Diana Palmer - Long Tall Texans Most wanted 1 - Moj cudowny szef.pdf

(506 KB) Pobierz
dp
DIANA PALMER
Mój cudowny szef
PROLOG
Richard Dane Lassiter spoglądał na panoramę Houston z okna swego
gabinetu w eleganckim biurowcu. Patrzył nie widzącym wzrokiem na drobne
krople deszczu spływające po szybie. W zapadającym zmroku lśniły neony i
latarnie. Dane podświadomie usiłował odwlec nieuchronną konfrontację.
Lada chwila powinien przejść z gabinetu do poczekalni agencji
detektywistycznej. Musiał zbesztać sekretarkę, którą uważał niemal za swoją
krewną. Tess Meriwether była córką mężczyzny zaręczonego z jego matką. Nita
Lassiter i Wyatt Meriwether zginęli tragicznie na krótko przed ślubem. Ich
dzieci nie stały się wprawdzie powinowatymi, lecz mimo to Dane od paru lat
czuł się za Tess odpowiedzialny. Dlatego gdy dziewczyna straciła ojca, zatrudnił
ją u siebie i czuwał nad nią z daleka. Bolesne wspomnienia zawsze będą ich
dzielić, ale uczucie pozostało.
Można by je nazwać miłością, gdyby nie to, że Dane za wszelką cenę
chciał zachować dystans i świadomie zrażał do siebie Tess. Miał za sobą
nieudane małżeństwo. Został również ciężko ranny, gdy jako teksaski strażnik
tropił przestępców. Postrzał, który omal nie okazał się śmiertelny, spowodował
w życiu Lassitera wielkie zmiany. Dane odszedł z policji i założył własną
agencję detektywistyczną.
Skaptował do współpracy najlepszych miejscowych funkcjonariuszy. Jego
firma od początku cieszyła się dobrą opinią i zaufaniem klientów. Znacznie
gorzej układało się życie prywatne detektywa. Szczerze mówiąc, w ogóle go nie
miał. Została mu jedynie Tess, która unikała go jak ognia.
Lassiter odszedł od okna. Był wysoki i szczupły. Poruszał się zwinnie i
lekko; głowę nosił wysoko i patrzył na ludzi z góry. Wygląd i postawa
detektywa pozwalały się domyślać, że w jego żyłach płynie hiszpańska krew.
Odziedziczył po przodkach czarne oczy i włosy oraz ciemną karnację. Był
przystojnym mężczyzną, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Od lat unikał
kobiet; nie obchodziło go, czy może się podobać.
Matka znienawidziła go, bo zbytnio przypominał ojca, który porzucił
rodzinę, kiedy Dane był małym chłopcem. Pragnął okazać matce, jak bardzo ją
kocha, ale Nita po prostu nie miała dla niego czasu. Obojętność matki
pozostawiła głęboką skazę w jego osobowości. Ożenił się, gdy pracował w
policji Houston, jeszcze nim postanowił zostać teksaskim strażnikiem. Jane
poślubiła jednak nie człowieka, tylko twarzowy uniform; to ją w narzeczonym
najbardziej pociągało. Wspólne życie nie układało się dobrze. Dane nie mógł
dać żonie tego, czego najbardziej pragnęła. Szybko doszła do wniosku, że
popełniła niewybaczalny błąd. Odsunęła się od męża, nie chciała z nim sypiać, a
w końcu uznała, że ma go dość. Gdy Dane został ranny, odeszła, zanim opuścił
szpital. Gdyby nie Tess, musiałby samotnie zmagać się z tamtym koszmarem.
Na ironię losu zakrawało, że Tess była w nim zakochana. Dane myślał o
tym z goryczą. Poznał ją jako nastolatkę; właśnie skończyła szkołę. Wyatt
Meriwether zaniedbywał córkę, podobnie jak Nita Lassiter swego syna. Oddał ją
babci na wychowanie, by mieć czas na liczne romanse. Niewinna i łagodna Tess
pociągała Dane'a bardziej niż jakakolwiek inna kobieta. Po dziś dzień wstyd mu
było, że tak źle ją potraktował w czasie swojej rekonwalescencji.
Siła uczuć, jakie dla siebie żywili, z niczym nie dała się porównać. Dane
usiłował zdusić je w zarodku. Nie lubił kobiet i nie miał do nich zaufania. A
jednak Tess znalazła drogę do jego serca. Nikt go dotąd tak nie kochał. Odrzucił
ten dar, ulegając nagłemu wybuchowi namiętności; tak bardzo przestraszył Tess,
że od tej pory trzymała się od niego z daleka.
Dane niecierpliwym gestem odgarnął ciemne włosy. Dość tych
wspomnień. Nic dobrego z nich nie wynika. Życie przynosiło nowe problemy.
Tess umyśliła sobie, że zostanie prywatnym detektywem w jego agencji. Ta
praca bywała niebezpieczna. Dane niechętnie przydzielał ryzykowne zadania
Nickowi oraz jego siostrze, Helen. Jednym z nich była zasadzka na groźnego
przestępcę, której Tess przez głupotę i nieuwagę omal nie udaremniła. Trzeba
jej za to porządnie natrzeć uszu. Niewiele brakowało, by zdekonspirowała jego
agentów. Nie można ryzykować kolejnej takiej wpadki. Poza tym Tess musi się
pożegnać z marzeniami o posadzie detektywa. Ryzyko było zbyt wielkie. Helen
uległa prośbom dziewczyny, nauczyła ją chwytów skutecznych w samoobronie i
pokazała, jak obchodzić się z bronią, chociaż Dane nie życzył sobie, by jego
agencja przekształciła się w szkółkę dla początkujących detektywów. Tess była
tak uparta, że w końcu zrobił dla niej wyjątek. Drżał na samą myśl, że mogłaby
wykonywać ryzykowną pracę detektywa. W biurze była całkiem bezpieczna.
Gdyby zmieniła posadę…
Na szczęście nic nie wskazywało na to, by do tego doszło.
Należało jak najszybciej załatwić sprawę niefortunnego zachowania się
Tess podczas zasadzki na podejrzanego.
Dane przypomniał sobie, jak po raz pierwszy ujrzał Tess w restauracji,
gdzie Nita i Wyatt po zaręczynach umówili się na spotkanie z dwójką dorosłych
dzieci. Dane udawał, że poczuł niechęć do jasnowłosej nastolatki, która od
pierwszej chwili pociągała go jednak z wielką siłą. Dla dorosłego, żonatego
mężczyzny był to powód do niepokoju. Jane przyszła z nim na spotkanie, ale
była tak uszczypliwa i arogancka, że odesłał ją taksówką do domu. Tess
stanowiła jej przeciwieństwo. Była nieśmiała, milcząca i wyraźnie nim
zainteresowana.
Na samą myśl o tym Dane machinalnie napiął mięśnie.
Od pierwszej chwili pragnął Tess i mijające lata tego nie zmieniły. Żył
samotnie. Miał ważny powód, dla którego nie pragnął trwałego związku, a tym
bardziej małżeństwa. Męska duma nie pozwalała mu rozpamiętywać tej sprawy.
Skrzywił się i podszedł do drzwi oddzielających gabinet od sekretariatu i
poczekalni. Nie można w nieskończoność odwlekać tej rozmowy. To byłby
objaw tchórzostwa, a tego nikt mu nie śmiał zarzucić. Obawiał się jednak, że nie
będzie w stanie patrzeć na smutną twarz bezlitośnie karconej dziewczyny. Nie
chciał, by znów przez niego cierpiała. Bóg jeden wie, ilu zmartwień przysporzył
jej przez te wszystkie lata.
Z drugiej strony jednak Tess powinna sobie uświadomić, że w ich pracy
obowiązują żelazne zasady, których trzeba przestrzegać. Jeśli raz przymknie
oczy na jej głupi postępek, kolejny błąd może kosztować ją życie. Nie wolno
ryzykować.
Z ponurą miną położył dłoń na klamce i otworzył drzwi.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tess Meriwether westchnęła ciężko. W napięciu zerkała na drzwi,
czekając, aż otrzyma zasłużoną karę. Dzisiejszy dzień trudno było zaliczyć do
udanych. Po tym jak omal nie zdekonspirowała pary detektywów, szef traktował
ją jak powietrze. Miała nadzieję, że zdoła się wymknąć ukradkiem, nim Dane
wyjdzie z gabinetu, by zmyć jej głowę.
Uporządkowała biurko, zerknęła na zegar ścienny i z ulgą sięgnęła po
płaszcz. Był to szykowny trencz - idealny strój dla detektywa. Była uradowana i
dumna, kiedy go kupiła. Spełniło się marzenie wielkiej miłośniczki kryminałów.
Praca w agencji Dane'a była interesująca, mimo że Dane uparcie odmawiał,
ilekroć chciała pomóc w wykonaniu zlecenia. Przysięgła sobie w duchu, że
pewnego dnia zostanie detektywem mimo protestów nadopiekuńczego szefa.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszała nagle znajomy głos. Dane
niespodziewanie stanął w drzwiach. W trzyczęściowym garniturze wyglądał jak
główny bohater kryminału. Niechętnie odwróciła wzrok. Wprawdzie przed
trzema laty potraktował ją okropnie, ale wciąż lubiła na niego patrzeć.
- Idę do domu - odparła. - Masz coś przeciwko temu?
- Owszem. - W milczeniu dał jej znak ręką, by poszła za nim do gabinetu.
Zamknął drzwi i stanął obok niej. Mimo woli spostrzegł, że napięła mięśnie,
jakby szykowała się do ucieczki. Ta reakcja była łatwa do przewidzenia.
Zasłużył sobie na niechęć Tess, ale wyrzuty sumienia nie łagodziły bólu.
- Zapowiedziałem ci, że podczas akcji masz się trzymać z daleka od
naszych ludzi - rzucił Dane tonem znacznie ostrzejszym, niż zamierzał.
- Nie zrobiłam tego umyślnie - odparła Tess, nawijając na palec kosmyk
jasnych włosów. - Zobaczyłam Helen i pomachałam jej ręką. Wiedziałam o
planowanej zasadzce, ale byłam przekonana, że zaczaicie się na podejrzanych
wczesnym rankiem w jakimś ustronnym miejscu. Nie przyszło mi do głowy, że
para detektywów zaszyła się na całe popołudnie w sklepie z zabawkami. Byłam
pewna, że Helen kupuje prezent bratankowi swego chłopaka. - Tess zerknęła na
Dane'a. Miała duże szare oczy. - Nie zdradziłeś mi żadnych szczegółów tej
akcji. Powiedziałeś tylko, że nie wolno mi się do tego mieszać. Miałam się
trzymać z daleka. Z daleka od czego? - perorowała z irytacją. - Houston to duże
miasto. Zwykli ludzie, w przeciwieństwie do teksaskich strażników, nie
zastanawiają się nad tym, że może coś im grozić. Trzeba jasno i wyraźnie
określić, gdzie nie powinni chodzić!
Dane wysłuchał tyrady swojej sekretarki z kamienną twarzą. Nie odrywał
od niej ciemnych oczu. Nagle uśmiechnął się prowokująco. Stali nieruchomo.
Rozległo się ciche pukanie. Przez uchylone drzwi do gabinetu zajrzała brunetka
w eleganckim kostiumie. Była to Helen Reed. Zerkała z obawą na szefa.
- Czy mogę iść do domu? - zapytała cicho. Zapadło milczenie.
Dziewczyna dodała nieśmiało: - Minęła piąta.
- Weź magnetofon i pomóż bratu. Może coś nagracie. Nick sam nie
znajdzie dowodów przeciwko niewiernemu mężowi.
- Wykluczone! - odparła Helen. - Nie zamierzam tkwić z moim
braciszkiem pod drzwiami pokoju wynajętego na godziny, skąd będą do nas
dochodzić jęki i okrzyki wywołujące rumieniec na policzkach. Taka robota z
Nickiem? Stanowczo odmawiam! Kochany braciszek zbytnio działa mi na
nerwy! Poza tym mam randkę z Haroldem!
- Miałaś uświadomić tej młodej darnie - mruknął Dane, ruchem głowy
wskazując sekretarkę - gdzie zastawiacie pułapkę na podejrzanego, żeby się tam
nie plątała.
- Moja wina! Przepraszam - jęknęła rozpaczliwie Helen.
- Przeprosiny to za mało. Pomóż Nickowi. To będzie pokuta. W
przeciwnym razie stracisz posadę.
- Jeśli mnie zwolnisz - stwierdziła nonszalancko Helen - zatrudnię się w
wydziale komunikacji, a wówczas lepiej nie składaj wniosku o rejestrację auta,
bo i tak niczego nie załatwisz. Po moim trupie!
- Czyżbyś zapomniała, że dwa lata przepracowałem w miejscowej policji i
mam tam wielu znajomych?
Helen z żałosnym westchnieniem podeszła bliżej, ostentacyjnie padła na
kolana i pochyliła się, zamiatając podłogę długimi ciemnymi włosami. Zrobiła
to z wdziękiem baletnicy. Nie na darmo brała lekcje klasycznego tańca.
- Na miłość boską! Przestań się wygłupiać. Idź do domu - rzucił
zniecierpliwiony Dane i dodał mściwie: - Mam nadzieję, że Harold zafunduje ci
pizzę z tuńczykiem.
- Dzięki, szefie. Tak się składa, że uwielbiam tuńczyka! - Helen z
uśmiechem pomachała Lassiterowi na pożegnanie. Zniknęła za drzwiami, nie
dając mu czasu na zmianę decyzji.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin