Pełnia Księżyca SN2.rtf

(345 KB) Pobierz

Rachel Hawthorne

Pełnia Księżyca

Przekład: Alicja Marcinkowska

Wyd. Amber 2010

Prolog

Księżyc w pełni stal się moim wrogiem.

Jestem w jaskini, przygotowuję się do najważniejszej nocy w życiu. Kilka dni temu

skończyłam siedemnaście lat. Dzisiejszej nocy księżyc w pełni ozdobi niebo. Kiedy stanę pod

nim, spłynie na mnie jego światło. I ja, Lindsey Lancaster, przemienię się...

W wilka.

Jestem Zmiennokształtną, przedstawicielką gatunku, który od tysięcy lat posiada umiejętność

przemieniania się w zwierzę. Właśnie w wilka.

Od kiedy pamiętam, z niecierpliwością czekałam na tę noc, ale od kilku tygodni boję się jej

nadejścia, bo ostatnio wszystko się skomplikowało. Moje uczucia, moje emocje - kompletny

chaos. Serce podpowiadało mi jedno, rozsądek drugie.

Connor i ja od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nasze rodziny trzymają się razem

w świecie zewnętrznym. Świecie, w którym udajemy, że nie mamy tej niezwykłej

umiejętności i nie różnimy się od Statycznych - ludzi niepotrafiących zmieniać postaci. Nasi

rodzice są przekonani, że Connor i ja jesteśmy sobie przeznaczeni.

Czasami boję się, że pomyliliśmy ich marzenia o nas z własnymi pragnieniami. Pewnej nocy

Connor ogłosił wszem wobec, że wybrał mnie na swoją towarzyszkę życia. Byłam

zachwycona, iż żywi wobec mnie tak silne uczucie. Myślałam, że czuję do niego to samo.

Nasze rodziny świętowały. Zgodnie z tradycją Connor wytatuował na lewej łopatce celtycki

znak symbolizujący moje imię. To był symbol naszych zaręczyn. Nasz los został

przypieczętowany.

Ale po roku spędzonym w college'u do domu wrócił Rafe. Zobaczyłam go w zupełnie nowym

świetle. Zaczęłam zwracać uwagę na jego głęboki, lekko ochrypły głos - strasznie seksowny.

Nie mówi! wiele, tylko kiedy miał coś ważnego do przekazania, ale ja za każdym razem

dostawałam gęsiej skórki. Jego ciemne oczy przyciągały moje jak magnes, sprawiały, że

szybciej biło mi serce. A kiedy jego niepokojące spojrzenie spoczęło na moich ustach, chciałam

znaleźć się w jego ramionach, przywrzeć do jego warg i spróbować owocu zakazanego.

Było w nim coś dzikiego, pociągało go ryzyko. Był dużym złym wilkiem. Miał w sobie coś,

co silnie na mnie działało... ale nie mogłam temu ulec.

Ale moim przeznaczeniem był Connor.

Dwa lata starszy ode mnie, przeszedł już pierwszą przemianę. Dzisiaj pomoże mi się zmienić.

Zmuszam się do myślenia o Connorze: jego blond włosach, niebieskich oczach, wesołym

uśmiechu, który zawsze sprawia, że i ja się uśmiecham. Czeka teraz na mnie. Czeka, żeby

dzielić ze mną najważniejszą dla mnie noc. Przeprowadzi mnie przez przemianę. Dopilnuje,

żebym przeżyła. To wspólne doświadczenie pogłębi łączącą nas więź, zwiąże nas ze sobą na

zawsze. W każdym razie tak powinno się stać.

Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Zwykle mam piwne oczy, choć ich kolor zmienia

się w zależności od nastroju. Dzisiaj są jakby bardziej niebieskie niż zielone czy brązowe. I

smutne, choć powinny błyszczeć z podniecenia, z niecierpliwości, takiej jaką odczuwa

dziewczyna tuż przed balem na zakończenie szkoły.

Moje jasne włosy opadają swobodnie na ramiona. Biała aksamitna szata otula nagą skórę.

Denerwuję się, kiedy dociera do mnie, że wkrótce stanę w blasku księżyca i poczuję dotyk

Connora.

Odwracam się od lustra i podchodzę do wyjścia z jaskim. Przesłania je wodospad, który

maskuje naszą kryjówkę przed niepowołanymi gośćmi. Wysuwam się zza zasłony wody i

okrążam jeziorko, w którym już wkrótce pojawi się odbicie wschodzącego księżyca.

Widzę Connora. Czeka na mnie cierpliwie. Ubrany w czarną szatę, wyciąga rękę. Podaję mu

swoją. Jego palce - takie długie, takie pewne - zamykają się na moich, które nagle wydają się

zbyt delikatne, zbyt kruche na to, co ma nastąpić. Connor wyczuwa moje obawy i przyciąga

mnie do siebie. Ta bliskość uspokaja mnie. On jest tym jedynym. Zawsze nim był.

Nachyla się do mnie, jego usta muskają moje. Serce bije mi jak szalone.

Prowadzi mnie na polanę, ku księżycowi, ku reszcie mojego życia, które przeżyję jako jego

towarzyszka.

A ja mam nadzieję, że nie dokonałam złego wyboru i nie popełniłam największego błędu w

swoim życiu.

Rozdział 1

Podobno sny odzwierciedlają nasze skrywane lęki i pragnienia. Ten, który przyśnił mi się

ostatniej nocy, był tak wyrazisty, że nawet teraz, choć dzień właśnie się kończył, czułam się

nieswojo. Siedziałam pod ścianą w Sali Rady, gdzie starszyzna i Strażnicy Nocy - obrońcy

naszej społeczności - dyskutowali o tym, jak zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi.

Ponieważ pierwsza przemiana była jeszcze przede mną, nie uczestniczyłam w rozmowie przy

dużym okrągłym stole. Co mi zupełnie nie przeszkadzało, bo mogłam przynajmniej myśleć o

niebieskich migdałach, nie narażając się na złe spojrzenia.

W moim śnie byłam na polanie z przeznaczonym mi Connorem; obejmowaliśmy się tak

mocno, że ledwo mogliśmy oddychać. A księżyc jasno świecił nad naszymi głowami.

Nagle ciemne chmury przesłoniły księżyc i wszystko pogrążyło się w mroku. Czułam, jak

jego ciało na mnie napiera. Connor robił się coraz wyższy i postawniejszy. Jego włosy

wydłużały się i gęstniały. Pocałował mnie. Teraz jego wargi były pełniejsze, a pocałunek

bardziej natarczywy. Rozgrzał mnie od czubka głowy po palce stóp, a ja pomyślałam o świecy,

którą topi płomień. Wiedziałam, że powinnam to przerwać, ale przywarłam do niego,

bojąc się wątpliwości gromadzących się nad moją głową.

Chmury odpłynęły i znowu pojawił się księżyc - tyle że nie byłam już w ramionach Connora.

Tuliłam się do Rafe'a, całowałam go, pragnęłam jego dotyku...

Poruszyłam się niespokojnie na krześle, wspominając tę namiętność. To Connor powinien

wzbudzać we mnie takie emocje, a nie Rafe. Ale obudziłam się w pomiętej pościeli,

rozpaczliwie pragnąc jego dotyku. Nawet jeśli miałoby to być tylko we śnie.

Kiedy znowu się poruszyłam, oberwałam sójkę w bok.

- Możesz się uspokoić? - szepnęła szorstko Brittany Reed. Tak jak i ja wkrótce kończyła

siedemnaście lat i podczas najbliższej pełni księżyca miała przejść pierwszą przemianę.

Znałam Brittany od przedszkola. Przyjaźniłyśmy się, ale nigdy nie była mi równie bliska jak

Kayla, którą poznałam zeszłego lata. Jej rodzice adopcyjni przywieźli ją do parku, żeby

stawiła czoło przeszłości. Niemal od pierwszej chwili nawiązało się między nami głębokie

porozumienie. Przez cały miniony rok pisałyśmy do siebie e-maile, esemesowaliśmy i

dzwoniłyśmy.

Podczas ostatniej pełni księżyca odkryła, że jest jedną z nas i że pisany jej jest Lucas Wilde.

Wolę nie myśleć, jakbym się czuła, gdybym miała tak mało czasu na przygotowanie się do

przemiany. My, Zmiennokształtni, nie potrafimy kontrolować pierwszej przemiany. Kiedy na

niebie wzejdzie księżyc w pełni, nasze ciała reagują na jego wezwanie. A teraz Kayla siedzi

przy stole z pozostałymi.

Letnie przesilenie, najdłuższy dzień w roku. To czas, kiedy zbieramy się, żeby świętować

nasze istnienie. Ale w tym roku ciężka chmura niepokoju zawisła nad zgromadzonymi w

Wilczym Szańcu, sekretnej wiosce w głębi parku narodowego niedaleko granicy ^Kanadą.

Kiedyś była to tętniąca życiem osada, po której zachowało się tylko kilka niewielkich

budynków i olbrzymi dwór zamieszkany przez starszyznę. Znajdowały się w nim również

pokoje gościnne, w których mieszkała większość przybyłych na uroczystości letniego

przesilenia.

Zawsze się ukrywaliśmy. Choć żyliśmy normalnie, tak jak inni ludzie, to prawdziwe oblicze

odsłanialiśmy tylko przed sobą nawzajem. Ostatnio wyszło na jaw, że starszy brat Lucasa nas

zdradził.

Opowiedział o wszystkim komuś z zewnątrz, Teraz naukowcy pracujący dla koncernu

medycznego o nazwie Bio-Chrome chcieli odkryć tajemnicę naszej przemiany i oczywiście

na tym zarobić. Ale nikt z nas nie chciał stać się królikiem doświadczalnym, nie był to

wymarzony sposób na spędzenie wakacji.

Choć nie zauważyliśmy kręcących się w pobliżu naukowców, od kiedy Lucas i Kayla

wyrwali się z ich szponów, nie wierzyliśmy, że dali tak łatwo za wygraną. Byliśmy

podenerwowani, bo konfrontacja była tuż-tuż. Życie w ciągłym zagrożeniu wyostrzyło nasze

zmysły. Dzięki temu nie podzielimy losu dinozaurów.

Brittany miała rację. Musiałam się opanować. Musiałam przestać myśleć o tym zwariowanym

śnie

1 skupić na trwającej przy stole dyskusji. Niestety, kiedy zerknęłam na zebranych,

napotkałam spojrzenie Rafe'a. Wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, jakby wiedział

o moim niepokojącym śnie. Jego ciemne oczy rzucały mi wyzwanie, prowokowały, żebym

nie odwracała wzroku. Kusiły do podjęcia ryzyka. Mogłam zostać przyłapana na gorącym

uczynku. A powinnam była skoncentrować się na niebezpieczeństwie, które nad nami wisiało.

Jednak w tamtym momencie nie uważałam, żeby naukowcy stanowili dla mnie większe

zagrożenie niż Rafe.

Przypatrywał mi się uparcie. Czułam jego wzrok na mojej skórze. Wiedziałam, że powinnam

odwrócić oczy, ale nie chciałam przerwać tego silnego połączenia. Nigdy wcześniej nie

odczuwałam niczego równie intensywnie. Obraz zrobił się nieco rozmyty, słowa docierały do

mnie zniekształcone, zupełnie jakbym znalazła się pod wodą. Moje serce to przyspieszało, to

zwalniało - było równie ogłupiałe jak ja. W jednej chwili chciałam wstać i podejść do niego.

W drugiej, jak najszybciej stąd wybiec.

Rafe nigdy się nie odzywał podczas tych sesji -ale on w ogóle niewiele mówił. Był drugi po

Lucasie i bardziej wierzył w czyny niż słowa. Rzadko się rano golił, a cień zarostu na jego

brodzie wydawał mi się niezwykle seksowny. Jego gęste proste włosy sięgały do ramion i

były czarne jak bezksiężycowa noc. Kiedy przemieniał się w wilka, był wspaniały... i

śmiertelnie niebezpieczny.

Zeszłego lata widziałam, jak rozprawił się z pumą, kiedy przeprowadzaliśmy rekonesans na

terenie, zanim zabraliśmy tam turystów. Zwierzę zaatakowało, a Rafe się przemienił. Na

własne oczy zobaczyłam, do czego są zdolni przedstawiciele naszego gatunku w sytuacji

zagrożenia. Jesteśmy agresywni i niebezpieczni.

Nawet w ludzkiej postaci Rafe emanował siłą, która mnie przerażała. Nie wiedziałam,

dlaczego dopiero ostatnio zaczął mnie tak bardzo pociągać. Chociaż to określenie nie

oddawało w pełni tego, co czułam. Nie mogłam wytrzymać pięciu sekund, żeby 0 nim nie

myśleć, żeby nie szukać go wzrokiem. Interesował mnie jak żaden inny chłopak wcześniej,

nawet Connor. Byłam ciekawa, jakie filmy ogląda

1 jakie książki czyta. Chciałam przesłuchać playlistę z jego iPoda i dowiedzieć się, jaką

muzykę lubi. Ale najbardziej pragnęłam znaleźć się w jego ramionach, poczuć żar jego

pocałunku.

- Jeszcze tylko dwa tygodnie i włączymy się do gry, na równi z dużymi chłopcami - szepnęła

Brittany, odwracając moją uwagę od Rafe'a i jednocześnie wzbudzając niepokój. Czy

zauważyła, który z „dużych chłopców" mnie fascynował? Czy może liczyła, że ktoś ją

wybierze? Legenda głosiła, że dziewczyna nie przetrwa pierwszej przemiany, jeśli będzie

przechodziła przez nią sama.

- Nie boisz się? - zapytałam. - Chodzi mi o to, że jeszcze nikt cię nie wybrał. - Byłam

zszokowana własnymi słowami. Brittany pewnie bardzo się martwiła i nie musiałam jej o tym

przypominać.

Ale ona tylko przewróciła ciemnoniebieskimi oczami, odchyliła głowę i przerzucała warkocz

przez ramię.

- To takie średniowieczne. Czy naprawdę muszę czekać, aż facet się odważy i przejdzję do

czynów? A może sama powinnam go wybrać. W końcu jestem silną kobietą. Mamy XXI

wiek.

- Kogo chcesz wybrać?

Zawahała się i przez ułamek sekundy myślałam, że poda mi imię, ale tylko wzruszyła

ramionami, jakby jeszcze się nie zdecydowała.

- Kogoś, kogo moi rodzice nie wciskaliby mi na siłę.

Och! Pewnie chodziło jej o naszych rodziców, moich i Connora, którzy na nas naciskali.

- Nikt na nas nie naciskał.

- Daj spokój. Wspólne rodzinne wakacje, zajęcia sportowe, przyjęcia urodzinowe. Twoi

rodzice zadbali o to, żebyście wszystko robili razem.

Nie mogłam zaprzeczać. Connor zawsze uczestniczył w ważnych momentach mojego życia.

Miałam zdjęcia, na których oboje znikamy w Wieży Strachu w Disney Worldzie, pływamy na

deskach na Hawajach, jeździmy na nartach w Aspen... Można by tak wymieniać i wymieniać.

Za nami było mnóstwo wakacji, na które zabierali nas rodzice. Zawsze spędzaliśmy wesoło

czas. Wypuszczaliśmy się na szalone wyprawy i poznawaliśmy miejscowe atrakcje.

Pamiętałam, jaka byłam samotna, kiedy imałam piętnaście lat, a Connor pracował jako

przewodnik w parku narodowym. A potem także w ferie wiosenne. Następnego lata i ja

zostałam przewodniczką.

- Zawsze świetnie się razem bawiliśmy - wyznałam Brittany. - Pasujemy do siebie.

- Pasujecie do siebie? Mówisz to, jakby chodziło o dobranie butów do nowej spódnicy.

Wybór partnera to najprawdopodobniej najważniejsza decyzja, jaką podejmiesz w życiu.

- Dlaczego kwestionujesz mój wybór? - zapytałam. I sprawiasz, że i ja mam wątpliwości,

pomyślałam. A może to przez sen pojawiły się te głupie wątpliwości?

- Bo to nie w porządku wobec Connora. Jeśli go nie kochasz...

- A co ci do tego? - odparowałam.

Jej usta zacisnęły się w wąską linię. Od początku wakacji czepiała się mnie, sugerując, że nie

byłam dobrą dziewczyną.

- Boże. Czy ty jesteś w nim zakochana?

Ale nim zdążyła odpowiedzieć. Lucas Wilde, nasz przywódca, odwrócił się i zgromił nas

wzrokiem. Upomniana, zacisnęłam usta, skinęłam głową i w końcu skupiłam się na dyskusji.

Po naszej pierwszej przemianie Brittany i ja zasilimy szeregi Strażników Nocy, zwiększając

ich liczbę do dwunastu. Oprócz tego Kayla, Lucas, Connor, Rafe, Brittany i ja byliśmy

przewodnikami. Czuwaliśmy nad bezpieczeństwem turystów podczas ich wędrówek po parku

narodowym. Właśnie w ten sposób poznaliśmy ludzi z Bio-Chrome i odkryliśmy ich

prawdziwe zamiary.

- Nie sądzę, żebyśmy teraz wiele zrobili - sugerował Connor, a ja poczułam dumę, że tak

swobodnie przemawia przed starszyzną. - Doktor Keane i jego ludzie opuścili las przed

dwoma tygodniami. Może zrezygnowali.

Doktor Keane był szefem zespołu badawczego i jednym z pomysłodawców przeprowadzenia

eksperymentów. Drugim był jego syn, Mason.

- Pewnie tylko zbierają siły. Według mnie w każdej chwili mogą tu wrócić - stwierdził Lucas.

- Zgadzam się - przytaknęła Kayla. Lucas uśmiechnął się do niej i ujął ją pod stołem za rękę.

Kayla i tak się wyróżniała dzięki długim rudym włosom, ale zainteresowanie Lucasa

sprawiało, że dosłownie błyszczała. Wyglądała oszałamiająco. -Wierzcie mi, Mason zrobi

wszystko, żeby kogoś z nas schwytać i rozgryźć tajemnicę przemiany. Oni tu wrócą, dlatego

musimy być gotowi - ciągnęła. -On się nie podda.

Przez moment, na początku lata, Kayla była zainteresowana Masonem - może nawet widziała

w nim potencjalnego chłopaka. Rzecz jasna, całe zainteresowanie prysło, kiedy odkryła, że

była dla niego tylko przynętą. Teraz nie można było wyobrażenie sobie jej z kimś innym niż z

Lucasem.

Elder Wilde, dziadek Lucasa, wstał.

- Będziemy czujni. Nasze życie zależy od umiejętności i sprytu naszych Strażników Nocy.

Nie wątpię w ich możliwości. A teraz czas uczcić letnie przesilenie, tym bardziej że wielu

przyjechało tu właśnie w tym celu. - Rozłożył ręce, jakby chciał

nas objąć. - Zapomnijmy o problemach. Świętujmy.

- Żartuje, prawda? - zapytała Brittany szeptem.

- Elder Wilde nie poznał Masona ani jego ojca. Nie zdaje sobie sprawy z ich obsesji i

zagrożenia, które stanowią - odparłam.

- Myślisz, że to naprawdę się uda? Opracowanie receptury preparatu, który będzie umożliwiał

przemianę?

- Nie wiem. Przecież to jest uwarunkowane genetycznie. Albo masz odpowiedni gen, albo

nie.

- Waśnie - wymamrotała Brittany. - Niestety, nie każdy jest tym szczęśliwcem.

- W każdym razie to nie nasze zmartwienie. Wkrótce i my do nich dołączymy. - Wstałam i

odsunęłam się od niej, kiedy podeszła Kayla; była uśmiechnięta, a jej niebieskie oczy

błyszczały.

- O czym tak plotkowałyście? Czułam się całkowicie pominięta.

- O niczym ważnym - odparłam.

- To tylko dowodzi, że mam rację - stwierdziła dobitnie Brittany.

Sugerowała, że nie przywiążę wagi do wyboru mojego życiowego partnera. Te jej insynuacje

zaczynały mnie już irytować. Gdyby nie była tak pochłonięta moimi sprawami, na pewno

znalazłaby sobie faceta.

- Rację? Co do czego? - Connor stanął obok mnie. Zesztywniałam, zastanawiając się, jak

zareaguje na domysły Brittany, że to rodzice zmusili nas do bycia razem.

Ale ona powiedziała tylko:

- Do niczego.

Odprężyłam się. Nie zamierzała mnie zdradzić i podzielić się z Connorem swoimi obawami.

A ja nie chciałam, żeby we mnie zwątpił, bo naprawdę mi na nim zależało, niezależnie o tego,

co myślała Brittany. Connor i ja zawsze wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

Lucas podszedł do Kayli, objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, jakby nie mógł

wytrzymać bez jej dotyku. Dlaczego Connor i ja nie odczuwaliśmy tego szalonego

pragnienia, żeby ciągle się przytulać?

Nieśmiało rozejrzałam się po sali i odkryłam, że Rafe już wyszedł. Nie byłam tym

zaskoczona. O ile razem nie pracowaliśmy, nie imprezowaliśmy czy nie ochranialiśmy

innych, trzymał się na uboczu.

- Gotowi na imprezkę? - zapytał Lucas.

- Żartujesz? To moja pierwsza impreza z okazji letniego przesilenia. Muszę się przygotować -

rzuciła Kayla.

- Jak dla mnie, wyglądasz bardzo dobrze. - Prześliznął się po niej wzrokiem.

- Mężczyźni - zakpiła Brittany.

- Ja też się przebiorę - powiedziałam do Connora.

- Okej. Spotkamy się później.

Jego ton głosu różnił się tak bardzo od tego, jakim Lucas zwracał się do Kayli! Ale Lucas i

Kayla byli ze sobą od niedawna, a ja z Connorem - od zawsze. Mimo to nie mogłam pozbyć

się myśli, że nie odczuwamy do siebie nawet odrobiny podniecenia.

- To miejsce jest super. Nie mogę się nadziwić -stwierdziła Kayla, kiedy szlyśmy do foyer.

Chłopcy zostali w sali obrad. Znałam tu każdy kąt, ale dla niej to wszystko było nowe. Jej

zachwyt sprawił, że i ja spojrzałam na to miejsce inaczej.

Ściany wyłożono panelami z ciemnego drewna. Kamienna podłoga nosiła ślady pazurów. W

korytarzu wisiały portrety naszych przodków, zarówno tych w ludzkiej, jak i w wilczej

postaci.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin