43 INNE UTWORY Z OKRESU KRYMSKIEGO SONET Poezyjo!gdzie cudny p�dzel twojej r�ki? Gdy chc� malowa�,za co� my�li i natchnienia Wygl�daj� z wyraz�w,jak zza krat wi�zienia, Kryj�cych i szpec�cych tak ubogie wdzi�ki? Poezyjo!gdzie twoje melodyjne d�wi�ki? �piewam -ona mojego nie us�yszy pienia, Jako s�owik,kr�l �piewu,nie s�yszy strumienia, Kt�ry w podziemnej g��bi rozwodzi swe j�ki. Nie tylko d�wi�k i kolor,anio�owie my�li, Lecz i pi�ro,roboczy niewolnik poety, Na cudzej ziemi nie zna praw dawnego pana I zamiast pie�ni,znaki niepoj�te kry�li: Muzyczne znaki pie�ni...lecz ta pie��.niestety. [Nigdy jej mi�ym g�osem nie b�dzie �piewana.] UGOLINO Wyj�tek z �Boskiej Komedii � Dante z Wergiliuszem zst�puj� do piek�a.Przeszed�szy jego r�ne oddzia�y i przypa- trzywszy si� rozmaitym karom,spotykaj� Ugolina;ten zapytany od Dantego opowiada mu,jak by� z dzie�mi g�odem zamorzony. Z PIE�NI III Przeze mnie droga w miasto utrapienia; Przeze mnie droga w wiekuiste m�ki; Przeze mnie droga w nar�d zatracenia; Jam dzie�o wielkiej,sprawiedliwej r�ki. Wznios�a mi� z gruntu pot�ga wszechw�odna, M�dro�� najwy�sza,mi�o�� pierworodna: Kto wchodzi do mnie,�egna si� z nadziej�. Te s�owa ryte na bramie czerniej�, Ich tre��,o!Mistrzu,jest dla mnie tajemn�, On g�osem zwyk�ym �wiadomej osobie: �Tu -rzecze -z marnych wyzuj si� przestrach�w, Wszystko,co pod�e,niechaj zamrze w tobie; Spu�ci� si� mamy do wieczno�ci gmach�w I napotkamy t�umy niezliczone, Wiekuistego �wiat�a pozbawione �. Rzek�,przyjacielsk� r�k� mi podaje, Dobrotliwymi zach�ca u�miechy. Uczu�em w sercu wzruszenie pociechy I wszed�em �mia�o w tajemnicze kraje. Stamt�d wzdychania,�ale i okrzyki Szumi� �r�d nocy bez gwiazd i ksi�yca: S�ucham,i �zami nabieg�a �renica. Okropny ha�as,tysi�czne j�zyki, Wybuchy gniewu,szlochania bole�ci, I wycie m��w,i lament niewie�ci! Zgie�k przera�liwy tak rozlicznych wrzask�w To wre na przemian,to si� spo�em zetrze: Jako tumany afryka�skich piask�w, Kiedy si� zerw� i zm�c� powietrze. Z PIE�NI XXXII KONIEC Gdy z miejsc okropnych szukamy przechodu, Dw�ch pot�pie�c�w ujrza�em w parowie: Wy�szy ni�szemu g�ow� leg� na g�owie; A jak �akomie szarpiemy chleb z g�odu, Tak on zatopi�k�y w cia�o s�siada, Tam,k�dy czaszka do bark�w przypada. Nie z takim gniewem Tydej zemst� �lepy Menalipowej g�owy gryz� czerepy, Jak on sw� zdobycz �uje i wysysa. �Cz�owieku -rzek�em -co paszcz� tygrysa M�cisz si� nad wroga nienawistn� g�ow�, Powiedz mi,jakie masz zemsty powody, A ja ci moj� odp�ac� wymow� Kiedy� pomi�dzy ziemskimi narody, Je�li mi� Pan B�g �ywcem st�d wyd�wignie, A j�zyk w ustach moich nie zastygnie �. PIE�� XXXIII Od strawy dzikiej oderwa� paszcz�k� �w pot�pieniec,i krew z ust ociera� W�osami czaszki,kt�rej m�zg po�era�, I m�wi:�Srog� chcesz odnawia� m�k�; Serce mi p�ka,nim usta otwieram. Lecz gdy ze s��w mych,jak z nasion,dojrzeje Ha�ba dla zdrajcy,kt�rego po�eram, S�uchaj,wypowiem,wyp�acz� me dzieje. Nie wiem,kto jeste�,przez jaki cud nowy Zaszed�e� do nas,lecz po d�wi�ku mowy Poznaj� w tobie W�ocha,Florentina: Widzisz przed sob� hrabi� Ugolina; A ten,co teraz jest mej zemsty �upem, Zwa� si� Rud�iery,by� arcybiskupem. Jak mi� w zdradzieckie usidlono s�owa, Jak nieostro�nie wpad�em w jego r�ce. Nie warto m�wi�,bo rzecz nie jest nowa, Lecz o mym zgonie,o mej strasznej m�ce. Je�li nikt wie�ci� uszu twych nie skazi�, S�uchaj i os�d�,-czy on mnie obrazi�? Jest w g��bi wie�y podziemna pieczara, S�awna mym zgonem;dzi� mo�e w niej j�czy Na nowo jaka niewinna ofiara. Tam oknem,witym z �elaznych obr�czy, Widzia�em mnogich ksi�yc�w oblicze, A� mnie raz we �nie przywidziana mara Zdar�a przysz�o�ci chmury tajemnicze. Przy�ni�o mi si�,�e biskup zawzi�ty Polowa� wilka z ma�ymi wilcz�ty, Na owej g�rze,co wznios�ymi szranki Z piza�sk� ziemi� i Luk� graniczy. Ju� chud� psiarni� zemkniono ze smyczy; Hrabia Gwalandi,Sismondi,Lafranki Szczuj� na czele,zdobycz b�dzie �atwa: Ju� wilk znu�one zatrzymuje kroki, Upada wreszcie i ojciec,i dziatwa; I widz� k�ami rozprute ich boki. Budz� si�!jeszcze noc nie zesz�a z nieba, Ju� moje dziatki,wsp�lniki niewoli, Szlochaj� przez sen i wo�aj�:chleba! O,je�li dot�d serce ci nie boli. Kiedy pomy�lisz,co si� we mnie dzia�o I co me serce nadal przeczuwa�o, Je�li nie p�aczesz,kt� ci �zy wyci�nie? Budz� si� dzieci;wkr�tce chwila b�y�nie, W kt�rej nam zwykle udzielano strawy; Lecz na sen pomn�c truchla�em z obawy, Wtem z bram wi�zienia �oskot mi� doleci - Zamurowano!-Spojrza�em na dzieci, Spojrza�em z niemej wyrazem rozpaczy; A w g��bi serca czu�em mr�z jak w grobie. Gwido m�j ma�y wo�a�:�Co to znaczy? Tak dziko patrzysz?ojcze m�j,co tobie?� Nie mog�em m�wi� ni �zy z oczu dosta�; Milcza�em -d�ugo -a� do nocy ko�ca. Nazajutrz do nas zb��dzi� promyk s�o�ca I w twarzach dzieci ujrza�em m� posta�; Natenczas z bolu gryz�em obie r�ce. Synowie my�l�c,�e mi� g��d tak pali. �ami�c r�cz�ta,ze �zami wo�ali: �Ojcze kochany,ul�yj twojej m�ce, Zjedz twoje dzieci,ty� nas ubra� w cia�o. Tobie nas biednych rozebra� przysta�o �. Musia�em milcze� i b�l w sobie morzy�, Wkr�tce i mowa w ustach nam zamar�a! J�czy� nie �mia�em,by dzieci nie trwo�y�. O!ziemio,czemu� ty nas nie po�ar�a! Wesz�o czwartego dnia �wiat�o zabojcze, Anzelmek ma�y przywlek� si� pod nogi I rozci�gniony wo�a�:�Ojcze drogi! Ach,czemu ty nas nie ratujesz,ojcze?� Wo�a� i skona�!-Jak mnie tu widzicie, Tak ja widzia�em wszystkie dzieci moje, Jedno po drugim,-wszystkich by�o troje, Wszystkie u n�g mych zako�czy�y �ycie. Od zw�ok jednego do drugiego bieg�em, �lepy na trupach potkn�wszy si� leg�em, Dzie� jeszcze si�dmy do s�o�ca zachodu Krzycza�em z �alu,a na koniec -z g�odu, Bo g��d by� jeszcze sro�szy od �a�o�ci �. Sko�czy� i dziko wywr�ciwszy oczy, Na nowo usta w krwaw� czaszk� broczy, I jak pies,z�bem zgrzytaj�c,rwie ko�ci. PRZYPOMNIENIE Z Aleksandra Puszkina Kiedy dla �miertelnik�w ucichn� dnia gwary I noc,wp�-przejrzyst� szat� Rozci�gaj�c nad g�uchej stolicy obszary, Spuszcza sen,trud�w zap�at�: Wtenczas mnie samotnemu rozmy�la� godziny W ciszy leniwo si� wlek�, Wtenczas mnie uk�szenia serdecznej gadziny Bezczynnemu sro�ej piek�. Mary wr� w my�li,kt�r� t�sknota przyt�acza I trosk oblegaj� roje; Wtenczas i Przypomnienie w milczeniu roztacza Przede mn� swe d�ugie zwoje. Ze wstr�tem i z przestrachem czytam w�asne dzieje, Sam na siebie pomsty wzywam, I serdecznie �a�uj�,i gorzkie �zy lej�, Lecz smutnych rys�w nie zmywam. CZATY (BALLADA UKRAI�SKA) Z ogrodowej altany wojewoda zdyszany Bie�y w zamek z w�ciek�o�ci� i trwog�. Odchyliwszy zas�ony,spojrza� w �o�e swej �ony P�jrza�,zadr�a�,nie znalaz� nikogo. Wzrok opu�ci� ku ziemi i r�kami dr��cemi Siwe w�sy pokr�ca,i duma. Wzrok od �o�a odwr�ci�,w ty� wyloty zarzuci� I zawo�a� kozaka Nauma. �Hej,kozaku,ty chamie,czemu w sadzie przy bramie Nie ma noc� ni psa,ni pacho�ka? We� mi torb� borsucz� i ja�czark� hajducz�, I m� strzelb� gwint�wk� zdejm z ko�ka �. Wzi�li bronie,wypadli,do ogrodu si� wkradli, K�dy szpaler altan� obrasta. Na darniowym siedzeniu co� bieleje si� w cieniu: To siedzia�a w bieli�nie niewiasta. Jedn� r�k� swe oczy kry�a w puklach warkoczy I pier� kry�a pod r�bek bielizny; Drug� r�k� od �ona odpycha�a ramiona Kl�cz�cego u kolan m�czyzny. Ten,�ciskaj�c kolana,m�wi� do niej:�Kochana! Wi�c ju� wszystko,jam wszystko utraci�! Nawet twoje westchnienia,nawet r�ki �ci�nienia Wojewoda ju� z g�ry zap�aci�. Ja,cho� z takim zapa�em,tyle lat ci� kocha�em, B�d� kocha� i j�cza� daleki; On nie kocha�,nie j�cza�,tylko trzosem zabrz�cza�, Ty� mu wszystko przeda�a na wieki. Co wieczora on b�dzie,ton�c w puchy �ab�dzie, ...
andziawawa