KATARZYNA - SERIAL FRANCUSKI 2.doc

(514 KB) Pobierz
Kilka uwag zanim zaczniecie czytać:

 

Kilka uwag zanim zaczniecie czytać:

 

 

-          mogą pojawić się błędy różnego rodzaju, bo pisałam to mając lat naście i nie wszystko jeszcze rozumiałam (np. konteksty polityczne, imiona i nazwiska, zwłaszcza francuskie).

Ale niczego w tym tekście nie zmieniam, bo to jest mój oryginał sprzed 17 lat i niech tak zostanie (wartość sentymentalna)

-          pisałam nazwy francuskie tak, jak je słyszałam, bo o języku francuskim w

tamtych młodych latach nie miałam jeszcze pojęcia (dotyczy to imion, nazwisk, miast i nazw geograficznych). Co do imion to sama nie mogłam się chyba zdecydować na nazewnictwo. Przykład: główna bohaterka raz pojawia się jako Katarzyna, a raz tak, jak ją się czyta po francusku czyli Katrin. A tak naprawdę powinna występować w języku pisanym jako Catherine.

-          być może w moich notatkach znajdą się jakieś błędy merytoryczne. Może

nawet same je wykryjecie. Najdziwniejsze jest jednak to, że sama nie pamiętam, jak te moje skrypty pisałam. Jak to się w ogóle działo. Skąd taki pomysł w mojej głowie, by nagle wziąć kartkę i pisać. Fakt jest jednak taki, że w tym pamiętnym 1989 roku zabrałam się do pisania. Akurat padło na „Katarzynę”. Wydaje mi się, że siedziałam po prostu z kartką i zapisywałam poszczególne dialogi (te dialogi, które widzicie w tekście nie są moje, ale oryginalne , czytane głosem lektora). Tak jak udało mi się je wysłyszeć i zanotować. Oczywiście tyle, ile zdołałam „na gorąco” spisać własną ręką. A po każdym odcinku przepisywałam to wszystko na kartki większego formatu, na czystopis. Dodawałam do tych dialogów fabułę, wydarzenia, akcję, miejsca zdarzeń i to, co mi w związku z serialem się kojarzyło: gesty, miny, emocje bohaterów, przedmioty. Tyle oczywiście , ile byłam w stanie po obejrzeniu każdego odcinka zapamiętać.

Nie myślałam wtedy o tym, że można by to wszystko nagrać, chociażby na kasetę magnetofonową i spisać jeszcze dokładniej. Bo jak wiecie, pamięć ludzka jest zawodna i nawet ona pominąć może niektóre szczegóły. 

Tak na dobrą sprawę to ja z całego serialu właściwie za wyjątkiem muzyki nic nie pamiętam (oprócz jednej sceny pięknej twarzy pana de Montsalvy, jak on „zastyga w ruchu”, bo właśnie w tym momencie skończył się jeden z początkowych odcinków). A teraz sobie myślę, że tak mało pamiętam pewnie dlatego, bo zamiast oglądać, przyglądać się, wpatrywać w ekran i delektować – to ja siedziałam z karteczką i zapisywałam, co tam się w każdym odcinku działo. Zazdroszczę innym, że tyle pamiętają, bo ja – gdyby nie moje zapiski  – zupełnie nic bym z serialu nie pamiętała. No, ale dzięki temu streszczeniu odtworzyłam sobie z grubsza , o czym jest serial.

Tak więc w ten prawdopodobnie sposób powstał ten mój twór. Niestety nie jest on podzielony na odcinki. Jest to jeden ciąg piśmienny.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

-              Pewne jest jednak to, że serial i książka trochę się różnią (choć nie pamiętam wszystkich wątków z książki, jest ich strasznie dużo). Ale mam nadzieję, że jak przeczytacie moje streszczenie serialu to coś wam się sprzed 17 lat przypomni – jakieś zapomniane obrazy, sceny, dialogi. Zauważyłam już na początku streszczenia, że serial nie jest wierną kopią książki. Na wiele pytań dotyczących tego streszczenia sama sobie nie potrafię odpowiedzieć. Na przykład – w jednej z pierwszych scen widzimy 13 – letnią Katarzynę wraz z opiekunem. Był z Katarzyną w czasie szturmu na bramy zamku – jakoś nie odnotowałam jego imienia –  i nie wiem dlaczego nazywam go opiekunem, choć okazuje się on jej towarzyszem zabaw dziecinnych. Może wydał mi się doroślejszy od Katarzyny? Poza tym w serialu Katarzyna nie ma siostry, nie ma też niektórych postaci znanych z książki. Chyba że ja je pomyliłam przekręcając ich nazwiska.

Nie wiem, dlaczego pisałam o Barnabie-szlachcicu. Być może dlatego, że wyglądał jak szlachcic albo był ubrany jak szlachcic. Może w serialu padło na ten temat słówko, że on jest szlachcicem? Wydaje mi się, że w filmie reżyserka połączyła dwie role: Barnaby-żebraka i Waltera-olbrzyma. Walter w moich zapiskach w ogóle nie występuje. Chyba w ogóle nie został ujęty w serialu. Jego funkcję spełnia Barnaba. To są tylko moje przypuszczenia, ale mogę się mylić. Poza tym z moich zapisków wynika, że Barnaba był przyjacielem rodziny – już na pierwszych stronach o tym piszę. W książce było zupełnie inaczej, poza tym dość wcześnie go uśmiercono. A jeśli chodzi o przyjaciela Arnaud to najpierw pojawia się jakiś Den Roze, a potem cały czas przewija mi się Santraj. Czy to są dwie różne osoby, dwaj przyjaciele Arnaud? Santraj to prawdopodobnie książkowy Xaintrailles. W moich notatkach taka osoba o podobnym nazwisku nie występuje. Zresztą dziwne mi się wydaje, że niektóre osoby nie nazywają się tak samo jak w książce. Jaki cel miałaby reżyserka zmieniając ich książkowe nazwiska? Sama tego nie mogę pojąć. Ach, im więcej poszlak i domysłów, tym bardziej się w tym wszystkim gubię. Mam nadzieję, że dane nam będzie kiedyś, odkryć całą serialową prawdę. Ze wszystkimi detalami.

-              Przyznaję, że razi mnie zapisywanie imion i nazwisk w sposób niepoprawny, np.Arną Demonsalwi, to jednak z sentymentu do tych dawnych lat mojego dzieciństwa zapisuję je w ten sposób. Nawet, jeśli mnie samej nie bardzo się to podoba. Na przykład Latremuj to La Tremoille. Podobnie jest w przypadku miast, np. Diżą zamiast Dijon. Musi być tak, jak jest w moim oryginale!

Jeśli pomyliłam kto jest kim, niektóre nazwiska (zwłaszcza postaci poboczne), nazwy miejsc albo poszczególne osoby lub związki pokrewieństwa, to można to spokojnie złożyć na karb moich młodych lat i tego, że przecież wtedy jeszcze książki ani nie znałam ani nie czytałam.

-          Jest wiele różnic między scenariuszem filmowym a pierwowzorem literackim.  Pewnych wątków nie ma w serialu, zaś niektóre znalazły inną ścieżkę przyczynowo-skutkową. Ale i tak kocham ten serial , mimo wszystko. I książki, bo jest w nich wszystko, co składa się na nasze życie: od miłości i przyjaźni, poprzez zło, ból i strach. Radość przeplata się ze smutkiem. Niezwykłe przygody bohaterów to nieustająca podróż przez życie – aż po śmierć. To przejmująca opowieść o cierpieniu i ogromnej sile miłości. Jesteśmy świadkami triumfów i klęsk, determinacji i słabości, miłości i nienawiści ludzi kształtujących ówczesną historię.

 

 

 

 

 

-              Cieszę się, że moje skromne notatki w jakiś sposób przywracają pamięć o serialu. Nawet jeśli coś w nich pokręciłam, albo pominęłam to są jakimś odzwierciedleniem tego, co działo się wtedy na ekranie. Właściwie uważam, że im więcej osób je przeczyta, tym większa szansa na to, że się komuś coś przypomni, coś odtworzy, chociażby jakiś drobny szczegół. Albo wystąpi reakcja zupełnie odwrotna: moje notatki zamiast rozjaśnić obraz serialu jeszcze bardziej go zaciemnią! Mój zapis zamiast nam przywrócić pamięć o serialu stworzy jeszcze więcej znaków zapytania.

              Mija właśnie 20 lat od czasu, kiedy ten serial powstał. To okrągła rocznica i wciąż nie spełnione moje wielkie marzenie, by jeszcze raz zobaczyć ten film na wizji. Gdyby tyle osób na forum nie twierdziło, że widziało ten serial, byłabym skłonna pomyśleć, że istniał on jedynie w mojej wyobraźni, jak jakiś piękny sen.

Mam nadzieję, że serial nie zaginął w „mrokach średniowiecza” i ktoś kiedyś wydobędzie go na światło dzienne.

 

 

 

Na początek tekst, który przepisałam z jakiejś gazety telewizyjnej, gdy ten serial leciał. Żałuję, że nie wycięłam wtedy obrazków, choćby najmniejszych, bo na pewno jakieś były. No, ale skąd ja miałam wiedzieć, że tak pokocham ten serial i te książki? Tę „pooraną cierpieniem” historię pięknej Katarzyny, której jedyną słabością było to, że pokochała tego okrutnika Arnaud.

 

A oto co przepisałam z gazety, kiedy serial miał być emitowany w telewizji:

 

Akcja filmu rozgrywa się we Francji w roku 1413. Młoda i piękna Katarzyna jest córką złotnika. Kraj trapią bratobójcze wojny między Armaniakami, zwolennikami króla Karola i Burgundczykami popierającymi Jana Bez Trwogi, swego księcia.

Katarzyna ratuje życie pewnemu kawalerowi, ale jej trud okazuje się daremny ...

Tak rozpoczyna się ten 15 – odcinkowy serial

 

 

P.S. Proszę się za bardzo nie śmiać podczas czytania, a jeśli już to z dużą dozą wyrozumiałości dla młodej jeszcze wtedy autorki.

Oczywiście, gdybym pisała to teraz - język utworu i słownictwo byłyby zupełnie inne,  i sądzę, że trafniej dobrane. Nawet teraz, kiedy przepisywałam te moje stare zapiski na komputer, korciło mnie, by coś pozmieniać, wtrącić inne słowo, ująć rzeczy nieco inaczej. Ale w końcu stwierdziłam, że ma to być dokładnie to „dzieło”, które powstało ponad 17 lat temu – ze wszystkimi jego wadami, błędami i niedociągnięciami.

Tak więc z góry przepraszam za styl, słownictwo i wszystko, co się wiąże z tym moim skryptem. Początek jest beznadziejny i mnie samą śmieszy, ale cóż... Nie chcę tego ujmować inaczej. Ma być tak i już ...

 

                                         

 

                                                                                                                Wrzesień 2006

 

 

 

 

 

 

 

 

KATARZYNA – SERIAL TELEWIZJI FRANCUSKIEJ

 

 

 

Katarzyna to piękna dziewczyna o jasnych włosach (do ramion) i niebieskich oczach. Była ona córką złotnika. Podczas powrotu do domu Katrin jest świadkiem tego, jak lud dobija się do bram dworu. Akcja serialu rozgrywa się w 1413 roku. Ludzie podzielili się na dwie grupy: zwolenników króla Karola i księcia Jana Bez Trwogi. Katarzyna, tak jak i jej cała rodzina, popierają króla Karola i są Armaniakami. Dziewczyna spotkała swego wuja, więc razem z nim i innymi ludźmi otworzyli bramy i wdarli się do miejsca strzeżonego. Straż królewska zaczęła przeganiać wszystkich Armaniaków. Katarzyna wraz ze swoim opiekunem (pięknym wysokim chłopakiem o czarnych włosach) i wujem musieli uciekać. Potem w tłumie zgubili wuja i chcąc go odszukać wzrokiem, stanęli na środku ulicy. W pewnym momencie Katarzyna spostrzegła strażników, a przy nich, związany w jakieś sznury, szedł piękny młodzieniec o niebieskich oczach koloru wody morskiej, blond włosach i wyraźnie zarysowanych ustach. Katarzyna poczuła ból w okolicach serca. Wiedziała, że to nadchodzi miłość. Ale wiedziała też, co grozi jej ukochanemu. To jasne, chcą go powiesić. Ciekawe za co? Katarzyna nie zwracała na to uwagi. Całą duszą była po stronie swego „pięknego królewicza”. Szła za nim i zaglądała w jego piękne kryształowe oczy. Młody opiekun z trudem mógł ją zatrzymać.

       Musimy go uratować – powiedziała z rozpaczą Katarzyna.

       Co, zakochałaś się w nim? – zapytał z przekąsem wysoki brunet.

       Tak – odrzekła szybko Katarzyna.

Po chwili musieli już znikać, bo straż rozpędzała wszystkich ludzi.

W domu Katarzyna nie mogła usiedzieć ani chwili. Cały czas myślała o wspaniałym blondynie. O tym, jak można go uratować. Wreszcie wpadła jej do głowy pewna myśl. Barnaba – starzec, przyjaciel rodziny może go tylko uratować. Poszła szybko do niego, a ten rzekł, że jeżeli mają młodzieńca powiesić to teraz musi być on w areszcie tymczasowym.

       Poczekamy aż się ściemni – powiedział Barnaba.

Katarzyna cały czas czekała na zbawienną ciemność. Wreszcie wraz z Barnabą i czarnowłosym opiekunem wyszli na miasto. Było prawie ciemno. Umówili się, że opiekun wraz z Barnabą załatwią wszystko, a Katarzyna będzie czekała przed domem, koło sklepiku aptekarza.

Katrin została sama. Modliła się o to, by im się udało. Jej serce mocno biło, jak na alarm. Po chwili usłyszała czyjeś kroki. Znieruchomiała. Ale nie było powodu do obaw. Piękny blondyn wraz z opiekunem dążyli w jej kierunku. Barnaby nie było. Katarzyna już nawet nie pytała, gdzie jest, domyślała się, że poszedł do domu. Dziewczyna szybko podała młodzieńcowi długi skafander (opończę) tak, żeby podczas przemarszu do domu nikt ich nie rozpoznał. Bądź co bądź, ukrywali zbiega.

Na szczęście na ciemnej ulicy było mało ludzi. Szli dość szybko rozglądając się na wszystkie strony. Odetchnęli dopiero wtedy, gdy znaleźli się w jasnym pomieszczeniu – domu Katarzyny. Dziewczyna rozglądnęła się na boki. Och! Nikogo nie było. Rodziców też.

Potem pożegnała się z opiekunem, a sama zaprowadziła blondyna do dużej komórki, by go ukryć. Komórka była tylko lekko rozjaśniona, a na stole stała mała naftowa lampa. Wszędzie było pełno worków i zapasy na zimę. W kącie stało kilkanaście butli z winem. Pośrodku komórkowej izby znajdował się piec, którego jednak zazwyczaj się nie używało. Piec był o prostokątnym kształcie. Tam też Katarzyna ujrzała sporą warstwę chrustu. Wiedziała, jak ukryć swego ukochanego. Ręką wskazała mu na piec. Potem patrzała jak się w niego gramoli. Nie był zbytnio sprawny... Następnie zakryła otwór kupą chrustu i chrupiących gałązek. Odetchnęła z ulgą i wyszła z komórki.

Nalała do kielichów czerwonego wina i wzięła strawę dla siebie i towarzysza. Znowu zeszła do komórki i odkryła otwór. Nieznajomy wyszedł. Kazała mu usiąść na stołku, a sama usiadła po przeciwnej stronie. Przez chwilę patrzył jej w oczy z wdzięcznością, lecz kiedy na niego spojrzała nie wytrzymał jej wzroku. Uśmiechnęli się tylko do siebie. Potem wzięli kielichy i wypili toast za Armaniaków.

       Chciałbym Ci podziękować ... – odezwał się Blondyn. Katarzyna uśmiechnęła się tylko.

       Jak się nazywasz ? – zapytała.

       Miszel Demonsalvi.

Potem chwilę rozmawiali i Katarzyna dowiedziała się, że przybysz jest hrabią i mieszka wraz z matką i bratem w dalekim hrabstwie.

        To piękna kraina – powiedział Miszel w rozmarzeniu.

        Chciałabym tam pojechać – powiedziała Katrin.

Dalszą ich rozmowę przerwał zgrzyt w głównych drzwiach. Był to nieomylny znak, że ktoś przyszedł. Katarzynę przeszył zimny dreszcz. Bała się, ale nie dała tego poznać po sobie. Miszel szybko wlazł w otwór kominka, Katarzyna okryła go chrustem.

Z niepokojem wyszła i ujrzała podchmieloną pokojówkę-pijaczkę. Na szczęście ta jej nie zauważyła i Katarzyna skryła się za szafką. Pokojówka skierowała się w stronę komórki. Widocznie chciała znowu napić się wódki, a tylko tam stały pełne czary. Hrabia Demonsalvi, myśląc, że to nadchodzi Katarzyna, wychylnął ze swej kryjówki, a ta głośno i z przerażeniem krzyknęła.

        Armaniak! Łapać go!! – i pędem wybiegła z domu. Katarzyna próbowała  ją uciszyć, lecz pijana kobieta była silniejsza.

Pokojówka darła się na dworze w niebogłosy, aż wreszcie 3 strażników nocnych ją ujrzało. Zaczęła się jeszcze głośniej drzeć, lecz oni myśleli, że jest pijana i postradała zmysły.

        Zaklinam was na wszystko! W domu złotnika jest Armaniak! Daję za to moją głowę.

Strażnicy bardziej ze zniecierpliwienia niż z obowiązku udali się do domu złotnika. Drzwi były otwarte, więc weszli bez pozwolenia.

Katarzyna poradziła swemu ukochanemu, by wyszedł przez otwór okienny, tuż nad kominkiem. Wiedziała, że głupia pokojówka sprowadzi z całą pewnością strażników. Nawet kosztem własnego życia.

Po chwili rzeczywiście usłyszeli kroki w mieszkaniu. Hrabia De Monsalvi z trudem otworzył okienko, ale już nie zdążył z niego wyskoczyć. Silniejszy strażak przytrzymał go za ramię i biedny Armaniak musiał zrezygnować z tak dogodnej próby ucieczki. Pokojówka zaczęła wrzeszczeć, żeby go powiesić. Katarzyna wściekła doskoczyła do niej, by wytargać za te stare kudły, lecz pijana kobieta powaliła ją jednym silnym szarpnięciem. Katarzyna uderzyła w ziemię i zemdlała.

Tymczasem Miszel  został związany przez strażników i wyprowadzony na ulicę. Było ciemno. Po chwili dały się słyszeć czyjeś kroki. To nadchodził ojciec Katarzyny z zawodu złotnik.

        Znaleźliśmy w pańskim domu zbiega – powiedział jeden ze strażników.

        To niemożliwe – odparł złotnik.

        Może niemożliwe, ale taka jest prawda. Pan wie, co panu grozi za ukrywanie zbiega?

Ojciec długo nic nie mówił. Nie miał żadnych argumentów. Zresztą wiedział, że cokolwiek powie, wszystko będzie użyte przeciw niemu.

        Teraz wykonamy egzekucję – rzekł strażnik przykazując Armaniakowi uklęknąć. Miszel wykonał rozkaz. Dziwne uczucie przejmowało go w ten miły ciepły wieczór. Był z siebie dumny. Wiedział, że umiera za Ojczyznę.

Po chwili już nie żył. Jego głowa została odłączona od reszty ciała. Na pustą ulicę polała się krew. Krew naszych braci, którzy giną z uśmiechem na twarzy. Idąc na śmierć, spełniają tylko swój obowiązek wobec Ojczyzny. Okrutne prawa rządzą Francją.

Tej nocy został też powieszony złotnik – ojciec Katarzyny.

Nad ranem przy łożu Katarzyny siedziała matka. Czekała, aż Katrin obudzi się z długiego snu. Po chwili dziewczyna otworzyła oczy i z lękiem spojrzała na matkę:

 

        Gdzie Miszel ? – zapytała podnosząc się z łoża.

        Chodzi ci zapewne o tego młodzieńca, który tej nocy został zabity –powiedziała sucho matka. Katarzyna z płaczem opadła na pościel.

„A więc zginął” – pomyślała.

        On sprowadził na nasz dom nieszczęście – odrzekła matka – Twój ojciec też nie żyje. Powiesili go.

Katarzyna wpadła w ramiona matki i zaczęła łkać.

Po kilku dniach wszystko się uspokoiło. Barnaba wraz z matką i opiekunem zaczęli obmyślać plan ucieczki z miasta. Wiedzieli, że dłużej w Paryżu nie wytrzymają. Musieli jechać gdzieś daleko, by zapomnieć ... Mieli jechać do wuja Katarzyny, do małego miasteczka. Barnaba i opiekun mieli postarać się o łódź.

Katarzyna razem z przyjaciółką, cyganką przygotowywały się do wyjazdu. Któregoś dnia siedziały przy stole i grały w karty. Potem cyganka rzekła:

        Katarzyno, pokaż mi swoją dłoń. Chcę z niej odczytać przyszłość. Katrin posłusznie wyciągnęła swoją rękę. Cyganka spojrzała w nią, chwyciła  ją lekko i przemówiła:

        Będziesz miała barwny życiorys. Staniesz się przyczyną westchnień wielu tysięcy osób. Spotkasz na swej drodze pięknego młodego, ale złego i okrutnego człowieka. Widzę też wielkie skarby na twojej dłoni. Będziesz żyła z człowiekiem, z którym jednak nie będziesz szczęśliwa. Widzę też uwielbienie wielkiego człowieka, który zakocha się w tobie bez pamięci.

Katarzyna z otwartymi ustami słuchała słów cyganki jak wyroczni. Była ciekawa, co też ją jeszcze w przyszłości czeka.

Wieczorem, kiedy się ściemniło Barnaba, Katarzyna, matka, opiekun i cyganka stanęli nad brzegiem rzeki. Opiekun Katarzyny nie mógł jechać, więc zaczął żegnać się ze wszystkimi.

        Nigdy cię nie zapomnę – szepnął do Katarzyny.

        Ja też nigdy nie zapomnę naszych dziecięcych, wspólnych zabaw –

odparła Katarzyna ze smutkiem. Potem łódź ruszyła z prądem rzeki.

 

Minęło kilka miesięcy, a Katrin wraz z matką zadomowiły się zupełnie u wuja. Wszyscy szykowali się na wielką uroczystość – święto państwowe, w którym uczestniczyć miał także książę Filip Burgundzki wraz z małżonką.

        Wuju, pośpiesz się – rzekła Katarzyna ujrzawszy brata matki piszącego coś zamiast się ubierać.

        Już idę,  moja droga – odparł majestatycznie wuj.

Uroczystość toczyła się, można powiedzieć bez zakłóceń, gdyby nie jeden mały incydent. Był ścisk i tłok, Katarzyna zgubiła w tłumie matkę i cygankę, a obok niej stanął jakiś wysoki mężczyzna, który zaczął się do niej dobierać. Katarzyna chciała mu uciec, ale ten, oczarowany jej urodą, zaczął ją gonić. Na szczęście straż królewska  złapała obydwóch i wtrąciła do lochu. Mężczyzna miał być ukarany, a Katarzyna spacerowała po dosyć dużej komnacie, służącej jako więzienie. Książę Filip zastanawiał się, co ma zrobić z niewiastą, ale jego doradca rzekł:

        Najpierw książę, radziłbym byś oglądnął ową dziewkę. Jest piękna i zgrabna. Ma w sobie dużo wdzięku i urody.

Książę, który był smakoszem urody niewieściej, przystał na tą propozycję. Podszedł do specjalnie zakratowanego okienka, podniósł klapę i zaczął się przyglądać spacerującej Katarzynie. Oczy księcia rozbiegały się po całym jej ciele. Potem książę Filip rzekł do swego sługi:

        Przyprowadzić mi ją.

Katarzyna stanęła na progu królewskiej komnaty. Chciała uklęknąć, lecz książę nie pozwolił jej na to. Podszedł do niej i przez dłuższą chwilę przyglądał się jej pięknym oczom, wargom i włosom. Potem zbliżył swe usta do jej ust. Katarzyna uległa. W pewnej chwili książę opamiętał się.

        Jakaś ty piękna – rzekł przyglądając się jej z podziwem. Potem wyciągnął z szafy najpiękniejszą jedwabną szatę i przyodział w nią Katarzynę.

        Dziękuję ci panie – rzekła cicho, ale z dużą mocą.

Książę pocałował Katarzynę i kazał jej odejść.

W domu wuja wszyscy się niepokoili o Katrin. Wreszcie, gdy się pojawiła przyodziana w piękny płaszcz matka aż zaniemówiła.

        Skąd masz to cudo? – zapytała po chwili.

        Byłam u księcia – odrzekła z uśmiechem.

 

W jakiś czas potem na nocleg zatrzymał się jakiś wschodni lekarz. Zaprzyjaźnił się z rodziną.

Któregoś dnia Katarzyna wraz z kilkoma przyjaciółmi jechała na konną przejażdżkę. Już mieli przejechać przez rzekę (a właściwie duży potoczek), gdy nagle spostrzegli w nim leżącego mężczyznę w ciężkiej stalowej zbroi. Nie było widać twarzy tego człowieka, bo zbroja zasłaniała każdą część jego ciała. Nie zastanawiając się długo załadowano „żelaznego rycerza” na konie i przewieziono do domu wuja Katarzyny. Położono na stole i próbowano otworzyć jego zbroję, by mógł swobodnie oddychać . Przy tej operacji obecna była Katarzyna, lekarz wschodni, wuj, matka i cyganka. Wszyscy czekali chwili, kiedy to ukaże się twarz rycerza. W pewnej chwili jego głowa została wyzwolona. Katarzyna zaniemówiła. Młodzieniec ten do złudzenia przypominał jej hrabiego De Monsalwiego. Spojrzała mu w twarz i zmartwiała. Miał zamknięte oczy i ledwo oddychał. Potem lekarz wschodu kazał wszystkim opuścić komnatę. No, niezupełnie wszystkim, ale dziewczętom na pewno.

        U nas nie ma takiego zwyczaju, żeby dziewczęta przebywały podczas operacji  mężczyzny w komnacie – powiedział. Wszystkie kobiety opuściły salę. Katarzyna wraz z cyganką udały się do swego pokoju.

W komnacie zdjęto z wielkim wysiłkiem zbroję z młodego żołnierza. Miał wspaniałe muskuły i piękną twarz. Lekarz wschodu nasmarował jego ciało specjalną miksturą. Ciało młodego rycerza błyszczało. Po chwili otworzył oczy. Podniósł się i rozglądnął w około.

        Gdzie ja jestem? -  zapytał jakby sam siebie.

        U dobrych ludzi, panie – odparł lekarz wschodu – Znaleźliśmy cię nad rzeką przykutego do ziemi. Myśleliśmy, że nie żyjesz.

Młody człowiek zdenerwował się.

        Jechałem z poleceniem do króla.

Lekarz wschodu kiwnął głową.

        Powinieneś młodzieńcze odpocząć. Twoje ciało jest jeszcze zbyt słabe, by móc wyruszyć w dalszą drogę.

Rycerz odburknął coś i powiedział, że nie ma zamiaru dłużej tu zostać.

        Nie nazywaj mnie młodzieńcem. Jestem hrabia Arną de MonSalvi – odparł z godnością. Lekarz nic nie powiedział. Poznał już cha...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin