katastrofie. Raport Millera ucina rosyjskie wątki w Smoleńsku.
(Anna Fatyga o raporcie Jerzego Millera)
Oczekujemy nawrócenia Rzymu. (bp Bernard Tissier de Mallerais,
jeden z przywódców lefebrystów, o swoim stosunku do papieża)
Liberalizm współczesny w wersji lewackiej to uszczęśliwianie człowieka
na siłę, to zabijanie nienarodzonych staruszków .
(dr hab. Jan Żaryn, historyk z IPN, kandydat PiS do Senatu)
Wybrali: AC, ASz, PAR
DIABEŁ ZABIJA
W KACZY KUPER
MUNDUR DODAJE POWAGI
GOŚĆ W DOM
PAPAPARÓW
GRZYBIARZE JASNOGÓRSCY
P remier kilka tygodni temu zapowiedział nieklę-
680600440.008.png 680600440.009.png 680600440.010.png 680600440.011.png 680600440.012.png 680600440.013.png 680600440.014.png 680600440.015.png 680600440.016.png 680600440.017.png 680600440.018.png
Nr 31 (596) 5–11 VIII 2011 r.
NA KLĘCZKACH
5
NAPALENI
MORALIŚCI
działań profilaktyczno-edukacyjnych.
Ponoć ma służyć zaangażowaniu
społeczności lokalnej w promowa-
nie zdrowego stylu życia.
Doniosłą rolę pielgrzymek w za-
kresie profilaktyki i rozwiązywania
problemów alkoholowych, a nawet
minimalizacji szkód społecznych i in-
dywidualnych związanych z naduży-
waniem alkoholu docenia również
„Miejski Program Profilaktyki i Roz-
wiązywania Problemów Alkoholo-
wych miasta Limanowa na rok
2011”. Przyjęta przez władze Li-
manowej strategia walki o trzeźwość
obywateli przewiduje finansowanie
kosztów przejazdu w celu „udziału
w pielgrzymkach trzeźwościowych
(Częstochowa, Kalwaria Zebrzydow-
ska, Kraków, Licheń i inne)” dla
członków Klubu Abstynenta oraz
grup Al-Anon, Al-Ateen i AA. Mia-
sto finansuje ponadto III limanow-
ską pielgrzymkę w intencji trzeź-
wości. A to przecież tylko wycinki
z Klechistanu...
przed zgubnymi skutkami spożywa-
nych trucizn – relacjonuje w prze-
kazie nr 572 z 25 czerwca bieżące-
go roku.
PO zdecydowało się na rozpo-
częcie prac w parlamencie nad usta-
wą o związkach partnerskich. Inau-
guracja projektu nie odbyła się jed-
nak na forum Sejmu, ale trochę cich-
cem – na posiedzeniu Komisji Poli-
tyki Społecznej i Rodziny oraz Ko-
misji Sprawiedliwości i Praw Czło-
wieka. Projekt, mimo sprzeciwu PiS
(nazywali go „skandalicznym” i „ha-
niebnym”), skierowano do dalszych
prac w specjalnej podkomisji. PiS-
-owcy są tak obrażeni samym po-
mysłem ustawy, że nie chcą brać
udziału w pracach nad nią. W cza-
sie obrad komisji prawicowi posło-
wie kpiąco sugerowali, że należało-
by zalegalizować także „trójkąciki”
( Robert Węgrzyn – wyrzucony
z PO) lub nazywali ludzi homosek-
sualnych „nienormalnymi” ( Iwona
Arent – PiS). Podekscytowani pra-
wicowcy rozwodzili się też nad po-
trzebą notarialnego sprawdzania płci
kandydatów do związków. Posłanka
Arent zagadnięta przez Roberta Bie-
dronia z KPH, czy homoseksuali-
stów z PiS także uważa za „nienor-
malnych”, przyznała, że tych akurat
„bardzo ceni”.
AK
jasnogórskich, które terroryzują re-
ligijnym hałasem centrum miasta
(„FiM” 30/2011). Z powodu tej in-
terpelacji radny Wabnic otrzymał
list z pogróżkami i inwektywami
(„lewackie ścierwo”, „śmieć”). Au-
tor (autorka) listu informuje, że
na radnego „wydano już wyrok” i że
„zawiśnie na przyklasztornym pla-
cu”, a później zostanie „dekapito-
wany” za „rękę podniesioną na
Klasztor i KK” (pisownia cytatów
oryginalna). Ten „arcychrześcijań-
ski” w treści list stał się przedmio-
tem zainteresowania prokuratury.
Wszczęła ona śledztwo z urzędu,
ponieważ radny jest funkcjonariu-
szem publicznym, a pogróżki zwią-
zane są z prowadzoną przez niego
działalnością.
ŚLĄSKA ROTA
BRACIA PINOKIO
Tadeusz Galisz , emerytowany
pracownik Politechniki Śląskiej,
po tym jak „strzelił go pieron i za-
lała krew przez tych renegatów i ka-
bociarzy z RAŚ”, postanowił napi-
sać nowe słowa do „Roty” – po-
pularnej pieśni patriotycznej z po-
czątku XX wieku. W nowym tek-
ście czytamy: „Nie będą RAS-ie pluć
nam w twarz, ni Śląska nam germa-
nić (...). Wypędzim RAS-ie za nasz
próg. Tak nam dopomóż Bóg, tak
nam dopomóż Bóg” . Autor nowej
„Roty” razem z Czesławem So-
bierajem (patrz wyżej), szefem klu-
bu PiS w Sejmiku Województwa
Śląskiego, rozesłał ponoć owe „dzie-
ło” do wszystkich, którym „na ser-
cu leży dobro Rzeczypospolitej Pol-
skiej” . Galisz przekonuje, że człon-
kowie Ruchu Autonomii Śląska
„opluwają, oczerniają i fałszują hi-
storię Polaków i Ślązaków, z któ-
rych chcą zrobić Niemców” i że „gdy-
by w Afryce było lepiej, to posma-
rowaliby pastą gęby na czarno i uda-
wali Murzynów” .
W Wielkopolsce działa zespół
rockowy złożony m.in. z katolickich
księży. Grupa nosi nazwę „Pinokio
Brothers” i podróżuje z religijny-
mi koncertami po kraju. Ciekawe,
czy wydłużają im się nosy, gdy ra-
dośnie głoszą śpiewem doktrynę
Kościoła?
MaK
BÓG POTĘPIA
POSTĘP
AC
W strachu przed bardziej libe-
ralną frakcją Kościoła katolickiego
prominentni hierarchowie straszą
swoich podwładnych boskimi kara-
mi, jeśli ci nie sprzeciwią się abor-
cji i homoseksualizmowi. „Duchow-
ni, którzy nie przeciwstawią się po-
lityce antyrodzinnej i psuciu mo-
ralności, zostaną potępieni przez
Boga (...). Jeśli będziemy się oba-
wiać potępiania odrażających prze-
pisów odnoszących się do różnych
form małżeństwa, rodziny, abor-
cji, jeśli będziemy się bać potępiać
prawa, które są sprzeczne z prawa-
mi natury i Boga, a które są na-
chalnie propagowane przez zachod-
nie państwa i ich kulturę, to pro-
rocze słowa Ezechiela spełnią się
i spotka nas wielka kara” – powie-
dział kardynał Robert Sarah , pre-
fekt papieskiej rady Cor Unum,
która koordynuje wszystkie działal-
ności „charytatywne” Kościoła ka-
tolickiego i ma pod sobą m.in. Ca-
ritas.
NO TO KAPLICA
AK
RECEPTY Z NIEBA
MaK
ASz
Przyszłość naszego polskiego Ko-
ścioła nie jest za różowa – ubolewa
na swojej stronie pan Piotr „Żywy
Płomień” , który od 20 lat dostaje
orędzia z Nieba. Pierwszy przekaz
otrzymał 14 lipca 1991 roku w Bia-
łej Podlaskiej, ostatni (nr 574)
– w Warszawie-Jelonkach 25 lip-
ca 2011 r. o godz. 19.49. Aby ura-
tować Kościół w Polsce, na jednego
kapłana potrzeba 100 ludzi modlą-
cych się za niego codziennie, a już
za biskupa potrzeba stałej modli-
twy 1000 ludzi. Za nasz Episkopat
potrzebna modlitwa na stałe stu pięć-
dziesięciu tysięcy ludzi – tak ponoć
osobiście miał mu podyktować sam
Bóg Ojciec. W orędziach przekazy-
wanych panu Piotrowi Najwyższy
do znudzenia opowiada o zagładzie,
straszy ogniem i siarką oraz żąda
modlitw. Jednak dla „kochanych
dziatek” i „owieczek z dzwoneczka-
mi”, takich właśnie jak pan Piotr
„Żywy Płomień”, Niebieski Papa ma
dobre rady. Na przykład, jak uniesz-
kodliwić zatrute zjadliwym szczepem
E. coli lub skażone radioaktywnie
jedzenie. Kto z wiarą i ufnością po-
modli się przed i po jedzeniu, pobło-
gosławi żywność, czyniąc trzykrotny
znak krzyża nad nią, oraz użyje do po-
karmu i napoju wody i soli egzorcy-
zmowanej, ten będzie uchroniony
PRZECIW MOWIE
NIENAWISTNEJ
POLSKA KIBOLSKA
Po ostatnim meczu Polonii By-
tom z Wartą Poznań wiceprezydent
Bytomia Mariusz Wołosz przeko-
nał się na własnej skórze, czym gro-
zi gniew pseudokibiców. „Gdy sze-
dłem do sklepu, zaczepiła mnie gru-
pa około 30 osób i obrzuciła wy-
zwiskami. To byli ludzie, którzy wra-
cali z meczu; mieli na sobie klubo-
we szaliki. Gdy wyszedłem ze skle-
pu, znów mnie zaczepili. Jeden
z nich podbiegł do mnie i kopnął
w plecy. Doszło do krótkiej wymia-
ny zdań. Gdy kolejni panowie za-
częli do mnie podchodzić, oddali-
łem się (...). Rok temu miałem ope-
rację kręgosłupa i teraz wszystko się
posypało. Być może czeka mnie po-
nowna operacja” – powiedział po-
lityk. Nienawiść bytomskich kiboli
do Wołosza trwa od zeszłorocznych
wyborów samorządowych, kiedy ku
zaskoczeniu pseudokibiców Polo-
nii poparł dotychczasowego prezy-
denta Piotra Koja z PO, a nie pre-
zesa ich ukochanego klubu. ASz
SLD złożył w Sejmie projekt
ustawy (odbyło się pierwsze czyta-
nie), który rozszerzy zakres ścigania
tzw. mowy nienawiści z dotychcza-
sowych kwestii narodowych, etnicz-
nych, religijnych, światopoglądowych
i rasowych także na orientację sek-
sualną, płeć i niepełnosprawność.
Dzięki temu przestępstwa takie by-
łyby karane surowiej. Zdaniem śro-
dowisk kościelnych projekt ten...
ogranicza wolność słowa. Chodzi
o to, że tradycyjne prawicowo-ko-
ścielne napaści słowne, m.in. na ge-
jów i lesbijki (patrz wyżej wypowiedź
posłanki Arent ) byłyby wówczas za-
grożone surowszą karą. MaK
Żałosne przedstawienie w kil-
ku odsłonach zaprezentowali ślą-
scy samorządowcy. Otóż w należą-
cych do niedawna do województwa
budynkach poszpitalnych w Rybni-
ku (obecnie pod zarządem staro-
stwa powiatowego) znajduje się nie-
używana od lat kaplica. W budyn-
ku ma powstać szkoła, a w kaplicy
– muzeum Juliusza Rogera , zało-
życiela szpitala, oraz Izba Pamięci
JPII, który wprawdzie niczego
w Rybniku nie założył, ale uczczo-
ny być musi, zwłaszcza w kaplicy
– Marszałek województwa zwrócił
się do arcybiskupa Zimonia ode-
sakralizację kaplicy, na co ten wy-
raził zgodę. Trudno jest pojąć, dla-
czego województwo o jakieś dziw-
ne praktyki prosi arcybiskupstwo,
które niczego przecież w budynku
nie posiada. Ale nie z tym są naj-
większe jaja – desakralizacji nie
chce śląski PiS. Zdaniem Czesła-
wa Sobierajskiego , szefa PiS w sej-
miku województwa, zamiana kapli-
cy na muzeum kojarzy się z czasa-
mi ZSRR i prześladowaniami Ko-
ścioła. Protesty PiS-owców nie
zmienią jednak decyzji władz wo-
jewództwa, bo już ogłoszono, że
„uregulowanie statusu kaplicy jest
zgodne z prawem kanonicznym”
(sic!). Czyli najwyższym prawem obo-
wiązującym w Polsce? MaK
ASz
WOLNO
KRYTYKOWAĆ!
Eksperci Komitetu Praw Czło-
wieka przy ONZ orzekli, że wol-
ność słowa jest jednym z nadrzęd-
nych praw człowieka. Dlatego nie
wolno jej ograniczać na przykład
w tym celu, aby chronić religię
przed krytyką bądź tzw. obraża-
niem. Oficjalny zakaz obrażania
wierzeń religijnych lansują na fo-
rum ONZ kraje islamskie. Orzecze-
nie komisji może być przełomem
chroniącym wolność słowa przed
ofensywą środowisk religijnych.
AC
SENACKA ANATEMA
Senacka Komisja Kultury i Środ-
ków Przekazu przegłosowała uchwa-
łę potępiającą dziennikarzy Polsatu,
rzekomo agresywnie zachowujących
się na słynnej już pielgrzymce Rodzi-
ny Radia Maryja na Jasną Górę. Oka-
zuje się, że uchwałę przyjęto pod nie-
obecność większości członków komi-
sji z PO, ale z zachowaniem kworum.
W ten sposób pisowsko-radiomaryj-
ny w treści dokument funkcjonuje te-
raz jako oficjalny głos Senatu. AC
BUDŻET
PIELGRZYMKOWY
O dofinansowanie pielgrzymki
z Ostrołęki do Niepokalanowa (w in-
tencji trzeźwości) mogą ubiegać się
sołtysi z gminy Goworowo. Dota-
cję w wysokości 400 zł dla każdej
wsi przewiduje „Gminny program
profilaktyki dla Gminy Goworowo
na lata 2011–2013”, przyjęty przez
tamtejszą radę. W gminnym progra-
mie rozwiązywania problemów al-
koholowych pielgrzymka w intencji
trzeźwości figuruje wśród głównych
GROMY
CZĘSTOCHOWSKIE
Łukasz Wabnic , radny SLD
z Częstochowy (czytelnik „Fak-
tów i Mitów”), zasłynął w ostatnich
tygodniach w swoim mieście, bo
domagał się wyciszenia głośników
680600440.019.png 680600440.020.png 680600440.021.png 680600440.022.png 680600440.023.png 680600440.024.png 680600440.025.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin