Anzelm z Cantenbury - Proslogion.pdf

(159 KB) Pobierz
Anzelm z Cantenbury - Proslogion
Anzelm z Cantenbury
PROSLOGION
przełożył Tadeusz Włodarczyk
z: Anzelm z Cantenbury, Monologion, Proslogion ,
Biblioteka Klasyków Filozofii, Wyd. Nauk. PWN 1992, s. 137173.
WSTĘP
Kiedy już pod wpływem przynaglających mnie próśb niektórych braci wydałem
pewne dziełko jako przykład medytacji nad racjonalnością wiary
prowadzonych przez kogoś, kto cicho z sobą samym rozprawiając, wydobywa
na jaw to, czego nie zna, dostrzegając, że stanowi ono splot wielu zazębiających
się wzajemnie argumentów, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie
można by znaleźć jednego argumentu, który poza sobą samym nie wymagałby
żadnego innego do wykazania, że jest słuszny, i sam jeden wystarczałby do
stwierdzenia, że Bóg naprawdę jest i że jest najwyższym dobrem, nie
potrzebującym żadnego innego, a którego wszystkie inne rzeczy potrzebują do
tego, by być i być w sposób dobry, jak również [do wykazania] tego
wszystkiego, w co wierzymy odnośnie do substancji bożej. Kiedy tak często i z
całą pilnością zwracałem moją myśl do tego [zagadnienia] i niekiedy wydawało
mi się, że można już uchwycić to, czego szukałem, a kiedy indziej wymykało się
zupełnie przenikliwości umysłu, w końcu, tracąc nadzieję, chciałem odstąpić od
tego jakby od szukania rzeczy, której znalezienie jest niemożliwe. Gdy jednak
chciałem ową myśl zupełnie od siebie odsunąć, by na próżno zajmując mój
umysł nie przeszkadzała w innych [zajęciach], w których mógłbym zrobić
postępy, wówczas wbrew mej woli i na przekór przyjmowanej postawie
obronnej, coraz bardziej i bardziej zaczęła narzucać się z pewnego rodzaju
natręctwem. Któregoś dnia, gdy byłem zmęczony gwałtownym opieraniem się
jej natręctwu, w trakcie tej walki myśli ukazało mi się w taki sposób to, w
[znalezienie] czego zwątpiłem, że z całym zapałem podjąłem tę myśl, którą z
niepokojem od siebie odrzucałem.
Sądząc zaś, że gdyby zostało spisane to, ze znalezienia czego ja się cieszyłem,
mogłoby to spodobać się komuś, kto by to przeczytał, napisałem niniejszą
rozprawkę na ten temat i kilka innych, przyjmując postać kogoś, kto usiłuje
wznieść swój umysł do kontemplowania Boga i próbuje zrozumieć to, w co
wierzy. Ponieważ zaś sądziłem, że ani to [dziełko], ani tamto, o którym wyżej
wspomniałem, nie jest godne miana książki, ani też tego, by umieścić na nich
nazwisko autora, a jednak nie uważałem też, by można je było rozpowszechniać
bez jakichś tytułów, które by w pewien sposób zachęcały do ich przeczytania
kogoś, w czyje ręce by się dostały, przeto każdemu z nich nadałem własny tytuł:
pierwsze nazwałem: Przykład medytacji nad racjonalnością wiary , a drugie:
Wiara poszukująca zrozumienia . Kiedy już jednak obydwa zostały przez wielu
przepisane z tymi właśnie tytułami, wielu a najbardziej przewielebny
arcybiskup Lyonu Hugo, pełniący w Galii obowiązki legata apostolskiego, który
nakazał mi to powagą apostolską wymusiło na mnie, abym umieścił przed
nimi moje imię. Aby wypadło to zręczniej, pierwsze nazwałem: Monologion to
znaczy: "rozmowa z samym sobą", drugie natomiast: Proslogion to jest: "mowa
skierowana do kogoś".
Rozdział 1
Pobudzenie umysłu do kontemplowania Boga
Nuże więc, słaby człeczyno, oderwij się nieco od swych zajęć, schroń się na
chwilę przed naporem twych burzliwych myśli. Odrzuć teraz przytłaczające
[cię] niepokoje i odłóż na później wyczerpujące cię troski. Zajmij się nieco
Bogiem i spocznij w nim na chwilę. "Wejdź do izdebki" twego umysłu, wyrzuć
[z niej] wszystko oprócz Boga i tego, co cię wspomaga w poszukiwaniu go, i
zamknąwszy drzwi, szukaj go. Mów teraz, całe serce moje mów teraz do Boga:
"Szukam oblicza twego, oblicza twego, o Panie, poszukuję" ".
Teraz więc, o Panie, Boże mój, poucz moje serce, gdzie i w jaki sposób ma
ciebie szukać, gdzie i w jaki sposób ciebie znaleźć. Panie, jeżeli tutaj ciebie nie
ma, to gdzież mam cię nieobecnego szukać? Jeżeli zaś jesteś wszędzie, to
dlaczego nie widzę cię obecnego? Ale z pewnością zamieszkujesz światłość
niedostępną. A gdzie jest światłość niedostępna? Albo też, w jaki sposób
przystąpię do światłości niedostępnej? Albo kto mnie zaprowadzi i wprowadzi
do niej, bym mógł ciebie w niej ujrzeć? A dalej, po jakich znakach, pod jakim
obliczem mam ciebie szukać? Nigdy cię nie widziałem Panie, Boże mój, nie
poznałem twojego oblicza. Cóż uczyni, najwyższy Panie, cóż uczyni ten twój tak
bardzo oddalony od ciebie wygnaniec? Cóż uczyni twój sługa, starający się o
twoją miłość, a daleko odrzucony od twego oblicza? Gorąco pragnie cię widzieć,
a zbyt ukryta jest przed nim twarz twoja. Pragnie przystąpić do ciebie, a
mieszkanie twoje jest nieprzystępne. Pragnie cię znaleźć, a nie zna miejsca, w
którym przebywasz. Gorliwie stara się ciebie szukać, a nie zna twego oblicza.
Panie, jesteś moim Bogiem i jesteś moim Panem, a nigdy cię nie widziałem. Ty
mnie stworzyłeś i odrodziłeś, i każde moje dobro otrzymałem od ciebie, a
jeszcze cię nie poznałem. A wreszcie, zostałem uczyniony po to, by ciebie
oglądać, a tego, do czego zostałem uczyniony, jeszcze nie uczyniłem.
O nędzny losie człowieka, odkąd stracił on to, do czego został uczyniony! O
jakże twardy i okrutny ów upadek! Ach, co stracił, a co znalazł?! Co odeszło, a
co pozostało?! Utracił szczęście, dla którego został uczyniony, a znalazł nędzę,
dla której uczyniony nie został. Odeszło to, bez czego nic nie jest szczęśliwe, a
pozostało to, co samo przez się jest tylko nieszczęśliwe. Wtedy pożywał
człowiek chleb aniołów, którego teraz łaknie; teraz spożywa chleb twardego
znoju, którego wtedy nie znał. Ach, powszechna [jest] żałoba ludzi,
wszechogarniający płacz dzieci Adama! On wymiotował z przesytu, my jęczymy
z głodu! On miał wszystkiego w nadmiarze, my żebrzemy. On szczęśliwie
posiadał i nędznie porzucił, my nieszczęśliwie odczuwamy brak, żałośnie
pożądamy i niestety pozostajemy próżni. Dlaczego nie ustrzegł dla nas,
skoro mógł to łatwo uczynić, tego, czego brak tak mocno odczuwamy? Dlaczego
zamknął przed nami światło, a otoczył nas ciemnością? Dlaczego pozbawił nas
życia i skazał na śmierć? Nędzni, skąd zostaliśmy wypędzeni, a dokąd
zostaliśmy zagnani! Skąd strąceni, a w co pogrążeni! Z ojczyzny na wygnanie,
od oglądania Boga do naszej ślepoty! Od radości nieśmiertelności, do goryczy i
grozy śmierci! Nieszczęsna zmiana! Od tak wielkiego dobra, do tak wielkiego
zła! Potworna strata, potworny ból, potworne to wszystko!
Ale cóż ja nędzny, jeden spośród wielu nieszczęsnych synów Ewy oddalonych
od Boga, cóż ja przedsięwziąłem, czego dokonałem? Dokąd dążyłem, do czego
doszedłem? Do czego dążyłem, za czym wzdycham? Szukałem dobra, a oto
przerażenie!" Dążyłem do Boga, a natrafiłem na siebie samego. Szukałem
odpocznienia w moich tajnikach, a znalazłem ból i udrękę w mym wnętrzu.
Chciałem się śmiać w radości mojego umysłu, a muszę skowyczeć, bo drży moje
serce. Spodziewano się wesela, a oto skąd bólem nabrzmiewają wzdychania!
A ty, o Panie, dokądże jeszcze? Jak długo, Panie, będziesz nas zapominał,
dokąd odwracał będziesz od nas twoje oblicze? Kiedy spojrzysz na nas i nas
wysłuchasz? Kiedyż wreszcie oświecisz nasze oczy i ukażesz nam twarz twoją?
Kiedyż z powrotem dasz nam siebie? Spójrz Panie, wysłuchaj, oświeć nas, ukaż
nam siebie samego! Przywróć nam siebie, aby było nam dobrze, ponieważ bez
ciebie jest nam tak bardzo źle! Ulituj się nad naszymi trudami i wysiłkami
zmierzającymi ku tobie, bo my bez ciebie nic nie możemy! Wzywasz nas,
wspomóż nas! Błagam cię, Panie, bym nie stracił nadziei wzdychając, lecz bym
odetchnął ufając! Błagam cię, Panie, serce moje przepełniło się goryczą w
swoim opuszczeniu, wlej w nie słodycz twojej pociechy! Błagam cię, Panie,
łaknąc rozpocząłem cię poszukiwać, obym nie ustał pozbawiony ciebie!
Przystąpiłem głodny, obym nie odszedł nie nakarmiony! Ubogi przyszedłem do
bogatego, nędzny do miłosiernego, obym nie wracał z pustymi rękami i
wzgardzony! I jeżeli wzdycham przed spożyciem, to daj, abym przynajmniej po
tych wzdychaniach miał coś do spożycia! Panie, przygięty do ziemi, mogę
patrzeć jedynie ku dołowi, wyprostuj mnie, bym mógł spoglądać w górę! Winy
moje przerosły mą głowę, otaczają mnie zewsząd i jak ciężkie brzemię mnie
gniotą. Wypłacz mnie, ujmij mi ciężaru, by ich otchłań nie zamknęła nade mną
swej paszczy! Niech wolno mi będzie spojrzeć w górę na twe światło choćby z
daleka, choćby z głębi! Naucz mnie szukać ciebie i pokaż się szukającemu,
ponieważ ani nie mogę cię szukać, jeżeli ty mnie nie pouczysz, ani też znaleźć,
jeżeli ty się nie ukażesz. Obym szukał cię pragnąc i pragnął szukając! Obym cię
znalazł kochając i kochał znajdując!
Wyznaję, Panie, i dziękuję za to, że stworzyłeś we mnie ten twój obraz, bym
pamiętając o tobie, o tobie myślał i ciebie kochał! Został on jednak do tego
stopnia zamazany naporem występków, tak bardzo zaciemniony oparami
grzechów, iż nie może czynić tego, do czego został uczyniony, jeżeli ty go nie
odnowisz i nie naprawisz. Nie usiłuję, Panie, przeniknąć twojej głębi, gdyż w
żadnym razie nie przyrównuję do niej mego intelektu; pragnę jednak do
pewnego stopnia zrozumieć twoją prawdę, w którą wierzy i którą kocha moje
serce. Nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym
zrozumiał. Albowiem i w to wierzę, że jeżeli nie uwierzę, nie zrozumiem.
Rozdział 2
Bóg naprawdę jest
A więc, Panie, który udzielasz zrozumienia wierze, daj mi, bym zrozumiał, na
ile to uważasz za wskazane, że jesteś, jak w to wierzymy, i jesteś tym, w co
wierzymy. A wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie
można pomyśleć. Czy więc nie ma jakiejś takiej natury, skoro powiedział głupi
w swoim sercu: nie ma Boga? Z całą pewnością jednak tenże sam głupiec, gdy
słyszy to właśnie, co mówię: "coś, ponad co nic większego nie może być
pomyślane", rozumie to, co słyszy, a to, co rozumie, jest w jego intelekcie,
nawet gdyby nie rozumiał, że ono jest. Czymś innym bowiem jest to, że rzecz
jest w intelekcie, a czymś innym poznanie tego, że rzecz jest. Kiedy bowiem
malarz zastanawia się nad tym, co zamierza dopiero wykonać, to bez wątpienia
ma w intelekcie to, czego jeszcze nie zrobił, ale nie poznaje jeszcze, że to jest.
Kiedy zaś już namalował, to ma i w intelekcie to, co już wykonał, i poznaje, że
to jest. A więc także głupi przekonuje się, że jest przynajmniej w intelekcie coś,
ponad co nic większego nie może być pomyślane, ponieważ gdy to słyszy,
rozumie, a cokolwiek jest rozumiane, jest w intelekcie. Ale z pewnością to,
ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie może być jedynie w
intelekcie. Jeżeli bowiem jest jedynie tylko w intelekcie, to można pomyśleć, że
jest także w rzeczywistości, a to jest czymś większym. Jeżeli więc to, ponad co
nic większego nie może być pomyślane, jest jedynie tylko w intelekcie, wówczas
to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jednocześnie
tym, ponad co coś większego może być pomyślane. Tak jednak z pewnością być
nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, istnieje
bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości.
Rozdział 3
Nie można pomyśleć, że [Boga] nie ma
Ono w każdym razie tak bardzo prawdziwie jest, że nawet nie można pomyśleć,
że nie jest. Albowiem można pomyśleć, że jest coś, o czym nie można by
pomyśleć, że nie jest, a to jest czymś większym niż to, o czym można pomyśleć,
że nie jest. Dlatego, jeżeli o tym, ponad co nic większego nie może być
pomyślane, można pomyśleć, że nie jest, wówczas to samo, ponad co nic
większego nie może być pomyślane, nie jest tym, ponad co nic większego nie
może być pomyślane, a to być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie
może być pomyślane, jest tak bardzo prawdziwe, że nawet nie można pomyśleć,
że tego nie ma.
I tym jesteś ty, Panie, Boże nasz. Jesteś wiec tak bardzo prawdziwie, Panie,
Boże mój, że nawet nie można pomyśleć, że nie jesteś. I słusznie. Gdyby
bowiem jakiś umysł mógł pomyśleć coś lepszego od ciebie, wówczas stworzenie
wzniosłoby się ponad stwórcę i wydawałoby sąd o stwórcy, a to jest
niesłychanie absurdalne. O wszystkim zaś innym, co jest, z wyjątkiem ciebie
jedynie, można pomyśleć, że nie jest. Ty więc jedyny posiadasz byt w sposób
najbardziej prawdziwy ze wszystkich rzeczy i dlatego też w sposób największy
ze wszystkich, albowiem nic innego nie jest tak bardzo prawdziwie i dlatego
wszystko inne ma mniej bytu. Dlaczego więc powiedział głupi w swoim sercu:
nie ma Boga, skoro dla rozumnego umysłu jest tak bardzo widoczne, że ty
jesteś najbardziej ze wszystkich? Czyż nie dlatego właśnie, że jest głupi i
niemądry?
Rozdział 4
W jaki sposób głupi powiedział w sercu to, co nie może być pomyślane
Ale w jaki sposób powiedział w sercu to, czego nie mógł pomyśleć; albo jak nie
mógł pomyśleć tego, co powiedział w sercu, skoro tym samym jest powiedzieć
coś w sercu i pomyśleć? A jeżeli naprawdę, ponieważ zaiste, naprawdę i
pomyślał, gdyż powiedział w sercu, i nie powiedział w sercu, ponieważ nie mógł
pomyśleć, [to znaczy, że] nie w jeden tylko sposób coś jest wypowiedziane w
sercu lub pomyślane. Inaczej bowiem myśli się o rzeczy, gdy myśli się o słowie
ją oznaczającym, ą inaczej, gdy ma się na myśli samo to, czym ta rzecz jest. Tak
Zgłoś jeśli naruszono regulamin