okiem-spiacego-buddy-ver-2.1.pdf

(7837 KB) Pobierz
Okiem śpiącego Buddy
Czyli buddyzm po prostu
1
756729814.004.png
 
756729814.005.png 756729814.006.png 756729814.001.png 756729814.002.png
Website: www.amitaba.republika.pl,
www.okobuddy.arwen.pl
email: krzysztof108a@gmail.com
Foto na okładce: imageworld.pl
Grafiki: Krzysztof Szczypka
Niniejszą publikację można kopiować i
rozpowszechniać dalej w dowolnej formie pod
warunkiem, że przekaz odbywać się będzie
darmowo. W innym przypadku wszelkie prawa
zastrzeżone.
Licencja Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie
niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0 Unported (CC
BY-NC-SA 3.0)
2011 r
Spis treści na ostatniej stronie
2
756729814.003.png
Wstęp
Każdemu z nas należy się szczęście i nikt nie powinien cierpieć. To chyba dobre sło­
wa na wstępie książki o naukach człowieka, który dwa i pół tysiąca lat temu posta­
wił sobie za cel znalezienie sposobu na wyzwolenie wszystkich istot z cierpienia.
Zapewne oglądając wieczorne wiadomości, w których co rusz znajdują się doniesie­
nia o katastrofach, wypadkach, wojnach i morderstwach przypuszczacie, że temu
człowiekowi nie udało się osiągnąć celu. Na szczęście jesteście w błędzie, udała mu
się ta niewiarygodna sztuka – odkrył przyczyny cierpienia, poznał też sposób jego
pozbycia się, przy okazji odnajdując źródło szczęścia dostępne dla wszystkich istot.
Nie widać tego, na co dzień?
To prawda. Niestety Budda odkrył również, że tego szczęścia nie da się podarować,
sprzedać lub narzucić nikomu na siłę, nie jest do tego zdolny żaden człowiek, czy
Bóg.
Niektórzy powiedzą „niestety” inni „na szczęście”, ale ostatecznie okazało się, że
źródło zarówno cierpienia, jak i szczęścia ukryte jest w nas samych, w naszej praw­
dziwej istocie i każdy musi samodzielnie do niego dotrzeć. Nie jest to łatwa droga,
zwłaszcza w kulturze opartej na religii monoteistycznej z jej wiarą w siłę wyższą, w
Boga Ojca prowadzącego swą trzódkę do siebie i w Szatana odpowiedzialnego za
całe zło. W buddyzmie nie ma pasterza i posłusznych owieczek są za to wybory,
których niestety dokonywać musimy sami biorąc za nie i za ich skutki osobistą od­
powiedzialność. Niestety tym samym droga staje się trudniejsza, a skrótów przez
las tutaj nie znajdziecie, chyba, że na manowce. Poruszanie się po tej drodze wyma­
ga przemyślenia wielu kwestii:
Czy naprawdę pragnę szczęścia? Niektórzy wcale go nie pragną i najzwyczajniej w
świecie są szczęśliwi wtedy, gdy są nieszczęśliwi.
Czym jest szczęście? Takie prawdziwe, które nigdy się nie znudzi.
Czy cierpienie może być dobre? I dlaczego?
3
 
Uczciwe odpowiedzi na takie pytania doprowadzą was do początki drogi prowadzą­
cej ku szczęściu. Do drogi tylko dla ludzi odważnych, samodzielnych i dojrzałych –
takich, których Ojciec nie musi już prowadzić za rączkę i dawać klapsa, gdy są nie­
grzeczni. To droga dla tych, którzy zauważyli, że świat jest jakiś dziwny. Dla tych,
którzy mają przeczucie, że za pozorami rzeczywistości kryje się coś innego – coś, co
naprawdę warto poznać.
Drogą o której piszę wędrował pioniersko człowiek znany dzisiaj jako Budda (prze­
budzony) Siakjamuni (z rodu Siakjów). Człowiek, który dzięki zbiegowi okoliczno­
ści zobaczył w całkiem nowym świetle rzeczy dla nas będące niezauważalną co­
dzienną rzeczywistością, który zdziwił się faktem, że człowiek rodzi się by cierpieć.
Który zadał pytanie: Czy to jest normalne? Czy to jest jedyna i ostateczna rzeczywi­
stość? Zresztą, jaką by ona nie była, jej nieodłącznym atrybutem jest cierpienie, w
dodatku niczym nieuzasadnione i całkowicie nonsensowne – cierpienie na nasz
własne życzenie. Dzięki swej determinacji Budda odnalazł drogę, która z owego
cierpienia prowadzi do samego źródła rzeczywistości tkwiącego w nas samych, a
zapomnianego u samego prapoczątku istnienia. Do rzeczywistości bez cierpienia za
to pełnej szczęścia, spokoju i odwagi – pięknych cech naszej prawdziwej natury,
której zapatrzeni w zewnętrzne złudzenia nie zauważamy po prostu i nie potrafimy
w życiu odnaleźć. Budda pozostawił nam obszerne, logiczne i wyczerpujące temat
wskazówki objaśniające jak podążać drogą do szczęścia. Pozostawił również dobrze
wyszkolonych przewodników duchowych, którzy owe wskazówki znają na pamięć i
znają również wszystkie rozgałęzienia i pułapki na owej drodze się znajdujące. Nikt
nie obiecuje, że droga będzie łatwa – można po niej iść samodzielnie posługując się
wiedzą zawartą w literaturze i naśladując samego Buddę, co zapewne jest trudniej­
sze i bardziej czasochłonne lub skorzystać z przewodnika, który ma już doświadcze­
nie, a wszystkie wskazówki zna na pamięć.
Droga Buddy znana popularnie, jako Buddyzm jest jedną z wielkich światowych re­
ligii uniwersalnych i systemem filozoficznym jednocześnie. Nie ma w niej Boga,
więc nie występuje tutaj kwestia, który Bóg jest jedyny, prawdziwy czy też lepszy i
potężniejszy. Nie ma kwestii wiary w rzeczy, których nie można sprawdzić, a o któ­
re można się spierać w nieskończoność. Z tego też i innych powodów buddyzm
4
 
przez niektórych nie jest klasyfikowany jako religia, a raczej jako system filozoficz­
ny lub filozofia życiowa. To, czy buddyzm jest religią, czy nie dla samych buddy­
stów nie ma żadnego znaczenia, sami często się śmieją, że jest on „religią ateistycz­
ną” tzn. religią bez Boga... Patrząc przez pryzmat pojęć kultury chrześcijańskiej, to
faktycznie można dojść do wniosku, że buddyzm religią nie jest.
Mniejsza o dysputy nad nazewnictwem – oficjalnie Buddyzm jest religią i jako taka
ma w naszym kraju wszelkie prawa należące się wielkiej religii. Piszę o tym, bo­
wiem w naszym kraju dość często znajdują się pewni niedouczeni ludzie, którym
buddyzm kojarzy się z jakąś egzotyczną sektą ze wschodu, którą należy zwalczać na
rzecz pewnej jedynie słusznej religii. Nie lubię mówić, a zwłaszcza pisać w ten spo­
sób, bo uważam, że wszystkie religie, w których człowiek znajduje pocieszenie są
godne szacunku, ale niestety w niektórych z nich znajduje się więcej ludzi z klapka­
mi na oczach i stoperami w uszach, gotowych wyruszyć na krucjatę przeciwko całe­
mu światu, jeśli ten będzie miał swoje odrębne zdanie. O tym należy mówić otwar­
cie bez oglądania się na tzw. poprawność polityczną.
Wracając jednak do głównego tematu; W tej książce postaram się przybliżyć wam
główne nauki Buddy stanowiące podstawę całej religii. Przedstawię duszę buddy­
zmu, bez której trudno jest zrozumieć bardziej zaawansowane przekazy i sens nie­
których nauk, czy praktyk. Wszystkich nauk jest, co prawda bardzo wiele, odpo­
wiednio dla różnych rodzajów ludzkiej mentalności, ale wszystkie one są rozwinię­
ciem tych podstawowych, które spajają wszystko w jedną logiczną całość. Można
oczywiście praktykować bez konkretnej wiedzy, bo praktyka działa niezależnie od
niej, ale będzie to jak wyruszenie w podróż bez mapy - gdzieś się będzie szło,
Gdzieś się może dojdzie, pytanie tylko czy do zamierzonego celu? Lub czy rozpozna
się sam cel. Wędrówka po zakamarkach własnego umysłu niestety nie do końca jest
bezpieczna i bez wiedzy lub dobrego nauczyciela istnieje duże prawdopodobień­
stwo, że wpadniemy do jakiegoś dołu.
Aby wszystko było jasne już na wstępie muszę napisać, że ta książka nie jest jakimś
fachowym podręcznikiem buddyzmu, nie będę w niej opisywał szczegółowo za­
awansowanych praktyk, które zwłaszcza w wersji tybetańskiej są niezwykle bogate,
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin