Chłopi - Władysław Stanisław Reymont.doc

(526 KB) Pobierz
Biografia Władysława Stanisława Reymonta

Biografia Władysława Stanisława Reymonta

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Władysław Stanisław Reymont Zanim zdasz na studia, czeka Cie matura. Pomożemy...
Władysław Stanisław Reymont

Władysław Reymont urodził się 7 maja 1867 we wsi Kobiele Wielkie koło Radomska jako syn wiejskiego organisty. Matka Antonina z Kulczyckich pochodziła z rodziny o szlacheckim rodowodzie. Reymont nie otrzymał dokładnego wykształcenia, swoją karierę szkolną skończył na uzyskaniu dyplomu czeladnika krawieckiego. Zawodu uczył się w Warszawie w zakładzie szwagra Konstantego Jakimowicza. W roku 1884 młody Reymont – mający już za sobą pierwsze próby pisarskie - zostaje wydalony z Warszawy za prace konspiratorskie.

Miłość do teatru sprawiła, że przyszły noblista postanowił zostać aktorem. W 1885 przystępuje do trupy aktorskiej, gdzie występuje pod pseudonimem Urbański. Niestety nie udaje się zrobić kariery. Jego następna posada nie ma już nic wspólnego z artystycznym rzemiosłem, Reymont pracuje jako dozorca plantowy na Kolei Warszawsko-Wileńskiej. W tym czasie rozważa wstąpienie do klasztoru, koresponduje z Paulinami. Jednak zostaje
pisarzem.

Na rok 1892 przypada debiut literacki Reymonta: nawiązuje współpracę z „Głosem”, tu publikuje korespondencje Spod Rogowa pod pseudonimem „Księżak”. Pierwsze utwory pod własnym nazwiskiem opublikuje w roku następnym. 8 grudnia 1993 Reymont jedzie do Warszawy, tu żyje w opłakanych warunkach, ale wciąż pisze i się rozwija. Przełomowy okazuje się następny rok. Pisarz idzie na pielgrzymkę do Częstochowy, owocem tej wyprawy jest powieść Pielgrzymka do Jasnej Góry, która odnosi wielki sukces wydawniczy. Jeszcze tego roku w lipcu wyjeżdża do Londynu na zjazd Towarzystwa Teozoficznego, a w drodze powrotnej bawi jakiś czas w Paryżu. Potem odbywa jeszcze wycieczkę do Włoch wraz z Jakimowiczem.

Kiedy w roku 1895 podpisuje umowę na książkę o Łodzi, przenosi się do tego miasta, by móc obserwować je z bliska. Miedzy 1896 a1899 przebywa głównie we Francji (Paryżu
oraz Ounarvill), gdzie pisze Ziemię Obiecaną. W następnych latach wychodzą kolejne powieści: Komediantka”(1896), Fermenty (1897), Lili (1899) oraz Sprawiedliwie (1899) .

Niezwykle ważnym w wydarzeniem w życiu Reymonta okazał się jego udział w katastrofie kolejowej we Włochach pod Warszawą w roku 1900. Odszkodowanie dało mu niezależność finansową, co pozwoliło mu spokojnie zająć się pisaniem.

 

W Krakowie 1902 poślubił Aurelię z Szajcnardów Szabłowską, po czym wyjechał do Francji i Włoch. Podobne podróże odbywał odtąd co roku, aż do pierwszej wojny światowej. W kraju przebywa głównie w Warszawie oraz ukochanym przez młodopolan Zakopanem. Wychodzą kolejne tomiki nowel i opowiadań:Przed świtem (1902), Z pamiętnika (1903), Burza (1908), Na krawędzi (1907) oraz słynna powieść Wampir (1904). W latach 1902-1908 na lamach „Tygodnika Ilustrowanego” ukazuje się powieść Chłopi. Oprócz tego wydaje zbiór Z ziemi chełmskiej (1909), związany z prześladowaniami unitów, za co władze carskie wytaczają mu proces. Rok później wychodzi szkic powieściowy pt. Marzyciel, a w „Tygodniku Ilustrowanym” rozpoczyna się druk trylogii historycznej pt. Rok 1794

W latach 1914 -1918 Reymont bierze udział w pracach Wydziału Dobroczynności Rady Głównej Opiekuńczej. Ponadto w czasie I wojny światowej aktywnie działa w komitetach obywatelskich oraz prezesuje Komitetowi Warszawskiej Kasy Przezorności i Pomocy dla Literatów i Dziennikarzy. Powstaje nowela Za frontem (1919). W 1919-1920 dwukrotnie wyprawia się do Stanów Zjednoczonych — jako delegat Ministerstwa Spraw zagranicznych — próbując się zdobyć poparcie tamtejszej Polonii dla pożyczki narodowej. W 1920 kupuje majątek ziemski Kołaczkowo koło Wrześni, gdzie spędza każde wakacje. Nie zaprzestaje jednak działalności publicznej, w roku następnym zostaje powołany na prezesa poznańskiego oddziału Związku Literatów oraz wchodzi do zarządu Spółdzielni Kinematograficzno-Artystycznej „Artfilm”. Wychodzą ostatnie powieści pisarza: Osądzona. Dwie powieści (1923), Bunt. Baśń (1924). W listopadzie 1924 roku otrzymuje nagrodę Nobla za Chłopów. Niestety Reymont podupada na zdrowiu i zaraz musi udać się do Nicei na kurację.

Jeszcze tuż przed śmiercią Reymont żyje bardzo intensywnie, w maju przebywa w Paryżu, a po powrocie do kraju przystępuje do PSL „Piast”. Jednak już we wrześniu był zmuszony poddać się kuracji w poznańskim szpitalu. W październiku wraca do Warszawy, ale wciąż źle się czuje, umiera 5 grudnia 1925.

 

Władysław Reymont - biografia (notatka szkolna)

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Władysław Stanisław Reymont (właściwie Rejment) to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy. Żył w latach 1867-1925. Jego biografia stanowi przykład typowego młodopolskiego awansu kulturalnego przedstawiciela warstwy chłopskiej.

Parał się różnych zawodów (był krawcem oraz dozorca na kolei), marzył o aktorstwie, rozważał wstąpienie do klasztoru, ale dzięki wielkiej ambicji i odrobinie „szczęścia w nieszczęściu” (udział w katastrofie klejowej i odszkodowanie) udało mu się wprowadzić swoje nazwisko do kanonu literatury światowej. Mieszkał głownie w Warszawie, ale dużo podróżował, do Francji, Włoch, w końcu do Ameryki. Pisał głównie powieści, nowele oraz opowiadania. Najsłynniejsze to Chłopi (1902-1908), za których otrzymał nagrodę Nobla 1924 oraz Ziemia Obiecana (1899).

 

Władysław Reymont - charakterystyka twórczości

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Kim właściwie jest Władysław Stanisław Reymont?
Należy on do pisarzy, z którymi łatwo wchodzić w zażyłość. Ani śladu w nim bowiem wieszcza, kapłana, maga. Nie utrudnia dostępu do niego przerafinowana wirtuozeria kunsztu czy wymyślność tematyki, zawiłość filozoficznych spekulacji czy niejasność wieloznacznych symbolów. Opowiada przeważnie o śmiecie, który znamy z osobistego doświadczenia, a opowiada językiem bliskim naszej codziennej mowie. Widzi więcej i ostrzej niż my, opowiada barwniej i ciekawiej, to prawda, ale obserwując i opowiadając, zachowuje się nie jak artysta-profesjonał, świadomy w każdym momencie reguł, wymagań i interesów swego fachu, lecz jak utalentowany laik o nadczułym „arcyoku”, nie wiedzący o tym, że „mówi prozą”. I dlatego nie wzbudza respektu: wydaje się bowiem kimś skazanym na pisanie „prosto z życia”, osobliwą hybrydą, w której naiwność widzenia i spontaniczność twórczości skojarzyły się kaprysem losu z niezwykłej miary talentem. Słowem: jakiś Homer-Nikifor. (Licheński, 7)



Ta „prostota” twórczości Reymonta to jednak tyko pozór. Przy bliższym zapoznaniu się z jego dziełami natrafiamy na mnogość różnorodnych problemów. Uważny czytelnik dostrzeże, że twórczość Reymonta można by zaklasyfikować „do różnych szkół i kierunków literackich z przełomu XIX i XX stulecia”.

Charakteryzując twórczość Reymonta badacze przede wszytki zwracają uwagę na jego szczególny talent obserwacyjny. Mówi się, że na kartach zapisanych jego piórem przejrzyście widać ślad patrzenia – uważnego, dociekliwego, głębokiego pełnowymiarowego. Obserwacja świata u Reymonta odbywa się wszystkimi zmysłami, jak to ujął Zygmunt Falkowski, jest on „urodzonym sensualistą”. Reymont potrafi z równym talentem przybliżyć najdrobniejsze elementy opisywanej rzeczywistości oraz panoramiczny przekrój przez społeczeństwo.

Ważnym elementem jego warsztatu pisarskiego jest poetyka naturalistyczna. Prawdopodobnie znał Zolę – francuskiego prekursora naturalizmu – oraz wypowiedzi Sygietyńskiego o tym nurcie, jednak naturalizm był dla Reymonta czymś naturalnym. Jak zauważa Stefan Lichanski:

(…)do naturalizmu „było mu po drodze”.

Przystawał szczególnie do twórczości Reymonta naturalistyczny postulat faktograficznego odzwierciedlania rzeczywistości – zarówno w ogóle, jak i w szczególe. Autor Chłopów nie dał się zamknąć w programie tej nowej szkoły – „pozostał do końca życia naturalista spontanicznym” (Licheński, 15).

Innym ważnym nurtem – po części stojącym w sprzeczności do naturalizmu – w którego obręb można wpisać twórczość Reymonta jest impresjonizm. Najwyraźniej jest to widoczne w Komediantce oraz Fermentach.

Życie pochwycone jest w swojej drgającej ruchem, migotliwej powierzchni. Jak obrazach impresjonistów, nie czuć tu żadnej konstrukcji, a przecież wszystko komponuje się samo, w ty, ujęciu jest nadmiar, a jednak nie ma przeładowania. Nic nam harmonii nie gwarantuje, ani nie zabezpiecza, a ona jednak jest.(Kołaczkowski, 476-482)


Reymont czerpie zarówno z dorobku realistycznej prozy pozytywizmu, jak również z nowatorskich rozwiązań. Z pozytywizmem łączy go przede wszystkim szczególne umiłowanie dla Sienkiewicza. Można znaleźć w jego twórczości również echa romantyzmu, szczególnie „pogłosy Mickiewicza”. Z czasem zbliża się coraz bardziej do modernizmu – często wskazuje się na analogię między jego twórczością a dziełami Przybyszewskiego.

Niezwykłość twórczości Reymonta polega w dużej mierze na tym, że scala ona w harmonijnym układzie wiele często sprzecznych ze sobą tendencji. Dzieła Reymonta wbrew pozorom bywają bardzo trudne do klasyfikacji, a przez to otwierają przed badaczem wiele fascynujących problemów.

 

Władysław Reymont - kalendarium twórczości

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

1888 - pierwsze zapiski początkującego pisarza;
1891 – powstają pierwsze opowiadania: Pracy!, Franek, Suka;
1892 - nawiązanie współpracy z „Głosem”; tu publikacja korespondencji pt. Spod Rogowa pod pseudonimem „Księżak”;
1893 - debiut pod własnym nazwiskiem [opowiadanie];
1894 - pierwodruk Pielgrzymki do Jasnej Góry w „ Tygodniku Ilustrowanym”; wydanie książkowe w 1895;
1896 – Komediantka;
1897 – Fermenty (II tom Komediantki);
1897 - tom nowel pt. Spotkania;
1897 – Ziemia obiecana pierwodruk w „Kurierze Codziennym”; wydanie książkowe w 1899;
1899 - Lili „żałosna idylla” z życia aktorów;
1899 – Sprawiedliwie (szkic powieściowy);
1900 – 2. tom nowel pt. W jesienną noc;
1902-1908 – pierwodruk Chlopów w „Tygodniku Ilustrowanym”; wydanie książkowe 1904-1909
1902 – Przed świtem (nowele i opowiadania)
1903 – Z pamiętnika (nowele i opowiadania)
1904 – pierwodruk powieści Wampir w„Kurierze Warszawskim”; wydanie książkowe w 1911;
1907 – Na krawędzi (nowele i opowiadania)
1908 – Burza (nowele i opowiadania)
1909 - pierwodruk Z ziemi chełmskiej w „Tygodniku Ilustrowanym”; wydanie książkowe w 1910;
1910 – Marzyciel (szkic powieściowy)
1911-1915 - pierwodruk trylogii pt. Rok 1794 ( powieść historyczna o czasach insurekcji kościuszkowskiej) w „Tygodniku Ilustrowanym”; kolejne części to: Ostatni sejm Rzeczpospolitej, Nil desperandum, Insurekcja; wydanie książkowe w latach 1913-1918;
1919 – Za frontem (nowela)
1923 - Osądzona. Dwie powieści
1924 - Bunt. Baśń

 

 

Chłopi - streszczenie

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Bociany Zanim zdasz na studia, czeka Cie matura. Pomożemy...
Bociany
Józef Chełmoński

TOM PIERWSZY: JESIEŃ

Rozdział I

Ksiądz przywitał troskliwie, idącą na zimowe żebry starą Agatę. Przez chwilę rozmawiał z kobietą o jej ciężkim losie (dzieci wygnały ją z domu), po czym włożył jej w ręce kilka monet i pobłogosławił. Kiedy Agata odeszła ksiądz chciał modlić się brewiarzem, ale zadumał się nad roztaczającym się jesiennym krajobrazem. Ruszył w drogę w stronę kaplicy, co rusz to zagadywał jakiegoś przechodnia, chwile zatrzymał się koło grupy ludzi, pracujących na polu. Pobłogosławił wszystkim, porozmawiał i odszedł. Stojący na polu poczęli chwalić księdza, ale przywołani do porządku przez Annę szybko wrócili do pracy.

Wzięli się chyżo za robotę i w cichości, że ino słychać było dziabanie motyczek o twardą
ziemię, a czasem suchy dźwięk żelaza o kamień. Czasami ktoś niektoś wyprostował zgięty i
zbolały grzbiet, odetchnął głęboko, popatrzył bezmyślnie na siejącego przed nimi i znowu
kopał, wybierał z szarej ziemi żółte ziemniaki i rzucał do kosza, przed się stojącego.
Ludzi. było kilkanaścioro, przeważnie starych kobiet i komorników, a za nimi bieliły się
dwa krzyżaki, u których w płachtach leżały dzieci raz w raz popłakując.



Kobiety znowu zaczynają gadać to o Agacie, to o Dominikowej, którą posądzają o czary i jej córce Jagnie, która tylko się stroi i rozgląda za mężczyznami. Nagle do Hanki przybiegła Józka Borynówna z wiadomością, że zdycha jedna z krów. Tymczasem słońce zachodzi i wszyscy przerywają pracę. Jeszcze tylko Jagustynaka plotkuje o Borynie, twierdzi, że gospodarz jeszcze krzepki i każda panna by za niego poszła.

Rozdział II

Na Borynowym podworcu, obstawionym z trzech stron budowlami gospodarskimi, a z
czwartej sadem, który go oddzielał od drogi, już się zebrało dość narodu; kilka kobiet radziło i
wydziwiało nad ogromną czerwono-białą krową, leżącą przed oborą na kupie nawozu.



Hanka rozpaczając nad chorą krową, posłała Józkę po Ambrożego, który zna się na leczeniu. Niestety było już a późno. Na podwórku pojawił się Boryna z synem Antkiem, rozwścieczony gospodarz, krzyczał na kobiety, że zmarnowały mu zwierzę. Wszyscy rozeszli się, widząc, że złość gospodarza może się skończyć bijatyką. W końcu Boryna zażądał posiłku, więc udano się do domu.

 

Dom był zwykły kmiecy – przedzielony na przestrzał sienią ogromną; szczytem wychodził na podwórze, a frontem czterookiennym na sad i na drogę.
Jedną połowę od ogrodu zajmował Boryna z Józią, a na drugiej siedzieli Antkowie. Parobek z pastuchem sypiali przy koniach.



Nieco udobruchany gospodarz zarządził oporządzenie krowy i poszedł spać. Witek, który pasł krowę i boi się gniewu Boryny, prosi o pomoc Józię. Tymczasem gospodarz wstał i udał się do wójta, by dowiedzieć się o oskarżenia, jakie rzuciła na niego Jewka. Po drodze rozmyśla o zmarłej żonie. Wójt podsunął gościowi myśl o nowej żonie, proponując mu Jagnę Dominikową, co wyraźnie spodobało się Borynie, choć nie dał tego po sobie poznać, jednak wracając do domu, nadrobił drogi, by przejść koło domu Jagny. Myśl o małżeństwie podobała mu się bardziej o tyle, że nie chciał przepisywać gospodarki na dzieci, poza tym Jagna miała spory posag. Wieczorem leżąc w łóżku rozmyślał o Jagnie.

Rozdział III

Kuba pierwszy się obudził i zaczął chodzić po gospodarstwie, chwilę pobawił się z psem Łapą, by zaraz zająć się obrządkiem. Potem poszedł obudzić Witka, który wstawszy, siadł przed chałupą i bawił się z ptaszkami. Nagle pojawił się Boryna i nie bacząc na lamenty parobka, począł go bić za zmarnowanie najlepszej krowy. Następnie stary gospodarz począł budzić syna (Antka) i wydawać mu polecenia, co skończyło się kolejnym już spięciem między mężczyznami. Boryny wydał resztę poleceń i pojechał na sąd.

Przed sądem panował gwar. Wiele ludzi czekało na rozstrzygnięcie sporu. Jedna sprawa dotyczyła Dominikowej – matki Jagny – więc Boryna uważniej się jej przyglądał. Oskarżano Bartka Kozła o przywłaszczenie sobie świni Dominikowej. Po przerwie przyszła pora na spraw Boryny. Jewka, która służyła przez pewien czas u niego, twierdziła, że wygnał ją z dzieckiem (którego był ojcem) i nie zapłacił jej za posługę. Płakała i krzyczała, ale nikt nie dał jej wiary, nie miała również żadnych świadków na potwierdzenie swoich słów. Boryna wygrał sprawę i poczuł wielką ulgę. Poczekał na Dominikową, by pójść z nią do karczmy napić się wódki. Matka Jagny uznała, że to kowal namówił Ewkę na to oskarżenie, byle tylko pognębić teścia. Wracali do wsi razem, w drodze kobieta zaczęła się podpytywać, czy Boryna nie zamierza się jeszcze ożenić, na co ten odpowiedział: „I... nie bierą mnie już ciągotki do kobiet, za starym...” Rozmowa toczyła się dalej, a tymczasem Dominikowa zobaczyła córkę, chciała zejść do niej, ale obrabiającą z innymi kobietami len. Boryna grzecznie powitał Jagnę i pomyslał: „Dzieucha kiej łania... W sam raz”.

 

Rozdział IV

Niedziela. Kuba pilnował inwentarza i uczył niechętnego Witka pacierza. Wystrojeni ludzie już szli do kościoła. Kuba pobiegł na plebanie zanieść księdzu kilka kuropatw, za co otrzymał „cała złotówkę” oraz błogosławieństwo od dobrodzieja. Rozradowany poszedł do kościoła i staną z przodu, tam gdzie wójt i najbogatsi gospodarze, przez co usłyszał kilka słów nagany. Modlił się żarliwie, a w czasie kazania wpatrywał się w księdza, jak w jakiego Archanioła. Kapłan tak żarliwie wzywał do nawrócenia, że po całym kościele rozszedł się żałosny płacz wiernych. Gdy Jambroży zbierał ofiarę, Kuba rzucił swój pieniążek i długo wybierał resztę, jak to czynią gospodarze. Potem podczas procesji szedł blisko niosących baldachim i śpiewał głośno w uniesieniu.

Po procesji wszyscy zbierali się na przykościelnym „smętarzu”. Kuba nie śpieszył się wyjątkowo na obiad i stał z resztą, rozglądając się naokoło i rozmawiając ze znajomymi. Wśród zebranych stał kowal, na którego co i rusz spoglądał Boryna, bojąc się gadania zięcia. Jednak Jagna odciągnęła wzrok Maćka, szła powoli z matką, piękna i strojna. Kobieta rozglądała się naokoło, a gdy jej oczy ujrzały Antka, oblała się rumieńcem.

Obiad u Borynów był długi i smaczny. Józia tego dnia robiła za gospodynię, więc tylko chwilami przysiadała na ławie. Boryna zagadną Kubę o wizytę u księdza, ten z zapałem wszystko opowiedział. Wszyscy włączyli się w rozmowę o książkach i gazetach, które czyta ksiądz, co doprowadziło do kolejnej kłótni między ojcem a synem:

- I kowal z młynarzem trzymają gazetę.
- I... to i taka kowalowa gazeta! - rzekł urągliwie Boryna.
- Takutka sama kiej księża - powiedział ostro Antek.
- Czytałeś? Wiesz?
- Czytałem i wiem, a bo raz!
- I nie zmądrzałeś nic z tego, że się zadajesz z kowalem.
- La ojca to ino ten mądry, co chocia z półwłóczek ma abo i ogonów krowich z mendel.
- Zawrzyj gębę, pókim dobry! A to ino okazji szuka, żeby się kłyźnić! Chleb cię to rozpiera,
widzę... mój chleb...
- Ością on mi już stoi we grdyce, ością...
- Szukaj se lepszego, na Hanczynych trzech morgach będziesz jadł bułki.
- Będę żarł ziemniaki, ale mi ich niktój nie wymówi.
- Nie wymawiam ci i ja...

 

 

- Ino kto drugi?... Haruj jak ten wół, jeszcze ci słowa dobrego nie dadzą...
- We świecie jest lekciej, nie trza robić, a dadzą wszystko...
- Pewnie, że jest lepiej.
- To se idź i posmakuj.
- Z gołymi rękami nie pójdę.
- Kijek ci dam, cobyś się miał czym od piesków oganiać.
- Ociec! - wrzasnął Antek zrywając się z ławki, ale padł zaraz, bo Hanka ujęła go wpół, a
stary popatrzył groźnie, przeżegnał się, jako że już było po obiedzie, i odchodząc do izby
rzekł twardo:
- Na wycug do ciebie nie pójdę, nie!

Kuba myślał o czekających go wydatkach na kożuch i buty. Hanka z dzieckiem na rękach oraz Antek poszli na pole, rozmawiali co i rusz, o biedzie, o tym, że ojciec nie chce im przepisać ziemi. Kobieta narzekała coraz bardziej, a Antek nie słuchał, kiedy Hanka to zauważyła rozzłoszczona i smutna poszła sobie. Biedna kobieta nie miała nawet z kim porozmawiać. Nawet Kuba udawała, że śpi. Kiedy sobie poszła, otworzył oczy i patrzył w kierunku karczmy, bo go paliła „ta złotówka”. Poszedł, długo się namyślał, po czym kazał nalać: „Półkwaterek, ino krzepkiej!”. Żyd Jankiel, dowiedziawszy się zapłacie od księdza za kuropatwy, obiecał dać dziesiątaka za jednego ptaszka. Widząc zainteresowanie parobka dodał, ze za sarnę zapłaci całego rubla. Kuba początkowo nie chciała się zgodzić (nie wolno było zabijać zwierząt w pańskim lesie), ale że był już zadłużony u sprytnego Jankiela – zgodził się. Tymczasem w karczmie zrobiło się gwarnie, pijani ludzie tańcowali, szczególnie Franek młynarczyk skory był do zabawy. W alkierzu natomiast siedział Antek z kowalem, podeszła do nich również Jagustynka. Kowal rozprawiał o lepszym życiu, o tym że dworscy mają wszystko, że się uczą i są panami. Jagustynka rozzłościła kowala niedowierzaniem, więc ją wyrzucił z alkierza. Karczma opustoszała. Tylko Kuba jeszcze spał w popiele i nie chciał się obudzić. W końcu jednak dał się przekonać do wyjścia. Jankiel zdążył mu obiecać strzelbę, żeby mógł odpracować przepitego rubla. Zrozpaczony Kuba wracał do domu, nie wiedział, jak mógł przepić w jeden wieczór całego rubla.

Rozdział V

„Jesień szła coraz głębsza”. Wszyscy gorączkowo przygotowywali się na jarmark. W domu Borynów pracowano do późna w nocy. Wieczorem gospodarz począł pytać Kubę, czy zostanie u niego na służbie dłużej. Parobek wahał się, więc targowali się długo przy gorzałce, aż ustalili odpowiednie wynagrodzenie („trzy ruble i dwie koszule miasto zadatku”). Boryna trochę był zły, że tyle pieniędzy musi wydać, ale wiedział za co płaci – Kuba był doskonałym pracownikiem. Na koniec parobek prosił jeszcze, żeby Maciej nie sprzedawał źrebicy. Kochał to wierzę, bo je odchował i własnym kożuchem przykrywał.

 

Rano drogi do Tymonowa zapełniły się ludźmi zmierzającymi na jarmark.

Tyla narodu szło, jakby wieś cała wychodziła.
Szli gospodarze, co biedniejsi, szły kobiety, szły parobki i dziewczyny, i komornicy też szli, a i biedota sama – najemnicy tegoż ciągnęli, bo jarmark to był ten, na którym godzono się do robót i zmieniano służby.



Od Borynów na jarmark pojechał Antek z pszenicą i koniczyną, a Józia z Hanką pognały maciorę i wieprzka. Maciej poszedł później na piechotę, bo liczył, że się z kimś zabierze po drodze. Stało się nie inaczej, spotkał organistę, który zaproponował podwózkę. Na wozie siedział również Jaś, który przyjechał ze szkoły specjalnie na jarmark. Okazało się, że syn organisty po skończeniu szkoły ma iść na księdza. Mężczyźni trochę ponarzekali na ciężkie czasy. Niebawem z przodu ukazał się wóz Dominikowej. Kiedy organista ich wymijał, Boryna aż się obejrzał i krzykną żartobliwie: „Spóźnita się!”. Jagna tylko odkrzyknęła z uśmiechem, że zdążą. Jaś od razu zwrócił uwagę na urodę dziewczyny, natomiast organista dość pogardliwie wyraził się o Jagnie, co nie spodobało się Borynie. Gdy tylko dojechali do miasteczka podziękował za podwiezienie i pożegnał się.

Jarmark był wielki, kolorowy i głośny. Czego tam nie było: i pszenica, i zwierzęta, i książki nabożne, i zabawki, i czego tylko dusza zapragnęła. Boryna szybko odnalazł córkę i synową, dowiedział się, że jeszcze nie sprzedały świni, bo mało dają. Potem począł szukać Antka. Zobaczył go siedzącego na workach i twardo targującego się z Żydami. Boryna oznajmił synowi, że idzie do pisarza złożyć skargę na dwór, bo to z ich winy padła „jego graniasta”. Opowiedział wszystko pisarzowi, ten trochę podkolorował całą historię, napisał skargę i zgodził się występować w sądzie, jeśli sprawa przejdzie. Boryna pożegnał się i poszedł z powrotem na jarmark, a tam natkną się na Jagnę, wybierającą kapelusze. Dziewczyna zaczęła się go radzić, Boryna wykorzystał okazję i zaczął dziewczynę czarować, aż się zawstydziła. Zapraszał ją na wódkę, ale nie chciała, poszedł więc przed nią, by torować jej drogę wśród tłumu. Gdy doszli do stoisk z płótnami, dziewczyna aż wzdychał z zachwytu nad wstążkami, chustami. Boryna cały czas towarzyszył Jagnie, chciał jej nawet kupić wstążkę, ale się nie zgodziła. Maciej jednak nie dał za wygraną i odchodząc ofiarował dziewczynie jedwabną chustę i wstążkę, kupione, kiedy nie patrzyła. Jagna nagle zobaczyła żebrzącą Agatę, porozmawiały chwile.

 

Boryna idąc do Antka, spotkał kowala, który zaraz zaczął upominać się o swoje. Ale Boryna upierał się, że nic nie jest zięciowi winien. Poszli napić się wódki. W karczmie kowal znowu zaczął rozmowę o przepisaniu ziemi, na co Boryna oznajmił, że nic nie da póki żyw, a jak zechce to się i ożeni. Ale nieco uspokojony gospodarz obiecał kowalowi ciołka po graniastej. Rozeszli się do swoich. Jarmark dobiegał końca.

Rozdział VI

„Deszcz się rozpadał na dobre”. Cały świat zrobił się szary i smutny. Nastała powszechna cisza. Tego dnia cała wieś wycinała kapustę. Pod wieczór Jagna i Szymek kończyli swoją pracę, a Józia z Hanką swoją. Jagustynka zaczęła pytać o śluby, tak zeszło na ewentualny ponowny ożenek Boryny. Jagna słuchała w ciszy sprzeciwów Józi i Hanki. Kobiety umówiły się jeszcze „na obieranie” i rozeszły się do domów. W drodze powrotnej Jagna spotkała Antka, oboje szli dziwnie zmieszaniu, a młody Boryna namawiał dziewczynę by przyszła „w niedzielę na muzykę do Kłebów”. Jagna wahała się, ale po gorących zachętach Antka obiecała przyjść. W domu Jagna zastała starego człowieka –wędrownika świętego od grobu Jezusowego. Starzec właśnie wychodził, ale zapowiedział, że pewnie jeszcze wróci. Tymczasem przybył Jambroży. Poopowiadał trochę nowin, podano kolacja, po czym synowie Dominikowej „jak zwykle zajęli się sprzątaniem, myciem naczyń i obrządkiem”, a Jagna siadła z Jambrożym przed kominem. Starzec począł wypytywać Jagnę, czy kto się starał o jej rękę, itd. Komplementował dziewczynę, by zaraz wybadać, czy byłaby przychylna Borynie. Dominikowa zachęcona perspektywą dużego zapisu, powiedziała, żeby przysyłali swaty. Jagnie było wszystko jedno, zrobi, co matka każe. Zadowolony Jambroży poszedł od razu do Boryny. Dominikowa pytała potem córki, jak jej się ta propozycja podoba, ale Jagna jakby nie słuchała, siedziała zamyślona:

A bo to jej źle było przy matce? Robiła, co chciała, i nikt jej marnego słowa nie powiedział. Co ją tam obchodziły gronta, co zapisy, a majątki – tyle, co nic, abo i mąż? Mało to chłopów latało za nią? – niechby tylko chciała, to choćby wszystkie na jedną noc się zlecą...(...) jak matka każą, to pójdzie za Borynę... Juści, że go nawet woli od innych, bo kupił jej wstążkę i chustkę... juści... ale i Antek by kupił to samo... a i inne może... żeby tylko miały Borynowe pieniądze... każden dobry... i wszystkie razem... a bo ona ma głowę, żeby wybierać? Matki w tym głowa, żeby zrobić, jak potrza...

Tymczasem wpadła Józia z zaproszeniem na obieranie następnego dnia.

Rozdział VII

Kolejny dzień deszczowej pogody, wszyscy siedzieli po chałupach. Jagnie od rano było jakoś smętnie, nie mogła znaleźć sobie miejsca, bo niecierpliwie czekała na wieczorne obieranie u Borynów. Nagle do chałupy wszedł Mateusz, ten sam o którego Jagnę pomawiano najwięcej, „że z nim w sadzie nocami się schodzi, a często i gdzie indziej puszcza...”. Mężczyzna porwał dziewczynę i począł ją całować, oszołomiona próbowała się wyrywać, ale to był na nic. Na szczęście Jędrzej nadszedł, a potem matka, które od razu przegoniła parobka. Czas już było się ubierać i iść do Borynów.

U Boryny już było sporo ludzi.
Ogień buzował się na kominie i rozświetlał ogromną izbę, aż lśniły się szkła od obrazów i kołysały się te światy, czynione z kolorowych opłatków i na nitkach wiszące u czarnych, okopconych belek; na środku izby leżała kupa czerwonej kapusty, a w półkole, szeroko zatoczone, twarzami do ognia, siedziały rzędem dziewczyny i kilka kobiet starszych - obierały z liści kapustę, a główki rzucały na...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin