ROMAN KUZNIAR
względu na zdanie się przez obie strony konfliktu na czynnik siły jako jedyny sposób jego „rozwiązania". W tym sensie obecna (2001-2003) - niesłychanie krwawa - faza konfliktu bliskowschodniego może się jawić jako archetyp globalnej sytuacji bezpieczeństwa, jeśli ignorując uwarunkowania polityczne i ekonomiczne źródeł zagrożeń, świat wysoko rozwinięty będzie chciał sobie zapewnić absolutne bezpieczeństwo przez stałą rozbudowę potężnego i nowoczesnego potencjału wojskowego oraz odgradzanie się od reszty świata. Świat stał się dzisiaj tak samo współzależny w sferze bezpieczeństwa, jak współzależni pozostają Izraelczycy i Palestyńczycy, zamieszkujący niewielki skrawek kamienistej pustyni na Bliskim Wschodzie. W kierunku zapowiadanym przez cytowanych wyżej autorów zdaje się iść Unia Europejska, która podobnie jak Sojusz Północnoatlantycki rozwija w ramach swojej ESDP siły szybkiego reagowania (nawet jeśli UE trudno podejrzewać o szybkość). Przeznaczeniem tych sił nie będzie przecież uśmierzanie wystąpień korsykańskich autonomistów czy zwalczanie hiszpańskiej ETA, lecz operacje poza obszarem państw członkowskich Unii. Przyznać trzeba zarazem, iż podczas rozwiązywania trudnych problemów międzynarodowych UE preferuje środki politycz-no-dyplomatyczno-ekonomiczne.
Prawdziwym manifestem na rzecz stosowania siły w polityce zagranicznej, wręcz odą do siły militarnej, jest ostatnia wersja strategii bezpieczeństwa narodowego USA przyjęta we wrześniu 2002 r. Treść dokumentu jest bez wątpienia odzwierciedleniem szoku, jakim dla Amerykanów stal się fakt kwestionujący ich wcześniejsze wyobrażenie o sobie jako niezwyciężonych i niepodatnych na ciosy (invincible and invułnerable)lt, lecz z drugiej strony - zdaniem wielu -11 września był doskonałym pretekstem do radykalnego wzmocnienia roli potencjału i siły wojskowej w polityce zagranicznej USA, odpowiadało to bowiem programowi administracji George'a W. Busha i wspierających ją kół finansowo-przemysłowych. Zarazem ścisłe podporządkowanie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa USA osiąganiu wąsko definiowanych interesów narodowych oraz wychodzenie z powiązań instytucji wielostronnych (lub co najwyżej traktowanie ich jako listka figowego) wskazują niezbicie na to, czego jeszcze do niedawna obawialiśmy się w Europie, a mianowicie na renacjonalizację amerykańskiej polityki bezpieczeństwa.
Istnieje co najmniej sześć argumentów, pozwalających twierdzić, iż Strategia bezpieczeństwa narodowego Narodowa Strategia
14 J.SNye, Tht Paradot of American Power. Why thtWorld's OnluSupfrpoiaerCan'lCo \tAlone, Oxford-New York 2002, s. IX.
Bezpieczeństwa USA jest dokumentem wyrażającym fascynację siłą militarną i pragnienie zapewnienia jej wyjątkowej roli w amerykańskiej polityce. Po pierwsze, w dokumencie wielokrotnie podkreśla się z satysfakcją, iż silą, którą dysponuje Ameryka, jest bezprecedensowa, niezrównana i nieporównywalna (unpreceden-ted, uneąualed and unparałleled). Po drugie, w Strategii zapowiada się, iż Ameryka jest zdecydowana nie dopuścić do tego, by ktokolwiek inny mógł stworzyć potencjał militarny równy lub przewyższający potencjał USA. Po trzecie, USA formułują rozszerzoną interpretację swoich interesów bezpieczeństwa, w obronie których rezerwują sobie prawo użycia siły. Otóż siła militarna będzie wykorzystywana nie tylko w obronie Ameryki, lecz także w obronie jej globalnych interesów oraz jej sojuszników i przyjaciół. Po czwarte, Stany Zjednoczone zamierzają używać siły militarnej poza międzynarodowym porządkiem prawno-instytucjonalnym (np. bez autoryzacji RB ONZ), tzn. jednostronnie, w tym również - jeśli uznają to za konieczne - w sposób uprzedzający wrogie akty przeciwników USA (preuentiue actions). Po piąte, Ameryka zapewnia sobie swobodę globalnego stosowania siły przez odrzucenie ewentualnych ograniczeń, wynikających z traktatu ustanawiającego Międzynarodowy Trybunał Karny, którego kompetencja rozciąga się na zbrodnie wojenne. Ameryka nie akceptuje jego kompetencji, co zostało zapisane wprost w tym dokumencie. Jest to istotnie rzadki przypadek doktrynalnego odrzucenia prawnomiędzynarodowych ograniczeń w sposobie posługiwania się siłą militarną w polityce zagranicznej. Wreszcie, po szóste, wymieniając instytucje służące zapewnieniu bezpieczeństwa Ameryki, Strategia stawia na pierwszym miejscu siły zbrojne, na drugim wywiad i dopiero na trzecim (dość skromnie) dyplomację. Dokumenty tego rodzaju zwykle wymieniają dyplomację (politykę zagraniczną) na pierwszym miejscu.
Biorąc pod uwagę znaczenie przypisywane sile militarnej jako czynnikowi polityki, można byłoby sądzić, że Stany Zjednoczone bardziej niż kiedykolwiek kierują się obecnie szkołą realistyczną w swoim podejściu do porządku międzynarodowego. Jeśli tak, choć nie jest to pewne, to jest to ułomny realizm. Twórcy nurtu realistycznego podkreślają wagę prawa międzynarodowego oraz dostrzegają znaczenie moralności jako pozytywnych czynników życia międzynarodowego i polityki zagranicznej. Zwracają oni także uwagę, o czym zdaje się zupełnie zapominać obecny Waszyngton, iż dążenie do hegemonii zawsze uruchamia postawy antyhe-gemoniczne i nieustanne pojawianie się rozmaitych antyhegemo-nicznych koalicji. Zatem polityka hegemoniczna determinuje
223
spykus