Ann Major - Ochroniarz z przypadku.pdf

(387 KB) Pobierz
343650937 UNPDF
Ann Major
Ochroniarz z przypadku
343650937.002.png
PROLOG
- Chandra to fałszywa, świętoszkowata dziwka -
powiedziała Holly.
Pozostali członkowie rodziny, w tym rodzice Holly,
państwo Moranowie, a także jej brat, Hal, oraz mąż Stinky
Brown, pokiwali zgodnie głowami.
Lucas Broderick przestał notować, żeby przyjrzeć się
kobiecie, która tak pastwiła się nad swoją kuzynką. Jak
zwykle chodziło o pieniądze. Wielką fortunę Moranów.
Holly Moran miała talię osy i ładną twarz obramowaną
ciemnymi lokami. Lucas mógł jej tylko pozazdrościć zmysłu
dramatycznego. Pewnie specjalnie wystąpiła teraz w czarnej,
obcisłej sukience z naszyjnikiem z pereł, tak jak w czasie
pogrzebu babki. Jednak czarne oczy, które co jakiś czas
spoglądały w jego kierunku, wskazywały, że Holly nie jest
bynajmniej w żałobnym nastroju.
Była wściekła. Zresztą nie było w tym nic dziwnego. W
grę wchodziła przecież niebagatelna suma około miliarda
dolarów.
Holly Moran przypominała Lucasowi jego byłą żonę.
Prezentowała podobny typ urody co Joan i tę samą
zachłanność. Lucas wyczuł w jej spojrzeniu, że mimo
małżeństwa miałaby ochotę na romans. I to niejeden. Przez
moment poczuł pokusę i zaczął oceniać jej wspaniałe kształty,
co wcale nie było takie trudne. Po chwili jednak odwrócił
wzrok.
Już to przerabiałem, pomyślał.
Na kolejne znaczące spojrzenie odpowiedział zimnym
uśmiechem. Jego była żona dała mu niezłą szkołę. Lucas nie
miał ochoty na kolejne eksperymenty. Po rozwodzie czuł się
wyzuty ze wszystkich uczuć. Joan niszczyła go, używając do
tego synów.
343650937.003.png
Wrogowie mówili, że Lucas jest bez serca. Po
doświadczeniach z Joan mogła to być prawda.
Głos Holly podniósł się o ton. Wciąż jednak mówiła o tym
samym.
- Mówię wam, że to była tylko poza. Nie mam pojęcia,
jak babcia - tutaj nastąpił efektowny spazm - mogła jej
wszystko zapisać?! Tej oszustce!
- No, niezupełnie wszystko - zaprotestował nieśmiało
wujek Henry. - Przecież wszyscy dostaliśmy po dwa...
Dalsza część wypowiedzi utonęła w ogólnych protestach. I
znowu Holly krzyczała najgłośniej.
- A co to za różnica, dwa miliony w jedną albo w drugą
stronę? To może wystarczyć tylko komuś, kto żyje jak mnich
na farmie bez klimatyzacji!
Holly spojrzała z pogardą na wuja.
Moranowie debatowali już od trzech godzin w bogato
wyposażonej bibliotece rancza zmarłej nestorki rodu.
Chodziło oczywiście o testament Gertrudy Moran. Lucas,
wynajęty przez nich prawnik, przysłuchiwał się rozmowie i co
jakiś czas coś notował. Głównie jednak zajmował się
obserwacją chmur, które widział dokładnie przez wielkie okna
biblioteki.
Był jednym z najsłynniejszych prawników w kraju. Wiele
o nim pisano. Głównie, jak czasami konstatował, nieprawdę.
Jednak Moranowie byli zbyt zajęci swoimi problemami, żeby
zwracać uwagę na mężczyznę w śnieżnobiałej koszuli i
wyblakłych dżinsach. Co jakiś czas padały słowa takie jak
„ubóstwo" czy „bieda".
Gdyby chcieli, Lucas mógłby im wyjaśnić, co znaczy
prawdziwa bieda. Nie chciał jednak o tym myśleć, chociaż
wspomnienia krążyły wokół niego jak rozdrażnione tygrysy.
Urodził się w Indiach. Jego ojciec, ubogi misjonarz,
przejmował się wyłącznie problemami tubylców, nie widząc
343650937.004.png
tego, że w domu bieda aż piszczy. Kiedy mu o tym mówili,
wskazywał na najpodlejsze slumsy. - Inni mają gorzej.
W końcu zmusił rodzinę do zamieszkania w jednym z
takich slumsów. Całe swoje życie poświęcił Hindusom.
Lucas od dzieciństwa był inny. Okoliczni chłopcy bili go i
wyśmiewali. Jeśli miał cokolwiek, natychmiast mu zabierali.
Kiedy skarżył się ojcu, ten mówił, że powinien im współczuć i
nadstawić drugi policzek. Żeby równo puchło, myślał sobie
Lucas. I właśnie wtedy postanowił, że jeśli ktoś rzuci w niego
kamieniem, to oddając, zatroszczy się o to, żeby chleb,
którego zgodnie ze wskazaniami Biblii powinien użyć, był
odpowiednio twardy.
Lucas bardzo troszczył się o ukrycie swojej przeszłości.
Nie chciał, aby ludzie wiedzieli, że był słaby i zahukany.
Wolał, żeby widzieli w nim zwycięzcę i człowieka bez serca.
Świadomie kształtował swój wizerunek i był dumny z tego, że
wszyscy dawali się nabrać. Łącznie z sędziami i ławą
przysięgłych, co zapewniło mu tak olbrzymie zawodowe
powodzenie.
Dziennikarze uwielbiali jego powiedzonka w stylu: „Bóg
mógł stworzyć świat, ale to diabeł z tego korzysta", „Ludzie
częściej popełniają zbrodnie w imię miłości niż nienawiści"
albo „Żaden dobry uczynek nie ujdzie bezkarnie". Te
oryginalne, chociaż cyniczne bon moty pojawiały się we
wszystkich teksańskich periodykach. Dziennikarze
podkreślali, że zamyka się w nich cała jego filozofia życiowa,
a Lucas nawet nie próbował tego prostować.
Ludzie nienawidzili go i podziwiali. Wynajmowali go,
mimo iż żądał astronomicznych sum. Lucas cenił sobie swój
czas i chciał, żeby inni też go cenili.
Ponieważ często wylewano przed nim różnego rodzaju
żale, był tym już nieco zmęczony. Zwłaszcza jeśli suma w
kontrakcie zmuszała go do udawania współczucia. Jednak tym
343650937.005.png
razem Moranowie byli zbyt pochłonięci sobą, żeby zwracać na
niego uwagę.
Holly ponownie oskarżyła Stinky'ego o to, że zawsze
stawał po stronie Bethany Ann i nie dostrzegał w niej
niebezpieczeństwa, natomiast ona, Holly...
Lucas przestał słuchać i zajrzał do notatek. Bethany Ann,
która, jak zaznaczył na marginesie, chciała, żeby nazywać ją
Chandra, była rodzinną świętą. Pojawiła się znikąd i teraz
odjeżdżała z olbrzymim rodzinnym majątkiem Moranów.
Chandra, pomyślał Lucas.
Ta postać intrygowała go. Chandra urodziła się w Indiach,
tak jak on.
I co z tego?
Zmarszczył brwi, czytając kolejną notatkę. Specjalnie
sporządzał je tak niewyraźnym pismem, żeby tylko samemu
móc je odczytać: „Większą część majątku przejmuje fundacja
charytatywna pani Bethany Ann Moran".
Dziwna dziewczyna. Urodzona przedwcześnie w Kalkucie
w czasie podróży poślubnej rodziców. Lucas raz jeszcze
zaczął przeglądać notatki.
Bethany Ann od dziecka miała klaustrofobię. Była też
wegetarianką. Reagowała szczególnie źle na wołowinę. Nigdy
nie pasowała do swojej rodziny. Kiedy miała dwa lata i
zaczęła mówić, powiedziała, że nie ma na imię Beth, tylko
Chandra. Snuła jakieś wspomnienia z życia w biedniejszej
rodzinie. Kiedy miała kilkanaście lat, opowiedziała, że starsza
siostra zakopała ją żywcem w ziemi w drewnianej skrzyni,
chcąc uchronić rodzinę od hańby. Stało się to po tym, jak
Chandra zaszła w ciążę z miejscowym łobuzem, którego
kochała.
Kiedy ją zahipnotyzowano, zaczęła mówić jakimś
dziwnym językiem, który ekspert z Uniwersytetu Teksaskiego
zidentyfikował jako jeden z dialektów hindi. Rodzina
343650937.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin