Czesław Miłosz Traktat teologiczny.pdf

(89 KB) Pobierz
224720678 UNPDF
CZESŁAW MIŁOSZ
Traktat Teologiczny
1. Takiego traktatu
Takiego traktatu młody człowiek nie napisze.
Nie myślę jednak, że dyktuje go strach śmierci.
Jest to, po wielu próbach, po prostu dziękczynienie,
a także pożegnanie dekadencji,
w jaką popadł poetycki język mego wieku.
Dlaczego teologia? Bo pierwsze ma być pierwsze.
A tym jest pojęcie prawdy. I właśnie poezja
swoim zachowaniem przerażonego ptaka
tłukącego się o przezroczystą szybę, poświadcza,
że nie umiemy żyć w fantasmagorii.
Oby do naszej mowy wróciła rzeczywistość.
To znaczy sens, niemożliwy bez absolutnego punktu
odniesienia.
2. Poeta, którego ochrzczono
Poeta, którego ochrzczono
w wiejskim kościele katolickiej parafii
natrafił na trudności
z powodu swoich współwyznawców.
Na próżno starał się zgadnąć, co dzieje się
w ich głowach.
Podejrzewał tam zastarzały uraz poniżenia
i kompensacyjne mity plemienne.
A przecie każde z nich, dzieci, nosiło swój własny los.
Przeciwstawienie ja–oni było niemoralne,
Bo dowodziło, że sam uważa się za coś lepszego od nich.
Łatwiej było powtarzać z innymi modlitwy po angielsku
w kościele Świętej Magdaleny w Berkeley.
Raz, wjeżdżając na obwodnicę skąd jedno pasmo
prowadzi do San Francisco, drugie do Sacramento,
Pomyślał, że kiedyś musi napisać traktat
teologiczny, żeby okupić swój grzech
samolubnej pychy.
3. Nie jestem
Nie jestem i nie chcę być posiadaczem prawdy.
W sam raz dla mnie wędrowanie po obrzeżach herezji.
Żeby uniknąć tego, co nazywają spokojem wiary,
a co jest po prostu samozadowoleniem.
Moi polscy współwyznawcy lubili słowa
kościelnego obrzędu ale nie lubili teologii.
Może byłem jak mnich w śródleśnym
klasztorze, który patrząc przez okno na rozlewiska
rzeki pisał swój traktat po łacinie, w języku
niezrozumiałym dla wieśniaków w baranich kożuchach.
I co za komizm między krzywymi płotami miasteczka,
gdzie kury grzebią na środku pylnej ulicy,
deliberować o estetyce Baudelaire’a!
Przyzwyczajony zwracać się o pomoc
do Matki Boskiej, z trudem tylko ją rozpoznawałem
w Bóstwie wyniesionym na
złoto ołtarzy.
4. Przepraszam
Przepraszam, wielebni teologowie, za ton nie licujący
z fioletem waszej togi.
Miotam się i przewracam w łożu mojego stylu,
szukając kiedy będzie mi wygodnie, ani za
świątobliwie, ani zanadto świecko.
Musi być miejsce środkowe, między abstrakcją
i zdziecinnieniem, żeby można było rozmawiać
poważnie o rzeczach naprawdę poważnych.
Katolickie dogmaty są jakby o parę centymetrów za
wysoko, wspinamy się na palce i wtedy przez
mgnienie wydaje się nam, że widzimy.
Ale tajemnica Trójcy Świętej, tajemnica Grzechu
Pierworodnego i tajemnica Odkupienia
są opancerzone przeciw rozumowi.
Który na próżno próbuje dowiedzieć się o dziejach
Boga przed stworzeniem świata, i o tym, kiedy w
Jego Królestwie dokonał się rozłam na dobro i zło.
I co z tego mogą zrozumieć biało ubrane dziewczynki
przystępujące do pierwszej komunii?
Choć i dla siwych teologów to trochę za dużo,
więc zamykają księgę powołując się na
niewystarczalność ludzkiego języka.
Nie jest to jednak dostateczny powód, żeby
szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku.
5. Obciążenie
Ten Mickiewicz, po co nim się zajmować, jeżeli i tak jest wygodny.
Zmieniony w rekwizyt patriotyzmu dla pouczenia młodzieży.
W puszkę konserw, która po otwarciu miga
scenami kreskówki o dawnych Polakach.
I katolicyzm, czyż nie lepiej zostawić go w spokoju?
Żeby zachowany był rytuał kropienia święconą wodą
i obchodzenia świąt i odprowadzania umarłych na
szanowane cmentarze.
Zawsze znajdą się tacy, którzy będą go traktować
poważnie, to znaczy politycznie.
Nigdy jednak nie sprzymierzałem się z tymi wrogami
Oświecenia, którzy słyszą diabła przemawiającego
językiem liberalizmu i tolerancji dla wszelkich innowierców.
Niestety stosowało się do mnie amerykańskie
porzekadło, zresztą ułożone w nieprzyjaznej intencji:
,,Raz katolik, na zawsze katolik”.
6. Na próżno
Bogowie albo są wszechmocni, ale sądząc po świecie,
jaki stworzyli, nie są dobrzy,
albo są dobrzy, ale świat wymknął im się z rąk,
więc nie są wszechmocni.
Szkoła Epikura
Sześcioletni, czułem grozę w kamiennym porządku świata.
Na próżno później szukałem schronienia
w kolorowych atlasach ptaków, pucułowaty kustosz Koła
Miłośników Przyrody.
Karol Darwin, niedoszły duchowny, z żalem ogłosił
swoją teorię doboru naturalnego, przewidując, że
będzie służyła teologii diabelskiej.
Ponieważ głosi ona triumf silnych i przegraną
słabych, co jest dokładnie programem diabła, którego
nazywają dlatego Księciem Tego Świata.
Wszystko co biega, pełza, lata i umiera jest
argumentem przeciwko boskości człowieka.
Zwróciłem się do przeciw-Natury czyli do sztuki,
żeby z innymi budować nasz dom z dźwięków
muzyki, barw na płótnie i rytmów mowy.
Zagrożeni w każdej chwili, znaczyliśmy nasze dni
na kamiennym albo papierowym kalendarzu.
Przygotowani na to, że dźwignie się z otchłani zimna
ręka, żeby nas wciągnąć razem z naszym
niedokończonym budowaniem.
Ale wierząc, że niektórzy z nas otrzymują dar, łaskę
wbrew sile ciążenia.
7. Mnie zawsze podobał się
Mnie zawsze podobał się Mickiewicz, ale nie wiedziałem dlaczego.
Aż zrozumiałem, że pisał szyfrem i że taka jest zasada
poezji, dystans między tym, co się wie
i tym, co się wyjawia.
Czyli treść jest ważna, niby ziarno w łupinie, a jak
będą bawić się łupinami, nie ma większego znaczenia.
Błędy i dziecinne pomysły poszukiwaczy tajemnicy
powinny być wybaczane.
Mnie wyśmiewali za Swedenborgi i inne
ambaje, ponieważ wykraczałem poza przepisy
literackiej mody.
Wykrzywione w szyderczym grymasie gęby
małpoludów rozprawiających o moich zabobonach
pobożnego dziecka.
Które nie chce przyjąć jedynej dostępnej nam
wiedzy, o wzajemnym stwarzaniu się ludzi
i wspólnym stwarzaniu tego, co nazywają prawdą.
Podczas gdy ja chciałem wierzyć w Adama i Ewę,
Upadek i nadzieję przywrócenia.
8. Ależ tak, pamiętam
Ależ tak, pamiętam podwórze w domu Romerów,
gdzie miała swoją siedzibę loża ,,Gorliwy Litwin”.
I w starości stałem na moim uniwersyteckim
dziedzińcu pod arkadami, przed wejściem do kościoła
Świętego Jana.
Co za dal, ale mógłbym słyszeć jak furman strzela z
bicza i wjeżdżamy całą gromadą z Tuhanowicz
przed ganek dworu w Szczorsach Chreptowiczów.
Żeby czytać w największej bibliotece na Litwie księgi
ozdobione wizerunkiem człowieka kosmicznego.
Jeżeli pisząc o mnie pomylą stulecia,
sam potwierdzę, że byłem tam w 1820 roku, pochylony
nad ,,L’aurore naissante” Jakuba Böhme, francuskie wydanie, 1802.
9. Nie z frywolności
Nie z frywolności, dostojni teologowie,
zajmowałem się wiedzą tajemną wielu stuleci – ale z
bólu serdecznego, patrząc na okropność świata.
Jeżeli Bóg jest wszechmocny, może na to
pozwalać, tylko jeżeli założymy, że dobry nie jest.
Skąd granice jego potęgi, dlaczego taki a nie inny
jest porządek stworzenia – na to starali się odpowiedzieć
hermetycy, kabaliści, alchemicy, rycerze Różanego Krzyża.
Dzisiaj dopiero znaleźliby potwierdzenie swoich
przeczuć w twierdzeniu astrofizyków, że przestrzeń i
czas nie są niczym wiecznym, ale miały swój początek.
W jednym niewyobrażalnym błysku od którego
zaczęły się liczyć minuty, godziny i stulecia stuleci.
A oni właśnie zajmowali się tym, co zaszło w łonie
Bóstwa przed tym błyskiem, czyli jak pojawiło się Tak
i Nie, dobro i zło.
Jakub Böhme wierzył, że świat widzialny powstał
wskutek katastrofy, jako akt miłosierdzia Boga,
który chciał zapobiec rozszerzaniu się czystego zła.
Kiedy uskarżamy się na ziemię jako przedsionek
piekła, pomyślmy, że mogłoby być piekłem zupełnym,
bez jednego promienia piękna i dobroci.
10. Czytaliśmy w katechizmie
Czytaliśmy w katechizmie o buncie aniołów – co
zakładałoby jakąś działalność w przed-świecie,
zanim kosmos widzialny został stworzony, tak tylko
umiemy myśleć, posługując się kategoriami ,,przed” i ,,po”.
Nawet gdyby w przed-świecie istniały całe zastępy
niewidzialnych aniołów, tylko jeden
z nich, manifestując swoją wolną wolę, zbuntował się
i stał się hetmanem rebelii.
Nie wiadomo dokładnie czy był to pierwszy i
najdoskonalszy z bytów powołanych do istnienia czy
też ciemna strona samego Bóstwa zwana przez
Jakuba Böhme Gniewem Bożym.
Tak czy inaczej, anioł wielkiej piękności i siły zwrócił się
przeciwko niepojętej Jedności, ponieważ powiedział
,,Ja”, co oznaczało odłączenie.
Luciferos, nosiciel ciemnego światła, zwany też
przeciwnikiem, Szatanem, w Księdze Hioba jest
oskarżycielem z urzędu w gospodarstwie Stwórcy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin