DLACZEGO WŁAŚNIE TY? PROLOG: ZŁOTY CHŁOPIEC? Why did we tell you then You were always the golden boy then And that you'd never lose that light in your eyes?* "Poles Apart", Pink Floyd - Harry, do diabła... myślałem, że ci zależy! - Ależ zależy, Mark. Także na moich błonach bębenkowych, więc, jeśli możesz, przestań wrzeszczeć. - Głos Harry’ego Pottera był spokojny, nawet ziewnął leniwie, zanim wstał z kanapy, z której przez ostatnie pół godziny obserwował swojego obecnego, mugolskiego chłopaka, odstawiającego przed nim scenę zdradzonego kochanka. „Mam z głowy kolejny, zakichany związek. Świetnie. Pora skończyć z tym gównem, i to jak najszybciej” - pomyślał patrząc na, już wkrótce, byłego partnera, z wyżyn swojego dość imponującego wzrostu. Mark zamkną usta i gapił się uparcie w podłogę. Harry tylko westchnął, znudzony, tak dobrze wiedząc, co teraz nastąpi. Zawsze działo się tak samo. - Mark - zaczął, podobnie jak zaczynał wiele razy wcześniej, tylko imiona się zmieniały. Próbował załagodzić zbliżającą się sprzeczkę. Odkąd Chłopiec-Który-Przeżył stał się jednym z najsławniejszych i najbardziej docenianych mugolskich pisarzy, przyzwyczaił się, że zawsze robi to, czego chce. Nikt nie mógł go powstrzymać, nawet stojący przed nim, ze wzrokiem ciągle wbitym w ziemię, młody mężczyzna. - Spójrz na mnie - kontynuował Harry, spokojnie, ale stanowczo. Jego głos zmusił drugiego chłopaka do poddania się i podniesienia głowy. Harry przez chwilę patrzył w ciepłe, brązowe oczy Marka, miękkie rysy jego przystojnej twarzy i piękne, czerwone usta, teraz lekko drżące w niepewnym oczekiwaniu. „Taki, jak wszyscy inni. W kółko to samo.” - Dobrze - odezwał się wreszcie zmęczonym głosem i westchnął. - Co mam powiedzieć? Naprawdę było miło. - Zauważył, jak Mark cofnął się, słysząc czas przeszły. Potrząsnął głową i kontynuował, zdecydowany zakończyć tę smutną konfrontację raz na zawsze. - Wiesz, jak to jest. Po prostu przyjmij do wiadomości, że wszystko skończone. Teraz boli, ale już niedługo zrozumiesz, że tak jest lepiej. - Harry zakończył, pozwalając słowom, opuszczającym jego usta, brzmieć w sposób poufały i zażyły. Czekał cierpliwie na odpowiedź, na reakcję, którą - ze względu na spore doświadczenie w zakańczaniu związków - mógł łatwo przewidzieć: gniewny krzyk i słowa „Ty gnojku! Potrzebowałeś mnie tylko do łóżka!”, albo szloch i „Proszę, przemyśl to jeszcze raz.” Ale jak wiadomo, każda reguła ma swoje wyjątki. Kiedy po minucie ciszy nie dostał żadnej odpowiedzi, Harry’emu przyszło do głowy, że być może właśnie miał do czynienia z takim wyjątkiem. - Mark? - zapytał wreszcie, poganiany pragnieniem zakończenia tego jak najszybciej. Chłopak wyrwał się z transu i jak gdyby po raz pierwszy skupiając uwagę na swoim partnerze, uśmiechnął nieznacznie. - Rozumiem, Harry - szepnął po prostu. „Grzeczny chłopiec” - pomyślał Potter, nieznacznie zaskoczony przez dziwny spokój, rozchodzący się po całej jadalni. Nagle Mark westchnął, ponownie koncentrując się na Harrym. - Teraz, jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałbym wyprowadzić się jak najszybciej - powiedział podnosząc wzrok na spotkanie zielonego spojrzenia. - Mógłbyś wezwać dla mnie taksówkę? Harry zmrużył oczy, kiwnął głową i złożył zamówienie, korzystając z bezprzewodowego telefonu, leżącego na kanapie. Potem odwrócił się w stronę Marka, badając dziwnie pusty wyraz jego twarzy. - Będzie za dziesięć minut - powiedział, szukając jakiegoś rodzaju reakcji. Mark tylko kiwnął głową. - Dzięki. Pójdę zabrać swoje rzeczy. Harry zamrugał, gapiąc się na znikającą w korytarzu sylwetkę, ale po chwili uśmiechnął zadowolony, że chociaż raz wszystko poszło gładko. Po kilku minutach były kochanek wrócił, niosąc jedną torbę. - Pomóc ci? - Harry wykazał wymaganą przez sytuację grzeczność. - Nie, nie trzeba. To jest lekkie - odpowiedział Mark i wtedy zadzwonił telefon. Harry odebrał, porozmawiał chwilę i odwrócił się do drugiego mężczyzny: - To dozorca. Mówił, że samochód czeka. Mark kiwnął głową i ruszył w stronę wyjścia. „Coś jest nie tak” - pomyślał Harry i zmarszczył brwi patrząc, jak chłopak otwiera drzwi. Wyszedł, ale zaraz za progiem zatrzymał się. - Harry - zawołał cicho, nie odwracając się jednak. Potter ponownie zmarszczył brwi. „Czyż dopiero co nie przyszło mi do głowy, że coś jest nie tak?” - pomyślał sarkastycznie. - Tak? - zapytał świadomy, że sytuacja dojrzała do ostatecznego zakończenia. - „Najwspanialsze, czego możesz w życiu doświadczyć, to kochać i być kochanym.” - Jego były partner zacytował spokojnym głosem. Harry zmarszczył brwi. „O co mu, do diabła, chodzi?” - pomyślał lekko poirytowany. - Kiedy pierwszy raz to powiedziałem, roześmiałeś się - kontynuował Mark z nutą wesołości w głosie. - Stwierdziłeś, że to gówno prawda i najprawdopodobniej miałeś rację. Mimo to, Harry, daj mi znać, kiedy nauczysz się kochać. Jeżeli to kiedykolwiek nastąpi. Ponieważ Zakochany Harry Potter nie jest czymś, co widuje się na co dzień. Za nic w świecie nie chciałbym stracić możliwości zobaczenia tego. Harry zacisnął palce wokół klamki, ale nie odezwał się. - Dobrze, znikam już. - Mark westchnął. - Ale nie zapomnij dać mi znać. Nie sądzisz, że chociaż tyle jesteś mi winien? - Gdy kończył mówić, wesołość w jego głosie przekształciła się w żądlący sarkazm. Kiedy Harry po raz kolejny nie skomentował, Mark tylko wzruszył ramionami, odczekał chwilę i już bez słowa wyszedł. Cudowny Chłopiec zamknął powoli drzwi i oparł się o nie. Wcale nie czuł się tak pogodny, jak mogłoby sugerować jego przezwisko. Absolutnie nie. Sam siebie przeklinał, że tym razem potraktował sprawę ze zbyt dużym lekceważeniem. „Nigdy więcej nie podchodź do tego tak łatwo. Dzień, w którym przestanę być ostrożny, będzie dniem, w którym utknę z jednym z tych irytujących dupków” - pomyślał ze złością, czując, jak coś porusza się wewnątrz jego klatki piersiowej. I zanim to dziwne uczucie mogłoby przybrać na sile, uderzył w drzwi zaciśniętą pięścią. Ból był na tyle duży, że oczyścił jego umysł ze wszystkiego, co w słowach Marka mogło dotkać go bardziej, niż był w stanie tolerować. Zmrużył zielone oczy i dopiero, kiedy żądlące uczucie w lewej ręce zaniknęło, poczuł się odrobinę zrelaksowany. Pozwolił, żeby na wargi wpełzł mu pełen wstrętu uśmieszek. - Cholerna miłość - wymamrotał jadowitym głosem. - Przeklęta, cholerna, głupia rzecz, nazywana miłością - dodał już głośno w kierunku pustej jadalni. A potem, słysząc dźwięk swoich własnych, gniewnych słów, zaczął się śmiać histerycznie. *Czemu ci powiedzieliśmy, że Zawsze byłeś złotym dzieckiem I że nigdy nie stracisz tego światła w oczach (tłumaczenie - Paweł Rumian) ROZDZIAŁ I: SZALONY DIAMENT Remember when you were young, you shone like the sun. Shine on you crazy diamond. Now there's a look in your eyes, like black holes in the sky. Shine on you crazy diamond. You were caught in the crossfire of childhood and stardom, blown on the steel breeze. Come on you target for faraway laughter, come on you stranger, you legend, you martyr, and shine!* "Shine On You Crazy Diamond I-V", Pink Floyd Harry spacerował ulicami Soho. Zaledwie godzinę temu opuścił zacisze swojego mieszkania, próbując uciec od panującej w nim dusznej i napełnionej ciężkimi, niechcianymi uczuciami atmosfery. Wdychał głęboko chłodne i wilgotne powietrze późnozimowego wieczoru, próbując skoncentrować się na zapominaniu o irytującej obecności poczucia winy w jego piersi. Czekając na zmianę świateł, spojrzał na zegarek. „Pół do dziesiątej” - zarejestrował, nieznacznie rozczarowany, że jeszcze nie odniósł sukcesu w staraniach wyrzucenia z głowy słów Marka. - „Wydaje się, że dziś wieczorem będę do tego potrzebował małej pomocy.” W końcu zdecydował się, przekroczył jezdnię i przeszedł jeszcze kawałek, wypatrując odpowiedniego miejsca, gdzie mógłby napić się czegoś wystarczająco silnego, aby spłukać gnieżdżący się w jego ustach posmak goryczy. W końcu, przy bocznej uliczce, znalazł to, czego szukał. Zaciekawionym spojrzeniem obrzucił eleganckie, ale w żaden sposób nieoznaczone wejście. „To musi być jakiś klub. Dziwne, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałem” - rozważał, popychając drzwi. Jego wejściu towarzyszył cichy gong. Harry zmrużył oczy, próbując dostosować wzrok do panującego w pomieszczeniu półmroku, kiedy nagle poczuł obok siebie czyjąś obecność. Obrócił się i stanął naprzeciw dość młodej, uśmiechającej się do niego ciepło, kobiety. - Dobry wieczór. Miło mi pana powitać. Czy mogłabym zabrać pana płaszcz i zobaczyć kartę członkowską? - zapytała grzecznie. Harry zamrugał z zaskoczenia, a potem wzruszył ramionami. - Przepraszam, ale nie mam żadnej karty - powiedział. Kobieta kiwnęła głową i jeszcze raz się uśmiechnęła. - To żaden problem. Czy mógłby pan zaczekać chwileczkę? Harry wzruszył ramionami, co zostało odebrane jako zgoda, i dziewczyna odeszła pospiesznie, z niezmiennym uśmiechem na ustach. Teraz, na spokojnie, wreszcie zauważył, że stoi w czymś w rodzaju poczekalni. Główna sala klubu znajdowała się za dużymi drzwiami, za którymi zniknęła przed chwilą ładna kobieta. Nie znosił czekania i w każdym innym przypadku odszedłby natychmiast, ale tym razem ciekawość była silniejsza i dodatkowo pozwalała na chwilę zapomnieć o jego kłopotach. Kiedy ciągle zastanawiał się, co to za miejsce, drzwi otworzyły się, ponownie ukazując znajomą dziewczynę, u boku której kroczył wysoki, przystojny mężczyzna, w wieku około czterdziestu lat. Nowoprzybyły podszedł do niego i uśmiechając się ciepło wyciągnął rękę. - Jestem szczęśliwy mogąc gościć w moim klubie Harry’ego Pottera. Harry, słysząc te słowa, zmarszczył brwi, ale sięgnął po oferowaną dłoń i potrząsnął nią mocno. - Ja również cieszę się z naszego spotkania. - Nazywam się Kaul. Matt Kaul. - Miło mi, panie Kaul. - Harry skinął głową. - Muszę przeprosić, że nie mam tej... karty członkowskiej - dodał, co wywołało grymas rozbawienia na wąskich wargach mężczyzny. - Nie sądzę, żeby Harry Potter jej potrzebował - zapewnił go obracając się w stronę dziewczyny. - Dana, moja droga, zabierz od pana Pottera płaszcz i zaprowadź go do środka - polecił spokojnym głosem, a potem z powrotem skupił uwagę na Harrym. - Przykro mi, ale w tej chwili jestem bardzo zajęty. Zostawiam jednak pana w dobrych rękach. Życzę miłej zabawy - powiedział i odszedł. Harry, lekko zdezorientowany, wzruszył ramionami, oddał kobiecie swoje okrycie i skierował się za nią do wewnątrz. Dana zaprowadziła go do dyskretnie położonego stolika. - Zaraz przyślę kogoś po zamówienie, sir - powiedziała i oddaliła się. Rozejrzał się wokoło dostrzegając dziwne, rozjaśniające pomieszczenie światło, coś w rodzaju miękkiego błękitu, który sprawiał, że wszystko wydawało się być jak gdyby pod wodą. Miejsce wyglądało na miłe. Wystarczająco wytworne, żeby zaspokoić jego gust, a jednocześnie na tyle relaksujące, aby ukoić nerwy. Uśmiechnął się nieświadomie, rozsiadł na krześle i zaczął przeglądać menu. - Czym mogę służyć? - łagodny głos przerwał jego zamyślenie. Harry pokiwał głową. - Mógłbyś powiedzieć mi, co to... - zaczął podnosząc spojrzenie na kelnera i przerywając nagle, kiedy już skupił na mężczyźnie wzrok. Zamrugał kilka razy w zdumieniu. Kelner pisał coś w notatniku i nie zwrócił uwagi na zszokowane spojrzenie Harry’ego. Ciągle był zajęty wykonywaną czynnością, więc wzrok Pottera mógł zarejestrować, jak niebieskie światło odbija się od niewiarygodnie jasnych włosów, tworząc wokół nich dziwną aureolę. Dłuższe, platynowe kosmyki opadały odrobinę nieporządnie na bladą twarz, której śmietankowobiały, nieskazitelny odcień nie był czymś często spotykanym. Harry ponownie zamrugał, odzyskując w końcu opanowanie, a w tym samym momencie mężczyzna podniósł na niego wzrok. W srebrnych oczach zagościł szok. Potter uśmiechnął się widząc taką reakcję, a kiedy blondyn otworzył usta, aby coś powiedzieć, uśmiech ten poszerzył się jeszcze bardziej. Cokolwiek mężczyzna chciał powiedzieć, Harry zapobiegł temu odzywając się pierwszy. - Cześć, Malfoy. Po tej wypowiedzi szok w spojrzeniu Draco zniknął, zastąpiony przez nagły, zimny gniew. Jego oczy zwęziły się, a jasnosrebrzysty kolor tęczówek stał się teraz stalowoszary. „To właśnie mógłbym nazwać dobrą zabawą” - pomyślał Harry z rozbawieniem. - „Nieważne, jak okropny był ten dzień, przyjemność oglądania Draco Malfoya jako mugolskiego kelnera, mojego mugolskiego kelnera, nawet najgorsze chwile uczyni wartymi przeżycia” - rozważał, ciągle się uśmiechając. Draco patrzył na niego z góry, czując coś w rodzaju godnej ubolewania desperacji, ale nie istniała żadna siła, która zmusiłaby go do pokazania tych uczuć swojemu najgorszemu wrogowi. Najgorszemu koszmarowi, poprawił się w myślach, lustrując pomieszczenie tylko po to, aby upewnić się, że nikt na nich nie patrzy. - Potter, czego chcesz? - wycedził ze złością. - No, no, Malfoy, czy masz w zwyczaju służyć - Harry sarkastycznie podkreślił ostatnie słowo - klientom w ten sposób? Jeśli tak, pan Kaul powinien rozważyć twoje zwolnienie - dodał, ciągle rozradowany i zadowolony z przewagi, jaką miał nad drugim mężczyzną. Dla Harry’ego Draco Malfoy był wrzodem na tyłku przez siedem lat i obojętne, jak bardzo on i jego przyjaciele starali się go ignorować, oślizgły dupek zawsze drwił z nich bezlitośnie. „To jest w porządku. Malfoy zasłużył sobie na odrobinę zemsty” - pomyślał i zaczął rozważać, jaki powinien wykonać następny ruch, aby rozdrażnić byłego, ślizgońskiego idola. Tak bardzo pogrążył się w tych przyjemnych kontemplacjach, iż prawie nie zauważył, że Draco patrzy na niego z szeroko otwartymi oczami, w których widoczne było coś na kształt... „Czy on się boi?” - Harry zmarszczył brwi. - Coś nie w porządku, Malfoy? Jesteś aż tak przywiązany do tej pracy? Wiesz, obsługiwanie innych ludzi to coś, co ci naprawdę pasuje - skomentował, wpatrując się w rozmówcę bardzo uważnie, aby nie przegapić nawet najmniejszej reakcji. „A więc uderzyłem w czuły punkt” - stwierdził z zadowoleniem, kiedy zauważył, jak kłykcie Malfoya zbielały, gdy zacinał palce na notesie. Harry czekał cierpliwie, co jeszcze się wydarzy. Kiedy zobaczył, jak Draco otwiera usta, był pewien, że zaraz usłyszy jakąś przykrą ripostę. Cokolwiek nie przyszłoby Harry’emu do głowy, okazało się bezużyteczne, ponieważ drugi mężczyzna po prostu spuścił wzrok i zapytał: - Co mogę panu podać? Potter zamrugał z zaskoczenia, ale szybko pozbierał się i roześmiał. - Nieźle grasz swoją rolę, Malfoy. Blondyn nie odpowiedział, ale jego wzrok ciągle był wbity w ziemię, a usta zaciśnięte w cienką linię. „W żaden sposób nie uda ci się pozbawić mnie zabawy” - pomyślał Harry ze złością. Właśnie miał powiedzieć coś naprawdę paskudnego, kiedy do ich przyjacielskiej pogawędki wtrącił się ktoś jeszcze. - Panie Potter, Draco - rozległ się głos Kaula. - Miło widzieć, że już się poznaliście. Harry zmarszczył brwi. W tonie głosu mężczyzny było coś niepokojącego, a w sposobie, w jaki Malfoy zamknął oczy, westchnął niedostrzegalnie i wzdrygnął się nieznacznie, coś naprawdę złego. - Draco, przynieś dla mnie i pana Pottera Möet et Chandon** - odezwał się niespodziewanie Kaul, wytrącając Harry’ego z zamyślenia. - Tak, Matt - szepnął Draco, odchodząc w pośpiechu. Właściciel klubu uśmiechnął się i usiadł blisko Harry’ego. - Draco to dobry chłopiec - powiedział ciepło, ciągle patrząc na oddalającą się, smukłą sylwetkę jasnowłosego. - Naprawdę bardzo, bardzo dobry - dodał, odwracając się teraz do swojego rozmówcy. Harry zmarszczył brwi i wpatrywał się w mężczyznę badawczo. - Was dwóch nieźle by do siebie pasowało - powiedział Kaul. - I nawet jeśli jestem o niego bardzo zazdrosny, rozważałem możliwość wypożyczenia go panu na dzisiejszą noc. Potter przymknął oczy. Jego mózg kilka razy przetworzył usłyszane słowa, zanim zaakceptował ich niewątpliwe znaczenie. - Powiedzmy, że to będzie prezent na powitanie nowego członka klubu, panie Potter - mężczyzna dokończył wypowiedź. Harry odezwał się, zanim zdążył pomyśleć, co robi. - To bardzo miło z pana strony, panie Kaul, ale nie sądzę, żeby się zgodził. - A dlaczego miałby się nie zgodzić? - mężczyzna roześmiał się lekko. - Musi to zrobić. Niestety, w tych sprawach nie ma wyboru - dodał patrząc Harry’emu prosto w oczy. „Co ty, do diabła, wyprawiasz?” - tylko tyle zdążył pomyśleć, zanim Draco wrócił do stolika, niosąc zimną butelkę szampana i dwa kieliszki na cienkich nóżkach. Umieścił wszystko ostrożnie na stole i już się odwracał, aby odejść, ale głos Kaula zatrzymał go. - Draco? Malfoy, słysząc swoje imię, znieruchomiał. - Idź się ubrać. Dzisiejszy wieczór spędzisz z panem Potterem. Draco nie odpowiedział. Jedyne, co czuł, to jakby ktoś pozbawił go oddechu. „To tylko koszmar. Pieprzony sen. Zaraz się obudzę i...” - próbował przekonać sam siebie i, być może, odniósłby sukces, gdyby nie głos Kaula, który przywrócił go do rzeczywistości. - Mam na myśli całą noc, Draco, więc nie ma potrzeby, abyś tu wracał. Zobaczymy się jutro wieczorem. Draco nie miał pojęcia, co odpowiedzieć, ale z wielkim wysiłkiem zmusił się, żeby słowa, do których używania był już tak bardzo przyzwyczajony, opuściły jego usta. - Tak, Matt - zaledwie szepnął, zanim odszedł. Harry przyglądał się całej scenie z obojętną ciekawością, a jego sumienie, lub to, co z niego pozostało, tym razem, dla odmiany, zostawiło go samego. „Będę pieprzył Malfoya. Cudownie, czyż to nie jest znakomita okazja do zemsty?” - pomyślał uśmiechając się złośliwie. W końcu skupił uwagę na Kaulu, który właśnie otwierał szampana. - Wie pan, panie Potter, coś tak delikatnego musi być podawane na zimno - powiedział nalewając złoty płyn do kieliszka Harry’ego. Potter zastanawiał się nad treścią tych słów, powoli sącząc drogi trunek. - Tak, panie Kaul, ma pan absolutną rację - odparł w końcu, uśmiechając się z zadowoleniem. *** * Pamiętasz, gdy byłeś młody Błyszczałeś niczym słońce Błyszcz dalej, Szalony Diamencie Teraz w twoich oczach czegoś brakuje Są jak niebo z czarnymi dziurami Błyszcz dalej, Szalony Diamencie Złapano cię w krzyżowym ogniu Dzieciństwa i gwiazdorstwa Wyniesiono stalowym podmuchem Tak więc chodź ty ofiaro dla śmiechu z oddali, Chodź, nieznajomy, micie, męczenniku, i błyszcz! (tłumaczenie - Adam Dąbrowski) **Möet et Chandon - marka jednego z najbardziej znanych i ekskluzywnych szampanów.
ROZDZIAŁ II: ZAKAZANY OWOC I would tell you about the things They put me through The pain I've been subjected to But the Lord himself would blush The countless feasts laid at my feet Forbidden fruits for me to eat But I think your pulse would start to rush* "Walking In My Shoes", Depeche Mode - Tak więc, Malfoy, co cię przygnało do mugolskiego świata? Draco szedł obok niego spokojnie, nie odpowiadając na zadane pytanie. Opuścili klub zaledwie minutę temu i teraz zmierzali do mieszkania Malfoya. Od momentu wyjścia blondyn milczał, blade ręce wcisnął do kieszeni płaszcza, a jego spojrzenie wędrowało gdzieś daleko. Harry przez chwilę milczał, ale kiedy milczenie Draco stało się uporczywe, odezwał się ponownie. - Spodziewałem się raczej, że będziesz wiódł szczęśliwe życie w rodzinnej rezydencji, bawiąc się ze swoim ukochanym tatusiem w małego Śmierciożercę - zaszydził. „Wspaniale. Teraz jest zmuszony, żeby coś odpowiedzieć” - pomyślał, kiedy Draco stanął nagle w miejscu. Niestety, szybko został wyprowadzony z błędu, bo Malfoy wyjął tylko z kieszeni lekko pogniecioną paczkę Malrlboro i zapalił papierosa. Harry zmarszczył brwi. - Od kiedy palisz? - zapytał. Draco zaciągnął się i obrócił w jego stronę. - A odkąd jesteś takim upierdliwym dupkiem, Potter? - wycedził dokładnie tak, jak robił to za starych, dobrych czasów w Hogwarcie. „Nareszcie. W końcu prawdziwy Malfoy!” - pomyślał uszczęśliwiony Harry, zadowolony z reakcji, jaką wywołał. - Dobrze wiedzieć, że są rzeczy, które się nigdy nie zmieniają - odparł, uśmiechając się złośliwie. - A teraz opowiedz mi, dlaczego bogaty, zepsuty dzieciak żyje i pracuje jak mugol? Jeżeli można to nazwać pracą. - Jego głos przepełniony był szyderstwem. Malfoy ponownie zaciągnął się dymem i wbił w Harry’ego zimne spojrzenie szarych oczu. - Posłuchaj, Potter. Skoro tego chcesz, możemy się dzisiaj pierdolić. Ale tylko tyle. Koniec i kropka, rozumiesz? Więc przestań zadawać te gówniane pytania na temat mojego życia. Nie mam zamiaru niczego ci mówić - przerwał i spuścił wzrok. - A ty, uwierz mi, nie chcesz tego słuchać - dodał, cichszym już głosem. Harry wzruszył ramionami. - W porządku, Malfoy. Nie będę pytał o twoje życie, ale chciałbym wiedzieć, dlaczego ten mężczyzna był tak pewien, że nie odmówisz jego żądaniom? - Nigdy się nie poddajesz, prawda? - Draco westchnął i potrząsnął głową. - Mam u niego dług - wyjaśnił zwięźle. - I właśnie w ten sposób go spłacasz? - Harry, kierowany nagłą ciekawością, drążył temat. - Dokładnie - wymamrotał Malfoy. - Ile mu jesteś winien? - Trzydzieści pięć tysięcy funtów. W tym momencie nie było już nic więcej do dodania, dlatego przez jakiś czas szli w milczeniu. Ciszę, niespodziewanie, przerwał Malfoy - Kto by pomyślał, że cudowny Harry Potter okaże się ciotą? - zastanowił się głośno, brzmiąc na nieznacznie zaskoczonego, tak, jakby ten drobny szczegół przyszedł mu do głowy po raz pierwszy. Harry, zupełnie rozdrażniony tą uwagą, zmarszczył brwi. - A kto mógłby przypuszczać, że mister Władca Świata skończy jako kurwa? - skontrował złośliwie. Jeżeli jego słowa zraniły Malfoya, nie pokazał tego po sobie, wzruszył tylko ramionami i wyrzucił niedopałek. - Jesteśmy na miejscu - powiedział Draco, kiedy stanęli przed starym budynkiem. - Winda jest zepsuta - Malfoy odezwał się ponownie, zmęczonym głosem, kiedy przekroczyli drzwi wejściowe. - Mieszkam na ósmym piętrze - dodał i ruszył w stronę schodów. Kiedy dotarli wreszcie do mieszkania, Harry sapał odrobinę, za to Draco nie był nawet spocony. Potter obserwował jego nienaturalnie bladą skórę, kiedy blondyn szukał w kieszeni kluczy. - Naprawdę, Potter. Jeszcze nie zacząłem, a ty już jesteś zdyszany - powiedział nagle, kpiącym głosem. Harry wbił w niego spojrzenie. - Bardzo się cieszę, że uważasz tę sytuację za zabawną, Malfoy. Na twoim miejscu nie byłbym taki zadowolony. Naprawdę - parsknął głosem pełnym jadu. Draco obrócił się do niego, zaciskając dłoń na kluczach. - Potter, niczego o mnie nie wiesz, więc nie zakładaj, że masz choćby blade pojęcie, co czuję - warknął i przymknął oczy wciągając głęboko powietrze, jak gdyby próbował odzyskać swój zimny spokój. - A teraz pozwól, że odwalimy to, co musimy, żebym mógł zacząć ciężką pracę nad próbą zapomnienia, że to... to się w ogóle wydarzyło - dokończył i wreszcie otworzył drzwi. Weszli do środka, Draco zdjął płaszcz i rzucił go na starą kanapę. Harry zrobił to samo i przez długą chwilę patrzyli na siebie nawzajem. W końcu Draco rozbił ciszę. - Potter, mógłbyś coś dla mnie zrobić? - zapytał powoli. Harry wzdrygnął się lekko na tę dziwną prośbę, prośbę od kogoś takiego, jak Malfoy, ale dzisiejszej nocy wszystko było dziwne, prawda? Więc tylko kiwnął głową, gotowy wysłuchać, czego Malfoy od niego chce. - Nic nie mów - Draco powiedział miękko, niemal żarliwie. I Harry ponownie skinął głową, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Przez długą chwilę patrzyli na siebie uważnie, aż w końcu Malfoy spuścił wzrok i przesunął smukłe palce w kierunku guzików swojej koszuli. Zaczął je odpinać, powoli, tak, że moment później Harry mógł zobaczyć jego nagą klatkę piersiową, szczupłą, ale wyraźnie zarysowaną pod śmietankową, nieskazitelną cerą. Kiedy Draco zbliżył się do niego, niwelując oddzielającą ich przestrzeń, Potter nieświadomie oblizał usta. Najpierw jego ręce osiągnęły pierś Harry’ego, pieszcząc ją lekko przez materiał ubrania, a potem jego palce uniosły się i dotknęły nagiej skóry szyi. Harry zadrżał, kiedy coś w jego umyśle wrzasnęło: TO JEST MALFOY! Uciszył ten głos, koncentrując się na palcach Draco, które teraz pomagały mu pozbyć się jego własnej koszuli. Malfoy patrzył na klatkę Harry’ego, rejestrując lekko opalony kolor ciepłej skóry. Głaskał ją dłońmi, a następnie dotknął szyi ustami, całując i liżąc wrażliwe miejsca, dopóki Potter nie odpowiedział na pieszczoty jękiem. Niespodziewanie Draco zdał sobie sprawę z niechcianej myśli, że Harry smakuje dobrze, więc kontynuował, dopóki nie dotarł do klatki piersiowej. Wtedy zaczął powoli ssać sutki, a w tym czasie jego ręce nieustająco muskały skórę, uzyskując w odpowiedzi takie same jęki, jak poprzednio. Po chwili Draco zaczął podążać w dół, znacząc skórę lekkimi pocałunkami, aż w końcu znalazł się przed Harrym na kolanach i pozwolił palcom potańczyć przy guzikach jego spodni. Niedługo później obaj leżeli na podłodze, wcale się tym nie przejmując, gdyż Harry mógł teraz czuć ciepły oddech na swojej męskości, przenikający przez materiał bielizny, i wprawne palce, odnajdujące drogę do środka. I kiedy w końcu dotarły do pulsującego miejsca, Harry westchnął głęboko. Draco głaskał jego penisa bardzo lekko, co jednak sprawiło, że napięcie wzrosło i Harry zaczął jęczeć z przyjemności po każdym, powolnym ruchu rąk blondyna. Przez jakiś czas Malfoy kontynuował drażniące czynności, badając dłońmi dość znaczną długość Harry’ego, a potem nagle wziął jej czubek w usta, próbując słonego smaku. Podążając za ruchami głowy Malfoya, Harry zaczął oddychać szybciej, aż męka nagle ustała. Potter krzyknął z rozczarowania, na co Draco, podnosząc się z podłogi, zareagował złośliwym uśmieszkiem. Skierował się do sypialni, zmuszając Harry’ego, żeby za nim podążył. Już w środku pchnął go na łóżko i szybko usunął z niego ubranie, po czym sam, już powoli, zaczął się rozbierać. Patrząc na nagie ciało Draco, Harry nie mógł uwierzyć, jak bardzo jest doskonałe. Malfoy zauważył pożądanie w jego oczach i w duszy uśmiechnął się z satysfakcją. „Przynajmniej mu się podobam” - pomyślał i niespodziewanie coś w nim dodało: „Dlaczego nie miałbym także się zabawić?” Zamrugał i potrząsnął głową, żeby pozbyć się tej sugestii, co okazało się zupełnie bezużyteczne na widok nagiego, leżącego na jego łóżku Pottera, niewątpliwie pobudzonego tym, co wcześniej z nim zrobił. „Niech będzie, że mam z tego nieoczekiwaną przyjemność, ale nie przyznam się do niej, choćby miało mnie to kosztować życie. A już na pewno nie jemu” - pomyślał kładąc się na łóżku obok Harry’ego. Pospiesznie wyciągnął rękę i zaczął drażnić tą palącą skórę lekkimi dotknięciami, a jego usta powróciły do pulsującej męskości Harry’ego, podsycając jego podniecenie maksymalnie, ale tak, żeby nie doprowadzić do szczytowania. W końcu przerwał i położył się płasko na łóżku. Potter wstał i zaczął przyglądać mu się zza szkieł swoich okularów nieco zagadkowym wzrokiem. Draco przymknął oczy i spróbował się odprężyć oczekując, że teraz Harry zaspokoi swoją przyjemność. Niestety, nie doczekał się, więc uniósł powieki i zobaczył, że Potter jak gdyby się wahał. Dziwny uśmieszek wykrzywiał jego wargi, a w spojrzeniu błyszczało coś niebezpiecznego. „Co jest nie w porządku?” - zaledwie zdążył pomyśleć, a Potter już pochylał się nad nim i kąsał skórę na szyi. Z zaskoczenia Draco otworzył szeroko oczy, jednocześnie reagując na dotyk. Z jego ust wydobył się zduszony jęk, kiedy Harry lizał jego skórę, ssał sutki i pieścił penisa, dokładnie tak samo, jak on robił to wcześniej. Widok bezradnego pod jego dotknięciem blondyna sprawił Harry’emu dużo przyjemności. Pobudzał tym bardziej, że ten zawsze zimny i skryty mężczyzna stracił swoją kontrolę właśnie z powodu jego dotyku. Harry skrycie chciał doprowadzić do tego, żeby drugi mężczyzna także czerpał z tego przyjemność. Sprawić, aby Draco Malfoy przyznał, że pragnie być pieprzony przez Harry’ego Pottera, cóż, to naprawdę był pomysł godzien uwagi. „Zdejmijmy naszego małego anioła z niebios, złammy go i doprowadźmy do płaczu” - pomyślał uśmiechając się złośliwie, kiedy jego dłonie i usta drażniły, popychając ciało pod nim niebezpiecznie blisko spełnienia. Czując, jak Draco wije się pod jego dotknięciem, uśmiech Harry’ego poszerzył się i Złoty Chłopiec zrobił coś, czego ludzie z pewnością nie oczekiwali po szlachetnym Gryfonie: złamał obietnicę. - Malfoy... - odezwał się, jednocześnie muskając wargami skórę na szyi Draco. Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, zaczął językiem wytyczać ścieżkę do jego ucha. - Powiedz mi, Malfoy... - zaczął znowu, swoim oddechem doprowadzając Draco do szaleństwa - ...czy ci się podoba? - skończył przyglądając się, jak błędny wzrok blondyna zdawał się powoli wracać do rzeczywistości i wwiercać w Harry’ego z wyrazem czegoś pomiędzy przerażeniem, a wstydem. - Potter... Ja... - zaczął, ale próba protestu została ucięta jeszcze mocniejszym naciskiem dłoni na penisa, co sprawiło, że Draco szarpnął głową do tyłu, a jego platynowe włosy rozsypały się na poduszce niczym słoneczne promienie. I nagle pobudzający ruch ustał. W zamian Potter złapał jego nadgarstki i unieruchomił mu ręce. Zamrugał kilka razy, aż dotarło do niego, na co się szykuje. - Potter... nie rób tego - zdołał powiedzieć, drżąc niekontrolowanie pod wpływem złego, zielonego spojrzenia. ...
Kaczalka