Wielka wojna internetowa.doc

(34 KB) Pobierz
Wielka wojna internetowa

2

 

http://www.emetro.pl/emetro/1,85648,10367187,Wielka_wojna_internetowa.html

 

Wielka wojna internetowa

To może być największa antypiracka akcja w Polsce. Tysiące internautów otrzymało od białostockiej kancelarii prawnej wezwania do zapłaty od 100 nawet do 20 tys. zł za nielegalne udostępnianie plików z muzyką i książkami w sieci.

Na Forumprawne.org. od dwóch tygodni trwa batalia przeciw kancelarii prawnej Pro Bono z Białegostoku, która ma szantażować internautów, żądając pieniędzy za udostępnianie plików z muzyką czy książkami w sieci. Na celowniku są użytkownicy sieci Torrent i portalu Chomikuj.pl. Ci pierwsi wezwania do zapłaty dostali pocztą. Drudzy przez e-mail. W piśmie znajduje się umowa ugody przedsądowej i wezwanie do zapłaty. Przekaz opatrzony przepisami ustawy o prawie autorskim jest jasny: albo płacisz, albo sprawa ląduje w sądzie. Wysokość zadośćuczynienia - które ma być przekazane właścicielom praw autorskich do danej piosenki czy książki - jest różna. W przypadku użytkowników sieci Torrent wynosi zazwyczaj 700 zł. Ci z portalu Chomikuj.pl mają płacić od 100 do nawet 20 tys. zł.

- Złożyliśmy ok. 13 tys. zawiadomień do prokuratury w Białymstoku - potwierdza Dariusz Szydłowski z kancelarii prawnej Pro Bono. - Niedługo do naszych zleceniodawców z branży muzycznej czy wydającej książki dołączą producenci gier.

Skąd kancelaria miała dane internautów? W jaki sposób namierzono ich komputery?

- Ustalanie adresu IP komputera, z którego nielegalnie udostępniano pliki, to know-how kancelarii. Później składamy zawiadomienie do prokuratury i mamy dostęp do akt sprawy jako strona postępowania - wyjaśnia Szydłowski. - Dajemy ludziom możliwość przedprocesowego zawarcia ugody i wycofania zawiadomienia z prokuratury. Chcemy uświadomić, że popełniają przestępstwo.

Informacje o działaniach kancelarii wobec internautów potwierdza białostocka prokuratura. - Policja i prokuratura prowadzą w tych sprawach postępowanie - mówi Adam Kozub, rzecznik białostockiej prokuratury. Posunięć kancelarii Pro Bono nie chce komentować. Przyznaje tylko, że prawnicy mają prawo wglądu do akt.

To nie pierwsza kancelaria prawna, która w Polsce ściga piratów. Przed trzema laty głośna była sprawa stołecznej kancelarii OBIG, która reprezentowała producentów gier i również wzywała internautów, by płacili zadośćuczynienia.

- Część spraw zakończyła się wyrokami, część ugodami, ale większość umorzono. Sądy nie były zainteresowane ściganiem przestępców. Uznaliśmy, że nie mamy czasu walczyć z wiatrakami - przyznaje Jacek Wycech z kancelarii OBIG.

Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych w piśmie do "Metra" nie oceniła jednoznacznie, czy działania Pro Bono są nielegalne. Urząd przypomniał natomiast sprawę kancelarii, która w latach 2008-2009 działała na podobnej zasadzie. Wówczas GIODO uznało, że naruszone zostały zarówno tajemnica telekomunikacyjna, jak i przepisy ustawy o ochronie danych osobowych. Sprawą zajęła się prokuratura, a kancelaria przestała wysyłać pisma do internautów.

Pro Bono się nie poddaje i zapowiada złożenie kolejnych kilkunastu tysięcy zawiadomień o złamaniu ustawy o prawach autorskich w prokuraturze.

Nie ma sensu ścigać dzieciaków

Jarosław Lipszyc, prezes Fundacji Nowoczesna Polska, zajmującego się rozwojem społeczeństwa informacyjnego
Na świecie trwa debata na temat całkowitej przebudowy systemu prawa autorskiego, które nie przystaje do rzeczywistości technologicznej. Obecny system nie działa dobrze: z jednej strony nie zapewnia wynagrodzeń twórcom, z drugiej kryminalizuje każde, nawet całkowicie incydentalne, korzystanie z utworów. Dalsze próby wdrażania tego systemu w życie spowodują, że albo wstrzymamy rozwój kultury, albo czeka nas rewolucja społeczna. I nie jest to tylko moja opinia - tak właśnie wypowiadał się Francis Gurry, dyrektor generalny WIPO (światowa organizacja własności intelektualnej), który jest przekonany, że całkowicie musimy przebudować architekturę praw autorskich. Przypadek Pro Bono dowodzi, że ma rację. Jeżeli aż kilkanaście tysięcy dzieciaków jest ściganych za swoje uczestnictwo w kulturze, to problem nie leży w dzieciakach, tylko w architekturze prawa. Musimy znaleźć sposób na wynagradzanie artystów bez uciekania się do metod policyjnych, społeczeństwa nadzoru i kryminalizowania całej generacji młodych ludzi.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin