Judycki Stanisław - Dlaczego filozofia jest trudna.pdf

(156 KB) Pobierz
Dlaczego filozofia jest trudna
Dlaczego filozofia jest trudna?
Stanisław Judycki
Katolicki Uniwersytet Lubelski
F ilozofia, jak będę starał się wykazać, jest trudnym zajęciem intelektualnym. Nawet samo
mówienie o niej nastręcza wielu kłopotów. W mniemaniu potocznym pojęcie filozofii jest dzisiaj
obciążone raczej wyłącznie negatywnymi skojarzeniami . A więc, filozof to ktoś, kto buja
w obłokach, jest nieżyciowy, jest niekompetentny w porównaniu ze specjalistami z innych dziedzin,
rozważa problemy nierozstrzygalne i praktycznie bezużyteczne, bierze niekiedy na siebie rolę,
którą dobrze wypełniają religie (wzgl. teologie); filozof to także ktoś, kto niepotrzebnie
się wymądrza i mówi niezrozumiałymi słowami, czy wreszcie ktoś, kto symulując dążenie do prawdy
w rzeczywistości służy jakieś ideologii lub grupie ludzi. Ten negatywizm w stosunku do idei filozofii
jest u nas w Polsce częściowo wywołany tym, że przez ostatnich kilkadziesiąt lat nie nauczano
filozofii w ogóle (szczególnie w szkołach średnich), a jeżeli nauczono jej w uniwersytetach, to jako
zideologizowany i pozbawiony autentyczności marksizm. Wyrosły więc całe pokolenia Polaków
całkowicie nie wykształconych filozoficznie. W innych krajach, o ile wiem, bywa lepiej bądź,
częściej, podobnie. Dlatego nie jest łatwo odpowiedzieć komuś na pytanie, czym się pan zajmuje,
że jestem filozofem. Łatwiej jest powiedzieć, że jestem historykiem filozofii, gdyż zajmowanie się
historią, nawet filozofii, da się społecznie łatwiej przełknąć. Chyba w wyniku tej sytuacji ostatnio w
Polsce zaczęto używać wyrażenia 'historyk idei', które chętnie różni ludzie przyznają sobie,
wygłaszając przy tym jak najbardziej filozoficzne poglądy.
N ie zamierzam tutaj próbować dokładniej określać, czym jest filozofia . Tego rodzaju próby są
tak dawne jak sama filozofia i zawsze będzie powstawało przypuszczenie, że podaję jakąś
idiosynkratyczną koncepcję. Zadowolę się takim tylko wskazaniem, że filozofia jest odmianą
myślenia teoretycznego zmierzającego do sformułowania najbardziej ogólnych zagadnień
dotyczących świata (ludzkiego i pozaludzkiego) oraz do jakiegoś rozstrzygnięcia tych zagadnień.
Określenie to uważam za na tyle neutralne, że komuś nie zaznajomionemu z dziejami filozofii już
wskazuje na specyfikę tej dyscypliny, jednocześnie jednak jest na tyle ogólne, aby mogło być dalej
partykularyzowane.
F ilozof współcześnie znajduje się właściwie w takim położeniu, że musi jakoś sprostać
'wymaganiu wszechwiedzy' . Trudność filozofowania polega na tym, że trzeba w jego trakcie wziąć
pod uwagę dane pochodzące właściwie ze wszystkich dziedzin wiedzy. Ktoś, kto na przykład
filozofuje na temat sposobu istnienia ogółu, na temat natury czasu lub na temat statusu ontycznego
ludzkiego umysłu, oprócz uwzględnienia danych doświadczenia potocznego, musi jakoś orientować
się we współczesnej matematyce, fizyce i psychologii. Musi oczywiście znać też dzieje filozofii
dotyczące tych zagadnień, gdyż w odróżnieniu od wielu innych dyscyplin, które, jak można
by powiedzieć, są 'odwrócone od swoich dziejów', filozofia jest 'zwrócona do nich'. To, co twierdzili
dawni mistrzowie, jeśli chodzi o podstawowe teorie i ich uzasadnienia, zachowuje doniosłość
również i współcześnie. A więc orientacja w naukach, branie pod uwagę szerokiego zakresu danych
potocznego doświadczenia, informacje na temat całego przebiegu dziejów filozofii i kultury ludzkiej
w ogóle (i to Wschodu jak i Zachodu) - czyż to nie za dużo, jak na jednego człowieka, obojętnie,
czy z tytułem magistra czy profesora filozofii. Administracyjnie patrząc, ma on jednak taką samą
katedrę, odnoszącą się do pewnej partykularnej dziedziny, jak inni jego koledzy naukowcy.
R elacja pomiędzy nauką a filozofią jest dzisiaj kwestią szczególnie gorącą. Można często
spotkać się z wyraźnym (lub częściej ukrytym) takim oto zarzutem: 'co pan tu spekuluje na ten
temat, te kwestie rozstrzyga (lub rozstrzygnie) odpowiednia dziedzina nauki'. Albo: 'jest pan
niekompetentny, gdyż głębsza znajomość fizyki umożliwiłaby panu zrozumienie, na czym polega
natura czasu'. Czym jednak jest ta kompetencja, do której w ten sposób odwołuje się przeciwnik
'spekulacji' filozoficznej? Czy filozofowi wystarczy znajomość fizyki na poziomie szkoły średniej,
czyna poziomie magisterium, a może doktoratu, a może na poziomie laureata nagrody Nobla?
Odrzucić tego wymagania orientacji w naukach nie można, nawet jeśli filozoficznie będzie
reprezentować się stanowisko, że dane pochodzące z nauk mogą służyć tylko jako środek
heurystyczny dla myślenia filozoficznego, a nie jako źródło uzasadniania w filozofii
czy jako wyłączny składnik dla syntezy teorii filozoficznych. Z drugiej jednak strony, wymóg
orientacji w różnych dyscyplinach doprowadził współcześnie do specjalizacji w ramach samej
filozofii. Dyskusje dotyczące natury czasu czy dyskusje odnoszące się do podstaw matematyki
1
wymagają kompetencji w odpowiednich dziedzinach nauki. Czy w końcu doprowadzi to do sytuacji,
w której filozofowie nie będą mogli się porozumieć, jeśli będą się zajmowali różnymi dziedzinami
filozofii?
D rugim źródłem trudności filozofii jest holistyczność problemów filozoficznych . Powstaje nawet
pewne napięcie pomiędzy tą holistycznością a dokonującą się dzisiaj coraz większą specjalizacją
różnych gałęzi filozofii. Sądzę, że rdzeń każdego problemu filozoficznego jest syntezą zagadnień
metafizycznych (ontologicznych), a więc zagadnień dotyczących ostatecznej natury czegoś,
zagadnień epistemologicznych, tzn. zagadnień odnoszących się do możliwości poznania takiej
ostatecznej natury przedmiotów oraz zagadnień metodologicznych i lingwistycznych. Nie można,
jak się to mówi, odpowiedzialnie zajmować się, powiedzmy, etyką, nie biorąc pod uwagę zagadnień
z zakresu metafizyki człowieka, problemów dotyczących sposobu poznawania i sposobu istnienia
wartości, sposobu uzasadniania tez jakieś etyki pozytywnej czy nie uwzględniać problemów
odnoszących do wpływu, jaki wywiera język na potoczny lub filozoficzny dyskurs etyczny. To samo
odnosi się do innych dyscyplin filozoficznych, metafizyki, epistemologii, estetyki, filozofii polityki
itd. Przez tę wieloaspektowość każdego zagadnienia filozoficznego potęguje się trudność
filozofowania, gdyż wymaganie wszechwiedzy rozgałęzia się jeszcze bardziej. Istnieje też aspekt
konsekwencjalny holistyczności problemów filozoficznych. Rozwiązania filozoficzne posiadają
zawsze jakieś konsekwencje etyczne, polityczne, społeczne. Takie lub inne konsekwencje tego
rodzaju nie mogą być wyłącznym kryterium rozstrzygania centralnych problemów filozoficznych,
gdyż ocena doniosłości tych konsekwencji jest także problemem filozoficznym. Muszą one jednak
być przynajmniej jakoś uświadamiane przez filozofa.
C hciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na inną, dodatkową okoliczność. Dzisiaj na całym
świecie w dziedzinie filozofii zawodowo pracuje nieporównywalnie więcej ludzi, niż to miało
miejsce kiedykolwiek w dziejach . Gdy pomniemy prace mierne i średniej jakości, to i tak pozostaje
ogromna produkcja naprawdę dobrych i bardzo dobrych monografii bądź z dziedziny historii
filozofii, bądź z obszaru filozofii systematycznej. Można powiedzieć, że taka sama sytuacja jest
w innych dyscyplinach, gdzie też produkcja literatury naukowej jest olbrzymia. Jednak w filozofii
ma to odmienne konsekwencje. Jest ona, jak stwierdziłem, 'zwrócona do swoich dziejów'. W innych
dziedzinach wiedzy to, co należy do historii danej dziedziny, uchodzi za jakoś już przyjęte, uznane,
a zatem nie podlega ciągłemu kwestionowaniu i nie jest stałym źródłem heurezy. Należy to
do korpusu wiedzy po prostu. A w filozofii tak nie jest. Jako filozof nie mogę powiedzieć, że kilka
najnowszych książek o Arystotelesie, Kartezjuszu czy Kancie nie ma znaczenia, bo być może
zawierają nowe argumenty i pomysły, które będą jakoś odkrywcze i płodne dla dalszej dyskusji.
Ale przecież nie można tych wszystkich książek przeczytać i jakoś uwzględnić.
N astępnym powodem trudności filozofii jest aporetyczność zagadnień filozoficznych . Oznacza
ona, że za opozycyjnymi rozwiązaniami wydają się świadczyć jednakowo mocne racje, a stąd też
że i sam problem musi uchylać się jakimkolwiek próbom rozwiązania go. Takie uporczywe
przeciwstawianie się jakimkolwiek próbom rozwiązania nie jest jednak wystarczającym warunkiem
uznania czegoś za aporię filozoficzną. Istnieją przecież dobrze sformułowane problemy w naukach,
które długo nie mogą doczekać się jakieś (choćby probabilistycznej) formy rozstrzygnięcia. Aporia
filozoficzna to dodatkowo taka sytuacja, w której pojawia się mocne przekonanie, że naszemu
umysłowi brakuje zarówno środków empirycznych, jak i narzędzi konceptualnych (czysto
myślowych), które mogłyby umożliwić jednoznaczne wybranie któregoś z przeciwstawnych
rozwiązań. Zakłopotanie wywołane zauważeniem aporetyczności filozofii może prowadzić nawet
do zwątpienia w sens filozofowania. Przykładami aporii filozoficznych mogą być problemy
konieczności bądź kontyngencji (niekonieczności) świata, jego skończoności lub nieskończoności,
problem relacji pomiędzy tym, co ogólne a tym, co partykularne, problem determinizmu i wolnej
woli, zagadnienie natury czasu, czy zagadnienie charakteru związku pomiędzy duszą (umysłem)
a ciałem. Utrzymująca się przez wieki aporetyczność problemów filozoficznych nie musi jednak,
jak mniemam, zniechęcać do filozofowania 1 . Można bowiem twierdzić, że mimo tego w filozofii
dokonuje się pewien postęp - chociaż na pewno nie jest to postęp ani linearny ani akumulacyjny.
Polegałby on na tym, że w nowych kontekstach historycznych odsłaniają się nowe aspekty dawanych
aporii. Zostaje też wypracowana bardziej precyzyjna aparatura pojęciowa dla ich lepszego
sformułowania; ujawniają się nowe analogie i związki z innymi aporiami filozoficznymi, a także
pojawiają się nowe, dotąd nie sformułowane problemy. Postęp w filozofii polegałby właśnie na tych
czynnikach. Wzrastałaby w ten sposób świadomość złożoności problemów filozoficznych. Gdy ktoś
natomiast pyta o prawdę filozoficzną , to równałaby się ona przekonaniu indywidualnego filozofa
(ijego zwolenników), że dla uzasadnienia danej tezy dysponują lepszymi racjami
od sformułowanych dotąd kontrracji, a stąd że racje te umożliwiają akceptację i, ewentualne,
zaangażowanie się w preferowane stanowisko oraz jego konsekwencje.
2
A poretyczność stanowiącą rdzeń trudności filozofii można też zilustrować w obrazie próby
wyrwania się ze schematu pojęciowego, w którym z konieczności musi się obracać każde
filozofowanie. Wszystkie nasze pojęcia pozostają ciągle uwikłane w czas, gdy jako filozofowie
próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czym jest czas. Wszystkie nasze pojęcia należą ekskluzywnie
albo do słownika mentalistycznego, albo do słownika fizykalistycznego, gdy staramy się powiedzieć,
na czym polega relacja świadomość - mózg. Nie możemy zrozumieć, jak wolność woli jest możliwa,
ponieważ albo posługujemy się pojęciem przyczyny, a wtedy przyczyny muszą mieć przyczyny je
poprzedzające, co prowadzi do powszechnego determinizmu, albo interpretujemy wolną wolę
jako coś całkowicie niezdeterminowanego poprzedzającymi ją przyczynami, a wtedy wolna decyzja
zaczyna pojawiać się jak coś całkowicie przypadkowego itd. Filozofów można, nieco karykaturalnie,
porównać do mrówek, które starają się wyrwać z mrowiska ludzkich pojęć, ale ciągle nie mogą tego
dokonać. Przeczuwają jednak, że obok mrowiska szumi potężny ocean , którego nie są w stanie
zobaczyć, gdyż brakuje im odpowiednich pojęciowych oczu. Są jak nietoperze, aby użyć porównania
Arystotelesa, które nie mogą widzieć słońca, bo nie mają odpowiednich konceptualnych zmysłów . 2
A poretyczność ujawnia jeszcze inną trudność filozofowania. Ogólne idee filozoficzne jest
stosunkowo łatwo przekazać innym i uzyskać, również ogólne, ich zrozumienie. Aby zrozumieć,
co twierdzili Arystoteles lub Kant, nawet już uczeń szkoły średniej nie musi przechodzić
przez żmudny trening konceptualny czy powoli kształtować swojej sprawności w badaniach
empirycznych. Często w efekcie łatwego przyswajania na początku powstaje w młodych ludziach
fascynacja filozofią. Idee filozoficzne jakby nagle otwierają oczy na bogactwo świata, porządkują
jego obszar, pozwalają powiedzieć to, co się tylko dotąd przeczuwało itd. Potem jednak szybko
przychodzi zniechęcenie. Jego przyczyną jest obserwacja, iż historia filozofii jest ciągiem
zaprzeczających sobie stanowisk. Zniechęcenie to może się wyrazić reakcją typu: 'ależ przecież to
wszystko to tylko ogólniki nie dające się ściśle dowieść'. Nie na wiele zdaje się wtedy terapia
ze strony bardziej doświadczonych filozofów wskazująca, że samo pojęcie dowodu też można
rozmaicie rozmieć i że nie wszystkiego da się dowodzić w ten sam sposób. Adept oczekiwał
iluminacji, a doświadcza obezwładnienia różnorodnością idei. Koncepcje filozoficzne wywołują też
reakcję zdziwienia: 'ależ to przeczy zdrowemu rozsądkowi, to są zwykłe dziwactwa'. Przyczyną tych
reakcji jest to, że dużo pracy trzeba włożyć, aby przedrzeć się przez specyficzne dla danego autora
czy szkoły słownictwo, aby uwzględnić sytuację historyczną, w której powstawały określone
poglądy. Przede wszystkim jednak przyczyną obezwładnienia różnorodnością idei jest holistyczność
problemów filozoficznych. Aby rozumieć pewien zbiór koncepcji trzeba znać wiele innych,
a najlepiej dokładnie całą historię filozofii , a to wymaga czasu. Trzeba też, jak w wielu innych
dziedzinach, mieć zamiłowanie teoretyczne, chociaż w wypadku filozofii jest ono w pewien sposób
pomniejszane szybką reakcją: 'mówi pan niezrozumiale, więc to nie dla mnie ta filozofia' (coś
podobnego jest raczej niemożliwe w innych abstrakcyjnych i teoretycznych dyscyplinach, np. 'mówi
pan niezrozumiale, a więc nie chcę takiej topologii'). Filozofia jest łatwa na początku, ale trudna
nakońcu w tym również sensie, iż nowe pomysły i myślenie rzeczywiście kreatywne są
zarezerwowane dla bardzo małej liczby filozofów. Być może dla kilku w każdym stuleciu.
M ówiąc dotychczas o filozofii odnosiłem się do filozofii akademickiej. Łatwo jest zauważyć
dzisiaj inflację terminu 'filozofia' . Słowo 'filozofia' jest używane na określenie każdego bardziej
ogólnego poglądu na coś. Mamy więc filozofię piłki nożnej, filozofię gotowania itd. Z drugiej strony
szeroko funkcjonuje (szczególnie w tzw. mediach) cała gama ogólnych przekonań dotyczących
świata, które nie powstały w wyniku zdyscyplinowanego myślenia, w wyniku wszechstronnej
dyskusji, oceny, wymiany poglądów, a więc cech, które powinny charakteryzować filozofię
akademicką. W ten sposób otrzymujemy ogromną ilość dogmatycznych, quasi-mistycznych, quasi-
religijnych bądź po prostu bzdurnych stanowisk podawanych za filozofię. To utrudnia życie
filozofowi akademickiemu starającemu się dochować, jak się to niekiedy mówi, ethosu racjonalnego
myślenia. Czasami wymaga się od niego, aby się do tego jakoś ustosunkował, ale najczęściej nie ma
do czego, gdyż są to po prostu dziwactwa. Osobną grupę 'zdarzeń', psującą obraz filozofii
akademickiej, stanowią wykwity mody bądź po prostu przesady . Mam tu na przykład na myśli burzę
w szklance wody na temat tzw. postmodernizmu, który w rzeczywistości jest naszym dobrym starym
sceptycyzmem oraz tzw. filozofię feministyczną, która – wiem, na co się narażam - w najlepszym
przypadku jest robieniem z igły wideł.
O drębną przyczyną trudności filozofii akademickiej jest to, iż czasami wymaga się od filozofa,
aby powiedział, jak się rzeczy naprawdę mają albo żeby powiedział, jak żyć. Zagadnienia religijne
i egzystencjalne są często prawie wyłącznie kojarzone z treścią słowa 'filozofia' i są też równie
często podnoszone jako kryterium sensowności filozofii w ogóle. Na pytanie, czy Bóg istnieje,
nie oczekuje się zazwyczaj od filozofa odpowiedzi, że jest on, powiedzmy, przekonany, że Bóg
istnieje, ale odpowiedzi, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje. Nie jest dobrą strategią powiedzenie,
3
żena ten temat jest wiele teorii, ale wszystkie oprócz jednej są fałszywe, gdyż to wzbudzi
podejrzenia o nierzetelność filozofa. Nie będzie też dobrą reakcja, iż Bóg istnieje, ale są
filozofowie, którzy są przekonani, że jest inaczej i są też tacy, którzy sądzą, że kwestia ta jest
nierozstrzygalna. To automatycznie dyskwalifikuje filozofię w ogóle. Podobny rezultat otrzymamy,
gdy powiemy, że każdy musi rozstrzygnąć ten problem sam, że w istnienie bądź nieistnienie Boga
trzeba wierzyć lub nie - po co wtedy jednak filozofia. Podobnie jest z pytaniem o sposób życia.
Na pytanie, czy być uczciwym, nie wypada w towarzystwie reagować dywagacjami na temat różnych
teorii uczciwości, teorii cnót, na temat ogólnej aksjologii itd., gdyż może powstać podejrzenie,
że filozof poważnie rozważa możliwość bycia nieuczciwym. A przecież trzeba coś powiedzieć,
co przekracza zakres potocznych sztamp pojęciowych dotyczących tego zagadnienia, powiedzieć
chociażby dlatego, aby ratować honor filozofii.
J uż nie sama filozofia, ale filozofowanie jest trudne dlatego, że często jest wykorzystywane
(zazwyczaj cynicznie) jako narzędzie . Czasami dzieje się tak za zgodą filozofa, czasami
poprzez odpowiednią dla określonych celów interpretację jego poglądów. Filozofia jest więc często
wykorzystywana jako mocna ingrediencja w jakieś ideologii bądź światopoglądzie, jako coś co ma te
rzeczy podbudowywać lub uzasadniać. Samo w sobie uzasadnianie przez filozofię jakiegoś
światopoglądu nie jest czymś negatywnym, natomiast staje się negatywne wtedy, gdy ruguje się
charakterystyczną dla filozofii otwartość na dyskusję sugerując, że dana ideologia jest prawdziwa
po prostu - mniej więcej w ten sposób, jak prawdziwa jest elementarna arytmetyka. Jeżeli filozof
tak postępuje, to psuje obraz filozofii w ogóle. Zawód profesora filozofii w ostatnich czasach
nie zyskał na pewno na popularności, gdy jego reprezentanci popierali panujący system i czerpali
ztego korzyści. Gdy system upadł, okazało się, że w nowych czasach nikt nie chciał zostać
męczennikiem i niezłomnie trwać na posterunku. Bardzo trudna jest więc taka ścieżka życia
filozofa, która go nie skompromituje (w oczach własnych lub cudzych) za faktyczne lub pozorne
wysługiwanie się jakiejś ideologii lub systemowi (czyli władzy, zaszczytom i pieniądzom),
a jednocześnie nie uniemożliwi mu popierania swoim myśleniem idei, która uważa filozoficznie
i po ludzku za słuszne.
D alej, filozofowanie dlatego jest trudne, gdyż wymaga ciągłego kwestionowania nawet
największych ludzkich oczywistości oraz wymaga 'autentyczności' w sensie przypisywanym temu
terminowi przez filozofię egzystencjalną w XX w. Zawodowym filozofom nie trzeba mówić,
żef ilozofia polega na ciągłym braniu w nawias nawet największych oczywistości
zdroworozsądkowych . Nie-filozofowie często uznają to za dziwactwo lub aberację psychiczną.
Ale czyż oni sami są bez winy? Przełykamy gładko w szkole informację, że wszystko, co istnieje, jest
złożone z nie dających się obserwować gołym okiem cząstek elementarnych. Żyjąc na co dzień
ani naukowiec, ani ktoś spoza nauki nie traktują własnych żon jako wirujących zbiorów cząstek
elementarnych. A jako co je traktują? Wydaje się, że zdrowy rozsądek każe powiedzieć,
żejakoosoby złożone z ciała i z umysłu (a być może i z duszy). Ale czy bierze się ślub
z przedmiotem złożonym z ciała i nawet z duszy, czy takie powiedzenie też nie jest dziwaczne.
Co więc właściwie mówi zdrowy rozsądek, na który powołują się przeciwnicy tzw. spekulacji
filozoficznej? Wydaje się, że ten przykład wystarczająco pokazuje, iż filozofii nie da się zastąpić
zdrowym rozsądkiem, że złą rzeczą jest wykpiwanie filozofii na rzecz zdrowego rozsądku (jak to
niekiedy nawet robią niektórzy filozofowie), i że zdrowy rozsądek jest raczej czymś
do zinterpretowania niż do przyjęcia.
F ilozof musi więc brać w nawias wszelkie dane i oczywistości życia codziennego, wyniesione
z wychowania przekonania moralne, religijne i inne. Gdy ktoś rozważa zagadnienie istnienie Boga,
to musi brać pod uwagę jego nieistnienie, chociażby nawet był bardzo religijny. A to dla wielu ludzi,
mimo pozorów rozprzestrzeniającego się ateizmu i indyferentyzmu, jest czymś, czego na serio
nie chcą pomyśleć. Gdy ktoś rozważa, czym są dobro i zło, stawia się, przynajmniej na chwilę,
poza dobrem i złem, choćby udawał przed sobą, że tak nie jest. Można przypomnieć, że wielki
polski filozof, Roman Ingarden pisał swoje główne dzieło, Spór o istnienie świata w czasie II wojny
światowej. Gdyby owo branie w nawias największych oczywistości życia codziennego miało być
dokonywane tylko raz czy dwa w życiu, ale przecież to jest zawód na całe życie. Presja,
jaką wywiera filozofowanie, jest więc ogromna . W jej wyniku wytwarza się coś na kształt
dialektycznych spięć między myśleniem filozoficznym a przekonaniami religijnymi, moralnymi
i innymi przeświadczeniami wyniesionymi z wychowania i z życia codziennego. W efekcie,
jak mniemam, większość zawodowych filozofów, prędzej czy później, nie wytrzymuje ciśnienia tej
dialektyki i - najczęściej nieświadomie - stosuje różne formy ucieczki od filozofowania .
M oże to być ucieczka w administrację uniwersytecką, w organizowanie zdarzeń filozoficznych.
Taką ucieczką może być też grafomania filozoficzna. Dąży się wtedy do napisania jak najwięcej i do
stworzenia - najczęściej 'na siłę' - własnego systemu. Spięcie między eternalnym wymiarem
4
filozofowania a całkiem doczesnym dążeniem do sławy, uznania czy akceptacji jest dla wielu
postronnych aż nazbyt widoczne. Ucieczką od wyzwania, jakie stawia filozofowanie, mogą być
turystyka konferencyjna, zaszczyty (rzeczywiste bądź wyolbrzymione), naciskanie na własne
środowisko, aby podejmowało ciągle nowe działania. Taką ucieczką może być quasi-mądrościowa
postawa: 'wszystko to już było', albo 'filozofowanie to choroba młodości'. Może nią być jawny,
ale częściej dobrze ukryty, dogmatyczny agnostycyzm. I wreszcie ucieczką od filozofii może być
'rzucenie się w ciepłe objęcia codzienności': ogródek, ryby itp.
F ilozofowanie jest więc trudne, gdyż wymaga przezwyciężenia postawy naturalnej , aby użyć
tego technicznego terminu E. Husserla. Wymaga też autentyczności w sensie egzystencjalistycznym ,
tzn. braku samooszustwa polegającego na lęku przed odpowiedzialnością za własne poglądy
i ucieczce w codzienność, ucieczce w to, co myśli jakaś poważana szkoła filozoficzna, w to, co jest
szanowane w tradycji lub też po prostu ucieczce w to, co 'się' robi, 'się' myśli itd. Czy filozofowanie
wymaga postawy niezaangażowanego obserwatora? Sadzę, że tak, ale tylko jako narzędzia
filozoficznego, nie zaś jako trwałej postawy życiowej. Ale to i tak jest trudne. Można, zawodowo
patrząc, ciągle, przez całe swoje życie filozoficzne, rozważać naturę dobra moralnego, ale do tego
celu trzeba ciągle wyrywać się z własnych głębokich przeświadczeń na temat dobra moralnego
i jednocześnie w życiu codziennym z innymi ludźmi, niejako dogmatycznie, trzymać się swoich
podstawowych przekonań w tej dziedzinie.
F ilozofowanie jest trudne, gdyż wymaga swoistej ascezy i związanego z nią wysiłku. Większość
z nas na co dzień posługuje się nauczonymi wcześniej skojarzeniami, nawykami, schematami. I to
zarówno prywatnie jak i zawodowo. Myślenie teoretyczne w każdej dziedzinie nauki jest trudne
m. in. dlatego, że nie polega głównie na kojarzeniu, stosowaniu schematów i nawyków. Myślenie
filozoficzne jest dodatkowo trudne, bo filozofia jest dyscypliną, w której trzeba zaczynać wszystko
od nowa samemu . Ktoś, kto zabiera się do rzetelnego rozważenia którejś z aporii filozoficznych,
nie może po prostu stwierdzić, że te a te wyniki badawcze swoich poprzedników uznaje za pewne
i przejść do dalszych badań. Trzeba wszystko zaczynać samemu od nowa. Nawet wtedy,
gdypowtarza się tylko już poprzednio sformułowane przez kogoś argumenty, trzeba je samemu
od nowa przemyśleć. Tego rodzaju wymóg radykalnej refleksji jest skierowany przeciw życiu, tzn.
przeciw jego potocznej formie polegającej na zatopieniu w tym, co spontaniczne, w tym,
cowitalne,zmysłowe,wtym,co naturalnieaksjologiczne,anawet przeciwnawykom
i przeświadczeniom intelektualnym dotychczas dobrze ugruntowanym. Refleksja filozoficzna jest
przeciw życiu, ale, jak głosi powiedzenie, duch żywi się życiem. Autentyczne filozofowanie jest
formą duchowości i ta forma jest, jak sądzę, równie rzadka i trudna jak autentyczna duchowość
religijna. Duchowość religijna także wymaga brania w nawias wielu oczywistości, bo czymże są
wszelkie oczywistości wobec wszechmocy Boga. Refleksja filozoficzna wymaga więc ascezy,
dystansu w stosunku do tego, co intuicyjnie oczywiste, w stosunku do tego, co tradycyjne, a nawet
w stosunku do tego, co nobliwe i uświęcone tradycją.
C zy takie wymagania są po ludzku możliwe do spełnienia. I czy gdyby zostały przez kogoś
zrealizowane do końca, nie otrzymalibyśmy filozofa, lecz niezaangażowanego obserwatora,
a mówiąc potocznie, potwora. Myślę, że nie. Psychologicznie patrząc, długotrwała postawa dystansu
jest niemożliwa, a również i z punku widzenia moralnego nie powinna być trwała. Powinna raczej
zaowocować syntezą codzienności i filozoficznego spojrzenia. Wydaje mi się, że na przykład
spontaniczne doświadczenie estetyczne piękna świata nie jest umniejszane odbytym
doświadczeniem konceptualnym w ramach estetyki filozoficznej, ale jest przez ten trening
intelektualny ubogacone. Nie ma więc alternatywy rozłącznej między mędrca szkiełkiem i okiem
a intuicją i spontanicznością. Jest możliwa ich synteza. A na końcu powstaje - powinno powstać -
coś, co chciałbym nazwać pobożnością tajemnicy świata .
A by nie kończyć tym nieco pompatycznym stwierdzeniem, chciałbym zwrócić uwagę na kilka
pokus płynących z nadinterpretacji możliwości filozofii. Pokusy te utrudniają 'trzeźwe'
filozofowanie. Od filozofii czy filozofów oczekuje się dość często, że wskażą drogę życia. Może tak
być, że ktoś w wyniku obcowania z jakimiś treściami filozoficznymi przeżyje coś w rodzaju
konwersji egzystencjalnej. Ale jest to, jak sądzę, bardzo rzadka sytuacja. Same treści filozoficzne,
podane nawet w bardzo przekonywającej formie, nie wystarczają. Do ewentualnej przemiany
egzystencjalnej potrzebne są inne czynniki, których przyczyn nigdy do końca nie da się pojęciowo
wyrazić. Dlatego całkowicie błędne są próby nawracania, uzdrawiania, czy nawet zbawiania
filozofią . Oprócz tzw. treści czysto teoretycznych do zwrotu egzystencjalnego mogą przyczyniać się
też takie 'rzeczy' jak: doświadczenie życiowe, spotkani ludzie, indywidualna wrażliwość itp.
N ie należy oczekiwać od filozofii, że poda jakiś zbiór treści, które będą tak przekonywające,
że będą 'ponad wszelką rozsądną wątpliwość'. Człowiek jest istotą obdarzoną wolnością myślenia
i samozwrotnością świadomości teoretycznej . Te cechy pozwalają mu na zdystansowanie się
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin