Barbara McMahon - Nie ma ucieczki.pdf

(750 KB) Pobierz
5773628 UNPDF
BARBARA McMAHON
Nie ma ucieczki
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ellie Winslow była nie na żarty zaniepokojona. Wyjrza­
ła przez okno salonu, sprawdzając jeszcze raz, czy nie
przyjechali. Podjazd był pusty. Wciąż ani śladu zastępcy
szeryfa i jej nowego gościa. Spojrzała na zegarek i zmar­
szczyła brwi. Było już po czwartej. Przybysz nie będzie
mógł przyłączyć się do mieszkańców. No cóż, teraz nie ma
już na to rady. Dlaczego się spóźniają? Spodziewała się ich
około południa. Czy mieli wypadek? Nie, bo gdyby tak
było, zostałaby zawiadomiona.
Czekając, zajęła się zaległymi rachunkami. Wolałaby
być w tej chwili na powietrzu, razem z pozostałymi; wola­
łaby przepędzać właśnie małe stado z niżej położonego
zimowego pastwiska na letnie, położone wyżej. Wolałaby
siedzieć teraz na koniu, czuć dotyk słońca na twarzy i żar­
tować z chłopakami.
Powinna tam już być ze swoim nowym gościem! Zapla­
nowała, że podczas weekendu wprowadzi go niepostrze­
żenie w tok zajęć na ranczu, że pozna on pozostałych - do­
mowników oraz gości - i będzie miał okazję odpocząć.
Teraz wszystkie te plany wzięły w łeb.
Martwiła się i denerwowała. Cóż, nerwy w takim wy-
6 NIE MA UCIECZKI
padku to nic nowego. Zawsze czuła dreszcz emocji przed
przyjazdem nowego gościa. Uważała to za coś w rodzaju
tremy. Bo przecież gościła już czternaście osób, więc do­
brze wiedziała, co ma robić. Tak, to tylko trema.
Celem programu Pomocna Dłoń było dawanie szansy
młodym, którzy po raz pierwszy wkroczyli na drogę prze­
stępstwa, udzielanie im takiej pomocy, jakiej nikt nie
udzielił jej bratu, Bobby'emu.
Powróciły bolesne wspomnienia. Jednak przeszłość,
z całym bagażem cierpień, była tylko przeszłością. Teraz
już nic się w niej nie da zmienić, a wówczas Ellie była
stanowczo zbyt młoda, żeby coś zrobić dla Bobby'ego. Za
to teraz robi, co w jej mocy, by pomagać ludziom takim jak
on. Gdyby się wycofała z udziału w programie, gdzie byli­
by dzisiaj Pete i Manuel?
Podniosła głowę, nasłuchując. Czy to samochód?
Wbiegła do salonu i jeszcze raz wyjrzała przez okno.
Tak, przed dom zajechał samochód z emblematem szeryfa
na drzwiczkach. Nareszcie.
Odetchnęła głęboko i pospieszyła do drzwi.
- Panna Winslow? Nazywam się Carmichael. Jestem
zastępcą szeryfa. Sądzę, że pani nas oczekuje.
Mężczyzna w mundurze pogniecionym po długiej po­
dróży w upale wszedł na werandę i wręczył jej papiery.
Ellie kiwnęła głową.
- Tak, jestem Ellie Winslow - powiedziała z uśmie­
chem i zaczęła przeglądać formularze.
Wyglądało na to, że są w porządku. Podpisała się u dołu
strony i oddała papiery zastępcy szeryfa, który oddarł pierw­
szy arkusz, a resztę jej zwrócił.
NIE MA UCIECZKI 7
- Spóźniliście się o kilka godzin. Mieliście problemy
z samochodem?
- Tak, musieliśmy zmieniać koło.
Ellie spojrzała jeszcze raz w papiery. Nicholas Tanner,
przeczytała. Skazany za współudział w malwersacji.
A więc przestępstwo gospodarcze. Czy dostosuje się do
pozostałych? Przeglądała papiery dalej i przekonała się, że
nowy gość ma pozostać u niej przez trzy miesiące. Po ich
upływie skończy mu się kara i będzie mógł odejść, dokąd
zechce. Do tego czasu będzie przebywał na jej ranczu
w czymś w rodzaju domowego aresztu.
Dawać szansę. Wiedziała, że takie będzie jej zadanie od
chwili, gdy w kościele, który sponsorował program Pomocna
Dłoń, usłyszała po raz pierwszy o możliwości wzięcia w nim
udziału. Zgłosiła się i została przyjęta natychmiast. Chętnych
nie było zbyt wielu. A ona z radością zaczęła dzielić się tym,
co obecnie posiadała w takiej obfitości. I tylko czasami miała
pretensję do losu, że nie dał szansy Bobby'emu.
Nick Tanner siedział sztywno wyprostowany na tylnym
siedzeniu radiowozu. Od chwili gdy się zatrzymali, klima­
tyzacja była wyłączona i w samochodzie panował nie­
znośny upał.
W ciągu tych ostatnich dramatycznych lat Nick dopro­
wadził do perfekcji umiejętność ukrywania tego, co czuje.
Przez całą drogę siedział bez ruchu ze wzrokiem utkwio­
nym przed siebie. Zastępca szeryfa zagadywał go, ale on
nie zwracał na to uwagi. Myślał jedynie o tym, że w końcu
wyszedł z więzienia. Kraty i betonowe podłogi, więzienne
przepisy - wszystko to miał już za sobą.
8 NIE MA UCIECZKI
Zrobi wszystko, żeby tylko tam nie wrócić. Tak, zrobi
i obieca wszystko. Spędził tam bowiem straszne, nie koń­
czące się trzy lata. Trzy lata poniżeń i poniewierki. Gdy
o tym myślał, ogarniał go gniew. Najlepiej więc do tego
nie wracać.
Nie był zorientowany, czego ma się spodziewać po
programie Pomocna Dłoń; wiedział jedynie, że dzięki nie­
mu wyjdzie z więzienia. Teraz przyszło mu do głowy, że
po zakończeniu programu nie będzie mógł wrócić do swe­
go zawodu. Cóż, sam się o to postarał. Nie wróci też do
kobiety, którą kochał i na której się zawiódł. Wszystko
w jego życiu się zmieniło. Nic już nie będzie takie jak
przedtem.
Już nigdy nikomu nie zaufa. Jest sam na świecie. Może
liczyć jedynie na siebie.
Zastępca szeryfa podszedł do samochodu i kazał mu
wysiąść. Nickowi nie podobał się sposób, w jaki na niego
patrzył, ale nic po sobie nie pokazał. Miał w tym przecież
dużą wprawę.
Spojrzał na kobietę, która przez najbliższe trzy miesiące
miała być jego dozorcą. Zaskoczyło go, że jest taka drob­
na. Niebieskie oczy ukryte za szkłami okularów w błękit­
nych oprawkach patrzyły niepewnie, niemal z obawą.
Blond włosy sięgały karku. Miała na sobie sprane dżinsy
i prostą białą koszulę. Ma chyba koło trzydziestki, ocenił
Nick. Może jest córką właścicieli rancza? Tak, pewnie tak
jest.
Chyba się mnie nie boi? Na tę myśl Nick poczuł się
okropnie. Nie chciał przecież, żeby ktokolwiek odczuwał
przed nim strach. Uważał, że odsiedziawszy wyrok, może
Zgłoś jeśli naruszono regulamin