Skazani na miłości.pdf

(420 KB) Pobierz
705952898 UNPDF
DIANA PALMER
SKAZANI NA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Stojący poza grupką ludzi zebranych przed kościołem Edward wydał się Bella właśnie
takim, jakim go pamiętała. Edward Cullen nigdy nie miał łatwości obcowania z ludźmi.
Dzięki sporej fortunie nie brakowało mu pewno kobiet, które zabiegały o jego względy, ale
sam zdawał się odnosić do każdego z jednakową pogardą. Teraz spokojnie palił papierosa,
ponurym wzrokiem patrząc na drogę, gdzie lada chwila miała ukazać się jego bratanica. Miał
śniadą cerę i wyraziste rysy twarzy, doskonały krój spodni uwydatniał jego krzepkie nogi, a
szerokie ramiona rozpychały marynarkę. We wszystkim - od stroju po zachowanie - był
staroświecki, i nie wstydził się tego. Nie musiał. Miał dosyć pieniędzy, by w miarę potrzeby
narzucać innym swoje reguły gry.
- Pan i władca - szepnęła wpatrzona w niego Bella.
- Ma w kieszeni dość roztrzepotanych damskich serc - zaśmiał się cicho jej brat,
Emmet. - Twoje też...
- Pst! - uciszyła go Bella.
- Niczego nie zauważył - uspokoił ją Emmet i spojrzał na nią.
Oboje byli wysocy, oboje mieli ciemne włosy i zielone oczy. Podobieństwo ich twarzy
sprawiało, że wyglądali na bliźnięta, mimo że Emmet - teraz dwudziestoośmioletni - był od
niej o cztery lata starszy. Te same regularne, jakby odlane z brązu rysy, twarze o wydatnych
kościach policzkowych, jedynej pozostałości po pradziadku z plemienia Siuksów.
- Nienawidzę go - stwierdziła stanowczo Bella, wplatając opadły kosmyk z powrotem
we wdzięczny kok, w jaki uczesała rano swoje długie i proste włosy.
- Ależ oczywiście.
- Naprawdę - powiedziała z naciskiem.
W tej chwili faktycznie czuła nienawiść. Pewne zdarzenie, kiedy Bella miała
osiemnaście lat, wzbudziło do niej nagłą, gwałtowną niechęć Edwarda. Przez to właśnie
bardzo skomplikowała się jej przyjaźń z Alice.
Po śmierci ojca Bella i Emmet zostali adoptowani przez babkę ze strony ojca. Bóg
jeden wiedział, gdzie była ich matka. Opuściła ich przed laty i Bella nigdy nie wybaczyła jej
tego. Co przeszli dzięki metodom wychowawczym ojca, tego nie wiedziała nawet babcia
Walker, bo nie należała do osób chętnie słuchających zwierzeń. Ale zabrała ich do swego
domu w Blairsville w Południowej Dakocie, bardzo blisko stolicy stanu - Pierre.
Alice Cullen mieszkała od wielu lat, od nieoczekiwanej śmierci rodziców, ze stryjem
Edwardem Cullen i jego ojcem Carlislem na rancho Warlance. Kiedy Bella i Emmet
705952898.001.png
Walkerowie przeprowadzili się do Blairsville - do babki - dziewczęta zaprzyjaźniły się. A
teraz Alice wychodziła za mąż i Bella, chociaż zrezygnowała z zaszczytu drużbowania, nie
mogła nie być na ślubie. Choćby nawet chciała zrobić na złość Edwardowi Cullen.
Tak jakby wyczuł jej obecność, odwrócił swą dumną głowę, nakrytą bardzo drogim,
kremowym kapeluszem stetson. Ubrany nienagannie w ciemnoszary garnitur z kamizelką,
stanowił uosobienie elegancji, ale Bella widywała go przy bydle i znała siłę kryjącą się w tym
wysokim smukłym ciele.
Edward uniósł swą kwadratową głowę i uśmiechnął się do niej, ale nie było to miłe
pozdrowienie. Bez słowa wypowiadał wojnę.
Bella poczuła rumieniec na szyi i przycisnęła do siebie biało - zieloną torebkę,
dopasowaną do jasnozielonego kostiumu. Sama też wyzywająco podniosła głowę. Był to
mechanizm obronny, zaprogramowana reakcja, która powstrzymywała ją przed rzuceniem się
na niego. Póki z nim walczyła, nie miał szans zranić jej tak mocno, że ucierpiałoby na tym jej
bardzo wrażliwe serce.
Kochała go chyba zawsze, przez całe życie. Ciągle o nim marzyła, dręczyły ją
wspomnienia. Edward na koniu, uśmiechający się do niej, gdy pod okiem Alice uczyła się
jeździć. Edward spokojnie siedzący na huśtawce przed domem, gdy ona i Alice tańczyły ze
swymi młodymi adoratorami podczas letnich zabaw na rancho. Edward. We wszystkich jej
dziewczęcych marzeniach pojawiał się ten jeden silny, bardzo męski mężczyzna. I oto grom z
jasnego nieba - Edward staje się jej wrogiem.
Coś się już między nimi zaczynało, odkąd skończyła osiemnaście lat. Widać to było po
jego oczach, tliło się w nich zainteresowanie, które przerażało ją i intrygowało zarazem.
Kiedy dorastała, widziała w nim dobrotliwego starszego brata, dla którego jej udział w
przyjęciach urządzanych przez Alice i wspólne z nią wypady były czymś tak naturalnym,
jakby należała do rodziny. Oczywiście nie zwierzała mu się, jak ją wychowywano. O tamtych
niespokojnych latach Bella nie opowiadała nikomu, nawet Alice.
Edward był dla niej zawsze dobry. Po zawale babci Walker właśnie on na wszelki
wypadek towarzyszył jej w nocnym czuwaniu. Kiedy Emmet miał w szkole kłopoty, bo bił się
z kolegami, Edward poszedł do dyrektora i uprosił, by nie wydalano zapalczywego brata
Bella. Edward był zawsze na miejscu - jak kotwica zapewniająca wszystkim równowagę
wśród życiowych sztormów. I Bella pokochała go z czasem, urzeczona jego siłą i dobrocią. A
potem w ciągu jednego wieczoru cała serdeczność zniknęła i jej przyjaciel Edward stał się
nagle jej największym wrogiem.
Przed sześciu laty, w lipcu, Bella i chłopiec, z którym się wtedy spotykała, zostali
705952898.002.png
zaproszeni do domu Alice na przyjęcie połączone z pływaniem w basenie. Po godzinie
pływania, kiedy to Bella nie mogła oderwać wzroku od niewiarygodnie zmysłowego ciała
Edwarda w białych kąpielówkach, poszła do przebieralni. Dopiero co zdjęła kostium, gdy na
tonącym w słońcu pasie betonu przy ścianie zobaczyła zwiniętego grzechotnika. Straciła
głowę, od dziecka bała się węży. Ogarnięta histerią zapomniała, że jest rozebrana.
Rozkrzyczała się i zaraz przybiegł jej chłopak, Jacob. Wąż wypełzł już przez jakąś dziurę.
Bella trzęsła się, płakała, a bezradny Jacob trzymał ją tylko w objęciach. Na to wszedł
Edward i zobaczył ich w takiej pozie - nagie ciało Bella przytulone do wysokiej postaci
Jacoba, mającego na sobie jedynie krótkie kąpielówki.
W innych okolicznościach Edward wysłuchałby może jej wyjaśnień, ale Bella była już
wcześniej zła na siebie o swoją reakcję na silne, sprężyste ciało Edwarda, na niego samego
zaś o to, że wyraźnie zalecał się do pięknej jasnowłosej sąsiadki, Barbary Dugan. Dlatego
podpłynęła w basenie do Jacoba i obdarzyła go na oczach Edwarda całkiem dorosłym
pocałunkiem. Zdawała sobie sprawę, że właściwie nie powinna mieć do Edwarda żalu o to, że
nabrał o niej tak złego mniemania. Była wstrząśnięta swoim własnym zachowaniem, ale
wytrąciło ją z równowagi, że tak bardzo pociągał ją ten mężczyzna i że nie umiała sobie z tym
poradzić.
Wydawało jej się, że nie potrafi zapomnieć, jak Edward wtedy na nią spojrzał - jego
czarne oczy były pełne wzgardy, a twarz pozbawiona wszelkiego wyrazu. Jacob, speszony
gniewem Edwarda, bąkał jakieś wyjaśnienia, które brzmiały zbyt niepewnie, by mogły
kogokolwiek przekonać.
Wszystko, co mówił, było prawdą, ale Edward nie słuchał. Wtedy Bella była po raz
ostatni mile widzianym gościem w Warlance. Edward pozostał stanowczy mimo błagań i
gróźb Alice. Mówił, że nie chce, żeby jego bratanica utrzymywała kontakt z taką kobietą jak
Bella. A Jacoba przepędził z rancho natychmiast, bez jednego słowa pożegnania.
Zanim Bella wsiadła do samochodu Jacoba, doszło między nią a Edwardem do
strasznej, gwałtownej kłótni.
- Dlaczego nie chcesz jej wysłuchać? - pytała Alice, broniąc Bella. - To było całkiem
niewinne. W przebieralni był wąż!
- Oczywiście - odparł Edward lodowatym tonem. Nigdy dotąd Bella nie słyszała, żeby
zwracał się tak do kogokolwiek.
Stała z zaciśniętymi pięściami, pałając gniewem.
- A więc dobrze, możesz wierzyć, że jestem taką kobietą, chociaż wiesz, że nią nie
jestem!
705952898.003.png
- Uważałem cię za świętą osóbkę - odparł opryskliwie, mrożąc ją wzrokiem - aż do
dzisiejszego wieczoru, kiedy to straciłaś aureolę i zobaczyłem, że doroślejesz.
Nie zrozumiała, dlaczego tak się wyraził. Ani tego, ani żalu w jego głosie.
- Edwardzie, ja nie kłamię, nigdy cię nie okłamywałam!
- Widziałem, jak kroczyła tą drogą moja matka - powiedział Edward tonem
świadczącym o dawnej udręce. - Jeden mężczyzna po drugim i przez cały czas wypieranie się
tego, że kiedykolwiek zdradziła ojca. Pewnego dnia uciekła z aktualnym kocCarlisleiem i już
nie wróciła. Nie potrafię zapomnieć, jakim piekłem było przez nią życie mojego ojca.
Bratanicę wychowywałem tak, by miała sumienie i poczucie moralności. Nie pozwolę, żeby
Alice była narażona na kontakty z takimi kobietami jak ty.
Alice stała z zaciśniętymi zębami, ale jej oczy były wymowne - w milczeniu
usprawiedliwiała się wobec Bella. W takim nastroju Edward był niebezpieczny. I Bella to
rozumiała.
- Nie chcesz słuchać - stwierdziła spokojnie Bella.
- Jest mi przykro, bo nie umiałabym skłamać w żadnej sprawie. Tyle jest rzeczy, o
których nie wiesz, Edwardzie - dodała ze smutnym, pełnym goryczy uśmiechem.
- Domyślam się, że nie miałyby one dla ciebie znaczenia.
- Twoja babcia wstydziłaby się ciebie - powiedział gwałtownie. - Nie wychowywała
cię na kobietę lekkich obyczajów. Nie powinna była pozwolić, żebyś pracowała w tej
cholernej redakcji.
Bella otrzymała pracę na jedno lato w redakcji miejscowego tygodnika i Edward od
początku był temu przeciwny, natomiast babcia Walker pochwalała to, bo uważała, że kobiety
powinny zajmować się tym, co im odpowiada.
Jej praca była tylko jednym z wielu przedmiotów krytyki z jego strony. Ostatnimi
czasy działała mu chyba na nerwy, bez widocznego powodu wywoływała w nim niechęć do
siebie. A ten incydent przepełnił miarę. Bella wiedziała, że on nigdy nie zapomni i nie
przebaczy jej tego, co - jego zdaniem - zrobiła w przebieralni. Pozbawił ją dumy i pewności
siebie.
- Podoba mi się praca reporterki - odpowiedziała.
- Zamierzam nawet zrobić karierę w tym zawodzie. A teraz z przyjemnością przestanę
kalać swoją osobą twoje rancho i opuszczę je. Żałuję tylko, że ten wąż mnie nie ukąsił, bo
wtedy przynajmniej byś mi uwierzył. Do widzenia, Alice. Przykro mi, że twój stryj nie chce,
żebyśmy się dalej przyjaźniły.
- Możesz być pewna, że nie zmienię zdania - odparł, zapalając spokojnie papierosa i
705952898.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin