Zwodzenie i niszczenie ludzi.doc

(24 KB) Pobierz

Zwodzenie i niszczenie ludzi

 

 

Publikacja:

 

Smutne okoliczności zmusiły mnie, by na oddzielnej stronce powiedzieć parę słów o sile zła, które rozkłada podążających ku prawdzie ludzi. W paru zdaniach pragnę naświetlić działanie paru ludzi, których wolę i świadomość zniewoliła ciemność. I proszę przy tym zapamiętać, że wzmiankowane osoby (imiona zmieniono) są tymi, które miały pewne pojęcie o toczącej się z ciemnością wojnie i które w pracy nad sobą wykonały niezłe postępy. Niestety za małe, by ciemność nie pochwyciła ich w swe macki poprzez ostałe w nich resztki ludzkiej niedoskonałości. Na marginesie dodam tylko, że tekst nie jest przeznaczony dla osób postronnych. W pełni pojmą go warsztatowicze, inni mogą odczuć ledwie charakter energetycznych przetasowań, więc proszę ich, by potem nie zabierali w tej sprawie głosu na forum bądź nie szukali wyjaśnień w dziale “pytań i odpowiedzi”.

 

Pamiętacie, jak padła pani “Aldona” z Warszawy, która rozpoczęła ruch odnowy w tym mieście? Mimo odwagi, mimo niezłego poziomu duchowego, mimo starań w krzewieniu wiary w ideę otwartego serca, sama padła ofiarą słabości tegoż serca.

 

Nieumiejętność wybaczenia jednej ze znanych sobie osób pewnych wydarzeń z przeszłości tej osoby, które zresztą jej osobiście nie dotknęły, oraz zamykanie się w hermetycznym kręgu wahadełkujących, do którego nie dopuszczała osób z zewnątrz, tłumacząc to niechęcią do odsłaniania spraw osobistych, które owe osoby od jakiegoś czasu wspólnie badały — to wszystko razem, jak i nie przerobione wciąż wywyższanie się, sprawiło, że izolująca się od świata grupa wpadła w sidła iluzji. Wystarczyło wprowadzić do grupy nieprawdziwe dane podczas zwodniczych objawień, by zatruły iluzją duszę, by owe osoby uwierzyły, że to one, a nie ludzkość, są jedynymi przedstawicielami Boga na tej planecie. Złote szaty, które zaczęły otrzymywać osoby z tej grupy, kolorowe wizje przyszłości z udziałem ich jako czczonych wyzwolicieli, a nie jako braci i sióstr, do tego stopnia zmąciły ich postrzeganie, iż cała grupa opowiedziała się nie za pracą nad sobą, ale nad utrzymywaniem wizji własnej “doskonałości”, której nic zarzucić nie można było i której należał się szacunek pozostałej części świata.

 

Pamiętajmy, że nie mówimy o osobach nie mających pokory, ale mających tylko pewien stopień nieprzepracowanego wywyższania się i nieprzebaczenia innym. A wszystkie parametry znacznie wyżej stojące ponad poziomem człowieka karmicznego. Ale i to wystarczyło, by zachłyśnięte głodem duchowej mocy owe osoby zezwoliły na wejście ciemności, która aż kanałem Heliora (Szatan) odchyliła Jasną Płaszczyznę i usidliła owe osoby raz na zawsze. Moc światła natychmiast od nich odeszła, a owe osoby — odwrotnie niż dotychczas — zaczęły gromadzić wokół siebie innych warsztatowiczów, roztaczając przed nimi własną glorię i chwałę, co miało oznaczać, iż duchowy splendor spadnie i na tych, co dołączą do towarzystwa wzajemnej duchowej adoracji.

 

Zaczęła się prawdziwa telefoniczna nagonka na wszystkich, z którymi można się było skontaktować. Efektem tych działań wiele osób utraciło całą moc, kierując swoją uwagę na egoizm i chciejstwo, wielu ledwie uszło z życiem z wypadków, u pozostałych posypało się życie, i to bardzo gwałtownie. Przyczyna: głód duchowej mocy… Moc. Rzecz, jaka się tym osobom nie należała z racji wciąż niewystarczającego poziomu doskonałości energetycznej. A niespłacających kredytu Moc opuszcza. Rozsyłane wszem i wobec wici o kresie naszej idei nie sprawdziły się. Ale ciemność osiągnęła sukces: prawie 30 osób odeszło z naszych szeregów, a od kilkunastu Moc odeszła bezpowrotnie. Nasze szeregi zostały uszczuplone.

 

Kolejne uderzenie poszło w jednego z naszych braci, który ludzkie prawo moralne postanowił podpiąć po ideę Światłości. Kombinował jak mógł, by uzyskać MOC do własnych celów. Interesował go tylko święty biznes, czyli kasa. Ale ów pokrętny zamysł był całkowicie słuszny: miał prawo do robienia kasy. Nie kradł. Jak znana nam warszawska pani, która przychodziła do mnie na konsultację ze stertą zdjęć osób, które czyściłem, uzdrawiałem itd., a od których kasowała ona potem setki dolarów, licząc słono za swoje pośrednictwo (przed tymi osobami udając, iż to były jej działania), tak i ów pan, nazwijmy go Janem, nie kradł, a tylko swoją pomysłowością chciał zdobyć majątek. Podobnymi kryteriami kierował się pewien egzorcysta, który dwukrotnie zaliczał warsztaty tylko po to, by być skutecznym, by rzetelnie wykonywać robotę, za którą standardowo liczył po 4 tysiące złotych. Chyba nie muszę nadmieniać, że Moc szybko go opuściła. Miast wzrastać, miast pomagać innym, miast cieszyć się z tego, że w ich życiu zagości radość, myślał wyłącznie o własnym nosie.

 

Wracając do rzeczy: Jan uczęszczał na warsztaty, nie wiedziałem tylko, po co aż tyle razy, co przecież każdemu odradzam (no fakt: każde nagrywał), miał otwarte jasnowidzenie i wsparcie Góry w walce z własnymi niedoskonałościami. Zauważył dość szybko, że doładowania energetyczne podczas warsztatów solidnie wzmacniały

w nim Moc, dzięki której łatwo uzdrawiał, egzorcyzmował i czynił inne pomniejsze cuda. Zachłyśnięty sukcesami, zrezygnował z obowiązku pracy nad sobą, z “przepracowywania wczorajszego dnia”, co doprowadziło do poważnego konfliktu w nim samym. On sam, Jan, swym prawem moralnym przeczył sobie duszebnemu w prawie energetycznym i sobie duchowemu w prawie Boskim, przez co sam sobie całkowicie zablokował dostęp do Mocy. Własny jego duch nie potrafił przeżyć tego, że jeden z Powróconych miast myśleć o szczęściu ludzkości, cały swój wysiłek centrował na robieniu kasy.

 

Z wolna pochłonęła Jana idea duchowego przewodnictwa: organizowania masowych warsztatów, kasowania węzłów karmicznych, masowych uzdrowień itd. Wszystko dokładnie i z rozmachem planował i wcielał w życie. Niestety, nieprzerobione prawo energetyczne ustawicznie kasowało w nim Moc, którą odzyskiwał na kolejnych warsztatach. Wiedząc, że nie sprosta wymogom duchowego wzrastania, dotarł do owej pani Aldony i innych braci i zręcznym słowem zaczął pozyskiwać ich do współpracy, zwodząc mirażem dobrobytu. Kasa, kasa, kasa… Nie pojął jednak, iż w swych wizjach tak daleko odszedł od idei wspólności i współtworzenia, iż raz na zawsze zamknął sobie drogę do “obudzenia”. Sam… naprawdę sam… Wtedy umyślił wykorzystać do swoich celów innych warsztatowiczów, by ich mocą realizować własne egoistyczne cele. Co wskórał? Nic. Każdy, kto, zaczął z nim jakiekolwiek rozmowy, w ciągu paru dni tracił Moc i popadał w stan energetycznej i psychicznej depresji. Proces był tak silny, że dwaj nasi budowniczowie zwrócili się do mnie o pomoc. Gdy jeden z nich po jednym dniu uzdrawiania u pana Jana stracił całą swoją Moc i wpadł w prawdziwy rozstrój nerwowy i zdrowotny, sądząc, iż to koniec wszystkiego, dopiero wtedy za zgodą Góry interweniowałem.

 

Co się okazało? Konflikt w Prawie i u pana Jana i jego kontakt z panią Aldoną przywołały samego Heliora, który u pana Jana utworzył własny kanał. Najpotężniejsze przekształcenie planetarne sił ciemności w obecnej chwili na tej planecie. A przyzwolenie do jego osobistego zejścia dały mu intencje ludzkie: egoizm i chciejstwo. Od tej chwili każdy, kto tam zawitał, tracił moc, zdrowie i siły do walki z przeciwnościami losu. Po raz kolejny siły ciemności zwyciężyły, wykorzystując ludzką słabość: kilkanaście osób padło i się nie podniesie. Nie dlatego, że popełniły błąd, ale dlatego, że do chwili jego popełnienia nad sobą nie pracowały. Nie rokują nadziei na poprawę.

 

Jeśli ktoś niezorientowany w temacie zapłacze nad ich losem, to podzielę ten żal, ale jeśli ktoś nie rozumiejąc będzie suponować, by dać im znów Moc na próbę, to spytam się, czy te osoby chcą mieć w swoim pobliżu tych, którzy mają moc wpływania na myśli innych na wielokilometrowej powierzchni, a są wciąż niezadowoleni z siebie i negatywnie

negatywnie o innych i o sobie myślący itd.? Tacy ludzie wdrukowują w innych życiowe nieudacznictwo i życiową niemoc. Każdy w ich przestrzeni życiowej słabnie! Czyż nie lepiej pozbawić ich możliwości czynienia zła, by nie obciążały swej duszy?

 

Tak to konflikt w Prawie doprowadził pana Jana do duchowej porażki. Miast wzrastać w miłości do ludzi, myślał tylko o ich wykorzystaniu. Stworzył nawet fundację, którą usiłował reklamować moją i innych warsztatowiczów osobą… Powtórzę to tym, którzy jeszcze tego nie słyszeli: jestem po to, by zniszczyć wszystkie złe struktury, a system zmienić! I nigdy nie przyłożę ręki do tworzenia jakiejkolwiek innej!

 

Proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że pan Jan zorganizował dla mnie warsztaty, autentycznie licząc, że wstrząśnie mną liczbą zainteresowanych, że kasa mnie na tyle oślepi, iż dam się wciągnąć w jego gierki. Gdy odmówiłem, a pewne osoby zgłosiły się do pani Wandy na warsztaty (bo to sąsiednie podwórka), z jego biura dzwoniono, domagając się odstępnego za osoby, które one dla mnie “złowiły”… No cóż… Jak wiecie, osobiście odradzam każdemu warsztaty u mnie, jeśli się o nie pyta podczas konsultacji. Wychodzę bowiem z założenia, że samo pytanie zakłada niepewność, a to dyskwalifikuje kandydata. Po drugie mam stertę zaproszeń z zagranicy, i to bardzo korzystnych materialnie, i wszystkie odrzucam, bowiem to tu, w Polsce będzie początek wszystkich zmian!

 

Wniosek? Konflikt w Prawie wykorzystała ciemność do złamania człowieka, a poprzez niego wielu innych. Najgorsze, że tylko co dwudziesty z naszych, warsztatowiczów, nad sobą pracuje. Co dwudziesty! Na co oni liczą? Że będę przed nimi? Ale to moja droga! A gdzie ich droga?!

 

Ostatnio jeden z naszych zaczął do mnie wydzwaniać, bo pojawił się u niego poważny krwotok i podupada na zdrowiu. Góra pozwala go tylko wspierać, jakby powiedzieć: utrzymywać przy życiu. Gdy się go spytałem, dlaczego nie zaufa Bogu, dlaczego nie wierzy, że Bóg mu może pomóc, usłyszałem, że uwierzy, jak go Bóg uzdrowi. Wtedy będzie działać dla innych. Szantaż? Niezrozumienie? A Góra wyraźnie mu przeze mnie podpowiedziała, że popadł w konflikt z Prawem, że jego własny duch zaktywizował chorobę, by on sam zwrócił się ku Bogu! I pomyśleć, że z pretensjami o nawrót choroby dzwoni ten, kto obiecał nad sobą pracować, kto na każdych warsztatach, na których był, wywyższając chełpił się tym, że jest Schodzącym, szukając w spojrzeniach innych wymuszonego podziwu dla potęgi własnego ducha! Ten sam duch przymusza go teraz do pracy nad sobą, do uwierzenia w Boga! Wiecie na czym oparł się konflikt w Prawie: na niepokochaniu siebie. Zresztą ta osoba prócz ciągłego poszukiwania tych, którzy ją atakują, nic dla siebie nie robi. U niej cały wzrost duchowy opiera się na pracy ze skalami.

 

Jak widzicie, duchowe zagubienie (lenistwo i zatruciem duszy spowodowana duchowa bezmyślność) jadem stoczy każdego człowieka, który ideę braterstwa, równości i jedności zamienia na potrzebę wywyższania się i wykorzystywania drugiego człowieka. A wystarczy ledwie kilka minut poświęcić dziennie na modlitwę, by Góra w każdym utrzymała Moc i wspierała go w wysiłkach bycia szczęśliwym i tym szczęściem dzielącym się z innymi.

 

I proszę zapamiętać, bo ludzie od świętego biznesu wciąż składają mi propozycje (nagminnie szkoły ezoteryczne): mnie interesuje tylko zmiana systemu. I powiadam wam, że ów się zmieni, na zgubę ludzkiemu egoizmowi i wykorzystywaniu innych ludzi. I prędzej czy później w chwale, w radości zejdzie w ten świat Ojciec w całym swych majestacie. I żaden kościół, żaden fałszywy system się nie ostanie, bo to co na Górze, stanie się tym samym, co i na dole… :)

 

Nastał czas, by otwarcie mówić o znieprawieniu stanu kapłańskiego, o tym, ze niemal 300 oficjalnych wyznań bierze za swój cel własne zyski, a nie dobro ogółu. Nastał czas, by otwarcie mówić o złu, jakie Kościół katolicki wciąż wyrządza temu Światu. I nie mówić bynajmniej o wyprawach krzyżowych czy kooperacji Watykanu z Hitlerem i powojennymi nazistami oraz z mafia, jak i o masowym udziale Kościoła w mordowaniu ludzi podczas II Wojny Światowej. To sobie już darowałem. Mówić o złu powojennym, gdzie kościelne uzbrojone w bron palna zakony oficjalnie wyrzynały w pień swoich ideologicznych przeciwników, mówić o polityce Watykanu, która oficjalnie wspierała i wspiera dyktatury tego Świata. Mówić o cierpieniach setek tysięcy dzieci (nie tylko bezdomnych, ale i odebranych rodzicom), które za zgoda rządów (tajne porozumienia) miały znaleźć swój nowy dom pod patronatem sług bożych, a trafiły miast do szkól do autentycznych obozów pracy, gdzie prócz ustawicznej kilkunastogodzinnej harówy były latami masowo gwałcone, torturowane, zabijane i sprzedawane w niewole lub do burdeli. Mówić o oficjalnych setkach tysięcy malutkich, płaczących, bezbronnych ludzików!

 

A tu “ukłon” w stronę tych, którzy w Polsce ochoczo zaczynają posyłać swoje dzieci do szkół “Opus Dei”. Podpowiem: nie udawaj, że je kochasz, sam je lepiej od razu zabij…

 

Mówić o zakłamaniu, które każe sługom szatana szydzić z ludzkiej miłości, także w obrębie własnej płci, choć to oni sami uczynili z niej prawdziwe pohańbienie. Mówić o współczesnych czasach! Mówić o tysiącach tych, którym Kościół wykradł majątki, uśmiercił, odebrał godność i latami nazistowsko wykorzystywał, tak samo jak podczas Drugiej Wojny Światowej. Mówić o tym, że i w Polsce za niespełna 10 lat powstanie Partia, która wzorem wolnościowych organizacji w innych państwach, przyjrzy się też zwyrodniałej działalności polskiego Kościoła i go urzędowo rozliczy za cale zło, za cale zwyrodnienie. A to zostało mi objawione… Czemu się nie boje swoich słów? Czemu nikt mnie do sądu nie powoła? Bo na to są niezbite dowody!!! I nie zanosi się na to, by Kościelnej mafii w Polsce udało się wprowadzić ustawę zakazująca mówienia o Kościele prawdy. Dni największego zła tego Świata są policzone…

 

Zapamiętajcie raz na zawsze: Bóg to nie Kościół. Służąc bezmyślnie Kościołowi, sami odchodzicie od Boga. On istnieje tylko w ciszy waszych własnych serc…

 

Potem przyjdzie kolej na tych, co rządzą naszym krajem. Partia Prawych obejmie władzę i wbrew politycznej logice i międzynarodowym zobowiązaniom — wyzwoli ten naród. W drugiej kolejności pójdzie uderzenie we wszystkie kościoły i ezoterykę. Na końcu — w sterującą korporacjami masonerię i iluminatów.

 

W końcu padnie “Jądro Ziemi”, grupa 199 “poruszycieli”, którzy dla utrzymania całkowitej kontroli nad Światem wymordowali w ciągu ostatnich 6 lat 26 tysięcy spośród niespełna 30 tys. talaronów.

 

Ranga zła:

 

    Szatan i siły Ciemności: 10

    Jadro Ziemi: 7

    wewnętrzne struktury masonerii i gwiazda iluminatów: 5,5

    NATO i USA: 5

    Grupa Trzech, Bildbergu (i co tam chcecie): 4,5

    Islam: 4

    Kościół katolicki (i reszta): 3

    UFO: 2

    scjentolodzy, Moon itd.: 2

    rządy państw: 1-3…

 

To wszystko ugnie się przed Nowym Prawem, które przez zjednoczenie się 32 czakramów Ziemi zaczęło nas obowiązywać pod koniec 2009 roku… I nic nie może już tego procesu powstrzymać — jeżeli padniemy my, czy ja, powołani do zadania zostaną inni…

 

24 grudnia 2009 roku, trzy lata przed wprowadzeniem “Jasnej Płaszczyzny” w Polsce w Watykanie zablokowano ciemne przestrzenie. Działania nie objęły jednak ludzi. Na pytanie dlaczego, usłyszałem, że po to, by rosnąca liczba osób posługujących się skalami astralnymi mogla odczytać prawdę o istocie tych, którzy każą się nazywać następcami Jezusa na tej planecie…

 

Ale watykańskie nicowanie nie oznacza, że ubyło nam pracy, bólu, strachu i cierpienia naszych bliskich. Walczymy bowiem o czas przyszły, o to, by jęki, niedostatek, choroby i pohańbienie zniknęły w niedalekiej przyszłości raz na zawsze z ludzkiego słownika…

Święty Uzurpator Kaczyński

 

Zło ma swój wyraz w każdym ludzkim zachowaniu, które godzi w wolność i szczęście drugiego człowieka. Kto odbiera człowiekowi moc, kto odbiera marzenia, kto odcina od Boga, kto wreszcie upadla go egzystencjalnie, miast wydźwignąć ponad stan cierpienia, ten uczestniczy w misterium egzystencjalnej, a nierzadko i fizycznej śmierci.

 

Znieprawienie ma to do siebie, że ukrywa się za programami, które umysł przyjmuje wbrew duchowym prawom za poprawne. Dlatego mordujących innych ludzi w obronie systemu nazywamy bohaterami, a walczących z systemem wrogiem publicznym numer jeden. Dlatego hasło: "za wolność naszą i waszą wyrżniemy pół Świata", wbrew swemu semantycznemu okrucieństwu traktujemy jako prawdę, jako powinność, jako niezmienny akcent naszej rzeczywistości. Czy jest to logiczne? W żadnym przypadku, a jednak nic nie robimy ku temu, by się mordowaniu ludzi i ich egzystencji na tej planecie przeciwstawić. To zwyrodnienie jak na ironię losu wciąż reklamuje nasz hymn narodowy wzywający ludzi do mordu i nienawiści.

 

Pamiętacie przedchwilowy wysyp żywych trupów, gdy nasz nieodżałowanej pamięci prezydent padł na ziemie w Smoleńsku? System zawył i wykorzystał tę śmierć do utrzymania spirali strachu. Wyległa potem na ulice jak ze zgliszczy miasta śmierci cala armia biskupów, przepowiedników i czarnych krawatów, która sycąc się atmosferą strachu i zagrożenia znów upadlała nasz naród, programując go i odprowadzając w zaświaty nieskończone ilości niskowibracyjnych emocji.

 

A przecież odszedł ten, za którego rządowego pontyfikatu wyprzedano cześć majątku narodowego, zepchnięto nas jeszcze bardziej do poziomu pariasa USA, wtrącono Polskę w kolejne zadłużenia i wręcz doprowadzono do konfliktu z Rosją, choć to ona przejęła na trwałe cześć naszego narodowego majątku. Odszedł ten, który doprowadził ostatniej zimy do śmierci 2 tys. bezdomnych, naszych braci i sióstr. Nie przyjęły ich domy opieki społecznej, bo środki na ich utrzymanie zmarnotrawiono na obronę interesów USA w Iraku i Afganistanie!!! Nie przyjęły także drzwi kościelnych celebrantów śmierci. Zresztą stoją one zamknięte przed każdym, na którego cierpieniu nie można zbić kasy. Za to — o ludzka podłości — miliony przeznaczono na medialną oprawę najsłynniejszego pogrzebu Świata! Ale ani grosza na pomoc autentycznie potrzebującym! Przy okazji naród otrzymał kolejnego świętego, choć dzień wcześniej zwano go rozrabiaką, z którego polecenia niszczono polityczną i gospodarczą konkurencję! O aferze z podsłuchami nie ma co wspominać, bo to ledwie wierzchołek góry zła, jaki dopadł nasz naród za panowania wielkiego Lecha…

 

Czy tak trudno dostrzec teatr, jaki przed nami zbudował polski system zła, wykorzystując do tego celu naszych bliskich? Czyż nie czas na obudzenie się ze społecznej i duchowej agonii? Czyż nie czas zawyć we wspólnym akordzie: "Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, młodszy czy starszy, chłopak czy dziewczyna…" — a nie odgrzebywać trupy tych, których system posłał kilkadziesiąt lat temu do mordowania innych ludzi? Czyż nie czas najwyższy zrozumieć, że zło systemu wciąż trzyma nas w swoich brudnych demonicznych łapach? Pamiętajcie, ludzi przez system schwytanych nie sposób odzyskać, ale nie oznacza to, byśmy tracili zdrowy rozsądek na scenie naszego wspólnego życia. Nie dajmy w końcu narzucać sobie roli, której nasz duch, nasza prawda o nas samych nie chce. Dlatego czekam z utęsknieniem na powstanie Partii Prawych, która przejmie władzę w kraju i raz na zawsze zniszczy rozplenione w nim systemowe zło…:)

 

Przyjrzyjcie się także ostatniej scenie w polskim teatrze zła:

 

Cała armia splugawionych egoizmem polityków i zacierającego ręce z uciechy kleru (zawsze na tragediach ludzkich robią kokosy…) na ludzkiej tragedii powodzian przędzie własne interesy. Reklamują się jako Wasi przyjaciele, jako bojownicy miłosiernej pomocy, ale żaden z nich ani słowem nie wspomni o tym, że za pontyfikatu Kaczyńskiego zmarnowano, że nie powiem przez… środki, jakie Unia Europejska oferowała nam na budowanie walów przeciwpowodziowych. Ci co nie sprostali formalnościom i oczywistym wymogom Unii, co jest teraz powodem tragedii dziesiątek tysięcy Polaków, stoją nad rozmokłymi wałami i deklarują im pomoc, rzucając im pod nogi wizerunek niemal boskich Samarytan. Ale czyją pomoc deklarują? Ano waszą, byście dawali, dawali, dawali, co mogli w imię ludzkiej solidarności, bo system nie da, gdyż Watykan zapełnia skarbce przed dniem swojego upadku, a rząd potrzebuje kul dla naszych żołnierzy, co bronią interesów USA w Iraku. A, że jakby przez przypadek zapominając dopowiedzieć, że giną tam setki tysięcy ludzi, to no cóż, ujmują to w karby niedopatrzenia.

 

Wiec narodzie patrz, kto tak naprawdę ssie Twoja krew… Patrz nie na to, kto gra, tylko dostrzeż to, kto ów spektakl pisze…(?)

 

   

Zgłoś jeśli naruszono regulamin