Fakty i Mity 2011-48.pdf

(5805 KB) Pobierz
740001702 UNPDF
JESTEM JEDNYM Z TYSIĘCY
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
 Str. 14-15
http://www.faktyimity.pl
Nr 48 (613) 8 GRUDNIA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Czy był siermiężny
jak Plan Pięcioletni?
A może nawet gra wstępna
wyglądała jak gra wywiadów,
zaś orgazmy liczono
w systemie akordowym
na trzy zmiany?
Jak wyglądał seks
z dopiskiem:
„Zdiełano w CCCP”?
 Str. 13
ISSN 1509-460X
Był molestowany jako dziecko. Założył Ruch Ofiar Księży w Polsce
Czy był siermiężny
jak Plan Pięcioletni?
A może nawet gra wstępna
wyglądała jak gra wywiadów,
zaś orgazmy liczono
w systemie akordowym
na trzy zmiany?
Jak wyglądał seks
z dopiskiem:
„Zdiełano w CCCP”?
740001702.029.png 740001702.030.png 740001702.031.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 48 (613) 2–8 XII 2011 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Ratowania strefy euro, a tym samym zjednoczonej Europy,
przed rozpadem domagał się od Niemiec Sikorski – za co ze-
brał w UE słowa uznania. „To deklaracja utraty przez Polskę
suwerenności” –zawył PiS, aKaczyński żąda dla ministra spraw
zagranicznych Trybunału Stanu. I słusznie! Nie oddamy ani
piędzi watykańskiej ziemi. Tej ziemi!
Misja: Ziemia
Z inicjatywy niektórych hierarchów Krk 42 tysiące osób co-
dziennie odmawia różaniec za to, aby w Polsce do władzy do-
szły prawicowe oszołomy. Pozostali Polacy odmawiają odma-
wiać i ciężko zazwyczaj pracują. Odmawiając sobie niekiedy
wielu przyjemności po to, aby fani paciorków mogli odma-
wiać i odmawiać…
rować stosunki państwo–Kościół i forsować odnośne
projekty ustaw. Ale sercem jestem przy ochronie środowi-
ska. Nie popieram, co prawda, skrajnych organizacji ekolo-
gicznych, wyznających anarchię i posługujących się szanta-
żem, ale z pewnością można mnie nazwać czynnym ekofa-
nem. Niektórzy powiedzą: ekowariatem.
W czym się to wyraża? Otóż nie mogę na przykład, po pro-
stu nie potrafię, wyrzucić najmniejszego papierka, gumy czy
innego śmiecia poza kosz czy śmietnik. Mam organiczne za-
hamowanie i koniec, ani rusz. Nawet drewnianego patyczka
od lodu nie wyrzucę. Nie mogę też, jak inni, wysikać się w mo-
rzu. A przecież szklanka moczu mniej czy więcej w takim
Oceanie Indyjskim nie za-
wadzi, rozejdzie się i już. Ale
i tam nie potrafiłem. Dziw-
ne? Może, ale gdyby tak
7 miliardów ludzi wysikało
się naraz? I sikało przy każ-
dej innej okazji? Będąc w ho-
telu, używam jednego ręcz-
nika, żeby mniej detergen-
tów… itd. Głupota? Pewnie
tak, tym bardziej że niewie-
lu tak robi. Ale gdyby robi-
li wszyscy? Uwielbiam być
nad wodą i w lesie, jednak
coraz częściej – zamiast wy-
poczęty i zrelaksowany
– wracam stamtąd zmęczo-
ny i przybity. W końcu ostat-
nio do lasu pod Łodzią zu-
pełnie przestałem jeździć.
Powód? Śmieci. Tony śmie-
ci i to rozrzucone tak, że nie sposób ich wszystkich pozbie-
rać. Kiedyś próbowałem, wzdłuż alejki, którą przemierzam
z psem. Targałem ze sobą plastikowy worek i dostałem
przy tym niezły opieprz, bo inny spacerowicz wziął mnie za ta-
kiego, co to właśnie chce się pozbyć domowych nieczysto-
ści. Kto robi takie rzeczy i dlaczego? Dla kilku złotych w kie-
szeni? A może też dla innej satysfakcji – a niech się inni po-
tykają o moje odpadki, ważne, że ja u siebie mam czysto!
Pewnie to ci sami, którzy przywiązują psy do drzew. Dlacze-
go Kościół nie piętnuje takich zachowań? Konsumuje prze-
cież rocznie dziesiątki milionów z Funduszu Ochrony Środo-
wiska. Może więc w zamian za dotacje na nowoczesne sys-
temy grzewcze i docieplanie setek nieruchomości należało-
by zobowiązać biskupów, by choć raz w roku wystosowali
list do swoich wiernych, uwrażliwiając ich na ochronę dzie-
ła stworzenia. Przecież to katolicy, a nie humaniści, adwen-
tyści czy buddyści wyrzucają śmieci do lasu.
~~~
Ośrodek „FiM” nad Jeziorem Białym pod Gostyninem
(obecnie kończymy zadaszanie 6 dużych domów z mieszka-
niami pod wynajem) będzie miejscem, które – przyjmując na-
raz ponad 200 osób – w żaden sposób nie zanieczyści śro-
dowiska. Gdybym nie miał takiej gwarancji, nigdy bym się
na taki kompleks, zwłaszcza w tak pięknym miejscu, nie
zdecydował. Niestety, nasz ośrodek to nie zakon paulinów,
a Roman Kotliński to nie biskup, więc nie dostaniemy dota-
cji na dziecięcą hipoterapię, pompy odzyskujące ciepło z po-
wietrza, na solary i na miejscową, supernowoczesną oczysz-
czalnię ścieków. Ale to wszystko powstanie – za pieniądze
Czytelników „FiM” i moich książek. Pójdą na to miliony, któ-
re zarobiłem, a o których ostatnio rozpisują się gazety. W jed-
nym z najbliższych numerów tygodnika przedstawimy plany
związane z „Oazą FiM” (pierwszych gości chcemy przyjąć
już w czerwcu 2012 r.), którą obiecałem Wam już kilka lat
temu, a także zdjęcia stanu obecnego i docelowej „bajki”…
Tak, bajki, gdyż nasza Oaza leży pośrodku pojezierza (wody
źródlane!), na prostokącie wśród lasu, i posiada piękną pla-
żę nad jednym z najczystszych jezior w Polsce.
~~~
Ochrona środowiska naturalnego powinna przebiegać
dwutorowo. Po pierwsze – poprzez zachowania indywidual-
ne, na poziomie sortowania śmieci, oszczędzania energii, wy-
bierania produktów powstałych w produkcji ekologicznej itp.,
w czym powinno pomóc budzenie świadomości wśród dzie-
ci i młodzieży. Po drugie – na szczeblu globalnym.
Nasza Ziemia jest eksploatowana jak jakiś niewolnik – mę-
czona, zatruwana, ogołacana z zieleni i wyciskana niczym
ziemniak. Ale resztki pozostałe z tego wyciskania już nas przy-
tłaczają i nie dają żyć. Już niemal wszystko z ziemi wydoby-
wamy i wszystko wykorzy-
stujemy. Świetnie, jeśli jest
to siła wiatru, prąd wody,
ciepło słońca, wód podskór-
nych i powietrza. Można też
spalać gaz i biomasę, bo
w ten sposób na pewno tem-
peratury na świecie nie pod-
niesiemy, a co najważniej-
sze – nie zanieczyścimy po-
wietrza i wód. Ale powyższe
technologie to, niestety, na
świecie wciąż margines.
Do spalania węgla, ropy;
do degradacji środowiska
w postaci kopalni odkryw-
kowych dojdą nam wkrótce
tysiące hektarów zamienio-
ne w pustynię po eksploata-
cji złóż gazu łupkowego.
W Bułgarii trwają wła-
śnie protesty przeciwników tzw. szczelinowania hydrauliczne-
go, które uwalnia tony gazu, zatruwając przy tym tony wody.
Tamtejsi ekolodzy powołują się na przykłady Francji i Wiel-
kiej Brytanii, które zakazały poszukiwania u siebie gazu łup-
kowego. Uczestniczka protestu, której podano przykład Polski
gotowej na takie eksploracje, powiedziała: „Niech w Polsce
wydobywają gaz łupkowy, a my będziemy go importować
i będziemy mieli dywersyfikację dostaw”. Czy rzekomo bo-
gatsza od Bułgarii Polska stanie się wielką europejską kopal-
nią? Bo składowiskiem niemieckich śmieci już jesteśmy. À pro-
pos Niemców. Czy nie warto ich naśladować w rozwijaniu
nowej gałęzi – przemysłu ekologicznego, który produkuje czy-
stą energię i zapewnia pracę setkom tysięcy ludzi? Także Ja-
ponia i państwa skandynawskie zarabiają miliardy na ekspor-
cie nowoczesnych pomp wodnych i powietrznych; w zimnej
Szwecji już ponad połowa domów jest nimi ogrzewana.
Polska potrzebuje rozwoju, ale mądrego, uwzględniające-
go ochronę rodzimej przyrody. Kanadyjczycy wycenili swoje
niedźwiedzie polarne na 6,3 miliarda dolarów kanadyjskich
(ok. 20 mld zł), gdyż kanadyjska rodzina zadeklarowała śred-
nio 508 dolarów rocznie na pomoc dla tych zwierząt. A więc
każdego misia wyceniono na 400 tysięcy dolarów. Ktoś po-
wie – ich stać. Ale na ochronie przyrody można też nieźle za-
rabiać. Greenpeace obliczył na przykład, że więcej kasy przy-
niesie promowanie Puszczy Białowieskiej (jedynej w strefie
umiarkowanej ostoi pierwotnego drzewostanu) i tamtejszej tu-
rystyki niż wyrąb drzew. Farmy wiatraków na sztucznych
wyspach u wybrzeża Bałtyku dałyby więcej energii (czystej!)
niż spalarnie węgla. A wody geotermalne? Czy tylko Rydzy-
ka w tym kraju stać na ich poszukiwanie i eksploatację?
Polska powinna być zieloną wyspą nie tylko na mapie
ekonomicznych wskaźników. Polska to przecież także nasz
dom, w którym żyjemy, oddychamy, jemy i pijemy. Jeśli te-
go ktoś nie rozumie, niech lepiej od razu podłączy się pod ame-
rykańską misję na Wenus, by tam szukać nowej, nieskażo-
nej ojczyzny.
„W Prawie i Sprawiedliwości (z zasady nie wymieniamy tej peł-
nej nazwy, ale tu jest cytat) czułem się jak w kolonii karnej”
– tak milutko powiedział o swoim niedawnym mateczniku Ja-
cek Kurski. Bardzo wierzymy, z tym że jakoś nie współczujemy,
wiedząc, iż w owej karnej kolonii europoseł robił za kapo.
Po tym jak Kaczyński obiecał, że Polacy będą masowo wyjeż-
dżać do Egiptu, kraj ten popadł w anarchię. Niedawno pre-
zes zamarzył, że Warszawa będzie drugim Budapesztem. Za-
raz po tym agencja ratingowa Moody&apos sprowadziła ak-
tywa Węgier do tzw. poziomu śmieciowego. Nic dziwnego, że
podobnie wyglądają aktywa PiS.
Kolejny, czyli enty odcinek afery w Polskim Związku Piłki Ko-
panej. W organizacji, dzięki której polska piłka jest światową
potęgą (69 lokata w rankingu), wiadomo na razie, że Lato coś
tu Kręcina. Szkoda tylko wyrzuconych przekupnych sędziów zpo-
przedniej afery – mogliby teraz poprowadzić w sądzie sprawę.
Dziennikarz Rymanowski miał zaszczyt wziąć udział w pro-
gramie telewizyjnym TVN24 „Rozmowy Michalika”. Arcybi-
skup jak zwykle zadawał trudne pytania, był dociekliwy i bez-
kompromisowy, zaś swojemu rozmówcy wielkodusznie pozwo-
lił klęczeć, a nie jak zwykle leżeć krzyżem.
Ultrakatolicki portal Fronda bije na alarm, że tradycyjna pol-
ska kiełbasa będzie się Amerykanom bardzo źle kojarzyć. Ato
dlatego, że polski pub na Greenpoincie coraz chętniej odwie-
dzany jest przez gejów. A pub nazywa się „Kiełbasa”... Go-
rzej by było, gdyby knajpa nazywała się ptaszek, a na szyldzie
byłby orzeł za przeproszeniem.
Radni Gdańska klepnęli budowę pomnika ks. Jankowskiego
za 100 tys. zł. W uchwale czytamy, że 2,5-metrowy prałat ma
być w pozie wyprostowanej, z okresu, kiedy był jeszcze silny
i zdrowy. Wysunięta do przodu lewa noga będzie świadczyć,
że ksiądz kroczy przedsiebie. Wręku postać trzymać będzie…
Nie, nie będzie to kluczyk do merca klasy S, tylko modlitew-
nik. Wreszcie i po wsze czasy.
Podczas tych samych obrad gdańskich rajców nie doszło na-
tomiast do uchwalenia budowy wspólnego pomnika JPII
i Ronalda Reagana. Czy powodem był brak funduszy albo
opamiętanie? Ależ skąd! Przeważył pogląd, że usytuowanie
monumentu obok mola mogłoby obrażać godność upamięt-
nionych postaci, bowiem w pobliżu przechadza się wielu roz-
negliżowanych turystów.
Media katolickie dostały szału, bo hitem ostatnich tygodni jest
gra planszowa „Wpadka”. Cel zabawy jest prosty: dojść dome-
ty bez brzucha, czyli nie wpaść. Jeśli producenci gry boją się
skarg katooszołomów iewentualnych procesów, to powinni zmie-
nić tytuł gry na „Zawsze dziewica”. Zasady mogą być te same.
18 ofiar księdza pedofila (tyle mu udowodniono) i wyrok – 3,5
roku więzienia. Wychodzi, że niecałe 2,5 miesiąca za dziecko.
Zapewne 84-letni kapelan szkolny Leslie Carter zrobił właśnie
rachunek życia i wyszło mu, że bilans jest nadzwyczaj opłacal-
ny. Jednak pedofil w sutannie swoim polskim kolegom nie do-
rasta nawet do pięt. Ich bilans wynosi 18:0. Albo jeszcze lepiej.
Wsoborze Chrystusa Zbawiciela wMoskwie wystawiono nawi-
dok publiczny „Pas Bogurodzicy”. Kupa luda zbiegła się
oglądać relikwię. I nic dziwnego. Każdy chce zobaczyć coś,
z powodu czego dziewica została dziewicą.
Czescy parlamentarzyści mają lepiej niż Jonasz. Zgodnie zpra-
wem znad Wełtawy wszystkie wydawnictwa pisemek dla do-
rosłych są zobowiązane do dostarczania posłom swoich por-
nogazet gratis. A ci z tego prawa korzystają. Unas jest po-
dobnie. Z tym, że gratisem na Wiejskiej jest „Gość Niedziel-
ny”. Tylko że z jakiegoś powodu ciut mniejszym cieszy się za-
interesowaniem.
JONASZ
W Sejmie zapisałem się do Komisji MSWiA, aby monito-
740001702.032.png 740001702.001.png 740001702.002.png 740001702.003.png
Nr 48 (613) 2–8 XII 2011 r.
GORĄCE TEMATY
3
Ksiądz został uduszony
na randce. Próbował
zgwałcić swojego
partnera. Temida
zastrzega, że nie
ujawni o sprawie
nic więcej, oprócz
wyroku dla ofiary...
Obrona (nie)konieczna
przygniótł jeszcze szafką. Spanikowa-
ny działał zupełnie nieracjonalnie,
próbując ścierać krew, zbierać rozbi-
te szkło... Zajrzał do szuflady biur-
ka. Zobaczył zdjęcie „Krzyśka” w su-
tannie i dopiero wówczas zrozumiał,
że na podłodze leży ksiądz. Oprócz
fotki na wierzchu był jeszcze złoty
łańcuszek ikilka banknotów. W su-
mie 560 zł. Zabrał je ze sobą, co po-
zwoliło prokuraturze zamienić ko-
lejność skutków iprzyczyny oraz do-
wodzić, że zabił z premedytacją w ce-
lu osiągnięcia korzyści majątkowej.
W tej premedytacji wezwał nawet
telefonicznie taksówkę. Pod sam dom.
Kazał się zawieźć na dworzec i noc-
nym pociągiem wrócił do Piły.
– Eryk B. wywodzi się z dosyć za-
możnej rodziny i nie cierpiał na brak
gotówki, więc teza o motywie ra-
bunkowym jest mocno naciągnięta.
Prokuratura chyba chce zrobić do-
brze arcybiskupowi Głódziowi , bo
wersja podejrzanego trzyma się ku-
py, a jedyne, w co osobiście powąt-
piewam, to jego uporczywe twierdze-
nie, że przyjmując zaproszenie
do Gdańska, nie zakładał prawdzi-
wych intencji księdza M. Okoliczno-
ści wskazują na to, że początkowo
najprawdopodobniej dopuszczał myśl
o seksie, ale nie mając żadnych do-
świadczeń, w ostatniej chwili próbo-
wał się wycofać. Niestety, duchowny
nie zamierzał odpuścić, mając w za-
sięgu ręki tak apetycznego chłopaka
– mówi osoba zbliżona do śledztwa.
Czekamy, co powie sąd...
ANNA TARCZYŃSKA
Przed Sądem Okręgowym
w Gdańsku ruszył proces Eryka
B. podejrzanego o zabójstwo ks.
Krzysztofa M. , byłego wikariusza
miejscowej parafii św. Krzysztofa
i nauczyciela religii w Szkołach
Okrętowych iOgólnokształcących
„Conradinum”. Ponieważ prokura-
tura stanęła na stanowisku, że pod-
stawowym motywem zbrodni był
„zasługujący na szczególne potępie-
nie” rabunek (zaostrzający odpo-
wiedzialność karną), sprawcy grozi
minimum 12 lat więzienia, a górną
granicą jest dożywocie. Jego obroń-
ca, Jacek Potulski , twierdzi, że śled-
czy popełniają gruby błąd, bo Eryk
(w chwili zbrodni 18-letni szczupły
cherubinek) działał w tzw. obronie
koniecznej, stawiając fatalny w skut-
kach opór 39-letniemu, silnie zbu-
dowanemu mężczyźnie.
– Mój klient powinien zostać
uniewinniony, bo w istocie to on
padł ofiarą napastowania i w pew-
nym sensie jest pokrzywdzonym.
W żadnym momencie sprawy nie
wystąpił motyw rabunkowy. Nie
mam co do tego najmniejszych wąt-
pliwości – podkreślił adwokat.
Dla mediów pierwsza rozprawa
zakończyła się po kilku minutach,
bo na wniosek Alicji M. (matka ofia-
ry) posiadającej status oskarżyciela
posiłkowego postępowanie utajnio-
no. „Dotyczy ono życia intymnego
Ksiądz Krzysztof M. był wychowawcą młodzieży...
zarówno pokrzywdzonego, jak ioskar-
żonego” – uzasadnił tę decyzję sę-
dzia Marek Goc , ostrzegając dzien-
nikarzy, że za „publiczne rozpo-
wszechnienie” ewentualnych prze-
cieków mogą pójść siedzieć nawet
na dwa lata. Przypomnijmy zatem,
co było wcześniej...
Do tragedii doszło późnym wie-
czorem 23 marca 2011 r. w prywat-
nym mieszkaniu duchownego. Je-
go zwłoki znalazł nazajutrz około
godz. 20 proboszcz ks. Zdzisław
Róż , zaniepokojony nieobecnością
wikarego na mszy. Sekcja wykaza-
ła, że przyczyną śmierci było udu-
szenie przez ściskanie rękoma
za gardło. Policjanci przetrząsnęli
komputer nieboszczyka, sprawdzili
odwiedzane strony internetowe
(głównie portale gejowskie), listy
elektroniczne, przeanalizowali po-
łączenia z telefonu komórkowego
i już po kilkunastu godzinach pre-
cyzyjnie wytypowali sprawcę, a w so-
botę 26 marca zatrzymali Eryka B.,
wówczas jeszcze ucznia klasy ma-
turalnej technikum w Pile.
Ks. Krzysztof wyłowił go w in-
ternecie, gdzie Eryk szukał pracy ja-
ko „statysta, hostmen, fotomodel.
Na przyjęcia i do reklamy”. Począt-
kowo rozmawiali tylko za pośred-
nictwem komunikatorów interneto-
wych i telefonicznie, aż wreszcie du-
chowny zaprosił młodzieńca
do Gdańska, kusząc go wysokim ho-
norarium. Odebrał gościa z dwor-
ca i przywiózł do swojego mieszka-
nia. Ciąg dalszy znamy wyłącznie
z relacji sprawcy oraz policyjnej re-
konstrukcji wydarzeń.
Eryk B. przyznaje, że świtała mu
w głowie myśl, iż nowemu znajome-
mu może chodzić o seks homosek-
sualny, ale nie dopuszczał tego
do świadomości. Nie wiedział, z kim
ma do czynienia, bowiem we wcze-
śniejszych kontaktach „Krzysiek” nie
ujawnił mu swojej profesji. Gdy po al-
koholu próbował się doń ostro do-
bierać, stawił opór. Ze względu na róż-
nicę gabarytów miał w tej walce nie-
wielkie szanse, ale gospodarz pośli-
znął się i upadł. Korzystając z okazji
chłopak schwycił napastnika za gar-
dło, chcąc go chwilowo obezwład-
nić. Usłyszawszy odgłos charczenia,
wcisnął pokonanemu w usta papie-
rowy ręcznik i na wszelki wypadek
Przedstawiciele Kościoła
przyzwyczaili się do uniżoności
urzędników. W Stalowej Woli
ksiądz postawił władze miasta
przed faktem dokonanym.
Ale się przeliczył.
Krzyżyk na krzyżu
Stalowej Woli zawędrowała aż przed Naczel-
ny Sąd Administracyjny w Warszawie, ale i ten
nie wstawił się za proboszczem.
Nie zrobił tego również Wojewódzki In-
spektorat Nadzoru Budowlanego w Rzeszo-
wie i zdecydował, że ksiądz Warchoł, który ni-
gdy nie zgromadził potrzebnej dla inwestycji
dokumentacji, ma swój krzyż z miejskiej dział-
ki zabrać: – Ustawienie w miejscu publicznym
krzyża, małego obiektu architektury, wyma-
gało zgłoszenia. Inwestor, proboszcz parafii
w Stalowej Woli, nie dopełnił tego obowiąz-
ku – wyjaśnia Maria Sieńko , naczelnik wy-
działu orzecznictwa administracyjnego WINB.
Wreszcie stalowa wola prezydenta Szlę-
zaka została nagrodzona. Decyzja – co w tym
przypadku nader istotne – jest nieodwołalna,
choć ksiądz Warchoł, jeśli jeszcze będzie miał
ochotę powalczyć o przegraną sprawę, może
odwołać się do sądu administracyjnego i zło-
żyć wniosek o wstrzymanie na czas rozpatry-
wania wniosku wykonania decyzji.
Tymczasem Marian Pędlowski termin oglę-
dzin wyznaczył na 6 grudnia 2011 r. – Jeśli
wówczas okaże się, że krzyż nadal stoi, zo-
stanie wysłane upomnienie, a jeśli i ono nie
poskutkuje – karą będzie grzywna do 10 ty-
sięcy zł – informuje. Gdyby ksiądz proboszcz
mimo wszystko samowoli nie usunął, zosta-
nie zastosowane wykonanie zastępcze.
JULIA STACHURSKA
żadnego pozwolenia nie dawał i nie zamierza
się dać szantażować, nawet krzyżami doko-
nanymi. „To kpiny z prawa. Brak jakichkol-
wiek zahamowań i szacunku dla cudzej wła-
sności. To metody właściwe dla władzy komu-
nistycznej, tyle tylko, że sierp i młot zastąpił
krzyż” – mówił prezydent. Przeciwko ósmej
w mieście świątyni protestować zaczęli także
mieszkańcy osiedla – zwłaszcza że miałaby po-
wstać kosztem zieleni, której mają jak na le-
karstwo. Zbierali więc podpisy i pielgrzymo-
wali do swoich radnych („FiM” 11, 17/2009).
Jednak radni, przynajmniej niektórzy, pró-
bowali pomóc, ale… biskupowi w budowie
kościoła. „Na naszych oczach rozegrał się ter-
roryzm medialny wokół budowy kościoła
na osiedlu Młodynie. Jako radni powinniśmy
być za budową, ponieważ Kościół kształtuje lu-
dzi w dobrym, tworzy więzi międzyludzkie i wię-
zi z naszym pięknym i niezłomnym miastem.
Podnosi człowieka z nędzy duchowej. Ponad-
to katolicyzm stanowi ostoję polskości” – na-
uczał swoich kolegów Marian Kolasa (KW
LPR) podczas sesji, na której przyklepano przy-
stąpienie do sporządzenia miejscowego planu
zagospodarowania przestrzennego. Miał być weń
wpisany obiekt sakralny. Ta uchwała, od począt-
ku obarczona błędem formalnym (prezydent
Szlęzak nie wykonał przedtem niezbędnej ana-
lizy zasadności planu), ostatecznie została unie-
ważniona przez wojewodę podkarpackiego.
W dniu, kiedy ksiądz Warchoł miejską
działkę zaznaczył watykańskim symbolem, nie
posiadał on ani decyzji o warunkach zabu-
dowy, ani oświadczenia o prawie dyspono-
wania nieruchomością na cele budowlane.
Z tego względu prezydent miasta, nie bacząc
na sacrum, nakazał rozbiórkę samowoli.
To – zamiast sprawę ostatecznie zamknąć
– stało się przyczynkiem do niemal trzyletniej
batalii. Przypomnijmy: Marian Pędlowski , po-
wiatowy inspektor nadzoru budowlanego, kilka
razy nakazywał rozbiórkę krzyża, zaś o samo-
woli budowlanej proboszcza powiadomił Pro-
kuraturę Rejonową w Nisku. Ta, uznając zniko-
mą szkodliwość czynu, postępowanie zamknęła.
Wiernych do walki o krzyż zagrzewali nie
tylko lokalni kapłani, ale i biskupi w listach spe-
cjalnie na tę okoliczność pisanych. Szlęzak nie
miał lekko, ale się nie ugiął. Sprawa krzyża ze
Ów ksiądz to Jerzy Warchoł , proboszcz
od Opatrzności Bożej. W lutym 2009 roku
wieczorem wiódł ulicami miasta drogę krzy-
żową w intencji zwalnianych bądź zagrożo-
nych zwolnieniem pracowników Huty Stalo-
wa Wola. Pochód zakończył się na osiedlu
Młodynie. Tam – na działce należącej nie
do Kościoła, tylko do miasta – przedstawi-
ciele proboszcza zatknęli w ziemię ponad 4-
metrowy drewniany krzyż z tabliczką prze-
powiadającą, że w przyszłości na tym miej-
scu stanie świątynia parafialna pw. bł. ks. Je-
rzego Popiełuszki . Krzyż natychmiast po-
kropił sam biskup Edward Frankowski , gło-
sząc przy okazji: „Mamy nadzieję, że Stalo-
wa Wola ze stalową, czyli mocną wolą, zmo-
bilizuje się, i stanie tam nowa świątynia, że-
by, jak mówił Jan Paweł II, Stalowa Wola
była miastem symbolem wiary ludzi pracy”.
Frankowski nieco się w swoich założeniach
przeliczył, bo prezydent Andrzej Szlęzak
oświadczył w ostrych słowach, że na ustawienie
740001702.004.png 740001702.005.png 740001702.006.png 740001702.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 48 (613) 2–8 XII 2011 r.
POLKA POTRAFI
Niebo kobiet
ukrytego w walizce. Ekwipunek pa-
sażerki regulaminowo prześwietlo-
no. Agenci amerykańskiej Agencji
ds. Bezpieczeństwa Transportu
(TSA) zostawili jej… kilka słów
od siebie: „Prześpij się z kimś” (ang.
slangowe: get your freak on girl ). I to
na oficjalnej notce dotyczącej kon-
troli bagażu.
Koniec z prywatnością. Od dziś
każdy może ci doradzać w kwestiach
intymnych! – oburzyła się Filipo-
vic, a z nią rzesze wyzwolonych ko-
biet, na tę… skądinąd słuszną (choć
nie na miejscu) radę. O incydencie
doniosła amerykańska telewizja i na-
sze TVN 24. A pani z wibratorem
złożyła oficjalną skargę.
Wielu mężczyzn nie może
znieść myśli, że kobieta TO ma
i używa. – „Powiedz »nie« tym, któ-
rzy chcą nas kontrolować, i weź
udział w tej akcji!” – ogłosiły na-
sze działaczki prowadzące stronę
„seksualność kobiet”, ogłaszając
kampanię: „Mam wibrator i nie za-
waham się go użyć”. Wystarczy
wysłać zdjęcie (może być w ubra-
niu), na którym jesteśmy z ulu-
bioną wstrząsareczką. Fotki bę-
dą opublikowane na portalu.
Cel akcji? Udowodnienie światu,
że wszystkie samozaspokajające
się wcale nie są zakompleksiony-
mi starymi pannami. To ko-
biety wyzwolone. Nagro-
dą w konkursie jest
– nikt nie zgadnie – wi-
brator. Taki superno-
woczesny, różowiutki,
z pilocikiem.
JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki
18-latka z Wałcza prowadziła własny
biznes – trzy swoje 14-letnie kole-
żanki sprzedawała na godziny amatorom dzierlatek. Biznes się kręcił do cza-
su, aż jeden z panów – ot, świntuch po prostu – nie zechciał za seks za-
płacić. Wówczas szefowa zadzwoniła na policję. Ta – zamiast nieuczciwym
klientem – zajęła się młodą burdelmamą.
Mężczyźni zawsze posiadali wię-
cej praw, zwłaszcza jeśli chodzi
o seks. W praktyce oznacza to
podwójne standardy: jemu wol-
no, jej nie wolno.
Kobieca walka o łóżkowe rów-
ne szanse niejedno ma imię. Coraz
większą popularnością wśród na-
szych rodaczek cieszą się kursy tan-
try, zwanej też jogą miłości lub sek-
su. Zajęcia są organizowane w ca-
łej Polsce – jak długa i szeroka
– z myślą o paniach (ich przycho-
dzi najwięcej). O co chodzi? Teo-
retycznie rzecz ujmując, to ducho-
wa praca z energią seksualną i dro-
ga do cielesnego wyzwolenia. „Brak
kontaktu z dolnymi partiami ciała
i bycie tylko od połowy w górę to
tworzenie iluzji!” – przekonuje So-
nia Bednarek , tantryczna sekste-
rapeutka. Kursantki zaczynają
od zabawy z balsamem do ciała,
który wcierają tak, żeby się przy
okazji popieścić i podotykać. Koń-
czą publicznym występem na gola-
sa i spowiedzią, co tak naprawdę
mają ochotę robić ze swoim part-
nerem. Wszystko okraszone filozo-
fią Wschodu.
– Im dłużej pracuję z ludźmi,
tym wyraźniej widzę, że relacja z wła-
sną seksualnością przekłada się
na wszystkie inne dziedziny życia
– zapewnia pani Bednarek.
Tantryczne nauczycielki przeko-
nują, że seksualność jest jedyną dzie-
dziną życia, w której możemy (po-
winnyśmy!) być swobodne i wolne.
Uprawiając seks radośnie i bez po-
czucia winy, oczyszczamy się z na-
rzuconych przez otoczenie „toksyn”:
schematów, konwenansów, kościel-
nych przykazań.
Kobieta samotna także walczy
o prawo do przyjemności. Wibrator
w oczy kole – uważa-
ją feministki. Te
najwyzwoleńsze.
Wielkie poru-
szenie wzbu-
dził przypadek
samotnej Ame-
rykanki, niejakiej
Jill Filipovic ,
która leciała
z New Jersey
do Dublina
w towarzystwie
najlepszego przy-
jaciela – wibrato-
ra. Na czas podró-
ży bezpiecznie
Marcelina Szoła , 60-latka z Żor, oca-
liła swoje oszczędności. A próbował je
wyłudzić fałszywy wnuczek. Opowiadał o wypadku drogowym, którego był
sprawcą, o rannych ludziach, którzy nie zawiadomią policji, ale pod warun-
kiem, że zapłaci im 40 tys. zł. Tyle właśnie miała mu przywieźć pani Marceli-
na pod przydrożną kapliczkę. Wnuczek babci wydał się podejrzany, bo swej
prośby nie wygłaszał śląską gwarą, toteż pod kapliczkę pojechała z policją. Ta
ustaliła, że „wnuczek” zdążył już do tej pory naciągnąć co najmniej… 19 babć.
We wsi Jamna sołtys ma psy, które
terroryzują wieś. Mają już na swoim
koncie jedną rozszarpaną kozę, kilkanaście uduszonych kur i sześć zagryzio-
nych psów. Mieszkańcy zgłosili sprawę policji, ale ta nie widzi powodu, żeby
władzy dyscyplinować. Sołtys z kolei mówi, że – owszem – spuszcza swoje
psy wieczorami, ale one mniej więcej po 20 minutach spokojnie wracają…
Jak ominąć wytyczne biskupów
w kwestii nakazu odprawienia mszy
nad ciałem, a więc przed kremacją, wymyślił – przynajmniej częściowo – kie-
rownik Miejskiego Zakładu Pogrzebowego w Pabianicach. Oferuje swym
klientom bezpłatną dębową trumnę. Taką, do której na czas mszy wsuwa
się trumnę kremacyjną. Trumna jest co prawda wielokrotnego użytku, ale
ponoć po każdym pogrzebie dezynfekowana.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Polska zamienia się w totalitaryzm. Panie premierze, niech pan ratuje Pol-
skę przed Polakami!
(ks. Józef Babicz z Nowego Sącza do Jarosława Kaczyńskiego)
Bronimy Polski przed kryzysem, Kaczyńskim i Palikotem.
(poseł Stefan Niesiołowski o podstawowych zadaniach PO)
dziei, że wisielcy ożywią debatę polityczną i wy-
ciągną z zapaści polską skrajną prawicę.
„Cicha noc, święta noc, wśród nocnej ciszy dynda
ktoś…” – taką nową bożonarodzeniową kolędę będą
w Polsce śpiewać maluchy, jeśli batalia o przywróce-
niu kary śmierci rozwinie się w Polsce zgodnie z ocze-
kiwaniami jej inicjatorów. Trupa ze starej PiS-owskiej
szafy wyjął Jarosław
Kaczyński , aby ode-
brać Ruchowi Paliko-
ta pierwszeństwo w wy-
znaczaniu tematów de-
baty publicznej. Chciał
także ukraść ulubiony
przed laty temat Ziobry i przejąć część wspólnego
do niedawna elektoratu.
Temat kary śmierci nigdy nie został w Polsce po-
rządnie przepracowany. Karę główną zniesiono u nas
jakby cichcem kilkanaście lat temu, wiedząc, że wów-
czas popierało ją 75 proc. Polaków (obecnie jakieś 64
proc.). Autorytety prawnicze i ludzie o humanitarnym
nastawieniu w poczuciu wyższości nie mieli ochoty roz-
mawiać o tym z ludem, który do tradycyjnego wiesza-
nia był przyzwyczajony i który je usprawiedliwiał. Po pro-
stu podjęto decyzję za nas wszystkich, aby móc wejść
na unijne salony, które karą śmierci gardzą i się nią
brzydzą. Ponieważ tego tematu jako społeczeństwo ni-
gdy nie przedyskutowaliśmy, cień szubienicy ciągnie się
za nami, a stryczek jest ciągle wykorzystywany przez po-
litycznych cwaniaków. Wraca jak uporczywa czkawka.
Tymczasem problem jest prostszy, niżby się to
na pierwszy rzut oka wydawało. Trzeba sobie odpowie-
dzieć na jedno podstawowe pytanie: czy jako jednostki
i społeczeństwo mamy prawo pozbawić kogoś życia z ja-
kiegokolwiek powodu. Bo jeśli uważamy, że mamy, to
stawiamy się, niestety, w jednym szeregu z zabójcami, któ-
rzy też uważają, że istnieją ważne powody do zabicia ko-
goś od czasu do czasu. Jeśli uważamy, że nikt takiego pra-
wa nie ma, to nie będziemy zabijać nikogo, także mor-
derców. Albo życie ludzkie jest nietykalne, albo takim
nie jest – to właśnie musimy ustalić, żeby wiedzieć, cze-
go się trzymać. Wszystko inne jest drugorzędne. Adekwat-
ność kar dla zabójców jest kwestią do przedyskutowania,
także kwestia dożywo-
cia i tego, na ile ma ono
być realne, a na ile tyl-
ko pozorne, bo sprowa-
dzające się na przykład
do 25 lat więzienia. Są-
dzę, że uczciwa deba-
ta, taka jaką zrobiono gdzie indziej w Europie, oraz po-
rządne argumenty sprawiłyby, że cień szubienicy oddalił-
by się od nas i raz na zawsze mielibyśmy spokój z ziobro-
kaczyńskimi. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
W tym kontekście widać, że Kaczyński wie, co ro-
bi, wyciągając z szafy wisielców. Żelazny elektorat PiS
uwielbia wieszać, przynajmniej w wyobraźni, więc opo-
wie się za liderem bardziej bezwzględnym. Dlatego
po krótkim wahaniu także Ziobro podjął ten temat.
Wahał się zasadnie, bo wiadomo, że Polska nie wystą-
pi z Unii tylko po to, aby móc kogoś powiesić, więc
cała debata jest iluzoryczna. Ale elektorat PiS-u lubi
żyć iluzjami, mitami, więc w jego wyobrażeniach ten
temat jest rzeczywisty. Będą więc sobie Ziobro z Ka-
czyńskim wyrywać tę szubienicę i podciągać się na niej
ku uciesze całej Polski. I mimo zaskakująco klarowne-
go głosu Nycza przeciw wieszaniu, nawet nauka Ko-
ścioła nie przeszkodzi tym panom w zabawie strycz-
kiem, bo tradycja katolicka – żeby nie zrazić żadnej
opcji – jest w tej kwestii bardzo mętna i niespójna. Jak
w każdej ważnej sprawie.
Naszym wrogiem jest Palikot.
(Zbigniew Ziobro, przywódca Solidarnej Polski)
Będziemy mieli pokolenie, które będzie doskonale znało męskiego penisa,
a nie będzie znało historii, wiedziało o Powstaniu Warszawskim. Nie spro-
wadzam wszystkiego do penisa. Albo będziemy pokazywać miłość taką,
gdzie się człowieka szanuje, albo młodzież będzie pytała, jak jęczeć pod-
czas stosunku. (poseł Andrzej Dera, Solidarna Polska)
Ksiądz Henryk Jankowski w obecności kobiet i dzieci wypowiadał obleśne
słowa. Co trzy lata zmieniał samochód. Kiedyś podczas wspólnego posto-
ju w zajeździe zamówił kaczkę. Zdziwiłam się: „Księże prałacie, przecież
dziś piątek!”. Wzruszył ramionami i powiedział: „Jesteś kaczką, ale stań
się rybką”. (Danuta Wałęsa, żona Lecha)
Rzeczywiście Jankowski taki był. Żartował obleśnie, nawet o sobie. Albo
o naszych znajomych, że ktoś z kimś figo-fago.
(Jerzy Borowczak, poseł PO)
RZECZY POSPOLITE
Powrót mordowni
Nie da się prowadzić skutecznej polityki proekologicznej bez odrzucenia głę-
bokiego kulturowego i religijnego przekonania, że „Ziemia została nam od-
dana w panowanie”. Nie da się zmienić spadającej na łeb na szyję demo-
grafii bez złamania religijnych tabu, takich jak „święta rodzina”, „naturalne
poczęcie” i „dziecko musi być z matką”. (prof. Magdalena Środa, etyk)
Z konstytucji wynika zobowiązanie państwa do uregulowania sytuacji
osób, które nie mogą zawrzeć małżeństwa. Osoby te są adresatami norm
konstytucyjnych. Mają prawo do poszanowania, godności, równości, pry-
watności i wolności. Z tego wynikają obowiązki dla ustawodawcy.
(prof. Mirosław Wyrzykowski, prawnik, były sędzia
Trybunału Konstytucyjnego o jednopłciowych związkach partnerskich)
Wybrali: AC, ASz
ADAM CIOCH
TA DZISIEJSZA MŁODZIEŻ…
SERYJNY WNUCZEK
PSY PAŃSKIE
TRUMNA DLA PICU
Z iobryści i kaczyści pobili się o szubienicę w na-
740001702.008.png 740001702.009.png 740001702.010.png 740001702.011.png 740001702.012.png 740001702.013.png 740001702.014.png 740001702.015.png 740001702.016.png 740001702.017.png 740001702.018.png 740001702.019.png
Nr 48 (613) 2–8 XII 2011 r.
NA KLĘCZKACH
5
LIKWIDACJA
LIKWIDACJI
Memento mori! (Pamiętaj o śmier-
ci!), został skazany za kradzież
na półtora roku w zawieszeniu
na cztery lata. Ma klasztorowi z kra-
kowskich Bielan oddać skradzioną
rzeźbę i 110 tys. zakonnych złotó-
wek, które podarował swojej part-
nerce, oraz zapłacić grzywnę w wy-
sokości 3 tys. zł. Wyrok nie jest pra-
womocny.
cmentarz rodziny zmarłego luksu-
sową wieloosobową limuzyną wy-
posażoną w barek, gratisowymi świe-
żymi kwiatami, które uczestnicy po-
grzebu wrzucają do grobu, darmo-
wym osłonieniem miejsca pochów-
ku namiotem w kolorze ciepłego
fioletu, który „znakomicie konwe-
niuje okażdej porze roku” oraz dzie-
sięcioprocentowym rabatem w przy-
padku kolejnego pogrzebu. Niebosz-
czykom niereligijnym oferuje obsłu-
gę pochówku sprawowaną przez mi-
strza ceremonii, a pozostałych za-
pewnia, że „współpracuje z »wła-
snym« kapłanem, który może pocho-
wać, gdy właściwy ma jakieś obiek-
cje, co się zdarza”.
Z zapowiedzi premiera, że zli-
kwiduje wydatki na Fundusz Kościel-
ny zostało na razie tyle, że przewi-
dziane na przyszły rok budżetowe
wsparcie dla Kościołów zostanie…
zwiększone w porównaniu z rokiem
obecnym. Z tegorocznych 89 mln zł
ma się zrobić prawie 95 mln w ro-
ku przyszłym. Emeryci i rolnicy też
chcą takiej likwidacji! MaK
POLITYCY
OD PAMPERSA
Po dogłębnym zbadaniu sprawy pro-
kuratura w Opolu nakazała jednak
wznowić śledztwo. Najprawdopo-
dobniej ks. W. zostanie oskarżony
o naruszenie nietykalności ciele-
snej 11-latka.
ASz
MaK
KURIA
ZWALCZA ŻYCIE
SOLIDARNY KOŚCIÓŁ
Zakonnice przymierają głodem!
– bije na alarm „Super Express”.
Gdzie? W Korei Północnej, Arabii
Saudyjskiej, Sudanie czy w innym
kraju nękającym chrześcijan? Otóż
nie! Podobno w Polsce, w Staniąt-
kach. Tam kilkanaście benedykty-
nek rzekomo bieduje i nie stać je
nawet na opał. Jeśli to prawda, to
liczymy, że litościwy miejscowy bi-
skup podrzuci siostrzyczkom jakiś
ochłap z miliardów, które Kościół
dostaje od państwa w ramach do-
tacji czy rekompensat. MaK
LEWICA JEST…
LEWICĄ!
Kuria metropolitalna w Czę-
stochowie potępiła projekt tamtej-
szego SLD w sprawie przyznania
dotacji na zapłodnienie in vitro dla
niezamożnych małżeństw („FiM”
47/2011). Szef klubu PiS w radzie
miejskiej oznajmił: „Nasze stanowi-
sko jest wspólne ze stanowiskiem
kurii”. Podobny do częstochowskie-
go projekt zaproponowali lewicowi
radni z Wrocławia i Gorzowa, a tak-
że rajcy SLD w Łodzi, Gnieźnie i Po-
znaniu.
Już dwa lewicowo-liberalne pro-
jekty ustawy o in vitro zostały zło-
żone w Sejmie. Przedstawiły je SLD
i Ruch Palikota. Obydwie ustawy
nie ograniczają ilości dopuszczal-
nych zarodków i dopuszczają ich
selekcję, aby uniknąć wad genetycz-
nych u dzieci. Najwyraźniej pod
wpływem dynamizmu Ruchu Pali-
kota SLD postanowiło przyspieszyć
także z problematyką antyklerykal-
ną. 3 grudnia odbędzie się pierw-
sza z cyklu konferencji poświęco-
nych świeckości państwa. Mają one
dotyczyć Funduszu Kościelnego, re-
ligii w szkole i symboli religijnych
w przestrzeni publicznej. MaK
AK
Warszawskie niepubliczne
przedszkole „Polak Mały” zostało
założone przez Fundację św. Mar-
cina Patria et Misericordia, którą
prowadzi kapelan Biura Ochrony
Rządu ks. Marek Wesołowski . Za-
jęcia w przedszkolu statutowo ad-
resowane są do dzieci funkcjonariu-
szy i urzędników służby państwowej.
Placówka ma nosić imię kap. BOR
Pawła Janeczka , który zginął w ka-
tastrofie smoleńskiej. Za główny cel
przedszkole stawia sobie kształto-
wanie postaw patriotycznych oraz
„rozbudzanie dumy z przynależności
narodowej”. Stąd w ramach nauki
patriotyzmu przedszkolaki w wieku
od 2,5 do 6 lat programowo pozna-
ją podstawy systemu politycznego
w Polsce, dyskutują na temat naj-
ważniejszych funkcji i instytucji w ży-
ciu politycznym, debatują na temat
najważniejszych ich zdaniem pro-
blemów naszego kraju, rozprawiają
na temat roli konstytucji i ustaw.
Próbują także stworzyć definicje ta-
kich pojęć jak budżet i podatki, opo-
wiadają, jakich znają polityków świa-
towych, omawiają najważniejsze ich
zdaniem problemy polityki, aktyw-
nie uczestniczą w spotkaniu z za-
proszonymi notablami. Oprócz drę-
czenia polityką, edukacja w przed-
szkolu „Polak Mały” zakłada po-
nadto poznawanie poprzez baśnie
i legendy najważniejszych wydarzeń
z historii Polski oraz poprzez baj-
ki… znaczenie odpowiedzialności
ciążącej na politykach. AK
SZKOLNY BŁĄD
MaK
Krucjatę „W obronie krzyża sta-
nę” zainaugurował w piątek (25 li-
stopada) biskup diecezji ełckiej Je-
rzy Mazur . Chodzi o inicjatywę
uczniów i nauczycieli I Liceum
Ogólnokształcącego w Suwałkach.
Szkolna społeczność zamierza zor-
ganizować szereg spotkań i wykła-
dów poświęconych takim wartościom
jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Całość
rozpoczęli mszą świętą w konkate-
drze pod wezwaniem świętego Alek-
sandra w Suwałkach, której prze-
wodniczył ksiądz biskup. Przed mo-
dlitwą uczniowie rozdali przybyłym
specjalne „Karty odwagi”. To ma-
łe broszury z apelem o życie zgod-
ne z tradycyjnymi wartościami. Ko-
mentarz zbędny.
KRZYŻOWCY
LUBELSCY
POGROMCZYNI
DUCHÓW
W lubelskiej radzie miejskiej do-
minuje PiS, ponadto są jeszcze rad-
ni z PO i jeden z SLD. Miejscowi
rajcy, jakkolwiek by się wzajemnie
nie lubili, wykazali zdumiewającą
jednomyślność. Na sesji rady miej-
skiej 24 listopada jak jeden mąż za-
głosowali za stanowiskiem, w któ-
rym bronią krzyża „wszędzie tam,
gdzie jest on dziś atakowany, wy-
szydzany i gdzie podejmuje się pró-
by jego usunięcia”. Nie zmienia to
faktu, że pod krzyżem wiszącym
w sali obrad rady, często dochodzi
do gorszących scen, ataków i wza-
jemnych oskarżeń. I to nie jest żad-
ne „wyszydzanie krzyża”… KC
Tenże sam „Super Express” po-
pularyzuje działalność niejakiej Ali-
cji Z. , która ponoć widziała niebo
w stanie śmierci klinicznej i odtąd
świetnie zna się na duchach. Ra-
dzi sobie ze zjawami i umarlaka-
mi i odwiedza nękanych przez nie
ludzi. Niektóre z tych istot przy-
bierają jakoby postać kozy... Oba-
wiamy się, że działalność pani Ali-
cji łamie monopol Kościoła na zja-
wy i dusze, co może sprowadzić
na nią kłopoty. I to bynajmniej nie
nadprzyrodzone.
POMAZANIEC
ZIOBRO
Zdaniem Jana Filipa Libickie-
goń , ultrakatolickiego posła PO
(dawniej PiS i PJN) dobrze zorien-
towanego w kręgach kościelnych,
przejście do Solidarnej Polski sena-
tora Kazimierza Jaworskiego
z Podkarpacia oznacza, że ziobryści
zdobyli wsparcie arcybiskupa Józe-
fa Michalika . I nie tylko jego. We-
dług Libickiego „wszelkie przedsię-
wzięcia senatora Jaworskiego mu-
szą być poprzedzone błogosławień-
stwem arcybiskupa przemyskiego.
Oznacza to tyle, że konserwatywne
kręgi kościelne uznały przedsięwzię-
cie Ziobry za obiecujące. MaK
PK
MEDYCYNA
ALTERNATYWNA
MaK
Dotąd relikwie katolickich świę-
tych umieszczano i czczono w ko-
ściołach. Ale nastąpił przełom – re-
likwie niejakiego błogosławionego
księdza Karola Lamperta umiesz-
czono w szpitalu, a konkretnie
– w szczecińskim Instytucie Me-
dycznym. Sądzimy, że to epokowe
wydarzenie obniży koszty opieki
medycznej, bo cuda i wskrzesze-
nia umarłych będą dokonywały się
odtąd taśmowo.
WINDĄ DO NIEBA
NOWAK SŁUCHA
MAMY
„Nasz zakład jako jedyny
w Szczecinie ma amerykańską win-
dę, która dostojnie i bez zacinania
się sprowadza trumnę dogrobu” –re-
klamuje swoje usługi jedna ze szcze-
cińskich firm pogrzebowych. Oprócz
tej atrakcji kusi potencjalnych klien-
tów bezpłatnym przewozem na
Ryszard Nowak , specjalista
do spraw sekt, poszedł na ugodę
z piosenkarką Dorotą „Dodą”
Rabczewską . Nowak pozwał ce-
lebrytkę za obrazę uczuć religij-
nych, gdy ta autorów Biblii uznała
za „naprutych winem i palących ja-
kieś zioła”. Antysekciarz wyznał
ostatnio, że nawet jego mama py-
tała: „Co ty się tej Dody tak cze-
piasz”… Uznał w końcu, że nie war-
to walczyć z piosenkarką i zawarł
z nią ugodę. On obiecał, że nie
będzie tropił jej koncertów, a ona
przestanie mówić o Biblii. Podob-
ną ugodę „FiM” może zawrzeć
z Episkopatem Polski – przestanie-
my o was pisać, jeśli szczerze przy-
znacie, że nie macie z Biblią nic
wspólnego.
MINY
PREZYDENCKIE
AC
Jak to w Polsce często bywa
(zwykle „po szkodzie”), po wydarze-
niach z 11 listopada prezydent po-
stanowił zmienić prawo o zgroma-
dzeniach. Kancelaria prezydencka
zaproponowała m.in. nakaz zgłasza-
nia przez organizatorów – z wyprze-
dzeniem – informacji o uczestnikach,
którzy zamierzają zakrywać twarz
podczas manifestacji. Osoby takie
musiałyby poddać się sprawdzaniu
dokumentów. W innym wypadku ca-
łe zgromadzenie mogłoby zostać roz-
wiązywane. Jeśli taka poprawka
przejdzie, to będzie można rozbić
każdą manifestację, wprowadzając
na nią złośliwie uczestników niezgło-
szonych i niewylegitymowanych. Pro-
pozycje kancelarii zawierają także
inne „miny” prawnicze. AC
KAT-ECHETA
Prokuratura w Nysie ponownie
zajęła się sprawą pobicia 11-letnie-
go chłopca przez ks. Michała W.
(„FiM” 14/2011). W marcu tego ro-
ku w Sidzinie (woj. opolskie) je-
den z uczniów rozrabiał na zaję-
ciach katechezy. Prowadzący ją
ksiądz wyciągnął niesfornego chłop-
ca na korytarz i wymierzył mu dwie
„blachy”, czyli dwa ciosy w twarz.
Rodzina ucznia zawiadomiła pro-
kuraturę, policję i kuratorium oświa-
ty. Księżulo został zawieszony przez
kurię w obowiązkach nauczyciela, ale
miejscowa prokuratura sprawę umo-
rzyła, bo „w ściganiu z urzędu tego
czynu brak jest interesu społecznego”.
ASz
MEMENTO KASA
Witold K. , były przełożony ka-
medułów, najsurowszego zakonu mę-
skiego w Polsce, słynący z zawołania:
740001702.020.png 740001702.021.png 740001702.022.png 740001702.023.png 740001702.024.png 740001702.025.png 740001702.026.png 740001702.027.png 740001702.028.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin