Pamiętnik z powstania warszawskiego - Miron Białoszewski.doc

(236 KB) Pobierz
Miron Białoszewski - biografia

Miron Białoszewski - biografia

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Miron Białoszewski urodził się 30 czerwca 1922 roku w Warszawie, zmarł 17 czerwca 1983 roku. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Po upadku powstania został wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Jako poeta debiutował w 1947 roku wierszami o tematyce powstańczej. Od 1955 roku zaangażował się w tworzenie teatru, nazywanego Teatrem Osobnym, funkcjonującym do 1963 roku.

Najważniejsze tomiki poezji:

·         „Obroty rzeczy” (1956)

·         „Rachunek zachciankowy” (1959)

·         „Mylne wzruszenia” (1961)

·         „Było i było” (1965)

Jednak największy sukces przyniósł mu „Pamiętnik z powstania warszawskiego” (1970).
W 1973 roku ukazał się dramat Białoszewskiego zatytułowany: „Teatr Osobny”, oraz proza „Donosy rzeczywistości”. Kolejne publikacje to dzieła prozatorskie: „Szumy, zlepy, ciągi” (1976), „Zawał” (1977), oraz tom poetycki „Odczepić się” (1978)

 

Pamiętnik z powstania warszawskiego

Powstańcy warszawscy Zanim zdasz na studia, czeka Cie matura. Pomożemy...
Powstańcy warszawscy

Pamiętnik z powstania warszawskiego jest pierwszym utworem epickim Mirona Białoszewskiego. Wydany w 1970 roku Pamiętnik wzbudził wiele kontrowersji jako książka bez patosu, jako forma odbrązowienia wizji powstania warszawskiego. Białoszewski nazywa swój utwór kroniką, w której są zawarte 62 dni wzniosłej walki z wrogiem, lecz i 62 ludzkiego jedzenia, picia, kochania, umierania w arcyszczególnych warunkach.

Jest to książka obrazująca życie mieszkańców Warszawy podczas powstania w 1944 r. z wieloma odwołaniami do rzeczywistości przedwojennej, czasu wojny w ogóle, a także życia już powojennego. Opis tej historii jest bardzo indywidualny. Oznacza to, że nie znajdziemy w Pamiętniku... wielu dat, konkretnych wydarzeń historycznych, informacji wojskowych, rozkazów, decyzji, dokumentów. Narrator jest głównym bohaterem i jednocześnie opowiadającym zdarzenia przez pryzmat swej własnej biografii – uczuciowości, filozofii. Niemniej w wielu miejscach narrator rezygnuje z obrania tylko swojego punktu widzenia i oddaje głos ogólnej opinii społecznej. Białoszewski pokazuje wtedy sprawy, które dotyczą wszystkich kilkuset tysięcy warszawiaków. Liczba powstańców była znacznie mniejsza. Książka Białoszewskiego opisuje życie przeważającej części mieszkańców stolicy.

W latach ukazania się książki Białoszewskiego panował konflikt wśród historyków i literatów. Odpowiadano jednoznacznie „tak” lub „nie” na pytanie, czy powstanie warszawskie było dobrym posunięciem Polaków w 1944 r. Wiele tomów upamiętniało niezwykły heroizm walczących powstańców. Były też głosy o bezsensowności powstania ze względu na wielką przewagę liczby i wyposażenia Niemców. Powstanie przyspieszyło (wg niektórych spowodowało) nie tylko doszczętne zrujnowanie miasta przez Niemców, ale przede wszystkim zagładę wielu wybitnych Polaków. Białoszewski nie staje po żadnej ze stron oceny powstania. Jego książka pokazuje, że w sytuacji nieustannego zagrożenia śmiercią rodzą się zarówno czyny wielkie, jak i haniebne.

Pamiętnik... jest głosem poety, który przez całe swoje życie walczył o indywidualność, o nowość wyrazu i o uniknięcie zaszufladkowania przez krytykę i czytelników. Taka walka artysty jest jednocześnie walką o prawdę – prawdę jego życia, prawdę jego dzieła. Powstanie warszawskie zapisało się w biografii autora tak silnie, że Białoszewski postanowił wreszcie spisać to, co od zawsze opowiadał garstce zaufanych przyjaciół – swoje losy jako cywila w 1944 roku. I to jest dla Białoszewskiego najważniejsze, nie zaś rozstrzyganie sporu historycznego. Ponadto autor spisuje własne wspomnienia sprzed dwudziestu trzech lat (jest 1967 r.). Dystans czasowy pozwala Mironowi na nowo spojrzeć na siebie i wszystkich, którzy mu w powstaniu towarzyszyli.

Wyjątkowość Pamiętnika... polega również na języku, zastosowanym przez Białoszewskiego. Poeta lingwista, który próbuje dotrzeć do sensu słów przez rozbieranie ich zewnętrznej konstrukcji, wprowadza pewne elementy swojej poetyki do prozy. W Pamiętniku z powstania warszawskiego dominują krótkie frazy – cząstki jednowyrazowe, czasem do kilku słów. Dłuższe zdania są zawsze uzupełniane takimi jednowyrazowymi dopowiedzeniami. Tekst czyta się więc dość szybko – tak jak i wartka jest akcja opowiadana przez narratora. Ponadto czytelnik napotyka wiele wyrazów dźwiękonaśladowczych, wiele nazw smaków, zapachów, odgłosów. Autor chce uruchomić wszystkie zmysły odbiorcy. Tak jak i na samego Mirona działały w przeszłości rozmaite bodźce zmysłowe, tak też dzięki zapamiętaniu ich i przedstawieniu w książce historia staje się bardziej wiarygodna, bardziej dotykalna dla kogoś, kto tamtych dni powstania nie przeżył. Dzięki takim zabiegom językowym Miron-narrator żyje, czuje, przeżywa, odbiera świat zmysłami. Jest to kolejna metoda dochodzenia do prawdy przez autora.

Sposób patrzenia cywila, który widzi zagładę swojego rodzinnego miasta, jest zupełnie inny od perspektywy powstańca, wojskowego. Miron patrzy na budynki jako dzieła sztuki architektonicznej, jako domy bliskich, znajomych, zespolone na zawsze z jakimiś wspomnieniami, przeżyciami, doznaniami. Pamięć Białoszewskiego jest niewiarygodna. Opisy scenerii i wydarzeń są bardzo szczegółowe. Sam narrator odsłania przed odbiorcą proces docierania do prawdy. Jeśli Miron nie umie sobie czegoś przypomnieć, to mówi o tym otwarcie. Jeśli narrator nie jest pewien jakiegoś wspomnienia, czytelnik zawsze jest o tym poinformowany.

Warto poznać ten fragment biografii jednej z wielkich osobowości literackich XX wieku. Powstanie warszawskie, które zapisało się w pamięci Mirona Białoszewskiego, niech będzie ważną cegiełką w budowaniu przez czytelników indywidualnej wizji powstania oraz jego oceny.

 

Pamiętnik z powstania warszawskiego - plan wydarzeń

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

1. Wybuch powstania warszawskiego podczas wizyty Mirona u Ireny R.
2. Zaangażowanie cywili w pomoc powstańcom w budowaniu barykad, rozwalaniu wach, unieruchamianiu czołgów niemieckich.
3. Niechętna pomoc Mirona przy pochówku Niemców w drodze powrotnej do domu na Chłodnej 40.
4. Spotkanie Babu Stefu w domu na Chłodnej.

5. Porównywanie życia przed wojną, z życiem pod okupacją i podczas powstania:
a) opisy organizowania jedzenia na kartki po zmarłych;
b) wspomnienie sosnowej choinki przyniesionej przez Ojca na Boże Narodzenie;
c) opis szkoły na Lesznie – dawniej żyjącej, radosnej, teraz zbombardowanej;
d) relacje z kolejnych ulic zajmowanych przez Niemców, z wysadzanych kamienic i wach;
6. Relacja z ostatecznego ataku Niemców na Wolę.
7. Przemieszczanie się ludności cywilnej coraz bliżej Starówki:
a) szukanie bezpiecznych piwnic i ukrywanie się w nich całych rodzin;
b) przygotowanie prowizorycznych kuchni przez kobiety;
c) zdobywanie jedzenia w opuszczonych mieszkaniach, na ulicach, także przez kradzież;
d) wspólne czytanie gazetek powstańczych;
e) śpiewanie modlitw i pieśni religijnych;
f) przekazywanie sobie informacji o frontach, działaniach powstańców i Niemców, o milczeniu reszty Polski i innych krajów Europy, o losach najbliższych i znajomych.
8. Obiady u sióstr sakramentek.
9. Zajęcie przez Niemców najważniejszych dla cywili obiektów: gazowni, wodociągów, elektrowni, spichlerzy.
10. Spalenie klasztoru sakramentek – połowa sierpnia.
11. Postanowienie przeniesienia się na Starówkę, na ul. Miodową, przez Mirona, Irenę i dwie znajome (Jadźkę i Henię).
12. Dotarcie do nowej kryjówki Swena i jego rodziny na Rybakach:
a) urządzanie konkursu literackiego;
b) odliczanie bomb;
c) modlitwy, rozmowy;
d) grupowe coraz uboższe posiłki
e) przyłączenie się rodziny kilku kobiet z krzyczącą z bólu ciotką.
13. Szukanie w sytuacji warszawiaków analogii do losu Narodu Wybranego, opisanego w Starym Testamencie.
14. Padanie kolejnych dzielnic Warszawy, coraz gorsza sytuacja na Starówce, coraz bardziej ażurowy schron bliskich Mirona.
15. Zgłoszenie się Mirona, Zbyszka i Swena do pomocy przy transporcie rannego kanałami w kierunku Śródmieścia.

16. Przejście kanałami z rannym na plecach:
a) podniecenie faktem przemierzania ukrytej w kanałach drogi;
b) zgłoszenie się po rannego do szpitala powstańców i instruktaż sanitariusza Heńka;
c) niebezpieczna droga z rannym ulicami Starówki i zejście do kanału na Miodowej pod barykadą;
d) wymiana rannego między idącymi kolegami Mirona;
e) ciche i ostrożne omijanie otwartych włazów
f) wyczerpujące czekanie na wyjście w Śródmieściu.

17. Udanie się narratora, Swena i Zbyszka do rodziny na Chmielnej.
18. Poznanie ogólnych zasad wojskowych, panujących w dzielnicy dzięki dowództwu AK.
19. Opis Warszawy – ostatnie akty patriotyzmu Polaków, pozostawianie na ulicach zmarłych, bomabardowania i ataki „bertami”, „krowami” (na Starówce nazywanymi „szafami”) i miotaczami ognia.
20. Przeniesienie się na Nowogrodzką.
21. Odnalezienie przez Swena Danki, łączniczki.
22. Zamieszkanie Mirona z rodziną u państwa Wojów na Wilczej.
23. Naloty Sowietów i Amerykanów na niemieckie dzielnice, zrzucanie jedzenia i broni powstańcom – początek września.
24. Kłótnia w rodzinie Białoszewskich.
25. Plaga wszawicy, obraz nędzy i zrujnowania miasta.
26. Upadek większości walczących dzielnic: Czerniakowa, Żoliborza, Mokotowa, Powiśla, części Śródmieścia – koniec września.
27. Kapitulacja Warszawy – 2 października 1944 r.
28. Otwarcie przez Niemców młynu z pszenicą.
29. Wychodzenie ludności cywilnej na ulice, przygotowania do wywózki jeńców – na roboty do Rzeszy lub do Guberni.
30. Zakopanie dokumentów i ważnych rzeczy przez Mirona i Ojca w piwnicy na Wilczej.
31. Ukrycie żydowskiego pochodzenia Stefy przy wsiadaniu do transportu w kierunku Pruszkowa.
32. Obóz przejściowy w Łambinowicach:
a) rozmowy z innymi jeńcami, także innych narodowości;
b) opis mycia i żywienia więźniów;
c) snucie planów na najbliższą przyszłość – decyzja wyjazdu do Opola przez Mirona i Ojca oraz do Wiednia przez Halinę.
33. Ucieczka Białoszewskich z Opola do Częstochowy i spotkanie ze Swenem i jego Matką.
35. Powrót Mirona do Warszawy w lutym 1945 r.

 

Pamiętnik z powstania warszawskiego - streszczenie

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Powstańcy warszawscy Zanim zdasz na studia, czeka Cie matura. Pomożemy...
Powstańcy warszawscy

Jest wtorek, 1 sierpnia 1944 r. „Święto słoneczników”, jak mówi narrator – Miron – wychodzący ze swego domu na Chłodnej 40. Trwa wojna. Ale dzień jest ruchliwy. Widać tramwaje, przebijające się przez chmury słońce. Za chwilę okazuje się, że narracja toczy się w 1967 r. Miron leży na tapczanie, cały, żywy, wolny, w dobrym stanie i humorze. Rozpoczynająca się zatem opowieść będzie splotem wspomnień autora sprzed dwudziestu trzech lat.

Tego dnia matka wysłała Mirona po chleb na ul. Staszica. W drodze powrotnej narrator zauważa zamieszanie. Wie o godzinie „W”, czyli 17 po południu. Ale już wcześniej Polacy napadają na Niemców. W pewnym momencie słychać „Hurraaa!”. Rozpoczyna się powstanie warszawskie. Narrator jest wraz z koleżanką z polonistyki na tajnym uniwersytecie, Ireną P. Z okien jej domu widzą pierwszego powstańca. A wiesz, Mironku, że ja bym się mu oddała – mówi Irena. W mieszkaniu jest narrator, Irena, Staszek. Matka Ireny nie wróciła z miasta. Młodzi jedzą kolację, rozmawiają o książkach (Rabelais), idą spać. Słychać deszcz, terkot karabinów, bliższe i dalsze wybuchy.

Następnego dnia wszyscy zabrali się do budowania barykad. Powstańców opisuje narrator tak: W ogóle powstańcy. Się pokazali. W poniemieckim – co popadło: hełmie, butach, z byle czym w ręku – dobrze, jak strzelało. Z kamienic niemieckich, zwanych wachami, wrogowie strzelali z wszystkich pięter. Bardzo trudno było zdobyć taką kamienicę, powstrzymać ogień kierowany na Polaków. Budowano barykady wszędzie, nawet niedaleko wach. Czołgi łatwo przejeżdżały przez drewniane konstrukcje, więc Polacy zaczęli wyrywać płyty chodnikowe, zbierać cegły z ruin po wybuchach. Każdy materiał liczył się na barykadę i każde ręce do pomocy. Tramwajarze organizowali łomy. Hasło „do schronu” oznaczało zejście do zwyczajnej piwnicy, w której tłumnie przeczekiwano naloty bombowców. Podczas budowania jednaj z barykad powstańcy przewrócili kiosk z papierosami. Znalazł się nawet ktoś, kto chciwie zaczął zbierać pudełka. Ludzie podnoszą rumor na ten widok.

2 i 3 sierpnia są bardzo niespokojne. Powstańcy wraz z cywilami budują barykady, kują piwnice i podziemne korytarze. Ktoś zatknął polską flagę w bramie na Chłodnej, pan Hanneberg zrywa druty tramwajowe, aby przeszkodzić czołgom w natarciu. Na Woli pogrom sieją Ukraińcy. Niemcy robią z cywili żywe tarcze, prowadząc złapanych przed czołgami po to, aby powstańcy się wycofywali.

 

Kiedy biorą narratora do pomocy przy pochówku ciał Niemców, Miron wstydzi się swoich myśli, ale chce w nich nalotu, nie chce mieć kontaktu ze zwłokami, nie chce pomagać. Mówi: Biorą mnie do pomocy. Wstydzę się wymówić. Ale życzę sobie w tej chwili nalotu, żeby to zrobili za mnie. I jest.

W drodze do domu na Chłodnej Miron widzi harcerzy z butelkami z benzyną. W mieszkaniu zastaje matkę i Babu Stefu, Żydówkę, która była sublokatorką Białoszewskich. Narrator opowiada o swojej rodzinie. Babu Stefu żyła z rodziną Mirona najpierw w mieszkaniu Ojca, a potem u Mirona i jego Matki. Niemcy nie zauważali pochodzenia żydowskiego kobiety, bo Babu Stefu zawsze paradowała chwaląc się językiem niemieckim na ulicy, jeżdżąc w wagonie tramwajowym dla Niemców. Przejęła nazwisko zmarłej Zofii Romanowskiej. Któregoś dnia zniknęła ze względu na nieufność dozorczyni. Dostała się do więzienia, bo ktoś podrzucił żydowską opaskę do jej torebki. Teraz została odbita przez powstańców.

Miron wspomina jak wraz z kilkoma przyjaciółmi – Swenem, Haliną, Ireną, Staszkiem – robił jeden z wieczorków patriotyczno-literackich. W programie było m.in. Wesele Wyspiańskiego. Mimo że narrator narzekał na swą grę, Wojtkowi, koledze z tajnego uniwersytetu, sztuka się bardzo podobała.

Podczas wojny ludzie starają się zachować chociaż pozory normalności. Wciąż trwa walka o jedzenie. Nawet koszyk zgniłych kartofli jest cenną zdobyczą. Żywność jest na kartki. Ojciec załatwia kartki na nazwiska bliskich zmarłych. Ale jest to na porządku dziennym w rzeczywistości wojennej. Którejś zimy, 42 lub 43 roku, Ojciec zdobywa choinkę. Rodzina narzeka, że to zwykła sosna.

Miron ciągle widzi zbombardowane miejsca, które kojarzą się mu z ciepłymi wspomnieniami, m.in. szkoła na Lesznie, w której przed wojną narrator widział szopkę. Teraz wynoszą stąd trupy, szkoła jest zrujnowana. Narratorowi braknie słów, by opisać swoje wzruszenie.

5 sierpnia: Z pakami, tobołami. Latają. Ci do bramy. Ci z bramy. Ci do Ogrodowej prez dziurę. Tamci z Ogrodowej do nas. Nagle zamieszanie. Straszny krzyk. Jakieś zawirowanie tłumu. Coś niosą. Kogoś... Kładą. Trupy? Krzyk. Czyj?

Ludzie schodzą coraz niżej, do piwnic. Miron, jeśli chce kogoś odwiedzić, zastaje już wszystkich w piwnicach. Ludzie gromadzą się ciasno – krewni, sąsiedzi, znajomi, przypadkowi ludzie z ulicy. Starają się zachować ciszę. Kobiety martwią się o dzieci. Panuje atmosfera modlitwy i nasłuchiwanie odgłosów bomb. 6 sierpnia ktoś krzyknął, że powstanie upadło. Wszyscy się poruszyli, nie rozumieli dlaczego. Po chwili zdementowano plotkę. Powstanie trwa nadal.

 

Wzmaga się praca zespołowa cywili. Co chwila narrator słyszy wezwania: Kto do gaszenia?, Kto do odgrzebywania zasypanych?, Gasić bomby!, Kto pomoże nieść rannego?.

Działa już gazetka powstańcza. Ale wtedy nikt nie jest w stanie doliczyć się ofiar. Ludzie wciąż kopią pod ziemią przejścia do kolejnych piwnic. Miron wraz z towarzyszami przenosi się pod różne adresy. Życie cywili odbywa się pod ziemią. Dochodzą tylko wiadomości o tym, co Niemcy zbombardowali na powierzchni, jak przesuwa się linia obrony powstańców. Spośród faszystów największe spustoszenie sieją Ukraińcy. Wszyscy się ich boją. Polacy są rozstrzeliwani, podpalani w domach, chorzy wyrzucani żywcem w okien szpitali. W 1964 lub 65 roku ustalono, że tylko w dniach 5 i 6 sierpnia zabito kilkadziesiąt tysięcy osób na samej Woli.

Miron pomaga sanitariuszce przenieść ranną kobietę pod inny adres. Szpital powstańców mieści się w gmachu Sądów. Panuje tu chaos, płacz, spazmy, wielki pośpiech, bo przybywa rannych.

Ludność przemieszcza się coraz bliżej Starówki. Wszyscy rozważają jak się dostać na Pragę, bo: na Żerań-Jabłonnę. A tam już w Jabłonnie Rosjanie.

Miron orientuje się, że zabrał Mamie klucze od domu na Chłodnej. Chce się tam dostać, bo martwi się o rodzinę. Powstańcy zatrzymują narratora. Chłodną opanowali już Niemcy. Teraz więc Miron postanawia przeprawić się razem z Ireną i jej koleżankami na Rybaki, gdzie jest przyjaciel narratora, Swen. Na Rybakach (Starówka) panuje spokój. Swen, jego narzeczona, Matka Swena, ciotka, Zbyszek, pani Ad. z córką śpią w piwnicy, kiedy narrator i jego znajome docierają na miejsce.

Ukryci cywile ciągle śledzą, co się dzieje na powierzchni. Docierają gazetki powstańcze, wydawane przez AK i AL. Kobiety gotują na prowizorycznych kuchniach z cegieł, mężczyźni i starsze dzieci zdobywają jedzenie. Biega się po wodę tam, gdzie akurat pękła rura od wystrzału. Słucha się radia. Nie jest ważne czy ludzie się znają, czy nie. Jeśli ktoś dochodzi, znajduje się kawałek miejsca dla każdego. Jest upał – zarówno od bomb, miotaczy ognia, tłumu i ścisku w schronach, jak też z powodu gorącego lata. Wszędzie, gdzie tylko jest fragment ziemi na ulicach, kwitną ziemniaki, zasadzone po wybuchu wojny.

 

Odczytywanie z gazetki bądź wygłaszanie wiadomości z frontu odbywa się z tak wielkim namaszczeniem, jak odprawianie mszy św. 7 sierpnia okazuje się, że przepłynięcie Wisły jest niemożliwe. Ciągle odbywa się tam ostrzał. Narrator przypomina sobie, jak żałował swojej nieobecności w Warszawie w drugiej połowie września 39 roku. Miało wtedy miejsce słynne 12-godzinne bombardowanie miasta (25 września). Teraz, kiedy Miron jest w centrum zdarzeń, pragnąłby stąd uciec jak najdalej.

Kolejne relacje narratora dotyczą zabawnych sytuacji wśród znajomych. Celinka z koleżanką chodziły codziennie do pracy w Ośrodku Zdrowia na Parysowie. Ich zapał i chęć pracy nie mogły być jednak zrealizowane. Ośrodek zbombardowano po kilku dniach. Długo się naurzędowały – śmieje się Swen i Miron.

Wiele osób korzysta z pomocy sióstr sakramentek podczas powstania. Wydają one darmowe obiady przy ul. Starej. Akcja trwa do około 13 sierpnia.

Autor dzieli się swoją wiedzą na temat zgromadzeń zakonnych, kościołów, zabytkowych bram – mówi o stylu architektonicznym, o detalach zdobiących wnętrza i frontony.

W połowie sierpnia są jeszcze w rękach powstańców duże części: Mokotowa, Żoliborza, Czerniakowa, Powiśla, Śródmieścia. Łączność „górą” jest coraz trudniejsza, więc powstańcy i łącznicy (dziewczyny i mali chłopcy) schodzą do kanałów. Niemcy zajmują niestety wodociągi, elektrownię, Stawki (tu były zapasy żywności). Sytuacja w stolicy jest coraz gorsza.

Miron wpada na pomysł chodzenia na spacery i wraz ze Swenem zwiedzają kolejne piwnice i wykopane w ziemi schrony. Po jednym z silniejszych bomabardowań, rodzina Mirona i Swena chce przenieść się do tunelu pod jedną z kamienic, gdzie schroniła się ciotka Trocińska. Panowały tu jednak przeciągi i bardzo niskie temperatury. Wszyscy przenoszą się znów do piwnic.

Ułożono litanię, którą szybko zaczęły modlić się i inne schrony: Od bomb i samolotów - wybaw nas, Panie, Od czołgów i goliatów - wybaw nas, Panie, Od pocisków i granatów - wybaw nas, Panie, Od miotaczy min - wybaw nas, Panie, Od pożarów i spalenia żywcem – wybaw nas, Panie....

15 sierpnia Rosjanie zdobywają Pragę. Na Wiśle zatrzymuje się jednak front wschodni. Armia Czerwona nie włącza się w powstanie warszawskie.

 

Alianci organizują zrzuty broni dla powstańców, lecz niewiele z wysłanych samolotów dociera nad Warszawę i do rąk Polaków. Niemcy wprowadzają do walki nową broń („V”).

W piwnicach powstają kolejne szpitale. Przybywa ciężko rannych, ludzie coraz częściej nie wracają do swoich bliskich w schronach.

Mirona męczy świadomość, że zabrał przez przypadek klucze od domu Matki. Odwiedza więc rodzinę na Bielańskiej 16, by dowiedzieć się czegoś. Mieszka tu ciotka Limpcia (Olimpia) i Babka Frania (kuzynka Matki Mirona).

Narrator przytacza słowa piosenki, śpiewanej w tamtych dniach przez wielu, wprowadza fragmenty wierszy. Wciąż powtarza się naśladowanie przez Białoszewskiego odgłosów bomb, miotaczy, wybuchów, świstu granatów, np. wh...sz...wh rzsz...wh...sz; wijuuu; kha... kha... kha.

Często Miron i Swen muszą robić wypady na miasto, do różnych mieszkań, w poszukiwaniu jedzenia, głównie mąki, ziemniaków, kaszy.

Kiedy po uroczystej mszy z okazji Maryjnego Święta 15 sierpnia, Niemcy bombardują sakramentki, siostry rozdają z klasztoru wszystko dla cywili, zwłaszcza jedzenie i zwierzęta. Wcześniej ukryte za kratami siostry klauzulowe, stają się teraz działaczkami, sanitariuszkami.

W schronach jednak nadzieja upada. Kobiety nawołują do poddania się. Gazetki z 17 sierpnia donoszą o zbombardowaniu katedry przez Niemców. Miron wraz z rodziną i bliskimi Swena postanawiają przenieść się do skramentek, a potem do piwnic bliżej Miodowej. Panuje chaos, w którą stronę iść, gdzie się ukryć, bo ciągle wybuchają bomby. Wysypują się suchary, które Miron zbiera z narażeniem życia. Wreszcie udaje się znaleźć jakieś miejsce na Miodowej.

Jest to piwnica spalonego przed pięcioma dniami domu Izby Rzemieślniczej, Miodowa 14. Pachnie pożarem. Narrator pamięta taki zapach z 39 roku. Długo czuć, że dom się palił, chyba ponad pięć lat. Dziwne jest to, że nie spaliły się zupełnie fotele. Na jednym z filarów wisi krzyż z Chrystusem. Teraz podczas nalotów wszyscy chowają się we framudze. Ludzie nauczyli się, że tylko one są niezniszczalne, zostają najdłużej. Stanowią więc najbezpieczniejsze miejsce, tak samo jak filary. Po każdym trafieniu gdzieś blisko kryjówki sypie się tynk, pył, kurz. Czasem wpada nawet do jedzenia, ale to nikomu nie przeszkadza. Mama Swena wysyła Mirona po jakieś naczynia. Narrator wychodzi ze schronu i odnajduje w jednym z mieszkań filiżanki. Okazuje się, że tuż po wyjściu Mirona gorący odłamek bomby trafił w miejsce, gdzie narrator wcześniej siedział.

 

 

 

Miron, Lusia i Swen robią konkurs literacki. Na skrawkach papieru, ołówkami, piszą młodzi tekst na wybrany temat. Odmierzają czas. Co chwila biegną do framugi, by potem znów kontynuować pracę. Potem jak zawsze w schronie: modlitwa, różaniec, pranie koszul od pyłu i dla schłodzenia się. Nadchodzi noc.

Cywile liczą uderzenia bomb. Raz dochodzi nawet do 123. Słychać nadjeżdżające czołgi i „szafy”, czyli miotacze min, miotacze ognia, granatniki. Schron staje się coraz bardziej ażurowy, bo po każdym uderzeniu w okolicy – na Miodowej, Kapitulnej, od Krakowskiego – sypie się coś z konstrukcji domu. Ubywa jedzenia. Teraz Mama Swena przygotowuje dla wszystkich tylko jeden posiłek dziennie – z resztek kaszy. Suchary, nazbierane przez kobietę też powoli się kończą. Miron chce przeczytać Swenowi swój poemat. Przyjaciele odkładają to jednak na później, bo trzeba zdobyć wodę.

Na Rybaki przychodzi rodzina z ciotką, która wciąż jęczy z bólu po poparzeniach w pożarze. Wszyscy z czasem uciszają ciotkę. Kobieta staje się uciążliwa zwłaszcza nocami. Nowe kobiety robią jedzenie dla siebie. Reszta nie ma tego za złe. W pewnym momencie narrator stwierdza: Chciałem powiedzieć, że na Starówce nie miało się już co pogarszać. Ale nieprawda. To pogarszanie się właśńie nie miało dna. Okazywało się zawsze, że może być jeszcze gorzej. I jeszcze gorzej.

Ludzie czekają na wysadzenie mostów, ale one są nadal. Długo trzyma się Kolumna Zygmunta, stoi kościół św. Floriana na Pradze i cerkiew. Narrator wspomina ulubione melodie psalmów, przypomina sobie tekst nieszporów, na które uwielbiał chodzić przed wojną. Nagle teksty liturgiczne nabierają nowego znaczenia. Warszawa kojarzy się Mironowi z Jerozolimą, o którą walczą pokolenia, i której strzeże lub od której odwraca się Bóg starożytnych Izraelitów.

Jest coraz więcej problemów z wodą. Miron często udaje się na ulice w jej poszukiwaniu. Pewnego dnia umiera obolała od poparzeń ciotka. Rodzina wynosi ją przed kamienicę, ale jest ciągły ostrzał. Niepochowane ciało zostaje na zewnątrz, co zdarza się dość często na ulicach.

Podczas jednej z wypraw po wodę Miron znajduje arkusze papieru kancelaryjnego. Jest to jedna z cenniejszych zdobyczy i powód do prawdziwej radości dla narratora. Miron opowiada, jak 31 sierpnia 200 ludzi z batalionu „Chrobry” wróciło do swej kryjówki po akcji. Powstańcy odpoczywali nocą, gdy nagle uderzyła w ich piwnicę bomba. Nalot zabił wszystkich prócz czworga czy pięciorga ludzi. W 1946 r. Miron, pracujący później jako dziennikarz przy ekshumacji zwłok, będzie świadkiem wydobywania spod gruzów nóg, rąk, skrawków ubrań tych żołnierzy.

 

1 września Matka Swena, zajmująca się kuchnią, ogłasza wykończenie się zapasów żywności. Miron przyznaje się, że wraz ze Zbyszkiem pomyślał nawet o zabraniu obrączki zmarłej kobiety, siedzącej nadal przed wejściem do piwnicy.

Narrator często wraca myślami do pierwszego września 1939 r. Wspomina dobrą pogodę i dziwne przeczucie, towarzyszące mu od lat właśnie pierwszego września. Tego dnia 1944 roku okazało się, że Stare Miasto broni się ostatkiem sił, że Niemcy tłumią powstanie. Po wejściu wroga na Freta ogłoszono kapitulację Starówki. Było mało czasu na ewakuację, bo Niemcy mieli niszczyć schrony granatami.

Miron, Zbyszek i Swen zgłosili się do pomocy przy transporcie rannego kanałami do Śródmieścia. Tu Miron ma rodzinę – Ojca, Zochę (drugą, nieślubną żonę Ojca), Halinę. Kobiety z Rybaków, zwłaszcza Matka i ciotka Swena żegnają młodych z płaczem i wielką czułością. Miron nigdy przedtem ani później nie przeżył takiego rozstania z kimś. We trzech udają się do punktu zbornego, gdzie są umówieni z sanitariuszem Heniem.

Kanały podniecały wszystkich. W punkcie zbornym, czyli szpitalu za placem Krasińskich panuje bieganina. Wszyscy są rozemocjonowani. Ranny, którego Miron wraz z kolegami ma przenosić, jest postrzelony w dziewięciu miejscach. Trudno będzie ukryć przed strażnikami włazu do kanału, że jego stan jest ciężki. Ciężko ranni mają być zostawieni w szpitalu. Miron przypomina sobie książkę Victora Hugo, opisującą podobne przejście z rannym kanałami Paryża. Teraz Śródmieście zdaje się narratorowi tak odległe jak sam Paryż od Warszawy.

Najpierw narrator musi przedrzeć się wraz z rannym i innymi powstańcami przez ulice Starówki. Wejście do kanałów jest przy barykadzie na Miodowej. Ludzie pełzają, czołgają się, ciągną rannych po ziemi. Ostatni widok na powierzchni to kościół Garnizonowy. Zaraz potem Miron z powstańcem uwieszonym na plecach znajduje się w tunelu. Kanał jest wypełniony tak zwaną wodą do pół łydki. Tu w kanale odgłosy walki są bardzo przytłumione. Jest właściwie cisza, słychać tylko wydłużone głuche u-uu – uuuu – uu – uu – u i chlupotanie kroków. Ludzi jest cały rząd w kanale, na całej długości od Starówki do Śródmieścia. Szepty idących rozchodzą się tu jak w muszli albo studni. Na owalnych ścianach widać oznakowania kredą – nazwy ulic, strzałki, napisy. Przed zwartą grupą powstańców idzie sanitariuszka ze świecą. Trzeba bardzo ostrożnie przechodzić pod otwartymi włazami. Niemcy mogą zauważyć przechodzących, rzucić granat. Droga do Krakowskiego Przedmieścia zdaje się Mironowi bardzo długa. Trudno jest określić czas, jaki już upłynął. Co jakiś czas Miron oddaje rannego na plecy Zbyszka lub Swena. Powstaniec błaga o wodę, chce się napić tej z kanału. Sanitariuszka ratuje sytuację kostką cukru. Miron wciąż stara się podtrzymać chorego na duchu. Ściany są oślizgłe, pokryte grubą warstwą zielonej mazi. Nie można się zatrzymać na chwilę ani oprzeć. Wszystkim jest już coraz trudniej, ale nagle okazuje się, że pochód wkracza w Nowy Świat. Wyjście na Wareckiej już niedaleko.

 

Przy wychodzeniu z kanału trzeba było czekać. Przed grupą Mirona szedł dwustuosobowy konwój „Parasola”. Okazuje się, że nie tylko Miron niósł rannego na plecach. Za tych pozostawionych, zwłaszcza rannych żołnierzy wszyscy czują się winni. Przy wyjściu pomaga Mironowi dwóch ludzi. Narrator jest wyczerpany. Chorego zabierają na nosze sanitariuszki.

Miron, Swen i Zbyszek udają się na Chmielną 32, do Ojca Mirona. Narrator był umówiony z Haliną na 1 sierpnia, a dziś jest miesiąc później – 1 września. Wszyscy trzej są zaskoczeni, kiedy dozorca informuje, że rodzina śpi w mieszkaniu, a nie w schronie w piwnicy. Okazuje się, ze w Śródmieściu panują w miarę normalne warunki. Jest woda, jest jedzenie, świeże ubrania. Obudzona pocałunkiem Mirona Halina zaraz zajmuje się przybyłymi. Przybyli z kanału muszą się przede wszystkim umyć i zjeść. Ludzie jedzą podczas wojny właściwie wszystko, byle kalorycznie – np. makaron ze smalcem (okraszony).

Trwają rozmowy o aktualnych wydarzeniach. Ojciec, Zenek, jest w AK, Zocha ma kuchnię na kwaterze. Przybyli ze Starówki dowiadują się o liniach frontu w Warszawie, że za Marszałkowską jest gorzej, że tu u nich ataki Niemców są przewidywalne, że dowództwo AK mieści się w gmachu PKO na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, że są rozkazy. Ojciec Mirona, Zenek należy do AK. Nie poświęca się jednak bez potrzeby, sam decyduje, kiedy przyznać się do służby, a kiedy udać, że się nie jest w AK.

W Śródmieściu panują w miarę ścisłe reguły wojskowe. Dowództwo stara się utrzymać maksymalną dyscyplinę dzielnicy. Trzeba znać hasło i odzew, które zmieniają się codziennie. Powstańcy zatrzymują przechodniów do prac publicznych – kopań, kuż, barykad, legitymują po zmroku. Dlatego też przybyli ze Starówki muszą znaleźć sobie tu pracę. Miron zastanawia się z Haliną nad przystąpieniem do powstania, podobno niechętnie przyjmują nowych, ponieważ brakuje powstańcom broni.

W tym momencie sytuacja powstania jest tragiczna. Niemcy zbombardowali Wolę, Starówkę, inne dzielnice. Ocalała prawie jedna trzecia Śródmieścia z pozorami porządku. Z dowództwem AK i gazetką pięciominutowa „Rzeczpospolita Śródmieścia”. Niemcy zapuszczają się i tutaj, robią naloty, wpadają z czołgami na niektóre ulice. Ojciec i Halina opowiadają o bohaterskich Polakach, którzy odpierają ataki wroga – o smarkaczu, który butelkami z benzyną zniszczył kilka czołgów; o rodzinie, która mimo kilkakrotnych próśb upierała się, że nie wyjdzie z piwnicy swego domu i zginęła; o kobiecie, która dzięki lamentowaniu na ulicy otrzymała pomoc w przenosinach noszy z jej rannym synem, Jankiem Markiewiczem. Po wojnie Irena P. opowiada Mironowi o koncercie szopenowskim, granym przez Woytowicza w kawiarni na Nowym Świecie. Muzyka rozlegała się na ulicy pomimo nalotu. Pianista nie przerywał, nikt ze słuchaczy nie reagował na bomby. Halina mówi, jak w kinie „Apollo” wyświetla się film dokumentalny z walk w kościele Świętego Krzyża.

 

3 września narrator znów wraca myślami do tego samego dnia sprzed pięciu lat. W 1939 r. ktoś śpiewał na ulicach Warszawy „Marsyliankę”, bo Francja i Anglia przystąpiły do wojny. Teraz, w 1944 r., Miron urządza odczyt swego poematu, napisanego w schronie na Rybakach oraz początku dramatu o powstaniu. Wśród słuchaczy są Halina, Zbyszek i Swen.

Na ulicach wciąż przybywa ciał zmarłych. Nie chowa się ich już, tylko pali na stosach z powodu zagrożenia epidemią. Miron, tak jak większość cywili, zaczyna chorować na wymioty i biegunkę. Nie wiem, czy najpierw zaczęło się bombardowanie, czy wielka sraczka – mówi narrator. 4 września Ojciec każe Mirono...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin