świadectwo wwwbaptyściwawpl.rtf

(8 KB) Pobierz

ŚWIADECTWO NAWRÓCENIA                 

Witam wszystkich, mam na imię Marcin, mam 22 lata. Pracuję i staram się jak najwięcej teraz czasu poświęcać Bogu. Chciałem powiedzieć, jak to wszystko się zaczęło, jak trafiłem tutaj, jak poznałem Boga. Cała moja przygoda zaczęła się w II klasie podstawówki gdy wszystkie dzieci mają Komunię Św. Siostra nauczała mnie także, ale problem zaczął się gdy dowiedziała się, że moja mama wychowuje mnie sama. Stwierdziła różne smutne rzeczy na temat mojej mamy, których teraz nie będę tu wyszczególniał, i tej Komunii nie otrzymałem. Wtedy przestałem się tym interesować, po prostu temat Boga został zamknięty. Nie myślałem o tym w ogóle aż do roku 1996. Kiedyś mieszkałem na ul. Kasprzaka i potem przeprowadziłem się tutaj niedaleko, na ul. Ogrodową. Któregoś dnia gdy tak przechodziłem ulicą  zobaczyłem dwa kościoły obok siebie. Jeden katolicki i ten drugi, nie wiem jaki, nic na ten temat nie wiedziałem. Strasznie mnie to ciekawiło, co to za kościół. Chciałem zobaczyć jak tam jest, ale jedni mówili: to jest sekta, inni to czy tamto. Ale ja jestem taki, że chcę się sam przekonać, sam dowiedzieć. Bo różni ludzie różnie mówią. Trochę mi było głupio tak wejść do kościoła, ale tak się stało, że poznałem koleżankę Magdę i dowiedziałem się całkiem przez przypadek, że właśnie ona chodzi do tego Kościoła. Troszkę brzydko mówiąc wykorzystałem tą sytuację i pobiegłem za nią. Wszystko tak mi się spodobało, że zacząłem chodzić. Tylko na początku to nie było coś takiego, że ja od razu uwierzyłam w realnego Boga. Nie poczułem od razu, że Bóg istnieje. Tak, Jezus Chrystus naprawdę za mnie umarł. Tutaj odczułem taką atmosferę jakiej jeszcze nigdy w swoim życiu nie czułem. Atmosfera, dzięki której czułem się dobrze. Wszyscy, bez względu na wiek, byli życzliwi, mili, każdy starał się jakoś pomagać drugiemu, i to bardzo mnie urzekło. Podczas pewnych wakacji zgłosiłem się na obóz chrześcijański do Zakościela. I tam, jakby mnie coś tknęło. Wszystko, co tam zobaczyłem, wziąłem bardzo do siebie. Później pojechałem na następny obóz, do Szczecinka. Tam poszedłem po poradę do Pastora i nawróciłem się. Tam naprawdę zrozumiałem i poznałem Jezusa. Tak myślałem wtedy, bo przeżyłem coś wspaniałego, ale teraz wiem, że tak naprawdę to jeszcze wszystko było przede mną, niestety to jeszcze nie zmieniło mnie, nie rozumiałem wszystkiego. To prawdziwe, świadome nawrócenie miało dopiero nastąpić. Myśląc, że jestem inny, sam chciałem coś zmieniać, nie wszystko wyszło dobrze.

W pewnym momencie miałem takie problemy, że musiałem iść do pracy mimo szkoły, szkołę chciałem skończyć, więc musiałem robić ją zaocznie. To było już gimnazjum, miałem 16 lat jak zacząłem pracować. Trafiłem do takiej pracy w Anglii, która trochę źle wpłynęła na moje życie, ponieważ strasznie zbłądziłem, zacząłem robić rzeczy, których nie powinienem robić. Chodzi konkretnie o używki typu papierosy i picie alkoholu. Ponad dwa i pół roku na okrągło to trwało. Mieszkałem wtedy w pokoju z lokatorem i razem się tak bawiliśmy. Oczywiście nie jest to dla mnie żadne usprawiedliwienie, tylko chodzi mi po prostu o to, że było mi finansowo dobrze, wydawało się, że jestem taki młody i mam praktycznie wszystko. Idę do sklepu, widzę coś i kupuję sobie to. Wydawało mi się, że to jest to, czego tak bardzo chciałem. Będąc młodym człowiekiem nie miałem pieniędzy, byłem z mamą, mama też nie miała pieniędzy. Klepaliśmy biedę. Wtedy wydawało mi się, że osiągnąłem sukces finansowy, ale przez to że piłem alkohol, nie czułem samotności i tego, że nikt się mną nie interesuje. Wydawało mi się, że nie ma Boga, nie ma Jezusa Chrystusa. W pewnym momencie, bawiąc się cały czas, nadużywając niektórych rzeczy, poczułem, że zaczynam marnować życie sobie i innym. Każdą przyjaźń którą budowałem, po prostu niszczyłem.

Przyszedł taki moment, że wiedziałem że czegoś mi brakuje. To nie było to, czego szukałem. Niby byłem szczęśliwy, ale to chyba było zadowolenie materialne. Moje serce obumarło, bo czegoś mi brakowało, a wydawało się że mam wszystko. Ale serce biło, bo musiało bić dla krwi i organizmu, ale to nie było bicie dla kogoś. To było bicie dla zasady. Później się coś wydarzyło, do tej pory nie mogę tego zrozumieć, może to głupio zabrzmi, ale coś mi się przyśniło. Przyśnił mi się piękny sen, był taki realny: było pusto, tylko łąka i jedno drzewo, ja stałem pod tym drzewem i stałem obok drugiego ja. Obserwowałem go. Wtedy przyśnił mi się Bóg, zobaczyłem tylko Jego piękną, wielką rękę, która dotknęła mojego ramienia.  Powiedział: spójrz, zobacz co zrobiłeś, czego się dorobiłeś, czy tego chciałeś? W ułamku sekundy zobaczyłem swoje życie, wszystko co robiłem. I od tamtego snu wszystko się zmieniło. Ludzie mówią: nie, nie można tak rzucić od razu alkoholu i nie można rzucić tak od razu papierosów. Najpierw trzeba stopniowo, coraz mniej: pięć papierosków, później jeden. U mnie był od razu koniec. Po prostu KONIEC. Nie powiem, nie raz zjadała mnie ciekawość, a spróbuję, wziąłem, zaciągnąłem, i chyba przybrałem wszystkie kolory tęczy, bo rzuciło mnie od razu. Tylko zastanawiało mnie dlaczego właśnie tego dnia, o tej porze zajrzałem do Biblii, nie pamiętam teraz co przeczytałem, ale to mnie bardzo dotknęło, tak, jakby moją ręką pokierował Bóg, że w tym momencie otworzyłem ten fragment, który tak jakby tylko mnie się tyczył i nikogo więcej. Napisany tylko dla mnie. I nikogo innego. Wtedy zrozumiałem, że to jest to, że to prawda. Właśnie tego mi brakowało.

Miałem w sobie straszne poczucie winy, bo kiedyś przeczytałem taki fragment w Biblii, że język jest częścią ciała, która potrafi wielbić Boga, a jednocześnie może krzywdzić innych. Ten sam język chwali Boga, ale też może palić papierosa, używać brzydkich słów. Jest to jedyny instrument, jedyna część ciała, która może leczyć i ranić. Za każdym razem, jak się zdenerwuję czy jest coś nie tak, chcę przeklnąć, powiedzieć coś złego, bądź wziąć papierosa (teraz akurat już mam z tym spokój), to mówię sobie: chwalę Boga, uwielbiam Go, rozmawiam z Nim, a tym samym językiem, który chciałbym, żeby był święty, aby wszystkie słowa szły tylko do Niego, ja Jego ranię tak naprawdę. Bo ten język brudzę i wiem że tak nie powinno być. W tym momencie stało się coś ze mną, był to moment przełomowy, w którym to zrozumiałem i uwierzyłem, że Chrystus naprawdę za mnie umarł i ja chcę dlatego uczyć się tego, co On mówi. I za tym już dążyć. Dlatego, że to zrozumiałem, chcę przyjąć chrzest, żeby oczyścić się, żeby zapomnieć o tej całej przeszłości i zacząć nowe życie, na nowo, jako nowy człowiek, z nowym czystym pięknym sercem. Dziękuję.

 

http://baptysci.waw.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=577&Itemid=38

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin