ROMAN "ESKEL" SZUSTER S�oneczna Rodzina Od pewnego ju� czasu, a mo�e troch� d�u�ej, pewna stara, poczciwa i pozbawiona dawnego uroku kometa wpatrywa�a si� w nadlatuj�c� i z ka�d� chwil� zbli�aj�c� si� do niej m�odsz� siostr�. i cho� obie komety by�y daleko od s�o�ca, to jednak nowy przybysz, w przeciwie�stwie do starszej kole�anki pozostawia� za sob� du�y i bardzo jasny warkocz. Stara kometa widzia�a j� pierwszy raz, ale ju� pierwsze spojrzenie wywar�o na niej ogromne wra�enie. - Jest r�wnie pi�kna i fascynuj�ca jak ja, dawno, dawno temu - Westchn�a z g��bokim �alem, wspominaj�c swoj� m�odo��. M�odo�� tak bardzo odleg�� w czasie, cho� mog�oby si� wydawa�, �e by�o to ca�kiem niedawno. M�wi�o si� w�wczas, �e tak urodziwej komety jak Brenda dawno nie by�o i d�ugo nie b�dzie. Tak te� si� i sta�o. Brenda musia�a blisko tysi�c razy obiec s�o�ce aby doczeka� chwili przybycia nowej miss. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e nowa nadlatuj�ca z kierunku konstelacji Byka kometa, jest w istocie nast�pczyni� Wielkiej Brendy. Tymczasem owa nowa gwiazda z warkoczem wydawa�a si� czym� zra�ona i wystraszona. Jej g�owa niespokojnie pulsowa�a, a warkocz nienaturalnie i gwa�townie rozszerza� si� na boki. By�oby to naturalne zjawisko w bezpo�rednim s�siedztwie s�o�ca, lecz nie tutaj, mi�dzy Marsem a Jowiszem. - Witam - odezwa�a si� nowa kometa na kr�tko przybieraj�c weselszy kszta�t. - Aaa. Witam, witam - odpowiedzia�a starucha. - Nigdy wcze�niej ci� tu nie widzia�am, wi�c je�li si� nie myl�, to ty tu pierwszy raz, nieprawda�? - zapyta�a od razu. - Tak - j�kn�a jakby czym� zawiedziona. - w takim razie pozw�l skarbie, �e si� przedstawi�. Mam na imi� Brenda cho� co niekt�rzy zw� mnie Encke. - Mi�o mi. �U� jestem. - �U�? - Tak. �U�. - Tak po prostu? -Noo. Taak - mrukn�a - Czy co� nie tak? -Nie nie! Po prostu chyba nie jestem na bie��co z tymi nowymi imionami i w og�le z ca�� t� dzisiejsz� mod� - wyja�ni�a nieco zmieszana. - Ale powiedz mi mo�e kochanie co ci� trapi. Obserwuj� ci� od pewnego czasu i widz�, �e jeste� czym� zmartwiona. �U� potrz�sn�a tylko bujn� czupryn�. - Mo�e kto� zrobi� ci przykro��? - zapyta�a. - Cho� je�li nie masz ochoty porozmawia� to... -Nie nie! - zaprzeczy�a natychmiast nowa kometa. �U� poprawi�a tylko lekko uczesanie swego warkocza zbudowanego z mieszaniny lodu, pary wodnej, od�amk�w kamieni i wielu innych sk�adnik�w i z wolna zacz�a t�umaczy� swe zachowanie. - Lecia�am sobie poprzez kosmiczn� przestrze�, nader szcz�liwa, �e wreszcie pozwolono mi opu�ci� gniazdko. Nie opowiadano nam wiele o okolicy tej gwiazdy, zwanej S�o�cem, lecz ka�dy, kto stamt�d wraca� na kr�tko odwiedzaj�c swe rodzinne strony, zachwala� tamtejszy klimat. Jasno, ciep�o, czasami nawet gor�co. Po prostu co� wspania�ego i niespotykanego u nas w domu! Gdy wlecia�am w s�oneczny uk�ad ca�a a� promienia�am. Nie mog�am wprost uwierzy�, �e wreszcie dotar�am do bajecznej krainy! - Sk�d ja to znam - wtr�ci�a Brenda z t�sknot� wzdychaj�c i wspominaj�c swe pierwsze prze�ycia i emocje zwi�zane w�a�nie z pierwszym kontaktem z uk�adem s�onecznym. - Ale m�w, m�w dalej - doda�a po chwili. - No wi�c z pocz�teczku wszystko uk�ada�o si� dobrze, wr�cz wy�mienicie. Podziwia�am urod� pewnej planety z obr�cz� ustawion� pionowo, potem pozna�am ju� nieco bli�ej drugiego takiego, tyle, �e znacznie wi�kszego i z jeszcze pi�kniejszym pier�cieniem - Saturn si� zwie i ma liczn� rodzin� ksi�yc�w, r�wnie zreszt� mi�� jak on sam. Tak, �e m�wi� tobie Brendo, by�am w si�dmym niebie. Tym bardziej, �e w�a�nie w tamtej okolicy mog�am po raz pierwszy tak naprawd� przekona� si� co znaczy s�owo �ciep�o�. Dopiero teraz wiem, co to za frajda k�pa� si� w promieniach S�o�ca i rozpo�ciera� w�asny warkocz w kosmicznej otch�ani. - Zgadza si� - potwierdzi�a starsza siostra. - To niepowtarzalne uczucie nie daj�ce si� por�wna� z niczym innym. Przez pewien czas �U� wygl�da�a naprawd� uroczo. Nie da�o si� ju� zauwa�y� tego rozdra�nienia. Lecz gdy dochodzi�a do kolejnego i najwyra�niej przykrego etapu opowiadania, zn�w zacz�a potrz�sa� sw� bujn� czupryn� i kr�ci� ogonem. - Potem spotka�am kolejnego go�cia. Nie wiem jak mu na imi�. Nie przedstawi� si�. W ka�dym b�d� razie wydawa� mi si� interesuj�cy i r�wnie mi�y co Saturn. Co prawda nie posiada� tak ogromnego pier�cienia jak on, ale za to on sam by� pot�niejszy od niego! Po prostu bydl�!!! Do tego mia� jeszcze czerwone pasy okalaj�ce go dooko�a z wszelkimi odmianami tej barwy i posiada� jeszcze wielk� plam� - tak�e czerwon�. Jego rodzina r�wnie� nie nale�a�a do ma�ych. Doliczy�am si� tylko szesnastu, bo dalej wszystko mi si� pomiesza�o, a� wreszcie straci�am rachub�. Zauwa�y�am te�, �e a� cztery satelity przewy�szaj� rozmiarami pierwsz� planet� jak� spotka�am, a kt�r� mog�am obserwowa� tylko z bardzo, bardzo dalekiego daleka. Ale wracaj�c do sedna. Maj�c za sob� pierwsz� blisk� znajomo�� z bardzo mi��, jak si� okaza�o osobisto�ci�, postanowi�am r�wnie �mia�o jak poprzednio pozna� kolejnego mieszka�ca tej krainy. w tym momencie �U� zamilk�a. Brenda mimo, �e niewiele mia�a ju� w sobie materii, tak�e pocz�a nerwowo pokr�ca� g�ow�. Dla niej by�o ju� jasne, kto jest odpowiedzialny za z�e samopoczucie �U�. - Ggdy ssi� ddo niego zbli�y�am i...i przedstawi�am si� grzecznie ttak jak mnie nauczyli rrodzice, on bezczelny chwyci� mnie w swe grawitacyjne szpony i obracaj�c mn� dooko�a wyrzuci� mnie na drug� p�kul�, gdzie o ma�y w�os mego warkocza zderzy�abym si� z jednym z tych wielkich ksi�yc�w! - krzykn�a ju� wyra�nie oburzona. - Z ogromnym impetem i nad wyraz brutalnie zosta�am wyrzucona i potraktowana jak �mie�, jak zero, jak absolutne zero! i nie do��, �e na d�ugo utraci�am orientacj�, to jeszcze pozbawiono mnie znacznego procentu urody! - i tak jeste� najwspanialsz� komet� od dawien dawna - wyzna�a stara kometa. - Dzi�kuj�. Ale czy mog�aby� powiedzie�, z kim mia�am do czynienia? - Och moja droga - j�kn�a rozpaczliwie Brenda - Trafi�a� na najgorszego i najmniej przyst�pnego typa w uk�adzie! Oj nawet nie wiesz jak mi jest przykro, �e ciebie spotka�o to nieszcz�cie spotka� si� z Jowiszem. - Jowiszem? Tak ma na imi�? - Tak si� podobno nazywa - burkn�a z nut� dezaprobaty - Ale r�wnie dobrze mo�na by go nazwa� szubrawcem. - Szubrawcem? - I kanali�. - Kanali� - szepn�a �U�. - Bydlak, oszust, zaka�a ca�ej s�onecznej rodziny! Nie wart, �eby go �wi�ta orbita nosi�a! - rykn�a stara kometa pokazuj�c u�amek swej dawnej pot�gi w postaci piurop�sz�w, gaz�w i pary wodnej. �U� troch� to zaniepokoi�o. Zastanawia�a si�, czy dobrze post�pi�a opowiadaj�c t� histori�. Stara Brenda, je�li chcia�a jeszcze troszk� po�y�, nie mog�a sobie pozwoli� na takie wybuchy gniewu. - Uff - odsapn�a ci�ko. - Przepraszam ci� moja droga �U� za moje zachowanie, ale naprawd� nie mog�am si� powstrzyma�. Sama zd��y�a� si� przekona�, co to za zwyrodnialec z tego Jowisza mimo, �e jeste� tu od niedawna. Ale co ja mam powiedzie�, kt�ra od wiek�w musi by� �wiadkiem jego egoizmu. - Czy on tak z ka�dym post�puje? - Ka�da kometa czy asteroida, kt�ra si� do niego zbli�y, ma wielkie szanse na podobne potraktowanie jak ty skarbie albo jeszcze gorzej! - Powiedzia�a� gorzej?! - Jeste� m�od� komet� rozpoczynaj�c� dopiero sw� wielk� przygod� jak� jest �ycie w tym uk�adzie gwiezdnym. Dlatego, je�li pozwolisz, postaram si� tobie co nie co opowiedzie�. Na jakie planety i dlaczego powinna� uwa�a�. - B�d� bardzo wdzi�czna. - Nie jeste� pierwsz� i z ca�� pewno�ci� nie ostatni� ofiar� Jowisza - westchn�a Brenda. - O jego bestialskich wyczynach mo�na by wiele opowiada�. Ogranicz� si� jednak tylko do kilku przypadk�w naj�wie�szej daty. Wspomn� wi�c tylko o komecie Andi zwan� przez niekt�rych Messier. Spotka�o j� co� podobnego, co ciebie. Moja bli�niaczka Itaka, wraz z kt�r� zawita�am do tego uk�adu w tym samym czasie, zosta�a nawet uprowadzona! - Tttooo zznaczy? - wymamrota�a �U�. - Sta�a si� ona ksi�ycem tego zach�annego olbrzyma - wyja�ni�a Brenda, staraj�c si� jednocze�nie, aby nie zabrzmia�o to tak tragicznie jak to mia�o miejsce w rzeczywisto�ci. - Ale� to straszne! - wymamrota�a przera�ona. - Itaca i tak mia�a wi�cej szcz�cia od Artura. Jowisz tak go �ci�gn�� swymi szponami, �e otar� si� nawet o jego powierzchni�!!! - Jejku jej! - Ale to jeszcze nic w por�wnaniu z tym co sta�o si� p�niej. Biedny Artur zdo�a� wydosta� si� z jego pola, lecz przyp�aci� to tym, �e rozpad� si� na dwie cz�ci, a nied�ugo potem na dalsze trzy! a taki przystojny by�. �U� us�yszawszy te s�owa nie wytrzyma�a napi�cia i wyrzuci�a ogromn� mas� kamieni, lodu i gazu. Materii tej by�o na tyle du�o, �e ogon osi�gn�� jeszcze raz takie rozmiary jak do tej pory. - Co on sobie wyobra�a - uskar�a�a si� �U�. - C�. Po S�o�cu jest najwi�kszy i nikt mu krzywdy nie zrobi. - Ale to nie znaczy, �e mu wszystko wolno! - Niestety nikt nic na to nie poradzi, a jedynym sposobem na niego jest po prostu w miar� mo�liwo�ci go unika�. Zapami�taj to sobie moje dziecko. Przez kr�tk� chwil� zapanowa�o milczenie. �U� by�a tak zaszokowana opowiadaniem, �e chwilowo nie potrafi�a nic wi�cej powiedzie�, Brenda natomiast zastanawia�a si�, co jeszcze przekaza� m�odej komecie. Niebezbiecze�stw tu czyhaj�cych by�o znacznie wi�cej ani�eli czasu na ostrze�enie przed nimi. Dlatego nale�a�o dokona� przesiewu. Obie komety w�a�nie zbli�a�y si� do siebie na minimaln� odleg�o�� i wkr�tce warto�� ta mia�a wzrasta�, wi�c aby przekaza� jak najwi�cej informacji, trzeba by�o si� streszcza�. - Jak widz� zauwa�y�a�, �e na szesna�cie ksi�yc�w, czterna�cie przypad�o na p�e� pi�kn�. �U� zarzuci�a twierdz�co grzyw�. - a wi�c wiedzie� powinna�, �e to s� jego kochanki. - Aaa to jeszcze z niego rozpustnik! - Tak tak, to okre�lenie te� do niego pasuje. Cho� musz� przyzna�, �e kiedy� bardzo dawno temu, i to tak dawno, �e niekt�rzy twierdz�, �e to nie prawda, Jowisz prowadzi� ca�kiem przyzwoite �ycie. - Ten Jowis...
wiedzmula1